o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą BOHATERSTWO. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą BOHATERSTWO. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 5 stycznia 2012

uś! .. UJ czy UB?

 ZAMIAST  WSTĘPU.
(   )  Mam zatem propozycję akcji blogerskiej.
Wszyscy blogerzy, którym jeszcze się coś chce, proszeni są o wstawienie w stopce swoich podpisów następującego hasła:
"Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart"
Słowa "Isten, áldd meg a magyart", podobnie jak "Jeszcze Polska nie zginęła" stanowią wersy otwierające hymn państwowy - połączone w tej parze znakomicie współgrają ze znanym u nas od wieków przysłowiem "Polak, Węgier, dwa bratanki". Węgierskie zdanie oznacza "Boże zbaw Węgrów" - coś mi mówi, że również w naszym interesie leży to aby istotnie Bóg zbawił Węgrów...
Uderzające jest też to, że zbitka tych krótkich inwokacji z naszych hymnów jest semantycznie bez zarzutu i tworzy logiczny ciąg. Jeśli wzmocnimy to rozważanie wspomnianym już kwietniowym przełomem, najpierw dla nas, potem dla Węgrów... cóż... brak słów... są tylko znaki ?Niech ta symboliczna akcja będzie poparciem tego co dzieje się na Węgrzech i zarazem sprzeciwem przeciwko temu co dzieje się, zapewne nie po raz ostatni, w Polsce (nie tylko odnośnie Viktora Orbana).
Jednocześnie niech będzie to swoiste memento mori dla "naszych" pomazańców, nędznych polityków zmierzających w całkowicie przeciwnym do węgierskiego kierunku - niech pamiętają, że żaden immunitet nie trwa wiecznie.
Nie wiem jak długo powinna trwać taka akcja - dzień, tydzień, rok, a może do skutku ? Do dnia, w którym nie będziemy się musieli wstydzić przed naszymi historycznymi braćmi Węgrami ?
To pozostawiam do Waszego uznania.
********************************************************************

Ince” trzeba postawić pomnik,

A rektorom – szklany nocnik,

aby zobaczyli co zrobili

Józef Wieczorek

(przyczynek do poznania postaw wobec instalowania i utrwalania komunizmu w Polsce)
Tablica w kościele mariackim w Gdańsku
65 lat temu – 28 sierpnia 1946 r. w Gdańsku została zamordowana Danuta Siedzikówna “Inka” , niespełna osiemnastoletnia sanitariuszka z oddziału ‘Łupaszki’. Ta zbrodnia pokazała prawdziwe oblicze wprowadzanej władzy ludowej, dla której ta niepełnoletnia jeszcze dziewczyna miała stanowić zagrożenie. Zamordowana została po ‘klastycznym’ dla ‘ żołnierzy wyklętych ‘ śledztwie i ‘procesie’, w którym prokurator pułkownik Wacław Krzyżanowski uznał ja za ‘wroga ludu’ .
Danuta Siedzikówna urodziła się na skraju Puszczy Białowieskiej (3 września 1928 ) w Guszczewinie koło Narewki, w rodzinie leśniczego, który po agresji sowieckiej na Polskę został wywieziony na Sybir i zmarł w Teheranie po opuszczeniu ZSRR z armią gen Andersa . Matka działała w Narewce, w siatce AK, ale w 1943 r. została rozstrzelana. Młodziutka Danusia, wraz ze swoją siostrą, kontynuowała działalność matki. Zaaresztowana przez UB w maju 1945 r. ucieka w drodze do Hajnówki i dostaje się do 5. Wileńskiej Brygady AK mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. Pełni funkcję sanitariuszki. Zaaresztowana przez UB w lipcu 1946 r,. w Gdańsku – Wrzeszczu, przy ulicy Wróblewskiego 7, zostaje skazana 3 sierpnia i zamordowana na kilka dni przed swoimi urodzinami odmawiając przed śmiercią zwrócenia się do Bieruta z prośbą o ułaskawienie. ‘Zachowałam się jak trzeba’ - napisała przed śmiercią w grypsie więziennym do babci.
(Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba” Danuta Siedzikówna “Inka” 3 IX 1928 – 28 VIII 1946 – Piotr Szubarczyk, Biuro Edukacji Publicznej Gdańskiego Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej – Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu , Gdynia, 2006 )
 Tak, “Inka” zachowała się jak trzeba wobec instalowania władzy komunistycznej w Polsce, zachowała się jak trzeba wobec zbrodniczego ‘prezydenta’ z NKWD.
Mimo bardzo młodego wieku, prosta dziewczyna, pochodzenia wiejskiego, ‘puszczańskiego’, rozumiała sytuację w jakiej znalazła się Polska po sowieckim ‘wyzwoleniu’ i czyniła to co uważała za konieczne, jak dziesiątki tysięcy żołnierzy niezłomnych, zwanych żołnierzami wyklętymi . Zachowywała się jak trzeba, choć bez szans na zwycięstwo. Innego wyjścia nie widziała.
Inka” zasługuje na to aby stanowić wzór dla młodzieży, wzór honoru i patriotyzmu, który nieraz prowadzi do ‘wyklęcia’, a nawet do śmierci. “Inka” zasługuje na pomnik, który stanie w przyszłym roku w Galerii Wielkich Polaków, w patriotycznym Parku im. Dr Henryka Jordana w Krakowie. Już wiadomo, że rzeźba będzie piękna, jak piękna była postawa “Inki”. Należą się podziękowania twórcy Galerii Wielkich Polaków – Kazimierzowi Cholewie, za wysiłki na rzecz uczczenia tej pięknej postaci.

W Parku Jordana w Krakowie

Znamienny jest los oprawców “Inki”, jak i akt sądowego zabójstwa, które oczywiście nie zachowały się. Prokurator pułkownik Wacław Krzyżanowski za haniebne „zasługi” otrzymał w PRL wiele odznaczeń, nagród, no i ‘zasłużoną’ emeryturę. Proces przeciwko Krzyżanowskiemu, już w III RP zakończył się uniewinnieniem stalinowskiego prokuratora. Widać jak silnie III RP zakorzeniona jest w systemie PRL..
Józef Bik – Bukar- Gawerski – naczelnik wydziału UB w Gdańsku podczas dokonywania mordu na „Ince” – został doceniony za zasługi dla utrwalania władzy ludowej i kilka dni po zbrodni, w dniu 18 urodzin “Inki” – awansował na oficera śledczego w MBP w Warszawie, a następnie otrzymał Srebrny i Złoty Krzyż Zasługi oraz Order Odrodzenia Polski. Z Polski wyjechał na fali po-marcowej emigracji 1968 r. do Szwecji, gdzie został odnaleziony po tym jak wystąpił do IPN o zaświadczenie o pracy w organach Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego aby dostać wyższą emeryturę.
A w Narewce patronem zespołu szkół jest Aleksander Wołkowycki, konfident NKWD i gestapo, który wydał matkę „Inki” zamordowaną przez gestapo w 1943 r. W Polsce Ludowej z bohaterskiej „Inki” zrobiono zbrodniarkę, a z kolaboranta zrobiono bohatera i ten stan podtrzymywany jest do dziś. Widać jaka jest zapaść edukacyjna w III RP – niestety nie tylko na szczeblu szkolnictwa ‘niższego’, ale także ‘wyższego’.
Do dziś niemal nieznana jest postawa w Polsce Ludowej bardziej wykształconych od “Inki” rektorów uczelni krakowskich (i nie tylko krakowskich), którzy winni stanowić wzór dla młodzieży, ale na to nie zasługiwali i nie zasługują.. Wielu rektorów i profesorów miało i ma nadal inną od „Inki” świadomość istoty Polski powojennej .
Już na pierwszych, po II wojnie, posiedzeniach Senatu UJ profesorowie z nadzieją przyjmowali nową Polskę – zniewolenie sowieckie i wprowadzenie systemu totalitarnego odbierając jako wyzwolenie i demokratyzację kraju. Bardzo wcześnie okazali wsparcie dla aparatu terroru i zbrodni – potępiając swoich kolegów – naukowców (Eugeniusza Ralskiego, Karola Buczka, Karola Starmacha, Henryk Müncha) sądzonych w procesie WiN w Krakowie w 1947 r.
 Tablica na ul. Senackiej 3 w Krakowie
24 sierpnia, podczas obrad Konferencji Rektorów Szkół Wyższych, Stanisław Kulczyński, rektor Uniwersytetu i Politechniki we Wrocławiu, zgłosił projekt rezolucji potępiającej sądzonych w Krakowie uczonych:
Zebrani na konferencji rektorów uczestnicy wyrażają żal i oburzenie, że znalazły się w świecie naukowym jednostki, zasiadające na lawie oskarżonych w obecnym procesie krakowskim, które swą przestępczą działalnością w podziemiu, skierowaną przeciwko Narodowi i Państwu rzuciły cień na społeczność naukową polską. Zebrani wy rażą ją przekonanie, że cały świat nauki polskiej kategorycznie odgradza się od tego rodzaju działalności .
Podpisali ją rektorzy wielu szkół wyższych, w tym z Krakowa: R Walter – rektor UJ, Stanisław Skowron – dziekan Wydziału Lekarskiego UJ, a także Walery Goetel – rektor Akademii Górniczej, inż, Stella-Sawicki – prorektor Akademii Górniczej, Zygmunt Sarna -rektor Akademii Handlowej oraz Adam Krzyżanowski – dyrektor Wyższej Szkoły Nauk Społecznych
Na tę haniebną rezolucję w trakcie procesu powoływał się prokurator, żądając wysokich kar dla sądzonych pracowników Uniwersytetu.” (Ryszard Terlecki- Uniwersytet Jagielloński wobec procesu krakowskiego w 1947 roku Zeszyty Historyczne WiN-u”, nr 18: 2002).
 Ta postawa bynajmniej rektorom nie zaszkodziła w opinii środowiska akademickiego i w karierach akademickich.
Tą postawę rektorów można wręcz uznać za akt założycielski Polski akademickiej okresu PRL i także III RP. To nie był jakiś niefortunny epizod, to był początek degradacji elit akademickich, początek formowania się nowych kadr akademickich potrzebnych do formowania nowego człowieka w systemie komunistycznym.
Kadry akademickie selekcjonowane negatywnie w ramach symbiozy PZPR (wcześniej PPR) – SB (wcześniej UB) – nomenklaturowe władze uczelni, do dnia dzisiejszego w większości wykazują jakże odmienną postawę od „Inki’ . „Inka” mogła z dumą napisać – zachowałam się jak trzeba. Czegoś takiego rektorzy krakowscy (i nie tylko krakowscy) po procesie WiN ( i także po późniejszej kolaboracji z systemem komunistycznym) napisać zasadnie nie mogą.
 Podczas procesu zachowali się jak nie należy, haniebnie i często później ich zachowanie nie było takie jak trzeba. Powstało przymierze Towarzyszy Szmaciaków i Profesorów Szmaciaków funkcjonujące w PRL, i nawet po upadku PRL, co skutkuje degradacją ‘elit’ do dnia dzisiejszego .
Nie bez przyczyny zdecydowana większość środowiska akademickiego – beneficjentów systemu PRL i reprodukowane przez nich kadry w III RP – do tej pory nie chce poznać swej historii, ani się oczyścić. Większość protestowała przeciw lustracji, nie ma nic (lub prawie nic) przeciwko zatrudnianiu do dnia dzisiejszego kolaborantów systemu komunistycznego – tajnych i jawnych współpracowników. Nie rozliczono się do dnia dzisiejszego, ani z haniebną postawą wobec procesu WiN, ani z wielką czystką akademicką końca PRL. Nawet autorzy czystki są do dnia dzisiejszego anonimowi, a tysięcy ofiar tej czystki do tej pory nie ‘zinwentaryzowano’.
Komunistyczny system kłamstwa na uczelniach trzyma się dobrze, a ci którzy go destabilizowali i destabilizują na uczelnie nie mają szansy wrócić. Po roku 1989 odwilży na uczelniach nie było ! I o tym zadecydowały autonomiczne władze akademickie uformowane w systemie komunistycznym.
Nadal w III RP niedostatki honoru u ‘akademików’ nieraz zastępowano doktoratami i profesurami honorowymi. Standardową postawę kadr akademickich wyznacza nadal podręczna ‘strusiówka’, w której odważanie chowają głowę, aby jej nie narazić na szwank. Faktem jest, że próba życia z podniesioną głową w środowisku akademickim traktowana jest jak samobójstwo – taka głowa musi spaść. System akademicki wprowadzony w życie w Polsce Ludowej i utrzymujący się w III RP takich głów nie toleruje bo stanowią zagrożenie dla systemu. Akademiccy beneficjenci PRL nawet nie chcą zachować się jak trzeba i dobrze im z tym, a nawet uważają się za pokrzywdzonych, bo za mało im płacą np. za pisanie dzieł, w których nie zdołali zidentyfikować stanu wojennego, za formowanie młodzieży akademickiej swoim konformistycznym, oportunistycznym przykładem, za produkcję gówno prawdy (wg klasyfikacji prawd ks. prof. J. Tischnera) itp. tych co uczyli młodzież krytycznego myślenia., nonkonformizmu naukowego, elementarnej etyki – pousuwano z oskarżenia o negatywne oddziaływanie na młodzież, za niewłaściwą postawę obywatelską, za niewłaściwą etykę ( niezgodną z ‘etyką’ systemu komunistycznego). To co winno być wzorem dla młodych, było karane, potępiane od samego początku Polski Ludowej – nie tylko przez władze komunistyczne kraju, ale i przez kolaborujące z władzami ‘elity’ akademickie. Takie postawy są dziś usprawiedliwiane – przecież chodziło im o zachowanie substancji akademickiej. Rzecz w tym, że metoda walki o zachowanie substancji, przez jej unicestwienie, skutkować może tylko tym, że tej substancji później brakuje. Inną postawę, bliższą „Ince”, wykazuje jedynie margines akademicki. Po okresie PRL pozostała głównie akademicka, konformistyczna, egocentryczna, bezkrytyczna masa upadłościowa – rezultat polityki kadrowej wielu rektorów kolaborujących od samego początku z władzą ludową. Tym rektorom należy się też pomnik, ale raczej w postaci instalacji ze szklanym nocnikiem, aby zobaczyli co zrobili. i aby społeczeństwo mogło też się z tym zapoznać. Właściwym miejscem dla tego pomnika byłby niedawno otwarty Ogród profesorski obok Collegium Maius i Wydziału Historii UJ gdzie ‘pracują’ nadal ‘profesorowie’ piszący kłamliwe dzieje UJ.
 
Ogród profesorski

Ogród ten powstał w miejscu dawnego wychodka, gdzie umieszczone były latryny, więc i historycznie to miejsce byłoby najlepsze dla szklanego nocnika – pomnika haniebnych postaw i działań „elit” akademickich.

Takie dwa nowe pomniki w Krakowie mogłyby odegrać dużą rolę edukacyjną .
Pomnik „Inki’ walczącej z instalowaniem władzy ludowej stanowiłby wzorzec – jak trzeba się zachować.
Pomnik dla rektorów kolaborujących z instalującą komunizm władzą ludową – szklany nocnik – stanowiłby przestrogę jak nie należy się zachować.
Takiej wiedzy potrzebuje zagubione po okresie komunistycznym polskie społeczeństwo formowane do dziś przez (lumpen) elity akademickie.

Bibliografia: 
‘Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”
Danuta Siedzikowna “Inka” 3 IX 1928 – 28 VIII 1946 – Piotr Szubarczyk, Biuro Edukacji Publicznej Gdańskiego Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej – Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu , Gdynia, 2006
 Patronka na trudne czasy - Piotr Szubarczyk – Nasz Dziennik, 2009-03-11
Pamiętajmy o Ince - Piotr Szubarczyk, Nasz Dziennik , 27.08.2011

Zamordowanie „Inki” – Polskie Radio Historia, 03.08.2011

Nieznane oblicza Józefa Gawerskiego-Piotr Szubarczyk IPN Gdańsk„Nasz Dziennik” 2007-01-27 

65 lat temu na karę śmierci skazano sanitariuszkę AK – Danutę Siedzikównę – PAP – Nauka w Polsce , 2011-08-03

Sowiecki agent straszy w Narewce - Jacek Dytkowski

Nasz Dziennik, Sobota-Niedziela, 23-24 lipca 2011, Nr 170 (4100)



Uniwersytet Jagielloński wobec procesu krakowskiego w 1947 roku – Ryszard TerleckiZeszyty Historyczne WiN-u”, nr 18: 2002

Był wychodek, będzie Ogród Profesorski -Małgorzata Skowrońska, Gazeta wyborcza Kraków, 05.08.2008

Haniebna postawa rektorów wobec naukowców z WiN-uJózef Wieczorek

Lustracja i weryfikacja naukowców PRL  Józef Wieczorek


Lustracja dziejów Uniwersytetu Jagiellońskiego - Józef Wieczorek

List otwarty do Prezesa Polskiej Akademii Umiejętności- Józef Wieczorek

 

List do Polskiej Akademii Umiejętności w sprawie wycofania z obiegu edukacyjnego ‘Dziejów Uniwersytetu Jagiellońskiego’Józef Wieczorek

POWRACAJĄCA FALA ZAKŁAMYWANIA HISTORII - Józef Wieczorek

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

POpolsza 2011* Wspomnienie z Polski 1944

Wspomnienia z Powstania Warszawskiego - Część 37

Maria Miłodrowska lekarz - cd.
Naraziłam się komendantowi M. W stołówce, przy całym personelu. odebrał mi prawo ustalania kolejności zabiegów (nie miałam wówczas skończonej medycyny). Przełknęłam pigułkę, ale i tak zwycięstwo było po mojej stronie - nadal pełniłam tę funkcję, bo nikogo nie wskazał w zastępstwie.
Przynoszą chłopca około 14-15 lat, rozdarta klatka piersiowa, w której szaleje obnażone, zranione serce. Przytomny!!! Takie bijące serce widziałam tylko na ćwiczeniach fizjologii - u żaby. Tu miota się serce człowieka - dziecka... Przychodzi dwóch nieco starszych kolegów z karabinami na ramionach:
- Co powiedzieć Zośce?
Pełna odwagi, dostojna, dojrzała, z trudem wypowiedziana odpowiedź:
- Powiedz jak było.
To były jedyne słowa. W głosie kolegi słychać tłumione łkanie, gdy mówi:
- Z nami też tak będzie.
W tył zwrot, wracają do swoich bojowych obowiązków. Chirurg, ten starszy, już usiłuje zeszyć ranę serca - igła rozdziera je jeszcze bardziej... Ach! Czemu nie dr Masiukiewicz - myślę, ale czy on nadążyłby z igłą za skurczami miotającego się serca?
Na salę wnoszą młodego, silnego mężczyznę - zapalenie otrzewnej. Zdumiewające! Skąd? Narkoza. Chirurg bierze nóż, nacięcie skóry napiętego brzucha i nagle chory umiera. Na salę wpadają chłopcy:
- To był nasz więzień! Był na usługach Niemców, skoczył z pierwszego piętra na strażnika, chciał go obezwładnić, może zabić.
Jesteśmy jak sparaliżowani. Nikt nie kwapi się do zdjęcia zwłok ze stołu. A tak zwykle czule i serdecznie zdejmujemy poszarpane ciała tych naszych drogich umarłych. Wreszcie dwaj chłopcy-sanitariusze zdejmują, kładą na nosze, zaplatają ręce na piersiach. Nagi, silnie zbudowany mężczyzna, o ciemnych oczach i krzaczastych brwiach, robi wrażenie groźnego posągu.
A oto łączniczka, młoda, drobna dziewczynka, prawie dziecko. Nie żyje. Nie ma żadnych obrażeń? Dokładne oględziny. Pod prawą piersią ranka wielkości grochu.
- Wątroba - wyrokuje dr Masiukiewicz krótko. Obok smutny, młody chłopiec - mąż - podobno pobrali się tego ranka.
- Trzeba oszczędzać denaturat - apeluję. Zarówno dr Masiukiewicza jak i siostrę operacyjną drażni moje skąpstwo.
Od jakiegoś czasu mamy dużo wody. Wywiercono studnię w piwnicy. Personel dostaje jedno wiadro na osobę dziennie.
W moim mieszkaniu jest stale 13 osob. W tym kobiety "spod czołgów". Przyszedł również z bratem ranny w rękę Henryk Borowski - aktor - mój kuzyn. Ważne, że mogą się myć. Mój hotel w domu zmienia gości, ale feralna "13-ka" zawsze się utrzymuje.
Trudno operować przy stale sypiących się tynkach i ogłuszającym huku rozszarpujących się pocisków. Przenosimy salę operacyjną do piwnic, od frontu. Jest spokojnie. Chorzy  pozostają na pierwszym i drugim piętrze, ale piwnice też są zastawione łóżkami.
O zmierzchu słychać spod okna, na ulicy, odgłos kroków - to żołnierze idą do akcji.
- To straszne, za chwilę przyniosą nam ich na noszach - myślę głośno.
- Pani cierpi za miliony - odpowiada komendant, dr "Moszczeński".
Pewnego dnia przybiega do mnie sąsiad z mego domu. Wzywa mnie nie mówiąc o co idzie. Przechodzimy wyrąbanymi między piwnicami otworami (w tym czasie domy były tak połączone dla bezpieczeństwa). Jest już wieczór. Mrok. Odarta z tynków ściana domu - gołe cegły tworzą jakiś niesamowity podkład dla sceny, która właśnie odbywa się na dole na podwórzu. Zwarty tłum, z głowami pochylonymi, w śmiertelnej ciszy, wolniutko przesuwa się po wilgotnym asfalcie podwórza. Wygląda to na jakieś tajemnicze, budzące grozę misterium-taniec. Obserwuję tę scenę, ogarnia mnie lęk:
- Co to jest? - pytam.
- Worek chleba zrzucono z samolotu, gromada rzuciła się i ciągną go, każdy w swoją stronę.
W pewnej chwili worek pęka - ktoś podobno zdołał przeciąć go scyzorykiem. Suchary padają na bruk, w błoto... ludzie wyławiają je z błota - też w ciszy. Taniec chleba zakończony.
Wyglądam z okna mego domu na dom przeciwległy. Tam, na piątym piętrze, widzę kogoś spoglądającego przez lornetkę w kierunku ulicy Piusa. Nagle ze spalonego domu znajdującego się ukośnie po prawej stronie strzela snop ognia w kierunku obserwującego. Czy zabity? Zbiegam do szpitala. Melduję. Polowanie na "gołębiarzy" takie trudne, przypłacił je życiem nasz dozorca. W czasie intensywnych bombardowań, w krotkich przerwach, słychać jakieś pojedyncze strzały z dachu tuż, tuż. Czy to znaki umówione informujące o celności ataku? - nikt nie wie... Ale tego "gołębiarza" złapali chłopcy. Wdrapali sie na któreś tam piętro spalonego domu, znaleźli jedzenie, jakieś rzeczy, czatowali - przyszedł... To chyba on strzelał do chorych ludzi idacych do kaplicy na Wilczej 7. Bo i oni trafiali do nas.
W szpitalu zatrzymuję dr Maciejewskiego:
- Przed domem Mokotowska 57 zawsze stoi jakiś człowiek. Czy nie warto go poobserwować? - pytam.
Po kilku godzinach wzywają mnie do pokoju komendanta "Moszczeńskiego". Przed drzwiami dwóch młodych powstańców z pepeszami. Wchodzę. Dr "Moszczeński" za stołem i chyba jeszcze dwie jakieś ważne postacie. Z boku siedzi na krześle mój "człowiek z bramy".
Cdn.
http://lubczasopismo.salon24.pl/pis-reporter/post/330513,wspomnienia-z-powstania-warszawskiego-czesc-37

środa, 13 kwietnia 2011

my Heros * Pani Ewa S t a n k i e w i c z


Platforma Obywatelska a myślozbrodnia - oryginał... przez ZemstaKwiatkowskiego

Dane firmy z krs, numer:0000055504   złóż darowiznę 1% dla
FUNDACJA INSTYTUT EDUKACJI SPOŁECZNEJ I RELIGIJNEJ IM. KS. PIOTRA SKARGI
http://www.piotrskarga.pl/
lub

 Dane firmy z krs, numer:0000028246
FUNDACJA IM. BRATA ALBERTA  http://www.albert.krakow.pl/index.php?page=news&kid=96
" Drogi  Księże ,

Przeczytałam na blogu relację z uroczystości, które odbyły się w Krakowie w tę niedzielę. Muszę podzielić się z Księdzem, swoimi dodatkowymi wrażeniami. Po uroczystościach  pod Krzyżem Katyńskim poszliśmy z synem do Kościoła świętego Idziego ( Rynek Gł. ) na Mszę św. I cóż-  na próżno czekaliśmy podczas modlitwy wiernych na wspomnienie tych, którzy zginęli w Smoleńsku.  Po Mszy Ksiądz  (z zakonu  Dominikanów) żegnając się z wiernymi i harcerzami powiedział, aby uważali jak będą wychodzić z Kościoła, bo na placu są tłumy, które nie wiadomo co robią i mogą ich stratować - najlepiej skręcić od razu w ulicę Grodzką, aby  się nie narażać na kontakt z tym tłumem.
Mój Boże! gdzie lekcja patriotyzmu dla harcerzy, którzy, jak mi się wydaje,  powinni po wyjściu z kościoła zaciągnąć wartę honorową pod Krzyżem, lub choćby zapalić znicze. Smutne i żałosne, że takie przesłanie płynie od ołtarza. Co z tym zrobić? Ufam, że Ksiądz będzie miał jakiś pomysł, by te msze harcerskie się zmieniły.


Pozdrawiam serdecznie
Magdalena

(nazwisko znane mi osobiście)
Jeszcze inny Czytelnik, tym razem z Warszawy, przesłał zdjęcie, z takim komentarzem
Drogi Ksieze Tadeuszu,
Restauracja "Zakaski Przekąski" to wlaśność "celebrytki" Marty Gessler. Bar jest oddalony od Pałacu Prezydenckiego o 200 metrów. Zbierają się w nim przeciwnicy krzyża pijący tani alkohol serwowany im przez panią Gessler przez całą dobę.
Ten pijany "czlowiek" robil rozne obsceniczne gesty ośmieszające Jarosława Kaczyńskiego w czasie jego przemówienia na Krakowskim Przedmieściu.
Ten gest hitlerowski nawiązuje do totalitaryzmu jaki chce rzekomo zaprowadzic prezes Kaczynski po objęciu władzy. Prymitywni ludzie raczący sie alkoholem wierzą "Gazecie Wyborczej", ze PiS po objęciu władzy zaprowadzi w Polsce ustrój faszystowski.
Szczęść Boże,
Jerzy "
.

Ewa Stankiewicz: Boję się ksenofobów z salonu i ich języka miłości.

wtorek, 27 kwietnia 2010
fot. Bartek Sowa
fot. Bartek Sowa
Ewa Stankiewicz
Data i miejsce urodzenia6 czerwca 1967
Wrocław Polska
Zawódreżyser
scenarzystka filmowa
Kolekcja cytatów w Wikicytatach Kolekcja cytatów w Wikicytatach
Profil w bazie IMDb
Profil w bazie filmpolski.pl
Profil w bazie Filmweb.pl

Filmografia

Nagrody

  • Nagroda główna na międzynarodowym festiwalu w Rzymie za film dokumentalny – "RomaFictionFest" (Międzynarodowy Festiwal Produkcji Telewizyjnych) za film Trzech kumpli, Rzym 2009
  • Nagroda im. Dariusza Fikusa w kategorii "Twórca w mediach" za film Trzech kumpli, 2009
  • Nagroda im. Andrzeja Woyciechowskiego za film Trzech kumpli, 2008
  • Nagroda Główna Wolności Słowa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich za Trzech kumpli, 2008
  • Laureatka (wraz z Anną Ferens) Studenckich Nagród Dziennikarskich MediaTory 2008, w kategorii DetonaTOR – dla autora najgłośniejszego i najbardziej spektakularnego materiału (film Trzech kumpli)
  • GRAND PRIX – Nagroda Dziennikarzy – za film Trzech kumpli, Kraków 2008
  • Nagroda w kategorii Publicystyka TV za film Trzech kumpli, Kraków 2008
  • Za nieprzypadkowych ludzi, nagroda na Munich International Festival of Film Schools 2006
  • Dotknij mnie: Brązowy Zamek na Off Cinema Poznań 2003, Złota Kaczka 2004, Dolnośląski Brylant Roku 2004
  • Grand Prix w Konkursie Filmów Niezależnych za film fabularny Dotknij mnie na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni 2003
  • Nagroda Główna za film fabularny Dotknij mnie na Slamdance Film Festival (Edycja Polska) 2003
  • Dywizja Marketing, wyróżnienie na Festiwalu Filmów Krótkometrażowych w Krakowie 1997
  • Nagroda Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich za reportaż radiowy Rondo alla polacca
  • I Nagroda w konkursie Stowarzyszenia Radia Publicznego za 2 reportaże radiowe Przypowieść o życiu i śmierci oraz Bankiet
  • II Nagroda na Międzynarodowym Festiwalu Sztuk Radiowych "Macrophon" za reportaż Panu na razie dziękujemy
  • Wyróżnienie w konkursie Polska i Świat za reportaż Przechadzka po bożym świecie

sobota, 12 lutego 2011

ZDRADZENI z # WST Westerplatte #

 Film 



    Film o bohaterskiej siedmiodniowej obronie polskiej placówki na Półwyspie Westerplatte. Wśród dowódców trwa spór o to, czy kontynuować dalej walkę. Dla majora Sucharskiego ważne jest życie i zdrowie swoich żołnierzy. Jego zastępca Dąbrowski wyżej ceni honor żołnierski.
    "Westerplatte" należy do kanonu polskiego filmu wojennego. Jest to film niezwykły m.in. dlatego, że jest próbą rekonstrukcji wydarzeń z tych pierwszych siedmiu dni września 1939 roku. Niezwykły jest także dlatego, że powstał w miejscu, gdzie rozgrywały się dramaty polskich obrońców. Nie istniał jeszcze wówczas potężny kopiec z olbrzymim granitowym pomnikiem na Westerplatte, przez co ukształtowanie terenu w filmie odzwierciedla topografię terenu z czasów wydarzeń przedstawionych na ekranie.
    Początek filmu zaczyna się obrazem Westerplatte z samolotu, widać budowę nabrzeża Obrońców Westerplatte, widać też budowę kopca pod pomnik. Uważny obserwator dostrzeże szereg obiektów już dziś nieistniejących, a związanych z obroną Westerplatte. Sam film ukazuje zresztą, że np. koszary zachowały się w stanie dobrym, widać na niektórych ujęciach także stare koszary, ruiny wartowni i wiele innych obiektów, których nie mogli zniszczyć Niemcy w 1939 roku, ani Sowieci w 1945, ale zniszczyła je za to komunistyczna władza. No bo "przecież na Westerplatte walczyli sanacyjni żołnierze"...    Niestety film nie przedstawia dokładnie prawdziwego obrazu walk na Westerplatte. Przede wszystkim podtrzymuje fałszywą legendę o Sucharskim, który już drugiego dnia walk załamał się psychicznie, a dowodzenie nad obroną Westerplatte przejął kpt. Franciszek Dąbrowski. Także przedstawiona kapitulacja garnizonu jest daleka od prawdy. Tak naprawdę to Sucharski wbrew woli wszystkich żołnierzy samowolnie wraz z późniejszym kolaborantem Piotrowskim wychodzą do Niemców i poddają Westerplatte...
    I dziwić może fakt, że dokumentacja historyczna Piotrowskiego została użyta do realizacji tego filmu, co niewątpliwie miało wpływ na nie do końca prawdziwy obraz pewnych osób (Sucharski, Piotrowski)...


Reżyseria: Stanisław Różewicz
Muzyka: Wojciech Kilar
Dokumentacja historyczna:
Zbigniew Flisowski Michał Gawlicki Stefan Grodecki Leonard Piotrowski

Wyk.:

mjr Sucharski - Zygmunt Huebner 
kpt Franciszek Dąbrowski - Arkadiusz Bazak 
chor. Gryczman - Tadeusz Schmidt 
plut. Buder - Józef Nowak 
kpr. Grudziński - Tadeusz Pluciński 
mat Rygielski - B. Ejmont 
por. Kręgielski - Andrzej Zaorski 
kpr. Szamlewski - J. Nalberczak 
por. Pająk - B. Niewinowski 
mat Bartoszak - Roman Wilhelmi 
por. Grodecki - Bogusz  Bilewski

 w pozostałych rolach:

Stefan Friedmann 
M. Gorczyński 
Z. Józefowicz 
J. Kaczmarek 
A. Kozak 
A. Krasicki 
A. Kwiatkowski 
J. Łodyński 
M. Milecki 
J. Mirczewski 
J. Molga 
Z. Mrożewski 
S. Niwiński 
M. Opania 
J. Paluszkiewicz 
R. Piekarski 
B. Płotnicki 
M. Rułka 
M. Stoor 
Z. Szymański 
J. Trojan 
A. Wykrętowicz

Produkcja: ZRF "Rytm" 1967 95 minut
Ocena:*****


Kadry z pierwszych minut filmu
Polskie stanowisko kilka minut przed atakiem Niemców.


Na placówce "Prom"

Major Sucharski (Z. Hubner) i kapitan Dąbrowski (A. Bazak) w koszarach w chwilę po ataku Niemców.

Działo 75 mm kpr Grabowskiego pod ciężkim ostrzałem niemieckim przemieszcza się na swoje stanowisko ogniowe.

Kpr Szamlewski (J. Nalberczak) na Placówce "Wał" czeka cierpliwie na niemiecki szturm.

St. sierż. Najsarek ucieka z budynku stacji Westerplatte, kiedy Niemcy zaatakowali bramę kolejową.
W chwilę potem zostaje śmiertlenie raniony...

Działo kpr. Grabowskiego niszczy celnym ogniem kolejne niemieckie stanowiska broni maszynowej.
Z prawej widać trafienie w okno latarni morskiej.

Por. Kręgielski (A. Zaorski) cieszy się ze swoimi żołnierzami na Placówce "Przystań"
z sukcesu odparcia niemieckiego natarcia.

W ogniu placówki "Prom" niemieckie natarcie załamuje się...

Niemieccy żołnierze szukają schronienia za murem otaczającym WST.

Mat Rygielski (B. Ejmont) obserwuje okręty,
które pojawiły się od strony Zatoki Gdańskiej ("Anglicy!").

Kpt Dąbrowski przyjmuje w koszarach meldunki z wartowni i wydaje rozkazy.

4 moździerze Brandta plut. Bieniasza udzielają wsparcia Placówce "Prom"...

... i dokonują masakry niemieckiego oddziału.

Spokojny ogień prowadzony z Wartowni nr 1
likwiduje ostatnich niemieckich żołnierzy pierwszego natarcia na Westerplatte...



Wypowiedź por. Stefana Grodeckiego
dla czasopisma "Film" nr 38, 1967 po premierze filmu "Westerplatte"


- Czy uważa Pan, że postacie na ekranie są podobne do autentycznych?- Tak, lecz od razu wyznam to, o czym myślałem w czasie całego filmu: Sucharski nie był wówczas tak opanowany i rozważny. Byłem przez cały czas blisko niego. Widziałem jego wahania i rozterki, jego zdenerwowanie. Musieliśmy nieraz z kapitanem Dąbrowskim przekonywać go o potrzebie dalszego oporu.
- Jest Pan jego antagonistą?
- Zbyt formalistycznie traktował obronę Westerplatte. Sądzę, że myślał o kapitulacji już po dwóch dniach, bo wtedy zaczął o tym mówić. Uważał, że spełniliśmy obowiązek, utrzymując placówkę dłużej niż planowało dowództwo.

Copyright (C) www.greendevils.pl '2002-2003
 http://www.greendevils.pl/


 
ZDRAJCY.

MAGDA HARTMAN | Środa [27.08.2008, 12:44]

>> Nowy polski film: Westerplatte bronili "tchórze i pijacy" <<


Westerplatte to bodaj główny symbol polskiego bohaterstwa. Od kilku lat szerszej publiczności zaczyna być wiadome, że z jego obroną sprawy miały się nie do końca tak, jak chce oficjalna wersja. Teraz będzie o tym film.