o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

niedziela, 7 grudnia 2008

krótki ZOMOrozumek

Krótka analiza mitologii antykaczystowskiej

AD 2007, antypisowska propaganda od dawna sięga szczytów absurdu. W myśl starej, goebelsowskiej zasady, że każda głupota powtarzana nieustannie staje się w głowach bombardowanych nią maluczkich prawdą, politycy opozycyjni i ich poplecznicy od początku istnienia pisowskiego rządu serwują nam propagandowe ciasteczka upichcone z mieszaniny pomówień, bezczelnych oszczerstw i czystych nonsensów, starannie unikając przprawienia tychże chociażby szczyptą prawdy czy też faktów. Na szczęście, nie zmniejsza się liczba tych, którzy z obrzydzeniem wypluwają to plugastwo, ba, wygląda nawet na to, że część dotychczasowych konsumentów tych wypieków, za młoda, by zahartować się w czasach rzecznikowania Urbana, także dostaje powoli odruchów wymiotnych. Bezustanne aplikowanie Polakom tych nonsensensów ma na celu wytworzenie i podtrzymanie mitów o kaczyźmie, tej totalnie amoralnej, cynicznej władzy, unicestwiającej w szalonym tempie cały dorobek młodej, polskiej demokracji. Dziwi mnie, że tak rzadko podejmowane są próby polemiki z tą mitologią, chociażby za pomocą prostej konfrontacji tych kretyństw z faktami.

*** Mit pierwszy: Kaczyńscy dzielą Polaków

Przyjmując tę tezę, należałoby wyjść z absurdalnego założenia, że Polacy byli przed wyborami jakimś monolitem. Teraz PIS w pocie czoła kraje ten monolit na kawałki, z piły sypią się iskry, nie prościej byłoby posłużyć się dynamitem? W Polsce toczy się dosyć ostra walka polityczna, polaryzacja postaw jest w takiej sytuacji całkowicie normalna. Polityk, który nie chciałby przeciągać wyborców na swoją stronę musiałby być wyjątkowym durniem. Równie dobrze można by powiedzieć, że Bush dzieli Amerykanów, Sarkozy Francuzów, a Tola- Bolka i Lolka.
W tym kontekście nad bałwaństwami Wałęsy („Bolek i Lolek” zostali użyci przeze mnie powyżej bez żadnego podtekstu), któremu kiedyś nie schodziło z ust słowo „pluralizm” a teraz błaznuje na WP (czy gdzie indziej nie chcą go już drukować?) o dzieleniu Polaków, można tylko wybuchnąć homeryckim śmiechem- albo płaczem, jak kto woli.
Zasada jest prosta – jednemu podoba się Kaczyński - głosuje na Kaczora, inny jest liberałem - idzie do Tuska, jeszcze inny złodziejem, więc poprze Olejniczaka i Millera. A burak może sobie wybrać Leppera, oczywiście jeśli ten będzie jeszcze na wolności. To demokracja dała nam prawo do dzielenia się i posiadania własnych poglądów politycznych. I będziemy się dzielić, bo jesteśmy różni! I niech nikt nam nie ośmiela się wmawiać, że to źle!
Można zdobywać wyborców w sposób estetyczny lub brzydszy, jednak nie znam kraju na świecie, a trochę bywam, gdzie do walki politycznej używałoby się retoryki wyłącznie pokojowej. Kaczyńskiego „my tu, a oni tam gdzie ZOMO” czy Tuskowa „rewolucja moherowych beretów” na pewno nie były eleganckie, ale tak walczy się (czytaj ”dzieli wyborców”) wszędzie.
Nawiasem mówiąc, żywym zaprzeczeniem idiotyzmu o dzieleniu Polaków jest ogromna rzesza niepodatnych na manipulację, tęskniąca za koalicją POPIS.
Jestem niczym nie wyróżniającym się Polakiem. Mój najlepszy przyjaciel jest zaciekłym antykaczystą, mój młodszy brat- jak każdy normalny student zachodnioeuropejskiej uczelni - nawiedzonym lewakiem (zmieni się dopiero, jak założy rodzinę, własny interes i część jego kasy pójdzie na finansowanie socjalu dla wszelakiej maści nygusów). Gdy spotykamy sie parę razy w roku we trójkę, przy pierwszej i drugiej flaszce piwa kłócimy się o politykę, wyzywając się nawzajem od oszołomów. Przy trzeciej, czwartej i piątej dyskutujemy o wyższości Manchester United nad Realem Madryt, a opróżniając szóstą i siódmą śpiewamy nieprzyzwoite, pijackie piosenki. Po czym mój brat-lewak pada, a ja i mój antykaczysta, objęci, zapewniamy siebie nawzajem o naszej dozgonnej przyjaźni, aby obudzić się rano we dwóch na tej samej sofie, pod tym samym kocem, którym litościwie okryła nas moja żona, fanka Waldka Pawlaka oraz matka naszego trzyletniego synka, który jest zadeklarowanym, gorliwym i absolutnie niepodatnym na inne nurty polityczne anarchistą!.
I to by było na tyle o dzieleniu Polaków.

*** Mit drugi – teczki i haki
Kaczyńscy wykańczają przeciwników politycznych za pomocą haków i teczek. „Haki, haczyki...” –ubolewał ostatnio Komorowski. Jest to kolejny idiotyzm, wtłaczany cierpliwie i systematycznie w głowy Polaków, kłamstwo, cynicznie rozpowszechniane przy każdej okazji. Przyjrzyjmy się po prostu bez zbędnych dywagacji, kto podczas istnienia rządu Jarosława Kaczyńskiego został „trafiony” teczką. Aktor z „Pory na Telesfora”, znany reżyser, zidiociały, kościany dziadek-arystokrata, językoznawca, ceniony pisarz-reportażysta, zapewne można by dodać jeszcze parę innych postaci, równie przypadkowych. A z grubszej zwierzyny - jeden z szefów TVN-u oraz właściciel Polsatu (pomijam celowo księży, o nich za chwilę). Zaiste dziwna to zbieranina, rozrzut jest ogromny. Tylko idiota mógłby na podstawie tych przypadków uwierzyć, że Jarosław Kaczyński, mający teraz nieograniczony dostęp do archiwów, prowadzi za pomocą teczek akcję pacyfikacji opozycji. Na pierwszy rzut oka widać, że „dzika lustracja” jest dziełem żądnych sensacji pismaków, mającym po prostu podnieść nakłady. Czyli, jak zwykle, chodzi o kasę.
Kaczyński, gdyby chciał, mógłby naprawdę czerpać z IPN-owskich zasobów, jak wiadrem ze zbiornika gnojówki i niejednego nadętego cwaniaka z gebą pełną frazesów o łamaniu demokracj i praworządności unurzać w tym gównie po pachy.
Ale nie, lustracja miała odbyć się w majestacie prawa, sejm, czyli reprezentacja narodu, przegłosował odpowiednią ustawę, którą to wiadomy Trybunał w ogromnym pośpiechu uwalił, pokazując, gdzie i jak głęboko ma wolę ludu. A wszelakich odcieni czerwonka odtańczyła swoje radosne święto, bo jeszcze raz udało się jej umknąć przed walcem sprawiedliwości.
A Kaczyński dalej jakoś nie strzela teczkami... .
Ostatnio festiwal „haków” obiecał Giertych, apelując do Tuska, by nie zgadzał się na przyspieszone wybory. Giertych, rozpaczliwie broniąc siebie i LPR przed odejściem w medialny i co za tym idzie – polityczny niebyt, sprawia wrażenie, jakby ktoś skradł mu mózg i w jego miejsce wrzucił garść trocin. Proponuje Kaczmarka na premiera, pomawia swojego byłego szefa o polityczne gangsterstwo, grając równocześnie rolę życzliwego doradcy Donalda Tuska i pozostając największym, a raczej chyba już jedynym, sojusznikim Andrzeja Leppera. Który jest już w zasadzie politycznym trupem, nad którym prokuratura wznosi właśnie osinowy kołek do ciosu ostatecznego. A w zasadzie trzy „kołki” – seksaferę, gruntaferę oraz sprawę fałszywych zeznań.
Obiecałem krótko wspomnieć o lustracji ludzi kościoła. Jest to sprawa, do której Kaczyńscy podchodza z widocznym dystansem, raczej z pozycji obserwatorów, unikając komentowania medialnych rewelacji i kolejnych ujawnień. Faktowi, iż nie mieli absolutnie żadnego interesu w rzucaniu mediom na żer duchownych, nie zaprzeczy nikt o inteligencji przekraczającej inteligencję wiewiórki.

*** Mit trzeci – służby specjalne
CBA jest sterowana przez Kaczyńskich, służy li tylko eliminacji przeciwników, a także nawet „niewygodnych sojuszników” politycznych. Jest to kolejne łgarstwo, kolejny element zakłamanej antypisowskiej propagandy.
Dwóch chciwych typków rozpowiadało o tym, iż mogą doprowadzić do odrolnienia każdej działki. „Przypadkowo” należeli do bliskich współpracowników Leppera, „przypadkowo” powoływali się na niego. Premier, powiadomiony o tego typu zachowanich, miał święty obowiązek wyjaśnić tę sprawę! Wszelkimi dopuszczanymi przez prawo środkami. Kazał więc służbom, powołanym właśnie do zwalczania korupcji, zająć się tą historią. Czy niesłusznie? Czy w takiej sytuacji mógł obejść się bez pomocy CBA? Czy miał może pójść do Leppera i grzecznie zapytać, czy nie bierze przypadkiem łapówek? A może miał zmówić różaniec w intencji nawrócenia się szefa Samoobrony i ufać, że Opatrzność załatwi to sama? Czy miał raczej najzwyczajniej w świecie zamieść sprawę pod dywan?
Czy ktoś przy zdrowych zmysłach może uważać, iż Kaczyński wymyślił i zaplanował aferę gruntową, wiedząc, że doprowadzi ona najprawdopodobniej do rozbicia koalicji i ryzykując przyśpieszone wybory, które może przegrać? Przecież koalicja jako tako funkcjonowała, przystawki w sumie zadowalały się jakimiś mniejszymi kąskami i maszynka do głosowania działała, oliwiona od czasu do czasu jakimiś mniej istotnymi ustępstwami.
Cóż mogło rozwścieczyć premiera tak bardzo, że zaryzykował praktycznie wszystko? Odpwiedź jest jedna – po prostu poznanie faktów. Jarosław Kaczyński naprawdę musiał mieć przynajmniej bardzo silne poszlaki wskazujące na Leppera. I polecił sprawę zbadać, godząc się na jedynie rozsądny i skuteczny scenariusz z „łapówką kontrolowaną” w roli głównej.
Raport o aferze gruntowej (anonimowych!) specjalistów, powstały z inicjatywy PO jest jedynie nadmuchanym bzdetem, nie zawierającym praktycznie żadnych poważnych zarzutów, poza hipotetycznym zaniedbaniem jakichś biurokratycznych formalności i ogólnikami na temat możliwej politycznej motywacji akcji CBA. PO strzeliła do słonia z wiatrówki. Czyżby świadomie zachowywała się w tej sprawie w miarę przyzwoicie, wdzięczna Jarosławowi za wykopanie Leppera ze sceny? Oby tak było, choć niełatwo w to uwierzyć... .
Analizując antykaczstowski mit o grze służbami specjalnymi, nie można nie odnieść się do tragedii, która miała miejsce w domu byłej eseldowskiej poslanki Barbary Blidy. Przypomnijmy raz jeszcze głos Bronisława Wildsteina, szeroko komentowany już w salonie24, gdyż nikt od niego nie mógl tej kwestii przedstawić lepiej:
„Leszek Miller w towarzystwie swoich partyjnych towarzyszy publicznie obiecał Barbarze Blidzie (- Basiu - zwracał się do nieżyjącej), że “kanalie” odpowiedzialne za jej śmierć poniosą zasłużoną karę. (...)Jeśli Blida była niewinna, to czemu popełniła samobójstwo? Bo nie chciała, aby zobaczono ją w kajdankach? Czy można wyobrazić sobie bardziej nonsensowne uzasadnienie (a pojawiło się ono), zwłaszcza w odniesieniu do przyzwyczajonego do twardych konfrontacji polityka? O czym więc mówi Miller? Przypominamy sobie. SLD uznał samobójstwo Blidy za “mord polityczny”. Absurd tej kwalifikacji jest na tyle jaskrawy, że nie warto się nad nią pochylać i dodać można tylko, że każda partia ma takich męczenników, na jakich sobie zasłużyła. Deklaracja Millera jednak warta jest odnotowania, bo miała charakter konkretnie skierowanej groźby politycznej i obelgi. Dlaczego w odpowiedzi na nią nie słychać obrońców życia publicznego przed brutalizacją? Miller robił karierę w partii, która ostatnie - prawdziwe - zabójstwa miała na sumieniu niecałe 20 lat temu. Jak nazwać takiego człowieka? Jak nazwać premiera, którego rządy wiążą się z niezliczoną liczbą afer korupcyjnych. Jak… Ale w Polsce to przecież on jest od nazywania.”

*** Mit czwarty – rząd PIS nic nie zrobił dla gospodarki
Ku ogromnej wściekłości antykaczstów, jakby kota nie obracać ogonem, wychodzi na to, że bydlak jest zdrowy i tłusty, podczas gdy jeszcze niedawno było to stworzenie cherlawe i kaszlące. Więc krzyczą, że to jedynie skutek dokarmiania go przez obcych, że jego dobra kondycja to efekt leczenia poprzednich weterynarzy, Millera i Belki. A kot, zamiast przejmować się kasandrycznymi przepowiedniami obozu antykaczkowego i efektownie wyciągnąć kopyta (czy raczej łapki), żre coraz lepiej, olewając grubym sikiem wszystkie prognozy mącicieli.
Dlaczego zwierzak nie chce zrobić świństwa Kaczyńskim?
Przeciwnicy Kaczyńskich z niechęcią przyznają, nie mając argumentów przeciwnych, iż pisowski rząd przynajmniej nie zaszkodził gospodarce. Ale już na pewno w żaden sposób jej nie pomógł, broń Boże, tego PIS przecież nie potrafi.
Następny nonsens, który obraża każdego zdrowego psychicznie przedstawiciela gatunku homo sapiens. Pomińmy już oczywistość, iż „niespieprzenie” gospodarki to także ogromna sztuka, rzadko udająca się poprzednim rządom. Korupcjogenne prawo, biurokracja, zagmatwane do granic możliwości podatki i mnóstwo innych, bzdurnych regulacji to przecież efekt radosnej twórczosci poprzednich ekip. Które pokazały, jak łatwo gospodarkę można psuć.
Najbardziej istotnym czynnikiem, który przyczynił się do sukcesów gospodarczych Polski podczas rzadów PIS-owskich jest coś, co można by nazwać pozytywną histerią antykorupcyjną. Ciągłe podkreślanie, jak ważnym zadaniem państwa jest walka z korupcją, jak groźne i destruktywne jest to zjawisko, jak bezwzględnie będzie tępione i karane – przynosi efekty. Nieustająca, antykorupcyjna mantra spowodowała nieodwracalne zmiany w świadomości Polaków. Ogromna, uczciwa część narodu zaczęła dzięki temu po prostu traktować te żjawisko poważnie, nieuczciwy, ciągle jeszcze niestety dość duży margines podatnych na korupcję po prostu zaczął się bać. Jeszcze nigdy w Polsce nie było nastroju tak mało sprzyjającemu korupcji jak teraz. Tej nowej świadomości z Polaków już nikt nie wykorzeni. Jedna z salonowych blogerek napisała niedawno, że po Jarosławie Kaczyńskim nigdy nie będzie już tak samo. I to, a nie likwidacja WSI, jest największym osiągnięciem Kaczyńskich.
Oceniając politykę gospodarczą rządu pisowskiego nie należy zapominać także o innych działaniach, takich jak -na razie nieśmiałe- inicjatywy obniżające kosżty pracy czy ograniczanie biurokracji przy rejestrowaniu własnej działalności. Gospodarka bardzo lubi takie impulsy, które są wskazaniem trendów, za jakimi idą rządzący.
Zyta Gilowska twardo broni budżetu, efektem jest mniejszy od zakładanego deficyt. Ustawa porządkująca finanse publiczne zostanie przegłosowana prawdopodobnie jeszcze przed wyborami.
Że minister Gęsicka dobrze wypełnia swe zadania, przyznają w chwilach słabości nawet najwięksi krytycy rządu.
Oczywiście nie są to wszystkie pozytywne przykłady. Jestem pewien, iż w jakiejś „antyreżymowej” gazecie widziałem nawet notatkę, w której pozytywnie oceniano jakąś zmianę dotyczącą gospodarki morskiej, której autorem był minister Wiechecki z LPR, ten od „zamawiania piwa”. Za jakąś bliższą informację na ten temat – jeśli ktoś wie o co chodziło- byłbym wdzięczny.
Czy rząd mógł dla gospodarki zrobić więcej? W warunkach „pokojowych” niewątpliwie tak., przede wszystkim w sferze ustawodawczej.
Nie dajmy sobie jednak wmówić, że PIS nic nie zrobił dla gospodarki, gdyż jest to najzwyklejsze kłamstwo.
A to wypróbowana, niezawodna broń w rekach manipulatorów tworzących antykaczystowskie mity. Na szczęście, przecenili oni poziom podatności Polaków na wylewającą się z mediów rzekę głupot.
Przynajmniej mam taką nadzieję.Obym się nie mylił...
http://zapiskiczterdziestolatka.salon24.pl/28491,index.html

Brak komentarzy: