o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

sobota, 4 grudnia 2010

Смоле́нск * CDN



Smoleńsk 2010: Jeszcze więcej PR-opagandy (3)


Przez kilka miesięcy Donald Tusk i jego najbliższe otoczenie (powiedzmy, aktywna partycja rządu PO-PSL) zachowywali się tak, jakby 10 kwietnia pod Smoleńskiem nie stało się nic szczególnego. Ot, jakiś tam wypadek tego Lecha Kaczyńskiego, który jako „prezydent nie jest mi do niczego potrzebny”. By zacytować jedne z wielu znamiennych słów premiera RP.
Po nazbyt pośpiesznym przejęciu kilku istotnych resztówek władzy (uprawnienia prezydenckie, kancelaria głowy państwa, aneks do raportu o likwidacji WSI, próba przechwycenia kontroli nad IPN), przy całkowitej rezygnacji z własnych prób wyjaśnienia przebiegu tamtych tragicznych zdarzeń, oraz zorganizowaniu (z mniejszymi czy większymi wpadkami) uroczystości pogrzebowych – zawiadująca Polską ekipa najwyraźniej wzięła kurs na przeczekanie.
Zupełnie jakby strategię dopasowano do schematycznego profilu:Wiadomo, Polacy to naród sentymentalny, chętnie celebrujący żałobę, lubiący rozpamiętywać narodowe klęski i tragedie, ale jednocześnie i taki, co w dłuższej perspektywie nie pamięta złego. Więc odwetu nie zażąda, bo to nie po chrześcijańsku, o swoje się nie upomni, a sprawa po jakimś czasie naturalnym biegiem rzeczy przyschnie…
*
Przez kilka miesięcy to działało. Mimo bezprecedensowej w dziejach cywilizowanego świata zagłady elit państwowych, mimo oczywistych niedopatrzeń, zaniechań i błędów przy organizacji podróży blisko stu polskich VIP-ów po śmierć, obyło się bez jednej dymisji czy choćby dobrowolnego złożenia przez kogokolwiek urzędu. W przyśpieszonej kampanii prezydenckiej praktykowaną przez Platformę Obywatelską strategię „abstrahowania od Smoleńska” z niezrozumiałych względów zaaprobował także sztab Jarosława Kaczyńskiego, kandydata, który w zdruzgotanym tupolewie stracił brata bliźniaka, bratową oraz duże grono bliskich współpracowników.
Emocjonalny dysonans kampanii, prowadzonej przez dość egzotyczny tercet w składzie: Joanna Kluzik-Rostkowska, Elżbieta Jakubiak i Paweł Poncyliusz, skutkował sukcesem Bronisława Komorowskiego, kandydata miałkiego, którego polityczny kaliber wyznaczają zarzuty o popieranie w sejmowym głosowaniu WSI, rozstrzygnięta właśnie definitywnie wyrokiem sądowym sprawa prowokacji służb wobec Romualda Szeremietiewa czy naruszający Konstytucję RP pośpiech w przejmowaniu władzy w dniu 10 kwietnia 2010. Kandydata przyjaźniącego się politycznie z facetem z Biłgoraja, który dzięki przyzwoleniu Donalda Tuska oraz pomocy zaprzyjaźnionych telewizji - debacie publicznej w Polsce nadał przez ostatnie lata rys knajacki.  
*
Coś się chyba jednak zmienia w politycznym pejzażu naszego kraju. I nie idzie tu bynajmniej o wałkowaną przez media metamorfozę Prawa i Sprawiedliwości, ani o tzw. próby „odbetonowania sceny politycznej” w Polsce, lecz raczej o spadek poparcia dla Tuska i Platformy. Przecież oprócz sondaży służących kreowaniu „wizji poparcia”, prowadzi się także poważne badania, które odzwierciedlają przybliżoną do rzeczywistej dynamikę nastrojów społecznych.

Ankieta

Jaką telewizję oglądasz najczęściej?

Twój głos został zapisany.
TVP
 37% 
Polsat
 4% 
TVN
 18% 
Telewizja TRWAM
 40% 
TV PULS
 1% 
Łączna ilość oddanych głosów: 3032

Odsłonięcie na Powązkach pomnika ofiar autorstwa Marka Moderaua (tego, który prawosławnym krzyżem z 22 bagnetami uhonorował wcześniej bolszewików spod Ossowa), jak i zmiękczanie czarem osobistym premiera tej części rodzin smoleńskich, które nie uległy urokom Pierwszej Damy, wyglądają na spóźnioną kontrofensywę  rządzących. Oczywiście, zbieżność z terminem wyborów samorządowych nie jest pewnie całkiem bez znaczenia, ale ważniejsze wydaje się zdziwienie naszej politycznej reprezentacji piłkarskiej trwałym zainteresowaniem oraz aktywnością wielu środowisk w kraju i zagranicą wokół kwietniowej tragedii.
Polacy, wychodząc ze stanu emocjonalnego rozedrgania, bynajmniej nie rezygnują z woli wyjaśnienia tego, co się wtedy naprawdę stało. Zamiast zapominać o tamtej strasznej sobocie, uświadamiają sobie raczej ogrom zaniedbań przy organizacji lotu delegacji do Katynia, do dziś publicznie nie rozliczonych, ale i coraz lepiej widzą praktyczne skutki oddania działań śledczych w ręce rosyjskie: forsowanie od początku tezy o winie polskich pilotów i prezydenta RP, niszczenie pierwszorzędnych dowodów w sprawie, zawłaszczenie rejestratorów, mnożenie kolejnych „wersji oficjalnych”, brak prawnie wymagalnej sekcji zwłok ofiar, skandaliczne lekceważenie ludzkich szczątków. Trudno wymagać, żeby na takie horrendum ludzie nie reagowali. 
*
Premiera może też powoli uwierać współpraca z Pawłem Grasiem. Rzecznik rządu skompromitował się przed polską opinią publiczną nieujawnieniem swego dozorcostwa u Niemca. Później pomyłką w nazwie formacji, do której należeli sprawcy uszczuplenia konta Andrzeja Przewoźnika, doprowadził do wściekłości braci-Rosjan. A rzucając w przestrzeń publiczną złe słowa o „ocieraniu się o zdradę”, mimowolnie sformułował całkiem trafną ocenę reprezentowanego przez siebie rządu. No bo jak inaczej określić brak starań kierownictwa polskiego państwa o przejęcie postępowania lub przynajmniej pełnoprawny współudział w prowadzonym śledztwie, niż rezygnacją z działań na rzecz racji stanu?  
Wychodzi na to, że pewny siebie rzecznik, usiłując skompromitować starania Fotygi i Macierewicza, trafił w Tuska i Komorowskiego.
Dlaczego umiędzynarodowienie smoleńskiego śledztwa miałoby być czymś dziwnym? Przecież Polska należy do struktur NATO, jest także pełnoprawnym państwem członkowskim Unii Europejskiej. Już to w zasadzie wystarcza, aby uzasadnić decyzję w sprawie powołania międzynarodowej komisji technicznej. Ale jest jeszcze jedna, może nawet ważniejsza okoliczność, która sprawia, że zainteresowanie zagładą delegacji polskich VIP-ów pod Smoleńskiem powinny przejawić rządy Zjednoczonego Królestwa oraz Stanów Zjednoczonych.
Na pokładzie tupolewa, wśród blisko stu osób, znaleźli się bowiem także Ryszard Kaczorowski, prezydent rządu RP na Wychodźstwie, z obywatelstwem brytyjskim, oraz artysta-plastyk Wojciech Seweryn, od lat 80. zamieszkujący w USA, autor Pomnika Ofiar Katynia, odsłoniętego w Chicago w maju 2009. Starszy kuzyn noszącego to nazwisko słynnego polskiego aktora.
W pogrzebie Wojciecha Seweryna, który odbył się 22 kwietnia w rodzinnym Żabnie, pod Tarnowem, wziął udział konsul generalny USA w Krakowie Allen Greenberg, co pośrednio dowodzi, że w przeciwieństwie do obecnego rządu RP, przedstawiciele władz amerykańskich okazują zainteresowanie losem swoich obywateli.

ciąg dalszy nastąpi

wtorek, 30 listopada 2010

nasze S i o s t r y, Ich D o m *

MOTTO.

Relacja Janiny z dnia 1 grudnia z godz. 22.10

Było przeraźliwie zimno. Ks. Jacek skrócił pierwszy raz modlitwy. Skończyliśmy je parę minut po 22.00. Ludzie przychodzili i odchodzili. W „porywach” było do 40 osób. Modliliśmy się jak zawsze żarliwie.





Rozpoczynając życie zakonne.

"Mnie zaś dobrze jest być blisko Boga,
W Panu wybrałem sobie schronienie,"

(Ps 73,28)

Werset ten stał mi się bardzo bliski, gdyż odzwierciedla w sposób jakże prosty i delikatny pragnienie życia kontemplacyjnego - życia, które zawsze w jakiś sposób mnie intrygowało i pociągało. Cały czas jednak decyzja o podjęciu takiego "wyzwania" pozostawała odległa i niemalże nieosiągalna. Trudno było bowiem pojąć cichy i prawie niedosłyszalny w zgiełku spraw tego świata głos Chrystusa oraz swoją ludzką naturą przyjąć wezwanie. Zawsze podchodziłam do tego z niedowierzaniem - jak Bóg może zapraszać do takiego życia właśnie mnie, przecież jest tyle wspaniałych, świętych osób, które zapewne o wiele lepiej sprawdziłyby się w roli mniszki klauzurowej. Z takim przeświadczeniem odsunęłam więc od siebie słodkie szepty Ducha Świętego i zaczęłam poszukiwać Woli Bożej w zgromadzeniach czynnych. Nigdy nie mogłam jednak znaleźć odpowiedniego i zawsze pragnęłam czegoś innego, właściwie sama bojąc się przed sobą przyznać, że Pan Bóg ma już dla mnie drogę i tak cierpliwie oraz pokornie na nią zaprasza.
Poza tym wciąż nie byłam w stanie powiedzieć, czy to, co tak ciągle szamoce się w mojej duszy, to rzeczywiście głos Pana, czy tylko moje własne pragnienia i sympatie. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że przecież Bóg przemawia do człowieka poprzez pragnienia jego serca i właśnie tą drogą objawia Swoja Wolę i zaprasza do radosnej współpracy.
Dobrze pamiętam jedne rekolekcje, na które pojechałam pełna nadziei, ze w końcu będę mogła spokojnie zastanowić się nad dalszą drogą życia i dobrze "przemodlić" decyzję. Pan Bóg jednak postanowił inaczej i akurat wtedy całkowicie zniknęła owa - towarzysząca mi już tak długo - potrzeba serca i nie byłam w stanie w ogóle modlić się w intencji rozpoznania powołania. Sytuacja była to nader dziwna i - można powiedzieć - dramatyczna, ale to właśnie ona pozwoliła mi uświadomić sobie, że myśli o zakonie mogą być rzeczywiście drogowskazami. Bez nich bowiem miałam odczucie, jakby dla mnie jednej już nie było żadnej drogi, żadnej misji - zupełna pustka.
Po tej próbie Pan nie pozostawił mnie jednak samej i znów łagodnie zapraszał, by być w końcu tylko dla Niego. Patrząc teraz na to wszystko z perspektywy czasu, doskonale widzę, że Bóg rzeczywiście przychodzi "nie przez wicher ogromny i nie przez ogień", ale daje znać o Swej Woli w lekkim powiewie, delikatnie - tak, by w żaden sposób nie pogwałcić naszej wolności i pozwolić podjąć w pełni świadomą decyzję.
Trudno jest oczywiście porzucić rodzinę, przyjaciół, przerwać studia, ale czy przecież Apostołowie nie pozostawili wszystkiego dla Jezusa? Oni też zdawali sobie sprawę ze swoich ułomności - "Wyjdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny" (Łk 5, 8) - powiedział św. Piotr, ale poszli za swoim Mistrzem mimo wszystko i wbrew wszystkiemu.
Życie w klasztorze kontemplacyjnym, to życie blisko Chrystusa - zaspokaja ono wszystkie potrzeby kochającego serca, bo czyż nie pragniemy być jak najbliżej swojego Ukochanego?
Tak bardzo cieszę się, ze Bóg pozwolił mi w taki sposób służyć Sobie i Kościołowi - w życiu ukrytym, prostym i cichym, ale tak mocno przenikniętym Jego obecnością. Czas podejmowania decyzji i rozpoznania powołania był okresem pełnym niepewności, lęku i niezdecydowania, ale wiem, że nie było w tym nic przypadkowego i małymi kroczkami Pan doprowadzał mnie na ścieżkę, którą dla mnie przeznaczył.
Dziś, rozpoczynając dopiero życie zakonne, mogę śmiało powiedzieć za św. Augustynem, iż "niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Tobie, Panie", bo Wola Boża jest zawsze najlepsza, nikt bowiem nie troszczy się o nas tak jak Ojciec.

siostra klaryska kapucynka

http://www.kapucynki.zakon.opoka.org.pl/powolanie.htm

*************************
MÓJ  APEL.    














"Bezdomny z wyboru"
Podtytuł: Zapiski misjonarza ze Wschodu
Autor: Ks. Jarosław Wiśniewski
Oprawa: miękka
Wymiary: 14,5 x 20,5 cm
Liczba stron: 256
Cena promocyjna: 28,00 zł
25,00 zł
 Pobierz fragment książki Kliknij aby pobrać dokument w formacie PDF
Opis produktu
„Bezdomny z wyboru” to świadectwo polskiego misjonarza, jednego z pięciu kapłanów, których w 2002 r. wydalono z Rosji. Pierwsza część książki ma charakter autobiograficzny – są to wspomnienia z ojczyzny: o rodzinie, szkole, czasach studenckich, seminaryjnych i drodze do kapłaństwa. Druga część to zbiór relacji i refleksji ks. Wiśniewskiego z jego pracy misyjnej w Rosji (na Północnym Kaukazie i Dalekim Wschodzie) oraz na Ukrainie. Dzięki nim możemy poznać życie katolików na Wschodzie, ich stosunki z innymi wyznaniami, trudności, z jakimi na co dzień się spotykają, a także losy wielu wybitnych kapłanów, którzy poświęcili swe życie misjom w Rosji.

Książka jest żywą, barwną, pełną autentyzmu relacją świadka, jednego spośród pionierów odnowy struktur Kościoła katolickiego na tych terenach. Ukazuje także spustoszenie duchowe, jakiego dokonał w psychice narodu komunizm, któremu jednak nie udało się do końca zabić w ludziach pragnienia Boga, głodu wiary, odradzającego się dziś z wielką siłą. Autor, z właściwą sobie ciekawością świata i drugiego człowieka, pisze też o innych wyznaniach, kulturach i narodowościach, z którymi zetknął się w czasie swojej pracy misyjnej. Książka jest fascynującym świadectwem niezwykłego człowieka, dla którego misje, głoszenie Ewangelii na terenach dawnego ZSSR, stały się sensem życia, ale także wielką przygodą.