o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą GEOPOLITYKA. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą GEOPOLITYKA. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 14 lutego 2012

komentatorzy Wolnej Polski * d a r s k i

 12.02.2012 12:00

Ani jedno, ani drugie

1. Państwo podziemne i jego metody są niemożliwe i bezsensowne, gdyż
- nie mamy pieniędzy, za które Anglicy utrzymywali państwo podziemne,
- środki techniki śledzenia są tak zaawansowane, iż bez wsparcia logistycznego wysokozaawansowanego sojusznika, a nie mamy żadnego, działanie jest niemożliwe. Nieprzypadkowo w konspiracji tkwią tylko terroryści, którymi opiekują się wywiady innych czy raczej innego państwa obecnie naszego suwerena,
- ludzie tak się zeszmacili,że mają odwagę tylko w internecie, a zgłupieli tak, że myślą, że są anonimowi. Powszechne tchórzostwo i spodlenie jako umiłowany wzorzec uniemożliwiają opór.

2. Pisanie protestów doprowadzi do usunięcia Kondonka, bo już tak zdecydowano i zamiast tego ku powszechnej radości hołoty zastąpią go naszymi rękami Ryjem. Już się cieszyć?

Trzeba zacząć od bezwzględnego zerwania wszelkich kontaktów z hołotą i  od ostracyzmu, a nie ciu ciu bo to znajomy, bo siostra męża albo młody głupek - to się wybacza. To są zdrajcy i należy otoczyć ich pogardą. Niech wiedzą, że zdrada Polski nie tylko przynosi kasę ale też inne konsekwencje.
TERESA BOCHWIC: Legalnie czy w konspiracji

 

@platos                                                                                                                26.01.2012 23:04

(   )
Przyczyną buntu młodych nie są ACTA tylko poczucie braku przyszłości czyli zatkane kanały awansu w ustroju oligarchicznym. ACTA były tylko iskrą. Ci ludzie wykorzenieni i zdebilnieni przez szkołę produkującą manekiny i przez media indoktrynujące na idiotę, sprawiły, że buntują się pod wpływem emocji, intuicyjnie (już nie plotą, że zawsze będzie lepiej i będą mieli coraz więcej kasiory, bo Kaczor przegnany), nie rozumiejąc co się dzieje, nawet własnego zachowania - to przecież dobra zabawa jak poprzednio plucie na krzyż - też było cool. Kilka takich osobników widziałem koło bloku na ławce. Są więc bardzo łatwi do przejęcia przez siły postępu i tolerancji. Będą pompowani a z drugiej będzie pompowany będzie Palikot by stał się ich wodzem. Połączy trawkę z internetem, spaleniem kościołów, muzyką, Nergalem i wolnością. Umysł nie skażony myślą i wiedzą przyjmie to radośnie.

Zanim rano wyszedłem jeszcze usłyszałem Ryja w Rynsztoku (dziś była Skrzek-wiedźma) jak zapowiedział głosowanie za odwołaniem produktu medialnego dla kretynów (czyt. Europejczyków) zwanego Arłukowiczem, sprzeciw wobec ACTA i jeszcze coś tam przeciw Kondonkowi. Mamy więc już prawdziwą opozycję. Wszystko na miarę naszych potrzeb.

PiS zaś będzie siedział w gabinetach. tu potrzeba polityki CZYNU. Czynu, na barykady a nie medialny wygłup albo mędrkowanie.

W koloniach nic nie dzieje się bez przyczyny zaistniałej w CENTRUM. Nie ma przypadków i obecna walka w Rosji o usunięcie Putina daje odprysk w postaci pozbycia się lokaja Tuska, jak Pan zauważył, nawet Merklowa mu nie pomoże, bo Rosja zawsze ważniejsza, a Murzyn jak zrobił swoje to raus/won (do wyboru) Ale w obozie zjawiska zachodzą na skalą masową. Mamy też Rumunię, tam wypierają Amerykanów (Basescu) spontaniczni demonstranci (Rumunii z GRU, sieroty po Iliescu). Ciekawe, który kraj będzie następny.


Była jesień KGB w 1989, teraz czas na wiosnę GRU 2012 by eksperci i uczeni mogli dywagować o ludowym spontanicznym buncie w walce o wolność.


Jednocześnie zaostrzenie na linii amerykańsko -rosyjskiej i zapowiedzi możliwej wojny amerykańsko-irańskiej oraz amerykańsko-chińskiej przy użyciu nowej floty okrętów podwodnych z wyrzutniami i samolotów (ACTA są skierowane nota bene przeciw Chińczykom). A więc Rosja czyści przedpole: tylko najbardziej wierni a nie jakieś dwulicowe lokajstwo tuskie, no i ktoś musi być odpowiedzialny za Smoleńsk.

Oczywiście wszystko jest przypadkiem i nic się z niczym nie łączy.
ROLEXMANE, TEKEL, FARES 
26.01.2012 01:30

@darski P.S:

Jeśli Komoruskiemu/WSI się uda i dynamika wydarzeń nie przekreśli scenariusza, zatęsknimy do Kondonka jako wielkiego liberała i patrioty. Idzie Moskwa niczym nie skrywana, i to z poparciem młodzieży, która niczego nie rozumie i sądzi, iż chodzi o muzykę. Zobaczymy jak będą podskakiwali za rok w takt ruskiego hymnu.
ROLEXMANE, TEKEL, FARES 
ŹRÓDŁO 

APPENDIX.

U źródeł nowego totalizmu

U źródeł nowego totalizmu(foto. Okladka)
„Wojna światów” Piotra Skórzyńskiego jest nie tylko zapisem zmagań z Sowietami, ale też stara się wyjaśnić źródła poparcia komunizmu przez zachodnich lewicowych intelektualistów. Dopiero po przeczytaniu tego dzieła zrozumiemy, skąd się wziął dzisiejszy postmodernizm i jego oręż w walce z wolną myślą – poprawność polityczna. Stoimy w obliczu nowego totalizmu, bardziej niebezpiecznego niż klasyczny komunizm, gdyż opartego nie na nędzy, lecz na zniewoleniu umysłów, a przez to trudniejszego do ujawnienia i pokonania
„Intelektualna historia zimnej wojny” – jak głosi podtytuł książki Skórzyńskiego – nie dotyczy jedynie okresu powojennego, ale często cofa się do lat 30. ub. wieku. Każdy rozdział został napisany osobno i stanowi odrębną całość. Autor przedstawia konflikt między komunizmem a światem Zachodnim oraz poparcie intelektualistów dla systemu i podbojów sowieckich w trzech płaszczyznach.

Agentura

Działania agentury rekrutowanej spośród elit zachodnich najlepiej widać na przykładzie Roosevelta i jego ekipy New Dealu. Przyjacielem doradcy politycznego prezydenta Harry’ego Hopkinsa był as wywiadu NKWD Icchak Achmerow, w Jałcie Rooseveltem sterował Alger Hiss z Departamentu Stanu*, od wielu lat agent sowiecki, a przemówienia dla prezydenta pisał inny sowiecki szpieg, Michael Straghit.

Nie lepiej sprawy miały się w Wlk. Brytanii, gdzie dla Moskwy pracowało 21 szpiegów zwerbowanych z wyższych klas. Warto tu przypomnieć Johny’ego Caincrossa, jednego ze szpiegów „Pierścienia Pięciu” (Philby, Blunt, MacLean, Burgess), który pisał raporty dla doradcy wojskowego Churchilla, przekonując, że AK zamiast walczyć z Niemcami, morduje komunistów i Żydów. Jak widzimy, jest to do dziś stały element propagandy sowieckiej (rosyjskiej).

Również w czasach późniejszych sytuacja się nie poprawiła. Za czasów prezydenta Mitterranda minister obrony w latach 1981–1985, Charles Hernu, pracował dla KGB.

Tchórzostwo

To jednak nie szpiedzy czynili największe szkody, lecz głupi, pozbawieni zasad moralnych i tchórzliwi politycy, umożliwiający Sowietom niemal pokonanie wolnego świata. O ten już podbity oczywiście nikt się nie troszczył. Jak pisze Skórzyński, nastąpiło zerwanie więzi z krajami naszego obozu, staliśmy się anonimową Europą Wschodnią, która jedynie przeszkadza, buntując się czasami przeciw Moskwie.

Gdy Stalin zapewniał w 1945 r., że jego czołgi w trzy tygodnie dojadą do Lizbony, Dean Acheson, podsekretarz w Departamencie Stanu, chciał udostępnić Sowietom konstrukcję bomby atomowej. Szef tego departamentu Edward Stettinius zmusił do zwrotu NKWD księgi kodów, tłumacząc, że przecież nie można podsłuchiwać sojuszników. Amerykanie skonfiskowali również nakład „Folwarku zwierzęcego” Orwella, przetłumaczonego na język ukraiński przez Iwana Bahrianego, by zrobić przyjemność Stalinowi.

Skórzyński omawia wszystkie główne momenty polityki globalnej w okresie powojennym: przygotowania do wojny w 1952 r., kryzys kubański w 1962 r., gotowość do wojny w latach 1973 i 1980 oraz alarm w 1983 r., okres jednostronnych ustępstw Henry’ego Kissingera, wojnę w Afganistanie, aż do reaganowskiego zwrotu, który uratował świat. Zwłaszcza wiele możemy się dowiedzieć o polityce poszczególnych ekip amerykańskich prezydentów. Warto wiedzieć, ile razy i jak blisko byliśmy od wybuchu kolejnej wojny światowej.

U źródeł zmian w polityce amerykańskiej wobec Sowietów zawsze stali Polacy lub osoby wywodzące się z Polski.

W 1946 r. zwrot zapoczątkowała depesza George’a Kennana, ambasadora amerykańskiego w Moskwie, ostrzegająca przed polityką Stalina. Podstawą depeszy były polskie doświadczenia. Z kolei w 1976 r. prezydent USA powołał zespół, który miał przeanalizować politykę sowiecką. Zespół ten zdyskredytował wcześniejsze ustalenia tzw. odprężeniowców, którzy twierdzili, że biedna, osaczona Moskwa jedynie się broni. Nowych ekspertów zorganizował Ryszard Pipes. Udowodnili oni, że Sowieci gotowi są rozpętać wojnę, jeśli tylko będą mieli pewność, że wygrają. Rezultaty pracy Pipesa stały się później podstawą polityki Reagana.

Ważną postacią jest też płk Kukliński, który przyczynił się do wydania przez prezydenta Cartera dyrektywy o użyciu broni nuklearnej w razie ataku sowieckiego, a później uratował świat przed wojną jądrową, przekazując na Zachód sowieckie plany ataku.

Dlaczego zachodni politycy prowadzili politykę ugłaskiwania Sowietów i nie chcieli wiedzieć o naturze komunizmu? Skórzyński dochodzi do wniosku, że najważniejszą przyczyną takiej krótkowzroczności było tchórzostwo i niskie morale decydentów. Prezydent Johnson ze strachu przed konfrontacją odmówił zbombardowania wyrzutni rakietowych wokół Hanoi. Czyż nie przypomina to dzisiejszej sytuacji? Oto nie możemy poznać prawdy o Smoleńsku, bo Putin będzie niezadowolony?

Intelektualiści

Lewicowi intelektualiści uwielbiali przede wszystkim komunistyczne łagry. Harold Lasky podziwiał „twórcze organizowanie czasu wolnego” w gułagu (1946 r.). Jean-Paul Sartre, guru zachodniej lewicy i polskich staliniąt buntujących się przeciw partii, chwalił dobre warunki, przyjaźń ze strażnikami, „nieuciążliwą pracę” i „liberalny regulamin”, jakie miały panować w obozach do 1936 r., czyli do momentu, gdy wylądowali tam komuniści. Sartre sprzeciwił się też destalinizacji, bo „szaleństwem jest publiczne oskarżanie postaci o cechach sakralnych”. Stalin, nowy bóg lewicy po 1956 r., jednak zmarł.

W 1965 r. rozpoczął się zachwyt maoizmem, więc modny stał się gułag chiński. Felix Greene zachwycał się, że pozostawia on „moralne piętno na skazańcu” (1968 r.), a premier Kanady Trudeau uważał, że chińskie więzienie to „ogród pełen zieleni i pięknych, pachnących drzew” (1974 r.).

Günther Grass, ulubieniec Czerskiej, podziwiał „humanitarne traktowanie więźniów” w komunistycznej Nikaragui (1983 r.).

W czasie trzytygodniowych rządów w Hue, podczas ofensywy Tet w 1968 r., bezpieka komunistycznego Wietnamu zamordowała 4 tys. wrogów klasowych, w tym kilku zachodnioniemieckich lekarzy. Wówczas niemieckie pismo „Konkret” wprowadziło rozróżnienie między „niesłusznym morderstwem” a „słuszną egzekucją polityczną”. Lekarze zostali zlikwidowani, gdyż nie rozumieli podstawowych problemów społecznych, więc „chłopscy rewolucjoniści” słusznie mogli być na nich źli.

Uczniowie Sartre’a ubolewali, że Czerwoni Khmerzy, mordując 3 mln ludzi, wykazali „zbytni pośpiech, (…) [który] przyczynił się do klęski tego przedsięwzięcia, słusznego w intencjach”, gdyż miało ono „zlikwidować źródła nierówności i niesprawiedliwości” (1980 r.).

Oczywiście Sartre i jego uczniowie znali prawdę, ale ważna była skuteczność w walce o „nowy świat”. Stalin był skuteczny i jego następcy również. I tylko to się liczyło. Jak pisała Simone de Beauvoire, feministka i konkubina Sartre’a, moralistyka to burżuazyjny idealizm, liczy się tylko skuteczność, moralność musi być jej podporządkowana. Tu są źródła współczesnego postmodernizmu, czyli skrajnego relatywizmu moralnego.

Jak twierdził Sartre, „każdy antykomunista to szakal”, wiemy więc, skąd się wzięli „zoologiczni antykomuniści” u Michnika, który w latach 1976 i 1977 bawił z wizytą u twórcy egzystencjalizmu.

Kapłani bez Boga

W wyniku dobrobytu w 1969 r. prawie połowa młodzieży w USA studiowała. Mieszkała na campusach w oderwaniu od prawdziwego życia i była całkowicie samowystarczalna. Jak zauważył Leopold Tyrmand, wyrzucony za poglądy z „The New Yorkera”, nauki społeczne opanowali staliniści, którzy jako prześladowani wyjechali na Zachód i kontynuowali na tutejszych uniwersytetach promocję komunizmu i Sowietów. Jednocześnie wzrosło zapotrzebowanie na rozrywkę, swoisty erzac kultury, a to zwiększyło znaczenie jej producentów, przeważnie należących do lewicy. Poczucie bezpieczeństwa socjalnego stworzyło społeczeństwo hedonistyczne.
W epoce postprzemysłowej w USA środowiska uniwersyteckie i pracowników mediów są liczniejsze niż robotnicze, gdyż produkcją zajmuje się tylko 15 proc. społeczeństwa. W rezultacie tych przemian powstała formacja społeczno-towarzyska, która nadała sobie pewne cechy szlachty i nazwała się światem opiniotwórczym. Posługuje się językiem poprawności politycznej, czyli opisem nierzeczywistości.

Skórzyński porównuje ją do kasty samozwańczych laickich kapłanów przekonanych o własnej wyższości, którzy jednak w odróżnieniu od swoich starożytnych poprzedników nie tylko wyjaśniają problemy świata, ale też chcą go tworzyć, kształtować nowego człowieka. Często są skuteczni, wygrywają. Stąd ich amoralność, brak granicy między dobrem i złem.

Zdaniem Skórzyńskiego, totalitaryzm jest jedną z odpowiedzi na pytanie o sens życia w świecie bez Boga. Laiccy kapłani znajdują go w tworzeniu nowego człowieka, a w istocie uzasadniają w ten sposób swoją uprzywilejowaną pozycję. Szerzą relatywizm, by zniszczyć oparcie w trwałych wartościach i narzucają amnezję, by zabić siłę oporu tkwiącą w poczuciu tożsamości.

W 1968 r. Daniel Cohn-Bendit, jeden z najlepszych przyjaciół Michnika, krzyczał: „Domagamy się całkowitej wolności wypowiedzi na naszym wydziale i jednocześnie zakazujemy wypowiedzi proamerykańskich”. Czyż w tym żądaniu wolności dla siebie i zakazywaniu jej innym nie odnajdujemy źródeł groźby Michnika: „Skórzyński, nie istniejesz i nigdy nie zaistniejesz!”?           

* Hiss w 1948 r. nie mógł być zastępcą sekretarza stanu, gdyż przestał tam pracować w 1946 roku. Drobne błędy nie mają jednak wpływu na wartość książki.

Książka do kupienia w księgarni „Gazety Polskiej”.
Patrz też na Niezależnej – o Piotrze Skórzyńskim i jego książce opowiada w dziale księgarni Józef Darski: http://vod.gazetapolska.pl/zakazane-ksiazki

sobota, 19 listopada 2011

kiedy new "1914" ?

Realizuje się brutalny scenariusz. Włochy drugą Grecją?

Kłopoty Grecji i Włoch są nieporównywalne. Jeśli Rzym wdroży obiecane reformy, przywróci zaufanie rynków - powtarzali do niedawna europejscy politycy. Jednak w tym tygodniu żarty się skończyły - oprocentowanie obligacji Włoch przekroczyło 7 proc., czyli pułap przy jakim Irlandia i Portugalia musiały prosić UE o pomoc. Rynków nie cieszy już nawet odejście Silvio Berlusconiego, bo nikt nie da gwarancji, że jego następca będzie lepszym premierem. Czy Włochy podzielą los Grecji?   Polityczny chaos
fot. Sophoklis/Wikipedia/GNU Free Documentation License
Grecja i Włochy, czyli kolebki kultury europejskiej przeżywają w ostatnim czasie podobne problemy - zarówno społeczne jak i gospodarcze. W ostatnich dniach pod naporem rynków finansowych doszło do przetasowania na szczytach władzy. Premierzy obydwu krajów zapowiedzieli swoją rezygnację. Szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego Christine Lagarde oświadczyła w czwartek, że we Włoszech i w Grecji konieczne jest "wyklarowanie sytuacji politycznej". Na zdjęciu historyczny amerykański plakat wyrażający poparcie dla Grecji w okresie II Wojny Światowej.
 

De Soto i Stiglitz. Obecny porządek świata się wyczerpuje. Grozi nam wojna

*************************************************
Europa – system międzynarodowy i zmiana pokoleniowa

europe_map02

  George Friedman
Zmiany wprowadzane do systemu międzynarodowego bywają niewielkie, jak i znaczące, ale ogólny wzór pozostaje niezmienny. Na przestrzeni lat 1500-1991 to hegemonia Europy w świecie przyczyniała się do ustanawiania globalnych zasad działania.
Jednak w naturze globalnej struktury leży stałe przedefiniowywanie potęg – niektórzy gracze stają się silniejsi, a inni tracą wpływy. Czasami wpływają na ten stan wojny, innym razem decyzje polityczne i gospodarcze. Choć sama struktura międzynarodowych zależności jest niezmienna, to zmianie ulega sposób jej działania.
Przez 500 lat Europa narzucała reszcie świata swoje panowanie. Koniec epoki europejskiej hegemonii nastąpił w roku 1991, kiedy to upadł Związek Radziecki – ostatnie europejskie imperium. Chiny od pokoleń definiowane są przez wydarzenia na Placu Niebiańskiego Spokoju. Proces rozwoju gospodarczego postępuje twardo do przodu, ale dominującą siłą polityczną nadal jest Komunistyczna Partia Chin. Japonia doświadczyła kryzysu gospodarczego, który zakończył gwałtowny wzrost i uczynił, niegdyś drugą gospodarkę świata, znacznie słabszą i mniej dynamiczną. W roku 1993 na mocy traktatu z Maastricht powstała Unia Europejska, polityczny twór dający możliwość stworzenia w przyszłości Stanów Zjednoczonych Europy, które byłyby przeciwwagą Stanów Zjednoczonych Ameryki po tej stronie oceanu.
Epoka Post-Europejska
Wszystkie wyżej przedstawione zmiany weszły w życie w niespokojnych czasach po epoce europejskiej i przed nastaniem… cóż, czegoś innego. Czego dokładnie? Nie jesteśmy pewni. Przez ostatnie 20 lat świat zmieniał swój kształt. Od roku 1991 wszystkie kraje świata usiłują wpasować się w nowy porządek. Zmienia się porządek międzynarodowy, stare zasady zastępuje się zupełnie nowymi.
Jednak, zanim wkroczymy w prawdziwą nową erę, muszą się wydarzyć cztery rzeczy:
Po pierwsze, Ameryka musi zrozumieć różnicę między wielka potęgą (którą posiada) a wszechmocą (której posiadać nie może). Interwencje Ameryki w konflikty z światem islamu doskonale to ukazują. 
Po drugie, Rosja musi porzucić swoje post-sowieckie zwyczaje i w inny sposób wyrażać swą potęgę. Wojna z Gruzją w 2008 roku potwierdziła, że Moskwa aspiruje do bycia stolicą nie tylko Rosji, ale całego regionu. 
Po trzecie, Chiny – mocarstwo, które wiąże własną przyszłość gospodarczą, militarną i polityczną z systemem globalnym, którego nie może kontrolować – musi poddać się pewnym przemianom. Wszystko to musi nastąpić, a będzie prawdopodobnie zainicjowane czwartym ważnym wydarzeniem: instytucje europejskie – zaprojektowane do funkcjonowania w poprzedniej epoce - muszą zostać zreformowane i dopasowane do świata, w którym Amerykanie nie chcą już tłumić suwerenności starego kontynentu.
Patrząc z perspektywy czasu, wiemy, że kryzys finansowy z 2008 roku zainicjował dwa ostatnie wydarzenia z listy. Pierwszym rezultatem kryzysu była wnikliwa kontrola swobodnych dotąd rynków przez władze państw. Poprzez finansowanie, zwłaszcza w USA, wytworzyła się specyficzna sytuacja, w której decyzje przywódców politycznych i banków centralnych miały dalece większy wpływ na gospodarkę, niż działania rynkowe. Nie jest to sytuacja bezprecedensowa. Wielki kryzys z lat 70., zadłużenie krajów Trzeciego Świata, czy kryzysy pożyczkowe i oszczędnościowe mają podobne konsekwencje. Kryzys finansowy przerodził się w kryzys gospodarczy, zaszkodził USA, ale Stany pozostały niewzruszone, mimo niepokoju wśród elit.
Największy wpływ kryzys wywarł na Europę, gdzie zainicjował wiekopomne zmiany. Od roku 1991 idea zjednoczonej Europy napędzała globalną gospodarkę. Jak wcześniej wspomniano, europejskie mocarstwo miało stanowić przeciwwagę dla potęgi Stanów Zjednoczonych Ameryki.
Łączna potęga gospodarcza Europy przerasta siłę USA. Gdyby zintegrować europejskie rynki, to byłyby one równym partnerem dla Ameryki. Europejczycy chwalą sobie swoje odmienne od Amerykanów podejście do spraw międzynarodowych. Jest ono oparte na koncepcji zwanej „miękką siłą” – zależną od politycznych i ekonomicznych narzędzi, nie zaś od potęgi militarnej. Europa była głównym konsumentem dóbr, zwłaszcza tych importowanych z Chin (import większy niż w USA). Podsumowując – potęga i sukcesy Europy powinny dać jej siłę niezbędną do zreformowania systemu międzynarodowego. 
Sytuacja Europy w dobie kryzysu jest niepewna – czy euro przetrwa? Czy Bruksela zdoła przewidzieć zachowanie i problemy Włoch? Najważniejsze pytanie brzmi: czy plany kierunku rozwoju Unii Europejskiej pozostaną nietknięte? Oczywistym jest, że obecna UE nie jest tą samą, która istniała w roku 2007 – przed zaistnieniem kryzysu. Oficjalnie struktura organizacji nie zmieniła się, ale zmieniły się zasady funkcjonowania. UE stawia teraz czoła radykalnie odmiennym problemom. Zmieniła się też dynamika relacji między państwami członkowskimi. Nie pytamy już jak zmieni się Unia, ale czy w ogóle przetrwa. Niektórzy uważają, że obecnie widzimy jedynie tymczasowe odchylenie od ustalonego nurtu polityki Unii. My widzimy że to permanentna zmiana mająca następstwa na skalę globalną.
Unię tworzono z myślą o stworzeniu niezależnego systemu wykluczającego jakąkolwiek wojnę w Europie. Z punktu widzenia historii, to bardzo ambitny projekt – wszak wojna towarzyszy Staremu Kontynentowi od stuleci. Wiedziano jednak, że zbliżenie do siebie Francji i Niemiec pozwoli stworzyć skuteczny system zarządzania. Założono, że głównym problemem Europy jest silny nacjonalizm poszczególnych państw. Dopóki to się nie zmieni, wybuchałyby wojny. Przykładem mogą być konflikty w Jugosławii po rozpadzie bloku komunistycznego. Jednakże nie ma prostej metody zniesienia tego stanu rzeczy.
Tożsamość narodowa jest głęboko zakorzeniona w Europejczykach i wiąże się z pewnymi uprzedzeniami – dotyczy to zwłaszcza Niemiec. Idealnym wyjściem byłoby stworzenie narodu europejskiego, ale jest to niewykonalne. UE starała się istnieć, podtrzymując jednocześnie ideę tożsamości narodowej. Jednocześnie dzięki systemowi zarządzeń i odpowiedniej polityce, utrzymuje się w obywatelach świadomość uczestnictwa w szerszym projekcie, gdzie spotykają się wszystkie europejskie gospodarki. Dość słusznie założono, że jeśli Unia Europejska zdoła zapewnić rynkom na kontynencie dobrobyt gospodarczy, to może funkcjonować w zgodzie z istnieniem tożsamości narodowych. Być może po jakimś czasie nastąpiłby naturalny proces zanikania tożsamości narodowych na rzecz budowania tożsamości europejskiej. Innymi słowy – zapewnienie dobrobytu mogłoby załagodzić napięcia związane z obniżaniem suwerenności państw. Gdyby powyższe założenie były prawdziwe, plan by zadziałał. Jednakże w ujęciu politycznym, Europa to nie tylko dynamiczny handel i gospodarka.
Niemcy i peryferia
Gospodarkę Niemiec zaprojektowano w oparciu o eksport. Zdolności wytwarzania dóbr przewyższają konsumpcję w kraju, dlatego by prosperować, Niemcy muszą prowadzić eksport. Będąc drugą na świecie potęgą eksportową, Niemcy zbudowały wokół siebie strefę wolnego handlu, tym samym utrudniając rozwój innym państwom, usiłującym wzmocnić eksport. W ten sposób kraje peryferyjne UE, niezdolne do emitowania eksportu, a przyjmujące import, nie mogą się rozwijać.
W latach 1991-2008 nie było to wyraźnie widoczne z powodu ogólnego dobrobytu Europy. Jednak pierwsze znamiona kryzysu ujawniły słabe punkty systemu. Nie jest to jednak kryzys związany ze strefą euro, ani nawet kryzys gospodarczy. Jest to kryzys związany z nacjonalizmem.

Elity Europy poświęciły się idei zjednoczonej Europy – Unii Europejskiej. Związały się z obowiązującym systemem finansowym. Kiedy nadszedł kryzys, uznano że to kwestia techniczna i można ją przezwyciężyć dzięki skoordynowanemu działaniu elit. Oszacowano zjawisko, zawiązano umowy, podjęto działania A jednak kryzys nie opuścił kontynentu.
Problemy w relacjach na linii Niemcy-Grecja nie były wcale głównym problemem kryzysu w Europie, a jedynie wierzchołkiem góry lodowej.
Dla Niemców, Grecy są nieodpowiedzialnymi rozrzutnikami. Dla Greków, Niemcy z kolei używają strefy wolnego handlu i systemu finansowego Europy dla własnych korzyści i w dobie kryzysu robią wszystko, by samemu wyjść z niego zwycięsko. Według Niemców, Grecy zaciągnęli wielkie długi. Grecy bronią się, tłumacząc że dług powodowany jest polityką finansową, faworyzującą Niemcy i ich handel. Niemcom nie podobało się, że muszą wyciągać Grecję z długów. Grecy są rozeźleni swoim trudnym położeniem. Z punktu widzenia Niemców, Grecy oszukali ich, gdy pożyczali pieniądze. Za to Grecy twierdzą, że działali za cichym przyzwoleniem bankierów, którzy i tak czerpią zyski z pożyczek, spłaconych, czy nie.
Niekończąca się lista wzajemnych wyrzutów nie jest rozwiązaniem. Problemem jest to, że mamy tu do czynienia z dwoma skrajnie różnymi krajami o zupełnie innych interesach. Decydenci obu krajów starają się znaleźć rozwiązanie problemu, ale żadna ze stron nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności. Niemcy nie są zadowoleni ze spłacania greckich długów. Grekom nie opłaca się brać na siebie ciężaru kryzysu tylko po to, by zadowolić niemieckich wyborców. Na jednym poziomie zawiązano współpracę, by zażegnać problem. Na drugim – istnieje nieufność wobec elit. 
Jednak problem jest poważniejszy niż niesnaski grecko-niemieckie. Obecny system został stworzony w czasach, gdy europejska polityka była niejako zawieszona w miejscu. Niemcy znajdowały się pod okupacją. Amerykanie zapewniali bezpieczeństwo, a walki między państwami europejskimi zakazano. Obecnie Amerykanie odeszli, Niemcy znowu są wolne, a kwestie polityczne domagają się atencji.
Mówiąc krótko, projekt jednej Europy wali się z tej samej przyczyny, dla której przezwyciężenia go stworzono - nacjonalizmu. Zdolność przywódców politycznych do zawiązywania umów zależy od autorytetu, który przecieka im przez palce. Nie mówi się jeszcze głośno o alternatywach dla UE, ale jesteśmy coraz bliżej tego punktu. Sytuacja jest podobna do tej w USA, z jedną istotną różnicą: w Stanach napięcia między ludem a elitami nie zagrażają integralności republiki. W Europie – wręcz przeciwnie.
Całe następne pokolenie Europejczyków będzie musiało się z tym uporać. Czy jest to możliwe – zobaczymy, choć osobiście wątpię w sukces. Zdajemy sobie sprawę, że napięcia między narodami, elitami i ludem prowadzą do poważnych zmian w funkcjonowaniu Europy. Nawet jeśli sytuacja się nie pogorszy, to i tak jest za późno, by powstrzymać zmiany. Najważniejsze obecnie pytanie brzmi: jak bardzo będzie podzielona Europa po wyjściu z kryzysu?
This report is republished with permission of STRATFOR