piątek, 30 kwietnia 2010
Miejsce Chrystusa Pana
Miejskie Zakłady Sanitarne na Prądniku Białym powstały w latach 1913–1917 na mocy uchwały Krakowskiej Rady Miejskiej. Budowa była realizowana w oparciu o projekty sygnowane przez lekarza miejskiego dr. Tomasza Janiszewskiego (pierwszego dyrektora Zakładów) i ówczesnego krakowskiego architekta słynnego Jana Zawiejskiego.
Kaplicę (w osobnym budynku) w stylu modernistycznym projektował A. Szyszko- Bohusz lub F. Mączyński.
W chwili otwarcia Miejskich Zakładów Sanitarnych było 246 łóżek, w tym 120 dla chorych na szkarlatynę oraz 126 dla chorych na gruźlicę.
Siostra Faustyna dwukrotnie przebywała w tym szpitalu w latach 1936 – 1938. Spędziła w nim ponad 8 miesięcy pod troskliwą opieką dr Adama Sielberga i ówczesnych pielęgniarek – sióstr sercanek. Leżała w separatce, w I i III baraku gruźliczym niedaleko kaplicy, które Niemcy po zajęciu szpitala w czasie II wojny światowej wyburzyli. Z tamtego czasu pozostała tylko kaplica pw. Najświętszego Serca Jezusa, w której tak często w czasie pobytu w szpitalu modliła się Siostra Faustyna. W tym szpitalu zapisała wiele kart swego „Dzienniczka” i doświadczyła wielu łask mistycznych, m.in. wśród spowiedzi przed Jezusem, który przyszedł w postaci o. J. Andrasza, i Komunii świętej, którą przynosili jej Serafini. Siostra Faustyna opuściła szpital 17 września 1938 roku. Przy pożegnaniu dr Adam Sielberg poprosił ją o obrazek św. Teresy od Dzieciątka Jezus, który miała na szafce. Pielęgniarka zaoponowała, mówiąc o koniecznej dezynfekcji. Wówczas doktor Sielberg odpowiedział: „Święci nie zarażają”.
„...ujrzałam dwie drogi: jedna droga szeroka, wysypana piaskiem i kwiatami, pełna radości i muzyki, i różnych przyjemności. Ludzie szli tą drogą, tańcząc i bawiąc się - dochodzili do końca, nie spostrzegając, że to już koniec. Na końcu tej drogi była straszna przepaść, czyli otchłań piekielna. Dusze te na oślep wpadały w tę przepaść;jak szły, tak i wpadały. A była ich tak wielka liczba, że nie można było ich zliczyć.
I widziałam drugą drogę, a raczej ścieżkę, bo była wąska i zasłana cierniami
kamieniami, a ludzie, którzy nią szli mieli łzy w oczach i różne boleści były
ich udziałem. Jedni padali na te kamienie, ale zaraz powstawali i szli dalej.
A na końcu drogi był wspaniały ogród, przepełniony wszelkim rodzajem szczęścia
i wchodziły tam te wszystkie dusze. Zaraz w pierwszym momencie zapominały
o swych cierpieniach” (Dz. 153).
10. IV. D E M I U R G O S
Donald Szwejk oszalal we wtorek
++++++++++++++
http://www.box.net/shared/r4oorxik42
++++++
PS.
2009/10/01
Spoleczenstwo zniewolone
Proboszcz, ojciec dzieciom jest alkoholikiem i hazardzistą.
Co na to parafianie? "Czy moja wina, że proboszcz jest proboszczem? To zasługa wszystkich parafian. Chcą go mieć."
"Rozmawiałam z mamą – kobietą świętą – o tej sytuacji. Powiedziała: u nas, w sąsiedniej parafii była podobna historia. Wierni się zbuntowali i wywieźli proboszcza na taczce. Biskup z sąsiedniej diecezji powołał komisję. Zbadała zarzuty, punkt po punkcie – potwierdziło się co do joty. Proboszcza zdegradowano, przeniesiono. Zróbcie tak samo.
Mamo, Ty zwariowałaś. Wprowadziłam się tu na wieś moją będzie z rok – jest dobrze, chłopy wiedzą, co czynią."
Ja opowiem inną historie. Parafia byla mieszana, polsko-kanadyjska. Msze po angielsku dla parafian z najblizszej okolicy i msze po polsku dla Polonii z calego miasteczka. Ksiadz proboszcz z Polski (jedyny w calej parafii). Palil chyba paczke dziennie i tyle ze spraw na "pe", zadnego nalogowego pijanstwa, pań o ktorych by mowiono, pokerow. Byl lekko rozrywkowy, glowną jego przywarą byla jakas taka niesamowita doczesnosc. On sam sie chyba z tym meczyl, meczyli sie parafianie, polscy i kanadyjscy.
Polacy (doktory, magistry, inzyniery) nie byli zachwyceni, ale nie protestowali, nauczeni w komunie, ze jezeli sie cos zmieni to pewnikiem na gorsze. Nie bedzie polskiego ksiedza, albo przyjdzie pijak i dziwkarz. No i ktoz by sie liczyl ze zdaniem polskich parafian, wszak takim abp Paetzem prokuratura nie osmielila sie zainteresowac.
Inaczej zachowali sie Kanadyjczycy (rednecks and newfies). Wybrali sie do biskupa i oswiadczyli, ze nie chcą takiego ksiedza.
Ich perspektywa byla zupelnie inna. Skoro nie uchylaja sie od utrzymywania (taca) ksiedza i parafii to nalezy im sie ksiadz z prawdziwego zdarzenia. Moga co niedziele wsiadac w samochody i jechac 5 kilometrow dalej do innego kosciola gdzie ich religijne potrzeby zostana zaspokojone. Wtedy biskup i tak bedzie musial zamknac kosciol na klodke, a ksiedza wyslac gdzies indziej. Zatem wszystko w jego rekach. No i na tym kontynencie wymiar sprawiedliwosci nie ma problemow z wydawaniem wyrokow na ksiezy pedofili w procesach karnych, a KK jest zmuszony do zawierania ugod pozasadowych i wyplacenia poszkodowanym kilkudziesieciu milionow, by uniknac procesow cywilnych, czego przykladem jest archidiecezja bostonska, kardynal Law i ochraniani przez niego ksieza pedofile.
Lokalny biskup postanowil kosciola nie zamykac, a ksiedza zeslal w miejsce raczej odludne, sprzyjajace kontemplacji, na cudownej urody lono natury. Moglo to dodatkowo poglebic nieszczescie ksiedza, trudno powiedziec, bo w tym miejscu slad po nim sie urywa.
Pojawia sie natomiast Stary Wiarus wraz z oswiadczeniem o zawiadomieniu prawnikow Samanthy Geimer o pomowienie jej o prostytucje przez niejakiego Zanussiego. Wielkie szczescie, ze sie pojawia, dzieki temu mozna przestac miądlic sprawy parafialne i przejsc do uogolnien.
Na Starego Wiarusa rzucil sie lewacki smietnik zarzucajac mu kapowanie. Na czym polegalo kapowanie w PRLu? Przyjrzyjmy sie takim osobnikom jak IPN BU 001043/1507 SADURSKI WOJCIECH. W tym przypadku trudno ustalic czy chodzi o profesora prawidel europejskich od siedmiu Bolonii, w koncu Wojciechow Sadurskich moglo byc jak psow, albo nawet jak wszy w sowieckim lagrze. Pozostanmy zatem przy anonimowym Wojciechu Sadurskim i dodajmy mu do towarzystwa IPN BU 00170/569 ZANUSSI KRZYSZTOF PIUS gdzie watpliwosci, ze jest to ten Zanussi - rezyser nie ma zadnych. Czym zajmowali sie owi osobnicy przed trafieniem na liste IPNu? Moim zdaniem zajmowali sie kolaboracją z sowieckim okupantem, a to dzialalnosc na pograniczu zdrady ojczyzny. W zamian za dyskretne dostarczanie informacji o wspolobywatelach spodziewali sie osobistych korzysci. Jednemu marzyc sie mogly zagraniczne podroze i stypendia uniwersyteckie, drugiemu panstwowe fundusze na produkcje filmowe. Istotna jest tu zdrada narodowa dla prywatnych korzysci. Elementy te nie wystepuja ani w dzialaniu kanadyjskich parafian, ani u Starego Wiarusa, ktorych dzialanie powodowane bylo troska o wspolne dobro. Proboszcz minal sie z powolaniem, a rezyser uwiklany w afere pedofilska z dworca centralnego powinien zniknac z zycia publicznego na wieki wiekow amen. Niestety nie da sie naprawic tych chorych sytuacji bez pokazywania palcem. Sprawy trzeba naprawic, zatem palcem pokazac tez trzeba.
Tym sposobem dochodzimy w koncu do najwiekszej krzywdy jaka komuna wyrzadzila polskiemu spoleczenstwu. Spoleczenstwo to w wyniku bolszewickich rzadow utracilo wiare w mozliwosc decydowania o wlasnych wspolnych sprawach, utracilo wiare w sens sprzeciwiania sie czemukolwiek. Wynikiem tego jest powszechne spoleczne przyzwolenie na degrengolade moralną, zlodziejstwo, korupcje oraz na elity z bolszewickiego gowna. 85% tego spoleczenstwa zapytane w sondazu "czy popierasz publiczną napasc slowną na ofiare gwaltu przez jednego rezysera - pedofila dla ratowania skory drugiego rezysera - pedofila?" odpowie "nie". Rownoczesnie 100% tego samego spoleczenstwa nie kiwnie palcem w bucie by przynajmniej usunac takiego degenerata z zycia publicznego. To wlasnie sa te kagance, ktore wrosly Polakom w mordy - jak pisze Jozef Darski.
Nie sa to postawy irracjonalne, no bo gdzie i komu skutecznie poskarzyc sie w Polsce na Zanussiego, albo jak w sposob cywilizowany, bez taczek pozbyc sie proboszcza, ktory nie nadaje sie do pelnienia funkcji?
Czy to nie jest zbiorowy amok, trans i chocholi taniec - Polska jak dluga i szeroka, w dzien i w noc od dwudziestu lat powtarzajaca za Bolkiem "jestem za a nawet przeciw"? Tu jest pies pogrzebany, jak dlugo nie zmieni sie to spoleczne dwojmyslenie tak dlugo bedzie trwac komunizm.
W tym kontekscie kulturowe odrodzenie Polski lansowane przez FYMa to mrzonka i powazne nieporozumienie. Z kultura jest dzis gorzej niz w PRLu. W PRLu pojawialy sie nazwiska na skale swiatowa: Penderecki, Grotowski, Gorecki. Czy choc jedno nazwisko tego kalibru pojawilo sie w ostatnim dwudziestoleciu?
tuskomorra, Naród, Maskva
ANALIZA z dn.28.IV.2010
FILM - ANALIZA II : http://polskaweb.eu/
Byłam na polu po bitwie
Opublikował/a Marucha w dniu 2010-04-29 (czwartek)
Z żoną jednej z ofiar katastrofy prezydenckiego samolotu pod Katyniem (nazwisko do wiadomości redakcji) rozmawia Mariusz Kamieniecki
Była Pani jedną z pierwszych osób, które tuż po katastrofie udały się do Moskwy, by zidentyfikować ciała swoich bliskich. Jak wyglądała organizacja wyjazdu i sam pobyt?
- W Moskwie byliśmy zakwaterowani w bardzo dobrym hotelu. Nie było też żadnych problemów z wyżywieniem. Zorganizowano i umożliwiono nam dostęp do kaplicy, która była zlokalizowana w obiektach moskiewskiego Instytutu Medycyny Sądowej. Mieliśmy także wystawienie Najświętszego Sakramentu tuż po przylocie do Moskwy w sali konferencyjnej hotelu. Tam również następnego dnia została odprawiona Msza Święta. Wieczorem znaliśmy już program następnego dnia. Przez cztery dni naszego pobytu w tych wszystkich procedurach towarzyszyła nam minister Ewa Kopacz.
Od początku była Pani przekonana o potrzebie tak szybkiego wyjazdu do Rosji?
- Początkowo jeszcze w Warszawie nie bardzo widziałam sens zbyt wczesnego wyjazdu do Moskwy, zwłaszcza w momencie, kiedy wszystkie procedury badawcze związane z katastrofą nie zostały zakończone na miejscu tragedii. Ponadto wiedząc mniej więcej, jak wyglądała katastrofa i widząc w mediach jej skutki, zdawałam sobie sprawę z tego, że sama procedura badań ciał może być dość skomplikowana i może potrwać dłużej.
Jak zachowywały się służby wobec rodzin ofiar?-
Mimo czterech dni pobytu w Moskwie nie udało nam się zidentyfikować ciała naszego zmarłego. Wszyscy odnosili się do nas z dużym szacunkiem. To bardziej my, a nie oni zadawaliśmy pytania, na które starali się nam w miarę możliwości odpowiedzieć. Pamiętam, że kiedy już kolejny dzień nie mogliśmy znaleźć szczątków naszego zmarłego i zastanawialiśmy się nad tym, czy zostać jeszcze jeden dzień, czy może wracać do Polski, wówczas zapytaliśmy jednego ze śledczych, czy są to już wszystkie szczątki wydobyte z miejsca katastrofy. Ten bez wahania odpowiedział, że w zasadzie zebrali już wszystko, co najważniejsze. Dodał, że owszem, później będą jeszcze przekopywać teren i być może coś jeszcze się znajdzie. Takie to były rozmowy. Serdeczność była, ale nie wylewna, jak chociażby ta w stylu Gierka i Breżniewa.
Kto opiekował się rodzinami, które przybyły do Moskwy?
- Każda rodzina miała przydzielony czteroosobowy zespół. Psycholog i tłumacz w większości byli to pracownicy polskiej ambasady w Moskwie. Kiedy się dowiedzieli o tragedii, przerywali urlopy i wracali do Moskwy, by służyć pomocą. W pomoc jako tłumacze oprócz dyplomatów angażowali się także polscy przedsiębiorcy, biznesmeni, którzy prowadzą swe interesy w Moskwie i dobrze znają język rosyjski. Ponadto ze strony rosyjskiej każda rodzina miała przedstawiciela Ministerstwa Spraw Nadzwyczajnych oraz śledczego. Do obsługi rodzin ofiar katastrofy zostały przydzielone młode osoby. Początkowo nie sądziliśmy, że tak młodzi ludzie poradzą sobie w obliczu tak wielkiej tragedii. Okazało się, że było inaczej. Byli z nami praktycznie od rana do późnego wieczora.
Gdzie rodziny ofiar spędzały czas w przerwie pomiędzy identyfikacjami?
- Dużo czasu spędzaliśmy na świetlicy, rozmawialiśmy ze sobą, wymienialiśmy poglądy, nawzajem staraliśmy się pocieszać. Mieliśmy także dostęp do bufetu, który został utworzony na nasze potrzeby. Niektórzy nie mieli większych problemów z identyfikacją, jednak były rodziny, które podobnie jak my przez kilka dni bezskutecznie szukały ciał swoich bliskich, przeglądając w prosektorium dosłownie szczątki ofiar. Tak było chociażby z ciałem szefa Sztabu Generalnego gen. Gągora, którego zidentyfikowano dopiero po kilku dniach. Część samolotu oprócz zniszczeń uległa spaleniu. Zwęglone były też ciała, których identyfikacja była wręcz niemożliwa. Stąd też okazanie tych ludzkich szczątków było bardzo trudne zarówno dla służb medycznych, jak i dla nas, członków rodzin.
Jak wyglądał proces identyfikacji zwłok?
- Jak mówiła nam minister Kopacz, która była z nami w Moskwie i na miejscu nadzorowała cały ten proces ze strony polskiej, zanim szczątki zostały okazane rodzinom, zgodnie z tamtejszą procedurą musiały zostać poddane sekcji.
Jeżeli zaś chodzi o nas, to wszystko zaczynało się od rozmów, a właściwie naszych opowieści, jak wyglądał nasz zmarły czy też zmarła. Chodziło o szczegóły dotyczące np. wzrostu, wagi czy innych szczegółów, które mogły być pomocne. Trwało to mniej więcej godzinę, może półtorej. Informacje te były szczegółowo notowane. Następnie śledczy oddalali się do miejsc, gdzie były złożone zwłoki, i weryfikowali te nasze informacje w odniesieniu do konkretnych szczątków. Kiedy znaleźli identyczny bądź podobny szczegół do przedstawionego przez rodziny opisu, wówczas okazywali nam, ale nie ciała, a zdjęcia lub prezentacje komputerowe. Wiem jednak, że niektóre osoby widziały ciała, ale ja nie. Mi natomiast pokazano jedynie pewne elementy na zdjęciach, np. znalezionej stopy czy ręki odpowiadające cechom, które wcześniej podałam.
Zwrócono Pani rzeczy należące do męża?
- Niestety, żadnych rzeczy, które nam pokazano na miejscu w Moskwie, nie udało się zidentyfikować jako należące do mojego męża. Mąż był dość ascetyczny i w zasadzie nie miał na sobie wielu charakterystycznych przedmiotów. Nie nosił obrączki czy paska do spodni, nie miał też znaków szczególnych, dlatego tak trudno było zidentyfikować jego ciało i stąd w efekcie potrzebne były badania DNA.
Inne rodziny odzyskały rzeczy należące do swoich bliskich?
- Owszem, szereg osób rozpoznało obrączki, zachowało się także bodajże dziewięć koloratek kapłańskich należących do duchownych, którzy byli na pokładzie samolotu. Osobiście widziałam na zdjęciach także pierścienie biskupie. Przecież obok ks. bp. Tadeusza Płoskiego lecieli także biskupi innych wyznań. Były też zegarki, kolczyki. Te wszystkie rzeczy widzieliśmy, ale one nas nie dotyczyły. Otrzymałam natomiast informację, że razem z ostatnimi ciałami ofiar smoleńskiej katastrofy, jakie przyleciały do Polski w miniony piątek, są także rzeczy osobiste, które zostaną okazane rodzinom i zwrócone. Mam nadzieję, że znajdę coś, co należało do mojego męża. Może aparat fotograficzny, który podobno miał przy sobie.
Z pewnością niełatwo było przetrwać ten trudny czas…
- Dla mnie osobiście, ale myślę, że też dla wielu innych krewnych, którzy wciąż opłakują stratę najbliższych, wiele znaczyło to, że w tych pierwszych, najtrudniejszych chwilach zostaliśmy odizolowani od mediów. Zwłaszcza tych, które jedynie szukają sensacji i nie potrafią uszanować nawet żałoby. Słuchając różnych dyskusji w studiach czy patrząc na symulacje katastrofy przedstawiane przez stacje telewizyjne, widziałam na ekranie samolot, który w ostatniej fazie lotu odwraca się kołami do góry i spadając na ziemię, koziołkuje. Natomiast rozmawiając tam, w Moskwie, z osobami krewnymi, które widziały zmasakrowane ciała ofiar, które – jak opowiadano – miały np. głowy wgniecione w klatki piersiowe, mogłam sobie jeszcze bardziej wyobrazić rozmiar tej tragedii. Od tego czasu nie chciałam więcej patrzeć na to, co serwują niektóre stacje.
Jednak wiele mediów zmieniło nagle front. Z atakujących prezydenta i jego ekipę przemianowali się na obrońców, którzy zaczęli dostrzegać walory tej prezydentury…
- Dla mnie osobiście i dla mojej rodziny prezydent Kaczyński, jego małżonka zawsze byli wielkimi ludźmi. Szkoda tylko, że trzeba było tak wielkiej tragedii, by niektórzy zaczęli ich pokazywać w świetle prawdy. Powinniśmy jako społeczeństwo i jako Naród wyciągnąć z tej lekcji właściwe wnioski, wszystko po to, by ofiara tak wielu mądrych i dobrych ludzi nie poszła na marne.
Co Pani czuła w Moskwie, stając w obliczu tak wielkiej tragedii, która dotknęła Panią osobiście?
- Smutek, poczucie straty i pytanie o sens tego, co się stało. Wierzę jednak, że takie było przeznaczenie mojego męża. Zginął wśród ludzi, których szanował, których kochał i którzy się nawzajem lubili. Wiele osób, które zginęły obok mojego męża, znałam osobiście, byli mi bardzo bliscy. To ogromna strata dla nas wszystkich, dla Polski. Nie należę do osób, które łatwo ulegają emocjom, ale przyznam, że nigdy w życiu nie znalazłam się w sytuacji tak trudnej jak tam, w Moskwie. Żołnierze, którzy powracają z Afganistanu, mówią, że byli na wojnie. Ja po powrocie z Moskwy mogę śmiało powiedzieć, że byłam na polu po bitwie.
Dziękuję za rozmowę.
Za Naszym Dziennikiem
czwartek, 29 kwietnia 2010
KTO WIE JAK ( )
-
uruchomić na portalu, np. http://iskry.pl/ link dla dotacji sms-owych, jak wzór poniżej,
proszę w koment wpisać instrukcję. Dziękuję !
"DOTACJA NA SERWIS
Jeżeli chcesz wesprzeć rozwój naszego wspólnego serwisu, wyślij sms o treści 4rp na nr 72140 za 2,44zł z VAT lub przekaż darowiznę przez PayPal.
sondaż Prawdy - droga do Smoleńska
http://www.polskie-wici.pl/index.php
Wyniki pierwszego SPOŁECZNEGO BADANIA OPINII PUBLICZNEJ |
Wyniki pierwszego SPOŁECZNEGO BADANIA OPINII PUBLICZNEJ
w okresie od 21 marca do 9 kwietnia 2010
Opis badań
Wyniki I. Stosunek do legalizacji w Polsce eutanazji - odpowiedziały 1152 osoby
1. Czy Pan/Pani wie, co oznacza termin eutanazja i na czym ona polega ?
TAK - 96.7% NIE - 3.3%
2. Czy Pan/Pani zna, choćby pobieżnie, argumentację zwolenników i przeciwników legalizacji eutanazji?
TAK - 85.1% NIE - 14.9%
3. Czy jest Pan/Pani zwolennikiem legalizacji eutanazji w Polsce?
TAK - 14.5% NIE - 65.7% NIE MAM ZDANIA - 19.8%
II. Ocena korzyści integracji Polski z UE - odpowiedziało 1151 osób. 1. Czy Pan/Pani uważa, że w ogólnym rachunku Polska odniosła korzyści w procesie akcesyjnym do UE i w okresie członkostwa w UE po 1 maja 2004 ? TAK - 55.0% NIE - 43.2% NIE WIEM - 1.8% 2. Czy Pan/Pani zyskał/a osobiste korzyści z członkostwa Polski w UE ? TAK - 36.8% NIE - 62.4% NIE WIEM - 0.8%
3. Czy po 6 latach od wstąpienia Polski do UE jest Pan/Pani z tego aktu ? bardzo zadowolony/a ---- 17.9% ---------------- 46.2% raczej zadowolony ------- 28.3% ---------------- raczej niezadowolony ---- 18.6% --------------- 33.6% bardzo niezadowolony --- 15.0% --------------- mam wątpliwości --------- 19.0% brak odpowiedzi ---------- 1.2% III. Prognozy wyborcze Gdyby dzisiaj odbywały się wybory parlamentarne
TAK - 74.0% NIE - 26.0%
PIS - 49.8% PO - 31.0% SLD - 7.7% PSL - 4.7% Prawica RP - 1.9%
inna partia - 4.9% Gdyby dzisiaj odbywały się wybory prezydenckie
TAK - 78.2% NIE - 21.8%
Lech Kaczyński ------------ 30.6% Bronisław Komorowski --- 16.9% Marek Jurek -------------------7.7% Radosław Sikorski ------------7.6% Andrzej Olechowski ---------- 6.0% Jerzy Szmajdziński ------------5.4% Waldemar Pawlak -------------3.1% Tomasz Nałęcz ------------------2.3% Ludwik Dorn --------------------2.0% Ktoś inny ------------------------18.4%
Badania koordynował prof. dr hab. Rafał Broda Nowy artykuł Historia przyspieszyła swój bieg |
pojednanie szumowin, PO-Rassieja 1917-2010
17 godz. temu
nordost8888 А вообще пшеки ничему не учатся - еще со времен Ивана Сусанина пора бы усвоить - что неxер в Россию совать свои католические жопы :)
nordost8888 Ну и что же в этом видео такого? что-то не видно чтобы кто-то кого-то расстреливал. Да разбилась кучка вонючиx пшеков, но по своей же тупости природной. Эту "делегацию" никто собственно в Россию не звал.
„Do celu“
Bój się Polaku, bój się, wraca IV RP
zamarli na Helu, zamarli na Wawelu
po trupach do celu, po trupach do celu
nie wierzył nikt, choć wielu wątpiło wielu
a Jarek na to po trupach do celu, po trupach do celu (...)
Jarek, Jarek, przyjaciół ma wielu
każdy chce leżeć na Wawelu
na oczach twoich kraj wylał dziecko z kąpielu
a Jarek na to po trupach do celu, po trupach do celu (...)
Jarek, Jarek – wróci wspomnień czar, irasiad i borubar
na oczach twoich cały kraj wylał jak dziecko z kąpielu
po trupach do celu
jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy
co nam obca przemoc wzięła, szablą odbierzemy
po trupach do celu
kocham cię Polsko
Telewizja Internetowa iTV24 :: Orędzie w TVP INFO przed katastrofą TU-154
Komorra ma problem
Komorra jest w trudnej i niezręcznej sytuacji. Słyszę (i czytam) to na okrągło. W merdiach, od dziennikarzyn, od “politologów” i “medioznawców”, wreszcie od polityków (ostatnio wczoraj, czyli w środę mówił o tym w “Trójce” niejaki poseł Olszewski, ale nie TEN Olszewski, tylko jakiś młody, wykształcony z wielkiego miasta, z PełO).
Na czym polega ten problem i trudna sytuacja Komorry? Ano na tym, że będąc kandydatem na prezydenta został… prezydentem… konkretnie P.O. prezydenta, na czas circa about 2 miesięcy. Widzicie tu jakiś dysonans? Jakąś niejasność? Jakiś, po prostu, kretynizm? Otóż niezupełnie, kiedy wiemy jak rozumuje i jak działa PełO. Oraz, nie byłbym sobą gdybym tego nie dodał, jak działa dupokracja. PełO jest uosobieniem dupokracji, jej modelowym wręcz przykładem i tworem. Dlatego ta zbieżność nie powinna w ogóle dziwić.
Zobaczmy jaki ten dupokartyczny matrix jest piękny… Komorra – czołowy kandydat PO na prezydenta, ten “terminator”, który miał zdeklasować Kaczyńskiego i wygrać w cuglach, dostaje na raptem pół roku przed terminem, w którym się miały te wybory odbyć, szansę i tym prezydentem zostaje. Z dnia na dzień. I on ma… PROBLEM! Kurwa ma problem bo został tym kim chciał być, tyle że nieco wcześniej…
OCZYWIŚCIE, ŻE MA PROBLEM. Bo żyjemy w POJEBANYM SYSTEMIE, zwanym DEMOKRACJĄ. Systemie, w którym przez 2 miesiące możesz niechcący, albo chcący zrobić coś za co lud cię pokocha albo znienawidzi. Wzorowi dupokraci z PełO doskonale to wiedzą, dlatego od jakichś 2 lat wolą kompletnie nic nie robić, tylko “ładnie wyglądać, leżeć i pachnieć”. Dlatego “biedna” Komorra MA PROBLEM! Za pół roku byłby wybrany na 5 lat i chuj… potem się najwyżej pomyśli… albo nadmucha kolejny balon… kto by się tam w dupokracji zamartwiał czymś co będzie za 5 lat… A tu klops… 2 miesiące to mało czasu, ale działać trzeba, lud czeka i patrzy… tak mało czasu a tak wiele można spierdolić…
http://www.wpisz24.pl/2010/04/
++++++++++++++++++
PS 2.
Rosyjska ruletka czyli jak nam Ruscy wybiorą ...
Nie jest to już dzisiaj pewnie do udowodnienia, ale jeśli o mnie chodzi to uważam że wybory w 2007 roku wygrała Platformie zapłakana Sawicka.Dzisiaj wydaję się to już nieważne, ale z drugiej strony czy to wiadomo co jest ważne a co nie?Nie wiadomo...To że była to jedna, wielka granda i hucpa mamy akurat okazje sprawdzić dzisiaj w każdej gazecie i na każdym internetowym portalu informacyjnym, ale przecież zegara nie cofniemy. A wierzę że wielu z tych lemingów, którzy się na te lipne łzy platformerskiej lodziary dały nabrać, dzisiaj chętnie by ten zegar cofnęły. Przynajmniej mielibyśmy pewnie dzisiaj swojego Prezydenta żywego, że już nie wspomnę o pozostałych 95 pasażerach feralnego lotu.Wszystko to co się dzieję w Polsce i w Rosji - a co jest związane z katastrofą pod Smoleńskiem - zakrawałoby na ponury żart, gdyby nie to że nawet ponure żarty mają swoje granice. Tu wszelkie granice zostały po stokroć przekroczone, a to jak zachowują się naczelne organy Państwa sprawia że należy uznać że Polski jako zorganizowanego bytu państwowego chyba już nie ma.Po katastrofie w której ginie polski Prezydent, jego małżonka i połowa najważniejszych osób w państwie pełną kontrole nad terenem katastrofy, szczątkami samolotu, ciałami ofiar, rejestratorami lotu, rzeczami osobistymi należącymi do ofiar i Bóg wie czym jeszcze przejmują służby mocarstwa o którym można powiedzieć i napisać wszystko ale nie to że jest to normalny, demokratyczny kraj będący z Polską w normalnych, sąsiedzkich stosunkach. Nasza prokuratura zminimalizowała swój udział w tym śledztwie do roli rzecznika prasowego putinowskiej komisji!!!W Polsce kontrolę nad urzędem Prezydenta przejmuję Marszałek Sejmu będący zupełnym przypadkiem najpoważniejszym konkurentem do prezydenckiego fotela w nadchodzących wyborach i również przypadkiem będący żywotnie zainteresowany zdobyciem pewnego dokumentu, którego jedynym dysponentem był dotychczas zmarły właśnie Prezydent. Marszałek tak bardzo nie może się doczekać uzyskania kontroli nad pękiem prezydenckich kluczy do belwederskich biurek i szafek, że nie czeka nawet z przejęciem obowiązków głowy Państwa aż ktokolwiek ogłosi że Prezydent faktycznie nie żyję!Po drodze przytrafiają się niewyjaśnione rewizje, giną dokumenty, laptopy i generalnie każdy kto chce, robi co chce.A jak tam sprawa z wyjaśnianiem przyczyn katastrofy?Jakoś lecie, panie dzieju. Już tam Rosjanie coś wyjaśniają , a jak wyjaśnią to nam przecież powiedzą jak to naprawdę było, bo się przecież właśnie z nimi jednamy. No przecież puścili "Katyń" w telewizji, a sam Putin z trudem przełamując obrzydzenie przytulił naszego Tuska, to chyba już wszystko między nami gra i chyba mamy wreszcie tą przyjaźń?Zresztą, nie minęło przecież nawet dwa tygodnie a już się wyjaśniło że tak naprawdę to ten Tupolew spadł ponad kwadrans wcześniej niż wszyscy myśleli!Czyli postęp w śledztwie jest!Co prawda, ten brakującym kwadrans to wyliczyła wcześniej grupka łebskich blogerów na Blogpressie, ale przecież i rosyjska komisja pod przewodnictwem samego Cara Putina prędzej czy później też miała szansę na to wpaść.Dość tych biadoleń, zmierzam do pointy.Tak sobie teraz myślę, że te wszystkie ruskie dezinformację mające namącić nam maksymalnie w głowach, to bezczelne położenie łapy na wszystkich dowodach w sprawie, te kolejne wersję o ilości podchodzeń do lądowania, stanie umysłowym naszych pilotów, ich znajomości rosyjskiego i uległości względem nacisków naszego Prezydenta, który słynie przecież z tego że podczas każdego lotu rządowym Tupolewem nic innego nie robi tylko smędzi za uchem pilotowi: "no daj chwilkę poprowadzić", te kolejne wersję o gęstości mgły nad lotniskiem mają tylko jeden cel: doprowadzenie do tego żebyśmy pogodzili się z tym, że będzie tak jak nam ruscy kagiebiści powiedzą że było.Nie na darmo słowo mgła brzmi po rosyjsku: tuman. Tak ma właśnie być - mamy wszyscy stać się tumanami, którym ruski kagiebista w pewnym momencie powie co maja myśleć.I idę o zakład że pełne oświadczenie o przyczynach katastrofy zostanie nam udostępnione na dwa dni przed terminem wyborów, jak tylko zapadnie u nas ta idiotyczna cisza wyborcza.A teraz, na koniec proszę zerknąć do góry tekstu i sobie przypomnieć od czego zacząłem tą notkę
http://nygus.salon24.pl/#commentadd
Autorzy P r a w d y
- Akcja bojkotu mediów: Memoriał 10 Kwietnia
- Kategoria:
- Organizacje - Grupy nacisku
- Opis:
- Nie podoba ci się, co polskie media robiły przed 10 kwietnia 2010 - w stosunku do tego, co pokazały po tej dacie? Czujesz się oszukany? Wykorzystany? Chcesz coś z tym zrobić? Przeczytaj 'Memoriał 10 Kwietnia', a jeśli ci się spodoba - roześlij go znajomym, udostępnij na swojej stronie WWW, blogu, portalu, zalinkuj itp. No copyright!
- Typ prywatności:
- Otwarta: cała zawartość jest publicznie dostępna.
Dane kontaktowe
- E-mail:
- czarny_krolik@tlen.pl
- Strona internetowa:
- http://m10k.pl/
+++++++++++++++++++++++
Andrzej Kumor
Stary Wiarus
Rolex
Autorzy Obecni
środa, 28 kwietnia 2010
wtorek, 27 kwietnia 2010
tuska lekcja r u s k a
MOTTO:
( ) "Dwie niesprawności, to za dużo, jak na przypadek / wypadek. Poza tym okazuje się, że nasi piloci lecieli w stronę pasa startowego wąwozem i poniżej poziomu pasa. Jak to możliwe, że aż tak zostali w błąd wprowadzeni?!?! Także manipulacje światłami naprowadzającymi na pas, 10 min. rozbieżności co do dokładnego czasu katastrofy, wzmiankowany na początku tekstu fakt usunięcia – po odlocie Putina i Tuska – urządzeń naprowadzających, odbieranie dziennikarzom filmów nakręconych w miejscu katastrofy, konfiskata przez Rosjan czarnych skrzynek, możliwości manipulacji przy nich i zgoda na to, włamania do sejmowych pokoi ofiar katastrofy, do ich mieszkań i domów, przeszukania biurek w miejscu pracy… Namawianie prezydenta, by nie jechał pociągiem z kombatantami, rodzinami katyńskimi, a poleciał z bratem ….. Czy to nie wystarczy?
Marek
Dawniej Centrum Dowodzenia Bojowego Armii Lotniczej / Frontu Lotniczego
P.S. Widziałem, jak nasz pilot ze specj. 36 pułku lotniczego wylądował w 10 razy gorszych warunkach, niż te smoleńskie. A leciał z marszałkiem Ustinowem. I była cholerna śnieżyca, że samolotu nie było widać, pilot nie widział lotniska, tylko śnieg, był mróz, silny, boczny wiatr i czarne chmury na 80 m wysokości. I to była dla niego bułka z masłem.”
Mało tego: informacje o przeszukaniu lokali parlamentarzystów, prezesa IPN i mieszkań ś.p. Aleksandra Szczygły i ś.p. Zbigniewa Wassermanna pojawiły się w sieci w niedzielę 11 kwietnia! I co? Ile czasu było trzeba, by ta informacja znalazła się w publicznym obiegu? A stało się to wtedy, gdy ABW przedstawiła “kwity”, że jej działania były zgodne z prawem. Jednak cosik się towarzyszom pokiełbasiło, bo na bumadze, którą przedstawili opinii publicznej widnieje data 11.04.2010, a opisywane wejścia miały miejsce w dniu tragedii, w sobotę 10.04!!! No a kto wydał polecenie? Ano tow. Komorowski, p.o. (nomen omen) Prezydenta Rzeczypospolitej. I nikt gośno nie mówi o tym, że pan Bronek złamał konstytucję! Bo tak się składa, że swoje decyzje podejmował w momencie, gdy Prezydent Lech Kaczyński był osobą zaginioną, gdyż nie odnaleziono jeszcze jego ciała! W świetle polskiej konstytucji Komorowski nie miał prawa wskoczyć w prezydenckie buty do czasu identyfikacji zwłok zmarłego Prezydenta! Tym samym nie mógł podejmować żadnych decyzji wynikających z proregatyw prezydenta. Tak na marginesie przypomnę niedowiarkom co nieco: Bronisław Komorowski był jedynym politykiem PO głosującym przeciwko likwidacji WSI! Rozumiecie? Jak nie to napiszę to wprost. W tym momencie nie mam już złudzeń: nasze służby były zamieszane w rosyjski zamach! "Nasze " Judaszki znów dały znać o sobie…
A każdy kolejny dzień dostarcza nowych poszlak, którymi nie zajmuje się nikt poza garstką internetowych desperatów!
Ludzie, powtarzam, obudźcie się!!! Wyłączcie telewizor i włączcie myślenie! Po dwóch tygodniach “śledztwa” nie znamy nawet dokładnej godziny!!! A rosyj… tfu… sovieccy śledczy przesłuchują Córkę Zbigniewa Wassermanna, pytając ją “na ile wycenia to, co się stało” i “po co jej ojciec w ogóle tam leciał” (sic!). Przecież to się w głowie nie mieści! Ci sami śledczy są w posiadaniu tzw. czarnych skrzynek, a przecież “nośniki elektromagnetyczne w czarnych skrzynkach można skutecznie zmanipulować”, tak więc “jako dowód w śledztwie z punktu widzenia interesów suwerennego państwa są one już niewiarygodne”. To u towarzyszy. A co u nas? A u nas Gazeta Wyborcza głównie zajmuje się “incydentem gruzińskim”. Wszak Michnik to wierny syn Moskwy. Żadnych pytań, żadnych wyjaśnień. Pewnien kretyn (bez nazwisk) stwierdził, że jakiekolwiek zadawanie pytań śledczym w Moskwie, byłoby równoznaczne z napluciem Rosjanom w twarz (sic!). I tu dochodzimy do słów, którymi ozdobiłem tekst. Niedorzeczne, co? Większość z Was myśli pewnie, że padły one w celu zobrazowania sytuacji Polski po katastrofie? Nic podobnego!
Polska - od 17. IX. 1939 - nigdy w pełni nie odzyskała niepodległości.
Żaden rok 1989! Żaden “okrągły stół”! To trwa ten sam mecz, ta sama wojna. Pojednanie?
Już słychać salonowe głosy, które straszą powrotem IV RP (tak jakby kiedykolwiek projekt ten zrealizowano!), zarzucając jej domniemanym twórcom brak inicjatywy pojednania, obwiniając ich o dzielenie Polaków. Szykuje się wojna polsko-polska, kraczą ci “dobrzy ludzie” wespół z “autorytetami moralnymi”.
Znów: nic podobnego!
To nie jest wojna między Polakami. To jest wojna DOBRA ZE ZŁEM; szczerych patrtiotów z Tuskami, tuskoidalnymi “pożytecznymi idiotami”, michnikolizami, Tajnymi Współpracownikami i ich apologetami, Michnikami, Żakowskimi, Lisami i innymi parszywymi gnidami. To ścierwo tylko gada po polsku, ale z Polską nic wspólnego nie ma, bo mieć nie chce! Nie mamy szans na wybicie się na niepodległość, gdy tylu "rodaków" dorabia u naszych wrogów. Kto tego wreszcie nie zrozumie, ten przyczyni się do kolejnej wasalizacji Ojczyzny!
Jest jednak szansa, by zatrzymać to szaleństwo lub chociaż je zminimalizować. Dzisiaj swoją kandydaturę na prezydenta RP zgłosił brat zamordowanego Prezydenta. I choć Jarosław Kaczyński nie jest moim kandydatem, tak jak nie był nim jego brat, to w tym momencie, w tej sytuacji nie ma wyboru! Niniejszym łamię swoją zasadę o niegłosowaniu i popieram Jarosława Kaczyńskiego! Trzeba zatrzymać rozpad Polski! I ostrzegam: wilk zaczyna gryźć. Cel, którym jest wolna i niezawisła Rzeczpospolita uświęca każdy środek! Merde!!!
P.S.
A kto lubi czytać i zadawać niewygodne pytania, niech zajrzy tu:
http://staryw.blogspot.com/2010/04/czterdzieesci-szesci-po-metra.html
http://www.heading.pata.pl/taws.htm
++++++++++++++++++++
poniedziałek, 26 kwietnia 2010
ANALIZA OKOLICZNOŚCI KATASTROFY
Całośc na :crew total flight time in hours :
- (captain) kpt. pil. Arkadiusz PROTASIUK – total time: 3528h (on Tu-154M – 2937h)
- (first officer) mjr pil. Robert GRZYWNA - total time: 1939h (on Tu-154M – 506h)
- (navigator) por. pil. Artur ZIĘTEK – total time: 1069h (on Tu-154M – 59h, as navigator)
- (flight engineer) chor. Andrzej MICHALAK – total time 330h
http://www.pluszaczek.com/2010/04/18/przyczyny-katastrofy-prezydenckiego-samolotu-tu-154m-analiza-czesc-iii/
+++++++++++++++++++++++++++++
ARTYKUŁY ZE SŁOWEM KLUCZOWYM "Arkadiusz Protasiuk"
To przyczyna katastrofy?!
Rozkład radiolatarni naprowadzających przed pasem startowym w Smoleńsku jest ...
Skomentuj (68)
Pilot tupolewa był z prezydentem w Tbilisi
Kapitan Arkadiusz Protasiuk, który pilotował prezydenckiego tupolewa do Smoleńska leciał ...
Skomentuj (35)
Rodzina pilota: Nie wierzymy, że to jego ...
rodziny w rozpaczy
- Ja nie wierzę, że to wina Arka - mówią cicho zrozpaczeni rodzice kapitana Arkadiusza ...
Skomentuj (242)
Pilot zrobił tylko jedno zejście
Według innego pilota, który latał z Lechem Kaczyńskim, w sobotę nie było kilku podejść do ...
lotnisko Smoleńsk, c.d.
Kto tak naprawdę zawinił ?
Tak, jak większością rodaków w Polsce i za granicą, wiadomość o katastrofie w Smoleńsku i śmierci pary prezydenckiej oraz tylu znanych i wybitnych Polaków, wstrząsnęła nami do głębi. Nie obeszło się bez łez i długiej chwili zadumy.
Najpierw było więc niedowierzanie i zwykły szok. Potem, powoli zaczął docierać do nas fakt, iż stało się coś niesamowitego, niewyobrażalnego - coś co nie powinno się nigdy wydarzyć i może mieć daleko idące konsekwencje dla Polski i być może też dla całego świata.
No właśnie - nie powinno się było wydarzyć a jednak się wydarzyło... Bardzo szybko zakiełkowały w nas, jak i u wielu Polaków pytania: Dlaczego ? Jak do tego w ogóle mogło dojść ?
Od razu zwróciliśmy uwagę na to, że informacje podawane przez media są jakby jednostronne, bardzo ubogie, a co najgorsze - często sprzeczne i nielogiczne. Relacje z wypadku rażąco odbiegały od tych, które pamiętaliśmy z innych, wcześniejszych katastrof. Część z tych relacji można by przypisać chaosowi jaki towarzyszył pierwszym godzinom po wypadku, ale nie wszystkie. Sporo z nich wskazywało wyraźnie, iż od samego poczatku próbuje się narzucić jedną tylko wersję zdarzeń, a to mogło by znaczyć że była ona wcześniej pieczołowicie przygotowana.
Dość już służalczości i fałszu głównych mediów, których zachowanie sięga absurdu, powtarzających w kółko te same opinie i ujęcia (jakby inne nie istniały), przekręcających wypowiedzi (tylko te, które nie służą oficjalnej wersji) i pokazujących głównych polityków w świetle chwały (tych żyjących), tak jakby nasza polityka zawsze była świetlana i tylko wewnętrzne kłótnie miały by być jedynym problemem polskiej sceny politycznej.
Od samego początku próbuje się zwalić winę na nieżyjącego pilota- śp. Pana Arkadiusza Protasiuka, najwyższej klasy pilota, który nie może się już bronić. Czyni się tak, nie licząc się z konsekwencjami dla jego rodziny i wbrew nawoływaniom do uczczenia pamięci WSZYSTKICH, którzy tragicznie zginęli. Rosyjskie i polskie media, podając w pierwszych godzinach liczbę ofiar nie wspominały prawie w ogóle o załodze samolotu, tak jakby byli oni ludźmi gorszej kategorii. Najwyższy czas abyśmy zwrócili uwagę na brutalność i zwykłą bezmyślność, tak polityków jak i mediów i wstawili się za tym człowiekiem. Najwyższy czas uhonorować załogę samolotu i funkcjonariuszy BOR na równi z innymi ofiarami. Oni też zginęli na służbie.
Poniżej postaramy się wyjaśnić Wam na czym te wszystkie różnice i sprzeczności, a nawet i kłamstwa polegały. Pokażemy Wam na czym polegają przekręty w tej sprawie:
Już w kilkadziesiąt minut po katastrofie media informują, iż był to wypadek, którego najbardziej prawdopodobną przyczyną był błąd i upór pilota, decydującego się na lądowanie przy bardzo złych warunkach atmosferycznych.
Jest to o tyle dziwne, że we wszystkich innych przypadkach NIGDY nie podawano tego typu informacji, a wręcz odwrotne. Standardowo podawano informacje typu: "przyczyny wypadku bada powołana do tego specjalna komisja.... i ew. dodawano iż na razie nic nie wskazuje na zamach...." itd.JEDNAK NIE POGODA
Kontroler lotów wyraźnie stwierdza, iż informował polskich pilotów o pogarszających się warunkach pogodowych (link poniżej). Wypowiedź ta jest bardzo znamienna ! Warunki pogodowe zaczęły się nagle pogarszać, aby tuz po wypadku znów się poprawić ?
JEDNAK NIE BŁĄD PILOTAŻU
Jeszcze bardziej zaskakujący jest fakt, iż samolot, na tak niskiej wysokości, był przechylony na skrzydło. Istnieją odpowiednie procedury lądowania, które kategorycznie zabraniają wykonywania tego typu manewrów podczas lądowania i żaden doświadczony pilot takiego błędu nie popełni. Pilot na tej wysokości musiał widzieć drzewa i nie próbował by skręcić aby dolecieć do pasa, jak to niektórzy sugerują, tylko próbował by poderwać maszynę do góry, aby podejść do lądowania ponownie. Jedynym wytłumaczeniem tak dziwnego ruchu maszyny może być tylko awaria systemów sterujących lub mechaniczna awaria lotki samolotu. Jak pilot mógł się znaleźć z boku pasa ? Piloci lądują często w nocy i podczas gęstej mgły i takie rzeczy się po prostu im nie przydarzają.
Inna sprawa to sam samolot. Angielska Wikipedia podaje (link tutaj): "Capable of departing and arriving on unpaved and gravel airfields, it often operates in the extreme Arctic conditions of Russia's northern territories, where airports can be very basic." Krótko mówiąc samolot ten zdolny jest lądować prawie wszędzie, nawet w najbardziej ekstremalnych warunkach i na ubogo wyposażonych lotniskach. Może spokojnie wysłużyć 40 000 godzin ! Prezydencki samolot miał wysłużone ledwie 5000 godzin i dopiero co przechodził gruntowny remont w Rosji (sic !).
Kontroler lotów sugerował, ze załoga mogla nie znać jęz. rosyjskiego zbyt dobrze, czemu zaprzecza były dowódca 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego płk Tomasz Pietrzak. Poza tym, z wypowiedzi kontrolera lotów nie wynika aby samolot podchodził do lądowania wielokrotnie. Wręcz wprost kontroler potwierdza, iż chcieli RAZ SPRÓBOWAĆ i w przypadku nie udanej próby udać się na inne lotnisko.
Sugeruje się, że cała załoga zajęta była obsługa urządzeń i nie miała czasu na rozmowę, co jest zwykłym absurdem. Dodatkowo okazuje się, iż nie było żadnego nakazu ! Podajemy za ONET.PL (link tutaj): "Zapis rozmów zarejestrowanych na czarnych skrzynkach prezydenckiego samolotu, który rozbił się w sobotę, potwierdza, że załoga otrzymała ostrzeżenie o złych warunkach atmosferycznych panujących na smoleńskim lotnisku. Poinformował o tym wicepremier Rosji Siergiej Iwanow." Okazuje się, że załoga samolotu otrzymała jedynie ostrzeżenie (ani słowa o jakimkolwiek nakazie) o panujących warunkach ! W ostatnich minutach lotu komunikacja po prostu zanikła, co w pierwszym momencie potraktowano jako zignorowanie nawołującej załogę wieży kontrolnej.
Mamy wyraźne wskazówki, iż w ostatnich minutach lotu z samolotem działo się coś dziwnego. Komunikacja zanikła a sam samolot najprawdopodobniej stracił sterowność.
SKUTKI KATASTROFY NIE ADEKWATNE
Podchodząc do lądowania, samolot leciał z prędkością nie większa niż troszkę ponad 200 km na godzinę ( a możliwe jest ze dużo mniejszą) i spadł z wysokości zaledwie kilku metrów. TU 154 jest wręcz znany z niskiej prędkości podchodzenia do lądowania. Jest samolotem bardzo wytrzymałym i z chęcią do niedawna używanym w trudnych warunkach i do trudnych zadań (patrz link wyżej: Wikipedia). Miejsce katastrofy jest dość słabo zadrzewione, w większości wątłymi drzewkami (patrz film z miejsca katastrofy). Taki samolot, ważący wiele ton i posiadający solidną konstrukcję, powinien je ściąć jak zapałki, a nie rozlecieć się na kawałki. Świadkowie relacjonują słabiutki wybuch a pożar był nikły i błyskawicznie ugaszony. Tego typu lądowanie, nawet kiedy samolot by przekoziołkował, nie miało prawa rozerwać ciał, praktycznie WSZYSTKICH ofiar na strzępy !
Co zatem spowodowało, ze ciała ofiar BYŁY JEDNAK ROZERWANE na strzępy i tylko 25 z nich można było do teraz zidentyfikować (link tutaj) ? Tylko potężny wybuch bezpośrednio nakierowany na kabinę mógł wywołać taki efekt. Wybuchu takiego jednak nie stwierdzono !
PODSUMUJMY TO WSZYSTKO:
Polskie służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo głowy Państwa i osób prominentnych zaniedbały podstawowe procedury bezpieczeństwa, dopuszczając do przecieku listy pasażerów, na kilka dni przed zaplanowanym lotem, oraz dopuszczając do lotu tak wielu, tak ważnych osobistości w jednym samolocie, co nie jest praktykowane nigdzie na świecie.
Jak mogło do tego dojść ?
Rosjanie od samego początku grają na 2 fronty. Rosyjscy generałowie i media wydają oświadczenia obwiniające polską stronę o wypadek (załogę samolotu), wyraźnie przy tym sugerując iż Prezydent Kaczyński mógł się do tego przyczynić, a jednocześnie Putin i Miedwiediew wyrażają na wszelaki sposób współczucie dla narodu polskiego.
Prawie wszystkie twierdzenia Rosjan padają. Załoga samolotu wcale nie była taka uparta, warunki pogodowe wcale nie uzasadniają przyczyn katastrofy i jest mocno wątpliwe aby piloci w tym przypadku popełnili błędy w pilotażu. Samolot spełniał także wszelkie wymagania do lądowania w tych warunkach.
Okazuje się też, iż okoliczności katastrofy nie uzasadniają jej skutków !
Jednocześnie Rosjanie udostępniają tylko wybrane materiały video *bardzo ubogie) nie dopuszczając nikogo z reporterów do miejsca katastrofy. Posuwają się nawet dalej, aresztując polskiego dziennikarza i konfiskując sprzęt dziennikarski. Jest to w takich przypadkach rzecz niespotykana w świecie i kwalifikuje się do miana międzynarodowego skandalu. Poseł PIS - pan Artur Górski, określił to mianem " nałożenia całkowitego embarga na wszelkie informacje o wypadku" (link tutaj). Poseł Górski określił to wprost: "Rosjanie mataczą !"
Jakie są motywy rosyjskich władz ?
Polskie media w sposób całkowicie bezmyślny lub celowy (?) powielają oskarżenia Rosjan, traktując je w praktyce jak fakty. Pozwalają na jednostronność i nie odważają się poruszać niejasnych kwestii. Pozwalają szargać imiona wspaniałych pilotów, kwiatu polskiego lotnictwa. Pośrednio pozwalają szargać dobre imię zmarłego tragicznie Prezydenta, nie przeciwstawiając się sugestiom iż mógł on przyczynić się do katastrofy.
Przez cala sobotę i niedziele puszczano praktycznie te same zdjecia i krotki zapis filmowy z miejsca wypadku, powtarzając w kolko te same argumenty, przedstawione wcześniej przez władze rosyjskie: wielokrotne podchodzenie do lądowania (wątpliwe), upór pilotów (nie prawda), i tragiczne warunki pogodowe (wątpliwe, a co najmniej dziwne).
Zachowanie mediów przypominało socjotechniczny zabieg, mający na celu wmówienie obywatelom polskim tylko jeden możliwy scenariusz. Wyglądało to bardziej na dobrze zorganizowaną manipulacje, niż rzetelne relacje.
Podamy Wam przykład takiej manipulacji:
Portal Onet podaje (link tutaj):
W rzeczywistości, kontroler stwierdza jedynie, że nie wie dlaczego piloci nie reagowali na jego wezwania, wyraźnie stwierdza że tego nie wie i podaje przypuszczenie, że piloci TU 154, być może nie znali języka rosyjskiego.
Nie przeszkadza to jednak Portalowi ONET napisać (patrz u góry): "Na pytanie, dlaczego piloci nie podali tej informacji, mówi, że "słabo znali język rosyjski".Przypominamy, że pogłoska ta została kategorycznie zdementowana (tekst wyżej). ONET nawet zatytułował ten artykuł znamiennie: "Kontroler Lotu: Piloci słabo znali liczby po rosyjsku". Niby drobna zmiana, ale wyraźnie zmieniająca przypuszczenie na pewność. Można przypuszczać, iż była to część akcji upewniania społeczeństwa co do winy pilotów, a tak naprawdę to odwracania uwagi od prawdziwie znaczących faktów. Z pilotów zrobiono kozły ofiarne i najprawdopodobniej, kiedy cala sprawa przycichnie, w jakiś sposób zwróci się im, choć częściowo honor. Nie uda się jednak zwrócić cierpienia z tego powodu ich rodzinom !
Pytamy ponownie:
- Dlaczego w tak rażący sposób dopuszczono do naruszenia nawet podstawowych zasad bezpieczeństwa ?
- Dlaczego wokół tej katastrofy jest tyle rażących niejasności ?
- Dlaczego rosyjskie władze zachowują się w tak dwuznaczny sposób ?
- Dlaczego polskie media są tak rażąco jednostronne ?
Co tak naprawdę się wydarzyło w sobotni ranek, w Smoleńsku ?
Jeśli oficjalne, dotychczas podane przez władze argumenty nie są choć w części prawdziwe, a wydają się nie być, to co doprowadziło samolot prezydencki do katastrofy ?
Miejmy nadzieję, ze doczekamy się odpowiedzi na te pytania, ponieważ nasza nieznajomość prawdy może doprowadzić do jeszcze bardziej katastrofalnych skutków, choć i te są już wręcz niewyobrażalne.
.. wślad za Nimi. Maszerować !
Gyurcsány a viselkedésről from fidesz.hu on Vimeo.
***********
Prawica wygrywa wybory na Węgrzech
Niedziela, 25 kwietnia 2010
Węgierska prawica uzyskała większość konstytucyjną w Zgromadzeniu Narodowym. Po przeliczeniu 99 procent głosów w wyborach powszechnych Państwowa Komisja Wyborcza oznajmiła, że Fidesz Viktora Orbana zdobył aż 263 mandaty na 386 możliwych.