o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ŚWIAT. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ŚWIAT. Pokaż wszystkie posty

sobota, 19 listopada 2011

kiedy new "1914" ?

Realizuje się brutalny scenariusz. Włochy drugą Grecją?

Kłopoty Grecji i Włoch są nieporównywalne. Jeśli Rzym wdroży obiecane reformy, przywróci zaufanie rynków - powtarzali do niedawna europejscy politycy. Jednak w tym tygodniu żarty się skończyły - oprocentowanie obligacji Włoch przekroczyło 7 proc., czyli pułap przy jakim Irlandia i Portugalia musiały prosić UE o pomoc. Rynków nie cieszy już nawet odejście Silvio Berlusconiego, bo nikt nie da gwarancji, że jego następca będzie lepszym premierem. Czy Włochy podzielą los Grecji?   Polityczny chaos
fot. Sophoklis/Wikipedia/GNU Free Documentation License
Grecja i Włochy, czyli kolebki kultury europejskiej przeżywają w ostatnim czasie podobne problemy - zarówno społeczne jak i gospodarcze. W ostatnich dniach pod naporem rynków finansowych doszło do przetasowania na szczytach władzy. Premierzy obydwu krajów zapowiedzieli swoją rezygnację. Szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego Christine Lagarde oświadczyła w czwartek, że we Włoszech i w Grecji konieczne jest "wyklarowanie sytuacji politycznej". Na zdjęciu historyczny amerykański plakat wyrażający poparcie dla Grecji w okresie II Wojny Światowej.
 

De Soto i Stiglitz. Obecny porządek świata się wyczerpuje. Grozi nam wojna

*************************************************
Europa – system międzynarodowy i zmiana pokoleniowa

europe_map02

  George Friedman
Zmiany wprowadzane do systemu międzynarodowego bywają niewielkie, jak i znaczące, ale ogólny wzór pozostaje niezmienny. Na przestrzeni lat 1500-1991 to hegemonia Europy w świecie przyczyniała się do ustanawiania globalnych zasad działania.
Jednak w naturze globalnej struktury leży stałe przedefiniowywanie potęg – niektórzy gracze stają się silniejsi, a inni tracą wpływy. Czasami wpływają na ten stan wojny, innym razem decyzje polityczne i gospodarcze. Choć sama struktura międzynarodowych zależności jest niezmienna, to zmianie ulega sposób jej działania.
Przez 500 lat Europa narzucała reszcie świata swoje panowanie. Koniec epoki europejskiej hegemonii nastąpił w roku 1991, kiedy to upadł Związek Radziecki – ostatnie europejskie imperium. Chiny od pokoleń definiowane są przez wydarzenia na Placu Niebiańskiego Spokoju. Proces rozwoju gospodarczego postępuje twardo do przodu, ale dominującą siłą polityczną nadal jest Komunistyczna Partia Chin. Japonia doświadczyła kryzysu gospodarczego, który zakończył gwałtowny wzrost i uczynił, niegdyś drugą gospodarkę świata, znacznie słabszą i mniej dynamiczną. W roku 1993 na mocy traktatu z Maastricht powstała Unia Europejska, polityczny twór dający możliwość stworzenia w przyszłości Stanów Zjednoczonych Europy, które byłyby przeciwwagą Stanów Zjednoczonych Ameryki po tej stronie oceanu.
Epoka Post-Europejska
Wszystkie wyżej przedstawione zmiany weszły w życie w niespokojnych czasach po epoce europejskiej i przed nastaniem… cóż, czegoś innego. Czego dokładnie? Nie jesteśmy pewni. Przez ostatnie 20 lat świat zmieniał swój kształt. Od roku 1991 wszystkie kraje świata usiłują wpasować się w nowy porządek. Zmienia się porządek międzynarodowy, stare zasady zastępuje się zupełnie nowymi.
Jednak, zanim wkroczymy w prawdziwą nową erę, muszą się wydarzyć cztery rzeczy:
Po pierwsze, Ameryka musi zrozumieć różnicę między wielka potęgą (którą posiada) a wszechmocą (której posiadać nie może). Interwencje Ameryki w konflikty z światem islamu doskonale to ukazują. 
Po drugie, Rosja musi porzucić swoje post-sowieckie zwyczaje i w inny sposób wyrażać swą potęgę. Wojna z Gruzją w 2008 roku potwierdziła, że Moskwa aspiruje do bycia stolicą nie tylko Rosji, ale całego regionu. 
Po trzecie, Chiny – mocarstwo, które wiąże własną przyszłość gospodarczą, militarną i polityczną z systemem globalnym, którego nie może kontrolować – musi poddać się pewnym przemianom. Wszystko to musi nastąpić, a będzie prawdopodobnie zainicjowane czwartym ważnym wydarzeniem: instytucje europejskie – zaprojektowane do funkcjonowania w poprzedniej epoce - muszą zostać zreformowane i dopasowane do świata, w którym Amerykanie nie chcą już tłumić suwerenności starego kontynentu.
Patrząc z perspektywy czasu, wiemy, że kryzys finansowy z 2008 roku zainicjował dwa ostatnie wydarzenia z listy. Pierwszym rezultatem kryzysu była wnikliwa kontrola swobodnych dotąd rynków przez władze państw. Poprzez finansowanie, zwłaszcza w USA, wytworzyła się specyficzna sytuacja, w której decyzje przywódców politycznych i banków centralnych miały dalece większy wpływ na gospodarkę, niż działania rynkowe. Nie jest to sytuacja bezprecedensowa. Wielki kryzys z lat 70., zadłużenie krajów Trzeciego Świata, czy kryzysy pożyczkowe i oszczędnościowe mają podobne konsekwencje. Kryzys finansowy przerodził się w kryzys gospodarczy, zaszkodził USA, ale Stany pozostały niewzruszone, mimo niepokoju wśród elit.
Największy wpływ kryzys wywarł na Europę, gdzie zainicjował wiekopomne zmiany. Od roku 1991 idea zjednoczonej Europy napędzała globalną gospodarkę. Jak wcześniej wspomniano, europejskie mocarstwo miało stanowić przeciwwagę dla potęgi Stanów Zjednoczonych Ameryki.
Łączna potęga gospodarcza Europy przerasta siłę USA. Gdyby zintegrować europejskie rynki, to byłyby one równym partnerem dla Ameryki. Europejczycy chwalą sobie swoje odmienne od Amerykanów podejście do spraw międzynarodowych. Jest ono oparte na koncepcji zwanej „miękką siłą” – zależną od politycznych i ekonomicznych narzędzi, nie zaś od potęgi militarnej. Europa była głównym konsumentem dóbr, zwłaszcza tych importowanych z Chin (import większy niż w USA). Podsumowując – potęga i sukcesy Europy powinny dać jej siłę niezbędną do zreformowania systemu międzynarodowego. 
Sytuacja Europy w dobie kryzysu jest niepewna – czy euro przetrwa? Czy Bruksela zdoła przewidzieć zachowanie i problemy Włoch? Najważniejsze pytanie brzmi: czy plany kierunku rozwoju Unii Europejskiej pozostaną nietknięte? Oczywistym jest, że obecna UE nie jest tą samą, która istniała w roku 2007 – przed zaistnieniem kryzysu. Oficjalnie struktura organizacji nie zmieniła się, ale zmieniły się zasady funkcjonowania. UE stawia teraz czoła radykalnie odmiennym problemom. Zmieniła się też dynamika relacji między państwami członkowskimi. Nie pytamy już jak zmieni się Unia, ale czy w ogóle przetrwa. Niektórzy uważają, że obecnie widzimy jedynie tymczasowe odchylenie od ustalonego nurtu polityki Unii. My widzimy że to permanentna zmiana mająca następstwa na skalę globalną.
Unię tworzono z myślą o stworzeniu niezależnego systemu wykluczającego jakąkolwiek wojnę w Europie. Z punktu widzenia historii, to bardzo ambitny projekt – wszak wojna towarzyszy Staremu Kontynentowi od stuleci. Wiedziano jednak, że zbliżenie do siebie Francji i Niemiec pozwoli stworzyć skuteczny system zarządzania. Założono, że głównym problemem Europy jest silny nacjonalizm poszczególnych państw. Dopóki to się nie zmieni, wybuchałyby wojny. Przykładem mogą być konflikty w Jugosławii po rozpadzie bloku komunistycznego. Jednakże nie ma prostej metody zniesienia tego stanu rzeczy.
Tożsamość narodowa jest głęboko zakorzeniona w Europejczykach i wiąże się z pewnymi uprzedzeniami – dotyczy to zwłaszcza Niemiec. Idealnym wyjściem byłoby stworzenie narodu europejskiego, ale jest to niewykonalne. UE starała się istnieć, podtrzymując jednocześnie ideę tożsamości narodowej. Jednocześnie dzięki systemowi zarządzeń i odpowiedniej polityce, utrzymuje się w obywatelach świadomość uczestnictwa w szerszym projekcie, gdzie spotykają się wszystkie europejskie gospodarki. Dość słusznie założono, że jeśli Unia Europejska zdoła zapewnić rynkom na kontynencie dobrobyt gospodarczy, to może funkcjonować w zgodzie z istnieniem tożsamości narodowych. Być może po jakimś czasie nastąpiłby naturalny proces zanikania tożsamości narodowych na rzecz budowania tożsamości europejskiej. Innymi słowy – zapewnienie dobrobytu mogłoby załagodzić napięcia związane z obniżaniem suwerenności państw. Gdyby powyższe założenie były prawdziwe, plan by zadziałał. Jednakże w ujęciu politycznym, Europa to nie tylko dynamiczny handel i gospodarka.
Niemcy i peryferia
Gospodarkę Niemiec zaprojektowano w oparciu o eksport. Zdolności wytwarzania dóbr przewyższają konsumpcję w kraju, dlatego by prosperować, Niemcy muszą prowadzić eksport. Będąc drugą na świecie potęgą eksportową, Niemcy zbudowały wokół siebie strefę wolnego handlu, tym samym utrudniając rozwój innym państwom, usiłującym wzmocnić eksport. W ten sposób kraje peryferyjne UE, niezdolne do emitowania eksportu, a przyjmujące import, nie mogą się rozwijać.
W latach 1991-2008 nie było to wyraźnie widoczne z powodu ogólnego dobrobytu Europy. Jednak pierwsze znamiona kryzysu ujawniły słabe punkty systemu. Nie jest to jednak kryzys związany ze strefą euro, ani nawet kryzys gospodarczy. Jest to kryzys związany z nacjonalizmem.

Elity Europy poświęciły się idei zjednoczonej Europy – Unii Europejskiej. Związały się z obowiązującym systemem finansowym. Kiedy nadszedł kryzys, uznano że to kwestia techniczna i można ją przezwyciężyć dzięki skoordynowanemu działaniu elit. Oszacowano zjawisko, zawiązano umowy, podjęto działania A jednak kryzys nie opuścił kontynentu.
Problemy w relacjach na linii Niemcy-Grecja nie były wcale głównym problemem kryzysu w Europie, a jedynie wierzchołkiem góry lodowej.
Dla Niemców, Grecy są nieodpowiedzialnymi rozrzutnikami. Dla Greków, Niemcy z kolei używają strefy wolnego handlu i systemu finansowego Europy dla własnych korzyści i w dobie kryzysu robią wszystko, by samemu wyjść z niego zwycięsko. Według Niemców, Grecy zaciągnęli wielkie długi. Grecy bronią się, tłumacząc że dług powodowany jest polityką finansową, faworyzującą Niemcy i ich handel. Niemcom nie podobało się, że muszą wyciągać Grecję z długów. Grecy są rozeźleni swoim trudnym położeniem. Z punktu widzenia Niemców, Grecy oszukali ich, gdy pożyczali pieniądze. Za to Grecy twierdzą, że działali za cichym przyzwoleniem bankierów, którzy i tak czerpią zyski z pożyczek, spłaconych, czy nie.
Niekończąca się lista wzajemnych wyrzutów nie jest rozwiązaniem. Problemem jest to, że mamy tu do czynienia z dwoma skrajnie różnymi krajami o zupełnie innych interesach. Decydenci obu krajów starają się znaleźć rozwiązanie problemu, ale żadna ze stron nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności. Niemcy nie są zadowoleni ze spłacania greckich długów. Grekom nie opłaca się brać na siebie ciężaru kryzysu tylko po to, by zadowolić niemieckich wyborców. Na jednym poziomie zawiązano współpracę, by zażegnać problem. Na drugim – istnieje nieufność wobec elit. 
Jednak problem jest poważniejszy niż niesnaski grecko-niemieckie. Obecny system został stworzony w czasach, gdy europejska polityka była niejako zawieszona w miejscu. Niemcy znajdowały się pod okupacją. Amerykanie zapewniali bezpieczeństwo, a walki między państwami europejskimi zakazano. Obecnie Amerykanie odeszli, Niemcy znowu są wolne, a kwestie polityczne domagają się atencji.
Mówiąc krótko, projekt jednej Europy wali się z tej samej przyczyny, dla której przezwyciężenia go stworzono - nacjonalizmu. Zdolność przywódców politycznych do zawiązywania umów zależy od autorytetu, który przecieka im przez palce. Nie mówi się jeszcze głośno o alternatywach dla UE, ale jesteśmy coraz bliżej tego punktu. Sytuacja jest podobna do tej w USA, z jedną istotną różnicą: w Stanach napięcia między ludem a elitami nie zagrażają integralności republiki. W Europie – wręcz przeciwnie.
Całe następne pokolenie Europejczyków będzie musiało się z tym uporać. Czy jest to możliwe – zobaczymy, choć osobiście wątpię w sukces. Zdajemy sobie sprawę, że napięcia między narodami, elitami i ludem prowadzą do poważnych zmian w funkcjonowaniu Europy. Nawet jeśli sytuacja się nie pogorszy, to i tak jest za późno, by powstrzymać zmiany. Najważniejsze obecnie pytanie brzmi: jak bardzo będzie podzielona Europa po wyjściu z kryzysu?
This report is republished with permission of STRATFOR

czwartek, 25 lutego 2010

o pieniądzach, bankach, handlu, ekonomii małej i dużej


Produkcja: http://www.econstories.tv/ Zobacz także: http://www.youtube.com/user/EconStories Tłumaczenie: Instytut Misesa (Witold Falkowski, Mateusz Machaj) http://www.mises.pl/ Synchronizacja: Łukasz Buczek...
********
http://panika2008.blogspot.com/2010/02/mail-do-minfin.html
+++++++++++++++
PS.
Z Blogów:
Ciemnogród większy, niż przypuszczano - polemika

Pan G Zet wzbudził we mnie niepokój. Opisał stan pewnej części naszego społeczeństwa, która pozwala wmawiać sobie niestworzone historie i grać na swoich uczuciach, czemu sprzyja dodatkowo marny poziom wykształcenia. Po przeczytaniu tekstu otworzyły mi się oczy - Autor naprawdę ma rację, ale nieco pomylił się w obliczeniach - te 27% powinniśmy pomnożyć razy dwa.
Oświecony elektorat PO to bardzo interesująca grupa. Nigdy wcześniej w III RP partii rządzącej nie udało się utrzymać takiego poparcia w połowie kadencji - i to wśród ludzi, którzy z racji wykształcenia nie są uznawani za wiernych wyborców. Platformie udało się zrobić coś, o czym inni tylko marzyli - stali się modni na salonach (nie wyłączając s24). Udało się im wmówić, że są jedyną partią, na którą wypada głosować ludziom o wyższych aspiracjach. W dobie rozkwitu Wyższych Szkół Różnych był to strzał w dziesiątkę. Tzw. "inteligencja" rozrosła się do tego stopnia, że można było stworzyć z niej grupę docelową, którą dodatkowo udało się zamknąć.
Nie jest to miejsce na poruszanie tematu poziomu wyższych uczelni w Polsce. Mniej więcej od połowy ubiegłego roku toczą się na ten temat dyskusje, które odsłaniają ponurą prawdę na ten temat. Sądzę, że właśnie w tym miejscu możemy znaleźć klucz do zrozumienia naszego społeczeństwa, które murem stoi za PO.
Głosowanie na Platformę stało się wyznacznikiem przynależności do wspomnianej już "inteligencji", co jest ambicją co najmniej 3/4 młodych ludzi w naszym kraju.
Nie warto zastanawiać się nad tym, że z obietnic "taniego państwa" robi się nam państwo drogie, że zamiast swobody rośnie kontrola, że nadal nie żyjemy w raju podatkowym. Bo jakie to ma znaczenie? Przecież nie będziemy głosować na PiS, bo Kaczor jest mały i nie wie, co to akfapark, a Tusk przynajmniej ładnie wygląda na tle czerwonej Europy z zieloną wysepką. No i do tego jest fajny, uśmiecha się i nie robi "wiochy".

Zanim ktokolwiek zarzuci wyborcom PiS, że głosują na braci Kaczyńskich dlatego, że są ciemnogrodem, niech zastanowi się, czym kieruje się elektorat najpopularniejszej partii w Polsce. Wydaje mi się, że tzw. "zaścianek" nieraz bardziej zdaje sobie sprawę z potrzeby gruntownej reformy państwa niż wielu studentów i podobno wykształconych ludzi, którym wystarczy to, że Premier jest ładny.
http://mateusz.salon24.pl/
+++++++++++++

PS 2.
pan POlemista, G Zet, ogłasza:

"Prezydent Lech Kaczyński będzie z pewnością ubiegał się o reelekcję. Podobnie, jak uczynił to swego czasu, dzisiaj już były prezydent Ukrainy, Wiktor Juszczenko. Juszczenko musiał także dobrze wiedzieć, że jego szanse na reelekcję są znikome. Dzisiaj wie to już na pewno. Gorzka to dla niego wiedza.
Elektorat PiS, wskazują na to wszystkie wyniki różnorodnych sondaży, liczyć może obecnie w Polsce na grupę o wielkości pomiędzy 20 a 27 % uprawnionych do głosowania. Brat prezydenta, prezes PiS, Jarosław Kaczyński, obwieścił w tych dniach podczas swojej wizyty w Bydgoszczy, że dopiero niedawno dowiedział się, co to takiego aqua park. Deklaracja ta wywołała sporą wesołość wśród studentów, zgromadzonych na spotkaniu z prezesem. Ale to nie studenci tworzą główny trzon elektoratu PiS.
Przyjąć można bez obawy popełnienia większego błędu, że grupa 20 do 27% wyborców nie posiada nadal w Polsce konta w banku. Podobnie, jak jeszcze niedawno prezes PiS. Jeżeli uświadomimy sobie jednocześnie, że co czwarty wyborca nie ma u nas w domu internetu, to łatwo również zrozumieć przyjdzie, że co czwarty, a już na pewno co piąty polski wyborca łatwo uwierzyć może, że naprawdę istnieją jakieś tam haki. A haki, skoro istnieją, bo przecież prezes PiS wraz z bratem prezydentem, sugerują ich istnienie co chwilę, są wystarczająco dobrym argumentem, by głosować na rzecz PiS właśnie. Ta sama grupa wyborców, podobnie jak prezes PiS nie wie nadal lub jeszcze niedawno nie wiedziała, co to takiego ten aqua park.
Polska w minionym dwudziestoleciu poczyniła ogromne kroki do przodu. Obszar ciemnogrodu, który ani nie zna internetu, ani nie wie co to aqua park lub nie posiada konta w banku zmniejszył się zdecydowanie. Ale nadal, a wszystkie statystyki to potwierdzają, Polska odstaje w tej materii zdecydowanie od średniej europejskiej. Nie trzeba czytać statystyk. Wystarczy zajrzeć do każdego, dowolnego urzędu pocztowego, by zauważyć tam codziennie wieloosobową kolejkę osób, opłacających nadal gotówką rachunki. Za prąd, gaz, czynsz.
Obszar ciemnogrodu, który nie ma konta, nie wie co to internet i wierzy w istnienie haków, podobnie, jak w diabła, w piekło i niebo, będzie się w Polsce nadal zmniejszał. Tego procesu prezes PiS wraz ze swoim bratem nie są w stanie zatrzymać.
Gdy obecny prezydent przegra najbliższe wybory, pociągnie za sobą w polityczny niebyt również partię polityczną swego brata bliźniaka. Nawet ciemnogród nie wierzy już tym, którzy tracą na popularnościi przegrywają kolejne wybory. Koniec ery PiS jest więc bliski. Krzaklewski i AWS są tego najlepszym przykładem. Haki nie pomogą."

( G Zet : Dziennikarz, felietonista, tłumacz, nauczyciel.Były berliński kores. Radia Wolna Europa)
-
koment do tekstu G Zet: " Autor
" Przyjąć można bez obawy popełnienia większego błędu, że grupa 20 do 27% wyborców nie posiada nadal w Polsce konta w banku"" Wystarczy zajrzeć do każdego, dowolnego urzędu pocztowego, by zauważyć tam codziennie wieloosobową kolejkę osób, opłacających nadal gotówką rachunki. Za prąd, gaz, czynsz."
" Obszar ciemnogrodu, który nie ma konta, nie wie co to internet" To jest właśnie III Rzeczpospolita .Po prostu tych ludzi nie jest stać na komputery .Do tego bardzo duża część Polski nie ma dostępu do internetu .Gratuluję wywodów .Piękny przykład szydzenia z dużej części Polaków przez światły salon.To jest żenujące co pan pisze .
2010-02-25 11:41
WiW 0 88
-
źródło: http://grzegorz-zietkiewicz.salon24.pl/

[skrajne-solisko-chmury-360.jpg]