WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
sobota, 8 czerwca 2013
Wybory borusewiczów bożych
google-site-verification: googlec9f8ebfb8b57a897.html
OUVERTURE.
LUDZIE OTWÓRZCIE OCZY – mamy dno i dwa metry mułu!!
9 czerwca 2013
Polak pracujący dla amerykańskich kapitalistów. "Gdyby Irlandczyk, Grek czy Niemiec zarabiał 1500 Euro i 5.50 Euro wydawał na litr paliwa, 20 Euro na kino i 250 Euro na średniej klasy buty, 5 tys. Euro za metr kw. mieszkania i 60 tys. Euro za średniej klasy nowy samochód, to na ulicach panowałaby regularna, krwawa wojna!
Polska płaca minimalna 334 Euro, minimalna płaca w Irlandii 1462 przy zbliżonych kosztach życia. Polacy to najgłupszy naród na świecie , od zawsze okradany i poniżany, i nawet nie zdający sobie z tego sprawy (vide wyniki wyborów). A teraz jeszcze będziemy się dokładać do wymienionych wyżej państw. Bo nas stać a oni mają mityczny kryzys. To co jest w Polsce to nawet nie można nazwać kryzysem, to jest od zawsze dno i dwa metry mułu!!! Polak jest tanim wyrobnikiem UE, a Polska rynkiem zbytu dla towarów drugiej i trzeciej kategorii po cenach wyższych niż w UE !! LUDZIE OTWÓRZCIE OCZY.
Gdybym był okupantem i chciał zniszczyć naród to wyganiałbym młodych ,mądrych ludzi zagranicę za chlebem na emigrację, podnosiłbym podatki i wprowadzałbym nowe, dawał podwyżki i kolejne przywileje resortom siłowym, stawiałbym 500 nowych radarów, wzmacniałbym inwigilację obywateli, likwidowałbym państwowe szkolnictwo i służbę zdrowia oraz ograniczałbym do nich dostęp, oddałbym banki, media i handel obcym i wrogom Polski, wyśmiewałbym ich wartości i religię, skłócałbym młodych ze starszymi ,aby przez odwróconą hipotekę przejąć za bezcen ich mieszkania i domy, zachęcałbym ich kobiety do feminizmu ,prostytucji i aborcji ,aby nie nadawały się na dobre matki i żony, zadłużałbym ich bezpośrednio oraz pośrednio przez państwo i gminy, aby nie mogli się temu sprzeciwiać, likwidowałbym ich przemysł ,a w zamian budowałbym ogromne stadiony na kredyt, aby przynosiły straty, dopuszczałbym do sejmu złodziei i degeneratów, itd.
Obejrzyj się wokoło!!!!!! niech każdy prawdziwy Polak wklei to raz pod jakimś artykułem
/ Nadesłał – MS – 09.06.2013./
ZAMIAST WSTĘPU.
08.06.2013
Zawsze wierzyłam, że takie męczeństwo nie może pozostać bezowocne – powiedziała Marianna Popiełuszko, która przez dwa dni przemierzała szlak męczeńskiej drogi swojego syna, bł. Jerzego, kapłana i męczennika. Radość spotkania, łzy wzruszenia i wdzięczność Bogu towarzyszyły licznym spotkaniom.
LUDZIE OTWÓRZCIE OCZY – mamy dno i dwa metry mułu!!
9 czerwca 2013
Polak pracujący dla amerykańskich kapitalistów. "Gdyby Irlandczyk, Grek czy Niemiec zarabiał 1500 Euro i 5.50 Euro wydawał na litr paliwa, 20 Euro na kino i 250 Euro na średniej klasy buty, 5 tys. Euro za metr kw. mieszkania i 60 tys. Euro za średniej klasy nowy samochód, to na ulicach panowałaby regularna, krwawa wojna!
Polska płaca minimalna 334 Euro, minimalna płaca w Irlandii 1462 przy zbliżonych kosztach życia. Polacy to najgłupszy naród na świecie , od zawsze okradany i poniżany, i nawet nie zdający sobie z tego sprawy (vide wyniki wyborów). A teraz jeszcze będziemy się dokładać do wymienionych wyżej państw. Bo nas stać a oni mają mityczny kryzys. To co jest w Polsce to nawet nie można nazwać kryzysem, to jest od zawsze dno i dwa metry mułu!!! Polak jest tanim wyrobnikiem UE, a Polska rynkiem zbytu dla towarów drugiej i trzeciej kategorii po cenach wyższych niż w UE !! LUDZIE OTWÓRZCIE OCZY.
Gdybym był okupantem i chciał zniszczyć naród to wyganiałbym młodych ,mądrych ludzi zagranicę za chlebem na emigrację, podnosiłbym podatki i wprowadzałbym nowe, dawał podwyżki i kolejne przywileje resortom siłowym, stawiałbym 500 nowych radarów, wzmacniałbym inwigilację obywateli, likwidowałbym państwowe szkolnictwo i służbę zdrowia oraz ograniczałbym do nich dostęp, oddałbym banki, media i handel obcym i wrogom Polski, wyśmiewałbym ich wartości i religię, skłócałbym młodych ze starszymi ,aby przez odwróconą hipotekę przejąć za bezcen ich mieszkania i domy, zachęcałbym ich kobiety do feminizmu ,prostytucji i aborcji ,aby nie nadawały się na dobre matki i żony, zadłużałbym ich bezpośrednio oraz pośrednio przez państwo i gminy, aby nie mogli się temu sprzeciwiać, likwidowałbym ich przemysł ,a w zamian budowałbym ogromne stadiony na kredyt, aby przynosiły straty, dopuszczałbym do sejmu złodziei i degeneratów, itd.
Obejrzyj się wokoło!!!!!! niech każdy prawdziwy Polak wklei to raz pod jakimś artykułem
/ Nadesłał – MS – 09.06.2013./
ZAMIAST WSTĘPU.
Pani Marianna Popiełuszko na szlaku męczeńskiej drogi syna
08.06.2013
Zawsze wierzyłam, że takie męczeństwo nie może pozostać bezowocne – powiedziała Marianna Popiełuszko, która przez dwa dni przemierzała szlak męczeńskiej drogi swojego syna, bł. Jerzego, kapłana i męczennika. Radość spotkania, łzy wzruszenia i wdzięczność Bogu towarzyszyły licznym spotkaniom.
Pani Marianna
Popiełuszko przybyła do Torunia 6 czerwca na zaproszenie marszałka
województwa kujawsko-pomorskiego Piotra Całbeckiego. Program pobytu na terenie
województwa obejmował liczne spotkania z działaczami „Soliadrności”, młodzieżą,
harcerzami i z dziećmi.
Matka Błogosławionego odwiedziła miejsca związanego z życiem i męczeńską śmiercią młodego kapłana, kapelana ludzi pracy. Pierwszego dnia złożyła kwiaty przy pomniku bł. ks. Jerzego Popiełuszki w Toruniu oraz odwiedziła miejsce ucieczki ks. Jerzego z samochodu porywaczy. Potem udała się na tamę we Włocławku, by oddać hołd w miejscu wrzucenia ciała ks. Jerzego do Wisły oraz spotkała się z uczniami szkół noszących imię bł. Jerzego.
Wieczorem pierwszego dnia wizyty udała się wraz z delegacją na Mszę św. rocznicową z okazji beatyfikacji do Warszawy oraz na grób swojego syna. Po zakończonych uroczystościach powróciła do Torunia na nocleg.
7 czerwca rano o godz. 7. wzięła udział w Mszy św. transmitowanej przez radio Maryja i spotkała się z biskupem toruńskim Andrzejem Suskim. Następnie udała się do Bydgoszczy do sanktuarium Nowych Męczenników.
W drodze powrotnej odwiedziła miejsce porwania ks. Jerzego w Górsku, gdzie spotkała się z działaczami „Solidarności” i członkami wspólnoty Domowego Kościoła. Spotkanie było bardzo wzruszające. – Nie byłoby ks. Jerzego, gdyby nie jej wiara i miłość – mówiła ze łzami w oczach Barbara z Domowego Kościoła. Pani Mariannie wręczono kwiaty i wspólnie modlono się śpiewem, który animował chór działający przy wspólnocie „Słowo Życia” z Torunia. Po odśpiewaniu pieśni „Ojczyzno ma” autorstwa ks. Karola Dąbrowskiego, proboszcza spod toruńskiego Przysieka, młodzież wyśpiewała kanony Taizé tematyką podkreślające życie i męczeńską śmierć ks. Jerzego. Na zakończenie spotkania przy krzyżu w Górsku młodzież zaśpiewała pani Mariannie „Szczęśliwi ubodzy, bo królestwo Boże do nich należy” dziękując w ten sposób za pokorną i ofiarną miłość, która zaowocowała pięknym życiem jej syna.
- Górsk jest miejscem promieniującym zwycięstwem. To nie ksiądz Jerzy przegrał. On jest zwycięzcą znanym na całym świecie. Mamy się czym chlubić, a największą chlubą będzie piękne nasze życie, tak jak nauczał ks. Jerzy powtarzając za św. Pawłem: „Zło dobrem zwyciężaj” – powiedział ks. Paweł Nowogórski CSMA, dyrektor Centrum Edukacji Młodzieży im. bł. Ks. Jerzego Popiełuszki w Górsku podczas uroczystego wkopania kamienia węgielnego pod budowę świetlicy dla młodzieży. Aktu tego dokonała pani Marianna Popiełuszko. Na pytanie, jak przyjęła wiadomość o beatyfikacji swego syna powiedziała: – Zawsze miałam ufność w Bogu i wierzyłam, że takie męczeństwo nie może pozostać bezowocne. I dzięki łasce Bożej tak się stało. Po chwili milczenia dodała ze wzruszeniem: - I niech się dzieje wola Twoja, Panie.
Po południu Marianna Popiełuszko uczestniczyła w modlitwie Koronką do Miłosierdzia Bożego w Radiu Maryja. Potem udała się do Urzędu Marszałkowskiego w Toruniu, gdzie z rąk marszałka województwa kujawsko-pomorskiego, Piotra Całbeckiego, otrzymała honorowe obywatelstwo województwa.
Po uroczystościach w urzędzie udała się wraz z synem i synową do sanktuarium bł. Ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego, gdzie uczestniczyła w Mszy św. w ramach Toruńskiego Spotkania Młodych. Po Mszy św. udała się w drogę powrotną do domu rodzinnego w Okopach.
PAP/kop
[fot. PAP/T.Żmijewski]
____________________________________________________________Matka Błogosławionego odwiedziła miejsca związanego z życiem i męczeńską śmiercią młodego kapłana, kapelana ludzi pracy. Pierwszego dnia złożyła kwiaty przy pomniku bł. ks. Jerzego Popiełuszki w Toruniu oraz odwiedziła miejsce ucieczki ks. Jerzego z samochodu porywaczy. Potem udała się na tamę we Włocławku, by oddać hołd w miejscu wrzucenia ciała ks. Jerzego do Wisły oraz spotkała się z uczniami szkół noszących imię bł. Jerzego.
Wieczorem pierwszego dnia wizyty udała się wraz z delegacją na Mszę św. rocznicową z okazji beatyfikacji do Warszawy oraz na grób swojego syna. Po zakończonych uroczystościach powróciła do Torunia na nocleg.
7 czerwca rano o godz. 7. wzięła udział w Mszy św. transmitowanej przez radio Maryja i spotkała się z biskupem toruńskim Andrzejem Suskim. Następnie udała się do Bydgoszczy do sanktuarium Nowych Męczenników.
W drodze powrotnej odwiedziła miejsce porwania ks. Jerzego w Górsku, gdzie spotkała się z działaczami „Solidarności” i członkami wspólnoty Domowego Kościoła. Spotkanie było bardzo wzruszające. – Nie byłoby ks. Jerzego, gdyby nie jej wiara i miłość – mówiła ze łzami w oczach Barbara z Domowego Kościoła. Pani Mariannie wręczono kwiaty i wspólnie modlono się śpiewem, który animował chór działający przy wspólnocie „Słowo Życia” z Torunia. Po odśpiewaniu pieśni „Ojczyzno ma” autorstwa ks. Karola Dąbrowskiego, proboszcza spod toruńskiego Przysieka, młodzież wyśpiewała kanony Taizé tematyką podkreślające życie i męczeńską śmierć ks. Jerzego. Na zakończenie spotkania przy krzyżu w Górsku młodzież zaśpiewała pani Mariannie „Szczęśliwi ubodzy, bo królestwo Boże do nich należy” dziękując w ten sposób za pokorną i ofiarną miłość, która zaowocowała pięknym życiem jej syna.
- Górsk jest miejscem promieniującym zwycięstwem. To nie ksiądz Jerzy przegrał. On jest zwycięzcą znanym na całym świecie. Mamy się czym chlubić, a największą chlubą będzie piękne nasze życie, tak jak nauczał ks. Jerzy powtarzając za św. Pawłem: „Zło dobrem zwyciężaj” – powiedział ks. Paweł Nowogórski CSMA, dyrektor Centrum Edukacji Młodzieży im. bł. Ks. Jerzego Popiełuszki w Górsku podczas uroczystego wkopania kamienia węgielnego pod budowę świetlicy dla młodzieży. Aktu tego dokonała pani Marianna Popiełuszko. Na pytanie, jak przyjęła wiadomość o beatyfikacji swego syna powiedziała: – Zawsze miałam ufność w Bogu i wierzyłam, że takie męczeństwo nie może pozostać bezowocne. I dzięki łasce Bożej tak się stało. Po chwili milczenia dodała ze wzruszeniem: - I niech się dzieje wola Twoja, Panie.
Po południu Marianna Popiełuszko uczestniczyła w modlitwie Koronką do Miłosierdzia Bożego w Radiu Maryja. Potem udała się do Urzędu Marszałkowskiego w Toruniu, gdzie z rąk marszałka województwa kujawsko-pomorskiego, Piotra Całbeckiego, otrzymała honorowe obywatelstwo województwa.
Po uroczystościach w urzędzie udała się wraz z synem i synową do sanktuarium bł. Ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego, gdzie uczestniczyła w Mszy św. w ramach Toruńskiego Spotkania Młodych. Po Mszy św. udała się w drogę powrotną do domu rodzinnego w Okopach.
PAP/kop
[fot. PAP/T.Żmijewski]
JEST TAKIE PRAWO
„Dla posła i senatora najważniejszym prawem jest
konstytucja, a nie prawo Boże” – oświadczył buńczucznie w wywiadzie dla GW z 5
czerwca Bogdan Borusewicz, poseł, senator, a nawet marszałek Senatu RP. I żeby
nie było już żadnych wątpliwości wplótł w rozmowę zdecydowane stwierdzenie
„Kościół trzeba zmieniać”, które gazeta wykorzystała jako tytuł
artykułu.
Nie znam aktualnych preferencji światopoglądowych pana
Borusewicza. Na dawnych zdjęciach, z pięknych czasów pierwszej Solidarności,
wydaje się uczestniczyć w praktykach religijnych, co jak się okazuje, jeszcze o
niczym nie świadczy. A dziś? Może jest ateistą, może agnostykiem, a nawet gdyby,
z pewnością teorii tych nie przyniósł ze sobą na świat. Nawet poseł i senator w
swoim zadufaniu może się przecież mylić.
Wierzę, że dziecko Boże, Bogdan Borusewicz, zanim poznał
jakąkolwiek literę prawa stanowionego przez człowieka, nie mówiąc już o
Konstytucji PRL, bo w takich czasach przyszło mu się urodzić, doświadczył
przywileju istoty podległej prawu Bożemu otrzymując dar życia, będąc otoczonym
przez rodziców niezbywalnym prawem człowieka do miłości. Ten dar gwarantuje
wszystkim i każdemu z osobna nie KPA, nie Konstytucja RP, czy Deklaracja Praw
Człowieka, lecz właśnie prawo Boże, znajdujące swoje odbicie w Dekalogu, w
którym przetrwało fundamentalne dla rodzaju ludzkiego przykazanie miłości. I
któż inny miałby o tym przypominać, jak nie Kościół i jego hierarchia, której
podstawowym zadaniem jest ewangelizacja i formacja chrześcijańska ludu Bożego,
czy jak kto woli - społeczeństwa. Nie zrobi tego przecież premier Tusk, ani tym
bardziej Magdalena Środa.
Wywiad z Borusewiczem był jakby kontynuacją podchwyconego
przez GW wątku odnoszącego się do wypowiedzi kardynała Stanisława Dziwisza, oraz
innych hierarchów w homiliach głoszonych podczas tegorocznych uroczystości
Bożego Ciała. Bardzo zdetonowało niektóre środowiska stwierdzenie metropolity
krakowskiego o tym, że „Kościół przypomina człowiekowi o nadrzędności prawa
Bożego nad prawem stanowionym przez prawodawcze instytucje”.
Z pewnym rozbawieniem przejrzałam tekst Katarzyny
Wiśniewskiej ( 4.06 ), szczególnie pod kątem subtelnego cieniowania wyrazów
dezaprobaty pod adresem poszczególnych hierarchów. Nawet „mający opinię
otwartego” kardynał Nycz rozczarował redaktorkę wyborczej głosząc w programie I
Polskiego Radia, że „Biskup ma prawo, a nawet obowiązek przypominać niezmienne
prawa boże ( pisane przez panią wiśniewską małą literą, jakże by inaczej ),
głosić je i odwoływać się do wszystkich, zwłaszcza do katolików i katolickich
polityków”.
W oparciu o te wypowiedzi dziennikarka GW, podobnie jak
wcześniej Leszek Miller, podniosła larum strasząc groźbą państwa wyznaniowego. Z
tym, że Wiśniewska zrobiła to w sposób bardziej finezyjny, przyznając łaskawie
Kościołowi prawo do głoszenia swojej nauki ( serdeczne Bóg zapłać pani redaktor
). Kościół ma nawet prawo sprzeciwiać się in vitro, czy związkom partnerskim ( w
domyśle - związkom homoseksualnym ), ale wara mu od prawnego zakazu stosowania
praktyk, które dla pani redaktor są symbolem postępu i wyzwolenia, a dla
katolików zaprzeczeniem prawa Bożego i naturalnego, które, jak mówi Katechizm
Kościoła Katolickiego „… zapisane jest przez Stwórcę w sercu każdego człowieka,
polega na uczestnictwie w mądrości i dobroci Boga, wyraża pierwotny zmysł
moralny, który pozwala człowiekowi rozpoznać rozumem czym jest dobro i zło. Jest
ono powszechne i niezmienne i określa podstawę fundamentalnych obowiązków oraz
praw osoby, jak również wspólnoty ludzkiej i prawa cywilnego”. Nie wyobrażam
sobie, żeby inaczej mogli postępować katolicy, w tym również politycy katoliccy,
gdyż w przeciwnym razie nie byliby w żadnej mierze uprawnieni do mienienia się
katolikami.
Tymczasem GW ciągle marzy się katolicyzm koncesjonowany
zbliżony do tego, co w latach PRL prezentowali w sejmie posłowie PAX-u i Znaku,
skromniutko, na miarę swoich ówczesnych możliwości upominający się o
chrześcijańskie pryncypia w państwie totalitaryzmu komunistycznego. W
dzisiejszych czasach, gdy zagraża nam totalitaryzm liberalizmu obyczajowego (
przewracający do góry nogami wszystkie wartości, zgodnie z wytycznymi kusego, i
nie mam tu na myśli bohatera serialu „Ranczo” ), środowiska postępowców wyraźnie
artykułują, gdzie ma być miejsce Kościoła i katolików – w zacisznej kruchcie. A
im będzie mniejsza, tym lepiej. Tam sobie dobrzy chrześcijanie debatujcie o
prawach Bożych, o ich gwałceniu przez wprowadzanie in vitro i związków
homoseksualnych, ale wara wam, by wasze poglądy były przenoszone na sferę
ustawodawstwa świeckiego, bo my tam rządzimy – ideologicznie liberalni.
Otóż nie drodzy liberalni! Prawem i
obowiązkiem katolików, zwłaszcza polityków katolickich, jest upominanie się o
właściwe miejsca prawa Bożego, prawa naturalnego, bo tylko w nich odbija się
blask Bożej Opatrzności przewidującej wszystko to, co w swej grzesznej słabości
korzystający z wolnej woli człowiek, dziecko Boże, może przeskrobać. W tym
prawie znajdziemy m.in. przykazanie „Nie zabijaj”, które postępowcy pojmują nad
wyraz ambiwalentnie – gotowi w obronie Human Rights wystąpić o zakaz wyroku
śmierci dla najbardziej zwyrodniałego przestępcy, i z równym zapałem skazywać na
aborcję i eutanazję miliony istot, które nie są cyborgami, lecz ludźmi, w każdej
fazie swojego życia, od poczęcia do śmierci; że poprzestanę tylko na tym
przykładzie.
Jakby na to nie patrzeć i oceniać, i tak w ostatecznym rachunku ten rodzaj regulacji prawnych, tworzonych przez bezdusznych ideologów liberalnej lewicy, przepadnie jak wszystkie antywartości w kloace infernum wraz ze swymi godnymi pożałowania „wyznawcami”. Więc na koniec, wiedziona chrześcijańskim miłosierdziem, sugerowałabym dziennikarce, pani Wiśniewskiej i politykowi, panu Borusewiczowi podjęcie ryzyka cichej refleksji nad tym, co dobre i nieprzemijalne, o tym, jakiej sprawie warto w życiu służyć i w jakim prawie pokładać ostateczną nadzieję. Ufam, że głos sumienia i wrodzony chyba każdemu człowiekowi zmysł moralny udzieli im rzetelnej podpowiedzi.
Jakby na to nie patrzeć i oceniać, i tak w ostatecznym rachunku ten rodzaj regulacji prawnych, tworzonych przez bezdusznych ideologów liberalnej lewicy, przepadnie jak wszystkie antywartości w kloace infernum wraz ze swymi godnymi pożałowania „wyznawcami”. Więc na koniec, wiedziona chrześcijańskim miłosierdziem, sugerowałabym dziennikarce, pani Wiśniewskiej i politykowi, panu Borusewiczowi podjęcie ryzyka cichej refleksji nad tym, co dobre i nieprzemijalne, o tym, jakiej sprawie warto w życiu służyć i w jakim prawie pokładać ostateczną nadzieję. Ufam, że głos sumienia i wrodzony chyba każdemu człowiekowi zmysł moralny udzieli im rzetelnej podpowiedzi.
Bożena
Ulewicz
http://www.debata.olsztyn.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=2827:jest-takie-prawo&catid=53:urbi-et-orbi&Itemid=107
___________________________________________________________
DODATEK.
Gdy dotarłem do Okopów po raz pierwszy wydawały mi się wsią wręcz ponurą. Był to jeszcze pochmurny, marcowy, chłodny dzień, tak smętny i ponury, jak tylko smętnymi i ponurymi potrafią być przedwiosenne dni, gdy topniejący śnieg odsłania całą szaro-burość bezlistnych drzew, pustych pól, łąk, dziurawych dróg i opuszczonych domostw.
___________________________________________________________
DODATEK.
Okopy księdza Jerzego Popiełuszki
Posted on Marzec 15, 2011 SEE
Gdy dotarłem do Okopów po raz pierwszy wydawały mi się wsią wręcz ponurą. Był to jeszcze pochmurny, marcowy, chłodny dzień, tak smętny i ponury, jak tylko smętnymi i ponurymi potrafią być przedwiosenne dni, gdy topniejący śnieg odsłania całą szaro-burość bezlistnych drzew, pustych pól, łąk, dziurawych dróg i opuszczonych domostw.
Jadąc z Suchowoli na wschód, tuż miasteczkiem rozpościera się widok
zapierajacy dech w piersiach. Najpierw wspinamy się delikatnie pod górę, z
której wierzchołka widać całą okolicę w promieniu kilku, a może nawet kilkunastu
kilomterów. Od strony południowej widok zamyka sosnowy las, natomiast od strony
północno-wscohdniej mamy otwartą przestrzeń, teren fantastycznie falujący,
niewysokie wzgórza piętrzące się ku niebu, wszystkie porośnięte jakby pierowotną
knieją. To już nie są wątłe zagajniki, ale rozległe, wiekowe kompleksy leśne
będące pozostałością dawnej Puszczy Grodzieńskiej. Nie jest to oczywiście
Pogórze, ale krajobraz zbliżony już do litewskiego, pełnego pagórków leśnych
i łąk zielonych, brakuje tu jedynie jezior, ale Pojezierze Augustowskie jest już
w zasięgu nieforsownej wyprawy rowerowej, bo to ledwie około 40 km na
północ.
U podnóża wspomnianego wzniesienia, w kotlince rozłożył się sosnowy las, i po lewej stronie widnieje zielony drogowskaz z napisem “Okopy 3 km”.
Szosa w stronę Okopów jest dziurawa jak sito, meandruje między wzgórzami morenowymi, które swoim kształtem przypominają bądź to średniowieczne grodziska, bądź olbrzymie kurhany, albo jakieś potężne szańce obronne. W okolicy wsi zachowały się jeszcze dwa kurhany, ale trudno jest je odnaleźć bez pomocy miejscowych.
Drewniana w większości zabudowa, sporo opuszczonych domów, przydrożne krzyże, murszejące drewniane, wysokie na kilka metrów, albo żeliwne na kamiennych postumentach.
I w samym środku wsi jeden dom murowany, z jasnej cegły, to miejsce, w którym urodził się ksiądz Jerzy Popiełuszko.
Konstanty Juliański w reportażu “Rodzinne Okopy“, opublikowanym w “Tygodniku Solidarność”, tak pisze o samych Okopach i rodzinie księdza Jerzego:
“Miał wielki sentyment do ojczystych stron, do Okopów, do Grodziska, Suchowoli, Dąbrowy Białostockiej. Chętnie je odwiedzał. Gdziekolwiek przyszło mu żyć, starał się choć na krótko odzyskać świat, z którego wyszedł.
Bliscy i znajomi ks. Jerzego Popiełuszki wspominają jednak, że niechętnie wracał do wspomnień z dzieciństwa. Nieskory był do osobistych wynurzeń. – Jeżeli już mówił o sobie to krótko, nie wchodząc w szczegóły – podkreśla Milena Kindziuk, autorka biografii księdza. Wczesna młodość późniejszego męczennika Solidarności działa się w trójkącie wsi Okopy-Grodzisk-Suchowola, leżących w środkowej części obecnego województwa podlaskiego. To była jego mała ojczyzna. Tu dojrzewał, uczył się rozumieć i pojmować świat. W Okopach przyszedł na świat i mieszkał, w Grodzisku odwiedzał babcię, z którą był blisko związany, w Suchowoli chodził do szkoły i do kościoła.
(…)
Okolica była dość biedna. Wsie długo nosiły ślady wojny, a elektryfikację przeprowadzono tu dopiero w latach 60. W latach 50. władze próbowały przeprowadzić przymusową kolektywizację. Jednak rolnicy obdarowani ziemią ledwie kilka lat wcześniej dzięki reformie rolnej, oparli się naciskom. W okolicy nie powstała żadna spółdzielnia produkcyjna ani PGR. W domu mówiono charakterystyczną dla okolicy gwarą. Językiem polskim, ale z dużymi białoruskimi naleciałościami. Jak potem wspominał ksiądz Jerzy, jeszcze jako kilkunastolatek źle mówił po polsku. Popiełuszkowie uczyli swoje dzieci szacunku dla dorosłych. We wzajemnych relacjach zachowywano dystans. Dzieci zwracały się do rodziców per “wy”.
Okopy jednakże, jak się przekonałem któregoś lata oraz w ubiegłą, ale ciepłą i słoneczną sobotę, sprawiają wrażenie ponurej miejscowości, ale tylko wówczas, gdy brakuje w nich słońca. Rozświetlone słońcem, w otoczeniu wzgórz morenowych, sosnowych lasów osłaniających je od strony północnej, wschodniej i południowej, przybierają zupełnie inny charakter, inny nastrój. Ze swoją ciszą, spokojem, połyskującymi w słońcu strumykami, płynącą nieopodal rzeczką, są miejscem pełnym tajemnicy i źródłem niewyczerpanej energii, choć to może tylko jakaś autosugestia. Najlepiej niech każdy sprawdzi sam, osobiście.
Dom, w którym urodził się ks. Jerzy Popiełuszko.
U podnóża wspomnianego wzniesienia, w kotlince rozłożył się sosnowy las, i po lewej stronie widnieje zielony drogowskaz z napisem “Okopy 3 km”.
Szosa w stronę Okopów jest dziurawa jak sito, meandruje między wzgórzami morenowymi, które swoim kształtem przypominają bądź to średniowieczne grodziska, bądź olbrzymie kurhany, albo jakieś potężne szańce obronne. W okolicy wsi zachowały się jeszcze dwa kurhany, ale trudno jest je odnaleźć bez pomocy miejscowych.
Drewniana w większości zabudowa, sporo opuszczonych domów, przydrożne krzyże, murszejące drewniane, wysokie na kilka metrów, albo żeliwne na kamiennych postumentach.
I w samym środku wsi jeden dom murowany, z jasnej cegły, to miejsce, w którym urodził się ksiądz Jerzy Popiełuszko.
Konstanty Juliański w reportażu “Rodzinne Okopy“, opublikowanym w “Tygodniku Solidarność”, tak pisze o samych Okopach i rodzinie księdza Jerzego:
“Miał wielki sentyment do ojczystych stron, do Okopów, do Grodziska, Suchowoli, Dąbrowy Białostockiej. Chętnie je odwiedzał. Gdziekolwiek przyszło mu żyć, starał się choć na krótko odzyskać świat, z którego wyszedł.
Bliscy i znajomi ks. Jerzego Popiełuszki wspominają jednak, że niechętnie wracał do wspomnień z dzieciństwa. Nieskory był do osobistych wynurzeń. – Jeżeli już mówił o sobie to krótko, nie wchodząc w szczegóły – podkreśla Milena Kindziuk, autorka biografii księdza. Wczesna młodość późniejszego męczennika Solidarności działa się w trójkącie wsi Okopy-Grodzisk-Suchowola, leżących w środkowej części obecnego województwa podlaskiego. To była jego mała ojczyzna. Tu dojrzewał, uczył się rozumieć i pojmować świat. W Okopach przyszedł na świat i mieszkał, w Grodzisku odwiedzał babcię, z którą był blisko związany, w Suchowoli chodził do szkoły i do kościoła.
(…)
Okolica była dość biedna. Wsie długo nosiły ślady wojny, a elektryfikację przeprowadzono tu dopiero w latach 60. W latach 50. władze próbowały przeprowadzić przymusową kolektywizację. Jednak rolnicy obdarowani ziemią ledwie kilka lat wcześniej dzięki reformie rolnej, oparli się naciskom. W okolicy nie powstała żadna spółdzielnia produkcyjna ani PGR. W domu mówiono charakterystyczną dla okolicy gwarą. Językiem polskim, ale z dużymi białoruskimi naleciałościami. Jak potem wspominał ksiądz Jerzy, jeszcze jako kilkunastolatek źle mówił po polsku. Popiełuszkowie uczyli swoje dzieci szacunku dla dorosłych. We wzajemnych relacjach zachowywano dystans. Dzieci zwracały się do rodziców per “wy”.
Okopy jednakże, jak się przekonałem któregoś lata oraz w ubiegłą, ale ciepłą i słoneczną sobotę, sprawiają wrażenie ponurej miejscowości, ale tylko wówczas, gdy brakuje w nich słońca. Rozświetlone słońcem, w otoczeniu wzgórz morenowych, sosnowych lasów osłaniających je od strony północnej, wschodniej i południowej, przybierają zupełnie inny charakter, inny nastrój. Ze swoją ciszą, spokojem, połyskującymi w słońcu strumykami, płynącą nieopodal rzeczką, są miejscem pełnym tajemnicy i źródłem niewyczerpanej energii, choć to może tylko jakaś autosugestia. Najlepiej niech każdy sprawdzi sam, osobiście.
Dom, w którym urodził się ks. Jerzy Popiełuszko.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz