o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

niedziela, 2 grudnia 2012

W walce, 1830/31




Wojsko Księstwa Warszawskiego/ Królestwa Polskiego

Wojsko Księstwa Warszawskiego Taki tytuł nosi cykl 48 obrazów namalowanych przez Jana Władysława Chełmińskiego na przełomie XIX i XX wieku. Artysta przygotował je jako ilustracje do publikacji albumowej pod tym samym tytułem. Zamierzeniem malarza, którego jednym z głównych tematów twórczości pozostawała epoka napoleońska, było zilustrowanie życia i historii ówczesnego wojska, a w szczególności ikonografia munduru.




1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18......


http://gimnazjum1.plocman.pl/powstanie/postacie.htmlRozmiar: 12276 bajtów
     o autorze strony
     przed powstaniem
     noc listopadowa
     rozwój powstania
     wojna polsko-rosyjska
     zakończenie powstania
     następstwa powstania
     znaczenie powstania
     kalendarium
     ważne postacie
     
     linki
     napisz do mnie

  R a p o r t y   bitewne
Obóz pod Parysowem, 15 II 1831
Raport gen. brygady Józefa Dwernickiego złożony Rządowi Narodowemu o przebiegu bitwy pod Stoczkiem.
AGAD, Władze Centralne Powstania Listopadowego 1830-1831, sygn. 262, s. 10. Czytaj dalej
Obóz pod Siedlcami, 10 IV 1831
Raport gen. brygady Jana Skrzyneckiego o przebiegu bitwy pod Iganiami.
AGAD, Władze Centralne Powstania Listopadowego 1830-1831, sygn. 262, s. 142. Czytaj dalej
b. m. [Suwałki], 1 VI 1831
Raport dowódcy Korpusu Oddzielnego Wojska Polskiego gen. brygady Antoniego Giełguda do Rządu Narodowego o bitwie pod Rajgrodem.
AGAD, Władze Centralne Powstania Listopadowego 1830-1831, sygn. 262, s. 239. Czytaj dalej

Życie potoczne podczas powstania


„Nikt o klęskach nie gadał lecz o zwycięstwach”1 – to zdanie z Dziennika Powszechnego, wydrukowane pod koniec lutego, oddaje nastrój entuzjazmu i niezachwianej wiary mieszkańców Warszawy. Te silne przekonanie o wartości bojowej armii i o pomocy mocarstw zachodnich, było jeszcze bardziej wzmagane przez prasę. Wydaje się, iż jedynymi, którzy nie ulegli temu zbiorowemu entuzjazmowi byli członkowie stronnictwa konserwatywnego, naczelne dowództwo i poselstwa zagraniczne z Raymondem Durandem na czele2. Maszerujące przez Warszawę wojska podziwiano, w kazaniach przypominano męstwo przodków, organizowano wiece na cześć oręża polskiego. Animusz warszawiaków świetnie wyraża zamieszony w jednej z gazet anons szewca Kmitoskiego: „Kto Różnieckiego żywcem lub trupem dostawi – sto par butów z prawidłami”. Gdy od 19 II pojawili się pierwsi ranni, „niewiasty odmawiały błagalne modły”, osiemnaście artystek dramatycznych i dwanaście panien utworzyło grono pielęgniarek i pierwszy szpital.



Powrót wojsk polskich z Wierzbna 3 grudnia 1830 r.
Powrót wojsk polskich z Wierzbna 3 grudnia 1830 r.

Co charakterystyczne, ukazała się także odezwa, aby rannym nie dawać wódki i wina tylko rosoły i buliony… Nowa Polska po 26 II opublikowała artykuł, nazywając bitwę Grochowską największą jaka miała miejsce w XIX wieku. Widać też po tym pierwszym dużym starciu pewne odprężenie – „będziemy teraz spokojniejsi, cieszmy się” – pisano. Prasa stała się polem wymiany myśli, swoje wiersze, opisy przygód, anonse, umieszczali nie tylko „gazeciarze” i ci, którzy dotąd wprawnie władali piórem, ale także zwykli mieszkańcy, zapewne też tacy, którzy nie do końca potrafili pisać i trzeba było im w tym pomagać. Możemy powiedzieć, iż wszystkie klasy, w mniejszym lub większym stopniu mogły i wyrażały swoje zdanie na łamach dzienników. Ciekawy jest przypadek pewnego naukowca – Korylskiego, który rozpisując się o swoim projekcie balonu, napisał, iż od czasu Kopernika, nie odkryto niczego nowego, zaś najgorszym z naukowców był Newton, który naukę „spoczwarowacił”. Już następnego dnia jedna z redakcji przytomnie odpowiedziała panu Korylskiemu, że skoro posiada balon, to czemu nie oddał go na potrzeby armii, aby ta wzmocniła swe siły rozpoznawcze3.



Projekt balonu Jana Chrzciciela Garnierin
Projekt balonu Jana Chrzciciela Garnierin

W marcu przybył do Warszawy Francuz Garnerin z ofertą płatnego wypożyczenia balonu do celów wojskowych, jednakże formalne rozmowy skończono dopiero w sierpniu, także obserwacje z lotu ptaka nie mogły odegrać większej roli4. Pan Garnerin z córką zorganizowali natomiast dla warszawiaków pokaz pierwszych na święcie skoków spadochronowych z balonu. Niestety Elisa Garnerin już podczas pierwszego złamała rękę i zemdlała, zaś czasza balonu znalazła się w Wiśle – być, może także przez ten wypadek władze nie były skłonne iść za przykładem aeronautów spod Fleurus5.
Gazety pełniły rolę sumienia społeczeństwa chwaląc tych, którzy aktywnie pomagali w miarę swych możliwości i ganiąc tych, którzy okazywali się tchórzami. Na przełomie lutego i marca opublikowano szereg artykułów wzywających lekarzy do stawienia się w lazaretach: „Do wszystkich w.w. doktorów i lekarzy. Już mamy wpośród siebie synów ojczyny, którzy walcząc za jej wolność i niepodległość odnieśli chlubne blizny, pośpieszajcie szanowni lekarze z pomocą tym mężom zacnym, teraz jest właśnie dla was chwila okazania ważności powołania waszego; godne Polki już przejęły opiekę nad niektórymi lazaretami, ale przede wszystkim sztuka wasza jest potrzebną dla przyniesienia ulgi cierpiącym”6. Nawoływano ich także do wstąpienia do armii: „niedawnymi czasy mięliśmy pełno doktorów i magistrów medycyny i chirurgii… teraz chirurga ledwo z latarnią Diogenesa wynaleźć można”. Brak medyków i odpowiedniego sprzętu był ogromną bolączką do końca powstania, szczególnie po wybuchu epidemii cholery, stąd ogromne wysiłki wkładano w sprowadzanie lekarzy z Francji i Anglii. Prasa witała z radością pojawienie się niemalże każdego chirurga, przy okazji napominając również polskich doktorów, albowiem nie wszyscy zareagowali pozytywnie na publiczne wezwania, o czym świadczą podobne odezwy umieszczane jeszcze w czerwcu. W kwietniu powstało nawet Towarzystwo Tchórzów, które miało wyszukiwać ukrywających się przed poborem „młodych paniczów” poniżej czterdziestego piątego roku życia7. Po wojnie Ci, którzy nie walczyli, a nie posiadali wyraźnego usprawiedliwienia, mieli znaleźć się na czarnej liście.



Bitwa pod Ostrołęką 1831 na obrazie Karola Malankiewicza
Bitwa pod Ostrołęką 1831 na obrazie
Karola Malankiewicza

Czy takie akcje realizowane przez periodyki były skuteczne? Ciężko stwierdzić. Wiele z rejestrów i archiwów prasowych spłonęło podczas drugiej wojny światowej. Z dużą dozą ostrożności i realizmu można jednak założyć, iż docierając do dużej liczby odbiorców, będąc siłą pozarządową, a więc drugą, która wzywała do ofiar za ojczyznę8, wymuszając pewne ciśnienie społeczne, czy w końcu wykazując duży entuzjazm, prasa mogła w dość znacznym stopniu wpływać na zachowania poszczególnych jednostek i odpowiednio je mobilizować. Na pewno nie szkodziła, chyba że polityce kapitulanckiej, choć i tej nie do końca, albowiem zwycięstwa w polu były również potrzebne do pertraktacji.
Do opieki nad rannymi nie trzeba było zbyt namawiać warszawianek, które poświęcały swoje zdolności i czas dla służby w nowo powstałych lazaretach. Były wśród nich zarówno aktorki, mieszczki, jak i „dobrze wychowane panny” – w trakcie powstania ich zasługi były nieraz chwalone. Znamienne jest zachowanie polskich, rannych żołnierzy, którzy ustępowali miejsca jeńcom rosyjskim na wozach. Rosjanie nie mogli się nadziwić, iż są odprowadzani do szpitali i tam – na równi z Polakami – poddawani rekonwalescencji, zaś wszyscy wyżsi stopniem mogą swobodnie po Warszawie spacerować. Wybuch powstania zaskoczył przebywających w stolicy Królestwa Rosjan, lecz nie dość, iż nie doszło do żadnych tumultów, to na ulicy żołnierzy często „serdecznie pozdrawiano” nie czyniąc im najmniejszych wyrzutów. Tej ludzkiej postawie wiele miejsca poświęciły gazety9, które można by było oskarżyć o pewne naginanie faktów, gdyby nie to, iż w całej rozciągłości ową „polską łagodność” potwierdza w swych raportach Raymond Durand10. Rosyjscy żołnierze na znak jedności w powstańcami przywdziali białe kokardy. Oficerów carskich11 zaproszono na obrady Sejmu, wyrażali oni wielkie uznanie dla Niemcewicza, którego czytywali… zaś podczas wystawiania Niepszporów Sycylijskich z braku polskich żołnierzy, wykorzystano rosyjskich jeńców, którzy „nieprzerwanie się cieszyli”.
Jakże odmienna to wizja wojny od tej, do której przyzwyczaił nas wiek XX. Nie odnotowano żadnej próby ucieczki jeńców. W Dzienniku Powszechnym Krajowym ukazała się nawet pewna anegdota, oczywiście przejaskrawiona, oddająca jednak różnice w morale miedzy obu walczącymi armiami. W okolicach Miłosnej mieszkała pewna starsza kobieta, która ze względu na zawieruchę wojenną nie odwiedzała swej, mieszkające w Warszawie, wnuczki od 3 miesięcy. W końcu postanowiła się do niej udać. Niestety po drodze spotkała rosyjskiego żołnierza, ten jednak spytał Polkę, czy może ją odprowadzić do Wisły, zlękniona oczywiście się zgodziła. Po drodze w lesie pojawił się kolejny obdarty rosyjski żołdak, następnie jeszcze jeden…, gdy zaś doszli do mostu, oznajmili starszej pani, iż chcą się poddać i pójść do polskiej niewoli. I tak oto jedna kobieta doprowadziła do Warszawy trzech jeńców.12 Podobnych anegdotek ukazywało się w prasie wiele, w tym w Dzienniku Powszechnym Krajowym, który był najczęściej czytywaną gazetą warszawską poza granicami kraju. W rzeczywistości jeńcy rosyjscy, karmieni carską propagandą i przywykli do nienajlepszego traktowania, żywili poważne obawy co do losu, jaki ich czeka w niewoli. Dopiero na miejscu przekonywali się, iż nie taki straszny Polak jak go przełożeni malowali. Obywatelom rosyjskim wydawano paszporty i zezwalano wyjeżdżać, w budżecie przewidziano nawet specjalny fundusz na naukę dzieci rosyjskich żołnierzy, jako iż przestali oni otrzymywać żołd.



Wprowadzenie do Warszawy jeńców i sztandarów zdobytych pod Wawrem i Dębem Wielkim, w tle widać most łyżwowy z 1831 r.
Wprowadzenie do Warszawy jeńców i sztandarów zdobytych pod Wawrem i Dębem Wielkim, w tle widać most łyżwowy z 1831 r.

Warszawiacy podczas powstania, mimo kłopotów finansowych, żywieniowych i handlowych, mieli zapewniony stały dostęp do rozrywek. Tak, jak odżyła prasa, tak też nastąpiła znaczna karnawalizacja życia13. Tracenie szpiegów, choć rzadkie, przyciągało nieprzebrane tłumy czy to na Muranów, czy na Stare Miasto. Gapiów bywało tak wielu, iż siadywali na dachach okolicznych kamienic, a te nie zawsze wytrzymywały ciężary i z hukiem się zapadały. W kościołach odbywały się msze w intencji walczących i wodza naczelnego, organizowano różnego rodzaju obchody i hołdy (np. kondukt żałobny ze zwłokami generała Żymierskiego). 1 IV wkroczył do Warszawy pochód z jeńcami i łupami, wśród których byli popi i cała orkiestra pułkow, a który na mieszkańcach zrobił wielkie wrażenie. Ogromne tłumy, często od Pragi, aż po Krakowskie Przedmieście, witały powracających dowódców i bohaterów: czy to Skrzyneckiego, Emilię Plater, czy generała Dembińskiego (krzyczano „niech żyje Dembiński i Rada Narodowa”, mimo że ta była już niepopularna w lipcu). Z chęcią także iluminowano miasto. Mimo braków w amunicji potrafiono na cześć wojska oddać sto jeden armatnich wystrzałów. Choć np. Merkury sprzeciwiał się urządzaniu hucznych bankietów i tańców, to w okresie zwycięstw (wyolbrzymianych także przez redakcję Merkurego) nawet najwięksi purytanie nawoływali do zabaw i wznoszenia częstych toastów za rychłe nadejście wojsk sojusznika: „Francja nigdy nie zapomni, iż kości polskie z francuskiemi na polu sławy są pomieszane i, że na jeden odgłos przybędzie z Francji na pomoc 100 tysięcy ochotników”. Ulubionym tańcem stał się walc księcia Reichstadt14, przez Kurier Polski zwany tańcem księcia Zakupskiego15. W Honoratce jeden z sympatyków Towarzystwa Patriotycznego przemawiający do gawiedzi, tak był wzruszony odzyskaniem niepodległości, iż nie mógł wypowiedzieć słowa. Obecni doskonale zrozumieli to i wznieśli toast ze 101 szklanek piwa. Problemy z alkoholem gnębiły warszawiaków i w tej kwestii niewiele się zmieniło po dziś dzień. 28 V Krukowiecki po raz ostatni wzywał na łamach Dziennika Powszechnego Krajowego do zaprzestania kradzieży wódki: „Częstymi powodowany przedstawieniami, że mimo surowych rozkazów, ludzie nieprawych zysków chciwi, dopuszczają się defraudacyi wódki, przez co miasto na nieporządek, a skarb publiczny na znaczną narażają stratę: ponawiam po raz ostatni najostrzejsze na defraudujących wódkę postanowienia, z ostrzeżeniem, że uchybiajacy takowym pod Sąd Wojenny oddany i według całej surowości praw woyskowych karany zostanie.”16
W teatrach wystawiano oprócz lekkich komedii, które zostały początkowo ostro skrytykowane przez prasę17, głównie przedstawienia patriotyczne, takie jak: Damy i Huzary, Gliński, Król Łokietek, Chłop milionowy, Beniowski, Kosynier, czyli Antek spod Racławic, Dnia 29 listopada oraz osławioną Niemą z Portici, która poruszyła brukselczyków18. Każda scena, wyrażająca ducha walki, była hojnie oklaskiwana, krytyka zaś na łamach dzienników wychwalała sztuki, jako najlepsze w Europie. Nie zabrakło także Hamleta i składek na wojsko między aktami. Niemałe poruszenie wywołał artykuł pewnego malkontenta, który wystosował kąśliwą odezwę do pań, iż te nie chcą, ku uciesze panów, tak tłumnie jak ongiś w teatrze się pokazywać. Został za to zbesztany już dnia następnego przez Klementynę Hoffmanową i Kunegundę Białopitrkowską z Giedroyciów, które wytłumaczyły, iż panie obecnie pracują w lazarecie, wznoszą szańce i robią inne pożyteczne dla ojczyzny rzeczy. Powszechnie uznano atak za odparty19. Nie ulega wątpliwości, iż życie kulturalne i umysłowe skrystalizowało się w pismach periodycznych20.



Plan pożyczki 60 milionów
Plan pożyczki 60 milionów polskich złotych

Na cele wojskowe ogłaszano państwowe pożyczki i zbiórki pieniędzy, przetapiano także srebra (również z Zamku Królewskiego). Na Uniwersytecie Warszawskim odbywały się odczyty i wystąpienia, po których bywało, że rozentuzjazmowani słuchacze nosili na rękach referentów21. Publicznie deklamowano patriotyczne wiersze np. Orzeł, Wisła. Chwilową sławę zdobył wiersz Chwile Zemsty, który przypisano Mickiewiczowi, a okazał się podwójnym apokryfem Godlebskiego22. Poezja zresztą była chętnie przedrukowywana, rozwieszana na murach w postaci ulotek23, niekiedy układano do niej melodię i śpiewano. Sympatię zdobyło pisemko o byłym ministrze skarbu: „Na początku był Lubecki, a Lubecki był Radą, a Rada była Lubeckim. To było na Początku w Królestwie Polskim, a wszystko przez Niego się stało, a bez Niego nic się nie stało…” W styczniu bądź lutym powstały Kulik i Hymn do Bogurodzicy mało znanego artysty – Juliusza Słowackiego, wydrukowane w Kurierze Polskim przeszły prawie bez echa24. Największą estymą cieszył się wiersz Bruna Kicińskiego25 Dziesięć Przykazań Ojczyzny, który to sam autor chętnie umieszczał w stołecznych periodykach. Kwitła satyra: List z piekła do Różnieckiego i odpowiedź tegoż, Rozmowa dwóch Mazurów, Dumania Izraelity na warcie. Nagle, wolność odzyskana po piętnastu latach, możliwość wyrażania swych uczuć do ojczyzny i do carskiej Rosji, przydała pisarzom, poetom, artystom niezwykłą moc twórczą, która przez tak długi okres była hamowana.



Książe Drucki-Lubecki
Książe Drucki-Lubecki

Uniwersytet do końca wojny pozostawał zamknięty z powodu braku studentów, którzy zgłaszali się na ochotnika do wojska i nielicznej kadry, która poświęciła się, z niewielkimi wyjątkami – dziennikarstwu. Działały natomiast normalnym trybem szkoły. Lelewel nie raz przypominał, iż nauka to przyszłość narodu i zachęcał, szczególnie nauczycielki, do wzmożonych wysiłków. Rozpowszechniano informacje o próbujących się zaciągnąć dwunasto-trzynastolatkach, tak na początku, jak i pod koniec powstania, ale były to oczywiście działania propagandowe. Jak już wspomniano, naukowcy chwycili za pióra, zrezygnowawszy ze swych zwyczajnych zajęć. Mimo to Lelewel wydał Panowanie Stanisława Augusta, Trzy konstytucje polskie – 1794, 1805, 1817, Wincenty Niemojowski przetłumaczył Messenienns Delavigne’a i Monarchię Konstytucyjną Benjamina Constanta, ksiądz Łętkowski O sprawie polskiej oraz Zasady gramatyki języka polskiego, ukazała się Historia Legionów Chodźki, Historia Prawodawstw słowiańskich Maciejowskiego26 i inne.
Tym, co kładło cień na codzienne międzyludzkie stosunki, była epidemia cholery, zwana cholera morbus lub biegunką azjatycką, która nie tylko powodowała śmierć w szeregach walczących armii, ale także miastach. W Warszawie poradzono sobie z epidemią dość dobrze jak na ówczesne warunki. Dzięki prasie i masowo przedrukowywanym odezwom podstawowe informacje jak przeciwdziałać cholerze dotarły do wszystkich mieszkańców. Zalecano czystość, kąpiele w letniej wodzie, częste wietrzenie, mycie okien i drzwi, przecieranie ścian sianem, dbanie o higienę osobistą, unikanie przeziębień, polecano jeść dużo przypraw, cebuli i czosnku, mało zaś świeżych warzyw i ryb, kategorycznie niewskazane było „pijaństwo i rozpusta”, acz rano polecano wypić kieliszek „dobrej wódki, mianowicie zaś karulkowej27, anyżowej, miętowej, jałowcowej, a w ciągu dni kieliszek dobrego wina”28. W przypadku zachorowania należało myć pomieszczenie chlorkiem wapnia, a ręce octem29. Odsetek zachowań śmiertelnych nie był duży, zaś służba medyczna, jak na możliwości kraju w stanie wojny i dodatkowo odciętego od reszty świata30 – sprawna. W dużej mierze przyczynił się do tego Karol Kaczkowski – naczelny lekarz wojska polskiego31. Choroba atakowała falami. W czerwcu wydawało się, iż epidemia już ma się ku końcowi, za miesiąc jednak znów wybuchła. Szpitale starano się odseparować i stawiano je poza granicami miasta, niestety krajowi, jak i zagraniczni lekarze, często zarażali się od pacjentów. Wśród napięć wywołanych na tle epidemii dochodziło do burzliwych dyskusji między medykami, raz nawet do pojedynku między polskim, francuskim doktorem, który to przerwany pojedynek toczył się dalej… na łamach prasy.
Życie w Warszawie, mimo wojennego napięcia, epidemii cholery i wzmożonych nadziei, toczyło się zwyczajnym trybem. Odbywały się zebrania Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego, Trybunału Cywilnego, loterie państwowe, posiedzenia sądów, które wydawały zwykłe wyroki, Rada Najwyższa Narodowa tworzyła ustawy dotyczące teatru. Licytowano i sprzedawano kamienice, sklepy, ziemię; kupcy (także w gazetach) zachwalali nowe węgierskie, reńskie i szampańskie wina; sprzedawcy sprzeczali się, a także reklamowali swoje produkty. Słynna była sprzeczka kupcowej Madejowej z konkurentem Jaworskim o to, kto na Starym Mieście sprzedaje lepsze pączki (z konfiturą i migdałowe). Pojawiały się prośby o pożyczki (pewien żołnierz prosił warszawiaków, aby ofiarowali mu 10 dukatów na konia). Rozkwitł handel pamiątkami z bitew. Szczególną popularnością cieszyły się tabakierki wykonane z drzew Olszynki Grochowskiej, bądź strzępki czapek, które wydzierano dowódcom, gdy wjeżdżali do stolicy. Souveniry te długo jeszcze krążyły przekazywane z pokolenia na pokolenie szczególnie wśród emigracji, nabierając tam szczególnie sentymentalnej wartości. Do czerwca nie odnotowano większych niepokojów i wystąpień: Bank Polski mógł funkcjonować i przewozić gotówkę, np. 6 mln złotych z Hamburga i Berlina. Gdyby zdarzył się jakiś napad na konwój, zapewne mieszkańcy sami odprowadziliby nieszczęśników razem z gotówką przed oblicze sprawiedliwości32. W prasie ukazały się projekty zmian nazw ulic. Chciano aby nosiły imiona wielkich wodzów i bohaterów narodowych. Zdążono jedynie oficjalnie przemianować Miodową na Napoleona. Inicjatorem tego typu przedsięwzięć oraz ulicznych demonstracji było zazwyczaj Towarzystwo Patriotyczne. Demonstracje, nawet te największe i długo planowane, nie zawsze dochodziły do skutku.
Oczekiwane z wielką niecierpliwością obchody trzeciomajowe zostały przez Rząd odwołane, ze względu na epidemię cholery. Wielkie zgromadzenia były jak najbardziej niewskazane, odbyła się więc tylko kolacja rządowa i parę odczytów. Gazety poparły w tej kwestii władze, choć nie kryły rozżalenia, które wszystkim mieszkańcom Warszawy musiało się udzielić. Polak Sumienny wydrukował w liczbie 6 tysięcy egzemplarzy wiersz Bruna Kicińskiego, mający uczcić święto w ten sposób, iż zyski zeń zostały przeznaczone na pomoc uciekającej przed Rosjanami ludności z prawego brzegu Wisły33. Za to na wielkim balu w czerwcu „wszystkie stany pomieszane oddychały wzajemną miłością34”, nie potrzeba było żadnych sił porządkowych, o ósmej wieczorem, żołnierze rozeszli się spokojnie do swych jednostek. Również 29 VII wydano ucztę na rocznicę Rewolucji Lipcowej i z okazji półrocza powstania. Ze względu na nowe pogłoski o szybkiej pomocy35 znów wznoszono toasty za Francję. Polską zbiorową nadzieję w pomoc mocarstw krytykował od początku powstania Rajmund Durand. Wydaje się, iż nie bardzo w nią wierzył Czartoryski, mający najlepsze rozeznanie w salonach i kulisach Europy, do krytyki dołączył się także Kurier Polski. Natomiast lewica już w lecie (wyraźnie, aby podtrzymać ducha oporu) tworzyła plotki o pomocy Francji czy Austrii, następnie zaś wykorzystywała swoje organy prasowe do rozpowszechniania tych iluzorycznych i wątpliwych wieści. Pomijając kwestię, iż Francja nie pierwszy i nie ostatni raz pozostawiła Polaków samych sobie, udzieliła mizernego poparcia dla sprawy powstania, to jednak właśnie sztucznie podtrzymywane nadzieję przez lewicę, przyczyniły się do spadku publicznego zaufania do Francji już po kapitulacji Warszawy. Na jesieni 1831 r. znacznie bezpieczniej i swobodniej w Kongresówce czuł się Rosjanin, niż Francuz.



Warszawska_straż_bezpieczeństwa_1830
Warszawska straż
bezpieczeństwa 1830 rok

Nastrój wielkiego entuzjazmu zaczął dobiegać kresowi w maju wraz z pierwszymi klęskami. Łagodność i optymizm zaczęły z Warszawiaków ulatywać także ze względu na radykalizującą się postawę prasy, która coraz agresywniej krytykowała Rząd i wodza, otwarcie zapytując, czy aby na pewno nadają się do powierzonej im roli. Barzykowski zapisał: „Od Ostrołęki zaczyna się nasz rozdział wewnętrzny i nasze niesnaski publiczne i razem jedno z drugim doprowadzają nas w końcu do klęski, do grobu36”. W prasie ponownie rozpoczyna się krytyka wystawnych obiadów i bankietów, które „wobec głodu i drożyzny budziły niechęć”. Na łamach wypośrodkowanego w swych opiniach Kuriera Polskiego pisano: „nie możemy pochwalać owej manii obiadowania, kiedy wdowy, żony i dzieci żołnierzy i poniszczonych chleba nie mogą zanieść do ust”37. Opinia publiczna była coraz bardziej poruszona klęskami, coraz bardziej podatna na umieszczane w gazetach (głównie związanych z Towarzystwem Patriotycznym) artykuły ganiące wodza naczelnego, coraz bardziej skora do wystąpień. Nastrój tych dni doskonale ukazuje artykuł z Kuriera Polskiego: „Całemi dniami włóczą się tacy ich mościowie po ulicach, kawiarniach i miejscach publicznych, nigdy ust nie zamykają, zawsze z nowinami i z wiadomościami. Spotykają kogo na ulicy – nuż w skoki do niego. A co tam nowego? a gdzie nasi? a gdzie kwatera główna? a czy to prawda? A podobno ten to, a  to zrobił? Ten zginą, ten rękę ów nogę inny głowę stracił, tu była bitwa, tu takie błędy popełniono. Gdyby to, a  to dopiero byłoby dobrze… Woźny, który całe swe życie pisał, krytykuje szarże kawalerii, nauczyciel, który ledwie umie na pamięć swego Kopczyńskiego, chce uczyć jak rozstawiać działa w polu, kupiec i spekulant, który całe życie z łokciem, albo przy rachowaniu procentów przepędził, rozprawia o poruszeniu skrzydeł armii, o forsownych marszach, jakby tu szło o jarmark w Łowiczu”38. Ludzie, od kiedy nauczyli się wyrażać mową artykułowaną, zawsze dyskutowali o swoich władzach i wojsku, dopiero jednak prasa przyniosła krystalizacje poglądów i potrafiła je zogniskować, najczęściej na korzyść swoich politycznych protektorów. Alekasander Krausahar w swych opracowaniach39 podkreśla, iż dzienniki pozwalały wyładować społeczne napięcia – niewątpliwie tak. Mogły jednakże napięcia i ludzkie namiętności podsycać. Niespokojne czasy, głód informacji, rozkwit prasy sprzyjały sięganiu do gazet coraz szerszych kręgów społeczeństwa. Prasa mogła i manipulowała masami, a ten, kto uzyskał przewagę na łamach dzienników, mógł zaryzykować sięgnięcie po władzę. Tak też się stało 15 VIII.
Lecz zanim doszło do wydarzeń sierpniowych – 29 VI pod naciskiem opinii publicznej Skrzynecki kazał aresztować siedem osób oskarżonych o szpiegostwo, w tym generała Jankowskiego, Hurtiga, Sałeckiego, podpułkownika Słupeckiego, szambelna Fanshave, K. Lessela i panią Bazanov. Rano na Świętokrzyskiej przed mieszkaniem Hurtiga40 zebrał się tłum, czekając na wyniki rewizji i „badania papierów”. Eskorta złożona z Gwardii Narodowej ledwo uratowała oskarżonego przed rozwścieczonym tłumem. Zdarto mu szlify, pozbawiono umundurowania, wyrywano nawet włosy. Skrzynecki musiał obiecać, iż sąd odbędzie się w ciągu dwudziestu czterech godzin. Tłum rozpoczął marsz na Mokotów, gdzie mieszkał Jankowski. Starając się nie odpuścić do samosądu Sołtyk odciągnął kilkaset osób zachęcając, aby udali się na Nowy Świat pod dom jego ojca – męczennika sprawy narodowej. W tym czasie powierzono majorowi Zwierkowskiemu sprowadzenie Jankowskiego. Umieścił on generała w powozie, okrył starym płaszczem i okrężną drogą dowiózł do Zamku, zaś dla zmylenia tłumu drugą karetę wojskową, pustą  posłano Nowym Światem41. Powołano komisję do zbadania sprawy oskarżonych, w komisji znaleźli się: Zwierkowski, Ziemęcki, Wiśniewski, Czrnocki, Garbiński – prezes rady muncypialnej, wicegubernator miasta Kamieński, sędzia Łankowski oraz Bronikowski. Komisja początkowo nie znalazła wiele dowodów zdrady, zaś jej członkowie – złożeni z dużej mierze z „partii zapaleńców” – mieli przysłużyć się przekonaniu opinii publicznej o słuszności wyroku. Utworzono też nadzwyczajny sąd wojenny pod przewodnictwem generała Węgierskiego w składzie: kpt. Drzewiecki, kpt. Przeradzki, por Ostrowski, ppor. K. Mochnacki i ppor R. Rupniewski – czterej ostatni byli uczestnikami nocy listopadowej. Pod koniec czerwca nastroje były już napięte, a ludność skora do wybuchów. Warszawiacy wykazywali ducha patriotyzmu, z większą łatwością ulegali hasłom lewicy, z drugiej strony pamiętajmy, iż chcąc wieszać szpiegów, w ich czynach doszukując się win za klęski – rewanżowali się za roztoczone przed nimi ponure widmo plądrowania Warszawy.
Chęć do pomocy i obrony nie minęła zarówno 24 VI, gdy Rada Najwyższa Narodowa ogłosiła pospolite ruszenie, jak i 21 VII, gdy Rada wezwała mieszkańców do kontynuowania przerwanych na wiosnę prac, związanych z umacnianiem okopów stolicy. Sędziowie z woźnymi, przekupnie, rzemieślnicy, cześć arystokracji, Gwardia Narodowa, wszyscy podśpiewując ruszyli umacniać fortyfikacje. Sklepy i wiele instytucji zamknięto na parę dni wzmożonych robót.
W sierpniu na nowo odżyła epidemia cholery. Choroba zaczęła zbierać swoje żniwo także wśród arystokracji (L. Żukowski). Z frontu zaczęły napływać coraz gorsze wieści, brak podjęcia próby ataku przez Skrzyneckiego, nawoływania Nowej Polski do zdjęcia głównodowodzącego z urzędu za bierność i nie wykonanie rozkazów Izby sejmowej, doprowadziły do ostrych starć. Na ulicach pojawiają się plakaty skierowane przeciw Skrzyneckiemu, na wiecach można usłyszeć hasła nawołujące do powieszenia wodza. Nowa Polska krytykuje „motłoch wojskowy”, klubiści (w tym Maurycy Mochancki) w redakcji Dziennika Powszechnego Krajowego przygotowują listę nazwisk zaczynającą się od Markota, a kończącą na Czartoryskim… Od czerwca Towarzystwo Patriotyczne – jeszcze w kwietniu liczące ok. 20 aktywnych członków – zaczyna czuć swą siłę. Rozpoczyna ruchy mające na celu zamach stanu i przejęcie władzy.
15 sierpnia nie ukazała się żadna gazeta, gdyż wszyscy zecerzy opuścili pracę i wyszli na ulicę. Wieczorem, na odwrotach afiszy Fra Diavolo, publiczność odnajduje rysunki przedstawiające szubienicę z powieszonymi Skrzyneckim i Czartoryskim. Na skutek błędu generała Wegięrskiego42 wzburzonemu ludowi, zgromadzonemu wokół Kolumny Zygmunta, udaje się wedrzeć do Zamku Królewskiego. Hasła dotąd pojawiające się jedynie na papierze urzeczywistniają się. Generał Jankowski43, Bukowski, Hurtig i Sałecki, oraz szambelan Fanshave i pani Bazanov zostają powieszeni, wcześniej zamordowani bagnetami. Gawiedź po pierwszym wyładowaniu emocji, choć nie bardzo wiedziała co ma dalej począć, nadal skora była do przelewu krwi. Padają hasła, aby wieszać arystokratów i Czartoryskiego – choć i można dosłyszeć odpowiedzi takie jak „Czartoryski arystokrata, ale dobry Polak”. Tłum kieruje się ostatecznie do więzienia, niszcząc po drodze parę sklepów (czwórka ludzi, która napada na cukiernie zostaje natychmiastowo poddana sądowi wojskowemu i rozstrzelana44). Nie udaje się także próba wdarcia do Banku Polskiego, który jest obsadzony silnym garnizonem. Po wdarciu się do więzienia rozpoczyna się rzeź osadzonych tam szpiegów oraz zwykłych, pospolitych przestępców. Zostają przebici bagnetami, następnie powieszeni na okolicznych latarniach. Giną Petrykoski, baron Kettler, Szlej, Gruberg, Szymański i inni. Tłum w tego wieczora był dziką bestią trzymaną na łańcuchu Towarzystwa Patriotycznego i stronników Krukowieckiego, która umiejętnie kierowana (a wcześniej odpowiednio przygotowana przez lewicową prasę) uderzała w wyznaczone cele. Strategiczne obiekty, jak Bank Polski, Wilanów oraz posiadłości arystokratów, pozostały nietknięte. Sam Czartoryski nie ucierpiał w tak groźnym momencie, potrafił nawet wystąpić przed tłumem hamując jego zapędy.

16 VIII na ulicach dochodziło jeszcze do zamieszek. Domniemanych szpiegów wywlekano z kamienic i wieszano.45 Rada Narodowa i wszyscy redaktorzy warszawskich dzienników zebrali się i podjęli decyzję, aby wydarzenia wczorajszego dnia przedstawić w świetle łagodniejszym, zaś zamieszki jako już zakończone – wszystko po to, aby ostudzić wrażenie krwawych ekscesów w Europie… Pisano więc, iż spokój zapanował w Warszawie46 zarówno w gazetach konserwatywnych, jak i lewicowych. Oczywiście pojawiły się różne oceny wydarzeń. Maurycy Mochancki pisał, iż zajścia był niepotrzebne, ale on osobiście czuje się pewniej wiedząc, iż szpiedzy i zdrajcy nie żyją. Gazeta Polska, dotąd dość ostra w swych sądach, wyraźnie poruszona wydarzeniami, przestała ścigać się z Nową Polską w nawoływaniu do wieszania. Gazety stronnictwa arystokratycznego potępiły wydarzenia, mimo że odwrotnie, niż miało to miejsce zazwyczaj – minimalizowały ich zasięg i skutki. Winnych morderstw rozstrzelano 22 VIII, cześć skazano na ciężkie roboty (np. kwiaciarkę Kościałkowską na trzy lata). Władzę przejął generał Krukowiecki, szybko obsadzając najważniejsze stanowiska zaufanymi ludźmi, równie szybko rezygnując z niedawnych sojuszników z Towarzystwa Patriotycznego, którzy słusznie poczuli się wykorzystani.



Polski Prometeusz Horace Verneta
Polski Prometeusz Horace Verneta

Niestety, mimo swej energii, Krukowiecki nie zdołał odmienić sytuacji militarnej powstania. Ostatni miesiąc wolności w Warszawie minął pod znakiem przygotowań do odparcia Rosjan. Na łamach dzienników toczyła się debata, czy miasto poddać, czy też bronić każdej ulicy. Na żarty silił się czasami Kurier Warszawski, w którym nawoływano do synchronizacji zegarów m.in. na Zamku, gdyż w całym mieście różnica między czasami wynosiła już 3 kwadranse. 9 IX ukazały się wezwania do Warszawiaków, aby zachowywali się wobec wkraczających rosyjskich żołnierzy przyzwoicie (sic!). Rosjanie, jak podkreślili to przebywający wówczas w Warszawie dziennikarze i pamiętnikarze, również zachowywali się godnie i spokojnie. Lecz wolność i resztki entuzjazmu skończyły się. Jak napisał Aleksander Krausahar: „Zmienione warunki prasowe, nie odzwierciedlają już w dziennikach warszawskich pierwszych dni po kapitulacji prawdziwej fizjognomii stolicy, nie dawno jeszcze przedtem tak ruchliwej i ożywionej złudzeniami pomyślnego wyniku wojny, a między liniami nowinek bezbarwnych silących się na spokój wewnętrzny i pogodę umysłu, przebijają zniechęcenie, przymus i obawa przed represjami, które też niebawem w całej sile zaciążyły na mieszkańcach”.47
Epilogiem trwającym około dwóch tygodni była Gazeta Narodowa Ksawerego Godebskiego, wydawana w Zakroczymiu. Postulowała ona dalszą walkę, zachęcała do niej chłopów, jednak w zwycięstwo nikt już nie wierzył.

Przypisy

(   )

Brak komentarzy: