o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ROSJA. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ROSJA. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 14 lutego 2012

komentatorzy Wolnej Polski * d a r s k i

 12.02.2012 12:00

Ani jedno, ani drugie

1. Państwo podziemne i jego metody są niemożliwe i bezsensowne, gdyż
- nie mamy pieniędzy, za które Anglicy utrzymywali państwo podziemne,
- środki techniki śledzenia są tak zaawansowane, iż bez wsparcia logistycznego wysokozaawansowanego sojusznika, a nie mamy żadnego, działanie jest niemożliwe. Nieprzypadkowo w konspiracji tkwią tylko terroryści, którymi opiekują się wywiady innych czy raczej innego państwa obecnie naszego suwerena,
- ludzie tak się zeszmacili,że mają odwagę tylko w internecie, a zgłupieli tak, że myślą, że są anonimowi. Powszechne tchórzostwo i spodlenie jako umiłowany wzorzec uniemożliwiają opór.

2. Pisanie protestów doprowadzi do usunięcia Kondonka, bo już tak zdecydowano i zamiast tego ku powszechnej radości hołoty zastąpią go naszymi rękami Ryjem. Już się cieszyć?

Trzeba zacząć od bezwzględnego zerwania wszelkich kontaktów z hołotą i  od ostracyzmu, a nie ciu ciu bo to znajomy, bo siostra męża albo młody głupek - to się wybacza. To są zdrajcy i należy otoczyć ich pogardą. Niech wiedzą, że zdrada Polski nie tylko przynosi kasę ale też inne konsekwencje.
TERESA BOCHWIC: Legalnie czy w konspiracji

 

@platos                                                                                                                26.01.2012 23:04

(   )
Przyczyną buntu młodych nie są ACTA tylko poczucie braku przyszłości czyli zatkane kanały awansu w ustroju oligarchicznym. ACTA były tylko iskrą. Ci ludzie wykorzenieni i zdebilnieni przez szkołę produkującą manekiny i przez media indoktrynujące na idiotę, sprawiły, że buntują się pod wpływem emocji, intuicyjnie (już nie plotą, że zawsze będzie lepiej i będą mieli coraz więcej kasiory, bo Kaczor przegnany), nie rozumiejąc co się dzieje, nawet własnego zachowania - to przecież dobra zabawa jak poprzednio plucie na krzyż - też było cool. Kilka takich osobników widziałem koło bloku na ławce. Są więc bardzo łatwi do przejęcia przez siły postępu i tolerancji. Będą pompowani a z drugiej będzie pompowany będzie Palikot by stał się ich wodzem. Połączy trawkę z internetem, spaleniem kościołów, muzyką, Nergalem i wolnością. Umysł nie skażony myślą i wiedzą przyjmie to radośnie.

Zanim rano wyszedłem jeszcze usłyszałem Ryja w Rynsztoku (dziś była Skrzek-wiedźma) jak zapowiedział głosowanie za odwołaniem produktu medialnego dla kretynów (czyt. Europejczyków) zwanego Arłukowiczem, sprzeciw wobec ACTA i jeszcze coś tam przeciw Kondonkowi. Mamy więc już prawdziwą opozycję. Wszystko na miarę naszych potrzeb.

PiS zaś będzie siedział w gabinetach. tu potrzeba polityki CZYNU. Czynu, na barykady a nie medialny wygłup albo mędrkowanie.

W koloniach nic nie dzieje się bez przyczyny zaistniałej w CENTRUM. Nie ma przypadków i obecna walka w Rosji o usunięcie Putina daje odprysk w postaci pozbycia się lokaja Tuska, jak Pan zauważył, nawet Merklowa mu nie pomoże, bo Rosja zawsze ważniejsza, a Murzyn jak zrobił swoje to raus/won (do wyboru) Ale w obozie zjawiska zachodzą na skalą masową. Mamy też Rumunię, tam wypierają Amerykanów (Basescu) spontaniczni demonstranci (Rumunii z GRU, sieroty po Iliescu). Ciekawe, który kraj będzie następny.


Była jesień KGB w 1989, teraz czas na wiosnę GRU 2012 by eksperci i uczeni mogli dywagować o ludowym spontanicznym buncie w walce o wolność.


Jednocześnie zaostrzenie na linii amerykańsko -rosyjskiej i zapowiedzi możliwej wojny amerykańsko-irańskiej oraz amerykańsko-chińskiej przy użyciu nowej floty okrętów podwodnych z wyrzutniami i samolotów (ACTA są skierowane nota bene przeciw Chińczykom). A więc Rosja czyści przedpole: tylko najbardziej wierni a nie jakieś dwulicowe lokajstwo tuskie, no i ktoś musi być odpowiedzialny za Smoleńsk.

Oczywiście wszystko jest przypadkiem i nic się z niczym nie łączy.
ROLEXMANE, TEKEL, FARES 
26.01.2012 01:30

@darski P.S:

Jeśli Komoruskiemu/WSI się uda i dynamika wydarzeń nie przekreśli scenariusza, zatęsknimy do Kondonka jako wielkiego liberała i patrioty. Idzie Moskwa niczym nie skrywana, i to z poparciem młodzieży, która niczego nie rozumie i sądzi, iż chodzi o muzykę. Zobaczymy jak będą podskakiwali za rok w takt ruskiego hymnu.
ROLEXMANE, TEKEL, FARES 
ŹRÓDŁO 

APPENDIX.

U źródeł nowego totalizmu

U źródeł nowego totalizmu(foto. Okladka)
„Wojna światów” Piotra Skórzyńskiego jest nie tylko zapisem zmagań z Sowietami, ale też stara się wyjaśnić źródła poparcia komunizmu przez zachodnich lewicowych intelektualistów. Dopiero po przeczytaniu tego dzieła zrozumiemy, skąd się wziął dzisiejszy postmodernizm i jego oręż w walce z wolną myślą – poprawność polityczna. Stoimy w obliczu nowego totalizmu, bardziej niebezpiecznego niż klasyczny komunizm, gdyż opartego nie na nędzy, lecz na zniewoleniu umysłów, a przez to trudniejszego do ujawnienia i pokonania
„Intelektualna historia zimnej wojny” – jak głosi podtytuł książki Skórzyńskiego – nie dotyczy jedynie okresu powojennego, ale często cofa się do lat 30. ub. wieku. Każdy rozdział został napisany osobno i stanowi odrębną całość. Autor przedstawia konflikt między komunizmem a światem Zachodnim oraz poparcie intelektualistów dla systemu i podbojów sowieckich w trzech płaszczyznach.

Agentura

Działania agentury rekrutowanej spośród elit zachodnich najlepiej widać na przykładzie Roosevelta i jego ekipy New Dealu. Przyjacielem doradcy politycznego prezydenta Harry’ego Hopkinsa był as wywiadu NKWD Icchak Achmerow, w Jałcie Rooseveltem sterował Alger Hiss z Departamentu Stanu*, od wielu lat agent sowiecki, a przemówienia dla prezydenta pisał inny sowiecki szpieg, Michael Straghit.

Nie lepiej sprawy miały się w Wlk. Brytanii, gdzie dla Moskwy pracowało 21 szpiegów zwerbowanych z wyższych klas. Warto tu przypomnieć Johny’ego Caincrossa, jednego ze szpiegów „Pierścienia Pięciu” (Philby, Blunt, MacLean, Burgess), który pisał raporty dla doradcy wojskowego Churchilla, przekonując, że AK zamiast walczyć z Niemcami, morduje komunistów i Żydów. Jak widzimy, jest to do dziś stały element propagandy sowieckiej (rosyjskiej).

Również w czasach późniejszych sytuacja się nie poprawiła. Za czasów prezydenta Mitterranda minister obrony w latach 1981–1985, Charles Hernu, pracował dla KGB.

Tchórzostwo

To jednak nie szpiedzy czynili największe szkody, lecz głupi, pozbawieni zasad moralnych i tchórzliwi politycy, umożliwiający Sowietom niemal pokonanie wolnego świata. O ten już podbity oczywiście nikt się nie troszczył. Jak pisze Skórzyński, nastąpiło zerwanie więzi z krajami naszego obozu, staliśmy się anonimową Europą Wschodnią, która jedynie przeszkadza, buntując się czasami przeciw Moskwie.

Gdy Stalin zapewniał w 1945 r., że jego czołgi w trzy tygodnie dojadą do Lizbony, Dean Acheson, podsekretarz w Departamencie Stanu, chciał udostępnić Sowietom konstrukcję bomby atomowej. Szef tego departamentu Edward Stettinius zmusił do zwrotu NKWD księgi kodów, tłumacząc, że przecież nie można podsłuchiwać sojuszników. Amerykanie skonfiskowali również nakład „Folwarku zwierzęcego” Orwella, przetłumaczonego na język ukraiński przez Iwana Bahrianego, by zrobić przyjemność Stalinowi.

Skórzyński omawia wszystkie główne momenty polityki globalnej w okresie powojennym: przygotowania do wojny w 1952 r., kryzys kubański w 1962 r., gotowość do wojny w latach 1973 i 1980 oraz alarm w 1983 r., okres jednostronnych ustępstw Henry’ego Kissingera, wojnę w Afganistanie, aż do reaganowskiego zwrotu, który uratował świat. Zwłaszcza wiele możemy się dowiedzieć o polityce poszczególnych ekip amerykańskich prezydentów. Warto wiedzieć, ile razy i jak blisko byliśmy od wybuchu kolejnej wojny światowej.

U źródeł zmian w polityce amerykańskiej wobec Sowietów zawsze stali Polacy lub osoby wywodzące się z Polski.

W 1946 r. zwrot zapoczątkowała depesza George’a Kennana, ambasadora amerykańskiego w Moskwie, ostrzegająca przed polityką Stalina. Podstawą depeszy były polskie doświadczenia. Z kolei w 1976 r. prezydent USA powołał zespół, który miał przeanalizować politykę sowiecką. Zespół ten zdyskredytował wcześniejsze ustalenia tzw. odprężeniowców, którzy twierdzili, że biedna, osaczona Moskwa jedynie się broni. Nowych ekspertów zorganizował Ryszard Pipes. Udowodnili oni, że Sowieci gotowi są rozpętać wojnę, jeśli tylko będą mieli pewność, że wygrają. Rezultaty pracy Pipesa stały się później podstawą polityki Reagana.

Ważną postacią jest też płk Kukliński, który przyczynił się do wydania przez prezydenta Cartera dyrektywy o użyciu broni nuklearnej w razie ataku sowieckiego, a później uratował świat przed wojną jądrową, przekazując na Zachód sowieckie plany ataku.

Dlaczego zachodni politycy prowadzili politykę ugłaskiwania Sowietów i nie chcieli wiedzieć o naturze komunizmu? Skórzyński dochodzi do wniosku, że najważniejszą przyczyną takiej krótkowzroczności było tchórzostwo i niskie morale decydentów. Prezydent Johnson ze strachu przed konfrontacją odmówił zbombardowania wyrzutni rakietowych wokół Hanoi. Czyż nie przypomina to dzisiejszej sytuacji? Oto nie możemy poznać prawdy o Smoleńsku, bo Putin będzie niezadowolony?

Intelektualiści

Lewicowi intelektualiści uwielbiali przede wszystkim komunistyczne łagry. Harold Lasky podziwiał „twórcze organizowanie czasu wolnego” w gułagu (1946 r.). Jean-Paul Sartre, guru zachodniej lewicy i polskich staliniąt buntujących się przeciw partii, chwalił dobre warunki, przyjaźń ze strażnikami, „nieuciążliwą pracę” i „liberalny regulamin”, jakie miały panować w obozach do 1936 r., czyli do momentu, gdy wylądowali tam komuniści. Sartre sprzeciwił się też destalinizacji, bo „szaleństwem jest publiczne oskarżanie postaci o cechach sakralnych”. Stalin, nowy bóg lewicy po 1956 r., jednak zmarł.

W 1965 r. rozpoczął się zachwyt maoizmem, więc modny stał się gułag chiński. Felix Greene zachwycał się, że pozostawia on „moralne piętno na skazańcu” (1968 r.), a premier Kanady Trudeau uważał, że chińskie więzienie to „ogród pełen zieleni i pięknych, pachnących drzew” (1974 r.).

Günther Grass, ulubieniec Czerskiej, podziwiał „humanitarne traktowanie więźniów” w komunistycznej Nikaragui (1983 r.).

W czasie trzytygodniowych rządów w Hue, podczas ofensywy Tet w 1968 r., bezpieka komunistycznego Wietnamu zamordowała 4 tys. wrogów klasowych, w tym kilku zachodnioniemieckich lekarzy. Wówczas niemieckie pismo „Konkret” wprowadziło rozróżnienie między „niesłusznym morderstwem” a „słuszną egzekucją polityczną”. Lekarze zostali zlikwidowani, gdyż nie rozumieli podstawowych problemów społecznych, więc „chłopscy rewolucjoniści” słusznie mogli być na nich źli.

Uczniowie Sartre’a ubolewali, że Czerwoni Khmerzy, mordując 3 mln ludzi, wykazali „zbytni pośpiech, (…) [który] przyczynił się do klęski tego przedsięwzięcia, słusznego w intencjach”, gdyż miało ono „zlikwidować źródła nierówności i niesprawiedliwości” (1980 r.).

Oczywiście Sartre i jego uczniowie znali prawdę, ale ważna była skuteczność w walce o „nowy świat”. Stalin był skuteczny i jego następcy również. I tylko to się liczyło. Jak pisała Simone de Beauvoire, feministka i konkubina Sartre’a, moralistyka to burżuazyjny idealizm, liczy się tylko skuteczność, moralność musi być jej podporządkowana. Tu są źródła współczesnego postmodernizmu, czyli skrajnego relatywizmu moralnego.

Jak twierdził Sartre, „każdy antykomunista to szakal”, wiemy więc, skąd się wzięli „zoologiczni antykomuniści” u Michnika, który w latach 1976 i 1977 bawił z wizytą u twórcy egzystencjalizmu.

Kapłani bez Boga

W wyniku dobrobytu w 1969 r. prawie połowa młodzieży w USA studiowała. Mieszkała na campusach w oderwaniu od prawdziwego życia i była całkowicie samowystarczalna. Jak zauważył Leopold Tyrmand, wyrzucony za poglądy z „The New Yorkera”, nauki społeczne opanowali staliniści, którzy jako prześladowani wyjechali na Zachód i kontynuowali na tutejszych uniwersytetach promocję komunizmu i Sowietów. Jednocześnie wzrosło zapotrzebowanie na rozrywkę, swoisty erzac kultury, a to zwiększyło znaczenie jej producentów, przeważnie należących do lewicy. Poczucie bezpieczeństwa socjalnego stworzyło społeczeństwo hedonistyczne.
W epoce postprzemysłowej w USA środowiska uniwersyteckie i pracowników mediów są liczniejsze niż robotnicze, gdyż produkcją zajmuje się tylko 15 proc. społeczeństwa. W rezultacie tych przemian powstała formacja społeczno-towarzyska, która nadała sobie pewne cechy szlachty i nazwała się światem opiniotwórczym. Posługuje się językiem poprawności politycznej, czyli opisem nierzeczywistości.

Skórzyński porównuje ją do kasty samozwańczych laickich kapłanów przekonanych o własnej wyższości, którzy jednak w odróżnieniu od swoich starożytnych poprzedników nie tylko wyjaśniają problemy świata, ale też chcą go tworzyć, kształtować nowego człowieka. Często są skuteczni, wygrywają. Stąd ich amoralność, brak granicy między dobrem i złem.

Zdaniem Skórzyńskiego, totalitaryzm jest jedną z odpowiedzi na pytanie o sens życia w świecie bez Boga. Laiccy kapłani znajdują go w tworzeniu nowego człowieka, a w istocie uzasadniają w ten sposób swoją uprzywilejowaną pozycję. Szerzą relatywizm, by zniszczyć oparcie w trwałych wartościach i narzucają amnezję, by zabić siłę oporu tkwiącą w poczuciu tożsamości.

W 1968 r. Daniel Cohn-Bendit, jeden z najlepszych przyjaciół Michnika, krzyczał: „Domagamy się całkowitej wolności wypowiedzi na naszym wydziale i jednocześnie zakazujemy wypowiedzi proamerykańskich”. Czyż w tym żądaniu wolności dla siebie i zakazywaniu jej innym nie odnajdujemy źródeł groźby Michnika: „Skórzyński, nie istniejesz i nigdy nie zaistniejesz!”?           

* Hiss w 1948 r. nie mógł być zastępcą sekretarza stanu, gdyż przestał tam pracować w 1946 roku. Drobne błędy nie mają jednak wpływu na wartość książki.

Książka do kupienia w księgarni „Gazety Polskiej”.
Patrz też na Niezależnej – o Piotrze Skórzyńskim i jego książce opowiada w dziale księgarni Józef Darski: http://vod.gazetapolska.pl/zakazane-ksiazki

niedziela, 12 lutego 2012

N i e z ł o m n i * ks. Jarosław Wiśniewski

Krajan z Uzbekistanu

16.09.2011 13:19
A A A Drukuj
Krajan z UzbekistanuKsiądz Jarosław Wiśniewski u rodziny w Świedziebni; przy nim Stanisława, Dorota i Ania Kopczyńskie
Rosyjski Daleki Wschód, Sachalin, Ukraina, Uzbekistan. Jako misjonarz ks. Jarosław Wiśniewski pracuje tam, na Wschodzie od 19 lat. - Teraz mam dwie dojazdowe parafie, nielegalne, bo w tym kraju nie ma wolności wyznaniowej - opowiada. Niedawno odwiedził Świedziebnię, rodzinę i kolegów z dawnych lat
Urodził się w Rypinie, rodzice jakiś czas mieszkali w Zieluniu pod Żurominem. Kończył „ogólniak” w Brodnicy. Ostatnim miejscem w Polsce było Skrwilno, gdzie miał prymicję po ukończeniu seminarium duchownego w Białymstoku. W Skrwilnie do dziś jest zameldowany. Sam o sobie mówi, że jest bezdomnym z wyboru. Taki też tytuł nosi jego książka, która jest swoistym curriculum vitae.
- Święcenia otrzymałem w Białymstoku, 20 lat temu, z czego 19 spędziłem na Wschodzie. Siedem lat w Rosji nad Cichym Donem, trzy lata na Sachalinie niedaleko wybrzeża Morza Ochockiego. Potem było pięć lat na wschodniej Ukrainie w okolicach Donbasu. Ostatnie trzy lata to Uzbekistan, czyli Azja centralna w pobliżu Taszkientu. To okolice sławne z działań generała Andersa. Miałem zaszczyt kilkakrotnie odwiedzić cmentarze trzech tysięcy poległych naszych oficerów i kapłanów. Obecnie mieszkam w Taszkiencie przy katedrze, trochę pomagam biskupowi i franciszkanom. Ale najwięcej satysfakcji daje mi współpraca z siostrami Matki Teresy, gdzie mam dwa razy w tygodniu katechezy dla bezdomnych. Dorywczo zajmuję się także dziećmi, które siostry wzięły pod swoją opiekę. Mam też dwie dojazdowe parafie, nielegalne, bo w tym kraju gdzie obecnie przebywam nie ma wolności wyznaniowej. Niestety, więcej parafii się zamyka niż otwiera. Można powiedzieć, że to trochę niebezpieczne być księdzem w takim miejscu. Ja jednak czuję się zmobilizowany, bo dla każdego mężczyzny takie trudności są jak wyzwanie. Zwłaszcza dla Polaka - wylicza polski misjonarz ze Wschodu.
Punktem zaczepienia na obczyźnie na początku były kontakty z rodakami, później już przyszły posługi dla miejscowych. Ksiądz Jarosław przez dwa lata miał posługę w koreańskiej diasporze, gdzie musiał się nauczyć tego języka. Teraz uczy się uzbeckiego, choć ten jest niełatwy. Nauka tego języka była polecona przez biskupa na wypadek, gdyby taka konieczność wynikła. Obecnie Uzbecy w większości deklarują przynależność do islamu, ale spotykane są także nawrócenia na katolicyzm. Wśród nich pojawiają się także Tatarzy.
- Jednym z powodów mojego przyjazdu do Polski było przywiezienie dwóch osób na katolickiestudia we Wrocławiu. To dwie dziewczyny, z których jedna ma polskie pochodzenie, a druga tatarskie - mówi ksiądz Wiśniewski.
W krajach, gdzie do tej pory pełnił i pełni swoją kapłańską posługę znajduje się Polonia.
- Polacy zajmują różne postawy. Starsze pokolenia są wdzięczne za wszelkie symptomy polskości, średnie pokolenie prezentuje postawę wyczekującą na jakieś podarunki, usługi czy wycieczki do kraju swoich przodków, ale nie zawsze jesteśmy w stanie je spełnić. Fajnie pracuje się z najmłodszymi, bo nie mają specjalnych wymagań. Mam w sobie ducha przyrodnika i podróżnika, co bardzo pomaga w tworzeniu więzi z młodzieżą. Wspólnie sobie podróżujemy gdzie się da. Kraj jest duży i ciekawy. Poza tym w ubiegłym roku grupa moich parafian była w Hiszpanii, tego roku następna grupa pojechała do Madrytu na spotkanie z papieżem. Ale nie są to żadne luksusy, bo w kraju, gdzie wszelka działalność religijna jest bardzo ograniczana, a często prześladowana, zwłaszcza praca z młodzieżą, czasami bezpiecznie jest wyjechać za granicę. Przez te minione 19 lat nieraz bardzo tęskniłem do Polski, ale były to chwile, kiedy byłem od ojczyzny tak daleko, a podróżowanie było tak drogie, że siłą rzeczy trzeba było zrezygnować z myśli o przyjeździe do Polski.
Korzystając z tegorocznego pobytu w ojczyźnie ksiądz Jarosław na krótki czas przyjechał do Świedziebni, bo tutaj mieszka jego dalsza rodzina - państwo Kopczyńscy. Poza nimi misjonarz przybył w te strony ze względu na dawne koleżeńskie znajomości.
- To koledzy z ogólniaka. Chodziłem do jednej klasy i mieszkałem w internacie ze Zbyszkiem Sosnowskim, obecnym wiceministrem. Ula Stogowska jest dyrektorką szkoły w Michałkach, Gosia Bartnicka trafiła chyba do Torunia, moim dobrym kolegą ze Świedziebni był też Darek Adamski. Z wieloma dawnymi kolegami i koleżankami już nie mam kontaktu. Wszystkie ciekawsze wątki zawarłem w swojej książce, jaką ze sobą przywiozłem. Pięć lat temu przez pół roku leżałem w szpitalu chory na nerki. Aby uciekać od choroby postanowiłem napisać książkę w formie wspominkowej. Jedna z moich ciotek powiedziała, że po przeczytaniu tej książki nareszcie zrozumiała, po co ja w taki daleki świat pojechałem. Bez książki w żadnej, nawet najdłuższej rozmowie nie byłbym w stanie nikomu opowiedzieć o swoich przygodach i przemyśleniach. Pan Bóg wie co robi. Swoją chorobę i długi pobyt w szpitalu potraktowałem jako urlop, jakiego wcześniej nie potrafiłem sobie samemu dać. Niech to będzie takie przesłanie do wszystkich pracoholików, aby nie zmuszali Pana Boga do ekstremalnych decyzji...
ANEKS.

Prośba o pomoc dla bohaterskiego misjonarzaDrukujE-mail
Napisał(a) ks. Jarosław Wiśniewski   
niedziela, 01 październik 2006

Napisał do nas Ks. Jarosław Wiśniewski, polski ksiądz, od wielu lat pełniący posługę misyjną w Rosji, na Ukrainie, w Japonii, a obecnie w Chinach. W trudnych warunkach szerzył wiarę, pomagał miejscowej ludności, której troski i radości dzielił. Za posłguę został nawet wydalony z Rosji. Publikujemy dramatyczny apal Księdza Jarosława, który zapadł na ciężką chorobę i - jak pisze - po raz pierwszy prosi dla siebie - o modlitwę, dobre słowo i wsparcie finansowe.

Image

    Szcześć Boże! Już półtora miesiąca plączę się po zakatkach Pekina i walczę z "bratem osłem", a konkretnie z chorymi nerkami. Dolegliwość nazywa się "chroniczny glomerulonefryt" i chwilami opadają mi ręce, bo zdaje się, że zamiast leczyć, hormony jakie przyjmuję mnie gubią. W Pekinie, dokad ściagnął mnie "misyjny instynkt" spróbowałem akupunktury, choć na Ukrainie naśmiewano się z tej idei, ja się jej trzymam jak "tonacy trzyma się brzytwy".
    Trzymam się też was "internautów", z którymi spędziłem różne dole i niedole przez ostatnie 4 lata. Niektorzy ze zdziwieniem pytają, jak to się stało, że ich wpisalem na listę mailowej rozsyłki...
    Stało się to latem 2002 roku w Japonii, w trakcie wydalenia z Sachalina, tzn. z Rosji.
    Pisałem wtedy ostro i bez ogródek. Artykuły "Pogrom diecezji w Rosji" i "Pięta Achillesa" drukowane byly w "Niedzieli", a nawet w rosyjskich "Izwiestiach". Pewien dziennikarz z Sachalina nazwał mnie "internetowym pająkiem", inny z Dagestanu "modzacheddinem" i "wachabitą", czyli kims w rodzaju terrorysty.
    Od tej pory ciągnie sie za mną opinia "niepokornego księdza". Prawdziwie. Taki jestem. W filmie o Prymasie Wyszyńskim, gdy mu zarzucano niepokorę mówił: "Szacunek dla Najwyższego Autorytetu daje mi siły lekceważyć "autorytety", które się z nim nie liczą".
    Właśnie w Japonii odczułem wielką niecheć do wladz rosyjskich za lekceważenie autorytetu Kościoła i wydalanie księży, zwlaszcza Biskupa z Irkucka. Internet stał się moją amboną, z której wzywałem solidarności z ks. Biskupem Mazurem wcześniej wydalonym z Syberii. Na mojej mailowej liscie byli wtedy głównie dziennikarze, politycy i organizacje humanitarne.
    Moje wydalenie się przedłużało, nostalgia za Sachalinem spowodowała serię artykułów, wspomnień i wierszy. Wyszedł tomik "Człowiek znikąd", w przygotowaniu jest "Dziennik znikąd". Przyjaciele z Podlasia pomogli mi to wszystko pomieścić na sajcie http://www.orient.to.pl

Image
    W chwili wyjazdu na Ukrainę stroniczka stała się moją karmicielką. Diecezja Charkowsko-Zaporoska jest ku memu zdziwieniu biedniejsza niż Irkucka. Ludzie żyją w warunkach gorszych niż na Syberii. Toteż podwoiłem wysilki, by sytuacja była znana. Na liste mailową trafili kapłani, zakonnicy i zakonnice, polonusi, harcerze i wykladowcy. Bylem przekonany, że w kraju, gdzie 95% ludności nazywa siebie katolikami los misjonarza i jego potrzeby kogos zainteresuje. Nie pomyliłem się.
    "Zielonoświątkowy list" w 1994 dał środki na budowę kapliczki w Makiejewce na Donbasie. Inny - "Nóż na gardle" pomógł sfinansować niektóre prace remontowe pięknego kościoła w Jenakiewo. Był list "40 dni" o zwróconym koćciele w Artiomowsku. Nie oszczędzałem siebie pracując calodobowo.
    Słusznie szukałem zrozumienia i wsparcia. Wyrazem tego był ponury list "Bez intencji, bez nadziei", który powstał na jesieni 200,5 a wyslany dopiero kiedy złe przeczucia się spełniły. Zmęczenie na granicy depresji dodawało minorowych barw moim listom, ale przez to zostaly one zauważone.
    Niepokorny "raport misyjny" powstal na Œw. Trójcę, na 15 rocznicę święceń i wysłany był w przeddzien wyjazdu do Chin, cześciowo już z Pekinu. Pewne listy trafiły do prasy katolickiej w Polsce i na obczyŸnie. Jestem wdzieczny za wszelkie ofiary płynące tą droga.
    Nieoczekiwanie przyszedł czas pomysleć o sobie. W trakcie kolędy na poczatku roku spuchłem jak żaba i nie sposób było dłużej chować się od lekarzy. Trzy tygodnie leczyłem się po sąsiedzku w ukrainskiej Makiejewce. Zrobiono mi punkcję nerek i skierowano do kliniki w Doniecku. Tam spedzilem parę miesiecy z przerwą na Œwięta Wielkanocne. Nie mając zastępstwa odwiedzałem parafię w Makiejewce w każdy weekend, by odprawić niedzielną Eucharystię. To bylo niemądre, ale konieczne.
    Pewna zakonnica, która nie widziala mnie dwa lata stwierdziła, że od Jarka "został tylko nos i głos", tak bardzo choroba i chemioterapia zdeformowaly mnie. Do cierpienia fizycznego doszły ataki depresji. Zacząłem grymasić i po grubiańsku rozmawiać z parafianami, widać było wyraŸnie, że dłużej nie potrafię przebywać na Ukrainie, że urlop zdrowotny jest konieczny. Trudno opisać ten ból. Zmalal on pewnej nocy, gdy odmawiałem Koronke Miłosierdzia. Zdało mi się, że Sługa Boży ks. Sopoćko (spowiednik S. Faustyny i nasz bialostocki profesor) wszedl do mego pokoju, siadł na zielonym starym foteliku (poczulem skrzyp) i krótko pomodlił się razem ze mną. Dziekan z Doniecka chciał mnie zabrać do Polski, gdy razem z grupą pielgrzymów jechał na spotkanie Papieża. Byly chwile, kiedy sam skłaniałem się do takiej myśli. Ból był nieznośny. Ani chodzić, ani oddychać normalnie nie mogłem.
    Ostatecznie, wiedziony instynktem, nie pojechałem leczyć się w Polsce, jak mi radzono. Jestem w Chinach, łącząc przyjemne z pożytecznym. Ponieważ nie wolno mi dużo czasu spedzać na nogach, pozostaje mi wiele czasu na "główkowanie". Uporządkowałem starego notebooka i mam zamiar do końca oczyścić liste mailową. Toteż proszę osoby znudzone, czy zirytowane moją korespondencją o pilne powiadomienie mnie o tym. Błagam też o kulturalne listy, bo pogróżki i przekleństwa uważam za niezasłużone. Moje listy nie są wulgarne i zdarzają się tylko w wielkiej potrzebie. Nie kopie się leżącego.
    Jak już mówiłem "tonący chwyta się brzytwy". Moja droga życiowa i wybór nie jest łatwy. Kadrynał Gulbinowicz spotkawszy mnie na placu katedralnym w GnieŸnie po wręczeniu krzyża misyjnego zapytał, kim jestem i widząc moją siostrę stojacą obok mnie powiedzial do niej: "dobrze, że go wygnali, bo by byli zamordowali". Kardynał jest znany z poczucia humoru, tym razem jednak on mówił poważnie. Proszę mi wierzyć, po 10 latach różnych przygód w Rosji, "ja wiem, co to znaczy tonać".
    Jak mówiłem wcześniej, większość moich respondentów wspiera mnie modlitwą, niektórzy ofiarami.
    Kaplani posyłali mi intencje. Dziennikarze redagowali i publikowali moje niezdarne teksty. Tym listem chcę ponowić prośbę o wsparcie, po raz pierwszy proszę osobiście dla siebie. Pozostało jeszcze kilka seansów akupunktury. Jedna seria zabiegów (5 dni) kosztuje 800 yuan, czyli 100 dolarów. Nie są to wielkie pieniadze (zważywszy jak kosztowne i klopotliwe są dializy, które mi grożą), ale w chwili obecnej i tego nie posiadam. Dziś pobrałem ostatnie 500 yuanow z mojego konta na karcie magnetycznej. Ufam, że piszę dość konkretnie we właściwym czasie i na potrzebny adres. Może jakas gazeta przyjmie mój kolejny tekst z Pekinu o miejscowych kościołach do druku? Może ktoś wyśle mi intencję, może ktoś po prostu pomodli się o moje uzdrowienie.
    Mój urlop kończy się 7 pazdziernika na Matki Bożej Różańcowej. Pisze w wigilię Matki Boskiej Częstochowskiej. Jest mi tu dobrze. Najchętniej zostałbym na zawsze. To też zdarzenia liturgiczne, które mnie trzymają na duchu, Matka Boża wie, co jej dzieciom potrzebne. Ona też wie, gdzie jestem potrzebniejszy, czy tu, czy tam, czy potrzebniejszy jestem zdrowy, czy może też zbawię się przez chorobę... są przykłady chorych misjonarzy, którym Pan Bóg więcej błogosławił niż zdrowym. Zdaję się na Boże Milosierdzie i wasze dobre serca.
    Kończąc pozdrawiam z całego serca z dalekich i upalnych Chin.
    http://www.orient.to.pl
    Redakcja "Aspektu Polskiego" przyłącza się do prośby Księdza Jarosława o pomoc. Tych, którzy mogą wspomóc bohaterskiego misjonarza, prosimy o wpłaty:
Kredyt Bank SA II O/ Bialystok, ul. Warszawska 14 1. Wpłaty z Polski:
- wpłaty w PLN: 79 1500 1344 1113 4010 0139 0000
- wpłaty w USD: 40 1500 1344 1113 4011 0402 0000
- wpłaty w EUR: 42 1500 1344 1113 4011 0398 0000

2. Wpłaty z zagranicy:
- wpłaty w USD: PL 40 1500 1344 1113 4011 0402 0000 KRDBPLPW
- wpłaty w EUR: PL 42 1500 1344 1113 4011 0398 0000 KRDBPLPW
Następny >
Człowiek orkiestra, ks.Jarosław Wisniewski, UzbekistanDrukujE-mail
Człowiek orkiestra,

Jest to popularny termin w języku rosyjskim na określenie samowystarczalnych i wielofunkcyjnych amatorskich twórców ludowych.
Kiedyś na Ukrainie nazwala mnie w ten sposób pewna dziennikarka z "Parafialnej Gazety".
Powiedziała, że jakbym się uparł to mógłbym sam stworzyć gazetę i w niej pisać. Domyślam się, że na taką pisaninę niewielu byłoby chętnych i nakład takiej gazety nie wyszedłby za granicą w 1000 egzemplarzy.
Wszystko byłoby "na prawach maszynopisu" bardzo romantycznie i bardzo niezdarnie. Tym niemniej dzisiaj wysyłam próbkę takiej gazety.
Umownie nazwijmy ja "FENIX -Biuletyn Misyjny".
Taka sobie robocza nazwa. Z czasem do Głowy może przyjdzie coś lepszego.
Feniks to godło Uzbekistanu, po rosyjsku "żar ptica", symbol z perskiej mitologii dość adekwatny do sytuacji w jakiej funkcjonuje jako misjonarz.
Ponadto tak się nazywała klerycka gazetka AWSD Białystok, w której publikowałem swoje pierwsze teksty 25 lat temu.
Oto jakie wieści można w tym pierwszym numerze przeczytać:
Pierwszy tekst biuletynu to dalszy ciąg opowieści "zamiast oazy" czyli kolejne wycieczki z dzieciakami po Uzbekistanie.
Drugi tekst:"Kumys po grunwaldzku" to takie sobie refleksje o Tatarach i nie tylko jakie przywiozłem razem z kumysem z uzbeckich gor Tien Szan.
W połowie lipca odwiedził nas i zwizytował Chrystusowiec ks. Jerzy Kubicki. To delegat Episkopatu d/s wschodu. Jest dużo starszy ode mnie, ale był bardzo koleżeński. Opisałem jego pobyt w trzech kawałkach: honorowy gość 1 i 2 oraz bl. Jerzy w Taszkiencie, dlatego, ze ks. Kubicki był tu z relikwią błogosławionego.
Niniejszym pozdrawiam go serdecznie i dziękuje za braterskie słowa otuchy.
Dla odmiany pomimo tematyki uzbeckiej są felietony o tematyce polskiej.
Pierwszy z nich to przyczynek wspomnieniowy o Częstochowie i jej związkach ze wschodem. Ten tekst obiecałem przyjacielowi Prałata Peszkowskiego Panu Andrzejowi z Lodzi.
Opowieść Anwar Ferganski to szkice o parafianach z odległego obwodowego miasta Fergana, które sąsiaduje z Kirgizja.
"Bez-Pański Krzyż" to kolejny felieton na tematy polskie.
Tytuł sam mówi za siebie. Chodzi o wydarzenia na Placu Prezydenckim.
U kogo słabe nerwy nie radze go czytać. Sam się denerwowałem bardzo gdy to pisałem, tym niemniej wysyłam, by było wiadomo, ze misjonarze nie gęsi, tez poglądy maja.
Dla romantycznie nastawionych polecam sielankowa opowiesc o koreańskim kleryku z polskim imieniem Stanisław.
Podobnie sielankowa może się zdać powołaniowa opowieść o siostrach Matki Teresy w Afganistanie.
Biuletyn zamyka opowieść "wycieczka w góry", równie sentymentalna jak dwie poprzednie.
Jak widać w moim biuletynie macie jak to się mówi "do wyboru i koloru" wszelkiej maści teksty. Gdybym zniknął na czas jakiś to niewątpliwie pojawię się we wrześniu. Udaje się bowiem na pielgrzymkę do Ukraińskiej Częstochowy, która po raz czwarty startuje 21-go sierpnia z Doniecka i kończy się 26-go sierpnia na jubileusz 100-lecia urodzin Matki Teresy mieście Mariupol pięknie położonym nad Morzem Azowskim.
Mam już gotowy cykl tekstów na stulecie Matki Teresy.
Można już teraz je czytać w rubryce "Inne teksty" na stroniczce www.orient.to.pl Wyślę być może w oddzielnym liście gdy będzie bliżej jubileuszu.
a dokładniej po 26-m sierpnia. Biuletyn zdaje się dość tłusty na początek.
Nie wiem jak będzie w przyszłości. Zależy to również w dużej mierze od odbioru. Myślę, że jakiś odzew będzie.
Gdyby ktoś chciał z tekstów skorzystać do publikacji to nie mam żadnych oporów w tym względzie, byle w ramach korekty nie zniszczono i nie zdeformowano moich intencji. Tak bywało niestety.
Chodzi mi o popularyzacje misji.
O rozbudzenie powołań i oczywiście o to, by do Polski docierała informacja z pierwszej ręki o tym czym się zajmują księża misjonarze i jak się żyje ludziom na "Jedwabnym szlaku".
Prosiłbym jedynie o informacje gdzie i kiedy była publikacja a jeśli to pismo papierowe to serdecznie bym prosił o egzemplarz autorski na adres:

x.Jaroslaw Wisniewski
VATICAN EMBASSY
100047 Tashkent
ul. Musaxanova 80/1a
UZBEKISTAN


Niewiele polskich tytułów dociera do nas.
Otrzymujemy regularnie krakowskie "Źródła" i czasami poczta koleżeńska "Miłujcie się" po polsku lub rosyjsku.
Nie mamy ani Rycerza Niepokalanej, ani Niedzieli ani Gościa Niedzielnego, co dopiero mówić o jakichś sowieckich gazetach. Parafia w Taszkiencie ma status nuncjatury wiec jeśli ktoś byłby tak wielkoduszny i zaprenumerował dla naszej misji swoja gazetę bezpłatnie to byłbym wielce wdzięczny.
Brak prasy w takim urzędzie to spory niedostatek. Mamy tu również w polu widzenia kilka organizacji polonijnych, z którymi współpracujemy w tej lub innej mierze byłoby wiec z kim się podzielić, gdyby nawet nadeszły nadwyżki. Tak już się stało w przypadku polonijnej gazety z Żytomierza i Kijowa. Niniejszym sle słowa uznania i wdzięczności.
Z góry dziękuje kaśdej innej redakcji.Tak wiec do usłyszenia.

Pozdrawiam z samego serca Azji,

ks. Jarek - Taszkient

Inne reportaże, felietony i przemyślenia ks. Jarosława już zamieszczone w 'odkupicielu':

Przekleństwo Stalina

Kondolencje z Taszkientu

Życzenia noworoczne z Taszkientu



Notka biograficzna:

Ks.Jarosław Wiśniewski
(kontakt - http://www.orient.to.pl/),
kapłan metropolii białostockiej (47 lat, z czego 18 spędzonych na Wschodzie).
Był w grupie 5 kapłanów wydalonych z Rosji w 2002 roku. Autor b.wielu reportaży w tym m.in z Uzbekistanu:
"Warto, by ludzie w Polsce wiedzieli, że komunizm jako skutek trwa w umysłach i druzgoce dawne sowieckie republiki. Mamy wiele powodów, by dziękować Opatrzności, że Polska się z tego jarzma wyrwała"
i jeszcze niczym motto ks. Jarosława za św. Franciszkiem Ksawerym do profesorów i studentów Sorbony:
"Gdybyście 10 procent swej wiedzy o Bogu, którą zdobywacie na studiach dla egoizmu, pieniędzy, tytułów i próżnych akademickich sprzeczek ofiarowali dla misji, już dziś Azja byłaby katolicka...
Zapraszamy - przeczytaj i zapoznaj się z ostatnimi reportażami oraz felietonami ks. Jarosława :

Anwar Fergański

Bez-Pański Krzyż

Jerzy Popiełuszko w Taszkiencie

Honorowy Gość

Honorowy Gość-2

Częstochowska Golgota Wschodu

Koreański Kleryk

Kumys Grunwaldzki

Misja w Kabulu

Wycieczka w góry

zamiast oazy-2

zebrał:
kaes@odkupiciel.net.pl
201008092210

Julia M. Jaskólska, Piotr Jakucki. Strona autorska

środa, 18 maja 2011

analiza * Imperium Zła AD 2011

....
Relacja Jacka '  W-wa, 17 maja
Jak co dzień, wytrwale dzień w dzień, niezależnie od warunków atmosferycznych, zebrało się ok 40 Studentów UŚpK na codziennej modlitwie za Polskę, za Ofiary Smoleńska, Katynia, a także we własnych intencjach i intencjach tych którzy proszą nas o modlitwę.
Strasznie wiało.
Solidarni 2010 podjęli nową inicjatywę, która polega na cyklu spotkań pod namiotem na Krakowskim Przedmieściu:
18.05, godz. 19:00 – prof. Legutko
19.05, godz. 17:30 – prof. Zdzisław Krasnodębski
20.05, godz. 17:30 – Antoni Macierewicz
25.05, godz. 17:30 – prof. Ryszard Terlecki

W centrum naszego spotkania modlitewnego stał drewniany Krzyż , otoczony zniczami z których też powstał Krzyż. Były trzy flagi narodowej i jedne Radia Maryja. Na modlitwach było bardzo spokojnie , nie zauważyłem żadnych incydentów Ze stałych przeciwników stwierdziłem 3 osoby, które zachowywały się spokojnie.
.....

Ale to już było!

Kiedy w marcu 1938 r. Niemcy dokonały Anschlussu Austrii, Wielka Brytania nie zareagowała. W kwietniu rząd brytyjski podpisał porozumienie z Włochami. Kiedy we wrześniu 1938 r. rozpoczął się kryzys sudecki, Chamberlain odwiedził Hitlera w Berchtesgaden oraz w Bad Godesberg. Od 28 do 30 września uczestniczył w konferencji w Monachium, na której postanowiono o oddaniu Niemcom Kraju Sudetów (niem. Sudetenland). Chamberlain uznał ten układ za swój wielki sukces. Po powrocie do kraju na lotnisku Heston nazwał zawarte tam porozumienie "pokojem dla naszych czasów". Odmiennego zdania był polityczny przeciwnik Chamberlaina, Winston Churchill, który powiedział: mieli do wyboru hańbę, albo wojnę. Wybrali hańbę, a wojnę dostaną i tak.
Po Monachium Chamberlain kontynuował politykę ustępstw. W lutym 1939 r. uznał dyktaturę Francisco Franco w Hiszpanii. Dopiero zajęcie przez Niemcy reszty Czechosłowacji w marcu 1939 r. zmusiło Chamberlaina do zajęcia twardszego stanowiska. Po inwazji Niemiec na Polskę 1 września 1939 r. Chamberlain wystosował do Niemiec ultimatum, a 3 września Wielka Brytania wypowiedziała wojnę III Rzeszy. [Wikipedia, dziwka polityczna]
USA, Zachód, NATO milczą w sprawie zamachu "smoleńskiego" gdyż już w czasie konfliktu gruzińskiego wywiesiły białą flagę i powtórzyły Monachium 1938.
Zbierzmy fakty:
O roli Borysa Jelcyna w najnowszej historii Rosji każdy jest lepiej, lub gorzej, zaznajomiony. Natomiast równie ciekawa postać Anatolija Sobczaka jest w Polsce prawie nieznana. Trochę to dziwne, człowiek ten wskoczył w ostatniej chwili do KPZR, jako profesor-pragmatyk prawa tworzył podwaliny nowego porządku politycznego Rosji, stworzył urząd mera Leningradu i wygrał w cuglach wybory na pierwsze niezależne od Kremla stanowisko urzędnicze. W 1991 roku podczas puczu Janajewa Sobczak nie dał w Leningradzie szans spiskowcom nawet na rozwinięcie kilku sztandarów, ale to dramatyczne wydarzenia w Moskwie uczyniły z Jelcyna ojca narodu. Wtedy konflikt między panami był już tylko kwestią czasu. Przed wyborami na mera Leningradu na drugą kadencję w 1996 roku prasa dostała przecieki na kryminalne wyczyny Sobczaka, po porażce Anatolij dostał już kilka oficjalnych paragrafów i salwował się ucieczką, przez Finlandię, do Francji. Kim jest człowiek, który w 1997 roku był poszukiwanym przestępcą z listem gończym, a w 2002 roku jego wizerunek w tej samej Rosji znalazł się na znaczku pocztowym i któremu stawiają pomniki?
Z całą pewnością nie był bliskim współpracownikiem JELCYNA do końca swojej działalności politycznej i nie umarł w SANATORIUM w Swietłogorsku, jak próbuje nam wcisnąć polska Wikipedia.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Anatolij_Sobczak
Za to rosyjska trochę rozjaśnia, tam znajomość tematu musi być wyższa, stary kit nie przeszedłby próby wody.
http://ru.wikipedia.org/wiki/%D0%A1%D0%BE%D0%B1%D1%87%D0%B0%D0%BA,_%D0%9...
Wiedza już pełniejsza, w przypisach znajdziemy taki ciekawy odnośnik:
http://ru.wikipedia.org/wiki/%D0%A1%D0%BE%D0%B1%D1%87%D0%B0%D0%BA,_%D0%9...
No i mamy Sobczaka, Jelcyna, Putina i Miedwiediewa w jednym worku. Stara afera z wywozem za granicę towarów bez licencji i po zaniżonych celach, która powinna zatopić młodego polityka Putina, w praktyce uczyniła go kandydatem na przyszłego prezydenta kraju. Ot paradoks radziecki. Prawa ręka Sobczaka, jego zastępca na urzędzie i szef drugiej kampanii {tej przegranej} w batalii o merostwo, robi karierę przy Jelcynie, zostaje premierem i pomazańcem prezydenckim. A Sobczak na wygnaniu w tym czasie pisał książki pod znamiennymi tytułami; np. "Дюжина ножей в спину". Jak to możliwe, aby największy przyjaciel największego wroga Borysa, został przez niego samego wydźwignięty na tron? Polityka i potrzeba chwili. Niby umoczony, ale za to lojalny wobec mocodawców, niby przyjaciel Sobczaka, ale czy ten będzie żył wiecznie? Za to sprawny sierżant, idealne wcielenie Chruszczowa, udrożni państwo {budżetówka dostawała pensje z rocznym opóźnieniem}, zrobi porządek z warchołami { nieposłuszni oligarchowie i mafia czeczeńska w Moskwie, niewdzięczne republiki na rubieżach imperium}. W 1999 roku Putin był już premierem z nadania Jelcyna i natychmiast prokuratura wycofała oskarżenia wobec Sobczaka. Jego mentor mógł wrócić do kraju, .... aby umrzeć w ojczyźnie. Takoż to i się stało, 20 lutego 2000 roku, w HOTELU "Ruś", w mieścinie Swietłogorsk, w okręgu kaliningradzkim, na zadupiu imperium, podczas kampanii politycznej, w dziwnych okolicznościach, umiera Anatolij Sobczak. W kwiecie wieku, 63 lata, wysportowany, grający w tenisa ziemnego, przy alkoholiku Jelcynie okaz formy i zdrowia, schodzi z powodu niewydolności krążenia. Sekcja zwłok niby wykazała w organizmie nieboszczyka alkohol w ilości dającej średnie upojenie i potrójną dawkę viagry, ale badania, już po ekshumacji, tego nie potwierdziły. 7 maja 2000 roku Putin został zaprzysiężony na stanowisku prezydenta Rosji.
2006 roku Putin mógł zameldować przełożonym: "Zadanie wykonane".
Dzięki rekordowym cenom ropy i zmuszeniu oligarchów do płacenia podatków {przykład Chodorkowskiego i Bierezowskiego poskutkował}, kraj wyszedł z zapaści finansowej. Metoda Sobczaka kontrolowania i wykorzystywania przestępczości zorganizowanej do celów politycznych i finansowych, też przyniosła spodziewane rezultaty. Wszechmocną mafię czeczeńską wyparły rodzime ugrupowania, pod pełną kontrolą FSB, Bierezowski do czasu przymusowej emigracji nigdy nie korzystał z ochrony oficjalnych służb. Wolał opłacać mafię z Kaukazu i im powierzał swoje osobiste bezpieczeństwo w Rosji.
Tylko Kaukaz tradycyjnie przysparzał Rosji problemów. Niby w Czeczeni porządek, bardzo kosztowny, ale za to w Dagestanie rozruchy i odcinek rurociągu z nad morza Kaspijskiego znowu jest zagrożony. Do władzy z nadania Kremla strzelają też jak na strzelnicy w Inguszetii i Północnej Osetii. A większość bojowników z Kaukazu ma bezpieczne schronienie po gruzińskiej stronie granicy, w dolinach tego małego państewka. Militarnie i politycznie niby słabego, ale wspieranego przez Izrael, czyli USA, i dlatego bezkarnego.
http://www.newsru.co.il/world/15jan2010/edelev_605.html
Jeśli Rosja przyznaje się do ponad 600-set zamachów rocznie w republikach swojego północnego Kaukazu, to jaka jest prawdziwa skala tej wojenki domowej?
Ciekawostką jest wysunięta ręka Saakaszwili do zgody z Putinem:
# 28 марта 2004 — Президент Грузии Михаил Саакашвили вынес распоряжени № 260 «О мероприятиях по увековечению памяти Анатолия Собчака», в котором предписывалось установить памятник А. Собчаку и назвать его именем улицу в г. Тбилиси. [23] [Wikipedia].
No, no, niby Sobczak miał zasługi dla Gruzji, ale żeby mentorowi i przyjacielowi największego wroga zaraz stawiać w Tbilisi pomniki? A może na Putina to działało, tak jak Chruszczow Wołodia tak naprawdę walił, ale butem, w stół. To jego admirała Masorina armia tak przewiozła na Krymie i jeszcze do tego zrobiła z tego film propagandowy.
http://www.youtube.com/watch?v=xX_yB3mKdUg
Wersja robocza, poniżej, propagandowa.
http://www.youtube.com/watch?v=LHiuR_czLAY&feature=related
Ciekawe jak zafalowały skrzydła i odpadły? I benzyna lotnicza która spopiela duraluminium. Nikt nie zginął.
W 2006 roku naród zadał dramatyczne pytanie: Co dalej z carem Putinem?. Konstytucja zezwala tylko na dwie ciągłe kadencje głowy państwa. Usłużni dziennikarze pisali o koniecznej zmianie ustawy głównej, dobry był też pomysł o jednodniowym zrzeczeniu się prezydentury i utracie ciągłości. Odpowiedź na pytanie Putin otrzymał 7 października 2006 roku, brutalną, niedobrą i niewdzięczną. Musi odejść i do tego wziąć na siebie rolę złego gliny. Demonstracyjne zabójstwo Litwinienki było niby uzasadnione politycznie i konieczne, niech warchoły nie myślą iż wywiozą dzieci i majątek do Londynu i są bezpieczni, ale teraz po Politkowskiej opinia psychopaty-mordercy pozostanie z nim do końca życia, ba nawet go przeżyje. Już o to zatroszczą się jego wrogowie:
http://txt.newsru.co.il/israel/10oct2006/israeli_putin.html
Putin dziwnie rozmija się z Netanyahu i chyba zawsze mieli ze sobą pod górkę. Benjamin rządził Izraelem 96-99, wtedy Wołodia robił ciche porządki przy Jelcynie, jak jeden poszedł w odstawkę, to drugi rządził Rosją.
http://txt.newsru.co.il/israel/17feb2006/likud_putin.html
Nie, Rosja putinowska nie miałaby nigdy szans na dogadanie się z jastrzębiem Netanyahu. To pierwszy premier Izraela urodzony w wolnej ojczyźnie, fanatyk syjonistyczny, wykształcony na zachodzie, ale zasłużony w wojnach z arabami. Komandos biorący swego czasu udział w akcjach terrorystycznych służb izraelskich. Przy tym premierze plotki o demontażu Izraela można spokojnie zignorować.
Zabójstwo Politkowskiej 7.10.2006 to jednocześnie upadek cara Putina i narodziny nowego, dobrego cara Dymitra. Ostatecznie to już w latach dziewięćdziesiątych Sobczak twierdził iż z jego dwóch uczni to Miedwiediew a nie Putin ma większą przyszłość polityczną. A on znał się na ludziach. Po szefie kompanii przyszedł wizjoner, po Chruszczowie połączenie Lenina i Stalina. Prawdziwy strateg-szachista.
Miedwiediew został zaprzysiężony 7 maja 2008 roku na prezydenta i z pierwsza wizytą zagraniczną udaje się do Chin. Zaraz potem zły glina Putin bombarduje Tbilisi, bohaterska grupka prezydentów próbuje go powstrzymać, NATO pręży muskuły, robi dobrą minę do mediów, a dobry car Dymitr spokojnie zaciera ręce. Był głównodowodzącym operacjami wojskowymi, wszystkie cele i zamierzenia osiągnął, karawana idzie dalej, a pieski niech szczekają. Chiny są wściekłe na USA za manipulacje z dodrukiem bilionów dolarów, obligacje wuja Sama parzą ich w dłonie i na żółtych można liczyć. Stany toną, dług publiczny ciągnie ich na dno Rowu Mariańskiego i muszą odrąbać część balastu europejskiego i z bliskiego wschodu. Ba, nawet ogłosiły iż stawiają na ropę z szelfu brazylijskiego. Miedwiediew oczyścił pogranicze gruzińskie z obozów bojowników, formalnie okupuje dwa strategiczne terytoria gruzińskie, buduje w Abchazji i Południowej Osetii bazy wojskowe na 7 tysięcy żołnierzy armii czerwonej, system S300 zamiast do Iranu, trafił do Abchazji, idealna lokalizacja przed atakiem od strony tureckiej. Hm, nawet może nowa baza morska nad morzem Czarnym z tego będzie?
http://rus.newsru.ua/world/01apr2011/sud_oon.html
http://www.newsru.co.il/world/11aug2010/zelin456.html
Może Putin od razu nakazałby państwom satelickim uznanie Abchazji i Południowej Osetii, ale nie pragmatyk Miedwiediew. On nie lubi walenia butem w stół, póki tych quasi krajów nie ma oficjalnie ani na mapie, ani w ONZ, to Rosja jest jedynym obrońcą i żywicielem. Rosja uznała niepodległość i chwatit.
I tak doszliśmy do białej flagi USA, NATO i Zachodu, media triumfalnie ogłosiły sukces, Zły Putin nie zajął całej Gruzji, prawie się wycofał, byliśmy, jesteśmy i będziemy. A jakie są fakty? Izrael już nie wspiera Gruzji, stosunki miedzy tymi krajami gwałtownie się ochłodziły. Za to tak wyglądają stosunki odwiecznych wrogów:
http://txt.newsru.co.il/world/24mar2011/netanyahu_105.html
Informacja o wizycie Netanyahu pojawiła się na Onecie w nocy i natychmiast spadła do piwnicy. Niezależna wręcz ogłupiła swoich czytelników, ponoć w/g info, wizyta została odwołana. Wychodzi na to iż Izrael postawił na nowego konia, wspólna produkcja w Rosji BLLA {bezzałogowych samolotów szpiegowskich}, na bazie techniki i patentów izraelskich. Tylko w ostatnim zdaniu redaktor się pomylił, po 16 lutego 2010 roku Netanyahu był jeszcze raz w Rosji, wylądował w bazie wojskowej na nieoficjalne spotkanie z Miedwiediewem.
Pierwsze wielkie milczenie USA, Zachodu i NATO to Gruzja 2008, Smoleńsk 2010 to już tylko kontynuacja tego zaprzaństwa, możni tego świata siedli do nowego rozdania, kundle schowały się pod stół.
Lawina rewolucji w krajach arabskich prawdopodobnie podniosła się po wycofaniu z tych krajów interesów politycznych, wojskowych i finansowych USA. Na pochyłe drzewo nawet koza wskoczy, zwłaszcza jak ją podsadzi nowa siła z pełną sakiewką. Komu będzie sprzyjać nowy Egipt, Syria, Jemen czy Liban? Czyżby mocny sprzeciw Rosji, Chin i Niemiec wobec interwencji w Libii miał podłoże chaziajskie? W tym kraju dyktator jest odpowiedni i powinien pozostać na tronie? Zły glina Putin poparł obcesowo dyktatora Kadafiego, dobry car Dymitr trochę go za to zganił. Za to wredny glina Wołodia już wcześniej, na półoficjalnym spotkaniu za stołem, tak niechcący rzucił ciekawostkę, "Przecież nasz gospodarz Dimitrij Miedwiediew jest po matce też Żydem".
Co by za bardzo nie urósł, co by pamiętał o korzeniach, tuż po triumfie gruzińskim, w jego pierwsze urodziny na urzędzie prezydenckim, przeprowadzono udany zamach na Troszewa. 14.09.2008 zginął w katastrofie lotniczej ostatni generał za którym armia poszłaby w ogień. Na szczęście urodzin nowego, dobrego i skromnego cara, nie świętuje się jeszcze zbyt hucznie i sprawa nie była tak głośna jak przy Politkowskiej. Śledztwo prowadził MAK, a gdy nawet padły niewygodne pytania to i tak wszyscy wiedzą kto zabija w Rosji. A nowe czasy wymagają silnej armii, Miedwiediew pogodzi naród {czyli Kreml} z jego ukochaną armią czerwoną, czekamy na dymisję Serdiukowa. Miedwiediew spotyka się jednego dnia z Hamasem, drugiego z Netanyahu, buduję fabrykę granatników w Syrii i BLLA w Rosji z Izraelem. Putin reformował FSB w 1998 roku, nawet Pawlak czyścił służby po nocnej zmianie, to i Miedwiediew przeprowadza "reformy", właśnie weryfikuje którzy milicjanci nadają się do nowej policji. Jeszcze zatęsknimy za złym carem Putinem.
Śledztwo MAK po katastrofie Boeinga 737 w Permie 14.09.2008 przebiegało dokładnie tak samo jak przy zamachu smoleńskim.
http://www.youtube.com/watch?v=uSB1j1Nym5Q&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=3hLi3QMTs0g&feature=related
Tyle że tam kamera przemysłowa działa w Auto-Perm, samochody są w Rosji dobrze strzeżone, i możemy zobaczyć zestawienie wersji MAK i niezależnego materiału filmowego:
http://www.youtube.com/watch?v=OEcKgGjcVxM
Amerykanie może i wracają, ale chyba do domu. Skoro administracja republikanów pozwoliła na wszystko Rosji, to czego się spodziewać po Obamie i demokratach?
Ten Król jest goły, nowy pokaże niebawem swoje szaty.
Do Moda, proszę podzielić mojego posta gdyby całość była zbyt duża.
Pozdrawiam

środa, 17 listopada 2010

IV Wojna. Zweryfikowana analiza * J.F. Nyquist.

UVERTURE. 10.IV. 2010.



MOTTO.
Prognoza Lee wypada nader ponuro: "Zgodnie z postanowieniami START II, w razie ataku jedynie znikoma ilość głowic rakietowych i bombowych przetrwa wyprzedzające rosyjskie uderzenie, Rosjanie będą mogli zachować swój potencjał ofensywny i defensywny, staną się dominującą atomową potęgą. W przeciwieństwie do swoich amerykańskich kolegów, przedstawiciele rosyjskiego rządu i sfer wojskowych rozumieją to doskonale."
MOTTO II.
 Ci sami starzy komuniści zachowali kontrolę nad surowcami, bronią i rządami w Europie Wschodniej i byłym Związku Sowieckim. W krajach takich jak Polska i Czechy do władzy doszli fałszywi opozycjoniści, jak Waclaw Havel i Lech Wałęsa, których tajne policyjne teczki nigdy nie zostały ujawnione. W ten sposób zaufaniem obdarzono zjawisko, które nigdy na to nie zasługiwało. 

J.R. Nyquist
Geneza IV wojny światowej. Uzupełnienie i errata.

Nigdy nie myślałem, że Ameryka zdobędzie się na obalenie rosyjskiego satelity (jak w przypadku Iraku). Nigdy nie myślałem, że usłyszę amerykańskiego prezydenta, dającego totalitarnemu dyktatorowi 48 godzin na opuszczenie kraju. A jednak prezydent George Bush tak właśnie zrobił. Zgniótł skorumpowany iracki reżim, wprowadzając w osłupienie Rosję i Francję. Tak znaczące poczynania oznaczają odejście od zasad amerykańskiej polityki, obowiązujących od 50 lat. Od czasu, gdy Chińczycy przekroczyli Jalu-Ciang w 1950 Stany Zjednoczone pozostawały w odwrocie. Pomijając malutką wyspę Grenadę, powstrzymywaliśmy się przed wkroczeniem na terytorium wroga i obalaniem dyktatorów. Zamiast tego woleliśmy negocjować traktaty, których nasi wrogowie nie przestrzegali, jak w przypadku traktatu, kończącego wojnę wietnamską albo porozumienia, które kończyło wojnę w Zatoce w 1991 roku. Zazwyczaj przekupywaliśmy dyktatorów. Jeśli nas oszukiwali, szukaliśmy innych rozwiązań. Teraz mamy do czynienia z innym gatunkiem amerykańskiej polityki. To rodzaj polityki, którego nie przewidziałem w swojej książce. To polityka silna i agresywna. Polityka braku tolerancji wobec wrogów, dążących do zdobycia broni masowego rażenia. W świetle tych wydarzeń, zastanawiam się teraz, czy dynamika poczynań strategicznych zmieniła się? Czy możemy uniknąć losu opisanego w mojej książce?

Dla moich nowych czytelników konieczne jest wyjaśnienie. W 1987 podczas studiów na wydziale Nauk Politycznych Uniwersytetu Kalifornia rozpocząłem zapisywanie notatek, wykorzystanych później przy pisaniu "Genezy IV wojny światowej". Większa część książki powstała przed "upadkiem Związku Sowieckiego". Pisałem, spodziewając się takiego upadku. W tej chwili muszę wyjść poza logikę mojej książki i skorygować zawartą w niej analizę zgodnie z ostatnimi wydarzeniami.
W 1987 doszedłem do wniosku, że Anatolij Golicyn miał rację na temat istnienia długofalowej sowieckiej strategii, obejmującej przyszły kontrolowany rozpad sowieckiego imperium. Golicyn sugerował, że taki podstęp może doprowadzić do rozbrojenia Stanów Zjednoczonych, czego następstwem będzie gwałtowne przezbrojenie bloku komunistycznego. W efekcie może nastąpić dramatyczne zachwianie równowagi sił. Będą miały miejsce poważne konsekwencje polityczne, głównie w Europie i w Trzecim Świecie. Antykomunizm przestanie być potrzebny, ponieważ w powszechnej ocenie komunizm przestanie istnieć. 
Przynajmniej jeszcze jeden dezerter z bloku komunistycznego (Jan Sejna) potwierdził, że Moskwa rozważała rozpad Układu Warszawskiego w celu podkopania stabilności NATO. To skłoniło mnie do zastanowienia. Jak wielkie znaczenie ma kłamstwo wobec sytuacji, gdy tysiące atomowych głowic jest skierowanych w Stany Zjednoczone. Kłamstwo jest blisko spokrewnione z zabijaniem. Często jest dowodem wrogości. Podkopuje pokój i niszczy stosunki międzynarodowe. W końcu prowadzi do zniszczenia. Rozumiałem, że moskiewska strategia podstępu może przynieść sukces. A to będzie oznaczać osłabienie Zachodu i polityczną dezorientację. W ten sposób przygotowany zostanie atak wojskowy poprzedzony okresem dywersji, sabotażu gospodarczego i aktów terrorystycznych. Nasuwał się tylko jeden wniosek - Kreml nieodwołalnie zmierza do wojny atomowej. Skoro puszczono już całą machinę w ruch, konsekwencje wydawały się nieodwołalne. Krok po kroku, z determinacją Rosja będzie zmierzać do pierwszego uderzenia. W rzeczywistości, rosyjscy generałowie od dawna dysponowali odpowiednim planem. W 1987, jeszcze przed rozpadem Związku Sowieckiego, było to dla mnie oczywiste.

Teraz mamy rok 2003. Możemy spojrzeć w przeszłość i zobaczyć jak te sprawy zostały rozegrane. Możemy zobaczyć pułkownika KGB, Putina, zabiegającego o przyjaźń z prezydentem Bushem a także, ledwie tylko ukryte, militarne przymierze z czerwonymi Chinami. Dla badacza nie powinno być żadnych wątpliwości. Czas potwierdził kierunek prognozowany przez Golicyna, kierunek wskrzeszenia bloku komunistycznego.
Ci, którzy wierzą w moskiewskie kłamstwa będą polemizować z taką analizą. Będą dowodzić, że Ameryka wygrała zimną wojnę. Będą twierdzić, że współzawodnictwo między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Sowieckim zostało zakończone. Czy nie jest to oczywiste? Ale oczywistości potrafią być podstępne. To prawda, że Ronald Reagan był oklaskiwany za jego twarde stanowisko wobec Związku Sowieckiego, za Inicjatywę Obrony Strategicznej, za odbudowanie armii oraz za odważne słowa pod adresem "imperium zła". Z drugiej strony, każdy kto z uwagą obserwował kolejne poczynania Reagana powinien się raczej powstrzymać przed dalszym komplementowaniem prezydenta, którego wydatki wojenne uległy nagłemu zahamowaniu już w 1985 roku, który nigdy nie zbudował systemu obrony rakietowej, który utrzymał w mocy traktat ABM, podpisał traktat INF ze Związkiem Sowieckim, zaufał Gorbaczowowi. Reagan mówił twardo, ale poszedł tą samą drogą co jego poprzednicy, drogą ustępstw i negocjacji. Stało się tak dlatego, ponieważ

Reagan, podobnie jak poprzednicy, był "burżua". To znaczy, był podatny na pewnego rodzaju iluzje. Komuniści wykiwali Ronalda Reagana, tak jak wykiwali Cartera, Forda, Nixona. "Ufaj ale sprawdzaj" - to był slogan Reagana w jego stosunkach ze Związkiem Sowieckim. Ale nikt nie powinien wierzyć w coś, czego w żaden sposób nie można zweryfikować. Nigdy nie powinno się ufać totalitarnej oligarchii zamieszanej w oszustwo i w potajemne magazynowanie broni masowego rażenia, nawet jeśli przekonują do tego tysiące rozbrojeniowych inspektorów z doktorem Hansem Blixem na czele.

Ofiarą podstępu padł nie tylko Reagan, ale także "konserwatyści" wiodących krajów Zachodu. Oszukani zostali eksperci i politycy. Stało się tak ponieważ konserwatyści (w swojej masie) byli podatni na korupcję. Nie mieli nawet złych intencji. Ale po ludzku nie mogli oprzeć się pokusie ogłoszenia zwycięstwa, do którego nie mieli żadnego prawa - od Helmuta Kohla w Niemczech po Margaret Thatcher i Johna Majora w Wielkiej Brytanii. Połknęli trujący kąsek w postaci Wschodnich Niemiec i sami wyeliminowali się z gry. Wszelkie znaki ostrzegawcze zostały zignorowane. Amerykańska broń atomowa została wycofana z kontynentu europejskiego. Niemal wszyscy uznali zmiany w komunistycznym imperium za prawdziwe i pozytywne. Ale te zmiany były wielostronne i zdradzieckie. Triumf Zachodu nad Związkiem Sowieckim otworzył drogę dla bezpodstawnego gospodarczego optymizmu i politycznej choroby opartej na rzekomym zwycięstwie. Nawet pośród konserwatystów antykomunizm przestał odgrywać jakąkolwiek istotną rolę. Przestał stanowić przeszkodę na drodze Chin i Rosji.

Tym, którzy argumentują, że Związek Sowiecki był rozpadającym się imperium, z upadającą gospodarką i zdemoralizowanym społeczeństwem, chciałbym wskazać na jedną okoliczność, o której w 1989 roku wszyscy zapomnieli: w kategoriach ambicji światowych Związek Sowiecki miał tylko jedną znaczącą przeszkodę do pokonania, którą była amerykańska obrona atomowa. Usunięcie albo osłabienie tej obrony czyni świat bezbronnym wobec rosyjskiego przeważającego, niszczącego potencjału. 
Znaczenie broni atomowej nie powinno być pomniejszane. Pierwszy naród w historii, który ucierpiał w wyniku nuklearnego ataku, który okazał się bezbronny wobec broni atomowej, był gotów raczej popełnić "narodowe samobójstwo" aniżeli poddać się przeważającej sile wroga. To było imperium Japonii. Ale wkrótce po wybuchach, które zniszczyły Hiroszimę i Nagasaki, przywódcy kraju uznali, że poddanie się jest opcją możliwą do zaakceptowania (przy zachowaniu władzy imperatora). Atomowe zniszczenie jest zbyt straszną perspektywą nawet dla najbardziej nieprzejednanych. Wojna atomowa nie daje żadnych szans stronie, która tej broni nie posiada. Jedynym efektem takiej konfrontacji może być tylko rzeź, której nic nie może zrekompensować, nawet heroiczna śmierć (ponieważ heroizm nie polega na beznadziejnym oczekiwaniu na spalenie).

Kraj, który może uderzyć w dowolny rejon świata z siłą tysiąca atomowych rakiet, może także rządzić światem. Ludzie w tym kraju mogą żyć w ubóstwie. Jego kultura może być pogrążona w stagnacji. Jego przywódcy mogą być grupą zgrzybiałych starców. To wszystko nic nie znaczy wobec potencjału głowic termonuklearnych. Kraj uzbrojony w tysiące bomb atomowych może decydować o losie narodów. Może zadecydować, że miasta X, Y i Z powinny przestać istnieć w ciągu godziny. To prawdziwy balsam dla przywódców skądinąd zbankrutowanego państwa.

Gra, która się rozpoczęła na początku zimnej wojny, która wzmagała się wraz z rozwojem atomowych arsenałów Związku Sowieckiego i USA dawała tylko dwa możliwe rozwiązania: wojnę atomową albo atomowe rozbrojenie. Inne rozwiązanie jest niemożliwe. Niemożliwe aby dwie strony pozostawały w stanie permanentnego napięcia, z tysiącami pocisków, gotowych do odpalenia. Dlatego, żeby uniknąć wzajemnie wyniszczającej wojny, jedna lub druga strona musi zakończyć rywalizację i rozbroić się. Czyli zrobić dokładnie to, co, zdaniem większości ludzi, miało miejsce pomiędzy listopadem 1989 a grudniem 1991.

Ale są też inne opinie, całkowicie ignorowane przez ekspertów i polityków. To zresztą widomy znak czasu. Paradoksalnie, droga atomowego rozbrojenia może służyć jako autostrada wiodąca prosto do wojny atomowej. Atomowy wyścig zbrojeń wywołuje równowagę, która zapobiega otwartemu konfliktowi, ale rozbrojenie likwiduje stan równowagi i otwiera drogę tym, którzy chcieliby osiągnąć atomową przewagę dzięki tajnym arsenałom atomowym i niemożliwym do wyśledzenia wyrzutniom rakiet balistycznych (jak na przykład ruchome wyrzutnie SS-27).

W następstwie "oczywistego" rozpadu totalitaryzmu w Europie Wschodniej dążenia do rozbrojenia, szczególnie rozbrojenia atomowego okazały się nieodparte. Dla całego zachodniego świata zgon Związku Sowieckiego był usprawiedliwieniem dla zwiększenia wydatków socjalnych w miejsce wydatków na zbrojenia. Taka jest psychologia urynkowionego hedonizmu, systemu do jakiego wyewoluował liberalny kapitalizm. Dlatego zmiany w Europie Wschodniej były akceptowane bezdyskusyjnie. Do upadłego wroga popłynęła pomoc gospodarcza, pożyczki, transfery technologii. Ale pomoc ta nie była wcale użyta dla polepszenia losu rosyjskiego społeczeństwa. Została wykorzystana dla zmodernizowania rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego, z myślą o przyszłym konflikcie.

Wiele z poczynań Kremla, szczególnie dotyczących łamania porozumień rozbrojeniowych, zostało udokumentowane w wydanej w 1997 roku książce emerytowanego agenta wywiadu, Williama Lee, "The ABM Treaty Charade". Nie chodzi tylko o to, że Związek Sowiecki złamał postanowienia traktatu ABM, SALT I i II, Protokołu Genewskiego o Broni Chemicznej, helsińskiego Aktu Końcowego, konwencji o Broni Biologicznej, traktatu o ograniczeniu testów atomowych, traktatu o Broni Atomowej Średniego Zasięgu, ale o to, że sukcesor po Związku Sowieckim (Federacja Rosyjska) kontynuuje ten sam styl łamania wszelkich postanowień aż do dnia dzisiejszego. Według Lee, traktat START II "może zapewnić Rosji zdecydowanie korzystniejszą pozycję w nuklearnej rywalizacji ze Stanami Zjednoczonymi, aniżeli pozycję, jaką osiągnął Związek Sowieckim w szczytowym okresie zimnej wojny." Ale dzisiaj znacznie wyprzedziliśmy postanowienia START II. Obecne porozumienie pomiędzy Moskwą i Waszyngtonem na temat strategicznego rozbrojenia nuklearnego zapowiada redukcję amerykańskich sił obronnych do mniej niż 2000 strategicznych głowic.

Prognoza Lee wypada nader ponuro: "Zgodnie z postanowieniami START II, w razie ataku jedynie znikoma ilość głowic rakietowych i bombowych przetrwa wyprzedzające rosyjskie uderzenie, Rosjanie będą mogli zachować swój potencjał ofensywny i defensywny, staną się dominującą atomową potęgą. W przeciwieństwie do swoich amerykańskich kolegów, przedstawiciele rosyjskiego rządu i sfer wojskowych rozumieją to doskonale."

W jaki sposób Rosja mogła przegrać zimną wojnę i jednocześnie stać się dominującym supermocarstwem atomowym?
Wyjaśnienie jest oczywiste. Liberalizacja w Rosji, w niektórych obszarach autentyczna, zasadniczo nie miała nic wspólnego z rzeczywistością. Ci sami starzy komuniści zachowali kontrolę nad surowcami, bronią i rządami w Europie Wschodniej i byłym Związku Sowieckim. W krajach takich jak Polska i Czechy do władzy doszli fałszywi opozycjoniści, jak Waclaw Havel i Lech Wałęsa, których tajne policyjne teczki nigdy nie zostały ujawnione. W ten sposób zaufaniem obdarzono zjawisko, które nigdy na to nie zasługiwało. 

Oczywiście w kraju zdominowanym przez sztywną ideologię i brutalną siłę każdy przejaw prawdziwej wolności musi wywrzeć wrażenie. Ale wschodni "mafijny kapitalizm" daje tylko pozory wolności.
Należy pamiętać, że totalitaryzm, według definicji Orwella, to system oparty na bezprawiu. W ramach takiego systemu prowadzenie działalności wymaga współpracy z rządzącymi gangsterami. Dlatego, w tym konkretnym znaczeniu, system totalitarny wcale nie zniknął. Bezprawie i gangsterzy pozostali. Wykorzystanie przez KGB przestępczości zorganizowanej dało Moskwie pełną kontrolę nad "byłymi" satelitami i ich gospodarkami. Tajne struktury komunistyczne i mafijne, wzajemnie przemieszane na terenie całej Europy,
zostały wykorzystane dla politycznej manipulacji i podstępu w niewyobrażalnej skali. 

W ten sposób komuniści ograniczyli wolność i stłumili wolny rynek w Europie Wschodniej. Nic dziwnego, że wytworem nieustannej biedy w "byłych" państwach komunistycznych jest coraz więcej cynizmu. Cynizm wobec Zachodu, szczególnie wobec demokracji, wolnemu rynkowi i Ameryce. Niektórzy Wschodnioeuropejczycy, wciąż przywiązani do komunistycznej percepcji, wierzą, że to Ameryka jest odpowiedzialna za ich biedę. Niewątpliwie Kreml właśnie takie przekonanie stara się podtrzymywać.
Tak jak przewidział Golicyn, nastąpił, zainicjowany z góry, rozpad komunizmu. Nie było to powstanie kierowane przez autentycznych przywódców. Stąd, "pokonany" komunizm nie został ukarany za swoje zbrodnie. Mieszkańcy Europy Wschodniej nie dostali pełnej ekonomicznej wolności. To co świat obserwował w "byłym" bloku komunistycznym było pułapką. Było to przedstawienie, żeby rozbroić Zachód, pogrzebać antykomunizm i zdezorientować amerykańską politykę
Początkową fazą owej pułapki, która o wiele miesięcy wyprzedziła zburzenie berlińskiego muru, obejmowała zjawisko nazywane "destalinizacją". "Destalinizacja" była znaczącym elementem kremlowskiej polityki "głasnosti" i "pierestrojki". Zagadnienie "sądu nad stalinizmem" było publicznie dyskutowane w rosyjskich mediach. Walerij M. Sawitskij, szef departamentu w Instytucie Państwa i Prawa, wyjaśniał, że publiczny sąd nad stalinizmem powinien dostarczyć "publiczny werdykt, który napiętnowałby Stalina.... jako największego wroga sowieckiego państwa."
Autorem być może najbardziej inspirującego artykułu na temat głasnosti i pierestrojki, opublikowanego w Literaturnej Gaziecie 1 marca 1989 był czołowy sowiecki teoretyk, Nikołaj Popow. Według Popowa, zimna wojna stała się niebezpiecznym atomowym patem. Każda ze stron ma możliwość zniszczenia drugiej strony. Wojna atomowa, pisał Popow, "będzie oznaczała wzajemne zniszczenie; dlatego możliwość konfrontacji musi zostać ograniczona...".
Nie oznacza to jednak, z komunistycznego punktu widzenia, że Rosja i Stany Zjednoczone muszą stać się przyjaciółmi. "Nie trzeba dodawać", pisał Popow, "że zasadniczo wciąż jesteśmy dla siebie wrogami i jeżeli tylko sprawa nie będzie dotyczyć zagrożenia atomową apokalipsą, będziemy unikać wszelkich kontaktów i robić wszystko, aby utrudnić życie drugiej stronie". Innymi słowy, chodzi o to, jak uniknąć atomowej wymiany, a nie o to, czy przyjmować system kapitalistyczny, czy też nie. Popow postawił swoim rosyjskim czytelnikom następujące pytanie: "Jaka jest główna przyczyna albo przyczyny naszego konfliktu z Ameryką, który wyssał z nas ostatnie soki, a cały świat doprowadził na krawędź zniszczenia...?" Przyczyna konfliktu jest prosta. Według Popowa "nasz postępowy system musi zastąpić system kapitalistyczny, który się przeżył." A w jaki sposób system kapitalistyczny może zostać wyeliminowany bez obustronnie wyniszczającej wojny? "Musimy spojrzeć na nasz kraj oczami reszty świata", pisał, "zarówno z perspektywy półwiecza jak i perspektywy współczesnej, w celu zrozumienia polityki Zachodu w stosunku do nas." Innymi słowy, należy cofnąć się do początków zimnej wojny. Do Stalina. "Dla Europy i dla Stanów Zjednoczonych nasz kraj był... przede wszystkim krajem krwawej przymusowej kolektywizacji, masowych prześladowań i obozów, krajem terroru i dyktatury, krajem Stalina," napisał Popow.
W celu zdobycia zaufania Zachodu, w celu przerwania atomowego impasu i wyeliminowania systemu kapitalistycznego na całym świecie, Popow zaproponował następującą formułę: "Dzisiaj naszym głównym zadaniem... jest oddzielenie stalinizmu od komunizmu w oczach świata". Tylko w ten sposób Zachód może opuścić gardę i pozbyć się broni atomowej. "W tym znaczeniu", wyjaśniał Popow, "głasnost jest naszą jednością, przebudowa jest naszą bronią, a destalinizacja naszą amunicją."
W marcu 1989 roku profesor Popow był optymistą. "Mamy obecnie do czynienia z wyjątkową sytuacją, że ludzie są gotowi nam wierzyć, jeżeli nadal będziemy postępować drogą przebudowy naszego kraju i naszego myślenia" pisał. Jeżeli Amerykanie uwierzą w rosyjską wiarygodność, wówczas podpiszą traktaty rozbrojeniowe z Rosją. Sami osłabią swój potencjał i otworzą drogę dla rosyjskiej atomowej dominacji.
Biorąc pod uwagę wyjaśnienia Popowa, wnikliwy psycholog z łatwością odkryje motywy komunistów leżące u podstaw transformacji ustrojowych w Polsce, na Węgrzech i w Republice Czeskiej. Prawda, która umknęła uwadze, jest taka, że rosyjscy przywódcy nadal pracują przeciwko Ameryce. Jak powiedział Fidel Castro podczas swojego pobytu w Iranie w 2001 roku "razem rzucimy Stany Zjednoczone na kolana".

Kim Ir Sen, poprzedni dyktator Korei Północnej i ojciec obecnego, wyjaśnił pewnego razu: "Imperializm Stanów Zjednoczonych jest celem numer 1 w światowej walce. Pierwszym zadaniem krajów socjalistycznych, komunistycznych i robotniczych partii jest werbowanie i gromadzenie możliwie szerokich sił antyimperialistycznych w walce przeciwko amerykańskiemu imperializmowi. Tylko dzięki przemyślanej walce przeciwko niemu światowy pokój może zostać zachowany, a rewolucyjna walka ludu może zostać nagrodzona zwycięstwem."

Pomiędzy 1987 a 1991 analizowałem kolejne sowieckie reformy pod rządami Gorbaczowa. Zastanawiałem się nad strategicznymi konsekwencjami "upadku komunizmu" i nieuchronnego rozbrojenia Zachodu. Próbowałem wyobrazić sobie, jak to wszystko potoczy się dalej. Przewidziałem Traktat Moskiewski.Przewidziałem dalsze komunistyczne podboje. Angola została podbita, Savimbi nie żyje, Kongo zostało opanowane, Wenezuela jest zagrożona dyktaturą, Brazylia została przejęta. Południowa Afryka została opanowana przez komunistów z Afrykańskiego Kongresu Narodowego, NATO w Europie obumiera. Niemcy i Francja skłaniają się w kierunku Rosji. Antyamerykanizm osiągnął szczyty rozgorączkowania w Ameryce Łacińskiej i w Kanadzie. 

W zeszłym tygodniu odebrałem telefon od producenta radiowego z Toronto. Rozmawialiśmy na temat mojego wywiadu z pilotem prezydenta Hugo Chaveza, który twierdził, że Chavez jest komunistą dążącym do przekształcenia Ameryki Południowej w ośrodek ataków na Stany Zjednoczone. Kanadyjski producent nie chciał się z tym zgodzić. Nie, to kłamstwo, powiedział. To amerykańska propaganda. "Oczywiście słyszałeś, że przeciwnicy Chaveza są popierani przez CIA?" Zapewniłem go, że pilot jest uczciwym człowiekiem, który przez wiele lat pracował blisko Chaveza. Wspomniałem o powiązaniach Chaveza z terroryzmem, o jego uznaniu dla Carlosa "Szakala". Kanadyjczyk nie dał się przekonać. "To Ameryka jest liderem państwowego terroryzmu na świecie" stwierdził.

Totalitarna lewica nie została pokonana. Zdobyła mocne podstawy w Europie, Ameryce Łacińskiej, w Kanadzie. Rosja i Chiny mają nadzieję, że ta lewica pomoże im znieść Amerykę na proch. Wszystko wskazuje na to, że mogą osiągnąć swój cel. Próbowałem znaleźć jakieś fakty, jakieś argumenty, które pomogłyby odeprzeć tak ponurą prognozę, które mogłyby dowieść ponad wszelką wątpliwość, że moje wnioski są wynikiem klinicznej paranoi. Ale fakty mówią same za siebie. Prawda o rosyjskiej wrogości wychodzi na jaw nawet teraz, na wojennym rumowisku w Bagdadzie. Według raportów Kreml proponował Saddamowi dostęp do sieci płatnych morderców, działających na Zachodzie. Dysponował także zapisem prywatnych rozmów prowadzonych przez zachodnich przywódców.
Dlaczego Moskwa miałaby coś takiego zrobić?
Dlaczego Niemcy i Francja opuściły Amerykę podczas kryzysu irackiego? Przywódcy tych krajów udali się do Petersburga aby spotkać się z pułkownikiem KGB, Włodzimierzem Putinem i skrytykować amerykańską politykę. To kieruje naszą uwagę w kierunku amerykańskiego zwycięstwa w Iraku. Czy ono zmieni rosyjską strategię? Czy tak bardzo ich dotknie, aby mieli zejść z obranej drogi?

Rozłam pomiędzy Ameryką i dwiema największymi potęgami Europy Zachodniej - Francją i Niemcami - kompensuje Rosji straty z nadwyżką. W szachach dopuszczalne jest poświęcenie jednej figury po to, aby za chwilę zdobyć dwie. Nie możemy powiedzieć, z całkowitą pewnością, że zachodni sojusz uległ ostatecznemu rozbiciu. Ale wygląda na to, że dwie znaczące figury zostały stracone. Animozje pomiędzy Ameryką i Francją stale się pogłębiają. Kiedy wzajemne stosunki są tak dalece nadszarpnięte, trudno o naprawienie wszystkich szkód. Jeśli chodzi o Niemcy, to nie przypadek, że kolektywne przywództwo w Moskwie wyznaczyło na stanowisko prezydenta człowieka mówiącego biegle po niemiecku. Teraz Niemcy są związani z Rosją niczym stalową obręczą. 

A jak przedstawia się sytuacja na Dalekim Wschodzie, w Korei Północnej, w Chinach?
Tutaj Stany Zjednoczone są straszone przez nowo powstałą atomową potęgę. Komunistyczna gra działa w następujący sposób: albo wspomożemy Koreę Północną gospodarczo albo Korea Północna będzie eksportować broń atomową do krajów Trzeciego Świata. Innymi słowy, "Poddajcie się"! Zresztą subsydiowanie Korei Północnej to jedyna rzecz jaką Stany Zjednoczone mogą robić. Atak na Koreę Północna jest nie do zaakceptowania w Japonii i Korei Południowej. Nie można także pozwolić, aby broń atomowa dostała się w ręce terrorystów z Trzeciego Świata. Komuniści, sprytni jak zwykle, po raz kolejny zwyciężyli w ważnej sprawie.

Trzeba w końcu przyznać, że zimna wojna nigdy się nie skończyła. Przyznać, że dezerter z KGB Anatolij Golicyn miał rację na temat rozpadu Związku Sowieckiego. Trzeba, ale nikt tego nie robi. W całym establishmencie nie ma nikogo, kto skłonny byłby przyjąć Golicynowskie tezy, podziękować mu za ostrzeżenie. Nikt nie ma zamiaru posunąć się o krok dalej i ogłosić, że Rosja wciąż jest naszym wrogiem, że handel z Chinami powinien zostać wstrzymany, że Korea Północna w dalszym ciągu powinna być izolowana, a Kuba wyzwolona. Okazuje się, że po tym wszystkim co się wydarzyło od 1991 roku niczego się nie nauczyliśmy. To oszustwo trwa już dziesięć lat, ale nadal pozostaje skuteczne, przynajmniej na tyle, aby nie znalazł się nikt, kto miałby odwagę powiedzieć "król jest nagi". Stany Zjednoczone nadal zamierzają redukować swoje zasoby atomowe i nic nie potrafi tego zmienić. Inny słowy, Stany Zjednoczone są w poważnych tarapatach.

Jeszcze jedna kwestia powinna zostać poruszona. Chodzi o nasze przewlekłe problemy gospodarcze. Mamy w tej chwili do czynienia z największą inflacją kredytową w historii. Po inflacji kredytowej zawsze następuje kryzys finansowy. Radykalna lewica wiąże z tym wielkie nadzieje. Powiedzą, że rynek przestał funkcjonować i zażądają wprowadzenia socjalizmu. Ideologia, która została pochowana, odżyje na nowo.

Czytelnicy często pytają kiedy, moim zdaniem, nastąpi moment, gdy Rosja i Chiny połączą siły, żeby otwarcie wystąpić przeciwko Stanom Zjednoczonym. Są trzy rzeczy, które trzeba wziąć pod uwagę: 1) powstanie nowego anty-amerykańskiego bloku krajów w Południowej Ameryce; 2) koniec NATO i wycofanie amerykańskich sił z Europy; 3) kryzys ekonomiczny albo serię aktów terrorystycznych, które rozerwą Stany Zjednoczone i podkopią ich siłę.
Rosyjscy stratedzy będą oczekiwać na spełnienie wszystkich tych czynników, zanim przystąpią do realizacji strategii otwartej konfrontacji ze Stanami Zjednoczonymi. Jest prawdopodobne, że Stany Zjednoczone zostaną osłabione w ciągu kolejnych czterech lat przez wydarzenia o charakterze gospodarczym i dyplomatycznym. Chińczycy i Rosjanie nie zaatakują Stanów Zjednoczonych, dopóki będą się one mogły skutecznie bronić. Zaatakują tylko wtedy, gdy Stany Zjednoczone zostaną osłabione poprzez sabotaż gospodarczy, propagandę, dyplomację, działania wywrotowe i terroryzm.

W kwestii terroryzmu jest kilka ciekawych punktów. Rosja wykorzystała wydarzenia z 11 września na kilka sposobów. Przede wszystkim, wykorzystała okazję aby wydostać od nas pieniądze. 6 marca Josef Herbert z agencji AP napisał na temat słabości rosyjskich instalacji atomowych. Według niego Waszyngton chce mieć dostęp do rosyjskiej broni, aby mieć pewność, że nie dostanie się ona w ręce terrorystów. Herbert napisał także, że Ameryka "w ciągu ostatniej dekady wydała przeszło 1,8 mld dolarów, aby pomóc Rosjanom w poprawie bezpieczeństwa ich instalacji atomowych." Wynika z tego, że Ameryka płaci za bezpieczeństwo rosyjskiej broni atomowej.

Prawie 2 miliardy dolarów przepadły. Jak zostały użyte? Rosjanie nie mają zamiaru tego zdradzić. Grają za to umiejętnie na amerykańskiej naiwności. W sprawozdaniu na temat bezpieczeństwa rosyjskich zasobów atomowych można przeczytać: "Mimo kilku lat negocjacji, Rosja w dalszym ciągu odmawia dostępu Amerykańskiemu Departamentowi Energetycznemu do kompleksów zbrojeniowych."
W chwili gdy to piszę Ameryka nie rozumie niebezpieczeństwa płynącego z Rosji. Patrzymy w złym kierunku, kierujemy swoją uwagę na niewłaściwego wroga, jesteśmy przygotowani na niewłaściwy rodzaj konfliktu. Rozprzestrzenianie broni masowego rażenia nie zostanie powstrzymane, ponieważ to Rosja i Chiny są głównymi dystrybutorami tej broni. Poszukujemy arabskich terrorystów, gdy powinniśmy raczej zbadać obecność komandosów specnazu w Meksyku.

To prawda, że nigdy nie spodziewałem się takiego prezydenta jak George Bush. Nigdy nie spodziewałem się tak wielkiego zwycięstwa jak w Iraku.
 Niemniej ten sam prezydent spogląda w oczy Putina i widzi rosyjskiego przywódcę godnego zaufania. Nie sądzę aby jakiś dodatkowy komentarz był jeszcze potrzebny.

--------------------------------------------------------------------------------
Jeffrey Richard Nyquist jest absolwentem Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine. W latach 1988-1992 był pracownikiem amerykańskiej Agencji Wywiadu Wojskowego, zajmując się zagadnieniami Związku Sowieckiego i Rosji. Publikował między innymi w Conservative Review i The New American oraz dzienniku internetowym WorldNetDaily. Obecnie jest redaktorem The Final Phase newsletter oraz własnej witryny internetowej JRNyquist.com. Jest również autorem wydanej w 1998 roku książki Origin of the Fourth World War.