o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

sobota, 5 lipca 2014

LIPIEC. Awaria na atomowym K-19 (4.07.1961 r.) i jej następstwa

Awaria na K-19 (4.07.1961 r.) i jej następstwa - ARMIA CCCP/FR

Forum ARMIA CCCP/FR Strona GłównaARMIA CCCP/FR
Forum poświęcone Siłom Zbrojnym ZSRR/FR
 
SEE
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor
Wiadomość
Sowremiennyj
Głównodowodzący


Dołączył: 24 Cze 2008
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk 
PostWysłany: Czw 0:22, 24 Lip 2008    Temat postu: Awaria na K-19 (4.07.1961 r.) i jej następstwaOdpowiedz z cytatem

Witajcie Towarzysze! 
Dzisiaj mija 47 rocznica awarii na atomowym okręcie podwodnym K-19 uzbrojonym w pociski balistyczne z głowicami atomowymi (w kodzie NATO: klasa Hotel I, w ZSRR: Projekt 658). 


(www.subsim.com) 


Niniejszym postanowiłem dzisiaj na podstawie własnych badań nad tą sprawą (szczególnie przydatne było polskie wydanie "Wospominanii" N. Zatiejewa oraz dokument Discovery Channel pt. K-19 Doomsday Submarine), zaprezentować moje dziecko: czyli to, co zdołałem z tych źródeł ustalić (więc proszę o pewną wyrozumiałość - jeśli pominąłem pewne wydarzenia - to tylko dlatego, że pisałem tylko o tych wydarzeniach, które zdołałem ustalić z całą pewnością). 
Jako że nazewnictwo radzieckie/rosyjskie stopni wojskowych najczęściej nie jest takie same jak w innych krajach (choć wszystkie mają swoje odpowiedniki) postanowiłem przyjąć następującą formułę podawania stopni wojskowych WMF ZSRR/FR wraz z ich odpowiednikiem w nawiasie. 

Słowem wstępu: 
Na dowódcę okrętu został wybrany (decyzją Rady Wojennej WMF, zatwierdzoną przez Komitet Centralny KPZR) zaledwie 32-letni Kapitan II Rangi (kmdr por) Nikołaj Władimirowicz Zatiejew, przedtem dowódca dieslowsko-elektrycznego o.p. S-98 na Morzu Czarnym. Załogę natomiast skompletowano tak samo starannie - 70% członków załogi miało wykształcenie techniczne. Oficerów także skompletowano spośród najbardziej obiecujących. Średnia ich wieku nie przekraczała 26 lat. 



Kapitan II Rangi Nikołaj Władimirowicz Zatiejew (www.wikipedia.com) 

Budowa K-19 została rozpoczęta 17 października 1958 r., zaś wodowanie nastąpiło 8 kwietnia 1959 r. I tutaj pierwsza ciekawostka - złamano tradycję dokonywania chrztu przez kobiety. Butelka nie rozbiła się - co w przesądzie marynarskim uznawane jest za pecha. 

11 lipca 1960 r. podniesiono banderę radzieckiej WMF, zaś następnego dnia rozpoczęły się próby stoczniowe, a następnie państwowe - oba trwające łącznie około 4 miesięcy, po czym rozpoczęło się "zaliczanie zadań" (przed przyjęciem okrętu do pierwszej linii). 
K-19 został przyjęty do pierwszej linii 30 kwietnia 1961 r. decyzją Głównodowodzącego Floty Północnej - admirała Andrieja Trofimowicza Czabanienki (dzisiaj we Flocie Północnej służy niszczyciel typu Udałoj II o tej nazwie). 
12 kwietnia 1961 r. - jeszcze podczas "zaliczania zadań" nastąpiło spotkanie K-19 z amerykańskim okrętem podwodnym (prawdopodobnie USS Nautilus), podczas którego o mało nie doszło do zderzenia, którego udało się uniknąć dzięki błyskawicznej reakcji Kapitana III Rangi (kmdra ppor) Szypowa, zastępcy dowódcy ds. politycznych (w skrócie: zampolit). 




Okręt podwodny z rakietami balistycznymi Projektu 658 (w kodzie NATO: Hotel). Do tego typu należał również K-19. Zbudowano w sumie 8 okrętów tego typu. (źródło: www.fas.org



USS Nautilus (SSN-571), który o mało nie zderzył się z K-19 12 kwietnia 1961 r. 
(źródło: www.wikipedia.com

Przejdźmy teraz miesiąc do przodu. 
18 czerwca 1961 r. o godz. 16.00 z bazy w Zapadnej Licy K-19 wyruszył w morze na swój pierwszy patrol. Miał wziąć udział w manewrach "Krąg Polarny" (ros.Poliarnyj Krug), gdzie odgrywał rolę "amerykańskiego okrętu podwodnego z pociskami balistycznymi (amer. klasyf. SSBN) próbującego przeniknąć przez zasłonę dieslowsko-elektrycznych okrętów podwodnych Floty Północnej". 

Nigdy dotąd taka ilość okrętów Floty Północnej nie wypłynęła na Morze Norweskie, co wywołało niepokój w NATO, ponieważ obie strony były w klinczu politycznym w sprawie Berlina. 

Skupmy się teraz na samym K-19. 
Po czterech godzinach rejsu, K-19 zanurzył się i osiągnął głębokość 150 metrów. Zatiejew postanowił przebyć na tej głębokości linię Nordkap- Wyspa Niedźwiedzia, za wyjątkiem powtarzających się co 12 godzin „sesji łącznościowych” z dowództwem, podczas której okręt musiał płynąć na głębokości peryskopowej. 
Wg danych radzieckich na tym obszarze nie stacjonowały natowskie siły ZOP. Natomiast na następnej przeszkodzie na drodze K-19 – linii Islandia-Wyspy Farerskie (in. Owcze) stacjonowały zarówno natowskie samoloty jak i okręty zespołów ZOP. Radziecki dowódca postanowił zanurzyć się na głębokość 250 metrów i zwolnić do 6 węzłów. Od czasu do czasu zatrzymywano też maszyny, by móc prowadzić dokładniejszy nasłuch. 
K-19 zdołał uniknąć wykrycia przez siły NATO i 28 czerwca zajął pozycję w rejonie wyczekiwania na wschód od Grenlandii. 
30 czerwca okręt otrzymał rozkaz opuszczenia rejonu wyczekiwania i rozpoczęcia wykonywania zadania w trakcie tych ćwiczeń – odegrania roli amerykańskiego SSBN. 
Dokładnie o północy 1 lipca, K-19 osiągnął granicę stałego lodu, płynąc na głębokości 200 m z prędkością 10 węzłów. 
Omijając góry lodowe, K-19 wynurza się 4 lipca o godz. 3.30 na głębokość peryskopową na kolejną „sesję łączności” z dowództwem, przecinając 20 stopień długości zachodniej, po czym zanurzył się na 100 metrów. 
Wachtę objął kapitan Jurij Fiodorowicz Muchin, zaś dowództwo Kapitan II Rangi Wasilij Aleksandrowicz Archipow. Zatiejew udał się na spoczynek. 

C.D.N.
 

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
AutorWiadomość
Sowremiennyj
Głównodowodzący


Dołączył: 24 Cze 2008
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk 
PostWysłany: Czw 0:23, 24 Lip 2008    Temat postu:Odpowiedz z cytatem

AWARIA 

Spoczynek nie trwał długo. 
O godzinie 4.15 Zatiejew otrzymał meldunek przez interkom o następującej treści: 
„W prawym reaktorze ciśnienie spadło do zera, proszę o natychmiastowe przybycie na stanowisko dowodzenia”. 

Po przybyciu do stanowiska dowodzenia, Zatiejew otrzymuje skrócony przegląd sytuacji od dowódcy grupy elektrotechników – kapitana Władimira Jewgieniewicza Pogoriełowa, którego zdaniem nastąpiło przerwanie ciągłości obwodu reaktora. 
Zatiejew wzywa do punktu dowodzenia kapitana Jurija Nikołajewicza Postiewa i dowódcę działu elektromechanicznego, a po wysłuchaniu ich meldunków – deklaruje stan zagrożenia promieniotwórczego w przedziale szóstym – czyli tam gdzie znajdowały się oba reaktory. 
Dowódca okrętu następnie ruszył do stanowiska dowodzenia reaktorami, gdzie porucznik Jerastow dokonywał pomiarów, które potwierdziły meldunki dowódców oddziałów. 
Do tego czasu zdołano ustalić przyczynę: przerwanie pierwszego obwodu chłodzącego prawego reaktora nastąpiło na odcinku tłoczącym rurociągu, choć nikt nie wiedział konkretnie gdzie. 
Tym samym reaktor został pozbawiony chłodzenia wodą i pomimo wysiłków obsady przedziału, temperatura w reaktorze nadal rosła. Jeśli doszłoby do przegrzania i roztopienia rdzenia – mógł nastąpić wybuch termiczny, który nawet jeśli nie zatopiłby K-19, to rozrzuciłby olbrzymią ilość opadów radioaktywnych do atmosfery. 
Na domiar złego – awaria nastąpiła blisko wyspy Jan Mayen, gdzie znajdowała się baza NATO. Jak nagły wzrost radioaktywności mógł być odebrany na Zachodzie? Należy też pamiętać, iż w owym czasie Układ Warszawski jak i NATO były w stanie wysokiej gotowości z powodu kryzysu berlińskiego. 

K-19 wciąż płynął z prędkością 10 węzłów, za pomocą lewego reaktora.
W międzyczasie zwołano naradę oficerów, wśród nich Kapitana III Rangi Anatolija Stiepanowicza Kozyriewa i kapitana Postiewa. Po dyskusji ogólnej optymalne rozwiązanie zaproponował Jurij Pawłowicz Filin (był to jego pierwszy rejs w stopniu oficerskim). 
Kozyriew zreferował Zatiejewowi jego pomysł: jeśli przewód ciśnieniowy pompy zostanie przyspawany do rury odprowadzającej powietrze z reaktora, to będzie możliwe doprowadzenie wody bezpośrednio do rdzenia reaktora – a tym samym schłodzenia go. Wymagał jednak posłania ludzi do pomieszczenia reaktora, w którym nieustannie rósł poziom promieniowania. 
Pomysł uzyskał zatwierdzenie ze strony Zatiejewa, który polecił Pogoriełowowi przygotować aparat do spawania, zaś Kozyriewowi –znalezienie odpowiedniej rury. 

O godzinie 6.50 Zatiejew wynurzył K-19 i nakazał nawiązanie łączności z dowództwem i przekazanie ustalonego sygnału alarmowego. Lecz dowództwo nie odebrało sygnału – izolacja anteny dalekiego zasięgu przepuściła wodę (prawdopodobnie był to rezultat długotrwałego rejsu na dużej głębokości). Wysiłki porucznika Lermontowa, by nawiązać łączność spełzły na niczym. W tej sytuacji jedyną nadzieją K-19 był mały nadajnik o zasięgu zaledwie 50 mil morskich. Do bazy w Zapadnej Licy było raptem 1500 mil morskich… 

Promieniowanie w szóstym przedziale nieustannie rosło, lecz w pozostałych przedziałach utrzymywało się jeszcze w normie. W tym samym czasie do pracy pod dowództwem porucznika Michaiła Wiktorowicza Krasiczkowa przystąpiła do pracy ekipa w składzie: 
bosman Borys Iwanowicz Ryżykow, bosmanmat Jurij Wiktorowicz Ordoczkin, mat Jewgienij Fiedorowicz Kaszenkow, marynarze: Siemion Michajłowicz Pienkow, Nikołaj Aleksandrowicz Sawkin, Walerij Konstantynowicz Charitonow, Giennadij Andriejewicz Starcow. 
Niniejszej grupie udało się obciąć rurę urządzenia odprowadzającego powietrze z reaktora i doprowadzili rurociąg do miejsca połączenia. Zatiejew i Kozyriew udali się do szóstego przedziału, by sprawdzić jak postępują prace. 
Oto jak te chwile wspomina sam Zatiejew („Wospominanija” polskie wydanie, str. 165): 
„W towarzystwie kmdra ppor. Kozyriewa idę zobaczyć, jak postępują prace w szóstym przedziale (poza tym, nie ma co ukrywać – posyłając marynarzy na śmierć, wypada choćby przez osobistą obecność w miejscu zagrożenia uspokoić ich, dać im do zrozumienia, że nie są sami). Pracujący marynarze poprosili mnie, bym opuścił przedział, ponieważ poziom promieniowania jest zbyt wysoki, by można było przebywać tu przez dłuższy czas.” 

Z relacji porucznika Krasiczkowa wynikało, iż wśród marynarzy grupy pracującej w reaktorze nie było objawów paniki (N.Zatiejew – Wospominanija wyd. polskie str. 165): 
„Podczas jednej ze zmian Jura Ordoczkin zapytał mnie, jaka temperatura panuje w reaktorze [w tym czasie temperatura przekroczyła już 400 stopni Celsjusza, która była górną granicą przyrządów pomiarowych reaktora – przypis Sow.] i jakie jest prawdopodobieństwo wybuchu[…]Uspokoiłem go jak mogłem, podając dane z przyrządów pomiarowych. Taki z niego zuch! W duszy się boi, ale do przedziału idzie bez chwili wahania, gotów wykonać najniebezpieczniejsze zadanie. Tak samo spokojnie i w sposób zorganizowany pracują Ryżykow, Kaszenkow, Charitonow, Sawkin, Starcow”. 

W tym samym czasie, 23 letni porucznik Borys Aleksandrowicz Korcziłow zwrócił się do Zatiejewa z prośbą o zezwolenie na pracę w szóstym przedziale. Jak wspomina Zatiejew: 
Zapytałem się tylko: „Boria, czy wiesz, na co się decydujesz?” „Wiem, towarzyszu dowódco” – odparł bez wahania. 

Marynarze pracujący w szóstym przedziale posłużyli się krótkim odcinkiem rury (szerszym od rur, które chcieli podłączyć), który wykorzystali jako ogniwo łączące końce obu rur - od urządzenia odprowadzającego powietrze i od pompy. Pod koniec spawania zameldowali o niebiesko-fioletowym płomieniu nad pokrywą reaktora, lecz udało się go stłumić. 
Po zakończeniu prac spawalniczych podłączono pompę i 30-tonowy zbiornik słodkiej wody. Naprawa okazała się udana – temperatura spadała, ryzyko wybuchu termicznego zostało zażegnane. 

Za sukces trzeba było zapłacić jednak przerażającą cenę (N. Zatiejew „Wospominanija” wyd. polskie str. 166): 
Zszedłem do szóstego przedziału. Przy grodzi stali Kozyriew i Wachromiejew. Zaczęli meldować, jak przedstawia się sytuacja w przedziale. Podczas ich meldunku wodoszczelny głaz w grodzi otworzył się i wyszedł Korcziłow. Zerwał z twarzy maskę przeciwgazową i w tej samej chwili chwyciły go silne i gwałtowne torsje. Marynarze odprowadzili go do pierwszego przedziału, gdzie był zorganizowany lazaret. Wszyscy pracujący w szóstym przedziale otrzymali maksymalne dawki napromieniowania, wielokrotnie przekraczającą wszystkie dopuszczalne normy. 
Poziom promieniowania zaczął rosnąć również w pozostałych przedziałach: od przedziałów pierwszego i dziesiątego, gdzie promieniowanie rosło najwolniej (2 rentgeny na godzinę) do przedziałów 6 i 7, gdzie przyrządy pomiarowe „wariowały”. 
Zatiejew stanął przed kolejnym dylematem. Do Zapadnej Licy pozostało około półtora tysiąca mil morskich. Z prędkością 10 węzłów dotarcie do portu zajęłoby 6-7 dni. Do tego czasu załoga zdążyłaby podzielić los Korcziłowa i innych ludzi pracujących w przedziale szóstym. 
Stan chorych Zatiejew zrelacjonował następująco(K-19 Doomsday Submarine – tłumaczenie nagrania filmowego): 
Gdy wychodzili (z przedziału VI – przypis Sow) z ich ust wydobywała się żółć[…]W przeciągu godziny zaczęli puchnąć – zwłaszcza ich twarze. Ich oczy wyglądały jakby miały zapaść się w oczodołach. Ich usta wyglądały jak wyciągnięte środkiem na zewnątrz. Wkrótce nie byli w stanie mówić – mogli tylko wydawać jęki. 
By uchronić załogę przed takim losem, Zatiejew postanowił skierować K-19 na południe, gdzie (przez przypadkowy zbieg okoliczności – widział mapę ćwiczeń w dowództwie, z zaznaczonymi pozycjami zasłony) spodziewał się spotkać dieslowskie okręty podwodne Floty Północnej. Nie wiedział jednak, czy okręty te nie zostały już odwołane do baz. Była to nikła szansa, lecz innego wyjścia dowódca K-19 nie miał. 
Decyzja Zatiejewa, by płynąć na południe wywołała podziały wśród oficerów K-19. Porucznicy Władimir Aleksandrowicz Czersow oraz Nikołaj Nikołajewicz Michajłowski usiłowali zaproponować kurs na wyspę Jan Mayen, by w jej pobliżu opuścić i zatopić okręt. Zatiejew odmówił – nikt już więcej nie przyszedł do niego z tym pytaniem. 
Następnie Zatiejew wezwał swojego zastępcę, Kapitana II Rangi Władimira Nikołajewicza Jenina i kazał wydać załodze po 100 gramów spirytusu, co miało spowolnić i osłabić skutki promieniowania. Następnie wydał rozkaz Kapitanowi II Rangi Muchinowi, by zebrał całą broń znajdującą się na okręcie i wyrzucić za burtę, za wyjątkiem pięciu pistoletów – swojego, Jenina, Andriejewa, Muchina i Archipowa. 
Obawy dowódcy K-19 były uzasadnione. Kapitanowie II Rangi Aleksander Iwanowicz Szypow i Władimir Fiedorowicz Piercyn usiłowali zbuntować załogę przeciwko kmdr Zatiejewowi, by skierować okręt w stronę Jan Mayen – nie zyskali jednak posłuchu, gdyż załoga K-19– od marynarza poczynając, a na pozostałych oficerach kończąc darzyła Zatiejewa olbrzymim szacunkiem. Dowódca K-19 później przemilczał ten objaw nieposłuszeństwa przed dowództwem, by chronić dobre imię reszty swoich podwładnych. 
W międzyczasie Lermontowow przygotował nadajnik awaryjny. Zatiejew kazał gławnemu starszynie (bosmanowi) Troickiemu przekazywać co godzinę sygnał o pozycji okrętu, komunikat o sytuacji na pokładzie – co 10 min, zaś w godzinach nasłuchu radiowego dla dieslowskich okrętów podwodnych – cały czas. 
Dowódca K-19 nie miał jednak pewności, czy jego sygnał zostanie usłyszany. Pozostało mu tylko płynąć na południe i mieć nadzieję. 


162 mile morskie dalej (300 km) S-159 pod dowództwem Kapitan I Rangi Grigorija Wassera właśnie wynurzył się na głębokość peryskopową, by odebrać radiogramy z dowództwa. Nagle radiotelegrafista zawiadomił Wassera o odbiorze bardzo słabej transmisji radiowej, z której wynikało, iż na K-19 nastąpiła awaria reaktora i okręt potrzebował pomocy. Wynikł jednak kolejny problem. 
Wg Wassera (K-19 Doomsday Submarine) podano pozycję o koordynatach 66 stopni szerokości północnej i 4 stopnie długości. Nie było pewne jakiej – zachodniej, czy wschodniej. Różnica między nimi wynosiła 322 km. 
Po chwilowym namyśle, Wasser i dowódca S-270, Kapitan I Rangi Żan Michajłowicz Swierbiłow zdecydowali płynąć w kierunku północno-zachodnim – do 4 stopnia długości zachodniej, na pełnej prędkości. Nie byli pewni, czy przybliżają się do K-19, czy też oddalają. 


Dieslowsko-elektryczny okręt podwodny projektu 641 (w kodzie NATO: Foxtrot) - do takiej klasy należały S-159 i S-270. (www.fas.org) 

W czasie, gdy S-159 i S-270 płynęły w niepewnym kierunku, sytuacja na K-19 pogarszała się z godziny na godzinę. Poziom promieniowania powoli, ale stale wzrastał. Na domiar złego, nastąpił przeciek na dospawanym odcinku rury. Jenin, wraz z gł. starszyną Iwanem Pietrowiczem Kułakowem i marynarzem Leonidem Aleksiejewiczem Bierezowem, ruszył, by naprawić uszkodzenie. Przeciek usunięto, ale Jenin, Kułakow i Bierezow otrzymali kolejną dawkę promieniowania. 
O godzinie 16.00 K-19 dotarł na pozycję, na której wg Zatiejewa powinny znajdować się dieslowskie okręty podwodne. Obserwatorzy na pomoście nie zauważyli jednak niczego. Czyżby jego ryzyko miało pójść na marne? Po bezskutecznych poszukiwaniach, Zatiejew z ciężkim sercem wydał rozkaz skierowania K-19 na kurs północno-wschodni – do Zapadnej Licy. 
Zaledwie dwie minuty później wachtowy zameldował dowódcy o „słupku w namiarze 270 stopni”. Zatiejew ruszył na pomost, by przekonać się o prawdziwości meldunku wachtowego. Potwierdzając obserwację, nakazał wystrzelić rakietę sygnalizacyjną i zwrócić okręt w kierunku zbliżającej się jednostki. Po kolejnej obserwacji nie było wątpliwości – był to radziecki okręt podwodny. 
S-270 odnalazł K-19. 

C.D.N.
 

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sowremiennyj dnia Sob 15:04, 18 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
AutorWiadomość
Sowremiennyj
Głównodowodzący


Dołączył: 24 Cze 2008
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk 
PostWysłany: Czw 0:24, 24 Lip 2008    Temat postu:Odpowiedz z cytatem

EWAKUACJA 

Po przyjęciu przez S-270 pozycji po lewej burcie K-19, Zatiejew zwrócił się do jego dowódcy, Swierbiłowa, o nawiązanie łączności z Naczelnym Dowództwem WMF i głównodowodzącym Floty Północnej, jak i o przeniesienie ośmiu marynarzy z przedziału szóstego, których opuchniętych twarzy już dłużej nie można było poznać. Dowódca S-270 próbował wziąć K-19 na hol za pomocą lin cumowniczych – jednak atomowy okręt podwodny okazał się za ciężki dla swojego mniejszego brata. Cumy urywały się. 
Tymczasem stan morza raptownie się pogorszył, co ostatecznie położyło kres próbom holowania. Zatiejew zdecydował o przeniesieniu na S-270 marynarzy z przedziału szóstego, jak i członków załogi, których obecność była zbędna. 
W warunkach silnego kołysania obu okrętów, ewakuacja była zadaniem niezwykle trudnym i ryzyko groźnego wypadku było bardzo wysokie. Pomimo obaw Zatiejewa, przebiegła jednak sprawnie. Kapitan II Rangi Archipow odmówił jednak przenosin – chciał pozostać na K-19 do samego końca. Wraz z Zatiejewem i Archipowem pozostało jeszcze 60 członków załogi – 79 przeszło na S-270. 
Około 17 poziom promieniowania przekroczył jakiekolwiek dopuszczalne granice – Zatiejew rozkazał wyłączyć lewy reaktor i uruchomić silniki dieslowskie, by napędzać najbardziej istotne systemy okrętu. W tym samym czasie do K-19 i S-270 dołączył Wasser na S-159. 
O 19.00 Zatiejew podziękował Swierbiłowowi i nakazał mu (poprzez prawo najstarszego stopniem na redzie) wracać najkrótszą drogą podążał do bazy. 
Przez cały czas ewakuacji, do K-19 nie docierały żadne rozkazy i komunikaty, za wyjątkiem porad – nakazano karmić marynarzy świeżymi owocami i jarzynami oraz podawać im duże ilości soku. Ani owoców, ani jarzyn, ani soku nie było jednak na żadnym z okrętów. 

Zniecierpliwiony brakiem reakcji ze strony Naczelnego Dowództwa, Zatiejew postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. O 23.00 za pomocą radiostacji S-159 nadał szyfrogram do sztabu z pełną oceną sytuacji na K-19 wraz z aktualnym poziomem promieniowania i przekazał decyzję o opuszczeniu okrętu 5 lipca o 3 nad ranem, jeśli nie otrzyma innych rozkazów z lądu. 
Wobec dalszego milczenia sztabu, Zatiejew podjął decyzję, która mogła go kosztować karierę – o całkowitym opuszczeniu okrętu oraz przeniesieniu reszty załogi i tajnych dokumentów na S-159. Sam pozostał wraz z pięcioma oficerami, by włączyć oświetlenie awaryjne i podłączyć akumulatory do pomp chłodzących reaktory. Gdy o czwartej nie było nadal żadnych rozkazów, dowódca wraz z kapitanem Pogoriełowem po raz ostatni obeszli cały okręt, dokonując ostatniego sprawdzenia podłączenia akumulatorów do pomp chłodzących i zamykając przedziały. Po dokonaniu tych czynności, oficerowie opuścili K-19. Zatiejew zszedł z okrętu ostatni, tak jak nakazywała tradycja. 
S-159 odszedł od burty K-19. Z jego radiostacji, Zatiejew przesyła szyfrogram o następującej treści (Zatiejew, Wospominanija, str. 170): 

Załoga okręt podwodnego K-19 opuściła okręt. Obecnie znajduje się na pokładzie okrętu podwodnego S-159. Dowódca K-19”. 

Po czym dokonał następującego zapisu w dzienniku pokładowym S-159: 

Do dowódcy S-159. Proszę krążyć w rejonie dryfowania K-19”. Dwie wyrzutnie torpedowe przygotować do oddania strzału torpedami bojowymi. W przypadku podejścia do K-19 jednostek sił morskich NATO i podjęcia przez nie prób przeniknięcia na okręt, będę strzelał osobiście. Dowódca okrętu podwodnego K-19, Kapitan II Rangi Zatiejew. Godzina 5.00, 5 lipca 1961 roku. 

Kolejne godziny mijały w nerwowym oczekiwaniu. Nie było żadnych wiadomości do dowódcy K-19. Nadeszła jednak wiadomość do dowódcy S-159, Wassera: 

Do dowódcy okrętu podwodnego S-159. Na miejsce katastrofy płynie okręt podwodny S-268 pod dowództwem kapitana Giennadija Niefiedowa. Przekazać mu ochronę K-19. Samemu natychmiast płynąć do bazy. 

Po spotkaniu S-268 kilka godzin później, S-159 wyruszył w drogę powrotną do bazy. 
Po drodze, na trawersie Przylądka Nordkapp (Północnego), napotkał niszczyciel „Bywałyj” pod dowództwem Kapitana II Rangi Władimira Sacharowa, kolegi Zatiejewa ze szkoły i studiów. 
Dowódca K-19 podziękował Wasserowi za pomoc i wraz z całą pozostałą załogą z K-19 przeszedł na jego pokład, na którym byli już ewakuowani wcześniej na S-270 marynarze (S-270 spotkał wcześniej „Bywałyja”, a po przekazaniu 59 ludzi na jego pokład, wraz z 20 najciężej napromieniowanymi wyruszył do bazy). 
Po dezaktywacji, zwanym też „zmywaniem rentgenów”, członkowie załogi K-19 zostali przebrani w białe marynarskie ubrania robocze. „Bywałyj” ruszył do bazy w zatoce Poliarny, niedaleko Murmańska. 
9 lipca do bazy wpłynął S-270 wraz z 20 najciężej napromieniowanymi, zaś następnego dnia „Bywałyj” z resztą załogi i niepewnym swojej przyszłości Zatiejewem. 




EPILOG 

Niemal natychmiast po przybyciu do Poliarnego, z rozkazu Naczelnego Dowództwa rozpoczęło się dochodzenie w sprawie awarii na K-19. Na lądzie pierwsze przesłuchania prowadził kontradmirał Babuszkin, który jednak został „przegoniony” przez admirała Czabanienkę tuż po skardze Zatiejewa i innych członków załogi. 
Tymczasem ośmiu najsilniej napromieniowanych zostało przewiezionych do Instytutu Biofizyki w Moskwie, gdzie pomimo wysiłków lekarzy, umierali w bolesnych męczarniach, z powodu opuchlizny twarzy niczego nie widząc, do końca zachowując świadomość. 
10 lipca umarli podporucznik Korcziłow, bosmanmat Ordoczkin i mat Kaszenkow. Dwa dni później – marynarz Sawkin, 13 lipca – marynarz Charitonow, 15 lipca – marynarz Pienkow. Lekarze powiedzieli później Zatiejewowi, iż dawka promieniowania, którą otrzymali marynarze pracujący w przedziale szóstym była trzykrotnie wyższa od śmiertelnej. 
20 lipca umarł kapitan Jurij Postiew, zaś 23 lipca zmarł bosman Borys Ryżykow. 

Śledztwo w sprawie K-19, podczas którego usiłowano znaleźć „winnych” (szczególnie aktywny na tym polu był admirał Sorokin wraz z Piercynem i kapitanem II Rangi Szypowem – których zachowanie w czasie awarii na K-19 Zatiejew zataił, by uchronić dobre imię reszty załogi), oczyściło całą załogę K-19 i jego dowódcę z jakiejkolwiek winy. Komisja rządowa pod przewodnictwem profesora Aleksandrowa doszła do wniosku, że działania dowódcy i załogi K-19 były prawidłowe i stanowiły świadectwo wysokiego profesjonalizmu. 
Uchwałą Prezydium Rady Najwyższej Związku Radzieckiego z dnia 5 sierpnia 1961 r. marynarze pracujący bezpośrednio w przedziale szóstym oraz gaszący pożar w przedziale reaktora zostali odznaczeni Medalami Za Odwagę” (Медаль за Отвагу – Medal za Odwagę). Zatiejew otrzymał Order Czerwonej Gwiazdy. 





Medal za Odwagę 



Order Czerwonej Gwiazdy 

Podczas wręczania odznaczeń i nagród rządowych 10 sierpnia w szpitalu w Leningradzie, doszło do poważnego „zgrzytu”. Wręczający medale admirał Iwan Iwanowicz Bajkow, chcąc niby podnieść marynarzy na duchu, lekkim tonem stwierdził: 

„Cóż, sądzicie, że jesteście bohaterami? U nas w Leningradzie katastrofy też się zdarzają, choćby tramwajowe.– czym wywołał wielką obrazę u żyjących członków załogi K-19. 

W tym samym momencie ruszyła machina tajności – wydarzenia na K-19 miały pozostać tajemnicą. Pomimo oczyszczenia z zarzutów, nie ustały próby zdyskredytowania załogi K-19 ze strony niektórych oficerów WMF, szczególnie admirała Sorokina i Kapitana II Rangi Borysa Pietrowicza Akułowa. 
Awaria na K-19 przestała być głęboko strzeżoną tajemnicą dopiero pod koniec 1989 r. 


Co było przyczyną łańcucha zdarzeń na K-19? 
Komisja doszła do następujących wniosków: 
W wyniku niezwykłej szybkości konstrukcji K-19 – nieuniknione były niedopatrzenia konstruktorów i spawaczy tj. nie przykrycie płachtami azbestowymi wszystkich powierzchni rur – żeby nie spadła na nie żadna iskra ani kropla roztopionego metalu. 
Przy takim naruszeniu norm obowiązujących przy spawaniu, krople rozgrzanego metal spadały na wypolerowane powierzchnie, powodując powstanie mikropęknięć w rurach, co drastycznie obniżyło ich wytrzymałość. 
W wyniku intensywnej eksploatacji, przy ciśnieniu pracy dochodzącym do 200 atmosfer, pęknięcia poszerzały się, aż metal ostatecznie „puścił” i doszło do wycieku. 
Ze względu na naleganie wyższych kół WMF zatajono fakt, iż Zatiejew i inni dowódcy atomowych okrętów podwodnych domagali się instalacji zapasowego systemu chłodzenia reaktora. W tamtym czasie była to niewygodna prawda dla stoczni 402 w Mołotowsku (dziś Siewierodwińsk), której konstruktorzy usilnie domagali się jak najszybszego wprowadzenia K-19 – w czym wybiegało naprzeciw Dowództwu WMF, które nadało najwyższy priorytet zadaniu zbudowania floty zdolnego zrównoważyć wprowadzenie amerykańskich atomowych okrętów podwodnych z pociskami balistycznymi. 
Bezpośrednim następstwem awarii na K-19 był rozkaz Najwyższego Dowództwa WMF, by wszystkie budowane jak i wprowadzone do służby atomowe okręty podwodne otrzymały zapasowy system chłodzenia reaktora. 
Dwa miesiące po awarii, odpalono pociski R-13 znajdujące się w wyrzutniach K-19, by sprawdzić wpływ promieniowania na nie. Okazało się jednak, że nie miał żadnego – wszystkie wystrzelenia rakiet były pomyślne. 
Na naradzie, która odbyła się 13-14 października 1961 r. w budynku Naczelnego Dowództwa w Moskwie zdecydowano o remoncie K-19, co było nie lada wyzwaniem – bowiem w chwili dotarcia do Zapadnej Licy był całkowicie skażony. Uznano jednak, że okręt ten jest zbyt ważny, by został złomowany. 
Zmodernizowano też system odpalania rakiet balistycznych ze standardu D2 do D4, który umożliwiał odpalenie pocisków z głębokości 16 metrów. 
Po trzech latach napraw i modernizacji – K-19 wrócił ponownie do Floty Północnej, by służyć w niej (z przerwą na kolejną modyfikację) do 1989 roku. W tym czasie zdarzyły się na jego pokładzie dwa groźne incydenty – zderzenie z amerykańskim okrętem podwodnym Gato w 1969 r. oraz pożar w 1972 r., który pochłonął życie 28 marynarzy. 

Nikołaj Zatiejew już nigdy więcej nie dowodził okrętem. Piął się jednak na szczeblach sztabowej kariery – jeszcze w tym samym roku został zastępcą dowódcy dywizjonu atomowych okrętów podwodnych Floty Północnej. Do rezerwy odszedł w 1986 r. jako starszy oficer Służby Przygotowania Bojowego WMF. 
Zmarł 28 sierpnia 1998 r. po długiej i ciężkiej chorobie, nie dokończywszy „Wospominanii”, które „urywają się” tuż po śledztwie w sprawie K-19. Został pochowany na Cmentarzu Kuźmińskim w Moskwie, wraz z większością członków załogi poległych w 1961 r. 



Od czasu wyjścia na światło dzienne awarii na K-19, marynarze pracujący w przedziale szóstym doczekali się w końcu uznania, które do tej pory było wyrażane tylko w zamkniętych kręgach oficerów liniowych WMF. 
Borys Korcziłow stał się patronem nie tylko ulicy w Zielonogorsku, ale także poświęcono mu w tym roku wystawę w petersburskiej „dziesięciolatce” Nr 5 której był absolwentem. 
Walerij Charitonow także stał się bohaterem wystawy w Jarosławskim Technikum Automechanicznym, w którym uczył się przed wstąpieniem do WMF. Podobnie Siemion Pienkow, któremu poświęcono wystawę w średniej szkole we wsi Wiaznowatowka (obw. woroneski), do której uczęszczał. 
Pomnik ku czci marynarzy K-19 został postawiony na początku lat 90-tych na Cmentarzu Kuźmińskim w Moskwie. Tam też są pochowani Zatiejew, Pienkow, Sawkin, Ordoczkin, Kaszenkow i Charitonow. 

W sierpniu 2006 r. ostatni prezydent ZSRR Michaił Gorbaczow wystosował list do Komisji Noblowskiej, by załogę K-19 (w tym czasie żyło 56 ludzi z pierwszej załogi) przedstawić do Pokojowej Nagrody Nobla, uzasadniając to tym, iż przez swoje pełne poświęcenia działania zapobiegli nie tylko katastrofie radioaktywnej, ale również eskalacji kryzysu politycznego lub nawet III wojnie światowej. Wniosek wciąż jest w rozpatrzeniu. 


K-19 podczas sytuacji awaryjnej w 1972. Pożar pochłonął życie 28 marynarzy. (źródło:www.subsim.com) 


Akcja ratunkowa. Wzięło w niej udział łącznie ok. 30 okrętów Floty Północnej. (źródło www.subsim.com



To fotografia K-19 po jego modyfikacji na okręt dowodzenia (zdjęcie prawdopodobnie pochodzi z lat 70-tych). Należy zwrócić uwagę na zmianę kształtu kiosku, w którym nie mieszczą się już dłużej silosy rakiet balistycznych R-21 (źródło: www.subsim.com


K-19 (pierwszy z prawej) po wycofaniu ze służby. W tym miejscu okręt spędzi 12 lat, zanim w 2002 r. zostanie podjęta decyzja o jego złomowaniu. W 2004 r. złomowanie dobiega końca. 

Zdjęcia: www.subsim.com 

Autor: Sowremiennyj 
Lipiec 2008 r. 


Źródła: 
1."SOS z Głębin" Nikołaja Zatiejewa (w ros. wyd. Wospominanija) 2000 r. 
2. K-19 Doomsday Submarine, Discovery Channel 2002 
3. List protestacyjny Petersburskiego Związku Podwodniaków do twórców filmu K-19 Widowmaker, 2001 r.
 

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   

 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Brak komentarzy: