o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą KRZYŻ. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą KRZYŻ. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 1 maja 2011

Józef Darski - KRZYŻ SMOLENSK'

KRZYŻ – SYMBOL RELIGIJNY CZY NARODOWY

Walka obrońców Krzyża Smoleńskiego jest postrzegana i przedstawiana odmiennie przez poszczególne grupy interesu i orientacje polityczne. Zastanówmy się więc, co kieruje różnymi środowiskami zarówno po stronie obrońców, jak też przeciwników Krzyża Pamięci, w tym napastników, gdyż wbrew obrazowi pokazywanemu nam przez policję medialną, nie są one jednorodne. Jaka treść kryje się za pozornie wyłącznie religijnym charakterem konfliktu?

Gdy w czerwcu 1860 r. rozpoczęły się manifestacje patriotyczne, które doprowadziły do wybuchu powstania 22 stycznia 1863 r., ich uczestnicy zbierali się w kościołach, a następnie pod znakiem krzyża demonstrowali na ulicach. 27 lutego 1861 r. w manifestacji wzięli udział Żydzi, a na początku marca biskupi i rabini. Jakby dziś powiedział TVN czy Żakowski „fanatycy i zjednoczony ciemnogród zamiast siedzieć po kościołach i synagogach wypełzł z kanałów na ulicę zakłócać spokój europejskiej młodzieży od Gesslera”. Kiedy 8 kwietnia na placu Zamkowym w Warszawie, wojsko rosyjskie strzelało do patriotów manifestujących pod znakiem krzyża, żydowski uczeń gimnazjum Michał Landy chwycił krzyż z rąk umierającego księdza i sam postrzelony zmarł następnego dnia.
Czy żydowski gimnazjalista Landy podniósł krzyż ze względów religijnych? Oczywiście nie. Kierował nim patriotyzm, dążenie do uzyskania niepodległości Polski i praw obywatelskich dla wszystkich bez względu na wyznanie. Gdy 200 warszawiaków padało od kul rosyjskich, krzyż dla wszystkich był symbolem tych dążeń.
„Wybiórcza” napisałaby wówczas zapewne, że „był to rzadki przykład fanatyzmu religijnego i talib Landy w pełni zasłużył na swój los, gdyż miejsce krzyża jest w kościele, a nie na manifestacji, które powinny odbywać się w obronie pederastów i lesbijek”.
Krzyż wielokrotnie stawał się symbolem dążeń narodowych i walki ze złem spadającym na Polskę, jednocześnie dla większości zachowując swój charakter religijny. I tak jest tym razem.
Przyjrzyjmy się najpierw obozowi napastników. Pomijam oczywiście różnego typu maniaków i osoby niezrównoważone, które zawsze w momentach tego typu konfliktów przeżywają okres wzmożonej aktywności, niemającej nic wspólnego z poglądami politycznymi i dlatego zdarzają się po każdej stronie.
Napastnicy
Wbrew pozorom są grupą niejednorodną. Rdzeń stanowią reprezentanci posiadającej władzę bezpieczniacko-agenturalnej oligarchii i służące im media. Oni doskonale rozumieją znaczenie polityczne i narodowe krzyża, dlatego to nie religia, ale właśnie te aspekty powodują ich największą zajadłość, gdyż ruch obrony, jeśli przerodziłby się w otwarcie polityczny i narodowy i tak stałby się postrzegany, uderzałby w najżywotniejsze interesy tego środowiska i jego bazy społecznej.
Oni doskonale wiedzą, że walka toczy się o prawdę, czyli ukazanie kłamstwa smoleńskiego stanowiącego podstawę ich pozycji politycznej (tzw. odnowienie zbrodni założycielskiej z okresu wódek z Kiszczakiem i odwiedzin Michnika w Moskwie). Wzmocnienie wspólnoty narodowej i przywrócenie godności narodowej, a nawet tworzenie nowych spajających mitów i symboliki, bez czego żaden naród nie jest zdolny ani do walki o niepodległość, ani do wymiany narzuconej elity na własną, stanowi dla nich największe zagrożenie. Każda konsolidacja narodu jest dla establishmentu niebezpieczna, gdyż utrudnia manipulację.
Jedynym wyjściem dla tej grupy jest ukrycie aspektów politycznych i narodowych konfliktu i przedstawianie go wyłącznie jako religijnego i to walki o „europejskość” z grupką fanatyków, emerytów i analfabetów. Nadawanie wyłącznie religijnej treści konfliktowi pomaga zamaskować istotę konfliktu, zyskać sprzymierzeńców, zepchnąć i zmarginalizować Obrońców oraz zastraszyć Centrystów i wszystkim pogrozić ośmieszeniem. Przy okazji dawni ludzie Departamentu IV znów stali się potrzebni i razem z agenturą przeżywają swój renesans. Są przecież tak potrzebni pod krzyżem.
Antyklerykałowie, którzy niekoniecznie muszą pokrywać się z poprzednią grupą, choć są adresatem propagandy i kandydatem na głównego sojusznika. By ich pozyskać, należy przestraszyć wizjami fanatyków, państwa wyznaniowego, terroru kościelnego i szalejącym ciemnogrodem, który nakaże codzienne publiczne modły. Pomostem między obu grupami jest środowisko SLD.
Dla antyklerykałów konflikt ten daje doskonałą okazję do ataku na Kościół, uzyskania poparcia dla walki z religią i rozszerzenia własnej bazy o „młodzież od Gesslera”.
Nie wszyscy antyklerykałowie mają jednak wspólne interesy z establishmentem oligarchii i mocarstwami gwarantującymi jej władzę w Polsce. Nie wszyscy z definicji są antynarodowi lub popierają wasalizację Polski i system ubeckiej oligarchii. Po prostu dla pokonania głównego wroga – Kościoła zrobią wszystko.
Najszersza jednak grupa to „aspirujący Europejczycy”, którzy chcą otrzymać legitymację „nowego Europejczyka”, wstydzą się Polski i polskości, z którą utożsamiają krzyż, tradycje i aspiracje narodowe. Walka z krzyżem ma ich „nobilitować” na „nowoczesnych” i „Europejczyków”.
Choć o kulturze europejskiej, podobnie jak polskiej, nie mają zielonego pojęcia z powodu braku wiedzy humanistycznej, przyjęli, że „prawdziwymi Europejczykami” staną się, gdy taką legitymację otrzymają na Czerskiej. Są oni ofiarami policji medialnej, której ulegli z powodu przyspieszonego awansu społecznego niepopartego awansem kulturowym.
Pomijam tu zdemoralizowaną młodzież i margines społeczny, gdyż są tyko narzędziami w rękach policji medialnej staro-nowej bezpieki. Dla tych ludzi to świetny ubaw, bo wolno bezkarnie opluwać i lżyć słabszych, drwić z religii i to za aprobatą „IPN-owskich” biskupów, a przy okazji TVN pokaże, może wypromuje i będzie kasiorka. Żyć nie umierać. To jest bezpośredni sukces 20-letnich niszczycieli systemu edukacji w Polsce.
Obrońcy…
…Krzyża Smoleńskiego z grubsza składają się z trzech grup.
Najmniejsza, ale za to najbardziej zdeterminowana i wytrwała, łączy ludzi, dla których krzyż jest przede wszystkim przeżyciem religijnym. Jego znaczenia narodowego i politycznego nie uświadamiają sobie, ale intuicyjnie wyczuwają, iż w walce chodzi o Polskę, o zmianę systemu, choć oczywiście nie formułują tego w tak precyzyjnych kategoriach. Zapewne zapytani odpowiedzieliby, że dążą do pokonania zła, które się w Polsce dzieje, i krzyż jest ich symbolem. To ci są najbardziej wyszydzani przez policję medialną. To wobec nich odbywają się Orwellowskie „Minuty nienawiści” (o wiele więcej niż dwie przeciwko Goldsteinowi). To ich antynarodowy trzon Napastników przedstawia jako talibów i zacofańców, strasząc zarówno inne grupy Obrońców, jak i Centrystów oraz umacniając własny obóz.
Najliczniejsi przeżywają w takim samym stopniu element religijny i narodowy obrony krzyża. Dla nich dwie sprawy łączą się nierozerwalnie, choć nie wszyscy potrafią to dokładnie wyjaśnić. Krzyż ma pokonać bezpieczniacko-agenturalny establishment, przywrócić godność narodowi, także w stosunkach z Rosją.
Dla trzeciej grupy obrona krzyża stanowi symbol buntu przeciwko wasalizacji Polski, systemowi oparciem na kłamstwie smoleńskim i niszczeniu wspólnoty narodowej, jej tradycji i tożsamości, by nie mogła zagrozić oligarchii. Dla nich element religijny jest w różnym stopniu formą walki. Dla tej grupy jest to Krzyż Pamięci, pamięci o zbrodni, prawdziwym obliczu ubecko-agenturalnego systemu i sprowadzeniu w interesie rządzących Polski do roli bantustanu. Ma pomóc odzyskać godności własną i narodową. Są w tej grupie także niewierzący, którzy bronią krzyża jako symbolu prawdy – walki o Ojczyznę.
Centryści
Czyli zwolennicy jak najszybszego zakończenia konfliktu na warunkach przeciwnika, dzielą się na samozniewolonych i pragmatyków.
Pierwsi to osoby, które przyjęły język przeciwnika, oraz ludzie, którzy wolą poddaństwo i zgodę na kłamstwo ze strachu przed konsekwencjami prawdy. Dobrym przykładem pierwszej postawy jest komentarz jednego z czytelników: „Zabierzmy ten krzyż, niech już przestaną nas opluwać i nazywać talibami”. Jest to przykład złamanej psychiki i charakteru, co doprowadziło do przyjęcia argumentacji przeciwnika. Konsekwencją może być tylko stałe wycofywanie się, przepraszanie za istnienie i starania, by otrzymać wreszcie legitymację „Europejczyka”, co i tak nigdy nie nastąpi, bo po co?
Niewątpliwie gdybyśmy popełnili zbiorowe samobójstwo, to może zostalibyśmy nawet kanonizowani przez Czerską, ale na pewno po samolikwidacji na wszelki wypadek do trzeciego pokolenia.
Należy głębiej zastanowić się nad pewnym aspektem postawy: „Prawda jest niebezpieczna, więc uznajmy kłamstwo, weźmy krzyż i zapomnijmy jak najszybciej, bo życia 96 Polakom i tak nie przywrócimy, a sobie i Polsce narobimy jeszcze większej biedy, jeśli wyjdzie, że winna zamachu jest Rosja”. Fakt bowiem, przecież wojny nie wypowiemy. Jeśli nie zaczniemy kłamać, czyli upadlać się publicznie, państwa zachodnie dążące do porozumienia z Rosją lub rusofilskie będą nas izolowały i marginalizowały jako stojących na przeszkodzie ich polityki. Przypomnijmy, że Katynia nie uznawano oficjalnie jako zbrodni sowieckiej do pieriestrojki. Kłamiąc i udając, że to nie zamach rosyjski, o ile wykryjemy, iż taki był istotnie, staniemy się rosyjską marionetką. Prawdą jest, że nikt nie opracował, jaką strategię powinna przyjąć polityka polska w takim wypadku i to bez jakiegokolwiek poparcia z zewnątrz.
Wyobraźmy sobie, że Sikorski w 1943 r. oświadczyłby, że potępia Niemcy za zbrodnię katyńską, ale na szczęście współpraca ze Stalinem pozwoli na nasze wyzwolenie. Z pewnością zasłużyłby na poklepywania aliantów, ale zostałby zlinczowany przez Polaków. Tylko, że tacy Polacy są obecnie już w mniejszości. Zabił ich nie tylko PRL, ale w większym stopniu „Polska Kiszczaka i Michnika”.
Pragmatycy słusznie obawiają się, że polityka obozu antynarodowego zakończy się sukcesem w społeczeństwie zdenacjonalizowanym, moralnie zdeprawowanym, szybko laicyzującym się i obojętnym wobec kwestii bezpieczeństwa narodowego i niepodległości, a więc forma religijna skaże ruch na kompletną marginalizację i medialne utożsamienie z religijnym fanatyzmem. Pragmatycy boją się, że ta etykietka zostanie rozciągnięta na nich samych i zamknie im drogę do jakiejkolwiek partycypacji w życiu publicznym. Dlatego chcieliby jak najszybszego zakończenia konfliktu, nawet za cenę kapitulacji.
Ich zdaniem, szerokie poparcie społeczne może zdobyć ruch, który zamiast form religijnych przybierze konkretną postać żądań reform gospodarczych. Niestety, to nie czasy komuny, kiedy walka przeciwko podwyżkom i pracodawcy uderzała w tego samego przeciwnika. Dziś rząd może podnosić podatki dowolnie, a strajki o podwyżki płac, co najwyżej będą pogarszały sytuację przedsiębiorstw. W demonstracji Ruchu Obrońców Podatków wzięło udział aż siedem osób. Ludzi w skali masowej mobilizują nie analizy i racjonalne rozważania, lecz uczucia i symbole. Przykładowe podwyżki podatków mogą stworzyć atmosferę, ale nie spowodują ruchu sprzeciwu przeciwko nowemu w formie totalizmowi budowanemu przez posiadające władzę esbecko-agenturalne elity i wynajmowane przez nich partie do zapewniania sobie bezpieczeństwa, czyli rządzenia, oraz policje medialne do kontrolowania opinii publicznej.
Niewykluczone, że część pragmatyków chciałaby po prostu uczynić z PiS alternatywne PO możliwą do przyjęcia przez establishment, gdy pierwowzór się zużyje. Może rozumują tak: mieliśmy z Kaczyńskim zwyciężyć, wreszcie partycypować, a tu przegramy, a jakbyśmy zostali tacy sami jak dotychczasowi przeciwnicy, to wreszcie by nas uznano i wzięlibyśmy udział w systemie zamiast być marginalizowani i opluwani jako wieczna opozycja. Pragmatycy wiedzą, że przeciwnik jest silniejszy i pogodzili się z tym. Chcą już tylko partycypować. A nie tracić redakcje, katedry, dyrektorskie stołki, zaznajamiać się bliżej z rozgrzanymi prokuratorami i sędziami.
Rozprawa merytoryczna z przeciwnikiem wygląda, jak wspaniałe narzędzie walki z perspektywy gabinetu i katedry.
Czy może powtórzyć się rok 1861? Otóż nie, ponieważ laicyzacja stale postępuje, stworzono modę na wyśmiewanie się z religii i ludzi wierzących, ale także obiektem ataku medialnego jest wspólnota narodowa, jej tradycje, mity spajające i symbole jako przeszkody na drodze do Europy i nowoczesności, czyli awansu społecznego i kulturowego. Wspólnotę narodową ma zastąpić zdenacjonalizowana hołota podatna na wszelką manipulację. Taka „młodzież od Gesslera” (a propos: pozdrowienia z IPN). Szacunek dla innych narodów i ich kultur wynika z szacunku dla własnego narodu i dumy z przynależności do niego, mimo że zachowanie większości w pewnych okresach może napawać pogardą. Człowiek pozbawiony tożsamości nie tylko będzie gardził innymi, ale także sobą i szukał dowartościowania, którego formy będą mu podsuwali manipulatorzy.
Ruch w obronie krzyża o charakterze wyłącznie religijnym temu procesowi w obecnej sytuacji nie jest w stanie skutecznie się przeciwstawić, gdyż jego adresatem w obecnym społeczeństwie będzie mniejszość. Dlatego, nie rezygnując z krzyża, nie chowając go w podziemiach, należy nadać ruchowi bardziej narodowy i polityczny charakter. Właśnie jako Krzyżowi Pamięci, prawdy o Smoleńsku, która winnym nie pozwoli spać spokojnie.

Józef Darski

sobota, 25 grudnia 2010

dla ks. Jacka Bałemby


O godz. 20.00 rozpoczęła się Wigilia na Krakowskim Przedmieściu. Nikt z Obrońców tam w Warszawie nie jest sam. A jest ich ponad 40 osób. Atmosfera wśród studentów UŚpK jest radosna, świąteczna, podniosła.
Są dwa Krzyże, jeden duży drewniany, ten montowany co dnia i drugi z figurą Pana Jezusa, z różańcem podarowanym przez jedną z internetowych obrończyń Krzyża, ustawiony przy rozłożonym świątecznym stole w ten sposób, że zajmuje przy nim centralne miejsce i jest głównym „gościem”.
Hortensja podeszła z opłatkiem do policjantów, ale ci odmówili twierdząc, że nie mogą. Jakież to proste….. Nie mogę, nie chcę i kłopot z głowy, nie trzeba się dzielić, po prostu służbowo i tyle…. Dziś jest też na Krakowskim choinka, a na niej szarfa z trzema wymownymi słowami „Wiara, Nadzieja, Miłość”. Jest też ustawiona szopka.
Zaraz po 20.00 było dzielenie się opłatkiem, składanie życzeń, przemawiał Darek Wernicki. Z płyty słuchano kolęd śpiewanych przez dzieci. Tuż przed 21.00 zadzwonił Ojciec Jerzy, który zresztą dziś dzwonił dwa razy z błogosławieństwem, bał się, że nie zdąży, gdyż o 22.00 już odprawia jedną z Pasterek pod samą granicą.
O 21.00 był Apel Jasnogórski z Częstochowy, po Apelu odmówiono jeden dziesiątek różańca świętego – tajemnicę III radosną „Narodzenie Pana Jezusa”. Znów wybrzmiały kolędy – tym razem śpiewane przez samych studentów tego Uniwersytetu Świętości, śpiewali oni „Do szopy hej pasterze” oraz „Mędrcy świata”.
Później znów zadzwonił Ojciec Jerzy udzielając drugi raz błogosławieństwa. Niektórzy z Obrońców twierdzą, że to ich najpiękniejsza Wigilia w życiu, Wigilia pełna atmosfery miłości, przyjaźni, serdeczności, słychać, że jest tam wspaniale, że wszyscy czują się potrzebni, kochani, że stanowią jakąś jedność, rodzinę, że są sobie nawzajem potrzebni i że razem mogą dużo więcej. Cieszę się za nich. Są dziś tacy szczęśliwi …. Pamiętają o każdym, słyszałam, jak składali życzenia przechodniom, odkrzykiwali serdeczne słowa do obcych przechodzących ludzi. Mi też je złożyli …. Po prostu jest to święta noc oczekiwania na Cud Narodzenia, pełna u nich cudów i świętości oraz miłości do bliźniego. Nikt z Nich nie czuje dziś odrzucenia, samotności …. Wszyscy są radośni, serdeczni, mili. I niech tak będzie u Nich zawsze.

++++++++++++++++++
ANEKS.

Z księdzem Stanisławem Małkowskim rozmawiają Tomasz Sommer i Rafał Pazio.
Rozmawiamy z Księdzem także w kontekście Bożego Narodzenia. Czy Ksiądz rozpatruje obecną sytuację polityczną w Polsce w odniesieniu do wydarzeń związanych z historią Zbawienia?
Ksiądz Jerzy Popiełuszko mawiał, że dramat ewangeliczny trwa, tylko zmieniają się twarze i nazwiska. W roli Heroda widziałbym prezydenta Bronisława Komorowskiego. Wiązałbym to ze współczesną rzezią niewiniątek. Dziś taką rzezią jest in vitro czy zamach smoleński.
Trudno określać niewiniątkami tych, którzy zginęli w Smoleńsku.
W tym wypadku były to niewiniątka.
Bardzo mocne słowa związane ze Smoleńskiem. W kilku wypowiedziach Ksiądz mówi o zamachu, o drugim Katyniu. Skąd u Księdza taka pewność i przekonanie?
Jestem przekonany, że był to zamach przygotowywany przez kilka miesięcy, zaplanowany i precyzyjnie przeprowadzony przy współudziale trzech czynników: wewnętrznego i zewnętrznych – wschodniego i zachodniego. Zamach, z którego korzyści wyprowadzono w sposób błyskawiczny, w taki, który wskazuje, że działanie Platformy Obywatelskiej było zaplanowane, przygotowane i przewidywane.
A jaki argument Księdza ostatecznie przekonuje?
Bardzo wiele faktów świadczy o matactwie obu czynników – rosyjskiego i polskiego – oraz o braku zainteresowania ważnych czynników zachodnich. Jeżeli zastosujemy taką prostą łacińską zasadę, że „ten uczynił, komu przyniosło korzyść”, w oczywisty sposób zniszczenie tych ludzi przynosi korzyść sojuszowi rosyjsko-niemieckiemu oraz międzynarodowej masonerii, która dąży do zniszczenia Polski katolickiej. Ci, którzy zginęli, w jakiejś mierze byli rzecznikami Polski suwerennej. Ich pragnienie, aby zaznaczyć swoją obecność w Katyniu i upomnieć się o pamięć i prawdę, nadaje szczególną rangę ich ofierze.
Według Księdza, znajdujemy się w dramatycznej sytuacji. Przed 1989 rokiem mieliśmy przyjaciół na Zachodzie, przeciw ZSRS. Dziś zostaliśmy sami.
Motywacje tych przyjaciół były różne. Wydaje mi się, że ci wszyscy przywódcy zachodni, łącznie z czołówką europejskiej masonerii, traktowali Polskę albo życzliwie i przyjaźnie, albo instrumentalnie po to, żeby dokonać transformacji systemu komunistycznego. Chodziło o rozkład Związku Sowieckiego. W tej chwili Polska nie jest im do niczego potrzebna. Wręcz przeciwnie – jest przeszkodą na drodze do budowania systemu globalistycznego, superpaństwa światowego i systemu socjalistycznej Unii Europejskiej.
Ksiądz przewodniczył modlitwom pod krzyżem stojącym przy Pałacu Prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu. Pojawiło się takie zdanie, że gdyby żył ks. Jerzy Popiełuszko, też by tam stał z ludźmi.
Chyba ksiądz Tadeusz Zaleski coś takiego napisał.
Czy to oznacza, że dobry patriota to martwy patriota?
W dalszym ciągu zbiera się tam grupa kilkudziesięciu osób. Modlitwy prowadzi ks. Jacek Bałemba, salezjanin, który przyjeżdża z Łomianek. Zwykle też koncelebruję Mszę świętą w katedrze, odprawianą 10. dnia każdego miesiąca.
A dlaczego Ksiądz w ogóle włączył się w ten ruch, który oceniany jest dwuznacznie?
Dla mnie ta sprawa jest jednoznaczna. Sprawa obrony krzyża w miejscu publicznym, w tym właśnie miejscu, postawionego po to, żeby uczcić pamięć tych, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej. A przecież krzyż to znak wiary w zwycięstwo dobra nad złem mocą ofiary Chrystusa. Krzyż to znak obrony Polski. Ksiądz Jerzy Popiełuszko trzymał krzyż w ręku na zakończenie każdej Mszy świętej za Ojczyznę. Widział w krzyżu znak ocalenia Polski. Robił tak również ks. Ignacy Skorupka. Z krzyżem w ręku szedł przeciwko bolszewikom i zginął. Tu znów mamy znak obrony obecności i królowania Chrystusa w życiu społecznym. Krzyż w miejscach publicznych jest znakiem obecności Chrystusa w życiu społecznym. Mnie bardzo zależy na tym, żeby przez intronizację Jezusa na króla Polski potwierdzić obecność Chrystusa w życiu społecznym w naszej Ojczyźnie. Dlatego tak ważny jest krzyż w miejscu publicznym, upamiętniający zamach na przedstawicieli polskiej elity patriotycznej. Siły polityczne, które mogłyby bronić Polski, są niewystarczające, żeby obalić władzę Platformy, która dąży do systemu totalitarnego w naszej Ojczyźnie. Opozycja polityczna jest zbyt słaba, żeby można było w niej pokładać całą nadzieje. Dlatego trzeba się odwołać do władzy najwyższej, a jest nią Chrystus Król.
Kto ma dokonać intronizacji?
Zgodnie z informacją przekazaną Rozalii, Celakównie intronizacji ma dokonać władza kościelna i państwowa. Jedna i druga tego nie chce. Poza tym w przypadku Platformy byłby to znak obłudy.
Więc kto? PiS? Przecież to Lech Kaczyński podpisał traktat lizboński, a Jarosław Kaczyński głosował „za”. To był akt przeciw suwerenności.
Lech Kaczyński podpisał, ale sądząc po następujących wydarzeniach, w ocenie przeciwników Polski jego ustępstwa były niewystarczające.
Gdyby nie podpisał traktatu, można by powiedzieć, że bronił Polski.
Václav Klaus też podpisał, chociaż w trochę lepszym stylu.
Czyli cała ta klasa polityczna podobnie postępuje.
Tak, ale trzeba rozróżnić ludzi o postawie agenturalnej, antypaństwowej, antynarodowej i ludzi, którzy pewnej słabości w ważnych kwestiach ulegli, ale troski o dobro Polski, narodu i państwa odmówić im nie można. Gotowi są w pewnej mierze Polski bronić. Zdaję sobie sprawę, że wielu polityków opozycyjnych formacji budzi kontrowersje. Często ufamy ludziom, którym ufać nie należało. Często otaczamy się ludźmi, wobec których nie mamy rozeznania. Każdemu może się zdarzyć, że się poparzy. Dziś nie ma innej alternatywy jak PiS i PO. Dlatego zerkam na PiS. Są pewni ludzie, z którymi wiążę nadzieję co do ich postawy.
A jak Ksiądz podchodzi do postawy hierarchów Kościoła wobec takich wypowiedzi? Podnoszona była kwestia, że Ksiądz nie powinien formułować wypowiedzi politycznych.
Postawy polskich biskupów są zróżnicowane. Są biskupi, którzy chcą bronić krzyża, także tego krzyża przed Pałacem Prezydenckim. Są biskupi, którzy z przyczyn politycznych, gdyż są politycznie związani z władzami, nie chcą zaogniać stosunków z państwem takim, jakie jest, rządzonym przez Platformę. Przy czym Platforma może dać Kościołowi pewne doraźne korzyści w zamian za spokój w sprawach zasadniczych.
Jakie korzyści?
Nawet towarzyskie. Są biskupi, którzy lubią kontakty przyjacielskie i towarzyskie z przedstawicielami władzy. A przy tym przedstawiciele władzy w sensie materialnym czy politycznym mogą Kościołowi okazać swoją przychylność. Ale do czasu. Kiedy zniszczą opozycję, władza weźmie się za Kościół.
Ksiądz ma od początku lat 80 XX. wieku problemy z hierarchią…
Nawet bardziej dotkliwe teraz niż wtedy. Miałem większe możliwości głoszenia kazań, homilii, rekolekcji w latach 80. niż teraz.
Z czego to wynika?
Z tego, że byli wtedy księża, którzy nie akceptowali systemu komunistycznego, którzy wspierali takiego pionka jak ja, zapraszali mnie, umożliwiali głoszenie kazań czy rekolekcji. Mówili „ksiądz ryzykuje, ja ryzykuję, ale tak trzeba”. Tu chodziło o Polskę i prawdę. Tych księży nie było wielu, ale byli – i to znaczący. Miałem w nich oparcie, tak jak ksiądz Jerzy Popiełuszko miał oparcie w prałacie Teofilu Boguckim. Po 1989 roku było jednak coraz gorzej. Ze strony Kościoła pojawiła się zgoda na demokrację. Pojawił się także szantaż, że Kościół nie powinien się mieszać do polityki. Wielu duchownych ten szantaż potraktowało poważnie. Pozostawiono ludziom dowolność wyboru takich czy innych władz, a gdy ludzie źle wybrali, wzruszano ramionami. Kościół uznał, że z wybranymi przez Polaków politykami trzeba się jakoś układać. Uznano, że na walce Kościół straci. Kiedyś komunę traktowano jako pewną całość, którą trzeba pokonać. Gdy przyszła tzw. demokracja, wtedy wielu duchownych uznało, że nowy ustrój ma swoje reguły, którym trzeba się podporządkować.
Ale Księdza poglądy również powinny pasować do tego modelu demokracji.
Tu mamy pewną niekonsekwencję. Moje poglądy są uważane za antydemokratyczne. Niektórzy przedstawiciele Kościoła ulegają demokratycznemu dogmatowi, który jest dyktaturą relatywizmu. A Kościół potępia dyktaturę relatywizmu. Nie dostrzega się, że ludzie wybierają w demokratycznym głosowaniu rzeczników kłamstwa. Motywy decyzji demokratycznych bywają żenujące.
Ostatnio biskup Sławomir Żarski powiedział, że III RP została zbudowana na antywartościach, i musiał pożegnać się z funkcją ordynariusza polowego.
Można było powiedzieć o III Rzeczpospolitej jeszcze mocniej.
Ale jak się okazuje, nawet taka zdawkowa wypowiedź zaszkodziła biskupowi.
Właśnie.
A jak Ksiądz zareagował na obecność Wojciecha Jaruzelskiego u prezydenta Bronisława Komorowskiego?
Jeden wart drugiego. Komorowski to nowy Jaruzelski.
Ale Komorowski był opozycjonistą.
Może kiedyś był. Dobry człowiek może się zepsuć, a zły człowiek może się nawrócić. Trzeba się przyjrzeć tej przeszłości. Wielu ją miało. Zdarza się, że ktoś miał chlubną przeszłość, a dziś zachowuje się w sposób niechlubny. Bywa też odwrotnie. Bronisław Komorowski popiera in vitro, popiera aborcję w pewnych przypadkach, popiera WSI, które należy określić, jako organizację przestępczą. Chcę podkreślić także jego udział w zamachu smoleńskim.
W jaki sposób?
Szczucie, głoszenie pogardy i nienawiści wobec ludzi, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej. Były takie powiedzenia, które mogły zostać uznane za zapowiedź tego działania. Przygotowanie przemówienia, które miało być wygłoszone po katastrofie, przed katastrofą.
Teraz trudno to sprawdzić.
Ale chciałem jeszcze zwrócić uwagę na tę skwapliwość. Natychmiastowe skorzystanie z okazji do zajmowania stanowisk tych, którzy zginęli, rozpoczynając od samego siebie. To musiało być przygotowane, to nie było spontaniczne.
Gdyby szybko nie przejmował stanowisk, pojawiłyby się inne głosy krytyczne.
Nie jest to człowiek bystry i błyskotliwy. A w tym przypadku okazał się bardzo prędki.
Jakoś został prezydentem.
Ma umiejętność zagarniania władzy, którą wykorzystuje wiadomo w jaki sposób. Pierwszą decyzją było usunięcie krzyża.
Z drugiej strony jest człowiekiem o poglądach tradycyjnych. Z całą rodziną pojawia się na niedzielnych Mszach świętych.
To nie ma dla mnie żadnego znaczenia. W czasach, kiedy Pan Jezus chodził po ziemi, najpobożniejszymi ludźmi byli faryzeusze i uczeni w piśmie. I co z tej ich pobożności wyniknęło? Zabili pana Jezusa.
Pojawiła się informacja, że Księdza dotyczy zakaz głoszenia kazań jeszcze z okresu stanu wojennego.
Nigdy takiego zakazu nie było. Zakaz dotyczył księży rektorów i proboszczów, żeby po zamachu na ks. Jerzego Popiełuszkę nie umożliwiali mi głoszenia słowa w kościołach i kaplicach. Ja takiego dokumentu nie otrzymałem.
Dziś przedstawiciele hierarchów tłumaczą, że Ksiądz wypowiada się tak, jakby stan wojenny trwał.
Uważam, że stan wojenny trwa, tylko w innej formie. Jednocześnie uważam, że nie przekonam hierarchów.
Czy nie jest tak, że Ksiądz, jak to się mówi współcześnie, stanowi wizerunkowy problem Kościoła w Polsce?
Wytworzyła się taka atmosfera, że nikt mnie nie chciał i groziło mi bezrobocie. Pojawiło się przekonanie, że mam zakaz, co nie ma poparcia w dokumentach ani w konkretnych decyzjach.
Czy Ksiądz nie czuje się osamotniony w swojej walce?
Mamy wyraźną polityczną poprawność w Kościele. A dla polityki Platformy Obywatelskiej tacy księża jak ja są przeszkodą. Moje nadzieje zwracają się ku Panu Jezusowi. Obecni politycy opozycji, na przykład politycy PiS, mogą być tylko narzędziem, żeby zrealizować intronizację Chrystusa na króla Polski. Chyba że dojdzie do całkowitej zmiany w polskiej polityce. Ale takie przewidywanie nie do mnie należy i przekracza moje możliwości.
Czy jakieś święta Bożego Narodzenia szczególnie Ksiądz zapamiętał?
Dla mnie wszystkie są podobne. Uczestniczę w liturgii, sakramencie spowiedzi, raduję się z nawróceń. Są tacy, którzy chcą z pasterzami i królami złożyć hołd Chrystusowi, ale są też tacy, którzy naśladują Heroda.
Powiedział Ksiądz, że w Polsce, w przestrzeni duchowej, toczy się bój z szatanem. Czy dojdzie do jakiegoś przełomu?
Mam taką nadzieję. Znaki czasu odbieram jako światło nadziei. Czas przyspiesza i znaków jest coraz więcej. Jeśli zostaną właściwie zrozumiane, jeśli ludzkie sumienia się obudzą, to sprawy Polski nabiorą właściwego sensu i pójdą w dobrą stronę.
Dziękujemy za rozmowę.