WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
niedziela, 17 kwietnia 2011
f r a j e r u g a 10 april
Polityczni konstruktorzy
Wydarzenia, które się rozgrywały po 10 kwietnia 2010 r., miały niezwykle istotny wpływ na polską scenę polityczną. W kampanii wyborczej Jarosława Kaczyńskiego wzięli udział ludzie, którzy wcześniej byli postrzegani jako politycy drugiego szeregu. Po przegranej zaczęli szukać swojego miejsca, co ostatecznie skończyło się utworzeniem nowej partii o nazwie PJN
Jedną z najważniejszych osób w PJN jest Elżbieta Jakubiak, która wcześniej pracowała ze śp. prof. Lechem Kaczyńskim. W lipcu 2007 r. odeszła z funkcji szefowej gabinetu prezydenta RP i od tego czasu coraz rzadziej bywała w Pałacu Prezydenckim.
- Przez ostatnie pół roku prawie jej u nas nie było, a z parą prezydencką widziała się chyba tylko na balu dziennikarzy w styczniu 2010 r. Zabiegała o spotkanie z panem prezydentem i o to, by bez przeszkód, jak kiedyś, mogła przychodzić do Pałacu, ale do tego nie doszło. Dlatego takim szokiem było dla nas pojawienie się jej w Pałacu 11 kwietnia, a później jej funkcja w sztabie wyborczym. Uznaliśmy jednak, że w obliczu takiej tragedii wszelkie konflikty nie mają najmniejszego sensu. Zresztą zaraz po katastrofie nikt z nas nie był w stanie występować przed kamerami telewizyjnymi, a Elżbieta jako jedna z nielicznych wzięła się w garść i mogła to robić – opowiadają nam współpracownicy śp. Lecha Kaczyńskiego.
Modlitwa i kolacja
Po przywiezieniu trumny z ciałem śp. Prezydenta RP prof. Lecha Kaczyńskiego do Polski w prezydenckiej kaplicy na modlitwie zebrała się najbliższa rodzina. Później na czuwanie przy trumnie przyszli współpracownicy i goście. Wśród zaproszonych przez Elżbietę Jakubiak osób byli m.in. Aleksander Smolar, Monika Olejnik i Michał Borowski, były naczelny architekt miasta. To właśnie Borowski – jak pisał wPolityce.pl Piotr Zaremba – dobry znajomy prezydenta, a równocześnie człowiek bliski Adamowi Michnikowi i ludziom Agory – rzucił pomysł zorganizowania kolacji w nieistniejącym już ekskluzywnym lokalu „Tradycja polska”.
Sprawa kolacji od kilku dni budzi wiele kontrowersji.
„Paweł Kowal i Adam Bielan powinni rozumieć, że wieczór w ekskluzywnej warszawskiej restauracji z Moniką Olejnik tuż po tragedii smoleńskiej może być uznany za coś niestosownego” – pisał na łamach „Rzeczpospolitej” Piotr Semka.
Niektórzy uczestnicy kolacji, z którymi rozmawiała „Gazeta Polska” (zastrzegli sobie anonimowość), nie widzą w tej sytuacji niczego nagannego.
– A cóż w tym złego, że przy wspólnym stole spotkali się ludzie, którzy wspominali zmarłą parę prezydencką? Niektórzy z nas przez prawie dwa dni nic nie jedli i mieliśmy okazję wreszcie zjeść coś ciepłego. Niestosowne jest właśnie dopatrywanie się w tym sensacji – uważają rozmawiający z nami uczestnicy kolacji.
Byli na niej m.in. Paweł Kowal, Elżbieta Jakubiak, Lena Dąbkowska-Cichocka, Jan Ołdakowski Mirosław Kochalski, Robert Draba, Monika Olejnik i jej serdeczna przyjaciółka Maria Wudarczyk z Michałem Borowskim, dziennikarka „Rzeczpospolitej” Agnieszka Rybak z mężem Marcinem Dziurdą, szefem Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa, a wcześniej współpracownikiem
śp. Lecha Kaczyńskiego.
– Gdy już było po deserze, przy kawie Monika Olejnik wpadła na pomysł, żeby pogodzić Pawła Kowala z Adamem Bielanem. Wtedy na przemian z Elżbietą Jakubiak zaczęły wysyłać do niego SMS-y – Adam Bielan przyszedł, gdy część osób już wyszła – wspominają rozmawiający z „GP” uczestnicy kolacji.
Podczas rozmowy poruszono też sprawę pochówku pary prezydenckiej.
- Monika Olejnik wydawała się bardzo poruszona całą sytuacją. Wcześniej w Pałacu widziałem, jak bardzo przeżywała śmierć pary prezydenckiej. Rozważano różne warianty, ale już wtedy było wiadomo, że Maria i Lech Kaczyńscy spoczną na Wawelu; przecież już w sobotę 10 kwietnia w tej sprawie telefonował kard. Stanisław Dziwisz – dodaje jeden naszych rozmówców.
Kampania prezydencka
Kilka dni po katastrofie smoleńskiej do Marty Kaczyńskiej, która wówczas mieszkała w Pałacu Prezydenckim, Elżbieta Jakubiak przyprowadziła Monikę Olejnik i jej serdeczną przyjaciółkę Marię Wudarczyk, partnerkę Michała Borowskiego oraz stylistkę TVN Wigannę Papinę.
Współpracownicy śp. Lecha Kaczyńskiego oraz funkcjonariusze BOR doskonale pamiętają te wizyty.
– Rzeczywiście przychodziły do Pałacu, nietrudno było je zapamiętać, zwłaszcza Monikę Olejnik. Z tego co wiem, Elżbieta Jakubiak, która właściwie nie odstępowała córki śp. pary prezydenckiej, chciała, by Marcie Kaczyńskiej te panie doradzały, jak ma się ubrać w czasie żałoby i kampanii prezydenckiej. Monika Olejnik kilka razy proponowała, by u niej w programie wystąpiła pani Marta Kaczyńska, ale ona się na to nie zgodziła. Wiem, że jedna z tych pań proponowała Marcie Kaczyńskiej odstąpienie swojego mieszkania, ale i ta propozycja została odrzucona – mówi nam jeden z pracowników Pałacu Prezydenckiego, który zapamiętał te wizyty.
Zapytaliśmy Monikę Olejnik o jej obecność podczas czuwania przy trumnie prezydenta Lecha Kaczyńskiego w dzień po katastrofie smoleńskiej, chcieliśmy zdać jej także inne pytania. Nie zdążyliśmy – po pierwszym pytaniu dziennikarka stwierdziła, że nie może z nami rozmawiać, a gdy próbowaliśmy skontaktować się później, nie odbierała już od nas telefonów.
Według naszych rozmówców sprawą niemal naturalną było to, że po zaangażowaniu Elżbiety Jakubiak w sprawy pogrzebu stanie się ona jedną z twarzy kampanii wyborczej Jarosława Kaczyńskiego.
– Włożyła w to dużo wysiłku. Zaraz po tragedii zajęła się wieloma rzeczami, ściągnęła z Paryża Tomasza Orłowskiego, który zorganizował pogrzeb, starła się być jak najbliżej Marty Kaczyńskiej i Jarosława Kaczyńskiego – wspominają współpracownicy śp. Prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego.
Tuż po rozpoczęciu kampanii wyborczej jedną z pierwszych decyzji Elżbiety Jakubiak było zaangażowanie do spraw wizerunku Wiganny Papiny, stylistki TVN, i Moniki Olejnik.
To właśnie Papina doradziła sztabowi wyborczemu Jarosława Kaczyńskiego, a przede wszystkim Joannie Kluzik-Rostkowskiej i Elżbiecie Jakubiak, w co mają się ubierać w czasie kampanii.
-Już na samym początki kampanii zapadła decyzja, że absolutnie nie wolno mówić o katastrofie smoleńskiej. Elżbieta Jakubiak przytaczała poglądy Moniki Olejnik na ten temat, wspierała ją także Joanna Kluzik-Rostkowska – mówi nam osoba ze sztabu Jarosława Kaczyńskiego.
Droga do PJN
Pojawienie się w sztabie Joanny Kluzik-Rostkowskiej obok Elżbiety Jakubiak było pomysłem Michała Kamińskiego i Adama Bielana.
– Joanna miała świetne kontakty ze środowiskiem „Gazety Wyborczej”, w którym była w latach 80. Poza tym wydawało im się, że będzie „ich człowiekiem” w sztabie, że będą mogli w całości kontrolować, co się w nim dzieje. Z kolei Elżbieta Jakubiak miała doskonałe kontakty z Moniką Olejnik i TVN – opowiada jedna z osób pracująca przy kampanii prezydenckiej.
– Elżbieta niezwykle boleśnie przeżyła przegraną Jarosława Kaczyńskiego. Dla niej była to jej osobista porażka. Poza tym osoby pracujące w kampanii uważały, że po wygranej będą mogły grać „pierwsze skrzypce” w PiS, że będą miały głos decydujący w najważniejszych sprawach. Po przegranej zaczęła się ostra walka frakcyjna i szukanie poparcia poza PiS. Głównymi architektami PJN nie są wcale te osoby, o których mówi się głośno, lecz te, które pozostają w cieniu – dodaje nasz rozmówca.
Kilka tygodni po kampanii wyborczej Joanna Kluzik-Rostkowska spotkała się z Leszkiem Millerem. Później razem z Pawłem Poncyljuszem spotkali się z Januszem Palikotem, także w jego prywatnym mieszkaniu (o czym pisał portal wPolityce.pl), dochodziło także do spotkań przyszłych członków PJN z marszałkiem Sejmu Grzegorzem Schetyną.
– Projekt PJN był wielokrotnie omawiany także w gronie zaprzyjaźnionych dziennikarzy. Gdy okazało się, że może liczyć na wsparcie mainstreamowych mediów, doszło do finalizacji pomysłu – relacjonuje nasz rozmówca.
Dziś okazuje się, że PJN mimo medialnego wsparcia ma spore problemy, niewielkie szanse na wejście do Sejmu i – jak twierdzą rozmawiający z „GP” politycy – część z nich coraz częściej mówi o podjęciu rozmów „zjednoczeniowych” z PiS.
-------------------------------------------------------------------
Wszyscy mają prawo opłakiwać stratę
„Dziwię się osobom, które tak strasznie atakują Monikę Olejnik i odmawiają jej prawa do wyrażania żalu po śmierci prezydenta” – powiedziała założycielka PJN Elżbieta Jakubiak w rozmowie z redakcją portalu Niezależna.pl.
Jak doszło do kolacji 11 kwietnia 2010 r. w restauracji „Tradycja polska”?
To było spotkanie, a nie kolacja. Lokal, w którym się spotkaliśmy, to miejsce związane z kampanią wyborczą Lecha Kaczyńskiego w 2005 r. Wieczorem po wygranych wyborach wszyscy współpracownicy i znajomi Prezydenta spotkali się tam. Nieoczekiwanie przybył także Prezydent z żoną. Długo rozmawialiśmy o kampanii i jego zwycięstwie.
Dzień po śmierci prezydenta bardzo wiele osób, które go znały, o godz. 21 weszło do pałacu na Krakowskim Przedmieściu na czuwanie przy trumnie. Byli wśród nas także ci, których z Lechem Kaczyńskim łączyła szorstka przyjaźń. Gdy wszyscy opuszczali pałac po modlitewnym czuwaniu, ktoś zaproponował, by powrócić do miejsca, które Prezydent lubił. W ten sposób doszło do spotkania w lokalu „Tradycja polska”. Nie była to kolacja. Nikt chyba nie jadł, pił najwyżej wodę. Wspominaliśmy momenty, zdarzenia z życia Lecha Kaczyńskiego, tak jak się wspomina bliskich zmarłych, przyjaciół.
Była tam także Monika Olejnik...
I co w tym dziwnego?
To dla wielu bulwersujące.
Świat nie jest czarno-biały. Nie miejsce i czas, by to wytłumaczyć. Jedną z ostatnich osób ze świata dziennikarzy, z którą prezydent rozmawiał o ważnych dla Polski sprawach, była właśnie Monika Olejnik. To było w lutym, na balu dziennikarzy. Prezydent zamierzał umówić się z nią na dłuższą rozmowę. Nie było to wymuszone, ale wynikało z potrzeby i z głębokiego przekonania, że o sprawach polskich należy rozmawiać ze wszystkimi, którzy są gotowi do takiej rozmowy. Atakowanie kogoś, kto wspomina Lecha Kaczyńskiego, jest po prostu niepojęte.
Prezydent rozmawiał także z tymi, którzy nie podzielali jego poglądów i niepochlebnie też pisali. Spierał się z nimi i mówił, że nie rozumieją racji, które uzasadniają jego działania. Komu mamy odmówić po tej tragedii prawa do wyrażania żalu? 10 kwietnia płakali wszyscy.
Redaktor Olejnik wpisuje się w próbę obarczenia prezydenta odpowiedzialnością za katastrofę w Smoleńsku.
Tak jak wiele innych dziennikarzy i mediów. Dziwię się tym wszystkim, którzy ją tak strasznie atakują. Proszę zobaczyć "Kropkę nad i" z kard. Dziwiszem. Ten program wiele wyjaśnia.
Jednak to dziennikarka słynąca z bezpardonowych ataków wymierzonych w śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Bywało różnie. Lecha Kaczyńskiego atakowali także ci, którzy ubierają się dzisiaj w piórka obrońców. Bardzo trudno być zero-jedynkowym w tych sprawach. Istnieje jeszcze dobry obyczaj. Ktoś może autentycznie przeżywać. Ja wiem i wierzę, że Monika Olejnik bardzo przeżyła śmierć Prezydenta i jego Małżonki, a także stratę wielu innych osób, w tym np. Olka Szczygły. Nie zgadzali się w wielu sprawach, ale mieli swój kod językowy. Nie wynika z tego, że Aleksander Szczygło był zdrajcą, a Monika Olejnik – godna potępienia. Co innego walczyć z politykiem, a co innego odczuwać żal po stracie człowieka i przyjaciela.
Wskazałabym więcej osób, które atakowały Prezydenta w sposób bezwzględny. Po Monice Olejnik prezydent nie spodziewał się przynajmniej, że będzie go głaskała. Szczególnie bolało go gdy czuł, że w sposób nieuprawniony krytykują go dziennikarze prawicowi, wydawałoby się, z tego samego obozu.
Chodzę do programów Moniki Olejnik. Nie zgadzam się z nią w wielu sprawach i nie jest to zaskakujące. Zaskakujące i niezrozumiałe jest, że dziś politycy Prawa i Sprawiedliwości publicznie nie wspominają o Pani Marii Kaczyńskiej, Januszu Kochanowskim, Aleksandrze Szczygło, Władysławie Stasiaku, Zbigniewie Wassermannie, Przemysławie Gosiewskim, mówią wyłącznie o katastrofie, a nie o ludziach. Katastrofa smoleńska zapisze się w podręcznikach historii jako symbol użycia tragedii ludzkiej i narodowej do bieżącej walki politycznej. Mimo wszystko cieszę się, że 8 kwietnia w Muzeum Powstania Warszawskiego spotkamy się, by wspominać twórcę tego miejsca, Prezydenta Warszawy i Rzeczpospolitej. Za sprawą Jana Ołdakowskiego zostanie wmurowana tablica poświęcona Lechowi Kaczyńskiemu.
Jakie funkcje w minionej kampanii prezydenckiej kandydata PiS pełniła Wiganna Papina?
Co mają na celu takie pytania? To chyba już jakiś obłęd. Wiadomo, kim jest pani Papina. Jedną z najlepszych polskich stylistek. W kampanii wyborczej dbała o wizerunek kandydata. To wszystko.
Kto zaproponował, by pracowała dla sztabu Jarosława Kaczyńskiego?
Wszyscy politycy znają panią Papinę.
Czy musiała to robić akurat ta osoba związana z TVN?
Dziwne pytanie. To jest jej zawód i praca.
Artykuł ukazał się w najnowszym wydaniu „Gazety Polskiej”
Obchody rocznicy katastrofy - TUTAJ
Już 6 kwietnia w pamiątkowym numerze "Gazety Polskiej" poruszający film DVD "10.04.10" i naklejka
Polecamy także specjalne wydanie "Nowego Państwa" - "Smoleńsk. Kulisy katastrofy"
ANEKS.
„To co nas podzieliło – to się już nie sklei”
Dama Pik, 6 kwietnia, 2011
Od roku żyjemy w cieniu tej zbrodni, czując jej duszny ciężar. Kłamstwo smoleńskie jest jak czad z wiersza Herberta - wypełnia domy, świątynie, bazary, zatruwa studnie, niszczy budowle umysłu. Kłamstwo smoleńskie sieje spustoszenie w życiu społecznym, niszczy nasze życie prywatne. Rujnuje dawne więzi między ludźmi, obnażając bezlitośnie ich miałkość i lichy fundament. Bo rzeczywiście – tym razem odwołam się do Rymkiewicza - dwie są Polski od 10 kwietnia 2010: ta, o której wiedzieli prorocy i ta symbolizowana przez Tuska, którą w objęcia wziął wówczas car. Czy wam też od tamtego strasznego kwietniowego przebudzenia niemal wszystko zaczęło się kojarzyć ze smoleńską zbrodnią? Jak zatem mielibyśmy znaleźć wspólny język z tymi, dla których 10 kwietnia nic się nie stało? Albo z tymi, którzy już połknęli i teraz przetrawiają papkę przygotowaną przez przyjaciół z KGB – o błędzie pilotów, pijanym generale, naciskach głównego pasażera, czterech podejściach do lądowania etc.?
„To co nas podzieliło – to się już nie sklei”
Toporna machina dezinformacji pracowicie wytwarza rozmaite mutacje sloganu o Jarosławie Kaczyńskim, który dzieli Polaków – kogóż on już nie podzielił, prawników, lekarzy, sędziów Trybunału Konstytucyjnego, klientów jakiejś nieszczęsnej sieci handlowej, w której familia Tusków zaopatruje się w margarynę , biskupów, profesorów, nawet polityków własnej partii … Tymczasem prawda wydaje się prosta i w swej prostocie wręcz brutalna: Polskę podzieliło, wręcz rozłupało na dwie części kłamstwo smoleńskie. Zaczęło się to wszystko na długo przed zamachem, bo kłamstwo smoleńskie było konstruowane na długo przed kwietniem, właściwie już od czasu zwycięstwa Prawa i Sprawiedliwości w pamiętnym 2005 roku. I stało się przecież tak, że Polska podzieliła się jeszcze przed kwietniem na obóz patriotyczny (z niespodziewanym sukcesem w 2005, później już słaby i znajdujący się w defensywie) oraz stronnictwa prorosyjskie i proniemieckie, przy czym dwa ostatnie, dzięki zmyślnej jak Nordstream polityce Kremla mogły działać wspólnie jako jedna partia, co z powodzeniem od kilku lat czynią.
Przywódcy obozu patriotycznego polegli „w niskim siodle doliny zasnutej gęstą mgłą”. Ich śmierć wstrząsnęła nami tak bardzo również dlatego, że żyliśmy wcześniej jakby w otępieniu, nie dostrzegając potwora, „oczu pałających / łakomych pazurów /paszczy”, i tylko niektórzy spośród nas przeczuwali jego istnienie, a nawet próbowali swoje przeczucia artykułować. Wystarczy wsłuchać się raz jeszcze w przemówienie śp. Lecha Kaczyńskiego na pamiętnym wiecu w Tbilisi – zresztą zapewne wówczas zapadła ostateczna decyzja, że „prezydent gdzieś poleci i wszystko się zmieni”. I rzeczywiście – w Polsce zmieniło się 10 kwietnia wszystko, absolutnie wszystko.
Czy wam też tak trudno teraz żyć, czy wam też nie daje spać po nocach „migotanie nicości”? Czy zdaliście już sobie do końca sprawę, jak trudno będzie przebić potwora „piórem / argumentem / włócznią” ? Jest tak nieuchwytny, i tak wszechobecny zarazem… Jest wszędzie, a przecież całkiem niedawno każdemu z nas zdarzało się powątpiewać w jego istnienie, zastanawiać się, czy nie ponosi nas fantazja…
Dopiero ta straszna zbrodnia stała się dowodem nie wprost, lecz – inaczej niż dla pana Cogito – dla wielu tutejszych nie wystarczającym. Obawiam się, że w tym stadium otępienia, w jakim tutejsi utrzymywani są przez medialny matrix, nawet inwazja porównywalna z najazdem niemiecko-sowieckim z września 1939 nie wywarłaby większego wrażenia. Może przy inwencji i usłużności miejscowych telewizji dałoby się tutejszym wcisnąć kit o koniecznym w zaistniałej sytuacji „objęciu opieką” miejscowej ludności, zagrożonej samym istnieniem Jarosława Kaczyńskiego, który przecież też powinien był wtedy polecieć do Smoleńska…
Jeśli jednak chcemy myśleć serio o zmierzeniu się z potworem, musimy pomyśleć o lepszej organizacji, i jakiejś – na Boga! – dyscyplinie. Nie może powtórzyć się już nigdy sytuacja, w której o składzie sztabów dowodzących ważnymi w naszej walce bataliami decyduje splot bliżej nieznanych, albo po prostu mętnych okoliczności. Wszystkim, którzy jeszcze nie czytali polecam artykuł „Polityczni konstruktorzy” w 13 numerze „Gazety Polskiej” . Tamże Dorota Kania, w bardzo interesującym tekście zainspirowanym zresztą jak się wydaje spostrzeżeniami blogerów, opisuje zdumiewającą aktywność Elżbiety Jakubiak, która już 11 kwietnia pojawiła się dość niespodziewanie w siedzibie poległego Prezydenta Rzeczypospolitej, mimo że nie widywano jej w Pałacu przez poprzednie pół roku, po czym – z własnego nadania – zaczęła w zastępstwie pełnić „honory domu”, zapraszając tam rozmaitych swoich znajomków.
Wśród wątków, które dobrze już znamy, pojawiła się pewna osobliwość, historia o tym, jak to niezawodna pani Jakubiak przyprowadziła do mieszkającej wówczas w Pałacu Marty Kaczyńskiej Monikę Olejnik oraz niejaką Wigannę Papinę – stylistkę zaprzyjaźnionej jak wiadomo z Kaczyńskimi telewizji TVN. Tu zacytuję, bo warto: „Elżbieta Jakubiak, która właściwie nie odstępowała córki śp. pary prezydenckiej, chciała, by Marcie Kaczyńskiej te panie doradzały, jak ma się ubrać w czasie żałoby i kampanii prezydenckiej”. Obie panie doradzały też później zapewne samej pani Jakubiak i pani Kluzik. I może nawet nie tylko w kwestii ubioru. Byłoby pięknie, gdyby nie późniejsza rola tejże „pani redaktor” w tejże kampanii, zdaje się, po całkiem przeciwnej stronie, i te jej brawurowe szarże na pozostałego przy życiu prezydenckiego brata. Nie chcę się mądrzyć, ale mnie nie podobała się pani Jakubiak od początku. Jako szefowa prezydenckiej kancelarii spisywała się nader kiepsko, i w gruncie rzeczy szkodziła Lechowi Kaczyńskiemu. Od początku z największym trudem znosiłam też panią Kluzik. Co gorsza, te kobieciny do dziś nie pojęły, że głosowaliśmy na Jarosława, nie za ich przyczyną, ale mimo, iż właśnie one do tego niby to "zachęcały"
Tak, nie da się ukryć: 10 kwietnia w naszych szeregach zapanował chaos. Mija rok, i pora na jakiś plan zaprowadzenia porządku. Polityczną reprezentacją obozu patriotycznego jest Prawo i Sprawiedliwość, i tego nikt po naszej stronie chyba dziś nie kwestionuje (o składce na zus, podatkach, kursie złotego i innych sprawach porozmawiamy w wolnej Polsce). Jeśli zaś prawdą jest to co wyżej, to przywódcą obozu patriotycznego jest Jarosław Kaczyński, co poddaję pod rozwagę również niektórym spośród „niepoprawnych” – może pora raz jeszcze to i owo przemyśleć.
» Dama Pik - blog
http://niepoprawni.pl/blog/2990/co-nas-podzielilo-%E2%80%93-sie-juz-nie-sklei
Wydarzenia, które się rozgrywały po 10 kwietnia 2010 r., miały niezwykle istotny wpływ na polską scenę polityczną. W kampanii wyborczej Jarosława Kaczyńskiego wzięli udział ludzie, którzy wcześniej byli postrzegani jako politycy drugiego szeregu. Po przegranej zaczęli szukać swojego miejsca, co ostatecznie skończyło się utworzeniem nowej partii o nazwie PJN
Jedną z najważniejszych osób w PJN jest Elżbieta Jakubiak, która wcześniej pracowała ze śp. prof. Lechem Kaczyńskim. W lipcu 2007 r. odeszła z funkcji szefowej gabinetu prezydenta RP i od tego czasu coraz rzadziej bywała w Pałacu Prezydenckim.
- Przez ostatnie pół roku prawie jej u nas nie było, a z parą prezydencką widziała się chyba tylko na balu dziennikarzy w styczniu 2010 r. Zabiegała o spotkanie z panem prezydentem i o to, by bez przeszkód, jak kiedyś, mogła przychodzić do Pałacu, ale do tego nie doszło. Dlatego takim szokiem było dla nas pojawienie się jej w Pałacu 11 kwietnia, a później jej funkcja w sztabie wyborczym. Uznaliśmy jednak, że w obliczu takiej tragedii wszelkie konflikty nie mają najmniejszego sensu. Zresztą zaraz po katastrofie nikt z nas nie był w stanie występować przed kamerami telewizyjnymi, a Elżbieta jako jedna z nielicznych wzięła się w garść i mogła to robić – opowiadają nam współpracownicy śp. Lecha Kaczyńskiego.
Modlitwa i kolacja
Po przywiezieniu trumny z ciałem śp. Prezydenta RP prof. Lecha Kaczyńskiego do Polski w prezydenckiej kaplicy na modlitwie zebrała się najbliższa rodzina. Później na czuwanie przy trumnie przyszli współpracownicy i goście. Wśród zaproszonych przez Elżbietę Jakubiak osób byli m.in. Aleksander Smolar, Monika Olejnik i Michał Borowski, były naczelny architekt miasta. To właśnie Borowski – jak pisał wPolityce.pl Piotr Zaremba – dobry znajomy prezydenta, a równocześnie człowiek bliski Adamowi Michnikowi i ludziom Agory – rzucił pomysł zorganizowania kolacji w nieistniejącym już ekskluzywnym lokalu „Tradycja polska”.
Sprawa kolacji od kilku dni budzi wiele kontrowersji.
„Paweł Kowal i Adam Bielan powinni rozumieć, że wieczór w ekskluzywnej warszawskiej restauracji z Moniką Olejnik tuż po tragedii smoleńskiej może być uznany za coś niestosownego” – pisał na łamach „Rzeczpospolitej” Piotr Semka.
Niektórzy uczestnicy kolacji, z którymi rozmawiała „Gazeta Polska” (zastrzegli sobie anonimowość), nie widzą w tej sytuacji niczego nagannego.
– A cóż w tym złego, że przy wspólnym stole spotkali się ludzie, którzy wspominali zmarłą parę prezydencką? Niektórzy z nas przez prawie dwa dni nic nie jedli i mieliśmy okazję wreszcie zjeść coś ciepłego. Niestosowne jest właśnie dopatrywanie się w tym sensacji – uważają rozmawiający z nami uczestnicy kolacji.
Byli na niej m.in. Paweł Kowal, Elżbieta Jakubiak, Lena Dąbkowska-Cichocka, Jan Ołdakowski Mirosław Kochalski, Robert Draba, Monika Olejnik i jej serdeczna przyjaciółka Maria Wudarczyk z Michałem Borowskim, dziennikarka „Rzeczpospolitej” Agnieszka Rybak z mężem Marcinem Dziurdą, szefem Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa, a wcześniej współpracownikiem
śp. Lecha Kaczyńskiego.
– Gdy już było po deserze, przy kawie Monika Olejnik wpadła na pomysł, żeby pogodzić Pawła Kowala z Adamem Bielanem. Wtedy na przemian z Elżbietą Jakubiak zaczęły wysyłać do niego SMS-y – Adam Bielan przyszedł, gdy część osób już wyszła – wspominają rozmawiający z „GP” uczestnicy kolacji.
Podczas rozmowy poruszono też sprawę pochówku pary prezydenckiej.
- Monika Olejnik wydawała się bardzo poruszona całą sytuacją. Wcześniej w Pałacu widziałem, jak bardzo przeżywała śmierć pary prezydenckiej. Rozważano różne warianty, ale już wtedy było wiadomo, że Maria i Lech Kaczyńscy spoczną na Wawelu; przecież już w sobotę 10 kwietnia w tej sprawie telefonował kard. Stanisław Dziwisz – dodaje jeden naszych rozmówców.
Kampania prezydencka
Kilka dni po katastrofie smoleńskiej do Marty Kaczyńskiej, która wówczas mieszkała w Pałacu Prezydenckim, Elżbieta Jakubiak przyprowadziła Monikę Olejnik i jej serdeczną przyjaciółkę Marię Wudarczyk, partnerkę Michała Borowskiego oraz stylistkę TVN Wigannę Papinę.
Współpracownicy śp. Lecha Kaczyńskiego oraz funkcjonariusze BOR doskonale pamiętają te wizyty.
– Rzeczywiście przychodziły do Pałacu, nietrudno było je zapamiętać, zwłaszcza Monikę Olejnik. Z tego co wiem, Elżbieta Jakubiak, która właściwie nie odstępowała córki śp. pary prezydenckiej, chciała, by Marcie Kaczyńskiej te panie doradzały, jak ma się ubrać w czasie żałoby i kampanii prezydenckiej. Monika Olejnik kilka razy proponowała, by u niej w programie wystąpiła pani Marta Kaczyńska, ale ona się na to nie zgodziła. Wiem, że jedna z tych pań proponowała Marcie Kaczyńskiej odstąpienie swojego mieszkania, ale i ta propozycja została odrzucona – mówi nam jeden z pracowników Pałacu Prezydenckiego, który zapamiętał te wizyty.
Zapytaliśmy Monikę Olejnik o jej obecność podczas czuwania przy trumnie prezydenta Lecha Kaczyńskiego w dzień po katastrofie smoleńskiej, chcieliśmy zdać jej także inne pytania. Nie zdążyliśmy – po pierwszym pytaniu dziennikarka stwierdziła, że nie może z nami rozmawiać, a gdy próbowaliśmy skontaktować się później, nie odbierała już od nas telefonów.
Według naszych rozmówców sprawą niemal naturalną było to, że po zaangażowaniu Elżbiety Jakubiak w sprawy pogrzebu stanie się ona jedną z twarzy kampanii wyborczej Jarosława Kaczyńskiego.
– Włożyła w to dużo wysiłku. Zaraz po tragedii zajęła się wieloma rzeczami, ściągnęła z Paryża Tomasza Orłowskiego, który zorganizował pogrzeb, starła się być jak najbliżej Marty Kaczyńskiej i Jarosława Kaczyńskiego – wspominają współpracownicy śp. Prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego.
Tuż po rozpoczęciu kampanii wyborczej jedną z pierwszych decyzji Elżbiety Jakubiak było zaangażowanie do spraw wizerunku Wiganny Papiny, stylistki TVN, i Moniki Olejnik.
To właśnie Papina doradziła sztabowi wyborczemu Jarosława Kaczyńskiego, a przede wszystkim Joannie Kluzik-Rostkowskiej i Elżbiecie Jakubiak, w co mają się ubierać w czasie kampanii.
-Już na samym początki kampanii zapadła decyzja, że absolutnie nie wolno mówić o katastrofie smoleńskiej. Elżbieta Jakubiak przytaczała poglądy Moniki Olejnik na ten temat, wspierała ją także Joanna Kluzik-Rostkowska – mówi nam osoba ze sztabu Jarosława Kaczyńskiego.
Droga do PJN
Pojawienie się w sztabie Joanny Kluzik-Rostkowskiej obok Elżbiety Jakubiak było pomysłem Michała Kamińskiego i Adama Bielana.
– Joanna miała świetne kontakty ze środowiskiem „Gazety Wyborczej”, w którym była w latach 80. Poza tym wydawało im się, że będzie „ich człowiekiem” w sztabie, że będą mogli w całości kontrolować, co się w nim dzieje. Z kolei Elżbieta Jakubiak miała doskonałe kontakty z Moniką Olejnik i TVN – opowiada jedna z osób pracująca przy kampanii prezydenckiej.
– Elżbieta niezwykle boleśnie przeżyła przegraną Jarosława Kaczyńskiego. Dla niej była to jej osobista porażka. Poza tym osoby pracujące w kampanii uważały, że po wygranej będą mogły grać „pierwsze skrzypce” w PiS, że będą miały głos decydujący w najważniejszych sprawach. Po przegranej zaczęła się ostra walka frakcyjna i szukanie poparcia poza PiS. Głównymi architektami PJN nie są wcale te osoby, o których mówi się głośno, lecz te, które pozostają w cieniu – dodaje nasz rozmówca.
Kilka tygodni po kampanii wyborczej Joanna Kluzik-Rostkowska spotkała się z Leszkiem Millerem. Później razem z Pawłem Poncyljuszem spotkali się z Januszem Palikotem, także w jego prywatnym mieszkaniu (o czym pisał portal wPolityce.pl), dochodziło także do spotkań przyszłych członków PJN z marszałkiem Sejmu Grzegorzem Schetyną.
– Projekt PJN był wielokrotnie omawiany także w gronie zaprzyjaźnionych dziennikarzy. Gdy okazało się, że może liczyć na wsparcie mainstreamowych mediów, doszło do finalizacji pomysłu – relacjonuje nasz rozmówca.
Dziś okazuje się, że PJN mimo medialnego wsparcia ma spore problemy, niewielkie szanse na wejście do Sejmu i – jak twierdzą rozmawiający z „GP” politycy – część z nich coraz częściej mówi o podjęciu rozmów „zjednoczeniowych” z PiS.
-------------------------------------------------------------------
Wszyscy mają prawo opłakiwać stratę
„Dziwię się osobom, które tak strasznie atakują Monikę Olejnik i odmawiają jej prawa do wyrażania żalu po śmierci prezydenta” – powiedziała założycielka PJN Elżbieta Jakubiak w rozmowie z redakcją portalu Niezależna.pl.
Jak doszło do kolacji 11 kwietnia 2010 r. w restauracji „Tradycja polska”?
To było spotkanie, a nie kolacja. Lokal, w którym się spotkaliśmy, to miejsce związane z kampanią wyborczą Lecha Kaczyńskiego w 2005 r. Wieczorem po wygranych wyborach wszyscy współpracownicy i znajomi Prezydenta spotkali się tam. Nieoczekiwanie przybył także Prezydent z żoną. Długo rozmawialiśmy o kampanii i jego zwycięstwie.
Dzień po śmierci prezydenta bardzo wiele osób, które go znały, o godz. 21 weszło do pałacu na Krakowskim Przedmieściu na czuwanie przy trumnie. Byli wśród nas także ci, których z Lechem Kaczyńskim łączyła szorstka przyjaźń. Gdy wszyscy opuszczali pałac po modlitewnym czuwaniu, ktoś zaproponował, by powrócić do miejsca, które Prezydent lubił. W ten sposób doszło do spotkania w lokalu „Tradycja polska”. Nie była to kolacja. Nikt chyba nie jadł, pił najwyżej wodę. Wspominaliśmy momenty, zdarzenia z życia Lecha Kaczyńskiego, tak jak się wspomina bliskich zmarłych, przyjaciół.
Była tam także Monika Olejnik...
I co w tym dziwnego?
To dla wielu bulwersujące.
Świat nie jest czarno-biały. Nie miejsce i czas, by to wytłumaczyć. Jedną z ostatnich osób ze świata dziennikarzy, z którą prezydent rozmawiał o ważnych dla Polski sprawach, była właśnie Monika Olejnik. To było w lutym, na balu dziennikarzy. Prezydent zamierzał umówić się z nią na dłuższą rozmowę. Nie było to wymuszone, ale wynikało z potrzeby i z głębokiego przekonania, że o sprawach polskich należy rozmawiać ze wszystkimi, którzy są gotowi do takiej rozmowy. Atakowanie kogoś, kto wspomina Lecha Kaczyńskiego, jest po prostu niepojęte.
Prezydent rozmawiał także z tymi, którzy nie podzielali jego poglądów i niepochlebnie też pisali. Spierał się z nimi i mówił, że nie rozumieją racji, które uzasadniają jego działania. Komu mamy odmówić po tej tragedii prawa do wyrażania żalu? 10 kwietnia płakali wszyscy.
Redaktor Olejnik wpisuje się w próbę obarczenia prezydenta odpowiedzialnością za katastrofę w Smoleńsku.
Tak jak wiele innych dziennikarzy i mediów. Dziwię się tym wszystkim, którzy ją tak strasznie atakują. Proszę zobaczyć "Kropkę nad i" z kard. Dziwiszem. Ten program wiele wyjaśnia.
Jednak to dziennikarka słynąca z bezpardonowych ataków wymierzonych w śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Bywało różnie. Lecha Kaczyńskiego atakowali także ci, którzy ubierają się dzisiaj w piórka obrońców. Bardzo trudno być zero-jedynkowym w tych sprawach. Istnieje jeszcze dobry obyczaj. Ktoś może autentycznie przeżywać. Ja wiem i wierzę, że Monika Olejnik bardzo przeżyła śmierć Prezydenta i jego Małżonki, a także stratę wielu innych osób, w tym np. Olka Szczygły. Nie zgadzali się w wielu sprawach, ale mieli swój kod językowy. Nie wynika z tego, że Aleksander Szczygło był zdrajcą, a Monika Olejnik – godna potępienia. Co innego walczyć z politykiem, a co innego odczuwać żal po stracie człowieka i przyjaciela.
Wskazałabym więcej osób, które atakowały Prezydenta w sposób bezwzględny. Po Monice Olejnik prezydent nie spodziewał się przynajmniej, że będzie go głaskała. Szczególnie bolało go gdy czuł, że w sposób nieuprawniony krytykują go dziennikarze prawicowi, wydawałoby się, z tego samego obozu.
Chodzę do programów Moniki Olejnik. Nie zgadzam się z nią w wielu sprawach i nie jest to zaskakujące. Zaskakujące i niezrozumiałe jest, że dziś politycy Prawa i Sprawiedliwości publicznie nie wspominają o Pani Marii Kaczyńskiej, Januszu Kochanowskim, Aleksandrze Szczygło, Władysławie Stasiaku, Zbigniewie Wassermannie, Przemysławie Gosiewskim, mówią wyłącznie o katastrofie, a nie o ludziach. Katastrofa smoleńska zapisze się w podręcznikach historii jako symbol użycia tragedii ludzkiej i narodowej do bieżącej walki politycznej. Mimo wszystko cieszę się, że 8 kwietnia w Muzeum Powstania Warszawskiego spotkamy się, by wspominać twórcę tego miejsca, Prezydenta Warszawy i Rzeczpospolitej. Za sprawą Jana Ołdakowskiego zostanie wmurowana tablica poświęcona Lechowi Kaczyńskiemu.
Jakie funkcje w minionej kampanii prezydenckiej kandydata PiS pełniła Wiganna Papina?
Co mają na celu takie pytania? To chyba już jakiś obłęd. Wiadomo, kim jest pani Papina. Jedną z najlepszych polskich stylistek. W kampanii wyborczej dbała o wizerunek kandydata. To wszystko.
Kto zaproponował, by pracowała dla sztabu Jarosława Kaczyńskiego?
Wszyscy politycy znają panią Papinę.
Czy musiała to robić akurat ta osoba związana z TVN?
Dziwne pytanie. To jest jej zawód i praca.
Artykuł ukazał się w najnowszym wydaniu „Gazety Polskiej”
Obchody rocznicy katastrofy - TUTAJ
Już 6 kwietnia w pamiątkowym numerze "Gazety Polskiej" poruszający film DVD "10.04.10" i naklejka
Polecamy także specjalne wydanie "Nowego Państwa" - "Smoleńsk. Kulisy katastrofy"
ANEKS.
„To co nas podzieliło – to się już nie sklei”
Dama Pik, 6 kwietnia, 2011
Od roku żyjemy w cieniu tej zbrodni, czując jej duszny ciężar. Kłamstwo smoleńskie jest jak czad z wiersza Herberta - wypełnia domy, świątynie, bazary, zatruwa studnie, niszczy budowle umysłu. Kłamstwo smoleńskie sieje spustoszenie w życiu społecznym, niszczy nasze życie prywatne. Rujnuje dawne więzi między ludźmi, obnażając bezlitośnie ich miałkość i lichy fundament. Bo rzeczywiście – tym razem odwołam się do Rymkiewicza - dwie są Polski od 10 kwietnia 2010: ta, o której wiedzieli prorocy i ta symbolizowana przez Tuska, którą w objęcia wziął wówczas car. Czy wam też od tamtego strasznego kwietniowego przebudzenia niemal wszystko zaczęło się kojarzyć ze smoleńską zbrodnią? Jak zatem mielibyśmy znaleźć wspólny język z tymi, dla których 10 kwietnia nic się nie stało? Albo z tymi, którzy już połknęli i teraz przetrawiają papkę przygotowaną przez przyjaciół z KGB – o błędzie pilotów, pijanym generale, naciskach głównego pasażera, czterech podejściach do lądowania etc.?
„To co nas podzieliło – to się już nie sklei”
Toporna machina dezinformacji pracowicie wytwarza rozmaite mutacje sloganu o Jarosławie Kaczyńskim, który dzieli Polaków – kogóż on już nie podzielił, prawników, lekarzy, sędziów Trybunału Konstytucyjnego, klientów jakiejś nieszczęsnej sieci handlowej, w której familia Tusków zaopatruje się w margarynę , biskupów, profesorów, nawet polityków własnej partii … Tymczasem prawda wydaje się prosta i w swej prostocie wręcz brutalna: Polskę podzieliło, wręcz rozłupało na dwie części kłamstwo smoleńskie. Zaczęło się to wszystko na długo przed zamachem, bo kłamstwo smoleńskie było konstruowane na długo przed kwietniem, właściwie już od czasu zwycięstwa Prawa i Sprawiedliwości w pamiętnym 2005 roku. I stało się przecież tak, że Polska podzieliła się jeszcze przed kwietniem na obóz patriotyczny (z niespodziewanym sukcesem w 2005, później już słaby i znajdujący się w defensywie) oraz stronnictwa prorosyjskie i proniemieckie, przy czym dwa ostatnie, dzięki zmyślnej jak Nordstream polityce Kremla mogły działać wspólnie jako jedna partia, co z powodzeniem od kilku lat czynią.
Przywódcy obozu patriotycznego polegli „w niskim siodle doliny zasnutej gęstą mgłą”. Ich śmierć wstrząsnęła nami tak bardzo również dlatego, że żyliśmy wcześniej jakby w otępieniu, nie dostrzegając potwora, „oczu pałających / łakomych pazurów /paszczy”, i tylko niektórzy spośród nas przeczuwali jego istnienie, a nawet próbowali swoje przeczucia artykułować. Wystarczy wsłuchać się raz jeszcze w przemówienie śp. Lecha Kaczyńskiego na pamiętnym wiecu w Tbilisi – zresztą zapewne wówczas zapadła ostateczna decyzja, że „prezydent gdzieś poleci i wszystko się zmieni”. I rzeczywiście – w Polsce zmieniło się 10 kwietnia wszystko, absolutnie wszystko.
Czy wam też tak trudno teraz żyć, czy wam też nie daje spać po nocach „migotanie nicości”? Czy zdaliście już sobie do końca sprawę, jak trudno będzie przebić potwora „piórem / argumentem / włócznią” ? Jest tak nieuchwytny, i tak wszechobecny zarazem… Jest wszędzie, a przecież całkiem niedawno każdemu z nas zdarzało się powątpiewać w jego istnienie, zastanawiać się, czy nie ponosi nas fantazja…
Dopiero ta straszna zbrodnia stała się dowodem nie wprost, lecz – inaczej niż dla pana Cogito – dla wielu tutejszych nie wystarczającym. Obawiam się, że w tym stadium otępienia, w jakim tutejsi utrzymywani są przez medialny matrix, nawet inwazja porównywalna z najazdem niemiecko-sowieckim z września 1939 nie wywarłaby większego wrażenia. Może przy inwencji i usłużności miejscowych telewizji dałoby się tutejszym wcisnąć kit o koniecznym w zaistniałej sytuacji „objęciu opieką” miejscowej ludności, zagrożonej samym istnieniem Jarosława Kaczyńskiego, który przecież też powinien był wtedy polecieć do Smoleńska…
Jeśli jednak chcemy myśleć serio o zmierzeniu się z potworem, musimy pomyśleć o lepszej organizacji, i jakiejś – na Boga! – dyscyplinie. Nie może powtórzyć się już nigdy sytuacja, w której o składzie sztabów dowodzących ważnymi w naszej walce bataliami decyduje splot bliżej nieznanych, albo po prostu mętnych okoliczności. Wszystkim, którzy jeszcze nie czytali polecam artykuł „Polityczni konstruktorzy” w 13 numerze „Gazety Polskiej” . Tamże Dorota Kania, w bardzo interesującym tekście zainspirowanym zresztą jak się wydaje spostrzeżeniami blogerów, opisuje zdumiewającą aktywność Elżbiety Jakubiak, która już 11 kwietnia pojawiła się dość niespodziewanie w siedzibie poległego Prezydenta Rzeczypospolitej, mimo że nie widywano jej w Pałacu przez poprzednie pół roku, po czym – z własnego nadania – zaczęła w zastępstwie pełnić „honory domu”, zapraszając tam rozmaitych swoich znajomków.
Wśród wątków, które dobrze już znamy, pojawiła się pewna osobliwość, historia o tym, jak to niezawodna pani Jakubiak przyprowadziła do mieszkającej wówczas w Pałacu Marty Kaczyńskiej Monikę Olejnik oraz niejaką Wigannę Papinę – stylistkę zaprzyjaźnionej jak wiadomo z Kaczyńskimi telewizji TVN. Tu zacytuję, bo warto: „Elżbieta Jakubiak, która właściwie nie odstępowała córki śp. pary prezydenckiej, chciała, by Marcie Kaczyńskiej te panie doradzały, jak ma się ubrać w czasie żałoby i kampanii prezydenckiej”. Obie panie doradzały też później zapewne samej pani Jakubiak i pani Kluzik. I może nawet nie tylko w kwestii ubioru. Byłoby pięknie, gdyby nie późniejsza rola tejże „pani redaktor” w tejże kampanii, zdaje się, po całkiem przeciwnej stronie, i te jej brawurowe szarże na pozostałego przy życiu prezydenckiego brata. Nie chcę się mądrzyć, ale mnie nie podobała się pani Jakubiak od początku. Jako szefowa prezydenckiej kancelarii spisywała się nader kiepsko, i w gruncie rzeczy szkodziła Lechowi Kaczyńskiemu. Od początku z największym trudem znosiłam też panią Kluzik. Co gorsza, te kobieciny do dziś nie pojęły, że głosowaliśmy na Jarosława, nie za ich przyczyną, ale mimo, iż właśnie one do tego niby to "zachęcały"
Tak, nie da się ukryć: 10 kwietnia w naszych szeregach zapanował chaos. Mija rok, i pora na jakiś plan zaprowadzenia porządku. Polityczną reprezentacją obozu patriotycznego jest Prawo i Sprawiedliwość, i tego nikt po naszej stronie chyba dziś nie kwestionuje (o składce na zus, podatkach, kursie złotego i innych sprawach porozmawiamy w wolnej Polsce). Jeśli zaś prawdą jest to co wyżej, to przywódcą obozu patriotycznego jest Jarosław Kaczyński, co poddaję pod rozwagę również niektórym spośród „niepoprawnych” – może pora raz jeszcze to i owo przemyśleć.
» Dama Pik - blog
http://niepoprawni.pl/blog/2990/co-nas-podzielilo-%E2%80%93-sie-juz-nie-sklei
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz