Donald Tusk - premier katastrofa dla Polski -
foros, 5 sierpnia, 2011 - 10:24
3 powodzie
Katastrofa smoleńska
Katastrofalne śledztwo smoleńskie (bez dowodów)
Katastrofalny wzrost zadłużenia finansów publicznych
Radykalny spadek kursu złotego
Podwyżki podatków i opłat
Drożyzna
Napomnienie ministra finansów przez UE by nie tworzył kreatywnej księgowości
Wzrost korupcji
Armia zawodowa z generałami bez żołnierzy
Fatalna umowa gazowa z Rosją
Zgoda na rurociąg północny
Zgoda na drogi pakiet klimatyczno-energetyczny
Niska pozycja w strukturach władzy UE
Minister SZ obmawiający własne państwo za granicą
Kiepskie wykorzystanie funduszy europejskich
Drogie i słabo wykonane inwestycje w infrastrukturę
Niemożność sporządenia rozkładu jazdy PKP
Wzrost inwigilacji obywateli przez państwo (Polacy najbardziej podsłuchiwanymi obywatelami UE)
Osłabienie wolności słowa
Powrót peerelowskich kadr z ich nawykami
Obniżenie punktacji w rankingu demokracji
Fatalnie przygotowana i żle przeprowadzona reforma szkół podstawowych (sześciolatki do szkół)
Rozbicie sprawnie działającego centrum antykryzysowego
Afera hazardowa
Afera stoczniowa
Afera marszałkowa
Afera wałbrzyska (skorumpowanie demokracji)
Kadencja rządu Donalda Tuska ma się ku końcowi, a jednak niewielu kwapi się do sprządzania jego bilansu. Może i słusznie, najbardziej kontrowersyjne decyzje rząd podejmuje wszak w środku wakacji, tak by niewielu zdawało sobie z nich sprawę.
donata25
Panie premierze, tu jest Polska. Piotr Kobalczyk
Nowe Warpno. Ludzie wytrzymali to, że nie mają policji, apteki czy pekaesu. Ale gdy mieli im zamknąć pocztę, burmistrz napisał do Tuska. I placówkę obronił
autor: Dariusz Gorajski
źródło: Fotorzepa
W Nowym Warpnie Rzeczpospolita się kończy jak nożem uciął. Kostka brukowa głównej ulicy prowadzi prosto do wód Zalewu Szczecińskiego. A dalej są już Niemcy.
Ale najpierw mija się kościół. Przed nim na placyku maszt z biało-czerwoną flagą. Na końcu dom z tabliczką: “ul. Warszawska”.
Burmistrz Władysław Kiraga tłumaczy, że “Warszawska”, bo do Nowego Warpna zjechało po wojnie wielu warszawiaków, także powstańców. I że to ku pamięci, bo oni o stolicy wciąż pamiętali. – Tylko Warszawa jakby o nich zapomniała – Kiraga gorzko się uśmiecha. I pokazuje na flagę: – Sami z proboszczem ją osadziliśmy. Żeby było wiadomo, że tu jest Polska.
Poczta to nie tylko czerwone skrzynki
Flaga nabrała szczególnego znaczenia, gdy się okazało, że razem z placówką Poczty Polskiej miał zniknąć z miasteczka ostatni państwowy szyld. Na liście 5 tys. urzędów pocztowych do likwidacji w ramach restrukturyzacji firmy znalazło się także Nowe Warpno. Już w połowie lutego listonosz miał przestać dzwonić do drzwi, a budynek poczty (przed wojną działała tu poczta niemiecka) miał zostać zamknięty. I to z dnia na dzień.
Burmistrz nie ukrywa, że coś w nim wtedy pękło. – Pomyślałem sobie: kurczę, przecież poczta to nie tylko przelewy i czerwone skrzynki na listy. To także symbol naszej państwowej obecności. Polskiego trwania. W obronie Poczty Gdańskiej w 1939 r. ginęli ludzie, a ktoś zza biurka sobie tak szast-prast likwiduje!
Kiraga nagle przerywa z uśmiechem: – Wiem, często to słyszę: “Ty Władek, to zawsze uderzasz w wysokie tony”. Ale ja już tak mam. I przysiągłem sobie, że tej poczty nie odpuszczę.
Państwu nic się tu nie opłaca
Niespełna półtoratysięczne Nowe Warpno to najprawdziwsza rubież – najdalej wysunięte na północny zachód miasto Rzeczypospolitej. Do Szczecina jest prawie 60 km. 40 zaś do Polic – najbliższego ośrodka z pogotowiem, bankiem, apteką, pocztą i policją.
A w Nowym Warpnie, choć prawa miejskie ma od 1295 r., nie ma nawet bankomatu. Za to żyje tu wielu emerytów, którzy na poczcie opłacają rachunki, pobierają emerytury i renty.
Gdy na początku lutego wyszło, że zamykają pocztę, mieszkańcy uznali, że to ostatnia deska wbita w “wiochę, którą teraz stanie się ich miasto”.
– Ponoć chcą nam urządzić agencję w którymś ze sklepów. A kto będzie takiej agencji ufał? Po tych różnych aferach z agencjami? – dziwił się wtedy w rozmowie z “Rz” rencista Edward Bakalarz. – Kto jej powierzy pieniądze? A poczta państwowa to poczta państwowa. Jest szyld, jest zaufanie.
– To dla mnie nienormalne – wtórowała mu Halina Małkiewicz, nowowarpieńska sklepowa. – Ja jestem jeszcze młoda, to mogę podjechać do Polic, ale starsi? Albo matki, co mają 100 zł rodzinnego? Będą wydawać na podróż 30 zł, żeby przywieźć 70?
A burmistrz Kiraga tylko zaciskał szczęki i ironizował: – Powinienem chyba swojemu 90-letniemu ojcu powiedzieć, żeby sobie kupił laptopa i założył e-konto?
Kiragę aż skręca, jak o tym opowiada, także dlatego, że o wszystkim dowiedział się przypadkiem – przy kolędzie, od księdza, do którego informacja dotarła pocztą pantoflową. Burmistrz sam pojechał do Szczecina, żeby sprawdzić pogłoski. “Tak, likwidujemy” – usłyszał. I jeszcze to, że placówka w Warpnie się poczcie nie opłaca.
– Ręce mi opadły, bo u nas nic się państwu nie opłaca – opowiada. – Nieopłacalne były regularne połączenia Pekaesu – zlikwidowano je. Nieopłacalna była stacja paliw – nie ma stacji paliw. Nieopłacalna była przychodnia publiczna – z dnia na dzień zamknięto i przekształcono ją w niepubliczną. To jakieś szaleństwo. Przecież nie wszystko musi się opłacać. Wszyscy płacimy podatki i państwo ma wobec nas elementarne choćby obowiązki!
Bojkot wyborów?
Burmistrz mówi, że sprawa poczty to była kropla, która przelała czarę goryczy. – Mamy tu za sąsiadów Niemców, w Starym Warpnie (Altwarp – red.) – opowiada. – Tych Niemców, którzy ponoć przegrali wojnę. Ale im od 1945 r. światło jakoś nigdy nie zgasło. A nam gaśnie ciągle, odkąd pamiętam.
Bo mieszkańcy nowowarpianie wciąż żyją trochę jak koloniści. Z cywilizacją łączą ich pasma lasów i ponad 50 km starych linii energetycznych, które wciąż zrywają się pod ciężarem pękających konarów. – I jest tak, jak było za komuny, że prądu częściej u nas nie ma, niż jest – mówi burmistrz. Światła nie było np. przez całe święta Bożego Narodzenia i w sylwestra.
Każdy ma w domu agregat lub porządny akumulator. To nielegalne, ale od lat ludzie tu udają, że ich nie mają, a energetycy, że o tym nie wiedzą.
– Burmistrza mamy porządnego, dobrego gospodarza, ale co on może, jak władza ma nas w nosie? – nie patyczkuje się Edward Bakalarz. Podkreśla, że ludzie tu całkiem poważnie myśleli, jak by się podłączyć do elektrowni za Odrą. – Więc może od razu oddamy Niemcom ten kawałek ziemi i władza będzie miała święty spokój?
Ale Bakalarz nie docenił burmistrza. Kiraga sięgnął po urzędowy papier i skrobnął list do premiera RP Donalda Tuska. Nie owijał w bawełnę: “Znaczne oddalenie od większych aglomeracji miejskich, brak stałego połączenia komunikacyjnego powoduje samo w sobie znaczne utrudnienia, do których mieszkańcy przywykli – napisał Tuskowi. – Ale wszystko ma swoje granice – likwidacja urzędu pocztowego jest przekroczeniem granicy dbałości państwa o swoich obywateli”.
Potem jeszcze ostrzegł premiera, że nie ręczy za frekwencję wyborczą, mimo że dotąd mieszkańcy do urn chodzili chętnie. A jedno zdanie specjalnie wytłuścił, żeby premier nie przeoczył: “Pragnę przypomnieć. Granice państwa polskiego nie kończą się na rogatkach miasta Police”.
Temat podjęły media lokalne. Posypały się komentarze. Najcelniej uderzył internauta “Police” na forum “Głosu Szczecińskiego”, proponując “wyjście z sytuacji w trzech krokach: 1. Plebiscyt 2. Zamiast listu do premiera – list do pani kanclerz (Niemiec – Angeli Merkel – red.) 3. Wymiana placówki Poczty Polskiej na Deutsche Post”.
Ruszyła lawina krytyki ze strony opozycji, interpelację w sprawie nowowarpieńskiej poczty złożyła w Sejmie posłanka PO z Goleniowa Magdalena Kochan, a telefon ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka zagrzał się od interwencji.
A Niemcy patrzą z resentymentem
– Mamy powody, żeby mieć żal do państwa, że tak nas sobie odpuszcza – mówi burmistrz Kiraga. – Ale to dlatego, że robimy wiele, żeby Nowe Warpno rozwinąć. Żeby się dobrze ludziom żyło. I żeby nie było wstydu przed sąsiadami.
Niemcy, starzy nowowarpianie, przyjeżdżają tu co roku na Zielone Świątki, całymi rodzinami.
– Oni tu byli chrzczeni, bierzmowani, dobrze pamiętają nasze miasto z dzieciństwa – opowiada ks. Stanisław Drewicz, proboszcz tutejszej parafii. – I uważnie obserwują, co się u nas dzieje, nie ukrywając resentymentu. Chciałoby się, by patrzyli jeśli nie z zazdrością, to przynajmniej z szacunkiem. Oni wiedzą, że państwo powinno umacniać tożsamość narodową żyjącej na rubieży społeczności. A u nas często dzieje się odwrotnie.
Nowe Warpno to jedno z najmniejszych miast w Polsce, ale spora gmina. I ambitna. Burmistrz Kiraga zaczynał rządy od 4,5 mln zł w budżecie. Dziś ma 7,5 mln. I 150 mln wyrwanych Urzędowi Morskiemu w ramach odszkodowania za wieloletnie zaległości podatkowe względem gminy za użytkowanie dna zalewu. Kiraga je wyprocesował w sądzie, bo chce inwestować. W amfiteatr, w rewitalizację rynku, w remont zabytkowego ratusza (jedyna w Zachodniopomorskiem konstrukcja reglowa), w budowę mariny. Ma już nawet potencjalnych inwestorów.
– Ale się boją – martwi się Kiraga. – Bo ciągle ktoś nas po kawałku odcina od świata.
Księstwa nie będzie
Jeśli burmistrz Nowego Warpna kiedykolwiek żałował, że bez ceregieli przypomniał premierowi, iż Nowe Warpno to wciąż Polska, to dziś może odetchnąć. Osiągnął cel. Poczta w jego mieście zostaje.
Do urzędu gminy nieoczekiwanie wpłynęły uspokajające pisma z Kancelarii Premiera, centrali Poczty Polskiej i Ministerstwa Infrastruktury.
Władysław Kiraga nie ukrywa, że bardzo się z takiego obrotu sprawy cieszy. – No, proszę. A kiedyś, jak już byliśmy bardzo rozżaleni, kolega mi powiedział: “Władek, to może wybijmy własną monetę i ogłośmy niezależne księstwo nowowarpieńskie, skoro państwo nas nie chce” – śmieje się burmistrz. – Niewiele brakowało.
Rzeczpospolita
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz