niedziela, 31 sierpnia 2008
CCCPOLSKA@XXI
Zagadkowa kariera ...
http://tiny.pl/8tdc
http://tiny.pl/8tdc
Andrzej Zybertowicz dla DZIENNIKA
wtorek 8 lipca 2008 01:40
W zeznaniach Baszniak udowadnia, że istnieje układ
Jeśli przyjmiemy, że choćby połowa zeznań Baszniaka jest prawdziwa, to zobaczymy dosadnie, z kim Prawo i Sprawiedliwość się zmagało, tworząc projekt IV RP. Przede wszystkim z tzw. układem, czyli siecią interesów, która działa obok ustawowych instytucji państwa i która jest w stanie te instytucje paraliżować - pisze w DZIENNIKU Andrzej Zybertowicz, doradca prezydenta do spraw bezpieczeństwa.
czytaj dalej...
Były długoletni szef francuskiego wywiadu i kontrwywiadu Alexandre de Marenches mówił, że istnieją powiązania interesów tak przemożne, że nikt nie ma ochoty ich tknąć. Jeśli unaocznimy sobie sieć koneksji wyłaniającą się z publikowanych przez DZIENNIK zeznań Krzysztofa Baszniaka, zrozumiemy, że mamy do czynienia z taką właśnie strukturą powiązań. Z interesami, na których rozbicie, a choćby tylko ujawnienie, nie może poważyć się żaden poszczególny prokurator, poszczególny minister czy nawet któraś z naszych tajnych służb.
Takie przedsięwzięcie jest możliwe do przeprowadzenia tylko przy wielkiej politycznej determinacji całego kierownictwa państwa, opartej na odważnej diagnozie, która mówi, że za fasadą funkcjonowania instytucji państwowych istnieje druga rzeczywistość, oparta na manipulacji, szantażu, infiltracji, wreszcie przemocy. Rzeczywistość określana skrótowo mianem układu. (Na marginesie: warto pamiętać, że diagnoza taka budzi często niechęć instynktowną, choć psychologicznie zrozumiałą: chcemy wierzyć, że w życiu społecznym dobro jest silniejsze.)
Po złożeniu demaskatorskich zeznań Krzysztof Baszniak stał się ofiarą dwóch bandyckich napaści, a groźby formułowane pod jego adresem opierały się na wiedzy o tym, co zeznał w prokuraturze. To pokazuje, jak trudno zbudować w polskim państwie instytucję szczelną, zdolną do rozkodowania niejawnych powiązań biznesowo-przestępczo-politycznych. A gdy wreszcie taką nieprzenikalną dla "układu" instytucję w postaci Centralnego Biura Antykorupcyjnego powołano, to właśnie ona spotkała się z najsilniejszym ostrzałem ze wszystkich niemal stron.
Dobrym argumentem na rzecz tezy, że CBA jest chyba jedyną instytucją usytuowaną w rdzeniowej tkance państwa, która zachowała nieprzejrzystość dla nieformalnych grup interesów, są informacje zawarte w tekście dziennikarzy śledczych DZIENNIKA (24 maja br.) o biznesowej karierze Krzysztofa Bondaryka, obecnego szefa ABW. To chyba najbardziej niezasługujący na przemilczenie tekst roku. Opisał on m.in. tzw. bandę czworga, która " podobnie do grupy opisywanej przez Baszniaka " przechwyciła kontrolę nad jednym ze strategicznych wymiarów aktywności państwa. Tekst mówi, że cztery wywodzące się ze służb postacie, wśród nich Bondaryk, były tak rozprowadzone w sieciach telefonii komórkowej, iż (de facto) przejęły kontrolę nad tym ustawowo uregulowanym, wyłącznym uprawnieniem państwa, którym jest tajne podsłuchiwaniem telefonicznych rozmów obywateli. Grupa prywatnych osób w tajemniczy sposób okazała się na tyle wpływowa, by paraliżować działalność tajnych służb i policji państwa odpowiedzialnych za bezpieczeństwo Polski.
Zeznania Baszniaka ukazują patologię strukturalnie podobną, tyle że dziejącą się w innym strategicznym obszarze - bezpieczeństwa energetycznego państwa. Widzimy grupę prywatnych osób - wśród nich przyrodni brat Leszka Millera - które niezależnie od wszelkich racji strategicznych wywierają istotny wpływ na kluczowe dla bezpieczeństwa kraju decyzje. Leszek Miller twierdzi, że nie działał w porozumieniu z bratem Sławomirem, ale przecież osoby opisane przez Baszniaka to nie są niedojdy, które nabiorą się na tani blef. To doświadczeni gracze, którzy mieli dostateczną liczbę dojść do najwyższych ogniw władzy, by sprawdzić, czy ktoś powołujący się na urzędującego premiera blefuje, czy mówi prawdę. Wygląda jakby działała tu opisana niegdyś przeze mnie zasada buforowania: osoby "publiczne" do wątpliwych przedsięwzięć delegują pośredników, od których mogą się łatwo odciąć, gdy wystąpią nieprzewidziane komplikacje. Leszek Miller odciął się publicznie od swojego brata. Czy szczerze?
Opublikowany wczoraj w DZIENNIKU dalszy ciąg materiałów z zeznań Baszniaka pozwala lepiej zrozumieć słowa wypowiedziane przez Jarosława Kaczyńskiego po przegranych w październiku 2007 wyborach: "Nie daliśmy rady". Jeśli przyjmiemy, że choćby połowa zeznań Baszniaka jest prawdziwa, to zobaczymy dosadnie, z kim Prawo i Sprawiedliwość się zmagało, tworząc projekt IV RP. Nie zmagało się li tylko z częścią inteligencji, która dała sobie wmówić, że Kaczyńscy są zagrożeniem demokracji. I nie potykało się jedynie o własne błędy i niedostatki pijarowsko-kadrowe. Zmagało się przede wszystkim z tzw. układem, czyli siecią interesów, która działa obok ustawowych instytucji państwa i która jest w stanie instytucje te paraliżować. W świetle tych dwu publikacji - o Bondaryku i o Baszniaku - trudno się z "układną" diagnozą Jarosława Kaczyńskiego nie zgodzić.
wtorek 8 lipca 2008 01:40
W zeznaniach Baszniak udowadnia, że istnieje układ
Jeśli przyjmiemy, że choćby połowa zeznań Baszniaka jest prawdziwa, to zobaczymy dosadnie, z kim Prawo i Sprawiedliwość się zmagało, tworząc projekt IV RP. Przede wszystkim z tzw. układem, czyli siecią interesów, która działa obok ustawowych instytucji państwa i która jest w stanie te instytucje paraliżować - pisze w DZIENNIKU Andrzej Zybertowicz, doradca prezydenta do spraw bezpieczeństwa.
czytaj dalej...
Były długoletni szef francuskiego wywiadu i kontrwywiadu Alexandre de Marenches mówił, że istnieją powiązania interesów tak przemożne, że nikt nie ma ochoty ich tknąć. Jeśli unaocznimy sobie sieć koneksji wyłaniającą się z publikowanych przez DZIENNIK zeznań Krzysztofa Baszniaka, zrozumiemy, że mamy do czynienia z taką właśnie strukturą powiązań. Z interesami, na których rozbicie, a choćby tylko ujawnienie, nie może poważyć się żaden poszczególny prokurator, poszczególny minister czy nawet któraś z naszych tajnych służb.
Takie przedsięwzięcie jest możliwe do przeprowadzenia tylko przy wielkiej politycznej determinacji całego kierownictwa państwa, opartej na odważnej diagnozie, która mówi, że za fasadą funkcjonowania instytucji państwowych istnieje druga rzeczywistość, oparta na manipulacji, szantażu, infiltracji, wreszcie przemocy. Rzeczywistość określana skrótowo mianem układu. (Na marginesie: warto pamiętać, że diagnoza taka budzi często niechęć instynktowną, choć psychologicznie zrozumiałą: chcemy wierzyć, że w życiu społecznym dobro jest silniejsze.)
Po złożeniu demaskatorskich zeznań Krzysztof Baszniak stał się ofiarą dwóch bandyckich napaści, a groźby formułowane pod jego adresem opierały się na wiedzy o tym, co zeznał w prokuraturze. To pokazuje, jak trudno zbudować w polskim państwie instytucję szczelną, zdolną do rozkodowania niejawnych powiązań biznesowo-przestępczo-politycznych. A gdy wreszcie taką nieprzenikalną dla "układu" instytucję w postaci Centralnego Biura Antykorupcyjnego powołano, to właśnie ona spotkała się z najsilniejszym ostrzałem ze wszystkich niemal stron.
Dobrym argumentem na rzecz tezy, że CBA jest chyba jedyną instytucją usytuowaną w rdzeniowej tkance państwa, która zachowała nieprzejrzystość dla nieformalnych grup interesów, są informacje zawarte w tekście dziennikarzy śledczych DZIENNIKA (24 maja br.) o biznesowej karierze Krzysztofa Bondaryka, obecnego szefa ABW. To chyba najbardziej niezasługujący na przemilczenie tekst roku. Opisał on m.in. tzw. bandę czworga, która " podobnie do grupy opisywanej przez Baszniaka " przechwyciła kontrolę nad jednym ze strategicznych wymiarów aktywności państwa. Tekst mówi, że cztery wywodzące się ze służb postacie, wśród nich Bondaryk, były tak rozprowadzone w sieciach telefonii komórkowej, iż (de facto) przejęły kontrolę nad tym ustawowo uregulowanym, wyłącznym uprawnieniem państwa, którym jest tajne podsłuchiwaniem telefonicznych rozmów obywateli. Grupa prywatnych osób w tajemniczy sposób okazała się na tyle wpływowa, by paraliżować działalność tajnych służb i policji państwa odpowiedzialnych za bezpieczeństwo Polski.
Zeznania Baszniaka ukazują patologię strukturalnie podobną, tyle że dziejącą się w innym strategicznym obszarze - bezpieczeństwa energetycznego państwa. Widzimy grupę prywatnych osób - wśród nich przyrodni brat Leszka Millera - które niezależnie od wszelkich racji strategicznych wywierają istotny wpływ na kluczowe dla bezpieczeństwa kraju decyzje. Leszek Miller twierdzi, że nie działał w porozumieniu z bratem Sławomirem, ale przecież osoby opisane przez Baszniaka to nie są niedojdy, które nabiorą się na tani blef. To doświadczeni gracze, którzy mieli dostateczną liczbę dojść do najwyższych ogniw władzy, by sprawdzić, czy ktoś powołujący się na urzędującego premiera blefuje, czy mówi prawdę. Wygląda jakby działała tu opisana niegdyś przeze mnie zasada buforowania: osoby "publiczne" do wątpliwych przedsięwzięć delegują pośredników, od których mogą się łatwo odciąć, gdy wystąpią nieprzewidziane komplikacje. Leszek Miller odciął się publicznie od swojego brata. Czy szczerze?
Opublikowany wczoraj w DZIENNIKU dalszy ciąg materiałów z zeznań Baszniaka pozwala lepiej zrozumieć słowa wypowiedziane przez Jarosława Kaczyńskiego po przegranych w październiku 2007 wyborach: "Nie daliśmy rady". Jeśli przyjmiemy, że choćby połowa zeznań Baszniaka jest prawdziwa, to zobaczymy dosadnie, z kim Prawo i Sprawiedliwość się zmagało, tworząc projekt IV RP. Nie zmagało się li tylko z częścią inteligencji, która dała sobie wmówić, że Kaczyńscy są zagrożeniem demokracji. I nie potykało się jedynie o własne błędy i niedostatki pijarowsko-kadrowe. Zmagało się przede wszystkim z tzw. układem, czyli siecią interesów, która działa obok ustawowych instytucji państwa i która jest w stanie instytucje te paraliżować. W świetle tych dwu publikacji - o Bondaryku i o Baszniaku - trudno się z "układną" diagnozą Jarosława Kaczyńskiego nie zgodzić.
-------------------------------------------
-------------------------------------------
CAŁOŚĆ ZA:
czwartek, 28 sierpnia 2008
polskapanorama.org/PRZECZYTAJ *
*ATRAPA POLSKI *
"...( )W imię takiej „ideologii”, przeprowadzono na Narodzie Polskim „ekonomiczne ludobójstwo”, przewyższające swymi rozmiarami to dokonane w czasie II-giej Wojny Światowej przez Niemców i Rosjan. Nie potrzeba było bombardować zakładów przemysłowych, wystarczyło je „sprywatyzować”, a następnie złomować lub czekać aż same ulegą zniszczeniu. Nie potrzeba było Oświęcimia, by pozbyć się nadmiaru populacji, wystarczyło gigantyczne bezrobocie powodujące masowy exodus młodego pokolenia. Nie potrzeba było poniżających rasistowskich zarządzeń by upodlić społeczeństwo, wystarczyło zamienić je w podrzędnych wyrobników i prostytutki.Wszystko to udało się nadspodziewanie dobrze, a rezultatem tego jest obecna rzeczywistość, czyli społeczność znajdująca się na pograniczu biologicznej zagłady, pozbawiona nie tylko środków wytwórczych, ale i wykwalifikowanej wielkoprzemysłowej siły roboczej i kadry inżynieryjnej. Po osiemnastu latach „transformacji” stare kadry odeszły do historii a nowych z oczywistych względów nie wykształcono. Nawet więc gdyby teoretycznie udało się doprowadzić polską gospodarkę do zdrowej równowagi sektorów wytwórczego, usług i handlu, to i tak nie byłoby kadr niezbędnych do jej funkcjonowania.Tak więc Polska jest skazana na nieproduktywną wirtualną gospodarkę zwaną z angielska FIRE (finance, insurance, real estate), nie dającą nadziei na rzeczywisty rozwój materialny tworzący dobrobyt całego społeczeństwa.
Na placu boju pozostały tylko fiskalne pasożyty, obsiadające jak muchy świeże odchody, banki, firmy brokerskie, konsultacyjne i marketingowe, bełkoczące od rzeczy na temat „kwitnącej gospodarki” i „awansu cywilizacyjnego” jaki to rzekomo dokonał się w Polsce.
Większość spauperyzowanego społeczeństwa, wynarodowiona, zdemoralizowana i otumaniona przez media będące w posiadaniu pultokracji nie jest nawet w stanie ocenić swej rzeczywistej sytuacji, licząc ciągle na unijny raj jako panaceum na wszystkie bolączki.
Do osiągania zamierzonych celów globalistyczna plutokracja musiała wygenerować całe tabuny sprzedajnych, zakłamanych polityków; dyspozycyjnych dziennikarzy i finansowych „ekspertów” (czytaj:oszustów). Zmuszona jest też ich suto opłacać. Wytworzyło to niezwykle patologiczną i demoralizującą sytuację, w której największe dochody uzyskują najmniej społecznie przydatne lub wręcz szkodliwe jednostki, a te tworzące rzeczywiste dobra materialne czy duchowe zadawalać się muszą ochłapami.
Modelowym przykładem są Stany Zjednoczone. Przeciętna pensja dyrektora dużej firmy jest 365 razy większa od pracowniczej. Blednie to jednak w porównaniu z dochodami finansistów. Pomimo rekordowych strat Wall Street w 2007 roku, szefowie jej głównych firm zainkasowali ogólem ponad 33 miliardy dolarów samych tylko premii. Całkowita lista płacy w siedmiu największych firmach NYSE wyniosła 122 miliardy dolarów, co stanowi wzrost o 10% w porównaniu do roku 2006, pomimo że dochody tych firm spadły o 6%. W roku 1976 1% najbogatszych otrzymywał 8.8% całości dochodu narodowego, podczas gdy w 2004 już 22%, posiadając $2.500.000.000.000 więcej niż biedniejsze 90% populacji.Mało tego, finansowi szalbierze i ich polityczni i medialni pomocnicy cieszą się ogólnym uznaniem, podczas gdy osoby parające się uczciwą i społecznie pożyteczną pracą zasługują tylko na miano „roboli”.Wśród krajów postkomunistycznych Polska przoduje w osiąganiu tych i innych „standardów zachodnich”. Od 1989 roku , w różnych konfiguracjach, administruje Nią konglomerat agenturalno-gangsterski, realizujący własne i cudze interesy, ale nigdy nie polskie. ( ) "
-------------------------------------------------------------------
Powstaje Telewizja Społeczna !
3 VII 2008 Unia Europejska czy Eurabia?
10 VII 2008 Struktura rozwiniętej gospodarki ery globalizmu
13 VII 2008 Naprzód w przeszłość!
16 VII 2008 Nie ma sprawy-gramy dalej?
17 VII 2008 Socjalizm fiskalny
19 VII 2008 Postęp zagrożony!
22 VII 2008 Finansowi szamani w akcji!
POLSKA PANORAMA POLSKA PANORAMA POLSKA PANORAMA POLSKA PANORAMA POLSKA PANORAMA POLSKA
ARCHIWUM PUBLIKACJI 2008
23 VII 2008 Saga Fannie i Freddie a globalne rynki finansowe
31 VII 2008 Wybierzmy teraźniejszość!
5 VIII 2008 Król jest nagi!
8 VIII 2008 Plight of Central European Nations in the Wake of Western Oder Demise
14 VIII 2008 Gruzińska lekcja
26 VIII 2008 Nowy kierunek strategiczny?
27 VIII 2008 Partia Polska na Świętym Krzyżu
-----------------------------------------------------------
poniedziałek, 25 sierpnia 2008
piątek, 22 sierpnia 2008
JESZCZE RAZ. O TYM SAMYM
************
I.
“Nie przechodzi mi przez gardło, żeby nazwać władze Pld. Osetii separatystycznymi. Kto jest tam separatystą? Szef miejscowego KGB Anatolij Baranow, który wcześniej kierował rosyjską Federalną Służbą Bezpieczeństwa w Mordowii? A może szef południowo-osetyjskiego MSW Michaił Mindzajew, który wcześniej , był szefem MSW w należącej do Rosji Północnej Osetii? A może separatystą jest południowo osetyjski minister obrony Wasilij Luniew, do niedawna komisarz wojskowy obwodu permskiego w Rosji? Albo szef południowoosetyjskiej Rady Bezpieczeństwa Anatolij Barankiewicz, były zastęca komisarza wojskowego wchdzącego w skład Rosji Kraju Stawropolskiego? Nazwisko premiera Jurija Morozowa też nie brzmi zbyt osetyjsko.
Władze południowoosetyjskie nie mają żadnych celów strategicznych. Ich działania w Osetii mają sens tylko z punktu widzenia zarabiania pieniędzy. A nie są one małe. Nowy gazociąg przeciągnięty przez góry, który ma zaopatrywać Osetię w razie odcięcia dostaw z [...]?kosztuje 570 mln dol.
Jest jeszcze tajny budżet Płd. Osetii na prowadzenie walk, który wynosi ponoć 800 mln dol. rocznie. Są także emerytury i pensje dla pracowników sfery budżetowej. Stale w Płd.Osetii mieszka ok. 30 tys. ludzi. Dziwnym trafem świadczenia otrzymuje jednak 80 tys. osób.
I gdy nam mówią o ostrzale Cchinwali, warto pamiętać, czym jest to miasto. To nie miejsce w centrum republiki ostrzeliwane przez dywersantów. Cchinwali jest z trzech stron otoczone przez Gruzję. Linię umocnień tworzy tu ostatni rząd domów. Zeby Gruzini nie strzelali do ludności cywilnej, wystarczyło przenieść punkty ogniowe , sto metrów poza granice miasta. Ale główna zasada terrostów ze spółki Południowa Osetia Sp. z 0.0. polega na tym, że ustawia się stanowiska wśród budynków cywilnych, by w razie ostrzału strony przeciwnej można było pokazać w telewizji ranne dzieci.” [źródło: >>>]
Władze południowoosetyjskie nie mają żadnych celów strategicznych. Ich działania w Osetii mają sens tylko z punktu widzenia zarabiania pieniędzy. A nie są one małe. Nowy gazociąg przeciągnięty przez góry, który ma zaopatrywać Osetię w razie odcięcia dostaw z [...]?kosztuje 570 mln dol.
Jest jeszcze tajny budżet Płd. Osetii na prowadzenie walk, który wynosi ponoć 800 mln dol. rocznie. Są także emerytury i pensje dla pracowników sfery budżetowej. Stale w Płd.Osetii mieszka ok. 30 tys. ludzi. Dziwnym trafem świadczenia otrzymuje jednak 80 tys. osób.
I gdy nam mówią o ostrzale Cchinwali, warto pamiętać, czym jest to miasto. To nie miejsce w centrum republiki ostrzeliwane przez dywersantów. Cchinwali jest z trzech stron otoczone przez Gruzję. Linię umocnień tworzy tu ostatni rząd domów. Zeby Gruzini nie strzelali do ludności cywilnej, wystarczyło przenieść punkty ogniowe , sto metrów poza granice miasta. Ale główna zasada terrostów ze spółki Południowa Osetia Sp. z 0.0. polega na tym, że ustawia się stanowiska wśród budynków cywilnych, by w razie ostrzału strony przeciwnej można było pokazać w telewizji ranne dzieci.” [źródło: >>>]
-------------------------------------------
II."" ( ) Porażony realizmem tego myślenia, zapomniałem przez chwilę, że Południowa Osetia (podobnie jak Abchazja) jest częścią Gruzji, że na początku sierpnia „Osetyńcy” (czyli naprawdę gangsterzy z kgb) wysadzili w powietrze ciężarówkę pełną gruzińskich policjantów i zaatakowali gruzińskie wioski. 7 sierpnia miały się odbyć rozmowy pomiędzy Gruzinami a osetyńskimi separatystami, zaaranżowane przez „dyplomatów rosyjskich”, ale tylko strona gruzińska przybyła na miejsce rozmów. Co się stało dalej jest mniej jasne (tj. kto pierwszy otworzył ogień? czy sowieckie wojska ruszyły z północnej Osetii przed atakiem gruzińskim, czy po?), ale wydaje się oczywiste, że Saakaszwili wpadł w sowiecką pułapkę. Niech mi nasz real-polityczny Prezes odpowie, jaka byłaby dobra, realistyczna reakcja na taką prowokację? Zmilczeć i schować ją w kieszeń? I co dalej? Prowokator będzie tak długo prowokował, aż osiągnie swój cel. Gdyby Saakaszwili cierpliwie znosił prowokacje, to prędzej czy później i tak zobaczyłby sowieckie czołgi na ulicach gruzińskich miast. Jaką odpowiedź dyktowałaby tak miła sercu Prezesa Realpolitik? Julia Łatynina określiła Południową Osetię jako „wspólne przedsięwzięcie kgb i osetyńskiego gangstera [towarzysza Kokoity], dla rozprowadzenia pieniędzy przeznaczonych przez Moskwę na walkę z Gruzją”. Putin płaci, ale domaga się rezultatów. Pan Prezes na pewno proponowałby realistyczne z nim rozmowy…
Jakie wnioski wyciąga Prezes z Gruzińskiej lekcji? „Los Gruzji jest przesądzony. Saakaszwili – jeśli autentycznie kocha swój kraj – powinien podać się do dymisji i uciec za granicę (byle nie do nas…), pozwalając na sformowanie rządu, z którym Rosjanie będą chcieli rozmawiać. Abchazja i Osetia są na trwale stracone – rzecz w tym, aby uratować resztę, zminimalizować straty ludzkie i materialne.” [pisownia Prezesa] A że „Rosjanie” będą chcieli rozmawiać wyłącznie ze swymi kukiełkami, to Prezes uważa na pewno za romantyczne mrzonki.
A dalej w tekście Show w Tbilisi mamy takie kawałki: „W oczach dyplomacji unijnej Rosja wyszła na poważnego partnera, który po przeprowadzeniu policyjnej akcji przeciwko gruzińskiemu watażce, wstrzymuje ataki militarne.” Warto zwrócić uwagę Prezesa na fakt, że sowieckie wojska operują nadal wewnątrz Gruzji właściwej, gdzie, wedle sowieckich oświadczeń, pilnują porządku publicznego…
Najciekawsze jednak enuncjacje zawiera tekst pt. Tarcza i Tbilisi. Prezes zastanawia się tu nad możliwymi opcjami politycznymi dla Polski i dochodzi do wniosku, że „z konserwatywnego punktu widzenia najlogiczniejsza jest opcja prorosyjska, gdyż Moskwa nie ma ideologicznych obsesji (paradoks historii…) i pod jej skrzydłami można budować kraj autentycznie konserwatywny”. Jednak, realistą będąc, Prezes odnotowuje z rozpaczą, że romantyczni rodacy nie dorośli do jego wizji, więc gotów jest ostatecznie zgodzić się na opcję proamerykańską. Ba, rozpacz i rzekomy realizm nie są dobrymi doradcami, bo najwyraźniej zamykają mu oczy na rzeczywistość. Do sojuszu potrzeba dwóch stron, a sowieciarze z pewnością mogą się obejść bez sojuszu z Prezesem. Myśl o budowaniu czegokolwiek (oprócz komunizmu) pod opiekuńczymi skrzydłami Putina rozczuliła mnie mimowolnie. Wyobraziłem sobie pana Prezesa umoszczonego wygodnie pod skrzydłami Łubianki, konserwatywnie i monarchistycznie podkręcającego wąsa… Ech, łza się w oku kręci.
Zatrzymam się dłużej nad pewną marginalną uwagą Prezesa, ponieważ wydaje mi się znamienna dla tego typu konserwatyzmu, który Józef Mackiewicz sprowadzał do „całowania każdej zastanej rzeczywistości w de…”, ale także dlatego, że pokazuje ślepotę zaściankowego realizmu, który widzi źdźbło w oku bliźniego, ale nie dostrzega belki we własnym oku. Pisze Prezes:
„Ostatnia wojna gruzińsko-rosyjska pokazuje, jak kończy się samodzielność pozornego podmiotu politycznego: podmiot pozorny, mimo że posiadał przewagę zaskoczenia, był zdolny prowadzić wojnę z podmiotem realnym przez zaledwie 5 dni.” [interpunkcja moja, bo prezesowa jest taka sobie]
To ma być o Gruzji, która miała przewagę zaskoczenia tylko w bujnej wyobraźni Prezesa, w rzeczywistości bowiem siły sowieckie czekały skoncentrowane w tunelu Roki, łączącym północną i południową część Osetii. Istotny jest jednak ów „podmiot pozorny”. Podmiot pozorny? Prezes nie zniża się do jasnego artykułowania myśli, więc nie wiadomo, o co dokładnie mu chodzi, musimy zatem snuć domysły. Na zdrowy rozum, wydawałoby się, że podmiot pozorny w polityce, to twór, który przy pewnych elementach suwerennej państwowości (które składają się na owe „pozory”) jest takiej suwerenności pozbawiony. Klasycznym pozornym podmiotem byłby np. prl, którego oprócz apologetów Paxu z Myszy Polskiej oraz Prezesa we własnej osobie, nikt już dziś zdaje się nie uważa za państwo polskie, choć nie było tak za czasów jego istnienia. Jeśli zatem Prezes uznaje współczesną Gruzję za podmiot pozorny – gdzie, paradoksalnie, bylibyśmy zgodni – to jak wyglądałaby w tym świetle współczesna Polska? Państwo stworzone na mocy pokątnego układu pomiędzy bolszewicką tajną policją a jej mniej tajnymi współpracownikami – czy taki twór zasługuje na miano podmiotu realnego w oczach Prezesa? A jak, w mniemaniu Prezesa, zakończy się samodzielność pozornego podmiotu politycznego pt. prl nr 2? Czy sojusz z Rosją uchroni prl bis przed losem Gruzji?..( ) ""
http://wydawnictwopodziemne.com/2008/08/24/wycisk-prezesa-wielomskiego/#more-91
*****
III.
*****
http://www.youtube.com/watch?v=YMvUGS4Eyp0
środa, 20 sierpnia 2008
TARCZA, i GRZYBY, NY...
************************
Dariusz Rohnka
Tarcza Putina
Opublikowany 31 sierpnia 2007
***
W swoim poemacie Moskwa - Pietuszki, Wieniedikt Jerofiejew pisał z wewnętrznym przekonaniem: Wszyscy mówią ‘Kreml, Kreml’, od każdego to słyszę, a ja sam ani razu Kremla nie widziałem. Zamykając oczy na dookolną rzeczywistość, tułający się po stolicy swego kraju, Jerofiejew nie mógł chyba lepiej wyrazić swojego zniesmaczenia. Jako poeta, pisarz, człowiek bynajmniej nie sowiecki, mógł sobie ignorować wszystko, na co tylko przyszła mu ochota, choć, po prawdzie owa buńczuczna deklaracja była jedynie błyskotliwą próbą zakamuflowania trawiącej go rozpaczy. Jerofiejew usiłował ignorować podsowiecką rzeczywistość, i takie było jego święte prawo, inaczej rzecz wygląda, gdy owa ignorancja nawiedza wielkich (choćby jedynie tytularnie) aktorów tego świata. W tym drugim przypadku, bezrozumne zamykanie oczu na rzeczywistość prowadzić musi do przykrych konsekwencji.
W połowie lipca 2007 roku na pierwszych stronach wszystkich światowych gazet pojawiła się elektryzująca informacja: Rosja zawiesiła swój udział w Traktacie o Ograniczeniu Sił Konwencjonalnych w Europie. Według oficjalnego oświadczenia Kremla, decyzja ta została podjęta w związku z wyjątkowymi okolicznościami, które naruszają bezpieczeństwo Federacji Rosyjskiej i wymagają podjęcia natychmiastowych kroków.
NATO i Biały Dom zareagowały ostro i dość nerwowo, uznając zapewne zgodnie, że obecne zachowanie Kremla nazbyt mocno kojarzy się z dawną, niemal już zapomnianą, zimnowojenną sowiecką retoryką. I tak, rzecznik Paktu, James Appathurai, wyraził rozczarowanie rosyjską decyzją, dodał jeszcze w nastroju retrospektywnego optymizmu, że NATO uważa Traktat za ważny kamień milowy dla europejskiego bezpieczeństwa.
Decyzja Kremla przekłada się w praktyce na możliwość rozmieszczenia większej ilości broni konwencjonalnej przy jej zachodniej granicy, choć krok taki jest mało prawdopodobny, jest przy tym pozbawiony znaczenia militarnego. W przyszłym konflikcie zbrojnym, jeśli do niego oczywiście dojdzie, broń konwencjonalna będzie miała drugorzędne, znikome znaczenie, poza tym wiadomo, że od początku lat 90., a więc od chwili podpisania wzmiankowanego traktatu, Rosja Sowiecka nigdy nie zastosowała się do jego postanowień, utrzymując na europejskiej części swojego terytorium znacznie większe ilości broni, aniżeli wynikałoby to z podpisanych porozumień.
W istocie, nikt chyba nie wierzy, aby chodziło o podpisany niemal dwadzieścia lat temu dokument, będący jeszcze jednym symbolem zamazywania globalnej rzeczywistości politycznej. Komentatorzy różnych opcji zgodnie natomiast przekonują, że sugestywny gest Putina należy odczytywać w kontekście amerykańskiej tarczy rakietowej i rozmieszczenia jej elementów na obszarze Czech i Polski.
Tarcza istotnie jest problemem:
*dla amerykańskich podatników, którzy będą zmuszeni ponieść koszty jej instalacji;
*dla amerykańskiej Partii Demokratycznej, która ani chce słyszeć o dalszych wydatkach na zbrojenia, sukcesywnie obcinając kolejne pozycje w budżecie Departamentu Obrony (setki milionów na obronę antyrakietową, kolejne setki milionów na budowę broni laserowej, etc.);
*dla tutejszej ludności wschodnioeuropejskiej, dla której budowa tarczy na jej terenie oznacza apokaliptyczną wizję nuklearnej zagłady w przyszłości;
*dla zachodnioeuropejskich społeczeństw i ich establishmentów, które konsekwentnie, od kilkudziesięciu lat sabotują każdą kolejną próbę (choćby tak wirtualną, jak amerykańska tarcza) obrony własnego terytorium, bojąc się, że taka obrona wzmocni jedynie strategiczną pozycję Stanów Zjednoczonych; zapewne także dla ekologów, którzy, jak można domniemywać, odkryją wkrótce rzadkie okazy flory lub fauny na terenie przewidzianym pod budowę baz.
Czy tarcza jest w równym stopniu problemem dla Putina? Z militarnego punktu widzenia, amerykańska antyrakietowa tarcza, wyposażona w zaledwie 10 rakiet przechwytujących, której baza ma zostać zbudowana gdzieś nad brzegami Bałtyku, jest niewinnym gadżetem, mogącym co najwyżej zagrozić meteorologicznym instytucjom badawczym, wypuszczającym swoje balony przy pomocy napędu rakietowego. Rosja Sowiecka, o czym polityczne establishmenty tzw. demokratycznego świata chętnie zapominają, nigdy nie straciła realnej pozycji najpotężniejszego, obok Stanów Zjednoczonych, mocarstwa atomowego.
Czy tarcza jest w równym stopniu problemem dla Putina? Z militarnego punktu widzenia, amerykańska antyrakietowa tarcza, wyposażona w zaledwie 10 rakiet przechwytujących, której baza ma zostać zbudowana gdzieś nad brzegami Bałtyku, jest niewinnym gadżetem, mogącym co najwyżej zagrozić meteorologicznym instytucjom badawczym, wypuszczającym swoje balony przy pomocy napędu rakietowego. Rosja Sowiecka, o czym polityczne establishmenty tzw. demokratycznego świata chętnie zapominają, nigdy nie straciła realnej pozycji najpotężniejszego, obok Stanów Zjednoczonych, mocarstwa atomowego.
Dysponuje potężnym, liczonym w tysiące, arsenałem naziemnych rakiet międzykontynentalnych, potężnym arsenałem rakiet umieszczonych na atomowych łodziach podwodnych, i, co znacznie bardziej istotne, jest silnie zaangażowana w rozbudowę nowoczesnej technologii broni strategicznej.
Podobnie jak dwie dekady wcześniej, tysiące sowieckich rakiet jest wycelowanych w bardzo konkretne cele na terytorium Stanów Zjednoczonych. Były amerykański sekretarz obrony, Robert McNamara, ten sam McNamara, który jak na ironię, odwiódł u progu lat 70. prezydenta Johnsona od idei budowy tarczy antyrakietowej, opierając się na raportach opracowanych jeszcze w latach 80., określa w jednym z artykułów bardzo konkretne sowieckie cele na terytorium samego tylko Nowego Jorku. I tak, wedle McNamary, w każde z trzech nowojorskich lotnisk wymierzone są po dziś dzień dwie jednomegatonowe bomby, po jednej takiej bombie przewidziano dla każdego z głównych nowojorskich mostów, dwie dla Wall Street i po dwie dla każdej z czterech rafinerii. Poza tym są jeszcze cele w postaci dworca centralnego, urządzeń portowych etc.
Od końca lat 90. Rosja Sowiecka rozwija program budowy najbardziej zaawansowanej technologicznie rakiety Topol-M (SS-27), która może być wystrzeliwana z silosów oraz bardzo trudnych do wyśledzenia i zniszczenia wyrzutni mobilnych. Istnieje także wersja przystosowana do instalacji na łodziach podwodnych (Buława). Największą zaletą nowej broni, która ma stanowić podstawę sowieckiego uzbrojenia do roku 2015 jest fakt, że żaden amerykański system obronny nie stanowi dla niej zagrożenia. Dotyczy to zarówno osławionej tarczy antyrakietowej, jak i nieco bardziej futurystycznej broni laserowej, zainstalowanej w przestrzeni kosmicznej. Według opinii ekspertów, Topol-M jest wyposażona w rodzaj osłony, chroniącej przed promieniowaniem, wpływem pola elektromagnetycznego i fizycznymi wstrząsami (starsze modele sowieckich rakiet mogły być zniszczone przy pomocy wybuchu atomowego). Co więcej, w maju 2007 roku Rosja Sowiecka przeprowadziła udany test z już zmodernizowaną wersją rakiety Topol-M, RS-24, która, w odróżnieniu od poprzedniczki, pozwala na przenoszenie równocześnie wielu głowic.
Rosja Sowiecka nie tylko rozbudowuje swój arsenał broni strategicznej, ale także nieustannie sprawdza stan gotowości bojowej swoich wojsk rakietowych, przeprowadzając rocznie około 15 testów z wykorzystaniem rakiet balistycznych (zarówno Topol-M jak i starszych, takich jak SS-18 i SS-19), a Władimir Putin, odgrywający obecnie na Kremlu rolę gospodarza, z wielkim entuzjazmem asystuje podczas kolejnych demonstracji rzekomo postsowieckiej potęgi.
Cóż zatem myśli Władimir Putin? Czy dziesięć amerykańskich silosów, umiejscowionych nad polskim Bałtykiem spędza sen z jego powiek? Czy czuje się zagrożony możliwością ataku z amerykańsko-polsko-czeskiej strony? Może buduje już dla siebie nowy schron, gdzieś głęboko pod skałami Uralu? Z dużą dozą prawdopodobieństwa na każde z tych pytań można odpowiedzieć negatywnie. Putin nie musi się martwić tarczą swojego rywala, ma swoją własną, znacznie wytrzymalszą, znacznie potężniejszą - atak.
Przynajmniej od dwóch dziesięcioleci trwa nieustająca proliferacja sowieckiej broni rakietowej do tak zwanych wrogich państw. Rosja Sowiecka od lat sprzedaje swoją broń i technologię komunistycznym Chinom. Nie gardzi kontrahentami w rodzaju Iraku, Korei Północnej, Syrii czy Iranu, w zamian za co liczyć może nie tylko na pieniądze, ale również na daleko posuniętą polityczną życzliwość.
Putin ma jeszcze jednego asa w rękawie - światowy terroryzm. Jako ojciec chrzestny współczesnego terroryzmu, Rosja Sowiecka kontroluje wszystkie istotniejsze organizacje terrorystyczne, Al-Kaidy nie wyłączając. Można spierać się o szczegóły, szacować stopień zaangażowania sowieckich tajnych służb w poszczególne przedsięwzięcia, nie sposób zaprzeczyć tylko temu, że to Sowieci pociągają za sznurki. Dlatego, gdy jakiś szaleniec rozrywa się na kawałki przy pomocy prymitywnej bomby w kolejce podziemnej w centrum Londynu, można oczywiście domniemywać, że działał na własną rękę. Gdy jednak któregoś ponurego dnia, co nie daj Boże, nad Waszyngtonem lub Nowym Jorkiem rozbłyśnie atomowy grzyb, i nie będzie on następstwem interkontynentalnego ataku, za zamachem stać będą służby, działające według sowieckiej długofalowej strategii. To będzie właśnie sowiecka tarcza, służąca bynajmniej nie do obrony, za którą łatwo ukryć także swoje prawdziwe intencje i cele.
Od końca lat 90. Rosja Sowiecka rozwija program budowy najbardziej zaawansowanej technologicznie rakiety Topol-M (SS-27), która może być wystrzeliwana z silosów oraz bardzo trudnych do wyśledzenia i zniszczenia wyrzutni mobilnych. Istnieje także wersja przystosowana do instalacji na łodziach podwodnych (Buława). Największą zaletą nowej broni, która ma stanowić podstawę sowieckiego uzbrojenia do roku 2015 jest fakt, że żaden amerykański system obronny nie stanowi dla niej zagrożenia. Dotyczy to zarówno osławionej tarczy antyrakietowej, jak i nieco bardziej futurystycznej broni laserowej, zainstalowanej w przestrzeni kosmicznej. Według opinii ekspertów, Topol-M jest wyposażona w rodzaj osłony, chroniącej przed promieniowaniem, wpływem pola elektromagnetycznego i fizycznymi wstrząsami (starsze modele sowieckich rakiet mogły być zniszczone przy pomocy wybuchu atomowego). Co więcej, w maju 2007 roku Rosja Sowiecka przeprowadziła udany test z już zmodernizowaną wersją rakiety Topol-M, RS-24, która, w odróżnieniu od poprzedniczki, pozwala na przenoszenie równocześnie wielu głowic.
Rosja Sowiecka nie tylko rozbudowuje swój arsenał broni strategicznej, ale także nieustannie sprawdza stan gotowości bojowej swoich wojsk rakietowych, przeprowadzając rocznie około 15 testów z wykorzystaniem rakiet balistycznych (zarówno Topol-M jak i starszych, takich jak SS-18 i SS-19), a Władimir Putin, odgrywający obecnie na Kremlu rolę gospodarza, z wielkim entuzjazmem asystuje podczas kolejnych demonstracji rzekomo postsowieckiej potęgi.
Cóż zatem myśli Władimir Putin? Czy dziesięć amerykańskich silosów, umiejscowionych nad polskim Bałtykiem spędza sen z jego powiek? Czy czuje się zagrożony możliwością ataku z amerykańsko-polsko-czeskiej strony? Może buduje już dla siebie nowy schron, gdzieś głęboko pod skałami Uralu? Z dużą dozą prawdopodobieństwa na każde z tych pytań można odpowiedzieć negatywnie. Putin nie musi się martwić tarczą swojego rywala, ma swoją własną, znacznie wytrzymalszą, znacznie potężniejszą - atak.
Przynajmniej od dwóch dziesięcioleci trwa nieustająca proliferacja sowieckiej broni rakietowej do tak zwanych wrogich państw. Rosja Sowiecka od lat sprzedaje swoją broń i technologię komunistycznym Chinom. Nie gardzi kontrahentami w rodzaju Iraku, Korei Północnej, Syrii czy Iranu, w zamian za co liczyć może nie tylko na pieniądze, ale również na daleko posuniętą polityczną życzliwość.
Putin ma jeszcze jednego asa w rękawie - światowy terroryzm. Jako ojciec chrzestny współczesnego terroryzmu, Rosja Sowiecka kontroluje wszystkie istotniejsze organizacje terrorystyczne, Al-Kaidy nie wyłączając. Można spierać się o szczegóły, szacować stopień zaangażowania sowieckich tajnych służb w poszczególne przedsięwzięcia, nie sposób zaprzeczyć tylko temu, że to Sowieci pociągają za sznurki. Dlatego, gdy jakiś szaleniec rozrywa się na kawałki przy pomocy prymitywnej bomby w kolejce podziemnej w centrum Londynu, można oczywiście domniemywać, że działał na własną rękę. Gdy jednak któregoś ponurego dnia, co nie daj Boże, nad Waszyngtonem lub Nowym Jorkiem rozbłyśnie atomowy grzyb, i nie będzie on następstwem interkontynentalnego ataku, za zamachem stać będą służby, działające według sowieckiej długofalowej strategii. To będzie właśnie sowiecka tarcza, służąca bynajmniej nie do obrony, za którą łatwo ukryć także swoje prawdziwe intencje i cele.
-------------------------------------
-----------------------------
PRZECZYTAJ TEŻ:
/ /...Rok 1989 spłynął z kart historii jak nie przymierzając woda po kaczce. Przestał się liczyć, gdy sympatie społeczeństwa odwróciły się od samozwańczych „obalaczy komuny” na rzecz dawnych panów. Wystarczyło zaledwie kilka lat, aby ujawnić wstydliwe przywiązanie. Nie licząc porzucenia zgrzebnych atrybutów socjalizmu, uprzykrzających życie peerelowskim obywatelom, nie dokonał się żaden przełom, żaden zwrot historii. Co najwyżej rzeczywistość stała się jeszcze bardziej surrealistyczna, a bolszewicy odnieśli kolejne zwycięstwo.
Komunizm nie upadł, tak jak najpewniej nie upadnie w lipcu 2008 roku, ponieważ nie mogła tego dokonać grupka w taki czy inny sposób ubezwłasnowolnionych opozycjonistów, z których zresztą większość pałała mniej lub bardziej utajoną sympatią do socjalizmu, byleby z ludzkim, nie zamordystycznym, obliczem. Nie zrobiło tego społeczeństwo, ponieważ podobny zamysł nigdy nie zagościł w jego mentalności. Nie upadł na życzenie samych komunistów, choć ta absurdalna teza zdaje się być nawet całkiem popularna... / / cd:
Komunizm nie upadł, tak jak najpewniej nie upadnie w lipcu 2008 roku, ponieważ nie mogła tego dokonać grupka w taki czy inny sposób ubezwłasnowolnionych opozycjonistów, z których zresztą większość pałała mniej lub bardziej utajoną sympatią do socjalizmu, byleby z ludzkim, nie zamordystycznym, obliczem. Nie zrobiło tego społeczeństwo, ponieważ podobny zamysł nigdy nie zagościł w jego mentalności. Nie upadł na życzenie samych komunistów, choć ta absurdalna teza zdaje się być nawet całkiem popularna... / / cd:
wtorek, 19 sierpnia 2008
* * * ...REMEMBER THESE TANKS, OJROPE...
....a little reminiscence for ojropa lemmings....
******
...Occupation of Czechoslovakia 1968 (CT2) ...
*****
poniedziałek, 18 sierpnia 2008
UZBROJENIE PSZ II RZECZYPOSPOLITEJ
*********************
Polska Pojazdy:
Czołg lekki Vickers E Czołg lekki 7TP Czołg lekki Renault FT-17 Czołg lekki Renault R-35 Czołg lekki Hotchkiss H-35 Czołgi rozpoznawcze (tankietki) TK-3 i TKF Czołg rozpoznawczy (tankietka) TKS Samochód pancerny wz. 34 Samochód pancerny Ursus wz. 29 Samochód pancerny Peugeot 1918 Motocykl CWS 55 Motocykl CWS M 111 – Sokół 1000 M 111 Motocykl Sokół 600 RT M 211 Motocykl Sokół 200 M 411 Motocykl MOJ 130 Motocykl Podkowa 98 Ciągnik artyleryjski C2P Ciągnik artyleryjski C4P Ciągnik artyleryjski C7P Ciągnik artyleryjski Citroën-Kegresse P.19 Transporter PZInż. 222
Samoloty:
Samolot myśliwski PZL P-11 Samolot myśliwski PZL P-7a Samolot myśliwski PZL-50 Jastrząb Samolot bombowy PZL-37 Łoś Samolot bombowy Fokker F-VIIB/3m Samolot wielozadaniowy PZL-38 Wilk Samolot rozpoznawczo-bombowy PZL-23 Karaś Samolot rozpoznawczo-bombowy PZL-43B Samolot rozpoznawczo-bombowy PZL-46 Sum Wodnosamolot torpedowo-bombowy CANT Z-506B Airone Wodnosamolot Lublin R-VIIIter Wodnosamolot Lublin R-XIIIter/hydro Samolot obserwacyjny LWS-3 Mewa Samolot obserwacyjno-łącznikowy RWD-14b Czapla Samolot towarzyszący Lublin R-XIII Samolot łącznikowy RWD-8 Samolot sanitarny Lublin R-XVIb Samolot sanitarny LWS-2 Samolot szkolno-akrobacyjny PWS-26 Samolot szkolno-akrobacyjny PWS-35 Ogar Samolot szkolno-treningowy PWS-33 Wyżeł Wodnosamolot szkolno-treningowy RWD-17W Samolot-amfibia szkolna Nikol A-2
Okręty:
Krążownik lekki ORP „Dragon” Krążownik lekki ORP „Conrad” Niszczyciel ORP „Wicher” Niszczyciel ORP „Burza” Niszczyciel ORP „Grom” Niszczyciel ORP „Błyskawica” Niszczyciel ORP „Garland” Niszczyciel OF „Ouragan” Niszczyciel ORP „Piorun” Niszczyciel ORP „Orkan” Niszczyciel ORP „Krakowiak” Niszczyciel ORP „Kujawiak” Niszczyciel ORP „Ślązak” Torpedowiec ORP „Mazur” Patrolowce OF„Medoc” i OF „Pomerol” Patrolowce „P 1” - „P 12” Okręt podwodny ORP „Wilk” Okręt podwodny ORP „Ryś” Okręt podwodny ORP „Żbik” Okręt podwodny ORP „Orzeł” Okręt podwodny ORP „Sęp” Okręt podwodny ORP „Sokół” Okręt podwodny ORP „Jastrząb” Okręt podwodny ORP „Dzik” Kanonierka ORP „Generał Haller” Kanonierka ORP „Komendant Piłsudski” Ścigacz artyleryjski S-1 Ścigacze artyleryjskie S-2 i S-3 Ścigacze torpedowo-artyleryjskie S-5 – S-10 Stawiacz min ORP „Gryf” Trałowce (minowce) typu ORP „Jaskółka” Minowy okręt pomocniczy ORP „Smok” Okręt specjalny służby nurkowej ORP „Nurek” Szkolny okręt broni podwodnej ORP „Generał Sosnkowski” Kuter pościgowy „Batory” Motorówki patrolowe „Kaszub”, „Mazur” i „Ślązak” Pływająca stacja torpedowa „Oksywie” Transportowiec ORP „Wilia” Żaglowiec szkolny ORP „Iskra”
***
niedziela, 17 sierpnia 2008
sobota, 16 sierpnia 2008
ŁONI
Zapraszam wszystkich ludzi z otwartą głową, którzy nie akceptują medialnej papki i dominacji "autorytetów"
....takich jak ci poniżej:
...Władysław Bartoszewski:
"Kolejne obietnice wyborcze Jarosława Kaczyńskiego rozwiewały się w pył. Stało się dla mnie jasne, że jego wizja budowy lepszej Polski, której zaufały miliony Polaków, okazała się jednym wielkim oszustwem. Dlatego też postanowiłem nazwać rzeczy po imieniu i - jak ujął to jeden z przedwojennych satyryków - "przestać uważać bydło za niebydło"."
...Stefan Niesiołowski o Antonim Macierewiczu:
"- To odrażająca postać, wyjątkowo szkodliwa dla Polski - To człowiek, który notorycznie szkaluje innych ludzi.- Tego rodzaju człowiek, który żyje, żywi się oszczerstwami, produkuje oszczerstwa i insynuacje, nie może być dopuszczany do tajemnic, do służb specjalnych. - To wyjątkowa postać, a przy tym zniesławiająca innych ludzi.- On powinien siedzieć do końca w oślej ławce. - Mieliśmy przykłady, że i przestępcy dostawali demokratyczne mandaty."
...Kazimierz Kutz:
"Miałem 14 lat. Wchodzą do mojego pokoju trzy dziewczyny (...). Dwie mnie trzymały za ręcei nogi, a trzecia – taki wielki holenderski babus – mnie zgwałciła. Jak już było po wszystkim, to ubrałem się i spierdoliłem do ogrodu pod czereśnie" – to fragment wywiadu posła Kazimierza Kutza dla „Playboya". Redakcja przedstawiła go jako „piewcę kobiecej głupoty”, który „lubi uczestniczyć w kobiecych orgiach”.O kolegach„Parę lat temu w »Gazecie Wyborczej« ukazał się wywiad ze mną.(…) Na tę okoliczność została zrobiona sesja. Ze mną i nagą modelką. Ale wkurwiło to moich kolegów. Mówili: Ciągle te dupy fotografują się z tym starcem pierdolonym"O pielęgniarce w szpitalu„W jej czystości, bieli, tej aseksualnej swobodzie, było coś niezmiernie podniecającego. Wspaniale mnie dotykała. Od ciągłego wstrzykiwania miałem dupę jak z marmuru".
...Cuda
Tuska:
1. Przyspieszymy i wykorzystamy wzrost gospodarczy 2. Radykalnie podniesiemy płace dla budżetówki, zwiększymy emerytury i renty 3. Wybudujemy nowoczesną sieć autostrad, dróg ekspresowych, mostów i obwodnic 4. Zagwarantujemy bezpłatny dostęp do opieki medycznej i zlikwidujemy NFZ 5. Uprościmy podatki - wprowadzimy podatek liniowy z ulgą prorodzinną, zlikwidujemy ponad 200 opłat urzędowych 6. Przyspieszymy budowę stadionów na Euro 2012 7. Szybko wypełnimy naszą misję w Iraku 8. Sprawimy, że Polacy z emigracji będą chcieli wracać do domu i inwestować w Polsce 9. Podniesiemy poziom edukacji i upowszechnimy Internet 10. Podejmiemy rzeczywistą walkę z korupcją
Polska inteligencja:
Szymon Pekała: "Powyższe ironizowanie nie oznacza, że nie jestem skłonny w tegoroczne podwyżki uwierzyć. Owszem, jestem, tylko jak usłyszę to z ust jakiegoś poważnego ekonomisty, albo przeczytam w poważnej prasie. :)"
Azrael:"Koncern medialny „Agora”.
Adam Michnik (przyrodni brat oprawcy stalinowskiego, Stefana…) bardzo się dobrze przysłużył polskiemu rynkowi prasowemu, tworząc w dalszym ciągu jedną z najsilniejszych grup medialnych – i co nie się nie da ukryć – jedną z najsilniejszych grup wpływów politycznych. I doskonale – dzięki temu społeczeństwo było doskonale wyedukowane, że w tych tak ciężkich dla Polski czasach rządów Kaczyńskich – wiedziało, w którą stronę powinna być skierowana busola."
Blumen:"Tegoz nie potrafia tylko zawodowi klamcy i glupole,czyli tepoty.Do ktorej z tych grup zaliczyc Pana, szanowny Panie rewidencie?"
Renata Rudecka:"Jest tez bojówka PiSowska, ktora specjalizuje się w dyskredytacji oponentów, oczywiscie nieuczciwymi metodami. Gdy PiS był u władzy jej działania przypopminały działania SB i temu samemu służyły: próbie zastraszania przeciwników politycznych. Ujawniana dziś prawda o tworzeniu PiSbecji pod rządami Kaczyńskiego nadaje swoisty walor grozy tym marnym kapusiom z Salonu 24, którzy gdyby dziś Polska nie była w UE stanowiliby tę mroczną siłę PiSu jak kiedyś SB stanowiło dla PZPR."
Mireks (sarkastycznie):"Jasne miliony złotych z oligarchistycznych kąt zasilające poprzednio nieczyste kąta oficerów WSI razem z nielegalnymi mediami i niemiecką prasa"
Cezary Krysztopa: "Kazdy taki przypadek potwierdza moje zdanie o Kaczynskich. To potwory zdolne dla wladzy niszczyc ludzi w podly i haniebny sposob!"
Smiling:"Kaczyńscy aż przejrzeli hodując Katyń z opowiadań tatusia, który go na willę zamienił. Nad grobem stoją i ciągle ten Katyń w jaźni mają. Nie wiem, za co chcą go przehandlować, ale kurduple wyraźnie koncepcji nie mają"
Tadeusz:"Równiez należy wziąć pod uwagę ze wczasie okupacji wiele polek zażywało seksu z gestapowcami.Genetyczne potowstwo tych igraszek to dziś kwiat polskich antysemitów"
"Nie, bo jak za każdym razem na zmarłego będziemy robić minutę ciszy, to nie starczy czasu sejmowego" - Marszałek Sejmu RP, członek władz PO, poproszony o uczczenie minutą ciszy pamięci zmarłego senatora PiS Andrzeja Mazurkiewicza
Blogger
"Kochanek chłopaka":"potrzeba grubo ponad 50 procent poparcia, by liczyć na marne 231 mandatów"
...
POLSKA. -nie ma litości- aztec
....
...
Porównywanie Blidy i Sumlińskiego
**************************************************
najpopularniejsze posty »
Czy intelektualiści są sexy?Komentarze (61)
Zakrzyczanie rzeczywistosciKomentarze (23)
Czy Donald zdecydował o przyszlosci kraju?Komentarze (18)
Sztuka manipulacji "obiektywnego" medium nazywajacego sie ONETKomentarze (10)
Seppuku po katolicku x 2Komentarze (10)
Czy intelektualiści są sexy?Komentarze (61)
Zakrzyczanie rzeczywistosciKomentarze (23)
Czy Donald zdecydował o przyszlosci kraju?Komentarze (18)
Sztuka manipulacji "obiektywnego" medium nazywajacego sie ONETKomentarze (10)
Seppuku po katolicku x 2Komentarze (10)
..Porównywanie Blidy i Sumlińskiego:
.....................................................................................
O ocykantach cz.1
............................
................................................................................
( )
...Oni potrafią myśleć historycznie. Dostajemy po zębach za Batorego pod Pskowem, za dwuletnie okupowanie Kremla na początku XVII w. (w 2010 roku minie właśnie 400 lat od zajęcia tej twierdzy), za uwięzienie cara Szujskiego i jego brata na zamku w Gostyninie (w tym samym czasie), za Konfederację Barską, za powstania, za epokę napoleońską, za wojnę w 1920 roku, za Piłsudskiego, za Papieża, za Solidarność. Nie mamy co liczyć że, nam to zapomną. Nie cierpią nas już od dawna. Dostojewski mawiał: „gdybym miał jedną kroplę polskiej krwi w sobie – wszystką kazałbym z siebie wytoczyć”. ( )!
piątek, 15 sierpnia 2008
AMERYKANIE, McCAINE, KAUKAZ
********************
Джон Маккейн: Мы все грузины ("The Wall Street Journal", США)
Не препятствовать агрессии против свободных стран опасно - мир дорого заплатил за понимание этого - Nie przeciwstawić się agresji na wolne kraje, to niebezpieczne- świat drogo zapłacił za zrozumienie tej prawdy.
сей территории Грузии массовые бомбардировки, уничтожавшие военные базы, жилые дома и другую инфраструктуру, убивавшие и калечившие ни в чем не повинных мирных граждан, Россия поставила под сомнение собственные слова о гуманитарных мотивах ее действий. После того как российский Черноморский флот сконцентрировался у побережья Грузии, а российские войска начали брать город за городом, сомнений в природе российской агрессии не осталось
John McCaine , " WSZYSCY JESTEŚMY GRUZINAMI "
Джон Маккейн: Мы все грузины ("The Wall Street Journal", США)
Не препятствовать агрессии против свободных стран опасно - мир дорого заплатил за понимание этого - Nie przeciwstawić się agresji na wolne kraje, to niebezpieczne- świat drogo zapłacił za zrozumienie tej prawdy.
сей территории Грузии массовые бомбардировки, уничтожавшие военные базы, жилые дома и другую инфраструктуру, убивавшие и калечившие ни в чем не повинных мирных граждан, Россия поставила под сомнение собственные слова о гуманитарных мотивах ее действий. После того как российский Черноморский флот сконцентрировался у побережья Грузии, а российские войска начали брать город за городом, сомнений в природе российской агрессии не осталось
Читайте также:
**Упрек Западу за его роль в грузинских делах ("The Financial Times", Великобритания)
**Противостоять России ("Los Angeles Times", США)
**Упрек Западу за его роль в грузинских делах ("The Financial Times", Великобритания)
**Противостоять России ("Los Angeles Times", США)
**Россия: Жестокость для наглядности ("The Washington Post", США)
**Запад должен разделить вину за конфликт в Грузии ("The Independent", Великобритания)
**Так почему же Грузия попалась в эту ловушку? ("Daily Mail", Великобритания)
**Запад должен разделить вину за конфликт в Грузии ("The Independent", Великобритания)
**Так почему же Грузия попалась в эту ловушку? ("Daily Mail", Великобритания)
--------------------------------
KIERUNEK * ...YES, US. NO EU...
*************************************
***********
***US*****
***********
( ) W drugiej pracy jaką tu podjąłem miałem już (za 2dni pracy) - 176$ .
A teraz jest 13-ty sierpnia i dolar po niedawnym spadku poniżej 2zł, znów jest po 2,2zł.
** 1 0% w 2tygodnie - widzę, że ktoś spekulacyjnie bawi się w Polsce złotówką...
.Tak więc za moją dwudniową płacę (czyli około 390zł) mogę
.(ceny z dnia 13 sierpnia 2008):
@-Zatankować 47galonów benzyny (178litrów) w Polsce wartej ponad 800zł.
@-Zapłacić ratę lizingową za samochód (np. nowego Forda Fusion, Focusa lub Jeepa Liberty - przy 1szej wpłacie 2tys.$)
@-Zapłacić 1/4 - 1/5 ceny najmu lub spłaty mieszkania.
@-Kupić 1/2 laptopa Acer, 1/3 dobrego laptopa HP, albo 1/8 najnowszego laptopa HP wyposażonego w 17calową matrycę, 4GB RAMu, 320GB dysku, tuner TV, pilot, czytnik płyt BlueRay, kartę łączności bezprzewodowej na wszystkie możliwe pasma, wyjście HDMI, itd. najnowocześniejsze dodatki. W Polsce taki model warty jest około 5-6tys.
Kupić 1/2 kamery cyfrowej JVC z 30GB dyskiem (w Polsce wartej ok 1200zł)Kupić 4 urządzenia biurowe (drukarka, skaner, kopiarka) HP C4280 (w Polsce warte 980zł)
@-Kupić 35 kanapek w SubWay'u, (tzw. Footlong- czyli 30cm), która spokojnie zaspokoi półdniowy głód.
@-Kupić 22 wielkie wiaderka kurczaka KFC (jedzenia do rozpuku na 2dni).
@-Kupić 34 sztuki 16calowych pizz Hot 'n Ready (skromnej, ale zawsze gotowej, gdy tylko wejdziemy do pizzerii)Pójść na 14-22 obiadów do Chińczyka, Mongoła, Araba lub Włocha, gdzie za 8-13$ (w zależności od pory dnia) można jeść cały dzień specjały ich kuchni.
@-Kupić 1070 puszek Pepsi. Zapas na trzy lata, albo na rok dla dwojga:) - w Polsce warte co najmniej 1070zł!
@-Kupić 284 puszki kanadyjskiego piwa Labatt - smak jak polski Żywiec
@-Kupić 18 litrów (47butelek x 0,375l) najlepszego Ginu na świecie - Gordon's - w Polsce warty prawie 1200zł.
@-Kupić 270 litrów mleka - po ile teraz jest mleko w Polsce?
$-Kupić 12-16kg szynki lub żółtego sera;)
$-Kupić 18 telefonów komórkowych na kartę (zestaw zawierający telefon z kolorowym wyświetlaczem, ładowarkę i 60min do przegadania!).
$-Kupić 5 lepszych modeli telefonu Motorola 370 (w Polsce warte przynajmniej 200-300zł/szt.).
$-Kupić atlas do ćwiczeń - wyposażony w 100kg obciążników i urządzenia do ćwiczeń wszystkich partii mięśni
$-Kupić 2/3 karabinu Kałasznikowa (w sklepie sportowym! z zablokowaną możliwością strzelania serią, bo w stanie Michigan tak akurat strzelać nie można)
@-Kupić 2-3 pary nowych markowych butów (Adidas, Nike, Reebok) z bieżącej kolekcji Kupić 5 par spodni Levis 501 (w Polsce warte ponad 1000zł!)
$-Kupić stół do bilarda (8stopowy z całym osprzętem) na wyprzedaży w Sears
.
$-Kupić 1/4 biletu powrotnego do Polski... (w Polsce nic nie wartego;)
.
Oczywiście, że każde pieniądze można wydać, i każde zarobki mogą być niewystarczające na nasze potrzeby. Póki nie ma się jednak dzieci (na których edukację trzeba odkładać już od dnia ich narodzin), oraz póki nie myśli się o dostatniej emeryturze (tzw. naszym drugim filarze, czyli funduszach powierniczych lub emerytalnych na które trzeba co miesiąc wpłacać pieniądze) to pensja spokojnie wystarczy na utrzymanie się.
.
Mieszkanie (jego utrzymanie lub wynajem) wiele nie kosztuje (tyle co w Polsce lub mniej). Auto także prawie nic (w lizingu raty za zwykłe rodzinne auto to koszt około 100-150$, + 50$ ubezpieczenie + 120-150$ benzyna na około 1000mil czyli 50km dziennie = 300$ miesięcznie, czyli 3-4dni pracuje się na całkowite utrzymanie auta). A jako, że jest ono narzędziem pracy, to każdy wlany w niego galon paliwa przynosi korzyść finansową.
Mieszkanie (jego utrzymanie lub wynajem) wiele nie kosztuje (tyle co w Polsce lub mniej). Auto także prawie nic (w lizingu raty za zwykłe rodzinne auto to koszt około 100-150$, + 50$ ubezpieczenie + 120-150$ benzyna na około 1000mil czyli 50km dziennie = 300$ miesięcznie, czyli 3-4dni pracuje się na całkowite utrzymanie auta). A jako, że jest ono narzędziem pracy, to każdy wlany w niego galon paliwa przynosi korzyść finansową.
$1. Za czterodniową płacę stać człowieka w USA na Laptopa (Acer AS 5315-2122).
$2. Za trzydniową pracę stać człowieka w USA na karabin Kałasznikowa, który kupi w każdym sklepie sportowym. Teraz już wiecie, czemu w USA wszystko jest "DON'T WORRY"? Bo każdy ma taki karabin w domu, i jak ktoś robi nam jakieś "WORRY", to robi mu się robi... QQ. Więc nikt nikomu WORRY nie robi;)
$3. Za jedniodniową pensję, na wyprzedaży w Wall-Mart możemy kupić sobie taki atlas do ćwiczeń.
$4. Za pół dnia pracy mogę sobie (lub komuś:) kupić trzy pary butów. Reebok, New Balance i sandałki bardzo ładne:) stany 2008-08-13 17:17:14skomentuj (18)
* NADZIEJA. W GÓRĘ SERCA *
*************************
******************************
Poniżej publikujemy tekst wystąpienia Anny Walentynowicz
do uczestników obchodów 25-lecia "Solidarności Walczącej"
Wałęsa - człowiek sił agenturalnych
Serdecznie dziękuję Kornelowi Morawieckiemu oraz organizatorom za zaproszenie mnie na tak doniosły jubileusz.
Dorobek "Solidarności Walczącej" jest wielki, lecz skutecznie przemilczany - dlaczego?
Dziękuję za udzielenie mi głosu i poruszę temat, którym żyje opinia publiczna. Temat został wywołany przez Wałęsę i dotyczy jego agenturalności.
Z całą stanowczością odpowiadam - zarzewiem konfliktu od samego początku, poprzez wszystkie lata nie była żadna zawiść, zazdrość, rywalizacja o karierę polityczną, lecz troska o dobro człowieka, którą wyraził 10-milionowy ruch "Solidarności".
Niestety,
siły agenturalne od samego początku miały swojego człowieka, a był nim właśnie Wałęsa. Odpowiadam tym wszystkim ludziom, którzy zarzucają nam, dlaczego wówczas nie usunęliśmy Wałęsy - nie było na to ludzkiej siły!!!
To my byliśmy skazani na wyeliminowanie z "Solidarności" przez szeroko rozbudowaną agenturę.
Mówienie dzisiaj, że nami manipulowały służby bezpieczeństwa jest zaiste godne metod carskiej ochrany.
Sprowokowane wypadki w Bydgoszczy osłabiły już siłę "Solidarności", a mimo to nie można było jej wmontować w system. Wprowadzony stan wojenny niczego nie zmienił. Naród walczył.
Poza plecami narodu ** agentura z rodowodem "Solidarności" ** dogadywała się z komunistami, co zaowocowało "okrągłym stołem". Powołany rząd kontraktowy otrzymał parasol ochronny "Solidarności". Metodą oszustwa i kłamstw zaczęto dokonywać tzw. transformacji w Polsce.
Dzisiaj po tylu latach każdy może ocenić jej efekty.
Moja postawa przez te wszystkie lata była znakiem sprzeciwu. Ubolewam bardzo, że zwycięstwo 80. roku zostało wykorzystane przez przeciwników i obrócone przeciwko nam.
Prezydentura Wałęsy zagwarantowała bezpieczeństwo wszystkim przestępcom spod znaku zbrodniczej partii PZPR. Posłużę się tylko jednym przykładem. Nam, robotnikom, zabrano dodatki za szkodliwe warunki pracy, a zwiększono emerytury tym, którzy nas pałowali. Oczywiście za pełną aprobatą prezydenta Wałęsy.
Dzisiaj mamy czerwoną oligarchię w postaci SLD, PO, SdRP, LiD, PD oraz rzeszę zubożałych, załamanych, zawiedzionych ludzi.
W tej wieloletniej walce dążono do tzw. demokracji i dokonano ubezwłasnowolnienia narodu i skompromitowania "Solidarności". Posługiwano się wszelkimi metodami, nie wyłączając zbrodni. Wiemy dziś, że proces prowadzony w sprawie morderstwa księdza Jerzego Popiełuszki był sfingowany. W trakcie trwania rozmów w Magdalence morduje się kolejnych kapłanów: ks. Stanisława Niedzielaka, ks. Stanisława Suchowolca i ks. Sylwestra Zycha. Po drodze są mordy "anonimowe" - dokumentacje zaprezentowane wiosną tego roku przez Biuro Edukacji Narodowej IPN.
Powołuje się nową dyspozycyjną "Solidarność".
Zapewniam, że mimo tych perfidnych metod ideały "Solidarności" są w ludzkich sercach.
Mogę to powiedzieć, bo mam stały kontakt z ludźmi.
Próbą kontynuacji celów "Solidarności" był rząd Pana Premiera Jana Olszewskiego. I tu bardzo wyraźnie zobaczyliśmy twarz agenta "Bolka" i całej reszty.
Dzisiaj mamy następny rząd Panów Kaczyńskich, który z wielkim trudem odbudowuje cele, które postawiliśmy sobie w sierpniu 1980 r. I co się dzieje? Co robi agentura - prowokacja po prowokacji. Jakim prawem i w czyim interesie Tusk, Rokita, Komorowski i inni, którzy wywodzą się z "Solidarności:, walczą z rządem solidarnościowym wspólnie z Kwaśniewskim, Olechowskim i całą postkomuną. Mają czelność głosić publicznie wolę obalenia obecnego rządu!!!
Z żalem stwierdzam, że tym siłom wtóruje większość mediów. Komentarze prasowe są bardzo płytkie i tendencyjne i po raz kolejny służą do zamanipulowania opinią publiczną.
Kończę optymistycznie. Jesteśmy w drodze do zwycięstwa. Prawda nas wyzwoli, a ufajmy, że Pan Bóg nam pobłogosławi -
Anna Walentynowicz
---------------
Poniżej publikujemy tekst wystąpienia Anny Walentynowicz
do uczestników obchodów 25-lecia "Solidarności Walczącej"
Wałęsa - człowiek sił agenturalnych
Serdecznie dziękuję Kornelowi Morawieckiemu oraz organizatorom za zaproszenie mnie na tak doniosły jubileusz.
Dorobek "Solidarności Walczącej" jest wielki, lecz skutecznie przemilczany - dlaczego?
Dziękuję za udzielenie mi głosu i poruszę temat, którym żyje opinia publiczna. Temat został wywołany przez Wałęsę i dotyczy jego agenturalności.
Z całą stanowczością odpowiadam - zarzewiem konfliktu od samego początku, poprzez wszystkie lata nie była żadna zawiść, zazdrość, rywalizacja o karierę polityczną, lecz troska o dobro człowieka, którą wyraził 10-milionowy ruch "Solidarności".
Niestety,
siły agenturalne od samego początku miały swojego człowieka, a był nim właśnie Wałęsa. Odpowiadam tym wszystkim ludziom, którzy zarzucają nam, dlaczego wówczas nie usunęliśmy Wałęsy - nie było na to ludzkiej siły!!!
To my byliśmy skazani na wyeliminowanie z "Solidarności" przez szeroko rozbudowaną agenturę.
Mówienie dzisiaj, że nami manipulowały służby bezpieczeństwa jest zaiste godne metod carskiej ochrany.
Sprowokowane wypadki w Bydgoszczy osłabiły już siłę "Solidarności", a mimo to nie można było jej wmontować w system. Wprowadzony stan wojenny niczego nie zmienił. Naród walczył.
Poza plecami narodu ** agentura z rodowodem "Solidarności" ** dogadywała się z komunistami, co zaowocowało "okrągłym stołem". Powołany rząd kontraktowy otrzymał parasol ochronny "Solidarności". Metodą oszustwa i kłamstw zaczęto dokonywać tzw. transformacji w Polsce.
Dzisiaj po tylu latach każdy może ocenić jej efekty.
Moja postawa przez te wszystkie lata była znakiem sprzeciwu. Ubolewam bardzo, że zwycięstwo 80. roku zostało wykorzystane przez przeciwników i obrócone przeciwko nam.
Prezydentura Wałęsy zagwarantowała bezpieczeństwo wszystkim przestępcom spod znaku zbrodniczej partii PZPR. Posłużę się tylko jednym przykładem. Nam, robotnikom, zabrano dodatki za szkodliwe warunki pracy, a zwiększono emerytury tym, którzy nas pałowali. Oczywiście za pełną aprobatą prezydenta Wałęsy.
Dzisiaj mamy czerwoną oligarchię w postaci SLD, PO, SdRP, LiD, PD oraz rzeszę zubożałych, załamanych, zawiedzionych ludzi.
W tej wieloletniej walce dążono do tzw. demokracji i dokonano ubezwłasnowolnienia narodu i skompromitowania "Solidarności". Posługiwano się wszelkimi metodami, nie wyłączając zbrodni. Wiemy dziś, że proces prowadzony w sprawie morderstwa księdza Jerzego Popiełuszki był sfingowany. W trakcie trwania rozmów w Magdalence morduje się kolejnych kapłanów: ks. Stanisława Niedzielaka, ks. Stanisława Suchowolca i ks. Sylwestra Zycha. Po drodze są mordy "anonimowe" - dokumentacje zaprezentowane wiosną tego roku przez Biuro Edukacji Narodowej IPN.
Powołuje się nową dyspozycyjną "Solidarność".
Zapewniam, że mimo tych perfidnych metod ideały "Solidarności" są w ludzkich sercach.
Mogę to powiedzieć, bo mam stały kontakt z ludźmi.
Próbą kontynuacji celów "Solidarności" był rząd Pana Premiera Jana Olszewskiego. I tu bardzo wyraźnie zobaczyliśmy twarz agenta "Bolka" i całej reszty.
Dzisiaj mamy następny rząd Panów Kaczyńskich, który z wielkim trudem odbudowuje cele, które postawiliśmy sobie w sierpniu 1980 r. I co się dzieje? Co robi agentura - prowokacja po prowokacji. Jakim prawem i w czyim interesie Tusk, Rokita, Komorowski i inni, którzy wywodzą się z "Solidarności:, walczą z rządem solidarnościowym wspólnie z Kwaśniewskim, Olechowskim i całą postkomuną. Mają czelność głosić publicznie wolę obalenia obecnego rządu!!!
Z żalem stwierdzam, że tym siłom wtóruje większość mediów. Komentarze prasowe są bardzo płytkie i tendencyjne i po raz kolejny służą do zamanipulowania opinią publiczną.
Kończę optymistycznie. Jesteśmy w drodze do zwycięstwa. Prawda nas wyzwoli, a ufajmy, że Pan Bóg nam pobłogosławi -
Anna Walentynowicz
---------------
*************************
***
Zawsze znajdą się naśladowcy komunizmu
***
Z Petruską Sustrovą, uczestniczką dyskusji pt. "Przyszłość antykomunizmu" w ramach obchodów 25-lecia powstania "Solidarności Walczącej", rozmawia Roman Motoła
**
- Jak podsumowałaby Pani czeskie doświadczenia z rozliczeniem komunizmu?
- Obok Niemiec, spośród krajów byłego bloku wschodniego w Czechach rozwiązaliśmy tę sprawę najlepiej. Ale z mojej perspektywy, z czeskiego punktu widzenia, nie zrobiliśmy tego w sposób doskonały. Oczywiście były błędy, nadal rodzą się różne problemy związane z tą kwestią. Jednak, porównując do innych krajów postsowieckich widzimy, że nie jest tak źle, jak często myślimy. Co się tyczy samej idei komunizmu, są ludzie mówiący publicznie, iż mieliśmy do czynienia z deformacjami ustroju, a system nie był doskonały. Tylko że gdyby był doskonały, nikogo z nas tutaj by nie było.
- Co w takim razie udało się w Czechach, a jakie są największe niedociągnięcia w porachunkach z totalitaryzmem?
- Jeśli partia komunistyczna ma prawie 20 procent poparcia i blokuje życie parlamentarne, to coś jest nie w porządku. Ta partia pożegnała się tylko z tymi swoimi działaczami z okresu zależności od ZSRR, którzy byli już absolutnie zdyskredytowani. Na ich manifestacjach pojawiają się jednak także młodzi ludzie, co świadczy o tym, że czegoś ciągle naszemu społeczeństwu brakuje, że coś jest nie tak z obrazem rzeczywistości pokazywanym w mediach. Oprócz mediów, które zachowała w swoim posiadaniu lewica, są tylko te komercyjne. One mało informują młodzież, nie pamiętającą przecież totalitaryzmu, o tym, czym ten system w istocie był. Głosowanie na komunistów traktuje się często w kategoriach żartu - osobiście słyszałam takie poglądy, że przecież w dzisiejszym świecie odrodzenie się takiego systemu jest niemożliwe. Te opinie mnie nie dziwią, przecież już w latach 30., słysząc doniesienia z sowieckiej Rosji, komentatorzy i opinia publiczna na zachodzie powtarzała: to niemożliwe, to propaganda przeciwko postępowi. Wyjaśnianie sensu walki przeciwko totalitaryzmowi powinno trwać nieustannie, bo zawsze znajdą się ludzie mający tendencje do zawłaszczania władzy i zmuszania innych do posłuchu, jeśli nie dobrowolnie, to siłą. Ale dzisiaj, jeśli ktoś określa się antyfaszystą - a faszyzmu przecież w istocie już nie ma - to traktowany jest zupełnie normalnie. Z kolei gdy ktoś uzna się za antykomunistę - trzeba pamiętać, że ten system wymordował o wiele więcej ludzi niż nazizm - jest nazywany oszołomem. Wielu ludzi w naszym społeczeństwie to jeszcze niewolnicy myślenia, iż w latach 70., 80. żyliśmy spokojnie, normalnie, a jeśli ktoś się sprzeciwiał, to przecież nikt go nie mordował, nie zamykał do więzienia. Sprzeciwiam się takiemu stawianiu sprawy, ale spotykam się z nim bardzo często.
- Z ust Władimira Bukowskiego padło dziś stwierdzenie, że dawne idee komunistyczne zastępuje dziś polityczna poprawność. Jakie inne przejawy ideologii marksistowskiej odnajduje Pani w dzisiejszym społeczeństwie?
- Tzw. realny komunizm istnieje dalej, choć nie w Polsce ani Republice Czeskiej. Funkcjonuje w Wietnamie, w Korei Północnej, na Kubie - dokładnie w tym kształcie, jaki znamy i my. Objętych jest nim miliony ludzi. Myślę, że poprawność polityczna nie niesie aż tak tragicznych konsekwencji, choć jest oczywiście niebezpieczna. Jest trochę śmieszna i myślę, że lepiej z niej żartować, bo każdy człowiek wycofa się, kiedy widzi, że jest śmieszny. Ale, jak mówili Ribbentrop i Mołotow, wszystko ma swoje granice. Jeśli można żartować z Ojca Świętego, ale z proroka muzułmańskiego już nie - a mówię to jako osoba mająca przyjaciół wśród muzułmanów - czyli jeśli tolerancja działa w jedną stronę, to powinniśmy się temu przeciwstawiać. Obecnie przeszkadza mi też kultura konsumizmu - wątpię, by to był ten cel, który chcieliśmy osiągnąć, walcząc z komunizmem. Prawdziwe wartości nie wynikają z tego, co się ma, ale z wnętrza człowieka, z jego stosunku do Boga, do innych ludzi.
- Dziękuję za rozmowę.
Petruska Sustrova - była działaczka czeskiej opozycji, represjonowana przez komunistyczny reżim, po tzw. aksamitnej rewolucji wiceminister spraw wewnętrznych.
historia@naszapolska.pl
Z Petruską Sustrovą, uczestniczką dyskusji pt. "Przyszłość antykomunizmu" w ramach obchodów 25-lecia powstania "Solidarności Walczącej", rozmawia Roman Motoła
**
- Jak podsumowałaby Pani czeskie doświadczenia z rozliczeniem komunizmu?
- Obok Niemiec, spośród krajów byłego bloku wschodniego w Czechach rozwiązaliśmy tę sprawę najlepiej. Ale z mojej perspektywy, z czeskiego punktu widzenia, nie zrobiliśmy tego w sposób doskonały. Oczywiście były błędy, nadal rodzą się różne problemy związane z tą kwestią. Jednak, porównując do innych krajów postsowieckich widzimy, że nie jest tak źle, jak często myślimy. Co się tyczy samej idei komunizmu, są ludzie mówiący publicznie, iż mieliśmy do czynienia z deformacjami ustroju, a system nie był doskonały. Tylko że gdyby był doskonały, nikogo z nas tutaj by nie było.
- Co w takim razie udało się w Czechach, a jakie są największe niedociągnięcia w porachunkach z totalitaryzmem?
- Jeśli partia komunistyczna ma prawie 20 procent poparcia i blokuje życie parlamentarne, to coś jest nie w porządku. Ta partia pożegnała się tylko z tymi swoimi działaczami z okresu zależności od ZSRR, którzy byli już absolutnie zdyskredytowani. Na ich manifestacjach pojawiają się jednak także młodzi ludzie, co świadczy o tym, że czegoś ciągle naszemu społeczeństwu brakuje, że coś jest nie tak z obrazem rzeczywistości pokazywanym w mediach. Oprócz mediów, które zachowała w swoim posiadaniu lewica, są tylko te komercyjne. One mało informują młodzież, nie pamiętającą przecież totalitaryzmu, o tym, czym ten system w istocie był. Głosowanie na komunistów traktuje się często w kategoriach żartu - osobiście słyszałam takie poglądy, że przecież w dzisiejszym świecie odrodzenie się takiego systemu jest niemożliwe. Te opinie mnie nie dziwią, przecież już w latach 30., słysząc doniesienia z sowieckiej Rosji, komentatorzy i opinia publiczna na zachodzie powtarzała: to niemożliwe, to propaganda przeciwko postępowi. Wyjaśnianie sensu walki przeciwko totalitaryzmowi powinno trwać nieustannie, bo zawsze znajdą się ludzie mający tendencje do zawłaszczania władzy i zmuszania innych do posłuchu, jeśli nie dobrowolnie, to siłą. Ale dzisiaj, jeśli ktoś określa się antyfaszystą - a faszyzmu przecież w istocie już nie ma - to traktowany jest zupełnie normalnie. Z kolei gdy ktoś uzna się za antykomunistę - trzeba pamiętać, że ten system wymordował o wiele więcej ludzi niż nazizm - jest nazywany oszołomem. Wielu ludzi w naszym społeczeństwie to jeszcze niewolnicy myślenia, iż w latach 70., 80. żyliśmy spokojnie, normalnie, a jeśli ktoś się sprzeciwiał, to przecież nikt go nie mordował, nie zamykał do więzienia. Sprzeciwiam się takiemu stawianiu sprawy, ale spotykam się z nim bardzo często.
- Z ust Władimira Bukowskiego padło dziś stwierdzenie, że dawne idee komunistyczne zastępuje dziś polityczna poprawność. Jakie inne przejawy ideologii marksistowskiej odnajduje Pani w dzisiejszym społeczeństwie?
- Tzw. realny komunizm istnieje dalej, choć nie w Polsce ani Republice Czeskiej. Funkcjonuje w Wietnamie, w Korei Północnej, na Kubie - dokładnie w tym kształcie, jaki znamy i my. Objętych jest nim miliony ludzi. Myślę, że poprawność polityczna nie niesie aż tak tragicznych konsekwencji, choć jest oczywiście niebezpieczna. Jest trochę śmieszna i myślę, że lepiej z niej żartować, bo każdy człowiek wycofa się, kiedy widzi, że jest śmieszny. Ale, jak mówili Ribbentrop i Mołotow, wszystko ma swoje granice. Jeśli można żartować z Ojca Świętego, ale z proroka muzułmańskiego już nie - a mówię to jako osoba mająca przyjaciół wśród muzułmanów - czyli jeśli tolerancja działa w jedną stronę, to powinniśmy się temu przeciwstawiać. Obecnie przeszkadza mi też kultura konsumizmu - wątpię, by to był ten cel, który chcieliśmy osiągnąć, walcząc z komunizmem. Prawdziwe wartości nie wynikają z tego, co się ma, ale z wnętrza człowieka, z jego stosunku do Boga, do innych ludzi.
- Dziękuję za rozmowę.
Petruska Sustrova - była działaczka czeskiej opozycji, represjonowana przez komunistyczny reżim, po tzw. aksamitnej rewolucji wiceminister spraw wewnętrznych.
historia@naszapolska.pl
..hańba kolaborantom.. * WIECZNA CHWAŁA ZWYCIĘZCOM W WOJNIE 1920r.*
czwartek, 14 sierpnia 2008
...NARASTA
RADIO Liberty - SVOBODA z Pragi. http://www.svoboda.org/realaudio/live_wm.asp
*************************
Z niepokojem myślę o przyszłej "Katastrofie humanitarnej" na Ukrainie i w Polsce
Łażący_Łazarz, 14 sierpnia, 2008 - 12:48
Gruzja
honor
Rosja
Świat
wojna
Bo tak w nowomowie rosyjskiej nazywa sie teraz agresja na Gruzję.
Łażący_Łazarz, 14 sierpnia, 2008 - 12:48
Gruzja
honor
Rosja
Świat
wojna
Bo tak w nowomowie rosyjskiej nazywa sie teraz agresja na Gruzję.
Poniższy tekst został opublikowany na stronie Internetowej Głos Rosji.
W zasadzie powinienem go pozostawić bez komentarza ale.. DO KURWY NĘDZY, NÓŻ MI SIĘ W KIESZENI OTWIERA !!!!:
"Rosja składa hołd ofiarom katastrofy humanitarnej w Południowej Osetii. Dziś w Rosji jest dzień żałoby.
Kraj składa hołd pamięci ofiar gruzińskiej agresji przeciwko Południowej Osetii. Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew ogłosił dzień 13 sierpnia dniem żałoby w związku z katastrofą humanitarną w tej republice zakaukaskiej. Przypomnijmy, że katastrofa humanitarna wynikła w Osetii po tym, gdy wojska gruzińskie w nocy na 8 sierpnia wtargnęły na terytorium tej nieuznawanej republiki i ostrzelały, w tym także z wyrzutni do strzelania salwami grat stolicę Cchinwali oraz szereg innych osad. Miasto praktyczne całe legło w gruzach. Wyburzone są żłobki, przedszkola, szkoły i jedyny szpital. Republikę opuściło ponad 30 000 uchodźców. Władze Południowej Osetii informują o prawie 2 000 ofiar śmiertelnych. W wyniku zastosowania ognia obserwowanego zginęło 12 żołnierzy rosyjskich sił pokojowych, a ponad 150 zostało rannych. Sytuację w Południowej Osetii udało się przełamać jedynie dzięki wprowadzeniu tam dodatkowych sił zbrojnych, które przeprowadziły operację w zakresie przymuszenia Gruzji do pokoju. Już we wtorek operacja została zakończona. W związku z tym po wczorajszym spotkaniu z prezydentem Francji Nikolasem Sarkozy przywódca państwa Dmitrij Miedwiediew oświadczył: „Gdyby Rosja miała jakąkolwiek inną możliwość reagowania na agresję Gruzji przeciwko Południowej Osetii skorzystalibyśmy z niej. Nie istniała żadna inna możliwość na reagowanie. Kiedy się zabija kilka tysięcy obywateli państwo powinno zareagować odpowiednio. Gdy jest łamane prawo międzynarodowe państwo i cała wspólnota międzynarodowa także powinny reagować absolutnie odpowiednio, nie zaś w sposób tak opieszały, jak niestety dzieje się w naszym życiu. Wobec tego nie mieliśmy żadnych innych możliwości na zareagowanie Historia pięciu ostatnich dni wykazała, że była to odpowiedź jak najbardziej skuteczna i jak najbardziej konsekwentna. Gdybyśmy tego nie zrobili liczba zgonów byłaby o wiele większą. Przypomnijmy, że w Rosji nie obowiązują żadne akta prawne odnośnie ogłoszenia żałoby narodowej. Tylko prezydent posiada wyjątkowe prawo do robienia tego. Decydującą rolę w ogłoszeniu żałoby ogólnokrajowej odgrywa waga społeczna konkretnego tragicznego wydarzenia. Niewątpliwie katastrofa humanitarna w Południowej Osetii, której większość mieszkańców posiada obywatelstwo rosyjskie, uzyskała taki właśnie charakter. W dniu żałoby na całym terytorium Federacji Rosyjskiej opuszczono flagi państwowe. Parowki kulturalne oraz spółki radiowe i telewizyjne odwołały wszystkie imprezy i audycje rozrywkowe. Rosjanie składają hołd pamięci swych rodaków, ofiar agresji gruzińskiej." (źródło http://www.ruvr.ru/ )
Jedno jest pewne, ten śliczny jezyk na pewno się spodoba Chlebowskiemu, Szmajdzińskiemu i Napieralskiemu. I jaka optyka atrakcyjna dla komuszków: Katastrofa kojarzy sie z POTĘŻNYM ŻYWIOŁEM, a potęga i żywioł tutaj => Rosja. Zadzierać z żywiołem? Głupota. Można mu się tylko poddać lub przed nim ustąpić. Inaczej skończy się trupami - i to przecież nie z winy "potężnego żywiołu".
Napisz do użytkownika
cytuj
71 odsłon
"Rosja składa hołd ofiarom katastrofy humanitarnej w Południowej Osetii. Dziś w Rosji jest dzień żałoby.
Kraj składa hołd pamięci ofiar gruzińskiej agresji przeciwko Południowej Osetii. Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew ogłosił dzień 13 sierpnia dniem żałoby w związku z katastrofą humanitarną w tej republice zakaukaskiej. Przypomnijmy, że katastrofa humanitarna wynikła w Osetii po tym, gdy wojska gruzińskie w nocy na 8 sierpnia wtargnęły na terytorium tej nieuznawanej republiki i ostrzelały, w tym także z wyrzutni do strzelania salwami grat stolicę Cchinwali oraz szereg innych osad. Miasto praktyczne całe legło w gruzach. Wyburzone są żłobki, przedszkola, szkoły i jedyny szpital. Republikę opuściło ponad 30 000 uchodźców. Władze Południowej Osetii informują o prawie 2 000 ofiar śmiertelnych. W wyniku zastosowania ognia obserwowanego zginęło 12 żołnierzy rosyjskich sił pokojowych, a ponad 150 zostało rannych. Sytuację w Południowej Osetii udało się przełamać jedynie dzięki wprowadzeniu tam dodatkowych sił zbrojnych, które przeprowadziły operację w zakresie przymuszenia Gruzji do pokoju. Już we wtorek operacja została zakończona. W związku z tym po wczorajszym spotkaniu z prezydentem Francji Nikolasem Sarkozy przywódca państwa Dmitrij Miedwiediew oświadczył: „Gdyby Rosja miała jakąkolwiek inną możliwość reagowania na agresję Gruzji przeciwko Południowej Osetii skorzystalibyśmy z niej. Nie istniała żadna inna możliwość na reagowanie. Kiedy się zabija kilka tysięcy obywateli państwo powinno zareagować odpowiednio. Gdy jest łamane prawo międzynarodowe państwo i cała wspólnota międzynarodowa także powinny reagować absolutnie odpowiednio, nie zaś w sposób tak opieszały, jak niestety dzieje się w naszym życiu. Wobec tego nie mieliśmy żadnych innych możliwości na zareagowanie Historia pięciu ostatnich dni wykazała, że była to odpowiedź jak najbardziej skuteczna i jak najbardziej konsekwentna. Gdybyśmy tego nie zrobili liczba zgonów byłaby o wiele większą. Przypomnijmy, że w Rosji nie obowiązują żadne akta prawne odnośnie ogłoszenia żałoby narodowej. Tylko prezydent posiada wyjątkowe prawo do robienia tego. Decydującą rolę w ogłoszeniu żałoby ogólnokrajowej odgrywa waga społeczna konkretnego tragicznego wydarzenia. Niewątpliwie katastrofa humanitarna w Południowej Osetii, której większość mieszkańców posiada obywatelstwo rosyjskie, uzyskała taki właśnie charakter. W dniu żałoby na całym terytorium Federacji Rosyjskiej opuszczono flagi państwowe. Parowki kulturalne oraz spółki radiowe i telewizyjne odwołały wszystkie imprezy i audycje rozrywkowe. Rosjanie składają hołd pamięci swych rodaków, ofiar agresji gruzińskiej." (źródło http://www.ruvr.ru/ )
Jedno jest pewne, ten śliczny jezyk na pewno się spodoba Chlebowskiemu, Szmajdzińskiemu i Napieralskiemu. I jaka optyka atrakcyjna dla komuszków: Katastrofa kojarzy sie z POTĘŻNYM ŻYWIOŁEM, a potęga i żywioł tutaj => Rosja. Zadzierać z żywiołem? Głupota. Można mu się tylko poddać lub przed nim ustąpić. Inaczej skończy się trupami - i to przecież nie z winy "potężnego żywiołu".
Napisz do użytkownika
cytuj
71 odsłon
NIEPODLEGŁOŚĆ. WOJNA. LUDZIE.
Referat w sprawie odznaczeń klasy II
Orderu "V.M."
ułożony przez B. Naczelnego Wodza dla Kapituły Orderu na skutek jej uchwały z dnia 16 listopada 1923 roku.
Polska od samego początku jej powstania musiała toczyć wojny: naprzód z Ukraińcami w tzw. Wschodniej Galicji, potem z bolszewicką Rosją. Obie te wojny przeprowadzone zostały pod moim dowództwem.
Wojna ukraińska.
W wojnie ukraińskiej dowódcami byli: gen. Rozwadowski i gen. Iwaszkiewicz. Obaj generałowie są już odznaczeni orderem II klasy na mój wniosek. Spomiędzy podwładnych obu generałów, dowódców, nikogo za działanie w tej wojnie do odznaczenia II klasą przedstawić nie mogę. Za najwybitniejsze czyny dowodzenia uważam obronę Brzeżan w połowie lipca 1919 roku przez gen. Zielińskiego dowodzącego 3 dywizją (generał jest odznaczony klasą n za inne czyny bojowe).
Wojna bolszewicko-rosyjska.
Wojna bolszewicko-rosyjska rozpoczęła się na początku 1919 r. W pierwszych jej krokach, dowodzonych przez generałów: Szeptyckiego, Listowskiego i niektórych innych, nie nosiła cech, które by podpadały pod klasyfikację odznaczenia II klasy. Pomimo łatwego względnie posuwania się naszych wojsk naprzód wojna nosiła charakter potyczek podjazdowych, najczęściej dla nas pomyślnych, i trudy dowodzenia polegały raczej na mniejszych czy większych wysiłkach organizacyjnych niż na kierowaniu operacjami wojennymi.
Pierwszą operacją w większym stylu na tym froncie było zdobycie Wilna i Wileńszczyzny w połowie kwietnia 1919 roku. Operacja ta, którą uważam za najśmielszą w zamyśle i wykonaniu, przeprowadzoną była pod osobistem mojem dowództwem na podstawie zamierzeń osobiście przeze mnie przepracowanych. Z podwładnych mi dowódców tej operacji żadnego nie przedstawiam do odznaczenia II klasą.
Drugą poważniejszą operacją w 1919 r., która doprowadziła nasze wojska do zajęcia linii Berezyny, była sierpniowa nasza ofensywa na Mińsk, Bobrujsk i w kierunku Połocka. Operacje te odbywały się pod dowództwem gen. Szeptyckiego, który już jest odznaczony orderem II klasy. Z podwładnych mu dowódców z tej części operacji nie przedstawiam nikogo do odznaczenia.
Na odcinku poleskim w ciągu roku 1919 wojska nasze pod dowództwem gen. Sikorskiego przesunęły się w zwycięskich walkach aż do rzeki Ptyczy. Boje na tym odcinku nosiły charakter walk podjazdowych o niewysokiem napięciu i odznaczały się jedynie energią dowódcy w kierowaniu niemi i w pracy organizacyjnej na zajętym przez nas terenie.
Na froncie wołyńskim dowodził w roku 1919 generał Listowski. Walki na tym froncie nosiły ten sam charakter co i na odcinku poleskim i miały jako skutek zajęcie wielkiego obszaru terytorium bez większych wysiłków operacyjnych.
W ciągu jesieni 1919 roku większe walki odbywały się na północnym odcinku naszego frontu, gdzie wyróżnić należy działanie l. dywizji pod dowództwem gen. Rydza-Śmigłego przy kontrataku, który zlikwidował przerwanie naszych linii pod Połockiem i Leplem, oraz zajęcie przez tegoż gen. Śmigłego przedmościa pod Dyneburgiem. Gen. Rydz-Śmigły jest już odznaczony kl. II na mój wniosek.
W ciągu zimy z 1919 r. na 20 r. mieliśmy kilka operacji o większym znaczeniu: pierwszą z nich jest atak nasz wspólny z wojskiem łotewskim poza Dźwiną, w którym brały udział dwie nasze dywizje: l. i 3. pod dowództwem gen. Rydza-Śmigłego. Zwycięski atak prowadzony był w warunkach nadzwyczajnie ciężkich pod względem klimatycznym i wymagał, zarówno od dowódców jak i wojska, wielkiej siły moralnej i nadzwyczajnych wysiłków. Gen. Rydz-Śmigły, jak zaznaczyłem, jest już odznaczony, co się tyczy możliwego przedstawienia do odznaczenia dowódcy 3. dywizji gen. Berbeckiego - pozostawiam sądowi i opinii gen. Rydza-Śmigłego.
Drugą taką operacją była operacja poleska, która doprowadziła do zdobycia ważnego punktu strategicznego - Kalenkowicz, oraz wzięcia w swoje posiadanie przygotowanej kontrakcji przeciw nam rzecznej floty na Prypeci oraz dużego obszaru kraju na południe od tej rzeki. Walki te, prowadzone w czasie rozpoczynających się roztopów wiosennych, należały do tych, które wymagały, zarówno ze strony dowodzenia jak i żołnierzy, wielkiej tężyzny moralnej oraz wyższych ponad normę wysiłków. Za tę pracę, jak również za dalsze prace gen. Sikorskiego, przedstawiam go do odznaczenia klasą II Orderu» Virtuti Militari".
Na południowym odcinku - frontach wołyńskim i podolskim - wojska nasze w ciągu zimy posunęły się naprzód, lecz ani charakter bojów, ani wysiłki wojenne nie odznaczały się tem napięciem, abym był skłonny do przedstawienia kogokolwiek do Orderu" Virtuti Militari" klasy II.
Wiosenne kampanie w 1920 r. otwarte zostały ofensywą z naszej strony na froncie ukraińskim. Brały w tem udział trzy armie i pewne części grupy poleskiej. Ofensywa odbyła się pod moim bezpośrednim dowództwem, przy czem największe zadanie - przełamanie frontu. Sięgnięcie prawie o 200 km naprzód jednem uderzeniem przerobiła III Armia, którą również wziąłem pod swoje bezpośrednie rozkazy. Armia II pod dowództwem gen. Listowskiego miała bardzo zwężony front i zadanie natury pomocniczej. Armia VI pod dowództwem gen. Iwaszkiewicza napotkała słabszy opór wobec cofania się generalnego nieprzyjaciela po klęsce zadanej przez III armię. Z dowódców podwładnych komendantów armii wykazali wybitne (talenty) pod względem wysiłku dowodzenia następujący generałowie: gen. Skierski, dowódca 4. dywizji, gen. Rydz-Śmigły, dowódca l. dywizji, gen. Romer, dowódca dywizji jazdy, gen. Januszajtis, dowódca 12. dywizji. Spomiędzy wymienionych dowódców dwaj: gen. Rydz-Śmigły i gen. Romer, są już odznaczeni orderem II klasy na mój wniosek. Gen. Skierski przedstawiony będzie przeze mnie na to odznaczenie za dowodzenie IV armią w bitwie pod Warszawą, co zaś tyczy gen. Januszajtisa, to uważam, iż mógłby być przedstawiony za całość pracy jego podczas wojny, zależnie od poglądu Kapituły, na stopień zasług dowódców dywizji, który by podpadał pod tę właśnie klasę orderów.
Po zwycięstwie naszem na Ukrainie nieprzyjaciel przeważającemi siłami kontratakował na północy i złamał pod Leplem i Połockiem I armię, zmuszając ją do odwrotu w kierunku na Mołodeczno. Dla wyrównania sytuacji zarządzony został przeze mnie kontratak, prowadzony z dwóch kierunków: z Mińska, gdzie atakowała grupa gen. Skierskiego, oraz od Święcian, gdzie z kilku dywizji poszczególnych oddziałów została sformowana armia rezerwowa pod dowództwem gen. Sosnkowskiego. W działaniach tych główny ciężar pracy spadał na armię gen. Sosnkowskiego, który, pomimo nieraz bardzo ciężkiej sytuacji, rozbił nieprzyjaciela, doprowadzając nasze wojska prawie do straconych poprzednio przez I armię pozycji.
Polska od samego początku jej powstania musiała toczyć wojny: naprzód z Ukraińcami w tzw. Wschodniej Galicji, potem z bolszewicką Rosją. Obie te wojny przeprowadzone zostały pod moim dowództwem.
Wojna ukraińska.
W wojnie ukraińskiej dowódcami byli: gen. Rozwadowski i gen. Iwaszkiewicz. Obaj generałowie są już odznaczeni orderem II klasy na mój wniosek. Spomiędzy podwładnych obu generałów, dowódców, nikogo za działanie w tej wojnie do odznaczenia II klasą przedstawić nie mogę. Za najwybitniejsze czyny dowodzenia uważam obronę Brzeżan w połowie lipca 1919 roku przez gen. Zielińskiego dowodzącego 3 dywizją (generał jest odznaczony klasą n za inne czyny bojowe).
Wojna bolszewicko-rosyjska.
Wojna bolszewicko-rosyjska rozpoczęła się na początku 1919 r. W pierwszych jej krokach, dowodzonych przez generałów: Szeptyckiego, Listowskiego i niektórych innych, nie nosiła cech, które by podpadały pod klasyfikację odznaczenia II klasy. Pomimo łatwego względnie posuwania się naszych wojsk naprzód wojna nosiła charakter potyczek podjazdowych, najczęściej dla nas pomyślnych, i trudy dowodzenia polegały raczej na mniejszych czy większych wysiłkach organizacyjnych niż na kierowaniu operacjami wojennymi.
Pierwszą operacją w większym stylu na tym froncie było zdobycie Wilna i Wileńszczyzny w połowie kwietnia 1919 roku. Operacja ta, którą uważam za najśmielszą w zamyśle i wykonaniu, przeprowadzoną była pod osobistem mojem dowództwem na podstawie zamierzeń osobiście przeze mnie przepracowanych. Z podwładnych mi dowódców tej operacji żadnego nie przedstawiam do odznaczenia II klasą.
Drugą poważniejszą operacją w 1919 r., która doprowadziła nasze wojska do zajęcia linii Berezyny, była sierpniowa nasza ofensywa na Mińsk, Bobrujsk i w kierunku Połocka. Operacje te odbywały się pod dowództwem gen. Szeptyckiego, który już jest odznaczony orderem II klasy. Z podwładnych mu dowódców z tej części operacji nie przedstawiam nikogo do odznaczenia.
Na odcinku poleskim w ciągu roku 1919 wojska nasze pod dowództwem gen. Sikorskiego przesunęły się w zwycięskich walkach aż do rzeki Ptyczy. Boje na tym odcinku nosiły charakter walk podjazdowych o niewysokiem napięciu i odznaczały się jedynie energią dowódcy w kierowaniu niemi i w pracy organizacyjnej na zajętym przez nas terenie.
Na froncie wołyńskim dowodził w roku 1919 generał Listowski. Walki na tym froncie nosiły ten sam charakter co i na odcinku poleskim i miały jako skutek zajęcie wielkiego obszaru terytorium bez większych wysiłków operacyjnych.
W ciągu jesieni 1919 roku większe walki odbywały się na północnym odcinku naszego frontu, gdzie wyróżnić należy działanie l. dywizji pod dowództwem gen. Rydza-Śmigłego przy kontrataku, który zlikwidował przerwanie naszych linii pod Połockiem i Leplem, oraz zajęcie przez tegoż gen. Śmigłego przedmościa pod Dyneburgiem. Gen. Rydz-Śmigły jest już odznaczony kl. II na mój wniosek.
W ciągu zimy z 1919 r. na 20 r. mieliśmy kilka operacji o większym znaczeniu: pierwszą z nich jest atak nasz wspólny z wojskiem łotewskim poza Dźwiną, w którym brały udział dwie nasze dywizje: l. i 3. pod dowództwem gen. Rydza-Śmigłego. Zwycięski atak prowadzony był w warunkach nadzwyczajnie ciężkich pod względem klimatycznym i wymagał, zarówno od dowódców jak i wojska, wielkiej siły moralnej i nadzwyczajnych wysiłków. Gen. Rydz-Śmigły, jak zaznaczyłem, jest już odznaczony, co się tyczy możliwego przedstawienia do odznaczenia dowódcy 3. dywizji gen. Berbeckiego - pozostawiam sądowi i opinii gen. Rydza-Śmigłego.
Drugą taką operacją była operacja poleska, która doprowadziła do zdobycia ważnego punktu strategicznego - Kalenkowicz, oraz wzięcia w swoje posiadanie przygotowanej kontrakcji przeciw nam rzecznej floty na Prypeci oraz dużego obszaru kraju na południe od tej rzeki. Walki te, prowadzone w czasie rozpoczynających się roztopów wiosennych, należały do tych, które wymagały, zarówno ze strony dowodzenia jak i żołnierzy, wielkiej tężyzny moralnej oraz wyższych ponad normę wysiłków. Za tę pracę, jak również za dalsze prace gen. Sikorskiego, przedstawiam go do odznaczenia klasą II Orderu» Virtuti Militari".
Na południowym odcinku - frontach wołyńskim i podolskim - wojska nasze w ciągu zimy posunęły się naprzód, lecz ani charakter bojów, ani wysiłki wojenne nie odznaczały się tem napięciem, abym był skłonny do przedstawienia kogokolwiek do Orderu" Virtuti Militari" klasy II.
Wiosenne kampanie w 1920 r. otwarte zostały ofensywą z naszej strony na froncie ukraińskim. Brały w tem udział trzy armie i pewne części grupy poleskiej. Ofensywa odbyła się pod moim bezpośrednim dowództwem, przy czem największe zadanie - przełamanie frontu. Sięgnięcie prawie o 200 km naprzód jednem uderzeniem przerobiła III Armia, którą również wziąłem pod swoje bezpośrednie rozkazy. Armia II pod dowództwem gen. Listowskiego miała bardzo zwężony front i zadanie natury pomocniczej. Armia VI pod dowództwem gen. Iwaszkiewicza napotkała słabszy opór wobec cofania się generalnego nieprzyjaciela po klęsce zadanej przez III armię. Z dowódców podwładnych komendantów armii wykazali wybitne (talenty) pod względem wysiłku dowodzenia następujący generałowie: gen. Skierski, dowódca 4. dywizji, gen. Rydz-Śmigły, dowódca l. dywizji, gen. Romer, dowódca dywizji jazdy, gen. Januszajtis, dowódca 12. dywizji. Spomiędzy wymienionych dowódców dwaj: gen. Rydz-Śmigły i gen. Romer, są już odznaczeni orderem II klasy na mój wniosek. Gen. Skierski przedstawiony będzie przeze mnie na to odznaczenie za dowodzenie IV armią w bitwie pod Warszawą, co zaś tyczy gen. Januszajtisa, to uważam, iż mógłby być przedstawiony za całość pracy jego podczas wojny, zależnie od poglądu Kapituły, na stopień zasług dowódców dywizji, który by podpadał pod tę właśnie klasę orderów.
Po zwycięstwie naszem na Ukrainie nieprzyjaciel przeważającemi siłami kontratakował na północy i złamał pod Leplem i Połockiem I armię, zmuszając ją do odwrotu w kierunku na Mołodeczno. Dla wyrównania sytuacji zarządzony został przeze mnie kontratak, prowadzony z dwóch kierunków: z Mińska, gdzie atakowała grupa gen. Skierskiego, oraz od Święcian, gdzie z kilku dywizji poszczególnych oddziałów została sformowana armia rezerwowa pod dowództwem gen. Sosnkowskiego. W działaniach tych główny ciężar pracy spadał na armię gen. Sosnkowskiego, który, pomimo nieraz bardzo ciężkiej sytuacji, rozbił nieprzyjaciela, doprowadzając nasze wojska prawie do straconych poprzednio przez I armię pozycji.
Za te działania przedstawiam gen. Sosnkowskiego do odznaczenia Orderu» Virtuti Militari" klasą II.
***
Przechodzę do okresu najcięższego naszej wojny, którego charakterem jest generalny atak skoncentrowanych sił nieprzyjacielskich na całym froncie z uzyskaniem na przeciąg z górą miesiąca stanowczej przewagi nieprzyjaciela nad nami. Atak ten doprowadził nieprzyjaciela zarówno pod mury Warszawy, jak Lwowa.
Na południu siłą rozpędową nieprzyjacielskiej bolszewickiej armii była konna armia Budiennego, która, po przerwaniu naszego frontu, rzuciła się na nasze tyły, etapy i komunikacje, doprowadzając demoralizację naszej armii do najwyższej potęgi i odcinając jednocześnie III armię gen. Śmigłego, stojącą w Kijowie i w jego okolicach nad brzegiem Dniepru.
Z tego okresu walk podnieść muszę dwa zjawiska, a mianowicie wytrzymałość moralną zarówno VI armii gen. Iwaszkiewicza, jak i III armii gen. Śmigłego. Pierwszy z nich, zastąpiony potem przez gen. Romera, wytrzymywał w przeciągu kilku dni nadzwyczajnie drażliwą sytuację, przy której całą armię Budiennego miał on na zupełnie otwartej lewej flance z nie przykrytymi niczem tyłami swojej armii. Drugi zaś dopiero na rozkaz opuścił Kijów, wyprowadzając niewstrząśniętą swoją armię z sytuacji nadzwyczaj ciężkiej, niemal krytycznej, przeprowadzając zarazem ewakuację dobra wojskowego i wielkiej liczby osób cywilnych, które uciekały przed okrutną zemstą wroga. Obaj generałowie, zgodnie z tem, co powyżej, odznaczeni już są orderem II klasy na mój wniosek.
W dalszych walkach na południu wszystkie wysiłki skoncentrowały się koło zatrzymania i prób rozbicia głównego nieprzyjaciela, jakim się okazał Budienny ze swą armią. Z prób tych zasługuje na wyróżnienie:
a) pierwsze poważniejsze zwycięstwo odniesione nad Budiennym przy nocnym ataku na zajęte przez niego Równe, przeprowadzonym przez I dywizję Legionową,
b) działania 18. dywizji pod dowództwem gen. Krajowskiego, który z nieustającą energią powracał ustawicznie do ataku i działań zaczepnych, pomimo nieraz dotkliwych strat, które dywizja ponosiła. Na zaszczytną wzmiankę zasługuje również 12. dywizja pod dowództwem gen. Januszajtisa, która się znakomicie przyczyniła do opóźnienia pochodu nieprzyjaciela w kierunku Lwowa i Dniestru.
Na południu siłą rozpędową nieprzyjacielskiej bolszewickiej armii była konna armia Budiennego, która, po przerwaniu naszego frontu, rzuciła się na nasze tyły, etapy i komunikacje, doprowadzając demoralizację naszej armii do najwyższej potęgi i odcinając jednocześnie III armię gen. Śmigłego, stojącą w Kijowie i w jego okolicach nad brzegiem Dniepru.
Z tego okresu walk podnieść muszę dwa zjawiska, a mianowicie wytrzymałość moralną zarówno VI armii gen. Iwaszkiewicza, jak i III armii gen. Śmigłego. Pierwszy z nich, zastąpiony potem przez gen. Romera, wytrzymywał w przeciągu kilku dni nadzwyczajnie drażliwą sytuację, przy której całą armię Budiennego miał on na zupełnie otwartej lewej flance z nie przykrytymi niczem tyłami swojej armii. Drugi zaś dopiero na rozkaz opuścił Kijów, wyprowadzając niewstrząśniętą swoją armię z sytuacji nadzwyczaj ciężkiej, niemal krytycznej, przeprowadzając zarazem ewakuację dobra wojskowego i wielkiej liczby osób cywilnych, które uciekały przed okrutną zemstą wroga. Obaj generałowie, zgodnie z tem, co powyżej, odznaczeni już są orderem II klasy na mój wniosek.
W dalszych walkach na południu wszystkie wysiłki skoncentrowały się koło zatrzymania i prób rozbicia głównego nieprzyjaciela, jakim się okazał Budienny ze swą armią. Z prób tych zasługuje na wyróżnienie:
a) pierwsze poważniejsze zwycięstwo odniesione nad Budiennym przy nocnym ataku na zajęte przez niego Równe, przeprowadzonym przez I dywizję Legionową,
b) działania 18. dywizji pod dowództwem gen. Krajowskiego, który z nieustającą energią powracał ustawicznie do ataku i działań zaczepnych, pomimo nieraz dotkliwych strat, które dywizja ponosiła. Na zaszczytną wzmiankę zasługuje również 12. dywizja pod dowództwem gen. Januszajtisa, która się znakomicie przyczyniła do opóźnienia pochodu nieprzyjaciela w kierunku Lwowa i Dniestru.
Na północy nastąpił dla naszych wojsk czas poważnych klęsk. Po ponownem przełamaniu armii I nastąpił na razie powolny, potem coraz szybszy odwrót wszystkich wojsk tego frontu, odwrót, w którym bez boju lub prawie bez boju, tracone były pozycje za pozycjami, miasta za miastami, prowincje za prowincjami i w którym wojska topniały jak śnieg na wiosnę, tracąc często wewnętrzną spoistość i wartość bojową. W nadzwyczaj szybkim tempie wojska nasze w odwrocie zbliżały się naprzód do Bugu, a potem do Warszawy. W tej powodzi klęsk na zaszczytną wzmiankę zasługuje grupa gen. Żeligowskiego, która we względnej sile moralnej cofała się często ostatnia, gdy obok nieraz w bezładzie i tracąc materiał wojenny, wycofywały się inne wojska. Gen. Żeligowski jest zresztą przeze mnie przedstawiony za całość pracy wojennej do Orderu" Virtuti Militari" II klasy, jeszcze w poprzedniej Tymczasowej Kapitule. Z okresu tej klęski, poza wymienionymi wyżej dowódcami, nikogo więcej przedstawić do odznaczenia nie mogę.
Przechodzę do okresu naszego kontrataku i do ponownego szeregu zwycięstw, któremi się zaznaczył koniec wojny. Przy koncentracji wojsk dla największej w tej wojnie bitwie pod Warszawą niezwykle trudne i ryzykowne zadanie spadło na grupę gen. Rydza-Śmigłego, który musiał wyjść z silnego ognia atakującego nieprzyjaciela, by podążyć na północ i stanąć na prawej flance ogólnego rozkładu bitewnego. Gen. Rydz-Śmigły rozwiązał to trudne zadanie, atakując stojącego przed nim nieprzyjaciela, by dopiero wtedy z powodzeniem oderwać się od niego, spiesząc ku północy. Wymagało to od obu dywizji l i 3 niezwykle naprężonych wysiłków, aby podołać zadaniu. Odznaczenie obu dywizjonerów: pułkownika Dąb-Biemackiego i gen. Berbeckiego, jak i wojsk wszystkich dywizjonerów, pozostawiam zgodnie z wyżej zaznaczonemi uwagami uznaniu Kapituły.
***
***
Sama bitwa pod Warszawą wygraną została przede wszystkim przez niezwykle silne i z nadzwyczajnym temperamentem prowadzone natarcie flankowe pięciu dywizji zebranych pod moim bezpośrednim dowództwem na północnym brzegu Wieprza.
W jeden tydzień, w ustawicznym boju i pościgu, armia IV gen. Skierskiego i armia II gen. Rydza-Śmigłego przebiegły blisko dwieście kilkadziesiąt kilometrów, rozbijając prawie całkowicie dwie armie nieprzyjacielskie (XV i XVI), zmuszając do szybkiego odwrotu trzecią (III).
Za tę pracę przedstawiam do Orderu" V. M." II klasy komendanta IV armii gen. Skierskiego. Gen. Rydz-Śmigły jest już odznaczony tą klasą na mój wniosek.
Spomiędzy niższych dowódców w tym kontrataku najcięższe zadanie i najdłuższy marsz spadł na I dywizję Legionową pod dowództwem puł. Dąb-Biernackiego, który wreszcie całkiem izolowany wpadł na cofającą się armię bolszewicką pomiędzy Bielskiem i Białymstokiem, mając do czynienia z ogromnie liczebnie przeważającymi siłami nieprzyjacielskimi i walcząc z niemi z wielkim sukcesem. Odznaczenie pul. Dąb-Biernackiego klasą II i tym razem pozostawiam z tych samych motywów uznaniu Kapituły.
Przy obronie samej Warszawy podnieść muszę z uznaniem działanie kontratakowej grupy pod dowództwem gen. Żeligowskiego, która po utracie przez nas Radzymina siłami 10. i l. Litew.-Białor. dywizji (19) zlikwidowała niebezpieczny atak III armii nieprzyjacielskiej. Gen. Zeligowski jest za całość swojej pracy wojennej przedstawiony przeze mnie do odznaczenia Orderem "V. M." klasy II.
Dalej ku zachodowi walczyła armia V pod dowództwem gen. Sikorskiego. Energiczne działania tej armii w walkach z początku z dwiema armiami: IV i XV, w końcu zaś tylko z IV, zatrzymały o tyle działania nieprzyjaciela, że olbrzymia większość IV armii w późniejszym spiesznym odwrocie przy zamknięciu dróg odwrotu przez naszą armię: IV i II, musiała się wycofać do Prus Wschodnich. Gen. Sikorskiego również i za tę pracę przedstawiam do odznaczenia Orderem" V. M." II klasy. Spomiędzy jego podwładnych zaszczytnie się odznacza pułkownik Dreszer, który na czele dywizji jazdy, złożonej z najzupełniej świeżego materiału, nie wprawionego do służby, energiczne mi działaniami, specjalnie atakiem na Nasielsk i Ciechanów, niewątpliwie się przyczynił do rozwiązania pomyślnego zadań ciążących na armii V. Zgodnie z powyższymi powodami odznaczenie pułk. Dreszera pozostawiam do uznania Kapituły.
Nie mogę pominąć wielkiej siły woli, decyzji, spokoju, specjalnie zasługujących na wyróżnienie wobec powszechnego zdenerwowania, którem się odznaczył w tej bitwie gen. Zieliński, osłaniając niezwykle małemi siłami flankę i tyły grupy kontratakowej, dowodzonej przeze mnie osobiście. Gen. Zieliński jest już odznaczony klasą II na mój wniosek.
Dalsze boje znowu się rozbiły na dwa zasadnicze fronty: północny i południowy, przedzielone rzeką Prypecią. Wtedy gdy do dalszych walk na północy koncentrowały się, zmieniając front, IV i II armie, na południu rozpoczęła się żywa akcja dla ostatecznego wyparcia z Polski głównego wroga na tamtym teatrze wojennym - armii konnej Budiennego, która tym razem spod Lwowa zdążała dla uratowania sytuacji ku północy. W pościgu za nią pod ogólnem dowództwem gen. Stanisława Hallera poszła spod Lwowa jego własna dywizja 13. i jazda pod dowództwem gen. Rómmla. W okolicach Zamościa doszło do krwawych starć, w których wreszcie nie tylko siła fizyczna, ale i moralna armii Budiennego została przełamana. Za tę pracę, wielkiego dla całej wojny znaczenia, gen. St. Haller został już odznaczony orderem" V. M." II klasy na mój wniosek, natomiast co do gen. Rómmla, z powyższych motywów, odznaczenie pozostawiam do uznania Kapituły.
W dalszych operacjach na południu wojska walczyły pod dowództwem gen. Sikorskiego i gen. St. Hallera oraz w krótkim, przejściowym okresie pod dowództwem gen. Latinika.
Najbardziej cenną pracą podczas tych końcowych walk o charakterze pościgowym była praca jazdy. Pod ogólnem dowództwem gen. Rómmla nabrała wreszcie siły i zakończyła wojnę bardzo ładnym rajdem na Korosteń. Odznaczenie gen. Rómmla i tym razem, ze znanych już motywów, pozostawiam uznaniu Kapituły.
Na północy nieprzyjaciel, korzystając z miesięcznej prawie przerwy w operacji, ustawił się na naszej linii do boju - na linii Szczary i Niemna z poważnemi i daleko siągającemi siłami w Grodnie, Wołkowysku i innych miejscach. Atak na przygotowanego nieprzyjaciela w nowej, generalnej bitwie przeprowadziłem sam osobiście, mając pod swojem dowództwem dwie armie: na północy II gen. Rydza-Śmigłego, na południu IV gen. Skierskiego. W tej tygodniowej prawie bitwie nieprzyjaciel został rozbity i wojna zakończona została energicznym pościgiem, który doprowadził wojska nasze poza granice obecnej Rzeczypospolitej. Obaj gen. dowodzący armiami są już przedstawieni przeze mnie do odznaczenia orderem "V. M." II klasy. Spomiędzy podwładnych niższych dowódców na specjalne, i to wysokie, wyróżnienie zasługują dowódcy l. i 3. dywizji pułk. Dąb-Biemacki i gen. Berbecki. Pierwszy z nich dokonał szybkiego i nadzwyczaj uciążliwego marszu na głębokie tyły rozkładu nieprzyjacielskiego, zająwszy po pięciu dniach takiego marszu po bezdrożach miasto Lidę; cofający się nieprzyjaciel oraz sprowadzone świeże siły, daremnie w wielokrotnych atakach próbowały oczyścić dla porządnego odwrotu drogę, nie dając sobie rady z dywizją, która prawie natychmiast, po tak wielkich trudach i wysiłkach, została rzucona przeze mnie do końcowego pościgu i która w nowych, wytężonych marszach zakończyła (pościg) dopiero w okolicach Mołodeczna. Nadzwyczajne, rekordowe po prostu wysiłki bojowe i marszowe tej dywizji przypisać muszę w wielkim stopniu niepospolitej energii, sile woli i zdolnościom pułk. Dąb-Biemackiego.
Przy obronie samej Warszawy podnieść muszę z uznaniem działanie kontratakowej grupy pod dowództwem gen. Żeligowskiego, która po utracie przez nas Radzymina siłami 10. i l. Litew.-Białor. dywizji (19) zlikwidowała niebezpieczny atak III armii nieprzyjacielskiej. Gen. Zeligowski jest za całość swojej pracy wojennej przedstawiony przeze mnie do odznaczenia Orderem "V. M." klasy II.
Dalej ku zachodowi walczyła armia V pod dowództwem gen. Sikorskiego. Energiczne działania tej armii w walkach z początku z dwiema armiami: IV i XV, w końcu zaś tylko z IV, zatrzymały o tyle działania nieprzyjaciela, że olbrzymia większość IV armii w późniejszym spiesznym odwrocie przy zamknięciu dróg odwrotu przez naszą armię: IV i II, musiała się wycofać do Prus Wschodnich. Gen. Sikorskiego również i za tę pracę przedstawiam do odznaczenia Orderem" V. M." II klasy. Spomiędzy jego podwładnych zaszczytnie się odznacza pułkownik Dreszer, który na czele dywizji jazdy, złożonej z najzupełniej świeżego materiału, nie wprawionego do służby, energiczne mi działaniami, specjalnie atakiem na Nasielsk i Ciechanów, niewątpliwie się przyczynił do rozwiązania pomyślnego zadań ciążących na armii V. Zgodnie z powyższymi powodami odznaczenie pułk. Dreszera pozostawiam do uznania Kapituły.
Nie mogę pominąć wielkiej siły woli, decyzji, spokoju, specjalnie zasługujących na wyróżnienie wobec powszechnego zdenerwowania, którem się odznaczył w tej bitwie gen. Zieliński, osłaniając niezwykle małemi siłami flankę i tyły grupy kontratakowej, dowodzonej przeze mnie osobiście. Gen. Zieliński jest już odznaczony klasą II na mój wniosek.
Dalsze boje znowu się rozbiły na dwa zasadnicze fronty: północny i południowy, przedzielone rzeką Prypecią. Wtedy gdy do dalszych walk na północy koncentrowały się, zmieniając front, IV i II armie, na południu rozpoczęła się żywa akcja dla ostatecznego wyparcia z Polski głównego wroga na tamtym teatrze wojennym - armii konnej Budiennego, która tym razem spod Lwowa zdążała dla uratowania sytuacji ku północy. W pościgu za nią pod ogólnem dowództwem gen. Stanisława Hallera poszła spod Lwowa jego własna dywizja 13. i jazda pod dowództwem gen. Rómmla. W okolicach Zamościa doszło do krwawych starć, w których wreszcie nie tylko siła fizyczna, ale i moralna armii Budiennego została przełamana. Za tę pracę, wielkiego dla całej wojny znaczenia, gen. St. Haller został już odznaczony orderem" V. M." II klasy na mój wniosek, natomiast co do gen. Rómmla, z powyższych motywów, odznaczenie pozostawiam do uznania Kapituły.
W dalszych operacjach na południu wojska walczyły pod dowództwem gen. Sikorskiego i gen. St. Hallera oraz w krótkim, przejściowym okresie pod dowództwem gen. Latinika.
Najbardziej cenną pracą podczas tych końcowych walk o charakterze pościgowym była praca jazdy. Pod ogólnem dowództwem gen. Rómmla nabrała wreszcie siły i zakończyła wojnę bardzo ładnym rajdem na Korosteń. Odznaczenie gen. Rómmla i tym razem, ze znanych już motywów, pozostawiam uznaniu Kapituły.
Na północy nieprzyjaciel, korzystając z miesięcznej prawie przerwy w operacji, ustawił się na naszej linii do boju - na linii Szczary i Niemna z poważnemi i daleko siągającemi siłami w Grodnie, Wołkowysku i innych miejscach. Atak na przygotowanego nieprzyjaciela w nowej, generalnej bitwie przeprowadziłem sam osobiście, mając pod swojem dowództwem dwie armie: na północy II gen. Rydza-Śmigłego, na południu IV gen. Skierskiego. W tej tygodniowej prawie bitwie nieprzyjaciel został rozbity i wojna zakończona została energicznym pościgiem, który doprowadził wojska nasze poza granice obecnej Rzeczypospolitej. Obaj gen. dowodzący armiami są już przedstawieni przeze mnie do odznaczenia orderem "V. M." II klasy. Spomiędzy podwładnych niższych dowódców na specjalne, i to wysokie, wyróżnienie zasługują dowódcy l. i 3. dywizji pułk. Dąb-Biemacki i gen. Berbecki. Pierwszy z nich dokonał szybkiego i nadzwyczaj uciążliwego marszu na głębokie tyły rozkładu nieprzyjacielskiego, zająwszy po pięciu dniach takiego marszu po bezdrożach miasto Lidę; cofający się nieprzyjaciel oraz sprowadzone świeże siły, daremnie w wielokrotnych atakach próbowały oczyścić dla porządnego odwrotu drogę, nie dając sobie rady z dywizją, która prawie natychmiast, po tak wielkich trudach i wysiłkach, została rzucona przeze mnie do końcowego pościgu i która w nowych, wytężonych marszach zakończyła (pościg) dopiero w okolicach Mołodeczna. Nadzwyczajne, rekordowe po prostu wysiłki bojowe i marszowe tej dywizji przypisać muszę w wielkim stopniu niepospolitej energii, sile woli i zdolnościom pułk. Dąb-Biemackiego.
Druga z nich (3), rzucona do ataku w stronę Mostów, spotkała się z nadzwyczajnym, silnym kontratakiem nieprzyjaciela, wychodzącym zza Szczary i Niemna, który przewrócił idącą do ataku naszą 15. dywizję i skoncentrował ponowne siły przeciwko izolowanej w centrum rozkładu bitewnego 3. dywizji gen. Berbeckiego, gdy zaś z powodu opóźnienia przeznaczonej do rezerwy 2. dywizji nie mogłem w niczem pomóc gen. Berbeckiemu, w kilkudniowej bitwie pod Brzostowicą, rozciągając coraz bardziej swoją dywizję na prawo i na lewo, stał gen. Berbecki w centrum boju, ułatwiając w ten sposób zarówno atak prowadzony na Grodno, jak i dalekie obejście rzucone w kierunku Lidy. Odznaczenie obu tych dowódców klasą II, zgodnie z wyłuszczonymi wyżej motywami, pozostawiam uznaniu Kapituły.
Reasumując referat, przedstawiam do odznaczenia orderem" V. M" klasy II następujących generałów, opuszczając tych, którzy już tą klasą są udekorowani: generała Żeligowskiego, Sosnkowskiego, Sikorskiego i Skierskiego. Warunkowo, zależnie od uznania Kapituły, następujących dowódców, którzy armiami nie dowodzili: generałów - Berbeckiego, Krajowskiego, Januszajtisa i Rómmla; pułkowników - Dąb-Biernackiego i Dreszera.
Reasumując referat, przedstawiam do odznaczenia orderem" V. M" klasy II następujących generałów, opuszczając tych, którzy już tą klasą są udekorowani: generała Żeligowskiego, Sosnkowskiego, Sikorskiego i Skierskiego. Warunkowo, zależnie od uznania Kapituły, następujących dowódców, którzy armiami nie dowodzili: generałów - Berbeckiego, Krajowskiego, Januszajtisa i Rómmla; pułkowników - Dąb-Biernackiego i Dreszera.
-----------------------------------------------------
Subskrybuj:
Posty (Atom)