o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

niedziela, 1 maja 2011

Grzegorz Rossa * c d n



Grzegorz Rossa.
http://grzegorz.rossa.nowyekran.pl/post/12720,michnik-przychodzi-noc-dlugich-nozy-czy-noce-moskiewskie

Michnik: "przychodzi noc długich noży czy noce moskiewskie"

ZACHOWAJ ARTYKUŁ

Michnik wypowiada w złą godzinę. Poza cyklem, „Dlaczego delegacja państwowa do Katynia musiała zginąć” — tekst (post?) nienumerowany
W tekście (poście?)Tusk daje argumenty na rzecz zamachunapisałem, a w Smoleńsk. Zwęgleni, spopieleni  autocytowałem:
Bardzo wybrednie dobieram swoje lektury. Jak mogę, staram się nie czytać byle czego. Można powiedzieć, że jestem na ścisłej diecie czytelniczej. Już podczas »Karnawału« Solidarności (1980÷81) sukcesywnie zrezygnowałem z: komunistów, socjalistów, a potem w ogóle z lewicy. Później do tego dorzuciłem: zwolenników ingerowania państwa w gospodarkę, folksdojczów, targowicę, zdrajców, renegatów, zaprzańców, wysługujących się obcym, obóz zdrady narodowej, partię zagranicy, »les souteneurs de la roi de Prusse«, układ tzw. »okrągłego stołu«, »uniofederastów«, Platformę Obywatelską i Tuska.
Ale czytam[…]”
…Gazetę Polską, A Gazeta Polska przedrukowała Michnika.Nolens volens przeczytałem:
„[…]»Najpierw są słowa. Marzenia o wieszaniu `łajdaków’. Potem przychodzi noc długich noży czy noce moskiewskie, gdy rozstrzeliwano ludzi tysiącami«.
[…]”
Piotr Lisiewicz, Czas gniewu, Gazeta Polska, 17 [925], 27 kwietnia AD 2011, s. 6
Jeżeli celem Michnika było nastraszenie Lisiewicza, to swój cel osiągnął, bo jeszcze pod tym samym śródtytułem pospieszył z zapewnieniami:
„[…]Adam Michnik nie musi bać się ani nocy długich noży, ani powtórki zbrodni sowieckich komunistów. Bez obaw, my nie jesteśmy z KPP ani Informacji Wojskowej. Nosimy katyńskie orzełki i krzyże.
[…]”
Niech Pan Redaktor Piotr Lisiewicz mówi za siebie. Deklaracje Pana Redaktora Piotra Lisiewicza są sprawą tylko jego i jego sumienia. Bo na pewno nie zobowiązuje się Michnikowi w moim imieniu.
Ja nie ukrywam, że moim celem jest neutralizacja w Polsce agentur wpływu państw obcych. Agentura wpływu jest bronią bardzo groźną i skuteczną. Tolerowanie agentury wpływu jest odpowiedzialne za przytłaczającą większość klęsk i niepowodzeń Polski. W Polsce nigdy nie będzie dobrze, nic nie zmieni się na lepsze, a na pewno nie trwale, dopóki będzie agentura wpływu. Jeżeli owoce naszej pracy dla Polski mają być trwałe, jeżeli nasza praca ma nie być zaprzepaszczona, jeżeli to, co robimy, ma nie być syzyfowymi pracami, to agentura wpływu w Polsce musi zostać unieszkodliwiona. Dlatego właśnie wbrew zapewnieniom Pana Redaktora Piotra Lisiewicza podjąłem decyzję o zneutralizowaniu agentury wpływu w Polsce.
Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Jak to dokonać? Czy to w ogóle jest możliwe? Przecież wszystko zdaje się świadczyć przeciwko temu. Agentura wpływu w Polsce obecna jest od kilku wieków. Gdyby zlikwidować ją było można, to w czasie tak długim zlikwidowana powinna była zostać. Jeżeli nie została, to pewnie dlatego, że zlikwidowana być nie mogła.
A jakby jeszcze tego było mało, ta dysproporcja sił. Przecież agentura wpływu nie działa w próżni. Agenci wpływu infiltrują instytucje państwa i na swoją obronę mogą używać jego zasoby. Specsłużby, techniki inwigilacyjne, możliwości śledcze, policja, formacje paramilitarne, wojsko, uzbrojenie, sprzęt, pieniądze, propaganda, media, poparcie społeczne, prowokacje, preparowanie dowodów, wrabianie, naginanie prawa, etc., etc. Za agenturami wpływu stoją państwa Polsce wrogie. A każde z nich z osobna jest od Polski silniejsze. Swoje agentury wpływu plasowali w Polsce nie po to, aby ktoś je zniszczył. A gdyby nawet znalazł się ktoś taki, kto ośmieliłby się spróbować, to mu na to nie pozwolą. Prędzej one zniszczą jego.
A co mamy po drugiej stronie? Jednego wariata, który teraz właśnie siedzi przed komputerem i stuka w klawisze. Z czym do gościa? To wygląda jak porywanie się z motyką na Słonce. Nie mam pieniędzy. Nie mam podwładnych. Nie mam organizacji. Nie wiem, kto jest agentem wpływu, a kto nie. Nie jestem detektywem, nie umiem prowadzić śledztwa, nie ustalę, kto agentem wpływu jest. Nie jestem jasnowidzem, nie umiem wykrywać prowokacji, jak mi podsuną niewinną osobę fałszywie oskarżoną o bycie agentem wpływu, to się na tym nie poznam. Nie mam środków do likwidowania agentów wpływu. Nie mam broni. Nie mam doświadczenia w używaniu broni. Nie jestem nawet przeszkolony. Agentura wpływu jest bardzo liczna. Nawet, gdybym wiedział, kogo, za co, gdzie, czym, kiedy, to, gdybym teraz zaczął, prędzej umarłbym ze starości, niż zdążył zniszczyć znaczącą część agentury wpływu. Specsłużby więcej werbowałyby nowych agentów, niż ja likwidowałbym starych. No to jak ja mogę twierdzić, że agenturę wpływu zlikwidować się da?
Wskazówkę, jak to zrobić, podsunął sam Adam Michnik. Wymienił nazwy: noc długich noży i noce moskiewskie, gdy rozstrzeliwano ludzi tysiącami. To są nazwy walk wewnętrznych w łonie lewicy. Lewica ma to do siebie, że najbardziej lubi się bić w swoim gronie. Może pobiłaby się ze swoją agenturą wpływu w Polsce.
A jeżeli nawet, to co to da? Przecież lewica nie bije się, po to, żeby się osłabić, tylko wzmocnić. Po nocy długich noży III Rzesza Niemiecka podbiła większość Europy. Wielka Czystka była fragmentem przygotowań Moskowii do podbicia całego świata. Wprawdzie całego świata nie podbiła, ale swój sztandar zatknęła na Reichstagu. Wprawdzie Michnik jej nie wymienił, ale druga wojna światowa była wojną domową lewicy. O to, kto lepiej interpretuje Marxa. Wprawdzie jeden z odłamów lewicy, socjaliści hitlerowscy ten spór ideowy przegrał, ale po zakończeniu drugiej wojny światowej na całym świecie miała miejsce erupcja lewicy. Wojna domowa lewicy nie osłabiła, tylko wzmocniła. Dlaczego tym razem z wojny domowej z agenturą wpływu Polska miałaby odnieść korzyść? Dlaczego wojna domowa z agenturą wpływu miałaby ją osłabić, a nie wzmocnić?
Dobrowolnej wojny domowej osłabiającej agenturę wpływu nie będzie. Ale można zmusić do takiej wojny domowej, która agenturę wpływu nie wzmocni, tylko osłabi. I to bardzo. Prawie do jej całkowitej likwidacji. Tylko jak to dokonać?
