WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą NIEPODLEGłOść. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą NIEPODLEGłOść. Pokaż wszystkie posty
sobota, 12 listopada 2011
dawno temu, w Ameryce
DEMOKRACJA JAkSTRUNA.
Atmosfera jest rozpalana już od dawna. "Wiodące" gazety i czasopisma dyszą nienawiścią do Polski, Kościoła i wszelkich pozytywnych wartości. Zwraca uwagę postępująca wulgaryzacja języka w mediach. Np. felietony Tomasza Jastruna - nie da się już ich czytać. W Newsweeku ow artykułach nie stroni się od wulgarnych słów. Wszystko to jest manipulacją emocjami tzw. "środowisk patriotycznych" (w rzeczywistości ludzi, którzy widzą choć trochę dalej niż koniec własnego nosa, niekoniecznie żarliwych patriotów). Należy bardzo uważać i monitorować sytuację, żeby to podżeganie nie skończyło się tak, jak akcja "antyrasistowska" na stadionie w Gdańsku, gdzie w sytuacji braku rasistowskich napisów wesoła grupa dokonała czynu godnego komedii Barei i sama nasmarowała napis na ścianie stadionu, by go potem zamalować.MARKUS AUS BRASSEL
11.11.2011 12:25 0
Kamiński CBA Establishment kontroluje karykaturę Polskę
Kamiński CBA Establishment kontroluje karykaturę Polskę
Warto przeczytać wywiad jaki przeprowadzili Karnowscy z Mariuszem Kamińskim . Zanim do tego przejdę chciałbym jako tło przedstawić kilka ocen fenomenu społecznego jakim było czterdziesto procentowe poparcie jaki uzyskał Tusk i Platforma.
Adam Wnorowsk w swoim tekście „ Wałbrzych Polska – syndrom Sztokholmski „ ukuł po sukcesie Platformy w powtórnych wyborach termin Syndrom Wałbrzyski , nawiązując do syndromu choroby psychicznej , miłości ofiary do kata , Syndromu Sztokholmskiego .
Adam Wnorowsk w swoim tekście „ Wałbrzych Polska – syndrom Sztokholmski „ ukuł po sukcesie Platformy w powtórnych wyborach termin Syndrom Wałbrzyski , nawiązując do syndromu choroby psychicznej , miłości ofiary do kata , Syndromu Sztokholmskiego .
Terror propagandowy wmawia ludziom , że wskaźnik wzrostu gospodarczego jest wskaźnikiem wzrostu dobrobytu wszystkich Polaków. Gdyby tak było to społeczeństwo jako byłoby coraz bogatsze , bezrobocie byłoby coraz mniejsze , emigracja coraz mniejsza , praca i z nią związane coraz lepiej zabezpieczałoby byt ekonomiczny rodziny , służb zdrowia byłaby coraz sprawniejsza , firmy coraz nowocześniejsze i silniejsze . Tymczasem jest dokładnie odwrotnie . Wzrost PKB nie przekłada się na jednak na wzrost dobrobytu polskich rodzin.
I tutaj wróćmy do syndromu wałbrzyskiego , do syndromu sztokholmskiego , choroby psychicznej na jaką zapadła większość polskiego społeczeństwa . Ludzi , których dzieci zostały „wyeksportowane „ jako tania siła robocza do fabryk niemieckich , francuskich, angielskich , Polacy, którzy pomimo ciężkiej pracy nie mogą zez względu na wysokie podatki opłacić rachunków , utrzymać dzieci , ojcowie i matki rodzin, w których pomimo ich ciężkiej pracy dzieci żyją w ubóstwie . Przedsiębiorcy pozbawieni godności i pewności jutra poprzez totalitarny w swej istocie aparat bezkarnych urzędników.. Oni w dużej mierze głosują na swoich katów . Wysokie podatki , niebotyczna ośmiornica 660 tysięcy urzędników wysysających żywotne siły polskiego społeczeństwa . Czy miliony ludzi poniewieranych , obdarzanych pogardą przez układ i elity , Establishment - darzą chorym uczuciem swych oprawców ?
Oprócz doprowadzania wysokimi podatkami milionów Polaków do nędzy i emigracji mamy jeszcze do czynienia z rozbudową w III RP państwa miękkiego totalitaryzmu . Ograniczanie wolności słowa, wyrzucanie z pracy za poglądy polityczne, łamanie praw człowieka do których należą na przykład prawo do swobody badań naukowych i swobodnej ich publikacji . Pomimo tego ,że totalitarne metody łamią prawa człowieka , zagrażają wolnością obywatelskim milionów osób - większość z nich głosuje za oprawcami tychże praw człowieka .
I tutaj warto zwrócić uwagę na termin , który upowszechnił John Gray . Klasa Torturowalna . Opis pewnej postawy psychologicznej typowej dla sterroryzowanych ludzi w państwach totalitarnych, autorytarnych. Opis Syndromu Klasy Torturowalnej pochodzi z Kuby . Ludzie , którzy należą do tej klasy akceptują pozbawienie ich praw , na przemoc aparatu państwa w stosunku do nich . Godzą się z tym , że państwo może bezkarnie zrobić z nimi co zechce są bierni , nie walczą . ( więcej )
Oczywiście uzupełnieniem tego jest zjawisko , które jest jednym ze źródeł
toczonej bezwzględnej politycznej wojnie domowej jaka ma miejsce w Polsce .
toczonej bezwzględnej politycznej wojnie domowej jaka ma miejsce w Polsce .
Pozwoliłem sobie nazwać to zjawisko kanibalizmem ekonomicznym . Na czym ono polega . Układ rozkrada większość wytworzonego bogactwa. Jednocześnie pozostawia zbyt mało środków społeczeństwu polskiemu, aby mogło ono biologicznie przetrwać . Część tego społeczeństwa , na przykład urzędnicy , sfera budżetowa może przetrwać tylko wtedy gdy dokona ekonomicznego kanibalizmu . Wyniszczy ekonomicznie i co za tym idzie biologicznie resztę społeczeństwa .Najlepszą ilustracja kanibalizmu ekonomicznego jest zatrudnienie dodatkowych stu tysięcy nowych urzędników , w większości członków rodzin kasty urzędniczej , co pozwoli im przetrwać kryzys kosztem obkładanych dodatkowymi podatkami Polaków
W syndromie Kanibalizmu Ekonomicznego , czyli jeśli utrzymacie nas przy władzy to my wam pomożemy przetrwać kosztem innych , upatruję głównej przyczyny sukcesu Platformy .
Po tym wstępie wracam do wywiadu Kamińskiego. Kamiński prawdopodobnie , według mnie zostanie sukcesorem Kaczyńskiego . Kaczyński został uznany prze Rymkiewicza za najwybitniejszego polskiego męża stanu od czasu Piłsudskiego .I rzeczywiście. Kaczyńskiemu pomimo wojny ideologicznej i idącego za nią terroru propagandowego udało się zbudować rzecz unikatową w Europie . Zbudować faktycznie ruch oporu , obóz , który jest popierany przez jedna trzecią społeczeństwa. W Europie instynkt samozachowawczy społeczeństw został zniszczony, po prostu zgnił . Ruch Oburzonych skierował swój gniew nie przeciwko wszechmocy i wszechwładzy państwa ideologicznego ,ale przeciwko przedsiębiorcom i ludziom ciężko pracującym , bo ich jedynym , lub co najmniej głównym żądaniem było utrzymanie świadczeń społecznych .Na które właśnie oni łożą wyniszczające podatki.
Dlatego warto przyjrzeć się poglądom Kamińskiego , bo przy systemie wodzowskim jaki zafundowała nam postkomunistyczna konstytucja jego poglądy mogą już wkrótce wyznaczać kierunek w jakim będzie podążał w Polsce polityczny ruch oporu .
Kamiński „ To będą gorzkie refleksje. Nasze marzenia o wolnej Polsce z lat 80., o niepodległym, silnym i wolnym państwie wciąż się nie ziściły. To, co jest teraz, to niestety jakaś karykatura. Co więcej, zamiast poprawy mamy regres. Państwo polskie słabnie w oczach, zyskuje znaczenie i wpływy całkowicie egoistycznie myślący i działający establishment. On ma w tej chwili praktycznie w ręku całe państwo, spycha na margines niemal wszystko, co nowe i świeże, a już zwłaszcza to, co nawiązuje na poważnie do myśli niepodległościowej. „....”. U nas coraz częściej mamy do czynienia z grą pozorów, z fasadową demokracją. Weźmy choćby podstawową wartość w demokracji, czyli wolność słowa. I co widzimy? Niemal wszystko w tym obszarze to klony „Gazety Wyborczej”. Większość tytułów trzymają współcześni „inżynierowie dusz” mający ambicje kształtowania na nowo tożsamości Polaków. Podobnie w polityce – rzekomo jest różnorodność, ale tylko PiS jest jedyną prawdziwą alternatywą dla obecnego układu rządzącego.”....”To od dłuższego czasu dzieje się już po naszej stronie. Tworzą się wolne media, powstaje wiele stowarzyszeń. To jest autentyczne społeczeństwo obywatelskie. PiS zdaje sobie sprawę, że aby skutecznie realizować cele polityczne, musi być obudowane tkanką społeczną stowarzyszeń, think tanków, organizacji. „....”Na czołowych miejscach znalazło się wiele wartościowych postaci ze świata nauki i kultury, niebędących członkami PiS. I warto podkreślić, że stało się tak w wyniku determinacji Jarosława Kaczyńskiego „....”Prędzej czy później ciężka praca pozwoli nam uzyskać wpływ na bieg spraw państwowych. Bo mamy rację, państwo polskie potrzebuje troski i naprawy. W pewnym momencie obywatele podzielą tę diagnozę. Poczucie rozczarowania narasta. Może nie jest jeszcze tak duże, by przełamać monopol PO, ale coraz wyraźniejsze. Ważne, by PiS, a więc alternatywa, przetrwał. „...( źródło )
Wywiad za Kamińskim skoncentrował się na problemach Polski takich jak zagrożenie demokracji , zagrożenie wolności słowa , budowie społeczeństwa obywatelskiego . Co bardzo istotne w odróżnieniu od Tuska Kamiński chce zbudować dla PiS silne intelektualne zaplecze , w ich zorganizowanej formie think tanków . I co najważniejsze zdaje sobie sprawę ,że najistotniejsze nie jest to czy PiS wygra , ale czy przetrwa .Przetrwanie PiS jako sine qua non zbudowania demokratycznego , obywatelskiego społeczeństwa , w którym prawa człowieka będą przestrzegane, a wolności obywatelskie chronione. Bez przywrócenia społeczeństwu polskiemu jego podmiotowości , w tym ekonomicznej , tego proces wewnętrznego wyniszczania się Polski ni euda się powstrzymać .
Marek Mojsiewicz
- Przypowieść o wypłukiwaniu złota z powietrza
- Rzucili mną o ścianę
- Ostatnia paróweczka hrabiego Komorowskiego
- Duch rozłamu
- Kajmany
- Co nas czeka lub czekać by mogło?
- Błazen
- Ze wspólnego gara – rzecz o "unijnych funduszach"
- Wolny rynek
- http://kolatka.blogspot.com/2011/11/znaki-szczegolne.html?showComment=1321101600661#c3232187556378817210
sobota, 12 lutego 2011
ZDRADZENI z # WST Westerplatte #
Film
Polskie stanowisko kilka minut przed atakiem Niemców.
Na placówce "Prom"
Major Sucharski (Z. Hubner) i kapitan Dąbrowski (A. Bazak) w koszarach w chwilę po ataku Niemców.
Działo 75 mm kpr Grabowskiego pod ciężkim ostrzałem niemieckim przemieszcza się na swoje stanowisko ogniowe.
Kpr Szamlewski (J. Nalberczak) na Placówce "Wał" czeka cierpliwie na niemiecki szturm.
St. sierż. Najsarek ucieka z budynku stacji Westerplatte, kiedy Niemcy zaatakowali bramę kolejową.
W chwilę potem zostaje śmiertlenie raniony...
Działo kpr. Grabowskiego niszczy celnym ogniem kolejne niemieckie stanowiska broni maszynowej.
Z prawej widać trafienie w okno latarni morskiej.
Por. Kręgielski (A. Zaorski) cieszy się ze swoimi żołnierzami na Placówce "Przystań"
z sukcesu odparcia niemieckiego natarcia.
W ogniu placówki "Prom" niemieckie natarcie załamuje się...
Niemieccy żołnierze szukają schronienia za murem otaczającym WST.
Mat Rygielski (B. Ejmont) obserwuje okręty,
które pojawiły się od strony Zatoki Gdańskiej ("Anglicy!").
Kpt Dąbrowski przyjmuje w koszarach meldunki z wartowni i wydaje rozkazy.
4 moździerze Brandta plut. Bieniasza udzielają wsparcia Placówce "Prom"...
... i dokonują masakry niemieckiego oddziału.
Spokojny ogień prowadzony z Wartowni nr 1
likwiduje ostatnich niemieckich żołnierzy pierwszego natarcia na Westerplatte...
Wypowiedź por. Stefana Grodeckiego
dla czasopisma "Film" nr 38, 1967 po premierze filmu "Westerplatte"
Westerplatte to bodaj główny symbol polskiego bohaterstwa. Od kilku lat szerszej publiczności zaczyna być wiadome, że z jego obroną sprawy miały się nie do końca tak, jak chce oficjalna wersja. Teraz będzie o tym film.
serduszek ludzi pokroju doktora Drzycimskiego.
Film o bohaterskiej siedmiodniowej obronie polskiej placówki na Półwyspie Westerplatte. Wśród dowódców trwa spór o to, czy kontynuować dalej walkę. Dla majora Sucharskiego ważne jest życie i zdrowie swoich żołnierzy. Jego zastępca Dąbrowski wyżej ceni honor żołnierski.
"Westerplatte" należy do kanonu polskiego filmu wojennego. Jest to film niezwykły m.in. dlatego, że jest próbą rekonstrukcji wydarzeń z tych pierwszych siedmiu dni września 1939 roku. Niezwykły jest także dlatego, że powstał w miejscu, gdzie rozgrywały się dramaty polskich obrońców. Nie istniał jeszcze wówczas potężny kopiec z olbrzymim granitowym pomnikiem na Westerplatte, przez co ukształtowanie terenu w filmie odzwierciedla topografię terenu z czasów wydarzeń przedstawionych na ekranie.
Początek filmu zaczyna się obrazem Westerplatte z samolotu, widać budowę nabrzeża Obrońców Westerplatte, widać też budowę kopca pod pomnik. Uważny obserwator dostrzeże szereg obiektów już dziś nieistniejących, a związanych z obroną Westerplatte. Sam film ukazuje zresztą, że np. koszary zachowały się w stanie dobrym, widać na niektórych ujęciach także stare koszary, ruiny wartowni i wiele innych obiektów, których nie mogli zniszczyć Niemcy w 1939 roku, ani Sowieci w 1945, ale zniszczyła je za to komunistyczna władza. No bo "przecież na Westerplatte walczyli sanacyjni żołnierze"... Niestety film nie przedstawia dokładnie prawdziwego obrazu walk na Westerplatte. Przede wszystkim podtrzymuje fałszywą legendę o Sucharskim, który już drugiego dnia walk załamał się psychicznie, a dowodzenie nad obroną Westerplatte przejął kpt. Franciszek Dąbrowski. Także przedstawiona kapitulacja garnizonu jest daleka od prawdy. Tak naprawdę to Sucharski wbrew woli wszystkich żołnierzy samowolnie wraz z późniejszym kolaborantem Piotrowskim wychodzą do Niemców i poddają Westerplatte...
I dziwić może fakt, że dokumentacja historyczna Piotrowskiego została użyta do realizacji tego filmu, co niewątpliwie miało wpływ na nie do końca prawdziwy obraz pewnych osób (Sucharski, Piotrowski)...
Reżyseria: Stanisław Różewicz
Muzyka: Wojciech Kilar
Dokumentacja historyczna:
Zbigniew Flisowski Michał Gawlicki Stefan Grodecki Leonard Piotrowski
Wyk.:
mjr Sucharski - Zygmunt Huebnerkpt Franciszek Dąbrowski - Arkadiusz Bazakchor. Gryczman - Tadeusz Schmidtplut. Buder - Józef Nowakkpr. Grudziński - Tadeusz Plucińskimat Rygielski - B. Ejmontpor. Kręgielski - Andrzej Zaorskikpr. Szamlewski - J. Nalberczakpor. Pająk - B. Niewinowskimat Bartoszak - Roman Wilhelmipor. Grodecki - Bogusz Bilewski
w pozostałych rolach:
Stefan FriedmannM. GorczyńskiZ. JózefowiczJ. KaczmarekA. KozakA. KrasickiA. KwiatkowskiJ. ŁodyńskiM. MileckiJ. MirczewskiJ. MolgaZ. MrożewskiS. NiwińskiM. OpaniaJ. PaluszkiewiczR. PiekarskiB. PłotnickiM. RułkaM. StoorZ. SzymańskiJ. TrojanA. Wykrętowicz
Produkcja: ZRF "Rytm" 1967 95 minut
Ocena:*****
Kadry z pierwszych minut filmu
Na placówce "Prom"
Major Sucharski (Z. Hubner) i kapitan Dąbrowski (A. Bazak) w koszarach w chwilę po ataku Niemców.
Działo 75 mm kpr Grabowskiego pod ciężkim ostrzałem niemieckim przemieszcza się na swoje stanowisko ogniowe.
Kpr Szamlewski (J. Nalberczak) na Placówce "Wał" czeka cierpliwie na niemiecki szturm.
St. sierż. Najsarek ucieka z budynku stacji Westerplatte, kiedy Niemcy zaatakowali bramę kolejową.
W chwilę potem zostaje śmiertlenie raniony...
Działo kpr. Grabowskiego niszczy celnym ogniem kolejne niemieckie stanowiska broni maszynowej.
Z prawej widać trafienie w okno latarni morskiej.
Por. Kręgielski (A. Zaorski) cieszy się ze swoimi żołnierzami na Placówce "Przystań"
z sukcesu odparcia niemieckiego natarcia.
W ogniu placówki "Prom" niemieckie natarcie załamuje się...
Niemieccy żołnierze szukają schronienia za murem otaczającym WST.
Mat Rygielski (B. Ejmont) obserwuje okręty,
które pojawiły się od strony Zatoki Gdańskiej ("Anglicy!").
Kpt Dąbrowski przyjmuje w koszarach meldunki z wartowni i wydaje rozkazy.
4 moździerze Brandta plut. Bieniasza udzielają wsparcia Placówce "Prom"...
... i dokonują masakry niemieckiego oddziału.
Spokojny ogień prowadzony z Wartowni nr 1
likwiduje ostatnich niemieckich żołnierzy pierwszego natarcia na Westerplatte...
Wypowiedź por. Stefana Grodeckiego
dla czasopisma "Film" nr 38, 1967 po premierze filmu "Westerplatte"
- Czy uważa Pan, że postacie na ekranie są podobne do autentycznych?- Tak, lecz od razu wyznam to, o czym myślałem w czasie całego filmu: Sucharski nie był wówczas tak opanowany i rozważny. Byłem przez cały czas blisko niego. Widziałem jego wahania i rozterki, jego zdenerwowanie. Musieliśmy nieraz z kapitanem Dąbrowskim przekonywać go o potrzebie dalszego oporu.
- Jest Pan jego antagonistą?
- Zbyt formalistycznie traktował obronę Westerplatte. Sądzę, że myślał o kapitulacji już po dwóch dniach, bo wtedy zaczął o tym mówić. Uważał, że spełniliśmy obowiązek, utrzymując placówkę dłużej niż planowało dowództwo.
ZDRAJCY.Copyright (C) www.greendevils.pl '2002-2003
http://www.greendevils.pl/
MAGDA HARTMAN | Środa [27.08.2008, 12:44]
>> Nowy polski film: Westerplatte bronili "tchórze i pijacy" <<
Westerplatte to bodaj główny symbol polskiego bohaterstwa. Od kilku lat szerszej publiczności zaczyna być wiadome, że z jego obroną sprawy miały się nie do końca tak, jak chce oficjalna wersja. Teraz będzie o tym film.
Wrzesień roku 1939 ma swą ugruntowaną, nieomal sakralną legendę. Jednak od pewnego czasu
coraz liczniejsze grono badaczy - na przykład Mariusz Borowiak - legendę tę odbrązawia. Gwoli prawdy. Jednak wielu tradycjonalistów widzi w tym tylko szarganie świętości.Przykładów jest wiele - i osobom zainteresowanym są one znane od dawna. Załamanie nerwowe majora Sucharskiego. Bohaterski dowódca Westerplatte, który niczym nie dowodził. Krwawo stłumiony przez kmdra Steyera "bunt Kaszubów" podczas obrony Rejonu Umocnionego Hel. Zdrada i tchórzostwo dowódcy "Orła", kmdra Kłoczowskiego. Prawdziwe powody samobójstwa obrońcy Kępy Oksywskiej, płka Dąbka.
Westerplatte jest symbolem szczególnym, jeśli wziąć pod uwagę wieloletnie zakłamywanie roli kpt. Dąbrowskiego, jego rzeczywistego dowódcy, oraz ilość fałszu, jaka nagromadziła się przez lata. Z fałszem tym od lat walczy zawzięcie wortalwesterplatte.com.pl. Zaś obecnie powstaje film fabularny, który ma pokazać prawdę. I już budzi skrajne emocje.
Premiera ma się odbyć w przyszłym roku - w którym przypada 70. rocznica wybuchu wojny. Na Westerplatte zapowiadane są wielkie obchody. Ma powstać, o ile się zdąży, Muzeum Pola Bitwy - wreszcie obiekt
z prawdziwego zdarzenia, w miejsce dość żałosnej, obecnej makiety.Jednak film bardzo odbiega od poprzedniego, zrealizowanego przez Stanisława Różewicza w roku 1967 - tego "oficjalnego". Nowy film pokaże polskich żołnierzy zanieczyszczających się ze strachu. Topiących rozpacz w wódce. I strzelających do towarzyszy broni, którzy już walczyć nie chcą. Choć tchórzami i pijakami może ich za to nazwać tylko ktoś nie bardzo orientujący się w temacie.
W "Tajemnicy Westerplatte" majora Sucharskiego zagra Bogusław Linda. Stąd u niektórych pomysł, że cała sprawa będzie na poziomie "Psów". A zatem, powiedzmy sobie złośliwie, poziomie wysokim
. Krytykowne powszechnie "Psy" okazały się po latach jednym z najlepszych filmów o naszej bolesnej transformacji. I są już swoistą klasyką.Póki co dominują histeryczne głosy obrońców "świętości" - jak dr Andrzej Drzycimski, historyk i były rzecznik prasowy Wałęsy, który o Westerplatte napisał dwie "martyrologiczne" książki.
Będę krzyczał w tej sprawie aż do upadłego. W tym scenariuszu zobaczyłem na Westerplatte tchórzy i pijaków. A major Sucharski jawi się jako psychopata. Dąbrowski też nie jest pokazany w lukrowym świetle. To człowiek, który bawi się bronią, przykładając ją do głowy żołnierzom. Pijany Sucharski, chlejący oficerowie - krew człowiekowi stygnie w żyłach. A westerplatczyk Grabowski chyba się w grobie przewraca, bo w filmie dostaje rozkaz zabicia swoich żołnierzy, którzy mają być dezerterami! Ale gdzie ci polscy żołnierze mieliby dezerterować? Na miłość boską, gdyby tylko któryś wychylił głowę z okopów albo z wartowni, od razu dostałby kulkę!
Owszem - krew człowiekowi stygnie w żyłach, ale na myśl, że ktoś taki jak pan Drzycimski pisze o Westerplatte książki. Nie wiedząc nawet, jak z półwyspu można było uciec. Takich mamy niestety historyków.
Zaś wszystko, czym pan doktor tak się oburza, znajduje poparcie w relacjach uczestników zdarzeń. Autorzy scenariusza filmu nie zmyślają, tylko po raz pierwszy w dziejach oddają głos westerplatczykom. By pokazać, jak było naprawdę. Dlaczego doktorowi Drzycimskiemu nie mieści się to w głowie?
Westerplatte jest polską świętością. Oni tę świętość zszargają.
Tuś mi, bratku, jak zawołałby pan Zagłoba. Historia ma być służbą opieki nad świętymi truchłami - nie poszukiwaniem prawdy o prawdziwych ludziach. Kultywujmy mity. Ignorujmy fakty. Pokazywać, że obrona Westerplatte była chaotyczną jatką w oparach alkoholu - nie wolno.
Ale tak było. Bo taka jest wojna. Nieopisany chaos i paraliżujący, wgniatający w ziemię strach - to dwa uczucia, jakie wspominają wszyscy ludzie, którym zdarzyło się trafić pod kule.
Inny miłośnik mitów, "historyk amator" Julian Skelnik, oburza się że w scenariuszu majora Sucharskiego "prawie nie ma". Jest to, jego zdaniem, przykład "polskiego piekiełka". Ale majora prawie nie było również podczas obrony Westerplatte. Siedział pod strażą w podziemiach koszar - by znów nie wywiesił białej flagi. I trząsł się ze strachu.
Scenariusz napisał i film wyreżyseruje aktor Paweł Chochlew. Inaczej niż Mariusz Wójtowicz-Podhorski, scenarzysta słynnego komiksu "Westerplatte - załoga śmierci", chce pokazać Sucharskiego pozytywnie - choć oczywiście nie jako bohatera wojennego.
My bronimy postawy Sucharskiego. Przecież on wiedział, że dalsza obrona Westerplatte nie miała sensu. Nie chciał bezsensownego rozlewu krwi. Dbał o swoich żołnierzy.Miał prawo do załamania nerwowego. A Dąbrowski nieogolony i pijany? A jak miał się golić pod ostrzałem? Co do pijaństwa, to niech pani sobie obejrzy film Stanisława Różewicza o Westerplatte. Tam też są sceny, w których pojawia się alkohol.
Podobnie uważa Robert Żołędziowski, odtwórca roli kpt. Dąbrowskiego i współprpducent.
My jesteśmy tylko filmowcami, a nie historykami. Nie prowadzimy badań, ale przejrzeliśmy różne źródła na ten temat. Dla nas najważniejszy jest jednak film. Chcemy pokazać prawdę, bez opowiadania się po którejś ze stron.
Film jak na warunki polskie będzie miał przyzwoity budżet - 14 mln złotych. Może wystarczy na sceny batalistyczne przynajmniej na tym poziomie, do jakiego przyzwyczaiła nas kinematografia PRL.
Scenariusz Chochlewa został bardzo wysoko oceniony przez uznanych twórców, m.in. Izabelę Cywińską. Czy film będzie dobry? Nie wiadomo. Ale że powstanie, mimo protestów obrońców "jedynie słusznej" wizji historii, to bardzo dobrze. Polska historia ma wiele "białych plam". To znaczy wydarzeń, prawda o których jest fałszowana dla ochrony
delikatnych, dziecięcych Może film Chochlewa rozpocznie modę
na dorosłe podejście Polaków do własnej historii.czwartek, 23 września 2010
Polska Nie Agenturalna, Non-rprl
MOTTO . W dniu 10.10.10 - CO ZA DATA - Pół roku po Tragedii Smoleńskiej przynosimy na Krakowskie Przedmieście 2 kamienie. Biały lub czerwony z przyklejoną karteczką z nazwiskiem jednej z ofiar (barwy narodowe).
Żółty (kolor zdrady, fałszu) z nazwiskiem (z małej litery) jednej z osób odpowiedzialnych za Tragedię Smoleńską!
I z nich zbudujemy Pomnik Smoleński !!!
Co wy na to?
****************************************************
****************************************************
Jerzy Targalski (Jozef Darski)
Urodzony w 1952 roku. Historyk i orientalista.
Od 1977 roku związany z "Głosem" (najpierw technika, później redakcją), w stanie wojennym redaktor drugoobiegowego "Obozu" i "Niepodległości.
W latach 1984-1997 przebywal we Francji. "Wyjechałem, gdyż chciałem trochę pożyć jak tzw. normalny człowiek."- stwierdzil w wywiadzie z 1988r
W latach 1998-2000 dyrektor i redaktor naczelny PAI-Pressu, w 2000 roku dyrektor PAI-Internet, w kwietniu 2001 roku zwolniony dyscyplinarnie m.in za współpracę polsko-ukraińską i brak miłości do Putina.
W latach 1998-2001 współpracował z "Gazetą Polską".
Mieszka w Warszawie i wykłada na Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego
Od 1984 roku posługuje się w publicystyce pseudonimem Józef Darski
(pochodzi ze strony internetowej Jerzego Targalskiego)
* * *
Na paryskim bruku.
W Paryżu Targalski poznał Bronisława Wildsteina. - Chociaż byliśmy z różnych obozów politycznych, to jednak trzeba mu przyznać, że jak się dowiedział o „Obozie” i o mojej działalności w kraju, od razu zaproponował pracę w „Kontakcie” - wspomina. Drugi plus Wildsteina był taki, że dawał mi wolną rękę. Trzeci taki, że była to jedyna osoba, która miała dostęp do pieniędzy we Francji i nie kradła. To, że ja nie kradłem, nie było niczym nadzwyczajnym, bo nie miałem co. On był człowiekiem uczciwym.
Bronisław Wildstein z Mirosławem Chojeckim założyli i wydawali w Paryżu miesięcznik „Kontakt”, który miał integrować emigrację, utrzymywać kontakt z krajem i opisywać sytuację międzynarodową. - Jurek Targalski przyjechał w marcu 1984 roku i ja wiedziałem, że był w „Niepodległości” - wspomina Wildstein. Przyjąłem go. Bardzo szybko okazało się, że jest niesamowicie cennym współpracownikiem, bo posiadał ogromną wiedzę na temat krajów sąsiadujących z Polską, tych wszystkich państw podporządkowanych Związkowi Sowieckiemu. Znał też niesamowitą ilość języków. - Gdy trzeba było coś o Węgrzech to Jurek mówił: „a to się nauczę węgierskiego”. To było nieprawdopodobne i przy moim antytalencie językowym budziło we mnie zawiść niesamowitą- relacjonuje Wildstein.
- Umówiliśmy się, że on będzie robił rubrykę „Z obozu”. Chcieliśmy bowiem utrzymywać kontakt z krajem, ale chodziło nam też o to, by nawiązywać i utrzymywać kontakty z innymi społeczeństwami z demoludów. Ta jego praca nam w tym bardzo pomagała. Targalski miał pisać pod pseudonimem. - Pamiętam jak siedzieliśmy razem w redakcji i on powiedział: no to może Józef Darski - wspomina Wildstein. Tego pseudonimu używa do dziś.
Wildstein ocenia Targalskiego, jako niesłychanie pracowitą i kompetentną osobę. - Pamiętam jak w 1984 roku zrobiliśmy numer poświęcony Bałkanom, głównie Jugosławii. To było niesamowite, bo Jurek ten cały kocioł bałkański, który wybuchł kilka lat później, dokładnie przewidział. On był też obsesyjnie (w pozytywnym sensie) opętany ideą Piłsudskiego, koncepcją federacji Międzymorza, w myśl której kraje wokół Rosji odzyskują niepodległość i blokują wschodnie mocarstwo. - Jurek poświęcał się temu, robił gazetę, ale też wyrabiał kontakty. To była jakaś namiastka robienia polityki.
Jednak rzeczywistość paryska nie była łatwa. - Ja nie wiedziałem, na czym Zachód polega - relacjonuje Targalski. Wylądowałem na Gare du Nord z walizką i byłem kompletnie sam. Sytuacja materialna i mieszkaniowa była katastrofalna. Żeby wynająć mieszkanie, trzeba było mieć legalną pracę i zarabiać trzy razy więcej, niż wynosił czynsz. To zamykało mi drogę do wynajęcia. W końcu, po roku uzyskałem mieszkanie z tzw. HLM przeznaczone dla najbiedniejszych. Współpraca z „Kontaktem” skończyła się.
- Najpierw z „Kontaktu” został wyrzucony Wildstein - relacjonuje Targalski. - On chciał opublikować artykuł Ireny Lasoty, która była w innym obozie niż Nowak-Jeziorański, który to z kolei wspierał Chojeckiego. Kiedy artykuł Lasoty był na maszynach, znalazła się osoba usłużna, która doniosła. Zdjęto artykuł. Wildstein się zdenerwował, więc Chojecki go wyrzucił. A jak zabrakło Wildsteina, to ja straciłem ochronę. Nie mogłem odejść razem z nim, bo umarłbym z głodu. Potem okazało się oczywiście, że ja nie umiem wytłuszczać najważniejszych rzeczy w moich artykułach. Dlatego powinienem dawać je wcześniej, na dwa tygodnie przed drukiem, żeby oni mogli sobie wytłuścić. Oczywiście chodziło im o cenzurę. Miałem tego dość i odszedłem. Zostałem na lodzie. Pomoc przyszła z Maison Laffitte. Wtedy Jerzy Giedroyć ładnie się zachował i dał mi trzymiesięczne stypendium w wysokości 4000 franków, co pozwoliło mi przetrwać najgorszy czas - wspomina Targalski. Potem zmieniła się władza w RWE, bo wreszcie Najdera, czyli TW „Zapalniczkę”, wyrzucili. Powołano zespół redakcyjny, w skład którego wchodził Jakub Karpiński, z którym się przyjaźniłem i on mnie zaprosił do współpracy. Przez rok pisałem audycje „U naszych sąsiadów”. Zarabiałem nieźle. Do „Kultury” pisałem kronikę ukraińską, białoruską i litewską. Giedroyć zamawiał za każdym razem konkretne teksty, jednak pewnego razu nie zadzwonił i nic więcej nie zamówił. - Tu prawdopodobnie Hertzowa zadziałała - podejrzewa Targalski. Ona mnie nie lubiła. Współpracę z Giedroyciem bardzo sobie cenił, bo on był zupełnie bezproblemowy i nie ingerował w treść artykułów.
Współpraca z RWE trwała do 1988 roku, kiedy Targalski przekazał informację o strajkach w Polsce. Szef rozgłośni Marek Łatyński miał ją ocenzurować, więc tekst za sprawą bohatera poszedł w „Kulturze”, z zaznaczeniem ocenzurowanych fragmentów. Giedroyć się zgodził, bo - jak mówi Targalski - nie lubił Łatyńskiego i RWE. Poza tym Łatyński żądał ode mnie, bym popierał Gorbaczowa i opisywał, jak to komuniści wprowadzają demokrację. Ja nie chciałem na to pójść. Sprawa z oświadczeniem wydrukowanym w „Kulturze” przelała czarę goryczy. Naraziłem się i straciłem pracę.
Pawlicki: Czy w ramach działań politycznych, które chciałbyś podejmować, mieści się awanturnictwo z wszystkimi dookoła?
Darski: Najpierw należałoby się przekonać, czy owi „wszyscy ludzie dookoła” nie reprezentują przypadkiem jednego człowieka - kasjera.
Pawlicki: Wielu ludzi Cię nie lubi, jesteś uważany za awanturnika i rozrabiakę.
Darski: Nie jest moim celem, by mnie wszyscy lubili. Wiem doskonale, że jestem zły, że wiele osób uważa, iż psuję im układy, stosunki, jak to trafnie ktoś ujął - nie pozwalam spokojnie pracować albo wręcz stanowię zagrożenie dla „ kaski”. To zdrobnienie od słowa „kasa”, bardzo trafnie wymyślone w Paryżu. Przypominam sobie dwie rozmowy z pewnym emigrantem „politycznym” pracującym w instytucji emigracyjnej kierowanej przez „Chrześcijanina”. Nazywam go w ten sposób, gdyż lubi odwoływać się do etyki chrześcijańskiej przy inkasowaniu czeków. Mój znajomy, człowiek uczciwy, gdyż nie ukrywający tego, co myśli - powiada: „Pomyśl, czy może być przyjemniejsza chwila w życiu niż ta, kiedy wracasz wreszcie do kraju mercedesem, zajeżdżasz do dawnych kolegów, a w obu kieszeniach masz paczki dolarów... A ja z tego wszystkiego rezygnują, bo nigdy nie będę mógł wrócić, skoro zdecydowałem się zająć przerzutami”. Kiedy indziej szliśmy razem najbogatszą dzielnicą Paryża, a wtem nasz „działacz polityczny” odzywa się: „No, powiedz, o co w tym wszystkim chodzi? Przecież chodzi o to, byśmy to my tam mieszkali, byśmy to my to wszystko mieli”. Czy mam się starać, żeby ludzie o takich poglądach mnie lubili? Mogę im obiecać tylko jedno: będę jeszcze gorszy .
Potem to już była pełna pierestrojka. W 1989 r. Francuzi zaczęli się interesować Europą Środkowo-Wschodnią, a ich wiedza była absolutnie zerowa. Nie rozróżniali między Albańczykami, a Estończykami. Przez pewien krótki czas był więc rynek na wiedzę i kompetencje Jerzego Targalskiego. Dorabiał drobnymi pracami, robił tłumaczenia (między innymi dla Barbary Spinelli z włoskiego dziennika „La Stampa”). W ten sposób jakoś przeżył. Potem niestety popyt na „odróżnianie Albańczyków od Estończyków” spadł i przyszły tarapaty. - Chodziłem na kursy przysposobienia zawodowego dla inwalidów - wspomina. Płacili mi za to! Odbywały się rozmowy jak szukać pracy. Kompletna fikcja. Chodziło tylko o to, żeby czymś zająć ludzi.
Jerzy Targalski wrócił z emigracji dopiero w listopadzie 1997 roku.
***
text nadeslany z Polski (publikowany uprzednio w innych mediach)
kontakt z nami:
info@videofact.com
niedziela, 15 sierpnia 2010
Mężowie z Narodu - i - pokurcze znikąd.
15 SIERPNIA.
Ś w i ę t o Ż o ł n i e r z a w II Rzeczypospolitej ustanowił Minister Spraw Wojskowych gen. broni Stanisław Szeptycki rozkazem z dnia 4 sierpnia 1923 roku. Podano w nim: „W dniu tym wojsko i społeczeństwo czci chwałę oręża polskiego, której uosobieniem i wyrazem jest żołnierz. W rocznicę wiekopomnego rozgromienia nawały bolszewickiej pod Warszawą święci się pamięć poległych w walkach z wiekowym wrogiem o całość i niepodległość Polski”.***
Marszałek Józef Piłsudski spośród osób, dzięki którym wygraliśmy wojnę z bolszewikami, na pierwszy plan wysuwał płka Ignacego Matuszewskiego, szef Oddziału II SG, czyli służb wywiadowczych. Wskazywał, że to właśnie dzięki Matuszewskiemu, prowadziliśmy po raz pierwszy wojnę, w której wiedzieliśmy więcej o przeciwniku, niż on o nas.
Matuszewski jest jednym z wielu zapomnianych polskich Nadludzi. Peowiak, sanacyjny dyplomata i minister skarbu, wybitny publicysta i geopolityk. To on w 1939 r., w brawurowej akcji wywozi z kraju 75 ton złota NBP. Rząd Sikorskiego w nagrodę stawia go przed sądem, za "defraudację" polegającą na zakupie opakowania aspiryny z państwowych środków.
Matuszewski emigruje do USA i tam razem z innymi piłsudczykami oraz miejscową Polonią tworzy KNAPP, organizację prowadzącą olbrzymi lobbing na rzecz Polski w USA, w czasie drugiej wojny światowej. KNAPP jest solą w oku zarówno sowieckiech agentów działających w Waszyngtonie (Bolesław Gebert, Oskar Lange), jak i niestety bardzo licznych pożytecznych idiotów ze Wschodniego Wybrzeża, oraz rządów Sikorskiego i Mikołajczyka. Owocem działań KNAPP jest powołanie Instytutu Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku, bardzo zasłużonej dla Polski instytucji badawczej.
Płk Ignacy Matuszewski umiera nagle, na zawał serca, 3 sierpnia 1946 r. Jak dotąd żaden polskojęzyczny dyplomata nie pofatygował się na jego grób...
Subskrybuj:
Posty (Atom)