o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

wtorek, 24 stycznia 2012

eine kleine tusq Provokation, und ..




http://www.gadu-gadu.pl/hakerzy-groza-tuskowi-zasluzyles-na-kare
....
eine kleine  k o m o r r a  Intervention:

http://www.mtp-usa.com/v/vspfiles/assets/images/dial-up%20picture.jpg

APPENDIX.
das NICEK.INFO aktuell Prognose

ACTA Palicotorius

Taki scenariusz.
Palikot odchodzi od Platformy wtedy, kiedy już naprawdę nie trzeba być szczególnie bystrym, by stwierdzić, że koniec tej formacji i tworzących ją złodziei, jest już przesądzony. „Honornie” zrzeka się mandatu i kasy poselskiej, co u młodszych i głupszych (niekoniecznie łącznie), buduje mu właściwy image. Po jego wcześniejszych wybrykach w pamięci ogółu zostaje ten gumowy fiut i giwera. Może świński ryj. Nic więcej. Lemingi i tak mają pamięć jętki jednodniówki. Do tego przyzwyczaił je Palikot (z towarzyszem Niesiołowskim i resztą tej liberalno-bolszewickiej hołoty), do kompletnego schamienia publicznego dyskursu. Każde chamstwo i plugawość będą mu więc wybaczone.
Do tego wychodzi dziś kurwienie się Kościoła Katolickiego przez ostatnie 22 lata. Kurwienie się. Te wszystkie Bonieckie, ci wszyscy TW pod koloratką. Upadek autorytetu kompletny u młodych. Libertynizm Palikota jest więc dla sporej grupy ludzi zwyczajnie magnetyczny. Ci ludzie nie mają w gruncie rzeczy żadnych przekonań, nie są wewnętrznie uformowani. Poprą Palikota dlatego, że wydaje im się równie brudny jak oni sami. OK, z ich perspektywy być może wygląda to tak, że poprą Palikota, bo jest tak samo zajebisty jak oni. Nie umiem powiedzieć, na ile postąpiła u nich atrofia duszy.
Od wyborów na jesieni 2010 było już wiadomo, że kompromitacja jest już bliska. Udało się o tyle, że naszczuty na Kaczyńskiego i PiS lud nie był jeszcze gotowy pójść do swojej żoliborskiej Canossy. I tu, przy całej świadomości wszystkich wad PiSu- a mam w nich, jako aktywny członek tej partii, w tych wadach, rozeznanie ponadprzeciętne- nie ma co ględzić o niedostatkach opozycji, bo przy wszystkich tych pisowskich wpadkach, błedach, kompleksach, głupocie części polityków, niemedialności etc. tak żałośnie nieudolnymi ci PiSowcy nie są. Po prostu tak dziadowskiego rządu jak ten ryżego kundla nie było po 1989 roku. A przy wałkach Platformy Rywin wygląda na jakiegoś żałosnego wyrobnika za drobne.
Duży Pałac, czyli obsadzony tam przez GRU i jej michnikowską przybudówkę, Komorowski, otoczony nieboszczką Unią Wolności, czyli wszelkiej maści staliniętami (poczynając od Jej Szerokości, Małżonki), właśnie kosi Tuska i jego Gestapo. I, co zrozumiałe, szykuje na podmiankę swojego starego przyjaciela i druha z polowanek z generałami ruskiego wywiadu wojskowego, Palikota. Koleżkę od Komisji Trójstronnej i tego całego NWO.
Czym się zajmuje Palikot w Sejmie, podczas gdy rozkręca się kryzys, nie działa służba zdrowia, jest kolejna klapa na kolei i wiadomo już, że dróg na Euro nie będzie, zaś czasowo dopuści się drogi nieukończone, żeby je po Euro zamknąć i dokończyć. Na święte nigdy. Czyli całkiem jest już jak za komuny. Ano, Palikot zajmuje się: szczuciem co głupszej ludożerki na Kościół (co nie da mu wielu punktów, ale trochę uciuła, zwłaszcza, że czarni są wszędzie i wydają się łatwym celem do zazdrości i nienawiści), oraz legalizacją narkotyków. Generalnie Palikot jest za wolnością. Wolność, wolność, wolność!
Aż tu nagle obudzili się anonimowi i rzucili na strony polskich instytucji. Nie francuskich, niemieckich, czy brytyjskich, które by się wydawały poważniejsze, ale polskich.
A Gazeta Wyborcza wskazuje cele zapowiadając, że zdobyła informacje, na jaki adres zostanie przypuszczony następny atak.
Nagle wzbiera fala. Szczera, jak to u młodych, zdolnych, debili.
Wolność, wolność, wolność!
Jak im ZUS bierze szmal to się zniewoleni nie czują.
Idą sygnały o demonstracjach. Nagle Tusk, Graś i cała reszta zaczynają być śmieszni. Nie stanowczy i zdecydowani, ale chamscy. Nie są już luzakami, którzy potrafią komunikować się z mediami, ale są zwyczajnie śmieszni.
Żeby było jaśniej dam przykład. Wychodzi Graś i mówi, że to dlatego są zwałki na gov.pl, bo dokumenty i prace sejmowe cieszą się takim zain

teresowaniem u priwiślańskiego ludu. No i teraz, przychylne media mówią tak (czyli do niedawna)- „Ach, jaki
ten Minister Graś jest inteligentny i błyskotliwy. Wybrnął z sytuacji doskonałym dowcipem, wspaniały człowiek i Europejczyk”. I wiadomo, jak łykają to lemingi. Media nieprzychylne (czyli takie, jakie się robią teraz), mówią ta- „Ach, jaki ten Graś jest głupi i nic się nie zna. On naprawdę myśli, że ludzie chcą czytać te poselskie wypociny! Żenada! Jaki on głupi!”. I tu się od razu okazuje, że łaska leminga na pstrym koniu jeździ i już są w necie zdjątka, na tę okoliczność.
Co nam się nakłada?
Ano nakłada nam się marihuanowy wabik na młodych i trochę starszych liberalnych, z obywatelskim sprzeciwem wobec cenzurze w internecie i inwigilacji w sieci. Narkotykowo wolnościowa synergia.
Żeby to było jasne- same szczytne cele.
Ludziska chca na ulice wychodzić. Nagle przedostaje się do opinii publicznej, że i kierowców szlag trafił i chcą benzyny po 4 złote, jak za Kaczek, ale tego, że jak za Kaczek się nie mówi. Mówi się tylko, że 4zł.
W międzyczasie Palikot się ostrzygł i co chwila wyraża oburzenie na niewystarczająco delikatne zachowanie swoich oponentów. Robi smutną minę, a Monika Olejnik i reszta kolezeństwa basuje mu w tym kiwając ze zrozumieniem głowkami.
A to dopiero niepełny pierwszy miesiąc roku. Dalej idzie tak, jak już sobie przewidywaliśmy. Rozruchy i wzburzenie rośnie, Euro okazuje się klapą, żyje się już naprawdę źle, Polska jest rozkopana, drogi nieprzejezdne, kasa się skończyła, rząd Tuska upada. I teraz albo Palikot staje na czele rządu fachowców, albo wygrywa wybory (wraz z komuchami i niedobitkami z PO, tymi z drugiego rzędu, których można odszczurzyć, odkurzyć i próbować sprzedać po raz kolejny owiniętych w błyszczący celofan). Osobiście wolałbym, aby odbyły się wybory i Palikot je wygrał.
Wolałbym, bo skutek rządów Palikota, czy to jako rząd fachowców tej kadencji, czy to jako nowy skład parlamentarnym, będzie dokładnie taki sam. Syf, zgnilizna i pogłebiający się rozpad.
Lepiej jednak, żeby wygrał, żeby ci durni Polacy zostali na własne życzenie przeczołgani, żeby sobie znowu wybrali kolejną nadzieję, żeby kolejny raz, wtedy już ostatni, odsunęli od siebie wybór jedyny, który daje im szansę na w miarę normalne życie. Najwyraźniej nie da się inaczej, jak przez eliminację. No to niech natura tej eliminacji dokona dając zaufanie ludu ostatniej nadziei czerwonych. Niech jeszcze raz zostaną oszukani, niech zapłoną wstydem, niech się znienawidzą za swoją głupotę. Niech ci młodzi, naiwni, dorosną w trybie przyspieszonym i niech stracą złudzenia. Inaczej pewnie nigdy nie staną się Narodem, nie staną się świadomi tego, że państwo to jest poważna sprawa i wymaga poważnej zadumy i poważnego traktowania.
 To, co oczywiste, tylko taki scenariusz. Wcale nie musi tak być, bo jednak jakieś rozumienie zaczyna się u ludu widzieć. Choć trzeba dodać, że lud ten niczego tak nie pragnie, niczego tak rozpaczliwie nie szuka, jak sposobu na to, by mógł się uratować, a na Kaczyńskiego nie zagłosować. I mniejsza o to, że lud ten nie potrafi podać powodu, dla którego tak tego Kaczyńskiego nienawidzi, dlaczego tak alergicznie nań reaguje, że woli dupę sobie sparzyć, niż postąpić w jedyny racjonalny sposób.
Jak już jednak sobie powiedzieliśmy tu kiedyś, najlepszym nauczycielem rozumu jest sojusz dupy z kijem.
Tusk, co oczywiste, też się tak bez walki nie podda, bo przecież wie, o co się bije. Komora się w Smoleńsk nie ubrudził (nie licząc jego chamstwa, prostactwa i tego, o czym nie wiemy), a Tusk nadaje się do rzucenia ludowi na pożarcie idealnie. A jak już przyjdzie pora rzucania Tuska ludowi na ząb, to gwarantuję wam, że pierwsi cisną weń kamieniem ci, którzy ze Smoleńska robili sobie największe jaja. Oni najbardziej będą potrzebowali odreagować własne skurwysyństwo. A okazja będzie dobra, bo Tusk wexmie wszystkie winy na siebie. I za Smoleńsk i za upadek gospodarki, i  za wszelkie wałki, korupcję i nepotyzm.
Taki w każdym razie jest plan i na to gra Komora.
W tym wszystkim zadziwiać by mogło to nagłe przyspieszenie, ale nie zadziwia, gdy się pomyśli, że być może trzeba będzie ten rząd obalić szybciej, bo im dłużej, tym więcej ludzi nabiera rozsądku i mniejsza jest szansa, że się ich zabajeruje Palikotem i być może już im pokazało, że nie dobujają się do Euro. A i po co się bujać tak długo? Po Euro wybuch może być kompletnie niekontrolowany i autentycznie groźny. Więc lepiej go sprowokować i popilotować.
W tej sytuacji Tusk jest w matni. Jedyny sposób, to wycofać się z ACTA, przynajmniej na jakiś czas. To mu załatwi sprawę rozruchów dziś, ale wywoła jeszcze większe jutro. Bo tu już cios za ciosem, do skutku. Zwłaszcza, że już wymiekł Tusk przed lekarzami. A trudno sobie wyobrazić mniej groźną grupę niż internauci. Więc jak chłopaki od mutr i kluczy francuskich zobaczą, jak rząd się gnie przed jakimi anonimami od internetu, to wiadomo jak się sprawy potoczą.
No i teraz najważniejsze. Po co taką operację robić?
Żeby obsadzić Palikota na stołku premiera? Nie. Bez jaj. Aż tak go nikt nie lubi.
Zwłaszcza, że wiadomo, że ani Palikot sam, ani w spółce z Millerem, Kwaśniewskim, czy kim tam z tej skurwiałej hołoty, niczego tu w Polsce nie naprawi, żadnych dziur nie zalepi, gospodarka nie ruszy, pracy nie przybędzie, prawo nie zacznie działać, będzie jeszcze gorzej.
Po co więc takie coś, skoro wie się, że na końcu i tak jest konfrontacja? Ano po to, że się ma w zanadrzu rozwiązanie siłowe.
A w obliczu rozpadu obecnego porządku europejskiego, przyjaźnie niemiecko- rosyjskiej i rychłego bankructwa polski może to oznaczać kolejne rozbiory. Np. formalnie utrzyma się i Polskę i godło i prezydenta Komorowskiego i hymn nawet, ale od zachodu będzie jeden oficjalny protektorat (skoro Polaczki nie potrafią płacić swoich długów i rządzić się same), a od wschodu drugi protektorat. Otwarcie granicy z Kaliningradem napewno ułatwi operację od strony formalnej.

poniedziałek, 23 stycznia 2012

z Blogów * WŁODZIMIERZ BYKOWSKI 



WŁODZIMIERZ BYKOWSKI | 17.01.2012 08:59|4

Różowe robaki (część druga): Kuracja

Powoli szara tabletka zaczęła działać. Robaki znikały, a zamiast nich widziałem brudne skarpetki.
– To w takich usyfionych skarpetkach chodziłem?! – powiedziałem sam do siebie. W gardle poczułem pragnienie i dokończyłem mineralną, która teraz smakowała jak kranówka.
Postanowiłem wyjść z domu, odwiedzić kolegę. Pogoda była marna, depresyjna, zupełnie nie przypominała zimy. Na ulicy spotkałem sąsiada siłującego się z drzwiami od garażu i przeklinającego zamek.
– Dzień dobry – powiedziałem.
– Jaki on dobry – odkrzyknął okraszając tą długa wypowiedź garścią przekleństw. Na koniec zaczął wyzywać zamek i odgrażać mu się na wszelkie sposoby. Nie ma co z nim gadać – pomyślałem. Lepiej odejść.
Idąc chodnikiem patrzyłem pod nogi by nie wdepnąć w psie gówno. Dlaczego ludzie kupują sobie zwierzęta, a później nie chce im się zbierać odchodów; i jeszcze pozwalają czworonogom wypróżniać się na kostkę brukową. Pod klatką wieżowca, w którym mieszkał znajomy stała grupa blokersów i meneli:
– Siemanko panie łysy – powiedział z przekąsem jeden z nich. Przypomniało mi się, że ponad 20 lat temu był moim uczniem kiedy pracowałem jako nauczyciel w podstawówce.
– Dzień dobry – odpowiedziałem starając się nie przyglądać reszcie z grupy.
Kolegi nie było w domu. Może wrócić autobusem? Przystanek był pomalowany graffiti, którego treści nikt chyba nie jest w stanie zrozumieć. Na zewnątrz wisiały stare plakaty wyborcze NOP-u – były pozakreślane pisakiem a wielki napis brzmiał „faszyści”. Podeszła do mnie starsza kobieta prosząc o kilka groszy na jedzenie. Dałem jej 2 złote bo nie miałem drobniejszych, a po drugie, po ostatnich podwyżkach, to za mniej chyba nic sobie nie kupi.
Kiedy podjechał autobus wsiadłem do niego. Uderzył mnie smród będący mieszaniną potu, papierosów oraz tanich perfum o nachalnym zapachu. Część ludzi rozmawiała z sobą; mimowolnie zacząłem się przysłuchiwać dialogom. Otyły mężczyzna opowiadał znajomej, że nie należy odbierać połączeń z numerów których się nie zna i zilustrował to opowieścią, że jak raz odebrał to w efekcie musiał zapłacić bankowi zaległą ratę. Inni mówili o rosnących cenach i pytali samych siebie „jak żyć”, kolejni kłócili się o przyczyny katastrofy w Smoleńsku. Jeszcze inni z ironią stwierdzili, że może „mohery” powinny zacząć ustawiać w autobusie krzyż. Jak poparzyłem na pasażerów to stwierdziłem, że są kiepsko ubrani, brudni i wrogo nawzajem do siebie nastawieni. Ta szara kapsułka dziwnie działa, niby nie widzę omamów ale świat wydaje mi się jakiś taki bezbarwny i smutny. Ciekawe co będzie po drugiej tabletce?
Rano obudziłem się zmęczony i niewyspany. Bolał mnie kręgosłup i swędziała skóra – chyba powinienem się był umyć. Kiedy zbliżało się południe na nogach znowu zacząłem widzieć robaki. Siedząc w starym fotelu przygotowywałem się do połknięcia różowej kapsułki. Woda, którą popiłem lek śmierdziała chlorem i była ohydna. Patrzyłem na brudną ścianę ze śladami zacieków. Ciągle nic się jednak nie działo i byłem coraz bardziej zniecierpliwiony. Nagle, zupełnie niespodziewanie, poczułem przypływ ciepła w żyłach. Mój nastrój całkowicie się zmienił. Pomyślałem sobie, że to jest jak „kop” po zażyciu środków odurzających. Mieszkanie zaczęło wypełniać słoneczne światło – wreszcie wyszło zza chmur. W ciśnieniowym ekspresie zaparzyłem sobie smaczną i mocną kawę, zjadłem kilka kostek pistacjowej czekolady.
Kiedy wyszedłem na zewnątrz moje zmysły pobudził powiew świeżego powietrza. Drogą przejeżdżało duże markowe auto, które zatrzymało się przede mną. Opuściło się okno przednich drzwi i wyłoniła się uśmiechnięta głowa sąsiada, który wczoraj siłował się z zamkiem.
– Dzień dobry sąsiedzie – powiedział z uprzejmością – może pana gdzieś podwieźć? Żona wysłała mnie do galerii bym zrobił zakupy. Raźniej będzie jechać razem.
Podziękowałem i wsiadłem do auta. Zapiąłem pasy i dotknąłem rękoma siedzeń:
– O skórzane i podgrzewane – powiedziałem z uznaniem.
– A co mam sobie żałować – stwierdził sąsiad – wziąłem korzystny kredyt w rublach. Teraz to się najbardziej opłaca, a przecież trzeba Panie używać życia. Dość tej biedy. Byłem w zeszłym tygodniu we Francji. Panie tam teraz bieda, a u nas patrzy pan jak dobrze. Ludzie mają pracę, pieniądze i dostęp do kredytów. Tylko Ci malkontenci z opozycji. Oni wszyscy są chyba chorzy psychicznie i wpieprzają te szare tabletki reklamowane przez Rydzyka – skwitował szeroko się uśmiechając.
W galerii handlowej rozstaliśmy się. Bez celu zacząłem chodzić po sklepach, u jubilera oglądałem zegarki. Ten stary Tissot już mi się znudził, może kupić sobie coś bardziej ekstrawaganckiego albo klasycznego? Moją uwagę przykuł złoty Atlantic z bransoletą za kilkanaście tysięcy. Za plecami stały dwie kobiety oglądające biżuterię w gablocie. Jedna drugiej pokazała coś palcem i zaczęły rozmawiać:
– O tego muszę mieć. Jak z tobą wyjdę na zakupy to zawsze wydam kupę kasy na nowe ciuchy. Na koniec jeszcze do jubilera. Ile ja mam wydawać? Może powinnyśmy chodzić do muzeum, tam się tylko ogląda – powiedziała śmiejąc się głośno.
– Nie żartuj, zawsze tak robimy, a twojemu staremu to zupełnie obojętne. Po co go sobie wzięłaś? No powiedz? Czy nie po to by robić zakupy? Na takie grosze jak te kilka stów dziennie to on nawet nie zwraca uwagi.
Postanowiłem przejść do następnej gabloty, oglądałem kolejne zegarki.
Ludzie chodzący po galerii byli zadowoleni i uśmiechnięci. Maszerowanie po tak wielkim sklepie jest jednak męczące. Dlatego postanowiłem wrócić taryfą. Z radia, które miał włączone kierowca, dowiedziałem się o kolejnych sukcesach polskiego rządu i genialnym planie ratowania strefy euro jaką zaproponował nasz minister finansów. Podobno nawet Merkel nie może wyjść z zachwytu. Okazało się, że by zatrzymać kryzys wystarczy policzyć Grecji, i innym państwom południa Europy, średni dług na dekadę. Dzięki temu ich oceny zaraz skoczą na trzy „A” i będą mogli uzyskać nowe pożyczki z Banku Światowego. Jakie to proste – pomyślałem – a tyle było strachu z tym kryzysem.
W domu cały wieczór spędziłem na oglądaniu nowego zegarka, na którego zakup się zdecydowałem. Wybrałem duński tytanowy zegarek o ciekawym wzornictwie. Lubię ładne rzeczy i ten metaliczny szary połysk.
Następnego, już trzeciego dnia od wizyty u lekarza, świat wrócił do zwyczajnych barw oraz wyimaginowanych robaków na nogach. Było już po dziewiątej; przynajmniej taką godzinę pokazywał mi mój nowy tandetny i plastikowy zegarek. Śniadanie zjadłem z moją nową żoną (chyba za szybko powiedziałem jej „żegnaj panienko”) i ubrawszy się w kurtkę poszedłem w kierunku apteki. Ku mojemu zdziwieniu w oknach wystawowych centrum handlowego tym razem siedzieli rzeźnicy z Nie-Boskiej komedii Krasińskiego. Ostrzyli noże i mówili, że muszą być ostre, bo będą rżnąć.
Przed okienkiem w Aptece zapytałem się farmaceutki czy nie ma różowych tabletek w większym opakowaniu. Odpowiedziała, że najkorzystniej jest zakupić 10 kapsułek w cenie 666 złotych. Zgodziłem się i znowu zapłaciłem kartą.
Na ulicy pomyślałem, że poprzednim razem zapomniałem zapoznać się z ulotką dołączoną do leku. Zupełnie nie wiem czy branie tego środka nie ma skutków ubocznych. Kiedy starałem się przeczytać informacje wydrukowane maleńkimi literkami, podszedł do mnie sąsiad, który wczoraj podwiózł mnie do galerii handlowej.
– Witam sąsiada – powiedział – widzę, że pan też woli te różowe tabletki. Tylko one są takie drogie. W zeszłym roku były na zniżkę, a teraz wszystko przez tych Greków. Nie pożyczy mi pan jednej? Kiedyś oddam.
Jego oczy były przekrwione, a na nogach pełzało pełno różowych robaków. Nie będę żyła, dałem mu dwie kapsułki; bardzo mi dziękował i odszedł pełen zadowolenia.
Moje myśli zatrzymały się, spojrzałem na własne nogi z rozbieganymi glizdami i głośno zadałem sobie pytanie:
– A co ja zrobię jak zabraknie mi pieniędzy na różowe tabletki? Świat po szarych za 14,35 jest nie do wytrzymania – stwierdziłem ze smutkiem. Czy dostanę kredyt na różowe życie?
* * *
Po dziewięciu dniach łykania różowych kapsułek, nadal rano widzę robaki chodzące po moich nogach. Pojawiło się jednak działanie uboczne lekarstwa – podobnie jak u sąsiada glizdy są różowe.