W cywilizacji moskiewskiej największym nieszczęściem jest zamienić się rolami ze swoim podwładnym. To bardzo dobrze rozumiał Stalin. Podczas wymienionej przez Michnika Wielkiej Czystki zastępca torturował swojego szefa. Jeżeli torturował go dobrze, dostawał jego stanowisko. Trochę na nim pobył, po czym z kolei jego torturował nowy zastępca. I tak parę razy pod rząd. Tego każdy boi się najbardziej. I każdy zrobi wszystko, aby to uniknąć. Moskowia zrobi wszystko, aby jej agentura wpływu nie była od niej silniejsza.
Kiedy agentura wpływu może być silniejsza od Moskowii? Siła agentury wpływu zależy całkowicie od Moskowii. Moskowia nie wzmocni agentury wpływu nadmiernie. Aby agentura wpływu była silniejsza od Moskowii, osłabnąć musi Moskowia. Jak to dokonać? To proste. Moskowię likwidując. Likwidacja Moskowii nie nastąpi natychmiastowo. Będzie przebiegała w czasie. Moskowia będzie miała wystarczająco dużo czasu na agentury wpływu zlikwidowanie. Ten proces opisałem w książceCiężkie czasy dla agentów.
Jeżeli dotąd jeszcze ktoś wątpił, że autor zwariował, to teraz właśnie do tego się przekonał. Człowieku! Przed chwilą sam napisałeś, że na własnoręczne zneutralizowanie agentury wpływu nie masz najmniejszych szans, a porywasz się na jej centralę, przed którą nawet ona sama drży?!
Wbrew pozorom zlikwidowanie Moskowii wcale nie jest trudne. Przeciwnie. Zlikwidowanie Moskowii jest lekkie, łatwe i przyjemne.
Moskowia postanowiła popełnić samobójstwo. Podstawiła gardło do poderżnięcia. Poderżnąć gardło Moskowii może każdy, kto zechce. Nieskorzystanie z tej okazji byłoby grzechem.
Podstawienie gardła do poderznięcia jest przenośnią poetycką. Jaką rzeczywistość opisuje?
Istnienie Moskowii jest tożsame jej integralności terytorialnej. Kiedy się rozpadnie, przestanie istnieć. Tak samo jak orda mongolska. Integralność terytorialna Moskowii jest deficytowa. Aby się nie rozpaść, Moskowia musi wydawać pieniądze. I tak np. na samą tylko Czeczenię Moskowia wydaje rocznie $50mld. Ale to przecież nie są jej wszystkie wydatki na zapobieganie rozpadowi. Moskowia ma gospodarkę surowcową. Odziedziczyła ją po СССР i nie zmieniła. Dlaczego? Nie wiem. W tej chwili to nie jest istotne. Ważne, że tak jest. Gospodarka surowcowa była przyczyną rozpadu СССР. Jej niezmienienie oznacza zachowanie tendencji odśrodkowych. Większość pieniędzy na zachowanie integralności terytorialnej pochodzi z eksportu surowców. Większość z eksportu węglowodorów. Kiedy ich światowe ceny spadną, Moskowia przestanie istnieć.
Aby Moskowii poderżnąć gardło, wystarczy obniżyć światowe ceny węglowodorów.
Jak obniżyć światowe ceny węglowodorów? Zwiększając ich podaż na rynek. Zadziała prawo podaży i popytu. Im podaż większa, tym ceny niższe. Jak zwiększyć podaż węglowodorów na rynek? Uruchamiając produkcję tanią i masową. Jak uruchomić taką produkcję? Dając technologię tej produkcji 
http://kruk.nowyekran.pl/post/12408,produkcja-weglowodorow-jak-polska-z-importera-weglowodorow-stanie-sie-ich-eksporterem.
Dni agentury wpływu Moskowii w wsi są policzone.

Tytuły odcinków następnych:

  • Bardzo zła jakość sfingowania upadku Tu-154 i jej następstwa
  • Cel sfingowania katastrofy lotniczej
  • Jak to mogło przebiec
  • Zachód już wie
  • Nowe kłamstwa w miejsce starych. Moskowia przyznaje się
  • Więcej niż wariant węgierski
Tytuły odcinków następnych są podane orientacyjnie, niezobowiązująco. Mogą ulegnąć zmianie.




ANEKS.

„Mister X” ma ujawnić technologię darmowej energii 4 maja o godzinie 22
Glenn Kennedy
Taką sensacyjną informację podał Glenn Kennedy z Project NSearch. Ujawnienie technologii ma nastąpić w programie internetowym „Late Night in the Midlands”. Informacje nie trafią do tzw. „mediów tradycyjnych”.
Po opublikowaniu nagrania na YouTube samochodu Dodge Truck, który przejechał 8500 mil napędzany silnikiem na wodę, „Mister X” dostał ofertę 1 miliarda dolarów za utrzymanie tej technologii w tajemnicy. Z tej oferty jednak nie skorzystał, ponieważ  jest bardzo religijny – twierdzi, że Bóg zlecił mu ujawnić technologię światu. Dlatego to uczyni nie zważając na niebezpieczeństwo utraty życia. Próbowano go już zlikwidować 10 razy, podczas ostatniej próby wykorzystano broń biologiczną. Udało mu się wyjść z tego cało tylko dzięki środkowi MMS propagowanemu zresztą przez Glenna Kennedyego (znany i skuteczny środek na każdą grypę, o którym pisaliśmy podczas kampanii antyszczepionkowej w 2009 roku).
Z uwagi na ryzyko, „Mister X” zabezpieczył informacje o technologii w taki sposób, że nawet jeśli by mu się coś stało, to zostanie ona ujawniona opinii publicznej.
O wynalazcy na razie niewiele wiadomo, poza tym, że ma stopień naukowy w tzw. „hiper-fizyce” i że jego ojciec pracował z czołowymi inżynierami militarnymi dysponując najlepszą dostępną technologią. W opisie poniższego nagrania dodano, że mieszanka paliwowa składa się z 98% wody i 2% benzyny. Ta ostatnia jest tylko po to by zapobiec korozji. Ostateczna wersja konstrukcyjna nie będzie w ogóle wymagała benzyny. Podobne konstrukcje były prezentowane w przeszłości, jednakże zawsze się kończyły bądź udaną korupcją bądź śmiercią wynalazców.
Zwróćmy uwagę na to co mówił Benjamin Fulford w „Benjamin Fulford daje globalistom jedyną szansꔄ…Wtedy moglibyśmy wejść w fazę postępu jakiego nigdy przedtem nie było poprzez ujawnienie wszystkich dostępnych technologii, które są przez nich ukrywane dla ich prywatnych celów i dla ich tajnych grup. Wchodziłoby w to nade wszystko ujawnienie tzw.„darmowej energii” – możliwości jej tworzenia praktycznie bez żadnych kosztów własnych, która umożliwiłaby każdemu człowiekowi życie na poziomie milionera...”
materiały:

Józef Darski - KRZYŻ SMOLENSK'

KRZYŻ – SYMBOL RELIGIJNY CZY NARODOWY

Walka obrońców Krzyża Smoleńskiego jest postrzegana i przedstawiana odmiennie przez poszczególne grupy interesu i orientacje polityczne. Zastanówmy się więc, co kieruje różnymi środowiskami zarówno po stronie obrońców, jak też przeciwników Krzyża Pamięci, w tym napastników, gdyż wbrew obrazowi pokazywanemu nam przez policję medialną, nie są one jednorodne. Jaka treść kryje się za pozornie wyłącznie religijnym charakterem konfliktu?

Gdy w czerwcu 1860 r. rozpoczęły się manifestacje patriotyczne, które doprowadziły do wybuchu powstania 22 stycznia 1863 r., ich uczestnicy zbierali się w kościołach, a następnie pod znakiem krzyża demonstrowali na ulicach. 27 lutego 1861 r. w manifestacji wzięli udział Żydzi, a na początku marca biskupi i rabini. Jakby dziś powiedział TVN czy Żakowski „fanatycy i zjednoczony ciemnogród zamiast siedzieć po kościołach i synagogach wypełzł z kanałów na ulicę zakłócać spokój europejskiej młodzieży od Gesslera”. Kiedy 8 kwietnia na placu Zamkowym w Warszawie, wojsko rosyjskie strzelało do patriotów manifestujących pod znakiem krzyża, żydowski uczeń gimnazjum Michał Landy chwycił krzyż z rąk umierającego księdza i sam postrzelony zmarł następnego dnia.
Czy żydowski gimnazjalista Landy podniósł krzyż ze względów religijnych? Oczywiście nie. Kierował nim patriotyzm, dążenie do uzyskania niepodległości Polski i praw obywatelskich dla wszystkich bez względu na wyznanie. Gdy 200 warszawiaków padało od kul rosyjskich, krzyż dla wszystkich był symbolem tych dążeń.
„Wybiórcza” napisałaby wówczas zapewne, że „był to rzadki przykład fanatyzmu religijnego i talib Landy w pełni zasłużył na swój los, gdyż miejsce krzyża jest w kościele, a nie na manifestacji, które powinny odbywać się w obronie pederastów i lesbijek”.
Krzyż wielokrotnie stawał się symbolem dążeń narodowych i walki ze złem spadającym na Polskę, jednocześnie dla większości zachowując swój charakter religijny. I tak jest tym razem.
Przyjrzyjmy się najpierw obozowi napastników. Pomijam oczywiście różnego typu maniaków i osoby niezrównoważone, które zawsze w momentach tego typu konfliktów przeżywają okres wzmożonej aktywności, niemającej nic wspólnego z poglądami politycznymi i dlatego zdarzają się po każdej stronie.
Napastnicy
Wbrew pozorom są grupą niejednorodną. Rdzeń stanowią reprezentanci posiadającej władzę bezpieczniacko-agenturalnej oligarchii i służące im media. Oni doskonale rozumieją znaczenie polityczne i narodowe krzyża, dlatego to nie religia, ale właśnie te aspekty powodują ich największą zajadłość, gdyż ruch obrony, jeśli przerodziłby się w otwarcie polityczny i narodowy i tak stałby się postrzegany, uderzałby w najżywotniejsze interesy tego środowiska i jego bazy społecznej.
Oni doskonale wiedzą, że walka toczy się o prawdę, czyli ukazanie kłamstwa smoleńskiego stanowiącego podstawę ich pozycji politycznej (tzw. odnowienie zbrodni założycielskiej z okresu wódek z Kiszczakiem i odwiedzin Michnika w Moskwie). Wzmocnienie wspólnoty narodowej i przywrócenie godności narodowej, a nawet tworzenie nowych spajających mitów i symboliki, bez czego żaden naród nie jest zdolny ani do walki o niepodległość, ani do wymiany narzuconej elity na własną, stanowi dla nich największe zagrożenie. Każda konsolidacja narodu jest dla establishmentu niebezpieczna, gdyż utrudnia manipulację.
Jedynym wyjściem dla tej grupy jest ukrycie aspektów politycznych i narodowych konfliktu i przedstawianie go wyłącznie jako religijnego i to walki o „europejskość” z grupką fanatyków, emerytów i analfabetów. Nadawanie wyłącznie religijnej treści konfliktowi pomaga zamaskować istotę konfliktu, zyskać sprzymierzeńców, zepchnąć i zmarginalizować Obrońców oraz zastraszyć Centrystów i wszystkim pogrozić ośmieszeniem. Przy okazji dawni ludzie Departamentu IV znów stali się potrzebni i razem z agenturą przeżywają swój renesans. Są przecież tak potrzebni pod krzyżem.
Antyklerykałowie, którzy niekoniecznie muszą pokrywać się z poprzednią grupą, choć są adresatem propagandy i kandydatem na głównego sojusznika. By ich pozyskać, należy przestraszyć wizjami fanatyków, państwa wyznaniowego, terroru kościelnego i szalejącym ciemnogrodem, który nakaże codzienne publiczne modły. Pomostem między obu grupami jest środowisko SLD.
Dla antyklerykałów konflikt ten daje doskonałą okazję do ataku na Kościół, uzyskania poparcia dla walki z religią i rozszerzenia własnej bazy o „młodzież od Gesslera”.
Nie wszyscy antyklerykałowie mają jednak wspólne interesy z establishmentem oligarchii i mocarstwami gwarantującymi jej władzę w Polsce. Nie wszyscy z definicji są antynarodowi lub popierają wasalizację Polski i system ubeckiej oligarchii. Po prostu dla pokonania głównego wroga – Kościoła zrobią wszystko.
Najszersza jednak grupa to „aspirujący Europejczycy”, którzy chcą otrzymać legitymację „nowego Europejczyka”, wstydzą się Polski i polskości, z którą utożsamiają krzyż, tradycje i aspiracje narodowe. Walka z krzyżem ma ich „nobilitować” na „nowoczesnych” i „Europejczyków”.
Choć o kulturze europejskiej, podobnie jak polskiej, nie mają zielonego pojęcia z powodu braku wiedzy humanistycznej, przyjęli, że „prawdziwymi Europejczykami” staną się, gdy taką legitymację otrzymają na Czerskiej. Są oni ofiarami policji medialnej, której ulegli z powodu przyspieszonego awansu społecznego niepopartego awansem kulturowym.
Pomijam tu zdemoralizowaną młodzież i margines społeczny, gdyż są tyko narzędziami w rękach policji medialnej staro-nowej bezpieki. Dla tych ludzi to świetny ubaw, bo wolno bezkarnie opluwać i lżyć słabszych, drwić z religii i to za aprobatą „IPN-owskich” biskupów, a przy okazji TVN pokaże, może wypromuje i będzie kasiorka. Żyć nie umierać. To jest bezpośredni sukces 20-letnich niszczycieli systemu edukacji w Polsce.
Obrońcy…
…Krzyża Smoleńskiego z grubsza składają się z trzech grup.
Najmniejsza, ale za to najbardziej zdeterminowana i wytrwała, łączy ludzi, dla których krzyż jest przede wszystkim przeżyciem religijnym. Jego znaczenia narodowego i politycznego nie uświadamiają sobie, ale intuicyjnie wyczuwają, iż w walce chodzi o Polskę, o zmianę systemu, choć oczywiście nie formułują tego w tak precyzyjnych kategoriach. Zapewne zapytani odpowiedzieliby, że dążą do pokonania zła, które się w Polsce dzieje, i krzyż jest ich symbolem. To ci są najbardziej wyszydzani przez policję medialną. To wobec nich odbywają się Orwellowskie „Minuty nienawiści” (o wiele więcej niż dwie przeciwko Goldsteinowi). To ich antynarodowy trzon Napastników przedstawia jako talibów i zacofańców, strasząc zarówno inne grupy Obrońców, jak i Centrystów oraz umacniając własny obóz.
Najliczniejsi przeżywają w takim samym stopniu element religijny i narodowy obrony krzyża. Dla nich dwie sprawy łączą się nierozerwalnie, choć nie wszyscy potrafią to dokładnie wyjaśnić. Krzyż ma pokonać bezpieczniacko-agenturalny establishment, przywrócić godność narodowi, także w stosunkach z Rosją.
Dla trzeciej grupy obrona krzyża stanowi symbol buntu przeciwko wasalizacji Polski, systemowi oparciem na kłamstwie smoleńskim i niszczeniu wspólnoty narodowej, jej tradycji i tożsamości, by nie mogła zagrozić oligarchii. Dla nich element religijny jest w różnym stopniu formą walki. Dla tej grupy jest to Krzyż Pamięci, pamięci o zbrodni, prawdziwym obliczu ubecko-agenturalnego systemu i sprowadzeniu w interesie rządzących Polski do roli bantustanu. Ma pomóc odzyskać godności własną i narodową. Są w tej grupie także niewierzący, którzy bronią krzyża jako symbolu prawdy – walki o Ojczyznę.
Centryści
Czyli zwolennicy jak najszybszego zakończenia konfliktu na warunkach przeciwnika, dzielą się na samozniewolonych i pragmatyków.
Pierwsi to osoby, które przyjęły język przeciwnika, oraz ludzie, którzy wolą poddaństwo i zgodę na kłamstwo ze strachu przed konsekwencjami prawdy. Dobrym przykładem pierwszej postawy jest komentarz jednego z czytelników: „Zabierzmy ten krzyż, niech już przestaną nas opluwać i nazywać talibami”. Jest to przykład złamanej psychiki i charakteru, co doprowadziło do przyjęcia argumentacji przeciwnika. Konsekwencją może być tylko stałe wycofywanie się, przepraszanie za istnienie i starania, by otrzymać wreszcie legitymację „Europejczyka”, co i tak nigdy nie nastąpi, bo po co?
Niewątpliwie gdybyśmy popełnili zbiorowe samobójstwo, to może zostalibyśmy nawet kanonizowani przez Czerską, ale na pewno po samolikwidacji na wszelki wypadek do trzeciego pokolenia.
Należy głębiej zastanowić się nad pewnym aspektem postawy: „Prawda jest niebezpieczna, więc uznajmy kłamstwo, weźmy krzyż i zapomnijmy jak najszybciej, bo życia 96 Polakom i tak nie przywrócimy, a sobie i Polsce narobimy jeszcze większej biedy, jeśli wyjdzie, że winna zamachu jest Rosja”. Fakt bowiem, przecież wojny nie wypowiemy. Jeśli nie zaczniemy kłamać, czyli upadlać się publicznie, państwa zachodnie dążące do porozumienia z Rosją lub rusofilskie będą nas izolowały i marginalizowały jako stojących na przeszkodzie ich polityki. Przypomnijmy, że Katynia nie uznawano oficjalnie jako zbrodni sowieckiej do pieriestrojki. Kłamiąc i udając, że to nie zamach rosyjski, o ile wykryjemy, iż taki był istotnie, staniemy się rosyjską marionetką. Prawdą jest, że nikt nie opracował, jaką strategię powinna przyjąć polityka polska w takim wypadku i to bez jakiegokolwiek poparcia z zewnątrz.
Wyobraźmy sobie, że Sikorski w 1943 r. oświadczyłby, że potępia Niemcy za zbrodnię katyńską, ale na szczęście współpraca ze Stalinem pozwoli na nasze wyzwolenie. Z pewnością zasłużyłby na poklepywania aliantów, ale zostałby zlinczowany przez Polaków. Tylko, że tacy Polacy są obecnie już w mniejszości. Zabił ich nie tylko PRL, ale w większym stopniu „Polska Kiszczaka i Michnika”.
Pragmatycy słusznie obawiają się, że polityka obozu antynarodowego zakończy się sukcesem w społeczeństwie zdenacjonalizowanym, moralnie zdeprawowanym, szybko laicyzującym się i obojętnym wobec kwestii bezpieczeństwa narodowego i niepodległości, a więc forma religijna skaże ruch na kompletną marginalizację i medialne utożsamienie z religijnym fanatyzmem. Pragmatycy boją się, że ta etykietka zostanie rozciągnięta na nich samych i zamknie im drogę do jakiejkolwiek partycypacji w życiu publicznym. Dlatego chcieliby jak najszybszego zakończenia konfliktu, nawet za cenę kapitulacji.
Ich zdaniem, szerokie poparcie społeczne może zdobyć ruch, który zamiast form religijnych przybierze konkretną postać żądań reform gospodarczych. Niestety, to nie czasy komuny, kiedy walka przeciwko podwyżkom i pracodawcy uderzała w tego samego przeciwnika. Dziś rząd może podnosić podatki dowolnie, a strajki o podwyżki płac, co najwyżej będą pogarszały sytuację przedsiębiorstw. W demonstracji Ruchu Obrońców Podatków wzięło udział aż siedem osób. Ludzi w skali masowej mobilizują nie analizy i racjonalne rozważania, lecz uczucia i symbole. Przykładowe podwyżki podatków mogą stworzyć atmosferę, ale nie spowodują ruchu sprzeciwu przeciwko nowemu w formie totalizmowi budowanemu przez posiadające władzę esbecko-agenturalne elity i wynajmowane przez nich partie do zapewniania sobie bezpieczeństwa, czyli rządzenia, oraz policje medialne do kontrolowania opinii publicznej.
Niewykluczone, że część pragmatyków chciałaby po prostu uczynić z PiS alternatywne PO możliwą do przyjęcia przez establishment, gdy pierwowzór się zużyje. Może rozumują tak: mieliśmy z Kaczyńskim zwyciężyć, wreszcie partycypować, a tu przegramy, a jakbyśmy zostali tacy sami jak dotychczasowi przeciwnicy, to wreszcie by nas uznano i wzięlibyśmy udział w systemie zamiast być marginalizowani i opluwani jako wieczna opozycja. Pragmatycy wiedzą, że przeciwnik jest silniejszy i pogodzili się z tym. Chcą już tylko partycypować. A nie tracić redakcje, katedry, dyrektorskie stołki, zaznajamiać się bliżej z rozgrzanymi prokuratorami i sędziami.
Rozprawa merytoryczna z przeciwnikiem wygląda, jak wspaniałe narzędzie walki z perspektywy gabinetu i katedry.
Czy może powtórzyć się rok 1861? Otóż nie, ponieważ laicyzacja stale postępuje, stworzono modę na wyśmiewanie się z religii i ludzi wierzących, ale także obiektem ataku medialnego jest wspólnota narodowa, jej tradycje, mity spajające i symbole jako przeszkody na drodze do Europy i nowoczesności, czyli awansu społecznego i kulturowego. Wspólnotę narodową ma zastąpić zdenacjonalizowana hołota podatna na wszelką manipulację. Taka „młodzież od Gesslera” (a propos: pozdrowienia z IPN). Szacunek dla innych narodów i ich kultur wynika z szacunku dla własnego narodu i dumy z przynależności do niego, mimo że zachowanie większości w pewnych okresach może napawać pogardą. Człowiek pozbawiony tożsamości nie tylko będzie gardził innymi, ale także sobą i szukał dowartościowania, którego formy będą mu podsuwali manipulatorzy.
Ruch w obronie krzyża o charakterze wyłącznie religijnym temu procesowi w obecnej sytuacji nie jest w stanie skutecznie się przeciwstawić, gdyż jego adresatem w obecnym społeczeństwie będzie mniejszość. Dlatego, nie rezygnując z krzyża, nie chowając go w podziemiach, należy nadać ruchowi bardziej narodowy i polityczny charakter. Właśnie jako Krzyżowi Pamięci, prawdy o Smoleńsku, która winnym nie pozwoli spać spokojnie.

Józef Darski