o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

czwartek, 7 lutego 2013

Podłoland. "Cena chleba"

Obrazek użytkownika owsinski
Andrzej Owsiński Cena chleba

Kupiłem bochenek chleba razowego za niewielkie pieniądze 2,60 zł. za pół kilograma. Migawka w telewizji na temat demonstracji piekarzy i cukierników uświadomiła mi, że zapłaciłem horrendalną cenę, czyli 5,20 zł. za kilogram. Przy cenie żyta płaconej rolnikowi około 50 zł za kwintal po żniwach w 2010 roku, czyli 50 groszy za kilogram, stanowi to dziesięciokrotne przebicie. Przed wojną cena kwintala żyta wahała się od 10 do 14 złotych – średnio 12 złotych. U mnie w domu chleba nie kupowano, był pieczony we własnym piecu chlebowym, ale jak przyjeżdżaliśmy z bratem do wuja do Pińska głównie na polowania na kaczki to jako rarytas kupowało się wojskowy chleb „komiśniak” prawdziwie razowy, a nie tak jak obecnie przeważnie udawany, to się płaciło 18 groszy za kilogram. Policzmy zatem: kilogram żyta średnio 12 groszy, a kilogram chleba 18 groszy, wobec tego nie licząc „przypieku” z różnicy 6 groszy utrzymywał się młynarz i piekarz i nikt im niczego nie dopłacał. Przebicie wynosiło zatem 50 %, a nie jak obecnie 1.000 %. Oczywiście w sklepie w Warszawie cena tego chleba była wyższa i wynosiła około 25 groszy co dawało 100 % przebicia / wg notowań GUS chleb pytlowy w Warszawie kosztował w marcu 1939 roku 30 groszy kilogram/.

Mógłby ktoś powiedzieć, że owe 5,20 zł. obecnie nie jest ceną zbyt wygórowaną w zestawieniu ze średnimi zarobkami w Polsce, ale w tejże samej telewizji nadano migawkę ze strajku woźnych szkolnych, których zarobki oscylują w granicach 1 tysiąca złotych miesięcznie. Dla nich i dla wielu innych podobnie zarabiających cena chleba ma podstawowe znaczenie.

Nawet Gierek, którego przekonywano, że chleb w PRL jest za tani i że trzeba jego cenę podnieść nie chciał się zgodzić z tym uważając ze dla mniej zarabiających będzie to miało istotne znaczenie. Obecnie odnosi się wrażenie, że polskie władze zupełnie nie interesują się ruchami cen nie tylko chleba, ale żywności w ogóle, mimo że wykazują one ostatnio niepokojący wzrost. W zalewie „wskaźnikowych” danych produkowanych przez GUS brakuje jednej istotnej, o którą dbał przedwojenny jego poprzednik: - informacji o cenach podstawowych artykułów i ich ruchach. Brakuje też zasadniczej informacji o poziomie minimum socjalnego, w którym ceny żywności odgrywają główną rolę.

Przy okazji należałoby wyjaśnić, że obecnie rolnik korzysta z „dobrodziejstwa” unijnych dotacji / nota bene płaconych z naszej kieszeni/ i że te dotacje wyniosły w 2010 roku dla polskich rolników przeciętnie 140 euro na hektar gruntów rolnych, czyli około 500 zł.

Przy średniej plenności żyta 25 kwintali z hektara daje to 20zł. na kwintal w sumie więc obniża to różnicę cen do około 750 %, mimo to jednak jej poziom jest rażąco wysoki.

O poziomie cen artykułów spożywczych nie decydują jednak producenci, ale łańcuszek pośredników z fiskusem na czele.

Może ktoś stwierdzić, że i tak nasze ceny chleba i przetworów zbożowych są niższe aniżeli w zachodniej Europie, jednak różnica ta wyliczana w czasie naszego startu w UE na 40% w stosunku do średniej unijnej stale się zmniejsza, natomiast nasze zarobki według danych z 2009 roku stanowią niecałe 30 % niemieckich /3.180 zł./mies. w Polsce i 11.090 zł./mies. w Niemczech/, a zatem nawet
nasz chleb jest relatywnie dla nas droższy aniżeli w innych krajach UE.

Cały problem polega chyba na tym, że Polską rządzą ludzie o poziomie dochodów, w których wydatki na żywność stanowią zaledwie 10 %, a może nawet mniej. Dla nich żywność w Polsce jest tania i może śmiało podrożeć nawet o 50 %, czym się zresztą nam grozi. Zapominają tylko że podwyżki cen żywności zadecydowały o upadku reżimu komunistycznego i tym samym może się skończyć dla obecnej polskiej władzy.


Pieniędzy na pokrycie dziury budżetowej należy szukać zupełnie gdzie indziej, ale to wymaga myślenia i rzetelnego wysiłku, a nie funkcjonowania na wespazjańskiej zasadzie „pecunia non olet”.

DODATEK  NĘDZNY ZWYCZAJNY.

Wyprawa po złote runo


Mit ekspansywnego i opiekuńczego rządu Donalda Tuska budowany jest przez prawdziwych fachowców. To muszę przyznać. Spece od teatru politycznego rządzącej koalicji stanęli na wysokości zadania. Jako szczery przeciwnik tej ekipy przyznać to muszę - niestety.
Transmisja na żywo w TVN24 z wylotu na budżetowy szczyt unijny . Plener. Surowe w formie, szare, ale dostojne tło z marmurowych płyt zapełnia cały ekran telewizora. Napis „Wojskowe Lotnisko Okęcie” . Na pierwszym planie mikrofon na statywie szarpie wiatr. Zacinający śnieg z deszczem to jedyne dodatkowe elementy scenografii. Dyskretne dostojeństwo, a  oczekiwanie – jak u Becketta.
Nastrój posępny, bo jak to się u nas mówi: i psa w taką pogodę z domu nie wygonisz. Ale oto już jest. Jak filmowy heros,  w rozpiętym czarnym płaszczu, z marsem na czole, z poczuciem misji w sercu i wiarą w sukces – nasz premier. Jest widoczny tylko on. Niech nikt nie ma wątpliwości - to jest teatr jednego aktora.
Oczywiście – mówi – będzie ciężko, ale jadę po zwycięstwo, po te pieniążki co to szczęście moim rodakom zapewnią.
Tak sobie wyobrażam Jazona, gdy na Argo wsiadał, by złote runo zdobyć. Ale cóż Argonauci. Słonko im świeciło. A tu – szkoda gadać. My w ciepełku, herbatka gorąca z cytryną, a on (On) nasz premier przez wichry, burze, błota, kałuże do Brukseli/Kolchidy gdzie jeszcze bardziej nieprzyjemnie.
Nie bardzo do tej narracji pasowała informacja o medalu co to od Unii za wierną służbę ma dostać, więc tak ją dyskretnie przekazano, że nawet nie zapamiętałem jak to uhonorowanie się nazywa.
W każdym razie – chapeau bas dla wszystkich twórców. Wybór scenerii – bingo. Wielki wkład dla sukcesu spektaklu wnieśli też chłopcy z TV. Kamera nieruchoma, na statywie - żadne tam z ręki - nie wnosiła niezdrowego chaosu; nic rozpraszającego uwagę pokazane nie było. Nawet czas potrzebny do budowy nastroju, ale z pustą sceną wyemitowano, a przecież jakąś reklamę można by wtedy pokazać.
Uwzględniając skromność środków, efekt znakomity. Gdyby tak skutecznie budowano drogi …; no, ale nie drogi, lecz wizerunek jest priorytetem tej władzy. 
Można sobie wyobrazić podobną konferencję z Jarosławem Kaczyńskim. Na ekranie zobaczymy napierający na polityka tłumek dziennikarzy. Kamera się trzęsie pokazując raz prezesa, raz pieska sikającego pod płotem. Wystąpienia polityka zagłuszają wykrzykiwane pytania…
A że ta unijna kasa i tak wróci do niemieckich inwestorów po drodze napełniając kieszenie upartyjnionego towarzystwa od dróg, szkoleń i tak zwanych projektów. Czy to ma znaczenie? Tak samo jak i to, że gdy wyjdą na jaw przekręty, to tę kasę polscy podatnicy zwrócą do Brukseli/Kolchidy. Bo w sumie jaką wartość ma złote runo? I kiedyś i teraz przede wszystkim wizerunkową. 
Obrazek użytkownika Jacek Derewienko.
Jacek Derewienko 

DODATEK II.
"Dlaczego tylko 70%?"
To mnie dziwi najbardziej.
Jak czytam, że ludziska masowo chcą się leczyć w szpitalu w Leśnej Górze, spowiadać u księdza Mateusza. Piszą protesty w sprawie śmierci Hanki Mostowiak, to nie dziwmy się, że można w tv wykreować każdego na najlepsiejszego prezydenta fszyćkich polakuf.
A takim prezydętem jest nasz chrabia Bul miłosciwie nam panujacy we fszyćkich przekaziorach.
I jak ktoś czytał "Mr Gardnera" Kosińskiego, to wie o co chodzi.
Drodzy Państwo w społeczeństwie ponad połowa nie czyta nawet instrukcji obsługi miksera, bo jej nie rozumie. Większość prasy jaką kupuje to Tiny, Sriny i inne bździny gdzie piszą o tym kto, z kim i pod kim. Ewentualnie kupują jeszcze program tv. Jak maja internet to czytają pudelka, albo onet.
Jak wracają z pracy oglądają tvn, a w samochodzie słuchają rmf-u.
No więc skąd maja wiedzieć kim jest obecny prezydent, z jakich środowisk się wywodzi i kim jest I -sza dama?

Gdyby teraz było powstanie styczniowe, to tak samo skończyłoby jak to z 1863 roku, a tym, którzy polegliby w nim te 70% tak samo jak wtedy zdejmowaliby buty z nóg.
Wtedy ciemny był chłop pańszczyźniany. Potem zmądrzał, nawet ze swych trzewi spłodził patriotów i "elity". Teraz te "elity" zrobiły sobie swojego "chłopa pańszczyźnianego" który od rana do wieczora orze i odrabia pańszczyznę, tyle tylko, że teraz dodatkowo wmówili mu, ze jest wolny i ma się z tego cieszyć. No to się cieszy i popiera. Komorra.
PANCERNABRZOZA

Brak komentarzy: