WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
wtorek, 21 maja 2013
Kaputt - cdn
W
dobie płynących z mainstreamowych mediów socjalistycznych, lewackich
bzdur, prorokujących świetlaną przyszłość ich zboczonych unioeuropejskich
idei, warto sięgać, jak za komuny sowieckiej, po literaturę „drugiego
obiegu”. Proponuję dzisiaj książkę niemieckiego publicysty
ekonomicznego, doradcy finansowego i analityka międzynarodowych rynków
walutowych oraz rynków metali szlachetnych dr. Bruno Banduleta, zatytułowaną przyjaźnie dla realistów ekonomicznych „Ostatnie lata euro” (z podtytułem: „Raport o walucie, której nie chcieli Niemcy”). Pozycja ta została wydana w 2011 roku przez Wydawnictwo „Wektory”.
Wbrew tytułowi książki, dr B. Bandulet
oprócz opisu upadku waluty euro, szczególnie widocznemu w tych latach,
opisuje sam proces utworzenia euro i oszukanie niemieckich obywateli
przez polityków likwidujących tak dobrą walutę, jaką była niemiecka
marka. O nieudacznictwie polityków świadczy najlepiej to, że pomiędzy 1
stycznia 2002 roku, a dniem obecnym euro unii monetarnej stało się
poprzez kryzys w Grecji, Portugalii, Hiszpanii, Irlandii, Cyprze walutą
prawie wirtualną, opartą na unii długów i transferów. Kwoty zadłużeń
państw, o których obecnie mowa stają się dla zwykłych obywateli czymś
tak niewyobrażalnym, że nie potrafią oni przeciwstawić się tej debilnej
polityce pseudoekonomistów. My, po doświadczeniach z realnym socjalizmem
w komunie sowieckiej wiemy, że musi się to skończyć krachem, takim czy
innym, np. gospodarczym.
Zacytujmy dr. B. Banduleta:
„Obywatele, podatnicy i inwestorzy muszą we własnym interesie zrozumieć wreszcie, że wartość informacyjna oficjalnych wypowiedzi i oświadczeń oraz ilość zawartej w nich prawdy z reguły oscylują w okolicy zera. [...]„
W jaki sposób zakończy się
konieczna, przy tak olbrzymich fikcyjnie (bez pokrycia), wydrukowanych
pieniądzach, konwersja długów wspomnianych wyżej państw (a także
pozostałych), trudno powiedzieć i przewidzieć, ale wg mnie jedno jest
pewne, najwięcej stracą ludzie na dole drabinki socjalnospołecznej.
Śmieszne, bo to oni utrzymują w tej parademokracji złodziei u władzy.
Niestety, poprzez wspomnianą na początku lewacką propagandę nie zdają
sobie z tego nawet sprawy.
Co w takim razie robić?
Dr B. Bandulet nieśmiało zaleca w praktyce:
„[...] nie
ulegać iluzji pieniądza. To, co się liczy, to nie nominalny przyrost
portfela, lecz realny, czyli po odliczeniu inflacji. [...]
[...] pamiętać, że bank nie jest naszym przyjacielem. Ale należy koniecznie dodać, że państwo również nim nie jest. Największe zagrożenie dla własności płynie w naszych czasach ze strony państwa. Politycy kłamią i oszukują. Są specjalistami w tej dziedzinie – zdobywania i utrzymania władzy. Wyjątki potwierdzają regułę. [...]
[...]
unikać modnych trendów; zważać, by portfel był przejrzysty i złożony z
prostych, zwyczajnych elementów, takich jak płynne środki, akcje,
obligacje, złoto i nieruchomości. Omijać z daleka certyfikaty, derywaty i
długi, bo na nich zarabia przede wszystkim bank.”
Lekturę tej książki nie dedykuję
p. premierowi D. Tuskowi, zresztą nie dedykuję jej żadnemu z szefów
partii „bandy czworga” (które to partie wspólnymi siłami wepchnęły nas
do czerwonej dziury UE (ZSRE),
a obecnie na siłę chcą jak najszybciej zlikwidować polską złotówkę!),
ani także p. prezydentowi Zb. Podrazie z Dąbrowy Górniczej wraz z jego
doradcami, bo i tak nic z tego nie chwycą.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz