WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
sobota, 26 kwietnia 2014
Neo-soviet-land zwanyteż Rassieja: analiza pogłębiona 2012
źródło: MEDIA
Rosyjski Niedźwiedź POłożył łapę na POlsce
27 lipca 2012
Warto dokładnie zapoznać się z poniższa analizą bo mimo iż dotyczy Rosji to po amerykańskim resecie dotyczy również POlski. Szubrawcy sprawujący teoretycznie władze w POlsce wykonali natychmiast prymitywny manewr i w ramach zapewnienia sobie bezpieczeństwa oddali POlskę pod kuratelę Rosji. Ta zadziałała szybko i w ramach “wyczyszczenia” sytuacji w POlsce zrealizowała tzw. “smoleńską katastrofę”. POtem nastąpiła trwająca do dziś seria samobójstw i gwałtownych śmierci. Wbrew POzorom szubrawcy nie mogą się czuć bezpieczni. POsiadają śmiertelna wiedzę i to ona może ich zabić. Ilość świadków tej operacji dawno przekroczyła masę krytyczną i Rosja musi szybko przystąpić do “stabilizacji”, szczególnie, że sytuacja międzynarodowa może się w każdej chwili zmienić.
——————
Operacja “śnieżna rewolucja”. Cz. 1: NEP nr 3 czy Pieriestrojka nr 2?
Jaszczur, 28.01.2012
Oficjalne, mainstreamowe media mówią o “śnieżnej rewolucji”, “zimowej rewolucji”, “demokratyzacji Rosji”. Co ciekawe, parę razy przewinęło się określenie “biała rewolucja” którego dziwnym trafem bardzo szybko zaniechano. Tymczasem wiele, jeśli nie wszystko, wskazuje na to, że mamy do czynienia z największą ustawką polityczną od czasu tzw. “upadku” komunizmu i operetkowego “puczu Janajewa”.
“System Putina”, czyli neobolszewizm
To, że twór państwowy pn. “Federacja Rosyjska” to kontynuacja Sowietów nie powinno ulegać wątpliwości i już choćby ta świadomość każe szukać drugiego, a nawet trzeciego i czwartego dna sprawy. System neosowiecki (tak jak “klasyczny” komunizm zresztą) cechuje zupełnie inna racjonalność, często błędnie postrzegana przez pryzmat (głównie demoliberalnych) paradygmatów i pojęć politycznych: interesu narodowego/społecznego, zaspokajania podstawowych potrzeb społeczeństwa, ekonomii (brak tzw. “wolnego rynku”) czy też klasycznie pojmowanej racji stanu. Typowy “zapadnik” czy też nie-bolszewik często nie jest w stanie zrozumieć, że naturą tego systemu jest dążenie do władzy, że wszystko podporządkowane jest jej obronie i ekspansji, a jednym z podstawowych instrumentów – strategiczna dezinformacja. Zarówno zbrodnie ludobójstwa na podbitych narodach i własnych współobywatelach, jak i wielopiętrowe operacje mające jednocześnie funkcje dezinformacyjne, jak i przełożenie na realną politykę: fałszywe konflikty zewnętrzne i wewnętrzne czy wreszcie tworzenie kontrolowanej opozycji.
Przykładem niech będzie proces pieriestrojki – tzw. “upadku” komunizmu i “rozpadu” Związku Sowieckiego. Pomimo – spowodowanego dynamiką wydarzeń w latach 1989 – 91 – formalnego rozpadu ZSRS, formalnego rozwiązania (i formalnej delegalizacji) kompartii, oligarchia komunistyczna przegrupowała się i zachowała pozycję suwerena. Prawdopodobnie także okres jelcynowskiej “wielkiej smuty” wedle jednych, czy “demokratyzacji” wedle innych, był długofalową operacją wpisaną właśnie w strategię transformacji komunizmu: “odwilżą” i “demokratyzacją”, po której nastał okres “resowietyzacji” pod kontrolą Putina.
Efektem tego, faktyczną władzę w “putinowskiej” Rosji Sowieckiej sprawują struktury komunistyczne (nomenklatura, bezpieka i agentura, przy czym bezpieka to najsilniejsze ogniwo), stanowiące centrum aparatu państwowego. Pomimo, że neosowiecka władza nie jest monolitem, tylko siecią (jednocześnie zhierarchizowaną), a pomiędzy poszczególnymi jej segmentami występują nieraz krwawe porachunki, system ani nie upada, ani nie traci stabilności. Pomimo tego, iż poszczególne klany mają sprzeczne interesy partykularne, istnieje pewien poziom interesów strategicznych, wspólnych dla całości establishmentu sowieckiego, wokół których istnieje “porozumienie ponad podziałami”. Mimo wewnętrznych podziałów funkcjonują mechanizmy obrony i ekspansji systemu władzy; ogólne “reguły” jego organizacji. Ponadto to, co jest przedstawiane jako “konflikt”, często jest faktycznie przebudową aparatu władzy.
Ścisłym kierownictwem neosowieckiego establishmentu jest kolektyw kierowniczy, składający się z zapewne z najwyższych rangą czekistów i najbardziej znaczących oligarchów; całkiem możliwe, że jest to gremium nieformalne. Putin (a tym bardziej Miedwiediew) nie jest żadnym współczesnym “carem-samodzierżcą”, pomimo sprawowania formalnie najwyższych stanowisk w państwie. Pełni on raczej funkcję zbliżoną do genseka kompartii za pierwszych Sowietów – prezesa korporacji czekistów i “menedżera władzy” (by użyć określenia Zachara Prilepina: nacbolskiego dysydenta i kapitana Specnazu, weterana wojny czeczeńskiej). Putin – od roku 2008 na zmianę z Miedwiediewem – pełni funkcję “Wielkiego Brata”, który jako uosobienie systemu władzy ogniskuje na sobie zarówno uwielbienie, jak i gniew. Jeżeli odpowiednio nie wywiąże się z tych obowiązków, może on zostać usunięty ze stanowiska przez innych członków zarządu korporacji czekistów, być może w dezinformacyjnej atmosferze czy to konfliktu, czy też “demokratyzacji”, “liberalizacji” czy nawet “rewolucji”.
Kolejnym ważnym elementem jest zakończony powodzeniem, a jednocześnie ustawicznie prowadzony proces sowietyzacji. Przez okres niemal stulecia ukształtowano społeczeństwo, które reaguje i funkcjonuje w sposób pożądany przez władzę, stanowiąc zarówno rezerwuar niewolników, jak i kadr.
System partyjny i parlamentarny w Rosji Sowieckiej to jedynie imitacja zachodniego demoliberalizmu, zewnętrzna emanacja systemu pod rzeczywistą kontrolą transfiguracji KGB i GRU: rolę masowej “partii władzy” i “pasa transmisyjnego” pełni putinowska, neobolszewicko-postpolityczna Jedinaja Rossija, przystawką mającą zagospodarować elektorat lewicowy – Sprawiedliwaja Rossija, z kolei Komunistyczna Partia Federacji Rosyjskiej i nacjonalistyczna Liberalno-Demokratyczna Partia Rosji (swoją drogą – cóż za kur(w)iozalna nazwa!) Żyrinowskiego pełnią rolę parlamentarnej opozycji koncesjonowanej, a jednocześnie straszaka: demokraci i liberałowie z KGB i GRU zawsze mogą skutecznie postraszyć czy to zachód, czy to dysydentów? “recydywą sowietów” czy groźbą powrotu “Czarnej Sotni”.
Opozycja jest autentyczna, a jednocześnie, w wyżej zarysowanym układzie politycznym jest opozycją nie tyle koncesjonowaną, co dobrowolnie wpisującą się w system neosowiecki, pełniąc funkcję wentyla bezpieczeństwa. Jest ona ograniczona, czy też samoograniczona: po pierwsze – całościowym systemem sowieckiej manipulacji, po drugie – liberalnymi zabobonami politycznymi, będącymi kalką rozwiązań zachodnich – typowych dla zupełnie innych uwarunkowań socjopolitycznych i historycznych. Przede wszystkim nie jest w stanie prawidłowo zidentyfikować wrogiego jej systemu władzy, stąd nie dąży do jej obalenia tylko do wypracowania modus vivendi i wysuwa postulaty nie zagrażające władzy neokomunistycznej oligarchii: domaga się “uczciwych wyborów”, “demokracji”, “wolnego rynku” (liberałowie), “państwa socjalnego” (socjaliści), “Wielkiej Rosji” czy też “Rossii dla Russkich” (nacjonaliści) czy “Rosji bez Putina” (gdy jest on jedynie elementem układu władzy) itp. Pokojowymi demonstracjami ani ideami – postulatami “uczciwych wyborów”, wprowadzeniem “wolnego rynku” czy też “zwalczania korupcji” nie da się pokonać reżimu, którego rdzeniem i głównym aktywem są struktury totalitarne – służby specjalne, potrafiące zastosować zarówno przemoc fizyczną, jak i manipulację społeczną i indywidualną. Ponadto, jedynie naiwny może uważać, że służby specjalne organizacjami opozycyjnymi się nie interesują.
Z kolei obwołany jako lider opozycji “król rosyjskiego Internetu”, Aleksiej Nawalny, w (dość bełkotliwym skądinąd) wywiadzie z Jewgieniją Ałbac postuluje m.in. zwołanie czegoś w rodzaju rosyjskiego “okrągłego stołu”, przy którym sowieciarze negocjowaliby z opozycją, stworzenie organizacji politycznej, która miałaby z władzą rozmawiać i ewentualnie startować w wyborach, a także postulat niepodejmowania radykalnych rozliczeń z (ewentualnie obalonym) reżimem i “równego prawa dla wszystkich”. Nie jest przypadkiem także to, że w wywiadzie Nawalny, oprócz deklarowanego nacjonalizmu, chwali się jakoby miał tatuaż z wizerunkami? Lenina i Stalina. Równie interesujące jest to, jak w kraju, w którym bezpieka w pełni kontroluje Internet, Nawalny mógł stworzyć de facto zarabiający na siebie blog antykorupcyjny i dlaczego władze nie zareagowały na to, że ktoś nagle “podskoczył” systemowi, którego “dobrodziejstwem inwentarza” są praktyki korupcyjne, które odkrył będąc akcjonariuszem mniejszościowych największych sowieckich koncernów (Gazpromu, Transniefti, Banku WTB), wiadomo wszak powszechnie, że kremlowscy bolszewicy to fani Korwina i Rothbarda. Ważnym tropem powinna być też rodzina Nawalnego – ojciec miał być oficerem sowieckich wojsk rakietowych; patrząc z punktu widzenia sowieckich władz, nie można pozwolić na to, aby tak wartościowa młodzież zmarnowała się, przewodząc antysystemowej organizacji. Ani na to, co by czasem w głowie się nie poprzewracało na studiach w Yale.
Z kolei obwołany jako lider opozycji “król rosyjskiego Internetu”, Aleksiej Nawalny, w (dość bełkotliwym skądinąd) wywiadzie z Jewgieniją Ałbac postuluje m.in. zwołanie czegoś w rodzaju rosyjskiego “okrągłego stołu”, przy którym sowieciarze negocjowaliby z opozycją, stworzenie organizacji politycznej, która miałaby z władzą rozmawiać i ewentualnie startować w wyborach, a także postulat niepodejmowania radykalnych rozliczeń z (ewentualnie obalonym) reżimem i “równego prawa dla wszystkich”. Nie jest przypadkiem także to, że w wywiadzie Nawalny, oprócz deklarowanego nacjonalizmu, chwali się jakoby miał tatuaż z wizerunkami? Lenina i Stalina. Równie interesujące jest to, jak w kraju, w którym bezpieka w pełni kontroluje Internet, Nawalny mógł stworzyć de facto zarabiający na siebie blog antykorupcyjny i dlaczego władze nie zareagowały na to, że ktoś nagle “podskoczył” systemowi, którego “dobrodziejstwem inwentarza” są praktyki korupcyjne, które odkrył będąc akcjonariuszem mniejszościowych największych sowieckich koncernów (Gazpromu, Transniefti, Banku WTB), wiadomo wszak powszechnie, że kremlowscy bolszewicy to fani Korwina i Rothbarda. Ważnym tropem powinna być też rodzina Nawalnego – ojciec miał być oficerem sowieckich wojsk rakietowych; patrząc z punktu widzenia sowieckich władz, nie można pozwolić na to, aby tak wartościowa młodzież zmarnowała się, przewodząc antysystemowej organizacji. Ani na to, co by czasem w głowie się nie poprzewracało na studiach w Yale.
Suchej nitki na antykremlowskiej opozycji nie zostawia rosyjska antykomunistka, Waleria Nowodworska. W wywiadzie udzielonym “Gazecie Polskiej Codziennie” jeszcze przed wyborami i protestami mówi między innymi: “To są strzępy, porozrzucane kawałki. Odrębny blok tworzy Borys Niemcow, lider partii Sojusz Sił Prawicowych (SPS), odrębny Władimir Ryżkow, przewodniczący Partii Republikańskiej Rosji (RPR). Jest jeszcze były minister finansów i premier Michaił Kasjanow i jego Rosyjski Sojusz Ludowo-Demokratyczny. Żadnemu z tych polityków nie udało się stworzyć silnej partii opozycyjnej. Organizują wspólne akcje z komunistami i faszystami [chodzi zapewne o nacjonalistów - J.], zamiast twardo i zdecydowanie nawoływać do bojkotu władzy. [?] Kreml rozdeptał opozycję. Anatolij Czubajs, uważany za ojca rosyjskiej prywatyzacji, narzeka dziś, że nie ma na kogo głosować, więc nie pójdzie na wybory. Tyle że jeszcze dwa lata temu na zlecenie Kremla niszczył Sojusz Prawych Sił (SPS).”
Nowodworska nie ma też żadnych wątpliwości, że uznawani za opozycję komuniści (KPFR) grają w tej samej lidze, co sowieckie władze: “komuniści nigdy nie byli opozycją dla obecnej władzy. Opozycja ma inny program i inne cele niż partia rządząca, a tu cele są zbieżne. Chodzi o powrót do koryta. [?] Mamy partię oszustów i złodziei, czyli Jedną Rosję, mamy partię bandytów, tworzoną przez komunistów, i skrajnie nacjonalistycznych populistów z Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji (LDPR). W wyborach wezmą też udział takie partie, jak Słuszna Prawda i Sprawiedliwa Rosja, oraz zdrajcy demokracji z Jabłoka. Żadnej z tych partii nie wróżę powodzenia.” Jabłoko, czyli partię socdemoliberalną, Nowodworska określa mianem “zdrajców demokracji”, w rzeczywistości będących też dziećmi Związku Sowieckiego, biorącymi udział w polityce “[?] dla zachowania pozorów, dla przyciągnięcia uwagi inteligencji i obłaskawienia zachodu. ”
Cele operacji – wymiar wewnętrzny
Systemem neokomunistycznym (tak samo zresztą jak w “klasycznym” komunizmie) zarządza się poprzez kryzys – chodzi o to, żeby wywołać kontrolowany kryzys jeszcze zanim spontanicznie wybuchnie kryzys niekontrolowany i ewentualnie groźny dla władzy. Inną sowiecką “tradycją” jest fałszywa liberalizacja i demokratyzacja oraz tworzenie koncesjonowanej opozycji. Celem jest wypromowanie elementów, z którymi władza mogłaby się porozumieć, a w dalszej kolejności – być może dokooptować; kolejnym celem jest neutralizacja elementów opornych wobec systemu.
W dezinformacyjną politykę “ewolucji systemu” wpisuje się (bądź wpisywały): jelcynowska “odwilż” i “demokratyzacja”, następnie “dyktatura prawa” i “suwerenna demokracja” wczesnej i średniej epoki Putina (należy przypomnieć, że na początku XXI wieku to właśnie Putin uznawany był za demokratę, liberała i reformatora), a od 2008 roku gdy okazało się, że Putin już nie jest zbytnim demokratą, a nawet, że jest oficerem KGB zlecającym morderstwa – umieszczenie prawdziwego demokraty Miedwiediewa na stolcu prezydenckim i operacja dezinformacyjna “konflikt Putina z Miedwiediewem”. Kolejnym elementem systemu władzy mającym charakter w istocie dezinformacyjny jest opisany wyżej fasadowy pluralizm partyjny. Mająca właśnie miejsce “śnieżna/błotna rewolucja” byłaby tu logiczną kontynuacją operacji “ewolucja systemu władzy” i operacji “dysydentura”.
W dezinformacyjną politykę “ewolucji systemu” wpisuje się (bądź wpisywały): jelcynowska “odwilż” i “demokratyzacja”, następnie “dyktatura prawa” i “suwerenna demokracja” wczesnej i średniej epoki Putina (należy przypomnieć, że na początku XXI wieku to właśnie Putin uznawany był za demokratę, liberała i reformatora), a od 2008 roku gdy okazało się, że Putin już nie jest zbytnim demokratą, a nawet, że jest oficerem KGB zlecającym morderstwa – umieszczenie prawdziwego demokraty Miedwiediewa na stolcu prezydenckim i operacja dezinformacyjna “konflikt Putina z Miedwiediewem”. Kolejnym elementem systemu władzy mającym charakter w istocie dezinformacyjny jest opisany wyżej fasadowy pluralizm partyjny. Mająca właśnie miejsce “śnieżna/błotna rewolucja” byłaby tu logiczną kontynuacją operacji “ewolucja systemu władzy” i operacji “dysydentura”.
To co obserwujemy obecnie, to typowo sowiecka strategia i taktyka “nożyc”, zawierająca trzy zasadnicze elementy: po pierwsze – “zaplanowana porażka” i taktyczna defensywa sowieciarzy (Jedinaja Rossija traci na rzecz? KPRF i LDPR), po drugie – dialektyczna taktyka “walki i porozumienia” wobec opozycji, po trzecie – “okopanie” i umocnienie się struktur władzy.
Nie próbując dokonać szczegółowej rekonstrukcji ostatnich wydarzeń, przytoczmy podstawowe fakty. Putin – najbardziej samczy i alfowaty “samiec Alfa” – został wygwizdany publicznie podczas gali MMA i traci w rankingach popularności. Jedinaja Rossija traci w (naturalnie – sfałszowanych) wyborach do sowieckiej Dumy (49% zamiast 70% w poprzednich wyborach), na rzecz? “prawdziwych” komunistów (KPFR Ziuganowa), “socjaldemokratów” (Sprawiedliwaja Rossija Mironowa) i nacjonalistów Żyrinowskiego. Przeciwko fałszerstwom wyborczym i korupcji “partii żuli i złodziei” wybuchają protesty w Moskwie, Leningradzie i na sowieckiej prowincji. Wśród wiecowych mówców mamy m.in. Michaiła Gorbaczowa – wielkiego demokratę, który “obalił komunizm” i “rozwiązał Związek Sowiecki” oraz Aleksieja Kudrina – kolejnego wielkiego demokratę, który oczywiście w proteście przeciwko czekistowskiemu dyryżyzmowi i korupcji swojego przyjaciela, towarzysza pułkownika Putina zrezygnował z teki ministra finansów. Pierwszy wzywa Putina do ustąpienia motywując to zbyt długim grzaniem stołka, drugi – rzecz jasna jako “były” nomenklaturszczik – ostrzega przed niebezpieczeństwem rewolucji, takiej jak w krajach arabskich (tymczasem w Egipcie, choć obalono towarzysza marszałka Mubaraka, jego koledzy z moskiewskiej akademii gensztabu rządzą dalej).
Według Lwa Nawrozowa, rosyjskiego publicysty i poety na emigracji w USA, już sam fakt dopuszczenia do demonstracji jest elementem dezinformacji, mającej ukazać Rosję Sowiecką jako kraj prawie-że-demokratyczny: Rząd uznał, że nie pozostało mu nic, tylko pozwolić na rozwój wydarzeń i dlatego wydał pozwolenie [na demonstracje - J.]. Obecność policji była duża, wraz z helikopterami, transporterami [troop carriers], ciężarówkami i buldożerami. Policja jednak okazała zaskakującą cierpliwość, a państwowa telewizja dała ogólnokrajowym demonstracjom niespodziewanie dużo czasu antenowego. [?] Władze Moskwy dały ludziom pozwolenie na demonstracje, a policja nie podjęła żadnych działań nawet gdy tłum, przewidywany na 25 tysięcy, znacznie przekroczył zapowiadaną liczebność.
Tzw. “opina publiczna” Zachodu daje się na ten chwyt nabierać, jak dalej pisze Nawrozow: [?] Po stronie zachodnich dziennikarzy nie było żadnej próby krytycznej analizy struktury obecnego [?] reżimu. Nie rozumieją tego, że Putin skutecznie stosuje grę w demokrację sprawiającą że Rosja przypomina każdy inny kraj zachodni, wraz z wyborami i swobodą opuszczania kraju – jedyna różnica polega na tym, że wybory to fasada za którą kryje się reżim Putina – mocno okopana dyktatura, broniona przez wojsko oraz specjalne oddziały policji.
[?] Podczas gdy każdy może wyjechać z kraju i wrócić, cieszyć się wakacjami gdziekolwiek na świecie – to znaczy, jeśli go stać – i rozpocząć swój własny biznes, naród rosyjski jest bezbronny, ponieważ [?] konstytucja nie gwarantuje im prawa do posiadania broni w celu samoobrony. Neobolszewicka, czekistowska elita władzy nie jest jedynie elitą w sensie technicznym; to w zasadzie kasta społeczna, strzegąca swojego interesu klasowego jakim jest utrzymanie się na szczycie władzy, przy czym Nawrozow nie podaje nawet przybliżonej ilości oficerów i szeregowych funkcjonariuszy FSB ani innych służb specjalnych (wg prof. Andrzeja Nowaka, 70% neosowieckiej elity wywodzi się ze specsłużb): [?] rosyjska armia ma siłę dwóch milionów ludzi, OMON [?] – dwa razy tyle, co armia. Cztery miliony funkcjonariuszy plus lojalni członkowie ich rodzin. Mamy prawie siedmiomilionowy blok wyborców, w którym każdy służy Putinowi i zagłosuje na partię Putina – czy to będąc lojalnymi wobec szefa, czy to wykonując jego rozkazy, zapewniając Putinowi zwycięstwo wyborcze.
[?] Podczas gdy każdy może wyjechać z kraju i wrócić, cieszyć się wakacjami gdziekolwiek na świecie – to znaczy, jeśli go stać – i rozpocząć swój własny biznes, naród rosyjski jest bezbronny, ponieważ [?] konstytucja nie gwarantuje im prawa do posiadania broni w celu samoobrony. Neobolszewicka, czekistowska elita władzy nie jest jedynie elitą w sensie technicznym; to w zasadzie kasta społeczna, strzegąca swojego interesu klasowego jakim jest utrzymanie się na szczycie władzy, przy czym Nawrozow nie podaje nawet przybliżonej ilości oficerów i szeregowych funkcjonariuszy FSB ani innych służb specjalnych (wg prof. Andrzeja Nowaka, 70% neosowieckiej elity wywodzi się ze specsłużb): [?] rosyjska armia ma siłę dwóch milionów ludzi, OMON [?] – dwa razy tyle, co armia. Cztery miliony funkcjonariuszy plus lojalni członkowie ich rodzin. Mamy prawie siedmiomilionowy blok wyborców, w którym każdy służy Putinowi i zagłosuje na partię Putina – czy to będąc lojalnymi wobec szefa, czy to wykonując jego rozkazy, zapewniając Putinowi zwycięstwo wyborcze.
Jeszcze w zeszłym roku podobne protesty zgromadziłyby jakieś kilkaset osób na krzyż i zostałyby rozpędzone przez OMON, który to teraz (wraz z MCzS, który wbrew pozorom jest resortem siłowym) rozstawia barierki, bramki i toi-toie, by najpierw parędziesiąt, a później sto tysięcy demonstrantów mogło spokojnie? demonstrować i urządzać sobie ostre podśmiechujki z dwóch bolszewickich pederastów. Bezpieka nie zapobiegła protestom: nie aresztowała organizatorów i osób udających się na wiece, nie odcięła komunikacji (Internetu i sieci telefonii komórkowej), wreszcie nie stłumiła demonstracji; ograniczono się jedynie do jej standardowej mobilizacji, włącznie z Dywizją Wojsk MWD imienia nie byle kogo, bo samego Feliksa Dzierżyńskiego. Sowieckie media zaczęły być trochę mniej zakłamane i trochę bardziej obiektywne w relacjonowaniu protestów, a sędziowie i sędziny – trochę mniej “rozgrzani” jeśli chodzi o traktowanie zatrzymanych i aresztowanych opozycjonistów, jakby zapomnieli o spuściźnie Andrieja Wyszynskiego.
Z jednej strony zezwala się nawet na ostry, przynajmniej w warstwie werbalnej, protest społeczny, a z drugiej – władza konsoliduje szeregi i natychmiast podejmuje kontrakcje. Władza rzekomo wsłuchuje się w głosy protestu, obiecuje rewizję wyborów, zarówno Putin i Miedwiediew obiecują przeprowadzenie postulowanych reform. Z drugiej strony, oskarża się opozycję o powiązania agenturalne z Ameryką i deklaruje niemożliwość spełnienia danych postulatów.
Rolę mediatora wyznaczono jednemu z liderów opozycji, a jednocześnie do niedawna minister finansów w rządzie Putina – Aleksiejowi Kudrinowi. Z jednej strony grozi on rewolucją, jeśli system władzy nie dokona pewnych modyfikacji (zwróćmy uwagę, że mamy do czynienia ze słowami sowieciarza), z drugiej – postuluje utworzenie przez opozycję, zarówno parlamentarną jak i pozaparlamentarną, której celem będzie wyłonienie (także poprzez głosowanie w Internecie) negocjatorów do rozmów z władzą. Kudrin proponuje także dymisję szefa Centralnej Komisji Wyborczej, Władimira Czurina i powtórzenie wyborów do Dumy, na co nie zgadza się nowe jej naczialstwo.
Liderzy opozycji zresztą sami deklarują zamiar negocjowania swoich postulatów przy neosowieckiej wersji “okrągłego stołu”. Według Michaiła Kasjanowa, przywódcy partii “ParNaS” (Partia Wolności Ludowej, a jednocześnie b. premiera FR 2000 – 2004), zarówno władza, jak i opozycja mają być gotowe do negocjacji. Jak podaje portal Arcana, 12 grudnia 2011 roku powołano “Komitet Organizacyjny Okrągłego Stołu”, w którym znaleźli się m.in. sam Kasjanow i obrończyni praw człowieka Ludmiła Aleksiejewa. Lider ParNaSu zaprosił do udziału w Okrągłym Stole przedstawicieli partii politycznych (“Jabłoko”, “Inna Rosja”, Lewy Front), deputowanych Dumy (Gudkowa i Ponomariowa), liderów opozycji “antysystemowej” (Nawalnego, Kasparowa), jak również członków komitetów organizacyjnych demonstracji z 10 i 24 grudnia.
Kolejnymi próbami nadania ruchowi sowieckich oburzonych formy organizacyjnej jest utworzenie Ligi Wyborców i Ruchu Obywatelskiego. Założycielami LW są głównie twórcy i naukowcy: Ludmiła Ulicka, Borys Akunin i Dmitrij Bykow, rockman Jurij Szewczuk, politolog Dmitrij Orieszkin, dziennikarze – Tatjana Łazariewa, Olga Romanowa, Siergiej Parchomienko i Leonid Parfionow, blogerzy – Ilja Warłamow i Rustam Adagamow. Liga Wyborców uzyskała poparcie “tajemniczego kandydata” Putina – Michaiła Prochorowa. Z kolei Ruch Obywatelski to inicjatywa deputowanego Dumy Ilii Ponomariowa (Sprawiedliwa Rosja), w której znalazła się także ekolog Jewgienija Czyrikowa, Siergiej Udalcow z “Lewego Frontu” a także nacjonaliści: Aleksander Nawalny i Aleksander Potkin. Obie organizacje deklarują współpracę, a LW – przekształcenie w partię polityczną, która ma bronić obywateli przed nadużyciami władzy. Żadna nie uznaje rozmów i porozumienia z władzą za niemożliwe.
“Kontrakcją” władzy jest też kandydatura oligarchy Michaiła Prochorowa w marcowych wyborach prezydenckich. Gigant medialny, finansowy i techniczny, który w neosowieckiej Rosji nie zdobył by pozycji bez “kryszy” ze strony bezpieki, przedstawiany jest jako alternatywa dla Putina, który nie zrealizował deklarowanych zamiarów: Prochorow deklaruje z jednej strony sprzeciw wobec biurokratyzmu, ograniczenie biurokracji państwowej, ułatwienia dla przedsiębiorców, reformy liberalne i oczywiście szacunek dla narodu i poszczególnych obywateli, z drugiej – sprzeciw wobec “nacjonalistycznego populizmu” Nawalnego. Prochorow ma też pozyskać dla celów władz organizacje obywatelskie i pozarządowe zaangażowane w dysydenturę, m.in. “Gołos”, wobec czego przychylny jest Grigorij Mielkonjanc – zastępca przewodniczącej, aresztowanej Lilii Szybanowej.
W roli “rozjemcy” pomiędzy władzą a opozycją, “pacyfikatora” społecznego oburzenia i “sumienia władzy” występuje Cerkiew Prawosławna. Patriarcha Cyryl staje po stronie Putina i ostrzega oburzonych przed “wywołaniem kolejnej krwawej rewolucji, która zniszczyłaby Rosję” (tak, jakby ta kiedykolwiek po 1917 się odrodziła), z kolei protojerej (prawosławny odpowiednik opata) Wsiewołod Czaplin uznaje prawo narodu do wyrażania swojej opinii i demonstracji, przy okazji rosyjskiego Bożego Narodzenia postulując też m.in. reformę i dofinansowanie armii, akcentując problem korupcji i imigracji ludności nierosyjskiej. Obaj chwalą pokojowy przebieg “rewolucji” i wyrażają nadzieje na porozumienie władzy i opozycji. Należy przy tym pamiętać, że Patriarchat Moskiewski (który onegdaj Józef Mackiewicz słusznie nazwał Patriarchatem Sowieckim) to de facto kolejny zarząd główny bezpieki.
Zezwalając na wielotysięczne demonstracje, a następnie dokonując to naprzemiennych represji i odmawiając spełnienia postulatów, to obietnic “okrągłych stołów” i “reform”, władza dokonuje rozpoznania przeciwnika; liczy ewentualnych przeciwników, ewentualnych partnerów do rozmów, próbuje ocenić znaczenie, faktyczne zamiary, zachowanie i determinację poszczególnych uczestników protestów.
Jaki jest dotychczasowy bilans “śnieżnej rewolucji”? Niejako “w reakcji” na protesty, struktury władzy umacniają się dokonując roszad personalnych. Przewodniczącym Dumy sowieckiej zostaje Siergiej Naryszkin – do niedawna szef administracji prezydenta, oficer wywiadu KGB. Szefem administracji prezydenta zostaje Siergiej Iwanow – dotychczasowy minister obrony, również oficer I Zarządu Głównego KGB, a później FSB. Ministrem obrony zostaje Dmitrij Rogozin – do tej pory przedstawiciel Rosji Sowieckiej przy NATO, polityk o bardzo ostrym, ekspansjonistycznym, antyzachodnim nastawieniu. Z kolei Władysław Surkow – jeden z naczelnych neosowieckich ideologów (twórca m.in. terminu “suwerenna demokracja”, uważany za architekta sukcesu Putina w 2000 roku, prawdopodobnie oficer GRU – dostaje tekę wicepremiera ds. “modernizacji i innowacji”. Powyższa “restrukturyzacja” (a także “porażka” partii władzy na rzecz komunistów i nacjonalistów) na poziomie wewnętrznym oznacza jeszcze większą totalizację i umocnienie rządzącej bezpieki, zaś na poziomie polityki zagranicznej – obranie jeszcze bardziej niż dotychczas, ekspansjonistycznego (w tym i antyzachodniego, antyamerykańskiego zwłaszcza) kursu. Kolejnej fali totalitaryzacji ma towarzyszyć kolejna odsłona dezinformacji o “demokratyzowaniu się Rosji”, wspierana przez opozycję dążącą nie do obalenia systemu, tylko domagającą się spełnienia przez system danych postulatów i zmian personalnych (dziwnym trafem, coraz mniej jest mówienia o demokratyzacji), a tym samym jego ulepszenia.
Warianty rozwojowe
Sytuacja jest dynamiczna, jednak można przewidzieć główny kierunek, w którym ona zmierza. Celem jest restrukturyzacja systemu władzy tak, aby zmienić jego “formę”, nie zmieniając “treści” – zachowanie władzy przez bezpiekę kosztem poszerzenia bazy politycznej. Niewiadomą są w zasadzie konkretne inwarianty; to, jaki dokładnie będzie przebieg wydarzeń. Jak słusznie zauważyła badacz obecnej sytuacji w Rosji Sowieckiej, blogerka Amelka 222, mamy do czynienia z powtórką działań, jakie zastosowano w PRL w latach 1988 – 1990. Po protestach i incydentalnych zamieszkach miały miejsce poufne negocjacje pomiędzy władzą a opozycją, po których ogłoszono “pojednanie narodowe”, czyli koniec końców – upadek komuny na cztery łapy; zachowanie władzy kosztem kooptacji części opozycji i neutralizacji niepokornych. Należy przyznać, że sowieciarze dużo nauczyli się na terytorium, które jeden z nich, Wojciech Jaruzelski w 1985 r. określił jako “laboratorium pieriestrojki”.
Możliwe, że mamy do czynienia z operacją odsunięcia Putina od stołka (być może wraz z całym swoim klanem leningradzkich czekistów). Byłby to jednak po pierwsze: wariant rozwojowy operacji “demokratyzacja Rosji”, po drugie, zmiana wyłącznie personalna, nie systemowa. Putin (a potem Miedwiediew) był – rzecz jasna z sowieckiego punktu widzenia – odpowiednim przywódcą na czas budowy sojuszu pomiędzy Rosją Sowiecką a Niemcami i Francją/UE, budowy Bloku Kontynentalnego (strategicznego sojuszu z ChRL), przejęcia władzy w krajach latynoamerykańskich przez promoskiewskich komunistów, reintegracji obszaru dawnego imperium sowieckiego, wreszcie – pokazania ex-komsomołcom, którym się uroiło, że są właścicielami masy upadłościowej po ZSRS, że ich seniorem jest CzeKa. Być może członkowie “politbiura” (czy “dyrektoriatu”, jak pisze Felsztyński) uznali, że Putin po pierwsze: zrobił swoje i wywiązał się z tych zadań, po drugie – dalsze utrzymywanie go na stanowisku grozi destabilizacją; Putin i jego ludzie mogą zapaść na przerost ambicji (nawet jak na bolszewickie standardy). Dlatego trzeba ich odsunąć, być może w mamiącej atmosferze kryzysu, fałszywej liberalizacji czy nawet rewolucji, nawet wynajmując do tej operacji część establishmentu amerykańskiego czy globalistycznego. Być może w tym właśnie kontekście należy odczytać ostatnie teksty Aleksandra Dugina – autora współczesnej neosowieckiej geostrategii – który twierdzi, że zarówno Putin, jak i opozycja “wiodą Rosję ku zgubie”: Putin i jego ludzie stopniowo, opozycja – błyskawicznie. Oraz tekst oligarchy Bieriezowskiego (być może reprezentującego zachodnich globalistów), który wzywa “Wołodię” do dobrowolnej abdykacji przy zachowaniu fruktów dotychczasowej władzy. Jeżeli wariantem jest odsunięcie Putina, to nie wolno nam wykluczyć, że zostało ono z góry ustalone, przy udziale samego zainteresowanego.
Ilustracją ugodowego kierunku opozycji i jednego z możliwych scenariuszy (zakładającego kres Putina) jest artykuł Borysa Akunina (obecnie jeden z liderów “rewolucji”, onegdaj – fan towarzysza pałkownika) w “New York Times”. Czytamy tam m.in.: “Z zewnątrz wydarzenia w Rosji mogą przypominać [?] burzę, która przeszła przez kraje arabskie, kładąc kres tamtejszym autorytarnym reżimom. Ale jest to złudna analogia. Jedynym punktem wspólnym jest ważna rola portali społecznościowych w organizacji spontanicznych protestów. Wydarzenia w Rosji [?] to rewolucja klasy średniej, klasy, która z definicji jest nierewolucyjna.” Dalej pisze, że najlepszym scenariuszem byłoby degrengolada putinizmu przez 2 lata, po czym snuje wizje nowej, demoliberalnej Rosji (podkr. – J.): “Gdyby [?] nastąpiła pełna zmiana władzy, post-putinowska Rosja względnie bezboleśnie weszłaby w kolejny etap ewolucji państwa. Politycznie byłaby zapewne krajem burzliwym, któremu nieobce byłby kryzysy parlamentarne, zmiany gabinetów rządzących, nawoływania do impeachmentu i wszystkie inne atrybuty młodej demokracji. Ale w państwie, w którym klasa średnia przebudziła się i zdała sobie sprawę ze swojej potęgi, władza nie byłaby już monopolem “siłowików” (wywodzących się z komunistycznych służb przedstawicieli resortów siłowych), ani oligarchów. Nie byłaby również monopolem jednego człowieka.” Czy Akunin postuluje obalenie systemu? Nie.
Akunin ogłasza Urbi et Orbi reformę systemu – chodzi o to, by zmienić wszystko, nie zmieniając niczego. W realnej polityce oznaczałoby to, że rządząca kasta bolszewików nie utraciłaby władzy, a jedynie zamieniłaby zmodyfikowaną, putinowską kontrolę totalną na kontrolę strukturalną, być może wycofując się w cień polityki i korzystając przy tym z całego instrumentarium typowego dla komunistycznych specsłużb. Kosztem koniecznym byłoby poszerzenie przez sowiecką władzę bazy politycznej (tak trzeba rozumieć słowa o “utracie czekistowskiego monopolu władzy”), detronizacja/abdykacja Putina, wreszcie – fala samobójstw części starych czekistów tęskniących za Putinem (najpewniej poprzez wrzucenie lokówki do wanny, a potem postrzał całą serią z kałasznikowa). Władza pośrednia struktur komunistycznych jest o wiele skuteczniejsza, z punktu widzenia sowieckich elit, niż władza bezpośrednia. Dowiodła tego zarówno operacja “pieriestrojka”, jak i przebieg tzw. “kolorowych rewolucji” na czele z Ukrainą, Kirgistanem i Polską. Struktury komunistyczne (z bezpieką jako rdzeniem) potrafią doskonale dostosować się do formalnego/realnego demoliberalizmu, który z istoty nie posiada instrumentów koniecznych, by im się przeciwstawić. Neokomunizm przypomina nieco tytułową “postać” z filmu “The Thing” Johna Carpentera – posiada niebywałe, wręcz nieograniczone zdolności kamuflażu i adaptacji do zmieniających się warunków otoczenia.
Nie można jednak całkowicie wykluczyć obrotu wydarzeń w kierunku korzystnym dla Putina i jego ludzi – w przypadku radykalizacji protestów, obecna sowiecka ekipa może po prostu uciec się do rozwiązania siłowego – stłumienia demonstracji przez bezpiekę, policję a nawet wojsko, masowych aresztowań, zabójstw dokonanych przez “nieznanych sprawców” czy nawet zamachów terrorystycznych. Zapewne nieprzypadkowo wśród protestujących mocno wyeksponowani są nacjonaliści, nacbole czy kibice piłkarscy; sytuację władza może rozegrać propagandowo jako “groźbę faszyzmu”, “zagrożenie nacjonalizmem/skrajną prawicą”, jako? “recydywę komunizmu” czy wreszcie chuligańskie zadymy, siebie stawiając w roli obrońcy ładu i porządku czy wręcz obrońcy demokracji, słuszne oburzenie i postulaty zmian przeciwstawiając “prowokowaniu zadym” czy “próbom destabilizacji Rosji”. Następnie usiąść do sowieckiego “okrągłego stołu” z odpowiednio wyselekcjonowanymi ludźmi opozycji.
Obserwujemy grę o sumie niezerowej, w której najpewniej każdy wygra to, o co gra. Opozycja będzie miała “demokrację” i “przejrzystość” (najpewniej fasadową, ale dla wyposzczonych demoliberałów to coś lepszego niż putinowska stabilność), Amerykanie/globaliści zachodni – także “demokrację” plus koncesje w Azji i na Bliskim Wschodzie, natomiast rządzący czekiści – zachowanie władzy i możliwość rozgrywania opozycją i aktorami zagranicznymi. Operacja restrukturyzacji systemu i możliwej wymiany starej ekipy sowieckiej na nową ma też wymiar międzynarodowy; oddziałujący także na ostatnie wydarzenia w Polsce. Ale o tym już w kolejnej części.
Źródła:
1. Amelka222, “Zawłaszczanie rosyjskich dekabrystów A.D. 2001″: http://lamelka222.salon24.pl/373992,zawlaszczanie-rosyjskich-dekabrystow-a-d-2011
2. / – / “Aleksiej Nawalny przed rosyjskim stołem”: http://lamelka222.salon24.pl/377032,a-navalnyj-przed-rosyjskim-stolem
3. / – / “Władimir – bój ty się Boga, ale nie bój się Cerkwi!”: http://lamelka222.salon24.pl/382541,wladymir-boj-ty-sie-boga-ale-nie-boj-sie-cerkwi
4. Borys Akunin, “Upadek Putina stał się faktem?”: http://fakty.interia.pl/new-york-times/news/upadek-putina-stal-sie-faktem,1750491,6806
5. Ander, “Czy Putin rozpoczął działania wyprzedzające?”: http://ander.salon24.pl/376870,czy-putin-rozpoczal-dzialania-wyprzedzajace
6. / – / “Michaił Prochorow – kandydat na prezydenta Rosji”: http://ander.salon24.pl/381178,michail-prochorow-kandydat-na-prezydenta-rosji
7. Michał Bąkowski, “Homo sovieticus żyje”: http://wydawnictwopodziemne.com/2011/12/11/homo-sovieticus-zyje/
8. / – /, “Burza w Moskwie”: http://wydawnictwopodziemne.com/burza-w-moskwie/
9. “W Rosji nadal wrze”, wywiad z Aleksandrem Borzenką, niezalezna.pl: http://niezalezna.pl/20934-w-rosji-nadal-wrze
10. Dominika Cosić, “Po Kaddafim Putin? Nie sądzę”: http://dominikacosic.salon24.pl/376829,po-kaddafim-putin-nie-sadze
11. Aleksander Dugin, “Horyzonty błotnej rewolucji”: http://xportal.pl/?p=1590
12. Anatolij Golicyn, “Nowe kłamstwa w miejsce starych. Komunistyczna strategia podstępu i dezinformacji”, rr. 14, 20.
13. Piotr Maciążek, “W Rosji nadchodzi odwilż? Nie”: http://politykawschodnia.salon24.pl/376151,w-rosji-nadchodzi-odwilz-nie
14. / – / “Nowi dysydenci w Rosji chcą porządku, nie demokracji”: http://politykawschodnia.pl/index.php/2012/01/18/maciazek-nowi-dysydenci-w-rosji-chca-porzadku-nie-demokracji/
15. Filip Memches, “Dokąd zmierzasz Rosjo?”: http://rebelya.pl/post/551/dokad-zmierzasz-rosjo
16. / – / “Kto po Putinie?”: http://rebelya.pl/post/440/kto-po-putinie
17. / – / “Aleksiej Nawalnyj – rosyjski buntownik nowego typu”: http://rebelya.pl/post/428/nawalnyj
18. Lev Navrozov, “Putin?s Soldiers and Special Police Are Big Voting Bloc”: http://www.newsmax.com/navrozov/Putin-special-police-Russia/2011/12/16/id/421257
19. / – / “Mikhail Prokhorov Is Putin’s Mystery Rival”: http://www.newsmax.com/navrozov/Mikhail-Prokhorov-Russian-Nets/2011/12/23/id/422034
20. Andrzej Nowak, “Zaplanowana porażka Putina”: http://niezalezna.pl/19942-prof-nowak-%E2%80%9E-zaplanowana-porazka-putina%E2%80%9D
21. “Kreml rozdeptał opozycję”, wywiad z Walerią Nowodworską: http://niezalezna.pl/19849-kreml-rozdeptal-opozycje
22. “Jak tak dalej pójdzie, to Rosja się rozpadnie” – wywiad z Zacharem Prilepinem: http://rebelya.pl/post/628/prilepin-jak-tak-dalej-pojdzie-rosja-sie-rozpad
23. Jadwiga Rogoża, “Wybory parlamentarne w Rosji. Powrót polityki”: http://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/tydzien-na-wschodzie/2011-12-07/wybory-parlamentarne-w-rosji-powrot-polityki
24. / – / “Rosja po wyborach”: http://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/tydzien-na-wschodzie/2011-12-14/rosja-po-wyborach-oddolna-presja-zmusza-wladze-do-zmiany-
25. Antoni Rybczyński, “Rosja – do rewolucji daleko”: http://www.gazetapolska.pl/12013-rosja-do-rewolucji-daleko
26. / – / “Ulica wrze. Putin zbiera siły”: http://autorzygazetypolskiej.salon24.pl/378042,rosja-ulica-wrze-putin-zbiera-sily
2. / – / “Aleksiej Nawalny przed rosyjskim stołem”: http://lamelka222.salon24.pl/377032,a-navalnyj-przed-rosyjskim-stolem
3. / – / “Władimir – bój ty się Boga, ale nie bój się Cerkwi!”: http://lamelka222.salon24.pl/382541,wladymir-boj-ty-sie-boga-ale-nie-boj-sie-cerkwi
4. Borys Akunin, “Upadek Putina stał się faktem?”: http://fakty.interia.pl/new-york-times/news/upadek-putina-stal-sie-faktem,1750491,6806
5. Ander, “Czy Putin rozpoczął działania wyprzedzające?”: http://ander.salon24.pl/376870,czy-putin-rozpoczal-dzialania-wyprzedzajace
6. / – / “Michaił Prochorow – kandydat na prezydenta Rosji”: http://ander.salon24.pl/381178,michail-prochorow-kandydat-na-prezydenta-rosji
7. Michał Bąkowski, “Homo sovieticus żyje”: http://wydawnictwopodziemne.com/2011/12/11/homo-sovieticus-zyje/
8. / – /, “Burza w Moskwie”: http://wydawnictwopodziemne.com/burza-w-moskwie/
9. “W Rosji nadal wrze”, wywiad z Aleksandrem Borzenką, niezalezna.pl: http://niezalezna.pl/20934-w-rosji-nadal-wrze
10. Dominika Cosić, “Po Kaddafim Putin? Nie sądzę”: http://dominikacosic.salon24.pl/376829,po-kaddafim-putin-nie-sadze
11. Aleksander Dugin, “Horyzonty błotnej rewolucji”: http://xportal.pl/?p=1590
12. Anatolij Golicyn, “Nowe kłamstwa w miejsce starych. Komunistyczna strategia podstępu i dezinformacji”, rr. 14, 20.
13. Piotr Maciążek, “W Rosji nadchodzi odwilż? Nie”: http://politykawschodnia.salon24.pl/376151,w-rosji-nadchodzi-odwilz-nie
14. / – / “Nowi dysydenci w Rosji chcą porządku, nie demokracji”: http://politykawschodnia.pl/index.php/2012/01/18/maciazek-nowi-dysydenci-w-rosji-chca-porzadku-nie-demokracji/
15. Filip Memches, “Dokąd zmierzasz Rosjo?”: http://rebelya.pl/post/551/dokad-zmierzasz-rosjo
16. / – / “Kto po Putinie?”: http://rebelya.pl/post/440/kto-po-putinie
17. / – / “Aleksiej Nawalnyj – rosyjski buntownik nowego typu”: http://rebelya.pl/post/428/nawalnyj
18. Lev Navrozov, “Putin?s Soldiers and Special Police Are Big Voting Bloc”: http://www.newsmax.com/navrozov/Putin-special-police-Russia/2011/12/16/id/421257
19. / – / “Mikhail Prokhorov Is Putin’s Mystery Rival”: http://www.newsmax.com/navrozov/Mikhail-Prokhorov-Russian-Nets/2011/12/23/id/422034
20. Andrzej Nowak, “Zaplanowana porażka Putina”: http://niezalezna.pl/19942-prof-nowak-%E2%80%9E-zaplanowana-porazka-putina%E2%80%9D
21. “Kreml rozdeptał opozycję”, wywiad z Walerią Nowodworską: http://niezalezna.pl/19849-kreml-rozdeptal-opozycje
22. “Jak tak dalej pójdzie, to Rosja się rozpadnie” – wywiad z Zacharem Prilepinem: http://rebelya.pl/post/628/prilepin-jak-tak-dalej-pojdzie-rosja-sie-rozpad
23. Jadwiga Rogoża, “Wybory parlamentarne w Rosji. Powrót polityki”: http://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/tydzien-na-wschodzie/2011-12-07/wybory-parlamentarne-w-rosji-powrot-polityki
24. / – / “Rosja po wyborach”: http://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/tydzien-na-wschodzie/2011-12-14/rosja-po-wyborach-oddolna-presja-zmusza-wladze-do-zmiany-
25. Antoni Rybczyński, “Rosja – do rewolucji daleko”: http://www.gazetapolska.pl/12013-rosja-do-rewolucji-daleko
26. / – / “Ulica wrze. Putin zbiera siły”: http://autorzygazetypolskiej.salon24.pl/378042,rosja-ulica-wrze-putin-zbiera-sily
Operacja “śnieżna rewolucja”. Cz.2: Kontekst międzynarodowy
Jaszczur, 20.06.2012
W sowietach (i starego, i nowego typu) polityka wewnętrzna jest ściśle sprzężona z polityką zagraniczną. Można wręcz powiedzieć, że polityka wewnętrzna jest pochodną polityki zagranicznej, nastawionej na dezinformację otoczenia międzynarodowego.
Polityka dezinformacji – strategiczna broń imperium
Operacje “liberalizacji” z wykorzystaniem koncesjonowanej i/lub z różnych powodów łatwej do kontroli opozycji mają swój wymiar dezinformacyjny. Głównymi celami są: uwiarygodnienie sowietów jako państwa ewoluującego w stronę demoliberalizmu bądź zbliżonego systemu, osłabienie międzynarodowych struktur politycznych Zachodu bądź pogłębienie istniejących podziałów, odciągnięcie uwagi od ekspansyjnej polityki zewnętrznej, zbrojeń itp. i wreszcie (zwłaszcza po roku 1991) – pogłębienie relacji gospodarczych i handlowych z Zachodem, co oznacza de facto ekspansję KGB i sowieckiej mafii oraz półpasożytniczą eksploatację Zachodu.
Praktycznie od obwieszczenia, że nowym “prezydentem Rosji“ zostanie Putin, zachowanie kagiebowskiej grupy trzymającej władzę jest dziwnie sprzeczne: z jednej strony odwilż – ograniczona tolerancja wielotysięcznych demonstracji, dawanie pewnych koncesji opozycji, tworzenia “demokratycznych” i “liberalnych” rządowych think tanków dla dysydentów, antykorupcyjne kampanie.
Z drugiej strony – jednoczesna walka z opozycją: represje administracyjne i karne (łagodne, np. na tle ludobójstwa na Kaukazie czy morderstw o “nieznanym sprawstwie”), wycofywanie się z odwilży, czy też wreszcie jeszcze większe “okopanie się” najtwardszych czekistów, wzmocnienie aparatu represji i rozbijanie opozycyjnych demonstracji, począwszy od intronizacji “nowego” prezydenta (kiedy Moskwę zmieniono w twierdzę, gdzie nawet “sowki” nie mogły machać chorągiewkami na trasie przejazdu putinowskiego Mercedesa, a bezpieka zatrzymywała hurtowo zupełnie przypadkowych ludzi).
Wygląda jednak na to, że taka polityka jest przemyślana. Na poziomie międzynarodowym, operacja “Wybory 2012″ (której elementem jest “kontrolowana porażka” Putina i tymczasowa “odwilż”) to swego rodzaju zasłona dymna, pod którą kagiebowska grupa trzymająca władzę konsekwentnie realizuje swoją politykę. Chodzi z grubsza o to, by wywrzeć wrażenie “demokratyzacji”, “liberalizacji” i “przemian”, a także wrażenie wewnętrznego chaosu przy jednoczesnej pełnej kontroli nad sytuacją. To zresztą stała cecha polityki sowieckiej (zwłaszcza neosowieckiej): z jednej strony pełna kontrola i konsekwencja celów, a z drugiej – taktyczna giętkość i wrażenie niezborności oraz chaotyczności.
By jednak spróbować odpowiedzieć na pytanie, jakie są konkretne kierunki kombinacji operacyjnej “Wybory 2012″, należy najpierw przyjrzeć się najważniejszym celom polityki sowieckiej, zwłaszcza tych realizowanych od początku tzw. “ery Putina”.
Budowa “Bloku kontynentu”
W wymiarze wewnętrznym jest to rekonstrukcja i rekonsolidacja sowieckich struktur władzy, zarówno w samej FR, jak i w krajach “post-” komunistycznych. W wymiarze zewnętrznym – realizacja projektu geostrategicznego, który – w pewnym uproszczeniu – określany jest tako “projekt eurazjatycki”; jest to sieć sojuszy, która ześrodkowana jest na Rosji Sowieckiej i składa się z osi: Moskwa-Berlin-Paryż, Moskwa-Pekin (utworzenie SCO), Moskwa-Teheran (plus inne promoskiewskie kraje i organizacje muzułmańskie), Moskwa-Phenian, Moskwa-Ameryka Łacińska; kraje, w których na przełomie XX i XXI wieku doszli do władzy promoskiewscy i propekińscy komuniści, socjaliści czy narodowa lewica.
Polityka ta jest sprzężona z wypieraniem USA z ich stref wpływów. Realną konsekwencją byłaby światowa hegemonia komunistycznych Chin i Rosji Sowieckiej, z czym zresztą elity obu tych krajów się nie kryją, a przykładem niech będą oficjalne wypowiedzi dwóch mózgów współczesnej sowieckiej strategii: Aleksandra Dugina i Siergieja Karaganowa. Dugin pisze o “światowej dominacji Uniwersalnego Imperium Eurazjatyckiego”, a Karaganow postuluje utworzenie “Światowego Dyrektoriatu”, złożonego ze “Związku Europy i Rosji”, czerwonych Chin i USA.
Rdzeniem eurazjatyckiego projektu geopolitycznego jest oś Moskwa-Pekin. Sino-sowiecka symbioza geostrategiczna (gdzie z oczywistych względów silniejszym elementem jest Pekin) obejmuje sojusz polityczno-wojskowy oraz współpracę gospodarczo-handlową. Dla Rosji Sowieckiej Chiny są dostarczycielem nowoczesnych technologii i inwestycji; z perspektywy Pekinu zaś, kagiebowskie państwo pełni rolę zaplecza surowcowego (i jednocześnie w 100% bezpiecznego, lądowego szlaku dystrybucji surowców), obszaru inwestycyjnego i głębokiego zaplecza geostrategicznego.
Projekt ten ma kilka form organizacyjnych, z których najważniejszą, najniebezpieczniejszą dla świata i jednocześnie najbardziej pomijaną w analizach jest Szanghajska Organizacja Współpracy: blok polityczno-wojskowy mający stać się eurazjatyckim odpowiednikiem UE i NATO. Pozostałymi są wojskowa ODKB (połączona w roku 2007 z SCO), gospodarcza EAWG i planowana Unia Eurazjatycka. Na poziomie globalnym zaś jest to BRICS (skrót od: Brasil, Russia, India, China, South Africa) mający w optyce sowieciarzy “przełamać ekonomiczną hegemonię Zachodu”.
Wydarzeniem o kluczowym znaczeniu, a które przemilczano jest wizyta Putina w ChRL, podczas której zawarto szereg porozumień politycznych, wojskowych i gospodarczych, przewidujących m.in. wzajemne koordynowanie polityk wojskowych (Moskwa i Pekin mają wzajemnie informować się o ruchach wojsk na Wschodzie i wystrzeleniach rakiet balistycznych), a także: dostarczanie ChRL przez sowiety gazu ziemnego, budowę przez ChRL infrastruktury przesyłowej i transportowej na terenie Syberii oraz udzielenie pożyczek sowieckim bankom przez chińskie. Porozumienia te formalizują uczynienie z Rosji Sowieckiej strategicznego “głębokiego zaplecza” czerwonych Chin.
Na kierunku zachodnim celem Moskwy jest zbudowanie zjednoczonej, prosowieckiej Europy. Chodzi tutaj o uczynienie z Europy Zachodniej rezerwuaru pieniędzy i technologii dla Rosji Sowieckiej, rozbicie politycznej jedności euroatlantyckiej (neutralizacja NATO i wyparcie USA), mniej lub bardziej sformalizowany akces do zachodnich struktur politycznych bądź przystosowanie istniejących już do realizacji swoich interesów oraz – w perspektywie rysowanej przez kremlowskich geopolityków – uzyskanie szerokiego dostępu do niezamarzającego Oceanu Atlantyckiego. Polityka ta realizowana jest dwoma równoległymi torami: po pierwsze przez przejmowanie projektu Unii Europejskiej, której ideologią jest polityczna poprawność, po drugie – przez budowę osi Moskwa-Berlin-Paryż, gdzie Niemcy, dążące do reaktywacji swojej dawnej, imperialnej pozycji pełniłyby rolę wielkorządcy Moskwy w Europie i reprezentanta sowieckich interesów.
Mający miejsce od roku 2008 proces reintegracji “dawnego” imperium sowieckiego (połączenia łączące demoludy z bezpośrednim spadkobiercą ZSRS nie zostały w zasadzie nigdy ani nigdzie przerwane) jest funkcją tej polityki. Poza tym, na najbliższe lata Kreml przewiduje finalizację i formalizację tej polityki w postaci utworzenia Unii Eurazjatyckiej.
“Reset“. Ukryta inwazja na Zachód
W lipcu 2010 roku Siergiej Karaganow (ważna figura “głębokiego cienia” sowieckiej polityki od trzech już dekad!) przedstawił na łamach “Rossijskoj gaziety” projekt “Związku Europy”, stworzonej z połączenia Rosji Sowieckiej ze zdominowaną przez Niemcy UE. Związek miałby się opierać na jednym traktacie założycielsko-zjednoczeniowym oraz czterech mniejszych, które ustaliłyby bądź regulowały różne poziomy współpracy (czyt. – wasalizacji Europy przez Sowiety): umowie energetycznej, wspólnej przestrzeni polityki zagranicznej, wspólnej przestrzeni gospodarczej i technologicznej oraz umowie regulującej wspólny rynek pracy. Co znamienne w kontekście, który jest tu poruszany, Karaganow przedstawiał tę wizją jako “ostatnią szansę” zarówno na wyciągnięcie Europy z cywilizacyjnego kryzysu, jak i na “konieczne zmiany w trapionej korupcją i zacofaniem Rosji”, tu i ówdzie posługując się skrojonymi odpowiednio, demoliberalnymi frazesami.
Koncepcje Karaganowa szeroko interpretowane były jako postulat, jednak gdy przyjrzeć się bliżej sytuacji politycznej w Europie i na świecie w ciągu ostatnich czterech lat, opisują one stan faktyczny. Można powiedzieć, że w latach 2008 – 2012 spełniła się kolejna z prognoz Anatolija Golicyna, opublikowanych w 1984 roku. Utworzono “neutralną” (w specyficzny sposób), “socjalistyczną“ Europę, nastawioną nieantagonistycznie wobec Sowietów. Finalizacja ekspansji Gazpromu – ekonomicznego ramienia neosowietów – jest w zasadzie kwestią techniczną.
Budowa zachodniej części “Bloku Kontynentu” (osi Moskwa-Berlin-Paryż) jest sprzężona z polityką rozbijania jedności NATO, a docelowo neutralizacji zarówno Paktu, jak i USA. Christopher Story, zmarły w czerwcu 2010 roku brytyjski analityk określił to mianem “wchodzenia Sowietów do obozu wroga”. NATO nie jest już nastawiona konfrontacyjnie, czy choćby defensywnie wobec Moskwy. Co prawda kością niezgody jest budowa tarczy antyrakietowej, jednak – mimo butnej i agresywnej dyplomacji sowieckiej, przywódcy zachodni (w tym kierownictwo Paktu) ścigają się w uspokajaniu sowieckich trepów, że “tarcza nie jest skierowana przeciwko Rosji” i w proponowaniu projektów współpracy z Moskwą. Swoją drogą – skąd taki zwrot w polityce amerykańskiej i NATO-wskiej po deklaracjach wycofania się z projektu tarczy antyrakietowej? Możliwą odpowiedzią może być to, że pewne kręgi wojskowe i wywiadowcze uznają Moskwę (i Pekin) za realne zagrożenie militarne i wiercą dziurę w brzuchu rządzącym demoliberalnym idiotom i agenturze. Jeśli mamy do czynienia z tą ostatnią, to dla uwiarygodnienia się i możliwości dalszego działania, musi ona sprawę jednostronnego rozbrojenia choćby częściowo oddać.
Trwa też transfer zachodniego parku technologicznego do Rosji Sowieckiej. Francja sprzedała okręty desantowe-doki klasy “Mistral”, ekwipunek dla żołnierzy piechoty, awionika “Sagem” i “Safran” oraz termowizory dla czołgów. Niemcy szkolą armię sowiecką w Mulino i wyposażają sowieckie wojska wysokogórskie operujące na Kaukazie. Włosi sprzedali sowietom lekkie BWP i samochody terenowe “Iveco” wraz z technologią ich produkcji.
Pod koniec 2011 roku Rosja Sowiecka staje się członkiem Światowej Organizacji Handlu, przy gromkich brawach całego chóru komentatorów wieszczących, że “niewidzialna ręka wolnego rynku” i “kapitalizm” z czasem doprowadzą do “ucywilizowania się” i “demokratyzacji” kagiebowskiej, neobolszewickiej hołoty.
Komunizująca administracja obecnego prezydenta USA dokonuje wycofania tego kraju z własnego imperium zewnętrznego w Europie (w tym Środkowo-Wschodniej) poprzez redukcję zbrojeń niekonwencjonalnych i uznanie sowieckiej inwestytury na tym obszarze, jednocześnie skupiając się na Bliskim Wschodzie (i stopniowo przenoszą część sił w strefę Zachodniego Pacyfiku gdzie oczekiwana jest konfrontacja z ChRL). Sowieckie koncerny zajmujące się wydobyciem i obrotem kopalinami wkraczają także na tereny anglosfery: w 2011 roku Rosnieft? i Exxon Mobil podpisały umowę, która – oprócz profitów dla drugiego – umożliwi przejęcie przez sowieciarzy technologii wydobycia niedostępnych do tej pory złóż, z kolei w kwietniu br. Wielka Brytania przystąpiła do Nord Stream. Symbolem dla wyżej opisanego procesu niech będzie rozmowa Obamy z Miedwiediewem o tarczy antyrakietowej, przypominająca rozmowę agenta z oficerem prowadzącym, czy wręcz szefem zachodniej rezydentury sowieckiego wywiadu.
“Demokratyczna“ maskirowka
Jeśli okołowyborcze manewry umieścić w szerszym kontekście historycznym i politycznym, zwłaszcza ostatnich dwóch dekad pieriestrojkizmu-neokomunizmu, to wydają się one być bardziej zrozumiałe. Od pieriestrojki, głasnosti i sfingowanego “upadku” komunizmu, przetransformowane państwo sowieckie usiłuje wywrzeć na Zachodzie wrażenie, że zmierza w kierunku demoliberalizmu czy też innej “suwerennej demokracji”; że nie stanowi groźby dla otoczenia i że należy robić z nim interesy, a nawet konwergować się, w taki czy inny sposób. Była zatem próba “demokratyzacji” i “westernizacji” “postsowieckej Rosji” za Jelcyna, który po “zużyciu się” został zastąpiony przez równie, a nawet bardziej demokratycznego Putina i czekistów. W 2008 roku na stołku osadzono Miedwiediewa, który – rzekomo w kontrze do Putina – ma reprezentować “demokratyczne”, “liberalne” i “prozachodnie” oblicze czekistowskiej demokracji. System partyjny z kolei imituje zachodnie “pierwowzory”: jest “partia władzy” i partie koncesjonowanej opozycji. Teraz zaś przyszedł czas na “śnieżną rewolucję” i tymczasową “odwilż”, która w tym kontekście jest po prostu kontynuacją i modyfikacją dotychczasowego kursu polityki dezinformacyjnej. Jakkolwiek zabrzmi to dziwnie i paradoksalnie, istnienie tzw. pozasystemowej, antyputinowskiej opozycji (słabej, z “wbudowaną” podatnością na sterowanie) jest korzystne dla neosowieckiego reżimu, jeśli w jego interesie jest (mniej czy bardziej pokraczne, to inna sprawa) imitowanie demokracji.
Agentura wpływu (orkiestra), użyteczni idioci (pudła rezonansowe), ale i życzeniowo myślący komentatorzy na Zachodzie mogą zatem (i muszą) podtrzymywać tezę, że neo-sowiety to tzw. “demokratyczne” czy choćby “normalne” i “prawie demokratyczne” państwo, “demokratyzujące się po jarzmie tatarskim, stuleciach caratu, 70 latach komunizmu i 20 postkomunizmu” i “nie aż tak totalitarne”, jak je malują różne prawicowe oszołomy. Jest pluralizm partyjny? Jest! Oprócz “Jedinoj Rossii” jest “socjaldemokracja”, KPRF i partia Żyrynowskiego oraz multum “opozycji pozasystemowej”. Da się – pomimo gróźb Putina i interwencji bezpieki – demonstrować na ulicach, organizować happeningi i flash-moby? Jednak daje się! Parędziesiąt tysięcy ludzi domaga się “Rossii biez Putina”? Drugie tyle z kolei deklaruje na ulicach poparcie dla towarzysza pułkownika. Można negocjować z kagiebowską władzą koncesje dla opozycji? Okazuje się, że można, nawet pomimo brutalności i buty bezpieki. W takiej sytuacji kagiebowscy władcy Kremla (dyrygenci, trzymając się odniesienia do Wołkowa) – na czele z S. Iwanowem, N. Patruszewem czy? samym Putinem – mogą (oczywiście tylko werbalnie) na użytek dezinformacji zagranicy przedstawiać się jako wzorcowi demokraci i reformatorzy, którzy “dostrzegają pozytywne strony obywatelskiej aktywności” Rosjan, czy też określają (Putin po drugim “Marszu Milionów”) protesty jako? “gorące dyskusje” i “norma demokratyczna”. Z kolei zachodni establishment (np. Pani Hillary Clinton) może sobie apelować do politycznego “rozsądku” Putina.
Stopniowe przykręcanie śruby (rozbijanie demonstracji, areszty dla opozycjonistów, drakońskie grzywny za uczestnictwo w wiecach, zastraszanie dziennikarzy), które obserwujemy od “intronizacji” “nowego” prezydenta, jest niestety – jeśli spojrzeć przez pryzmat mechanizmów realnej polityki a nie liberalnego chciejstwa – naturalną reakcją rządzącej bezpieki. “Odwilż” była potrzebna, by omamić otoczenie międzynarodowe, wycofanie się z niej jest ze strony CzeKi komunikatem, że to ta właśnie grupa trzyma władzę. Tu właśnie przeciwstawia się “reformistów”, “modernizatorów” i “zapadników” z sowieckiej bezpieki, “oszołomom”: “nacjonaliście” i “kryptofaszyście” Nawalnemu czy “betonowemu komuniście” i “lewakowi” Udalcowowi. “Patriotycznego” Putina przeciwstawia się też opozycji rzekomo wspieranej z zagranicy, co jest z kolei elementem wojny informacyjnej przeciwko Stanom Zjednoczonym. Kreml może szantażować zagranicę widmem “recydywy komunizmu”, “zagrożeniem skrajnie prawicowym nacjonalizmem” czy ogółem “destabilizacją”, która byłaby następstwem demokratyzacji (skądinąd iluzorycznej). Putin (wraz z całym czekistowskim establishmentem) przedstawiony jest zatem jako gwarant stabilności (jaka nie byłaby ona okrutna i zbrodnicza) i najbardziej optymalny “wybór”, natomiast opozycja jako dla tej stabilności zagrożenie.
Niedawno “niezależne” (dlaczego cudzysłów – poniżej) moskiewskie Centrum Badań Strategicznych, opublikowało analizę, prognozującą na najbliższą kadencję Putina nasilenie się konfrontacji władza-opozycja, niechęć władzy do nawiązania dialogu, uderzenie w Rosję Sowiecką światowego kryzysu (rozpad eurozony) i w konsekwencji – dojście do głosu opozycyjnych radykałów i protesty na terenie całego kraju, a w końcu do przedterminowych wyborów i “radykalnej transformacji systemu władzy”. Ośrodek ten sformułował Putinowi program wyborczy w 2000 r. Można więc twierdzić, że pełni on rolę jednego z liberalnych listków figowych neobolszewickiej władzy i do takich “niezależnych źródeł rosyjskich” należy mieć ograniczone zaufanie, gdyż poprzez nie sowieciarze przekazują otoczeniu to, co chcą przekazać. Prognoza ta wpisuje się w opisaną tu dezinformację – między wierszami można wyczytać, że: po pierwsze, establishment jest przygotowany na każdy scenariusz, łącznie z koniecznością zamiany władzy bezpośredniej na władzę pośrednią (tym realnie byłaby “demokratyzacja” i “radykalna transformacja”). Po drugie, analizując tego typu enuncjacje widać, że aktualnym interesem sowieciarzy jest rozpowszechnianie wrażenia słabości i niestabilności.
Jak zatem – na tle sytuacji międzynarodowej – widzieć wydarzenia ostatnich miesięcy w Rosji Sowieckiej? Ostatnia “odwilż” była potrzebna, a wręcz niezbędna sowietom właśnie po to, by móc kontynuować wyżej opisany “reset” ze Stanami Zjednoczonymi i krajami Europy Zachodniej, a także by odwrócić uwagę od ogłaszania i wdrażania ekspansywnych projektów politycznych. Ponadto, stworzenie pozorów “liberalizacji” i “przemian”, a jednocześnie słabości i rzekomej zewnętrznej niezborności jest potrzebne Moskwie w czasie, gdy zachodni demoliberalizm znajduje się w kryzysie, który może mieć dla Zachodu bardzo poważne konsekwencje, zarówno na poziomie wewnętrznym, jak i zewnętrznym. Równolegle służy ona tworzeniu “Unii Eurazjatyckiej” jako już sformalizowanego “ZSRS-bis”: moskiewska centrala może przedstawiać się jako paradoksalnie najbardziej “wolne”, czy też “najmniej totalitarne” państwo bloku; będzie można bowiem ukazać jako “złego bolszewika” Janukowycza, Łukaszenkę czy satrapów z Azji Środkowej. Kolejne konteksty, o których będzie mowa poniżej to: bardzo możliwa wojna Ameryki i Izraela z Iranem oraz przeniesienie “węzła” światowej geopolityki w obszar Azji Wschodniej i Zachodniego Pacyfiku.
Dezinformacyjna narracja Moskwy o “demokratyzacji” i “zmianach”, “chaosie” i “słabości” idzie w parze z otwartym manifestowaniem swoich celów i ich realizacją. Deklarowanie pokojowych zamiarów (wszak Sowiety zawsze “bronią pokoju”!), na przemian z groźbami, szantażem, i lokalnym stosowaniem terroru (wspieranie terroryzmu islamskiego, ludobójstwo na Kaukazie, agresja na Gruzję, Smoleńsk, zeszłoroczny zamach w Norwegii i nuklearne pogróżki ws. tarczy antyrakietowej), połączonym z równie destrukcyjną wojną ideologiczną. Okresowe “odwilże”, po których zawsze następuje zaostrzenie reżymu. Taka polityka powoduje choćby konfuzję u elit Zachodu, operujących wedle paradygmatu liberalnego, zakładającego przede wszystkim “robienie interesów” z każdym jako cel “polityczny” i brak pojęcia wroga. Kolejnym efektem jest to, że lwia część establishmentu krajów Zachodu chce wmawiać sobie, że “Rosja się demokratyzuje” (pomimo dowodów, iż jest to bzdura), czy też jest (choćby na skutek wewnętrznych ruchawek) zbyt słaba i zbyt anarchiczna na powzięcie jakichkolwiek działań o charakterze strategicznym (a jednocześnie na tyle silna, by uderzyć w “czuły punkt”). Jednocześnie te same zachodnie elity akceptują, czy choćby tolerują sowiecki totalitaryzm, ale pytanie “dlaczego” i próby odpowiedzi to już temat na zupełnie odrębną dyskusję.
Iran. Możliwość kolejnej “Proxy war“ na Bliskim Wschodzie
Rozgrywanie kartą terroryzmu, orkiestrowanego przez tzw. “państwa bandyckie” (doktryna Busha nie umieszczała w tym gronie głównych dyrygentów – Moskwy i Pekinu) jest funkcją kierunku zachodniego Moskwy – przewiduje bowiem wciągnięcie i utrzymywanie Zachodu (na czele z USA) w stanie “wojny z terrorem”, której następnym frontem miałby być Iran i jego sojusznicy w tym rejonie (na czele z Syrią). Rosja Sowiecka wykorzystała amerykańską “wojnę z terrorem” po to, by rozpocząć politykę finlandyzacji Europy poprzez ekspansję Gazpromu oraz rozpoczęcie budowy antyamerykańskiego sojuszu z Niemcami i Francją. Jednocześnie mogła się stawiać na pozycji sojusznika państw zachodnich w tej wojnie, sama rzekomo zagrożona “terroryzmem czeczeno-islamskim”, po cichu wspierając i rozgrywając terroryzmem i jego rozsadnikami. Prócz tego – zdaniem George?a Friedmana, dyrektora STRATFOR – wciągnięcie USA w wojnę w Afganistanie i Iraku pozwoliło Moskwie na stopniowe umocnienie wpływów w “byłym” sowieckim imperium.
Ewentualna, bardzo możliwa wojna z Iranem umożliwi Moskwie kontynuację tej polityki. W najbardziej prawdopodobnym wariancie, USA zajęte będą działaniami wojennymi przeciw Iranowi (najpewniej także Syrii, o ile reżym Assada nie upadnie wcześniej) i wspieraniem sojuszników na Bliskim Wschodzie (Izrael, Arabia Saudyjska, ZEA), natomiast Rosja Sowiecka będzie miała większe pole manewru nie tylko w przestrzeni sowieckiej (o czym pisze Friedman), ale też na odcinku zachodnim. Zresztą – na co wskazuje choćby Friedman – już samo związanie Ameryki wojną z podrzędnym przeciwnikiem jest dla Rosji Sowieckiej korzystne. Moskwa może na przykład – jak to czyniła do tej pory – przedstawiać się jako sojusznik zachodu w walce z wrażym, apokaliptycznym, szyickim fanatyzmem, oferując USA, Izraelowi oraz ich sojusznikom rozmaite koncesje. Drugą ręką będzie wspierać swojego sojusznika w Teheranie – czy to realnie, czy propagandowo, prowadząc np. dezinformację, w której Iran przedstawiony zostanie jako ofiara złych, imperialistycznych USA, a Moskwa – jako rzekomy obrońca suwerenności narodów zagrożonych “amerykańsko-żydowskim globalizmem”; co ciekawe i tragiczne jednocześnie, inspirowany przez sowietów pacyfizm ma swoją, całkiem silną, “prawą nogę”. W tym kontekście, nieprzypadkowy jest fakt zwiększenia aktywności sowieckiej armii na Kaukazie, czy sowieckiej aktywności politycznej w Azji Środkowej.
Trwająca obecnie wojna domowa w Syrii, pomiędzy prosowiecką dyktaturą Bashara Assada a Armią Wolnej Syrii jest dla Rosji Sowieckiej i czerwonych Chin poligonem doświadczalnym (gdzie oba państwa mogą testować wszystkie możliwe metody wojny, zarówno polityczne, wojskowe, jak i propagandowo-dezinformacyjne), a jednocześnie operacją oczyszczenia i zajęcia przedpola przed ewentualną wojną z Iranem. Jest to także wojna per procura pomiędzy Blokiem Kontynentalnym a Zachodem.
Dzięki kolejnej wojnie na Bliskim Wschodzie, sowieciarze mogą także kontynuować politykę finlandyzacji Europy i to niezależnie od tego, czy w zależności od kolejnych już wyborów w Grecji UE rozpadnie się, czy też nasilą się dążenia (najsilniejszych jej graczy) do przymusowej integracji. Po pierwsze, utrzymując pozycję sowieckich korporacji takich jak Gazprom, zwłaszcza w obliczu boomu łupkowego; tu także widzimy, że nieprzypadkowe było zakładanie przez Rosnieft?, TNK i Gazprom spółek joint venture z zachodnimi korporacjami. Po drugie, osłabione kryzysem i wykluczone ze światowej rozgrywki kraje europejskie mogą stać się polem wewnętrznej ingerencji i rozgrywki sowieckiej przy użyciu wolnej gry pomiędzy kontrolowaną przez Czerezwyczajkę lewicą, tzw. “skrajną prawicą” (pierwsza próba – Breivik i jego manifest) a rosnącymi w siłę islamistami – mniej lub bardziej propagandowo wykreowanym “zagrożeniem Eurabią”. Wobec elit Rosja Sowiecka będzie się przedstawiać jako sojusznik w walce o przymusową integrację i zapobieżenie rozpadu Unii. Wobec demoliberałów i socjalistów – jako wzór upadłej demokracji. Z kolei konserwatystom i nacjonalistom – jako “zdrowe, tradycjonalistyczne i autorytarne” remedium na “zgniły demoliberalizm”.
Obecna “demokratyczna” maskirowka zwiększyłaby propagandowy, dezinformacyjny i psychologiczny efekt działań wojennych na Bliskim Wschodzie. Zresztą – uważny obserwator infosfery, w której roi się od sowieckiej agentury wpływu i użytecznych idiotów zauważy, że już sama możliwość wojny jest tak właśnie rozgrywana: “złe/imperialistyczne/masońskie/syjonistyczne” (niepotrzebne skreślić) USA, vs. “dobry/ konserwatywny” (jw.) Iran, a gdzieś w tle “demokratyzująca się/słaba/silna” Rosja Sowiecka.
ChRLowska aktywność na Pacyfiku. Możliwość kolejnej odsłony “sino-soviet split”
Zachodni komentatorzy polityczni wskazują coraz częściej na groźbę światowej hegemonii komunistycznych Chin. Jak pisze bloger Fox Mulder (H. Kozieł) w recenzji książki A. Bruneta i J.P. Guicharda, “[?] Chiny przez ostatnie 20 lat stały się drugą, jeśli nawet nie pierwszą potęgą gospodarczą i polityczną świata. [?]. Udaje im się to osiągać za pomocą ofensywnego protekcjonizmu monetarnego, czyli znacznemu zaniżaniu kursu juana. [?] ChRL posiada jeszcze jeden atut: ogromny rezerwuar niemal niewolniczej siły roboczej [?], utrzymywany w posłuchu przez totalitarny aparat mafijnego państwa. [?] Odkąd Chiny w 2001 r. wstąpiły do WTO, masakrują, za pomocą tej hipernieuczciwej konkurencji gospodarki państw rozwiniętych – przyczyniając się do postępującej ich dezindustrializacji i wzrostu bezrobocia, [?] i potajemnie prowadzą do destabilizacji ich rynków długu. To otwarta wojna gospodarcza, w której rolę V-tej kolumny odgrywają wielkie koncerny masowo przenoszące produkcję do ChRL i jej państw wasalnych, dezindustrializując przy tym Zachód. W planach Chińczyków jest zastąpienie USA w roli światowego hegemona (po zniszczeniu Ameryki), a Europie wyznaczenie roli centrum turystyczno-rozrywkowego [?].“Prócz tego, ChRL jest już faktycznym hegemonem w ramach “Bloku Kontynentu”.
Przed rokiem 1989 Zachód uległ złudzeniu, że można rozgrywać ChRL przeciw ZSRS natomiast obecnie, koncesje Zachodu wobec Moskwy mają osłabić ekspansję chińską. W czasach zimnej wojny wskazywano na sowiecko-chińskie różnice ideologiczne jako przyczynę przyszłego konfliktu, obecnie zaś przewiduje się, że wojnę spowodują dysproporcje demograficzne i gospodarcze. Jednak faktycznie, polityka ta oparta była i jest na fałszywych przesłankach: wszystkie różnice, drugorzędne pola konfliktu czy wręcz zaaranżowane konflikty to dezinformacyjny bluff z pozytywnym dla Moskwy i Pekinu skutkiem.
Strategiczny sojusz i brak konfliktu wynika po pierwsze z geografii, po drugie w strategicznych i bieżących celach politycznych elit obu krajów, które w sensie geopolitycznym stanowią dwie połowy “Heartlandu”. Rosyjska Syberia, Daleki Wschód i Azja Środkowa – teatr spekulowanej wojny sowiecko-chińskiej – to z racji ukształtowania terenu i panującego tam klimatu – strefy buforowe. Demograficznym środkiem ciężkości ChRL nie jest Mandżuria, tylko południowy wschód kraju, stąd parcie na Azję Południowo-Wschodnią, basen Pacyfiku Zachodniego i kolonizacja Afryki, podczas gdy Rosja Sowiecka stara się zreaktywować imperium sowieckie i zhołdować Europę Zachodnią. Oba kraje to państwa wielonarodowe, borykające się z separatyzmami. Wspólnym interesem jest także ograniczenie, a w dalszej kolejności wyparcie wpływów USA z obszaru Eurazji: zarówno z “przestrzeni sowieckiej” i Bliskiego Wschodu, jak i strefy Pacyfiku. Najważniejszym jednak czynnikiem jest długofalowa, światowa strategia polityczna. Oś Moskwa-Pekin jest warunkiem koniecznym dla realizacji globalistycznych ambicji zarówno czekistów z Kremla/Łubianki, jak i towarzyszy z politbiura KC KPCh. Stąd też, sinizacja rosyjskiego Dalekiego Wschodu i Syberii, a finalnie wasalizacja całego obszaru Rosji przez czerwone Chiny to dla sowieciarzy z Kremla koszt konieczny udziału w globalnym podziale łupów. Paradoksalnie, Rosja Sowiecka może być mocarstwem (przede wszystkim hegemonem Europy) tylko jako satelita ChRL.
Póki co, światowy cel towarzyszy z “Nowego Zakazanego Miasta” realizowany jest metodami ekonomicznymi, przez uderzenie w rdzeń zachodnich systemów demoliberalnych. Trzeba być jednak naiwnym, by negować możliwość sięgnięcia przez nich po twarde środki ekspansji. ChRL oficjalnie afiszuje się z doktryną wojenną, w której głównym teatrem wojny jest obszar Zachodniego Pacyfiku, od północy ograniczany Wyspami Japońskimi, poprzez morza Wschodnio- i Południowochińskie, Cieśninę Malakka i Indonezję, po północną Australię i Diego Garcia na Oceanie Indyjskim (stąd też rywalizacja z Indiami o uczynienie z tego oceanu “Mare nostrum”). W chrlowskiej doktrynie wojennej kluczową rolę odgrywają “zewnętrzny łańcuch wysp” i “wewnętrzny łańcuch wysp”; są to odpowiednio: linia Mariany Północne – Guam – Karoliny – Palau i Shikoku – Kyushyu – archipelag Ryukyu – Tajwan. Mariany Pn., Guam, Sfederowane Stany Mikronezji i Republika Palau są de facto częścią amerykańskiego imperium wewnętrznego (choć nie są stanami), natomiast wyspy znajdujące się na drugiej linii bądź pomiędzy tymi liniami należą do sojuszników USA. ChRL przeszły na przestrzeni ostatniego roku do fazy wysuwania roszczeń terytorialnych wobec Filipin, komunistycznego Wietnamu, Japonii i “tradycyjnie” Tajwanu.
Taka właśnie polityka czerwonych Chin nie dziwi, jeśli weźmie się pod uwagę główne potrzeby geostrategiczne i kierunki ekspansji tego kraju: oprócz kontrolą nad Azją Południowo-Wschodnią i ewentualnym “odzyskaniem” Tajwanu, panowanie nad Zachodnim Pacyfikiem zapewniłoby Pekinowi relatywnie swobodny kanał dostępu na Bliski Wschód oraz do krajów Afryki, które de facto są już chrlowskimi koloniami. Na poziomie globalnym – rywalizacji “Bloku Kontynentu” z USA i sojusznikami mielibyśmy wówczas do czynienia z oblężeniem USA ze wszystkich stron. Nie może to zatem pozostać bez reakcji USA, które ogłaszają swoją koncepcję wojny powietrzno-morskiej na Pacyfiku Zachodnim, nawet gdy chińskie groźby to bluff, a “najgorsze” co może się wydarzyć to np. “kolorowe rewolucje” na Filipinach, Indonezji czy w wyspiarskich państwach pacyficznych, w następstwie których chrlowska agentura przepędzi gwałcicieli i pedofili z USMC. Stąd też zapowiedzi wzmocnienia sojuszu z Australią i Nową Zelandią (również zagrożonymi przez ChRL) i próba pozyskania nowych sojuszników: Filipin, Malezji, Indonezji, a nawet ukłony w stronę Wietnamu, który do dziś nie wyjaśnił choćby sprawy amerykańskich POW.
Z czysto geopolitycznego punktu widzenia taka sytuacja oznacza – jak twierdzi choćby Józef Darski – zapowiedź konfrontacji amerykańsko-sowieckiej jako elementu “nowej zimnej wojny” z ChRL, zwłaszcza jeśli wybory prezydenckie jesienią 2012 roku wygra Republikanin. W tej sytuacji obie centrale “Eurazji” zmuszone są do ponownego rozegrania operacji “rozłam i konflikt”, w której tym razem to Moskwa będzie grać “dobrego” (“demokratyzującego się”, “reformatorskiego”) bolszewika, być może oferując Zachodowi koncesje w konflikcie z Chinami, natomiast Pekin – “złego”; taka narracja jest zresztą już rozgłaszana, a “demokratyczna rewolucja” jest jej doskonałym dopełnieniem. Równocześnie jednak Moskwa i Pekin zapewne nie zrezygnują z otwartego manifestowania sojuszu – tak jak było to w przypadku wspierania Libii oraz baathystowskiej Syrii, czy w przypadku ostatnich (oczywiście nic nie znaczących) manewrów wojskowych SCO.
Źródła:
1. Karol Bartosiak, “Koncepcja operacyjna wojny powietrzno-morskiej na Pacyfiku”:http://www.cafr.pl/?file_id=142. Michał Bąkowski, “Wędzenia Europy ciąg dalszy”:http://wydawnictwopodziemne.com/2012/06/14/wedzenia-europy-ciag-dalszy/3. M.K. Bhadrakumar, “Run-up to Proxy War over Syria”, “Asia Times” 7 II 2012:http://www.atimes.com/atimes/China/NB07Ad01.html4. “O Rosji optymistycznie”. Wywiad ze Stanisławem Bieleniem: http://geopolityka.net/o-rosji-optymistycznie/5. Olavo de Carvalho, “Shutting off the gas”:http://www.theinteramerican.org/commentary/309-shutting-off-the-gas.html6. Gracjan Cimek, “Szybkim krokiem w kierunku świata wielobiegunowego”:http://www.geopolityka.org/komentarze/1458-szybkim-krokiem-w-kierunku-swiata-wielobiegunowego7. Józef Darski, “Nowa geopolityka”, “Nowe Państwo”, nr 2(72)/2012: http://www.panstwo.net/2196-nowa-geopolityka8. / – / “Rosja – NATO. I znów pod zaborami”, “Gazeta Polska” nr 21/23 V 2012:http://www.gazetapolska.pl/18697-rosja%E2%80%93nato-i-znow-pod-zaborami9. George Friedman, “Russia?s Strategy”,http://www.stratfor.com/weekly/russias-strategy10. / – / “Putin?s evolving strategy in Europe”: http://www.stratfor.com/weekly/putins-evolving-strategy-europe11. Krystyna Grzybowska, “I tak się kręci biznes z polityką”, Gazeta Polska nr 10/7 III 2012:http://www.gazetapolska.pl/15543-i-tak-sie-kreci-biznes-z-polityka12. / – / “Putin wiecznie żywy”, Gazeta Polska nr 19/9 V 2012-06-17:http://www.gazetapolska.pl/18113-putin-wiecznie-zywy13. Rosja staje się satelitą Pekinu, wywiad z Władysławem Inoziemcowem:http://www.rp.pl/artykul/9157,836914-Rosja-staje-sie-satelita-Pekinu.html14. Piotr Jakucki, “Stary nowy sojusz”: http://jakuccy.pl/stary-nowy-sojusz/15. Hubert Kozieł (foxmulder), “Chiny światowym hegemonem? Imperializm ekonomiczny Państwa Środka”:http://foxmulder2.blogspot.com/2011/10/recenzja-chiny-swiatowym-hegemonem.html16. / – / “Chiny bronią (werbalnie) swoich zbójeckich sojuszników”:http://foxmulder2.blogspot.com/2011/12/chiny-bronia-werbalnie-swych-zbojeckich.html17. “Eksperci – powrót Putina to kres złudzeń”:http://www.kresy.pl/publicystyka,opinie?zobacz%2Feksperci-powrot-putina-to-kres-zludzen18. “Kryzys w Rosji staje się nieodwracalny”,http://wpolityce.pl/wydarzenia/29165-eksperci-kryzys-polityczny-w-rosji-staje-sie-nieodwracalny19. Lev Navrozov, “China-Russia Alliance would create New World Order”:http://www.newsmax.com/navrozov/China-Russia-Alliance-Stalin/2011/08/25/id/408654 20. Jeffrey Nyquist, “Iran Crisis heats up”:http://www.theinteramerican.org/commentary/335-iran-crisis-heats-up.html21. Once upon a time in the West, “Putin?s back to Russian presidency”:http://onceuponatimeinthewest1.wordpress.com/2012/03/06/ussr2-file-putin-predictably-returns-to-russian-presidency-on-basis-of-meagre-56-voter-turnout-independent-election-watchdog-ex-red-pm-won-50-of-vote-not-kremlin-figure-of-64-us/22. Julian Pańków, “36% demokracji w Rosji”: http://liberte.pl/36-demokracji-w-rosji/23. Antoni Rybczyński, “Carobójcy ostrzą noże”, “Nowe Państwo”, nr 2(72)/2012:http://www.panstwo.net/2210-carobojcy-ostrza-noze24. Stratfor, “Russia?s shirting political landscape”:http://stratfor.com/analysis/russias-shifting-political-landscape-part-1-overview-political-changes 25. Witold Waszczykowski, “Pogoda dla Putina”, “Gazeta Polska” nr 20/16 V 2012-06-17:http://www.gazetapolska.pl/18394-pogoda-dla-putina26. “Ciemność ze wschodu”. Wywiad z dr Przemysławem Żurawskim vel Grajewskim, “Magazyn Obywatel”:http://nowyobywatel.pl/2012/03/19/ciemnosc-ze-wschodu/
Operacje “liberalizacji” z wykorzystaniem koncesjonowanej i/lub z różnych powodów łatwej do kontroli opozycji mają swój wymiar dezinformacyjny. Głównymi celami są: uwiarygodnienie sowietów jako państwa ewoluującego w stronę demoliberalizmu bądź zbliżonego systemu, osłabienie międzynarodowych struktur politycznych Zachodu bądź pogłębienie istniejących podziałów, odciągnięcie uwagi od ekspansyjnej polityki zewnętrznej, zbrojeń itp. i wreszcie (zwłaszcza po roku 1991) – pogłębienie relacji gospodarczych i handlowych z Zachodem, co oznacza de facto ekspansję KGB i sowieckiej mafii oraz półpasożytniczą eksploatację Zachodu.
Praktycznie od obwieszczenia, że nowym “prezydentem Rosji“ zostanie Putin, zachowanie kagiebowskiej grupy trzymającej władzę jest dziwnie sprzeczne: z jednej strony odwilż – ograniczona tolerancja wielotysięcznych demonstracji, dawanie pewnych koncesji opozycji, tworzenia “demokratycznych” i “liberalnych” rządowych think tanków dla dysydentów, antykorupcyjne kampanie.
Z drugiej strony – jednoczesna walka z opozycją: represje administracyjne i karne (łagodne, np. na tle ludobójstwa na Kaukazie czy morderstw o “nieznanym sprawstwie”), wycofywanie się z odwilży, czy też wreszcie jeszcze większe “okopanie się” najtwardszych czekistów, wzmocnienie aparatu represji i rozbijanie opozycyjnych demonstracji, począwszy od intronizacji “nowego” prezydenta (kiedy Moskwę zmieniono w twierdzę, gdzie nawet “sowki” nie mogły machać chorągiewkami na trasie przejazdu putinowskiego Mercedesa, a bezpieka zatrzymywała hurtowo zupełnie przypadkowych ludzi).
Wygląda jednak na to, że taka polityka jest przemyślana. Na poziomie międzynarodowym, operacja “Wybory 2012″ (której elementem jest “kontrolowana porażka” Putina i tymczasowa “odwilż”) to swego rodzaju zasłona dymna, pod którą kagiebowska grupa trzymająca władzę konsekwentnie realizuje swoją politykę. Chodzi z grubsza o to, by wywrzeć wrażenie “demokratyzacji”, “liberalizacji” i “przemian”, a także wrażenie wewnętrznego chaosu przy jednoczesnej pełnej kontroli nad sytuacją. To zresztą stała cecha polityki sowieckiej (zwłaszcza neosowieckiej): z jednej strony pełna kontrola i konsekwencja celów, a z drugiej – taktyczna giętkość i wrażenie niezborności oraz chaotyczności.
By jednak spróbować odpowiedzieć na pytanie, jakie są konkretne kierunki kombinacji operacyjnej “Wybory 2012″, należy najpierw przyjrzeć się najważniejszym celom polityki sowieckiej, zwłaszcza tych realizowanych od początku tzw. “ery Putina”.
Budowa “Bloku kontynentu”
W wymiarze wewnętrznym jest to rekonstrukcja i rekonsolidacja sowieckich struktur władzy, zarówno w samej FR, jak i w krajach “post-” komunistycznych. W wymiarze zewnętrznym – realizacja projektu geostrategicznego, który – w pewnym uproszczeniu – określany jest tako “projekt eurazjatycki”; jest to sieć sojuszy, która ześrodkowana jest na Rosji Sowieckiej i składa się z osi: Moskwa-Berlin-Paryż, Moskwa-Pekin (utworzenie SCO), Moskwa-Teheran (plus inne promoskiewskie kraje i organizacje muzułmańskie), Moskwa-Phenian, Moskwa-Ameryka Łacińska; kraje, w których na przełomie XX i XXI wieku doszli do władzy promoskiewscy i propekińscy komuniści, socjaliści czy narodowa lewica.
Polityka ta jest sprzężona z wypieraniem USA z ich stref wpływów. Realną konsekwencją byłaby światowa hegemonia komunistycznych Chin i Rosji Sowieckiej, z czym zresztą elity obu tych krajów się nie kryją, a przykładem niech będą oficjalne wypowiedzi dwóch mózgów współczesnej sowieckiej strategii: Aleksandra Dugina i Siergieja Karaganowa. Dugin pisze o “światowej dominacji Uniwersalnego Imperium Eurazjatyckiego”, a Karaganow postuluje utworzenie “Światowego Dyrektoriatu”, złożonego ze “Związku Europy i Rosji”, czerwonych Chin i USA.
Rdzeniem eurazjatyckiego projektu geopolitycznego jest oś Moskwa-Pekin. Sino-sowiecka symbioza geostrategiczna (gdzie z oczywistych względów silniejszym elementem jest Pekin) obejmuje sojusz polityczno-wojskowy oraz współpracę gospodarczo-handlową. Dla Rosji Sowieckiej Chiny są dostarczycielem nowoczesnych technologii i inwestycji; z perspektywy Pekinu zaś, kagiebowskie państwo pełni rolę zaplecza surowcowego (i jednocześnie w 100% bezpiecznego, lądowego szlaku dystrybucji surowców), obszaru inwestycyjnego i głębokiego zaplecza geostrategicznego.
Projekt ten ma kilka form organizacyjnych, z których najważniejszą, najniebezpieczniejszą dla świata i jednocześnie najbardziej pomijaną w analizach jest Szanghajska Organizacja Współpracy: blok polityczno-wojskowy mający stać się eurazjatyckim odpowiednikiem UE i NATO. Pozostałymi są wojskowa ODKB (połączona w roku 2007 z SCO), gospodarcza EAWG i planowana Unia Eurazjatycka. Na poziomie globalnym zaś jest to BRICS (skrót od: Brasil, Russia, India, China, South Africa) mający w optyce sowieciarzy “przełamać ekonomiczną hegemonię Zachodu”.
Wydarzeniem o kluczowym znaczeniu, a które przemilczano jest wizyta Putina w ChRL, podczas której zawarto szereg porozumień politycznych, wojskowych i gospodarczych, przewidujących m.in. wzajemne koordynowanie polityk wojskowych (Moskwa i Pekin mają wzajemnie informować się o ruchach wojsk na Wschodzie i wystrzeleniach rakiet balistycznych), a także: dostarczanie ChRL przez sowiety gazu ziemnego, budowę przez ChRL infrastruktury przesyłowej i transportowej na terenie Syberii oraz udzielenie pożyczek sowieckim bankom przez chińskie. Porozumienia te formalizują uczynienie z Rosji Sowieckiej strategicznego “głębokiego zaplecza” czerwonych Chin.
Na kierunku zachodnim celem Moskwy jest zbudowanie zjednoczonej, prosowieckiej Europy. Chodzi tutaj o uczynienie z Europy Zachodniej rezerwuaru pieniędzy i technologii dla Rosji Sowieckiej, rozbicie politycznej jedności euroatlantyckiej (neutralizacja NATO i wyparcie USA), mniej lub bardziej sformalizowany akces do zachodnich struktur politycznych bądź przystosowanie istniejących już do realizacji swoich interesów oraz – w perspektywie rysowanej przez kremlowskich geopolityków – uzyskanie szerokiego dostępu do niezamarzającego Oceanu Atlantyckiego. Polityka ta realizowana jest dwoma równoległymi torami: po pierwsze przez przejmowanie projektu Unii Europejskiej, której ideologią jest polityczna poprawność, po drugie – przez budowę osi Moskwa-Berlin-Paryż, gdzie Niemcy, dążące do reaktywacji swojej dawnej, imperialnej pozycji pełniłyby rolę wielkorządcy Moskwy w Europie i reprezentanta sowieckich interesów.
Mający miejsce od roku 2008 proces reintegracji “dawnego” imperium sowieckiego (połączenia łączące demoludy z bezpośrednim spadkobiercą ZSRS nie zostały w zasadzie nigdy ani nigdzie przerwane) jest funkcją tej polityki. Poza tym, na najbliższe lata Kreml przewiduje finalizację i formalizację tej polityki w postaci utworzenia Unii Eurazjatyckiej.
“Reset“. Ukryta inwazja na Zachód
W lipcu 2010 roku Siergiej Karaganow (ważna figura “głębokiego cienia” sowieckiej polityki od trzech już dekad!) przedstawił na łamach “Rossijskoj gaziety” projekt “Związku Europy”, stworzonej z połączenia Rosji Sowieckiej ze zdominowaną przez Niemcy UE. Związek miałby się opierać na jednym traktacie założycielsko-zjednoczeniowym oraz czterech mniejszych, które ustaliłyby bądź regulowały różne poziomy współpracy (czyt. – wasalizacji Europy przez Sowiety): umowie energetycznej, wspólnej przestrzeni polityki zagranicznej, wspólnej przestrzeni gospodarczej i technologicznej oraz umowie regulującej wspólny rynek pracy. Co znamienne w kontekście, który jest tu poruszany, Karaganow przedstawiał tę wizją jako “ostatnią szansę” zarówno na wyciągnięcie Europy z cywilizacyjnego kryzysu, jak i na “konieczne zmiany w trapionej korupcją i zacofaniem Rosji”, tu i ówdzie posługując się skrojonymi odpowiednio, demoliberalnymi frazesami.
Koncepcje Karaganowa szeroko interpretowane były jako postulat, jednak gdy przyjrzeć się bliżej sytuacji politycznej w Europie i na świecie w ciągu ostatnich czterech lat, opisują one stan faktyczny. Można powiedzieć, że w latach 2008 – 2012 spełniła się kolejna z prognoz Anatolija Golicyna, opublikowanych w 1984 roku. Utworzono “neutralną” (w specyficzny sposób), “socjalistyczną“ Europę, nastawioną nieantagonistycznie wobec Sowietów. Finalizacja ekspansji Gazpromu – ekonomicznego ramienia neosowietów – jest w zasadzie kwestią techniczną.
Budowa zachodniej części “Bloku Kontynentu” (osi Moskwa-Berlin-Paryż) jest sprzężona z polityką rozbijania jedności NATO, a docelowo neutralizacji zarówno Paktu, jak i USA. Christopher Story, zmarły w czerwcu 2010 roku brytyjski analityk określił to mianem “wchodzenia Sowietów do obozu wroga”. NATO nie jest już nastawiona konfrontacyjnie, czy choćby defensywnie wobec Moskwy. Co prawda kością niezgody jest budowa tarczy antyrakietowej, jednak – mimo butnej i agresywnej dyplomacji sowieckiej, przywódcy zachodni (w tym kierownictwo Paktu) ścigają się w uspokajaniu sowieckich trepów, że “tarcza nie jest skierowana przeciwko Rosji” i w proponowaniu projektów współpracy z Moskwą. Swoją drogą – skąd taki zwrot w polityce amerykańskiej i NATO-wskiej po deklaracjach wycofania się z projektu tarczy antyrakietowej? Możliwą odpowiedzią może być to, że pewne kręgi wojskowe i wywiadowcze uznają Moskwę (i Pekin) za realne zagrożenie militarne i wiercą dziurę w brzuchu rządzącym demoliberalnym idiotom i agenturze. Jeśli mamy do czynienia z tą ostatnią, to dla uwiarygodnienia się i możliwości dalszego działania, musi ona sprawę jednostronnego rozbrojenia choćby częściowo oddać.
Trwa też transfer zachodniego parku technologicznego do Rosji Sowieckiej. Francja sprzedała okręty desantowe-doki klasy “Mistral”, ekwipunek dla żołnierzy piechoty, awionika “Sagem” i “Safran” oraz termowizory dla czołgów. Niemcy szkolą armię sowiecką w Mulino i wyposażają sowieckie wojska wysokogórskie operujące na Kaukazie. Włosi sprzedali sowietom lekkie BWP i samochody terenowe “Iveco” wraz z technologią ich produkcji.
Pod koniec 2011 roku Rosja Sowiecka staje się członkiem Światowej Organizacji Handlu, przy gromkich brawach całego chóru komentatorów wieszczących, że “niewidzialna ręka wolnego rynku” i “kapitalizm” z czasem doprowadzą do “ucywilizowania się” i “demokratyzacji” kagiebowskiej, neobolszewickiej hołoty.
Komunizująca administracja obecnego prezydenta USA dokonuje wycofania tego kraju z własnego imperium zewnętrznego w Europie (w tym Środkowo-Wschodniej) poprzez redukcję zbrojeń niekonwencjonalnych i uznanie sowieckiej inwestytury na tym obszarze, jednocześnie skupiając się na Bliskim Wschodzie (i stopniowo przenoszą część sił w strefę Zachodniego Pacyfiku gdzie oczekiwana jest konfrontacja z ChRL). Sowieckie koncerny zajmujące się wydobyciem i obrotem kopalinami wkraczają także na tereny anglosfery: w 2011 roku Rosnieft? i Exxon Mobil podpisały umowę, która – oprócz profitów dla drugiego – umożliwi przejęcie przez sowieciarzy technologii wydobycia niedostępnych do tej pory złóż, z kolei w kwietniu br. Wielka Brytania przystąpiła do Nord Stream. Symbolem dla wyżej opisanego procesu niech będzie rozmowa Obamy z Miedwiediewem o tarczy antyrakietowej, przypominająca rozmowę agenta z oficerem prowadzącym, czy wręcz szefem zachodniej rezydentury sowieckiego wywiadu.
“Demokratyczna“ maskirowka
Jeśli okołowyborcze manewry umieścić w szerszym kontekście historycznym i politycznym, zwłaszcza ostatnich dwóch dekad pieriestrojkizmu-neokomunizmu, to wydają się one być bardziej zrozumiałe. Od pieriestrojki, głasnosti i sfingowanego “upadku” komunizmu, przetransformowane państwo sowieckie usiłuje wywrzeć na Zachodzie wrażenie, że zmierza w kierunku demoliberalizmu czy też innej “suwerennej demokracji”; że nie stanowi groźby dla otoczenia i że należy robić z nim interesy, a nawet konwergować się, w taki czy inny sposób. Była zatem próba “demokratyzacji” i “westernizacji” “postsowieckej Rosji” za Jelcyna, który po “zużyciu się” został zastąpiony przez równie, a nawet bardziej demokratycznego Putina i czekistów. W 2008 roku na stołku osadzono Miedwiediewa, który – rzekomo w kontrze do Putina – ma reprezentować “demokratyczne”, “liberalne” i “prozachodnie” oblicze czekistowskiej demokracji. System partyjny z kolei imituje zachodnie “pierwowzory”: jest “partia władzy” i partie koncesjonowanej opozycji. Teraz zaś przyszedł czas na “śnieżną rewolucję” i tymczasową “odwilż”, która w tym kontekście jest po prostu kontynuacją i modyfikacją dotychczasowego kursu polityki dezinformacyjnej. Jakkolwiek zabrzmi to dziwnie i paradoksalnie, istnienie tzw. pozasystemowej, antyputinowskiej opozycji (słabej, z “wbudowaną” podatnością na sterowanie) jest korzystne dla neosowieckiego reżimu, jeśli w jego interesie jest (mniej czy bardziej pokraczne, to inna sprawa) imitowanie demokracji.
Agentura wpływu (orkiestra), użyteczni idioci (pudła rezonansowe), ale i życzeniowo myślący komentatorzy na Zachodzie mogą zatem (i muszą) podtrzymywać tezę, że neo-sowiety to tzw. “demokratyczne” czy choćby “normalne” i “prawie demokratyczne” państwo, “demokratyzujące się po jarzmie tatarskim, stuleciach caratu, 70 latach komunizmu i 20 postkomunizmu” i “nie aż tak totalitarne”, jak je malują różne prawicowe oszołomy. Jest pluralizm partyjny? Jest! Oprócz “Jedinoj Rossii” jest “socjaldemokracja”, KPRF i partia Żyrynowskiego oraz multum “opozycji pozasystemowej”. Da się – pomimo gróźb Putina i interwencji bezpieki – demonstrować na ulicach, organizować happeningi i flash-moby? Jednak daje się! Parędziesiąt tysięcy ludzi domaga się “Rossii biez Putina”? Drugie tyle z kolei deklaruje na ulicach poparcie dla towarzysza pułkownika. Można negocjować z kagiebowską władzą koncesje dla opozycji? Okazuje się, że można, nawet pomimo brutalności i buty bezpieki. W takiej sytuacji kagiebowscy władcy Kremla (dyrygenci, trzymając się odniesienia do Wołkowa) – na czele z S. Iwanowem, N. Patruszewem czy? samym Putinem – mogą (oczywiście tylko werbalnie) na użytek dezinformacji zagranicy przedstawiać się jako wzorcowi demokraci i reformatorzy, którzy “dostrzegają pozytywne strony obywatelskiej aktywności” Rosjan, czy też określają (Putin po drugim “Marszu Milionów”) protesty jako? “gorące dyskusje” i “norma demokratyczna”. Z kolei zachodni establishment (np. Pani Hillary Clinton) może sobie apelować do politycznego “rozsądku” Putina.
Stopniowe przykręcanie śruby (rozbijanie demonstracji, areszty dla opozycjonistów, drakońskie grzywny za uczestnictwo w wiecach, zastraszanie dziennikarzy), które obserwujemy od “intronizacji” “nowego” prezydenta, jest niestety – jeśli spojrzeć przez pryzmat mechanizmów realnej polityki a nie liberalnego chciejstwa – naturalną reakcją rządzącej bezpieki. “Odwilż” była potrzebna, by omamić otoczenie międzynarodowe, wycofanie się z niej jest ze strony CzeKi komunikatem, że to ta właśnie grupa trzyma władzę. Tu właśnie przeciwstawia się “reformistów”, “modernizatorów” i “zapadników” z sowieckiej bezpieki, “oszołomom”: “nacjonaliście” i “kryptofaszyście” Nawalnemu czy “betonowemu komuniście” i “lewakowi” Udalcowowi. “Patriotycznego” Putina przeciwstawia się też opozycji rzekomo wspieranej z zagranicy, co jest z kolei elementem wojny informacyjnej przeciwko Stanom Zjednoczonym. Kreml może szantażować zagranicę widmem “recydywy komunizmu”, “zagrożeniem skrajnie prawicowym nacjonalizmem” czy ogółem “destabilizacją”, która byłaby następstwem demokratyzacji (skądinąd iluzorycznej). Putin (wraz z całym czekistowskim establishmentem) przedstawiony jest zatem jako gwarant stabilności (jaka nie byłaby ona okrutna i zbrodnicza) i najbardziej optymalny “wybór”, natomiast opozycja jako dla tej stabilności zagrożenie.
Niedawno “niezależne” (dlaczego cudzysłów – poniżej) moskiewskie Centrum Badań Strategicznych, opublikowało analizę, prognozującą na najbliższą kadencję Putina nasilenie się konfrontacji władza-opozycja, niechęć władzy do nawiązania dialogu, uderzenie w Rosję Sowiecką światowego kryzysu (rozpad eurozony) i w konsekwencji – dojście do głosu opozycyjnych radykałów i protesty na terenie całego kraju, a w końcu do przedterminowych wyborów i “radykalnej transformacji systemu władzy”. Ośrodek ten sformułował Putinowi program wyborczy w 2000 r. Można więc twierdzić, że pełni on rolę jednego z liberalnych listków figowych neobolszewickiej władzy i do takich “niezależnych źródeł rosyjskich” należy mieć ograniczone zaufanie, gdyż poprzez nie sowieciarze przekazują otoczeniu to, co chcą przekazać. Prognoza ta wpisuje się w opisaną tu dezinformację – między wierszami można wyczytać, że: po pierwsze, establishment jest przygotowany na każdy scenariusz, łącznie z koniecznością zamiany władzy bezpośredniej na władzę pośrednią (tym realnie byłaby “demokratyzacja” i “radykalna transformacja”). Po drugie, analizując tego typu enuncjacje widać, że aktualnym interesem sowieciarzy jest rozpowszechnianie wrażenia słabości i niestabilności.
Jak zatem – na tle sytuacji międzynarodowej – widzieć wydarzenia ostatnich miesięcy w Rosji Sowieckiej? Ostatnia “odwilż” była potrzebna, a wręcz niezbędna sowietom właśnie po to, by móc kontynuować wyżej opisany “reset” ze Stanami Zjednoczonymi i krajami Europy Zachodniej, a także by odwrócić uwagę od ogłaszania i wdrażania ekspansywnych projektów politycznych. Ponadto, stworzenie pozorów “liberalizacji” i “przemian”, a jednocześnie słabości i rzekomej zewnętrznej niezborności jest potrzebne Moskwie w czasie, gdy zachodni demoliberalizm znajduje się w kryzysie, który może mieć dla Zachodu bardzo poważne konsekwencje, zarówno na poziomie wewnętrznym, jak i zewnętrznym. Równolegle służy ona tworzeniu “Unii Eurazjatyckiej” jako już sformalizowanego “ZSRS-bis”: moskiewska centrala może przedstawiać się jako paradoksalnie najbardziej “wolne”, czy też “najmniej totalitarne” państwo bloku; będzie można bowiem ukazać jako “złego bolszewika” Janukowycza, Łukaszenkę czy satrapów z Azji Środkowej. Kolejne konteksty, o których będzie mowa poniżej to: bardzo możliwa wojna Ameryki i Izraela z Iranem oraz przeniesienie “węzła” światowej geopolityki w obszar Azji Wschodniej i Zachodniego Pacyfiku.
Dezinformacyjna narracja Moskwy o “demokratyzacji” i “zmianach”, “chaosie” i “słabości” idzie w parze z otwartym manifestowaniem swoich celów i ich realizacją. Deklarowanie pokojowych zamiarów (wszak Sowiety zawsze “bronią pokoju”!), na przemian z groźbami, szantażem, i lokalnym stosowaniem terroru (wspieranie terroryzmu islamskiego, ludobójstwo na Kaukazie, agresja na Gruzję, Smoleńsk, zeszłoroczny zamach w Norwegii i nuklearne pogróżki ws. tarczy antyrakietowej), połączonym z równie destrukcyjną wojną ideologiczną. Okresowe “odwilże”, po których zawsze następuje zaostrzenie reżymu. Taka polityka powoduje choćby konfuzję u elit Zachodu, operujących wedle paradygmatu liberalnego, zakładającego przede wszystkim “robienie interesów” z każdym jako cel “polityczny” i brak pojęcia wroga. Kolejnym efektem jest to, że lwia część establishmentu krajów Zachodu chce wmawiać sobie, że “Rosja się demokratyzuje” (pomimo dowodów, iż jest to bzdura), czy też jest (choćby na skutek wewnętrznych ruchawek) zbyt słaba i zbyt anarchiczna na powzięcie jakichkolwiek działań o charakterze strategicznym (a jednocześnie na tyle silna, by uderzyć w “czuły punkt”). Jednocześnie te same zachodnie elity akceptują, czy choćby tolerują sowiecki totalitaryzm, ale pytanie “dlaczego” i próby odpowiedzi to już temat na zupełnie odrębną dyskusję.
Iran. Możliwość kolejnej “Proxy war“ na Bliskim Wschodzie
Rozgrywanie kartą terroryzmu, orkiestrowanego przez tzw. “państwa bandyckie” (doktryna Busha nie umieszczała w tym gronie głównych dyrygentów – Moskwy i Pekinu) jest funkcją kierunku zachodniego Moskwy – przewiduje bowiem wciągnięcie i utrzymywanie Zachodu (na czele z USA) w stanie “wojny z terrorem”, której następnym frontem miałby być Iran i jego sojusznicy w tym rejonie (na czele z Syrią). Rosja Sowiecka wykorzystała amerykańską “wojnę z terrorem” po to, by rozpocząć politykę finlandyzacji Europy poprzez ekspansję Gazpromu oraz rozpoczęcie budowy antyamerykańskiego sojuszu z Niemcami i Francją. Jednocześnie mogła się stawiać na pozycji sojusznika państw zachodnich w tej wojnie, sama rzekomo zagrożona “terroryzmem czeczeno-islamskim”, po cichu wspierając i rozgrywając terroryzmem i jego rozsadnikami. Prócz tego – zdaniem George?a Friedmana, dyrektora STRATFOR – wciągnięcie USA w wojnę w Afganistanie i Iraku pozwoliło Moskwie na stopniowe umocnienie wpływów w “byłym” sowieckim imperium.
Ewentualna, bardzo możliwa wojna z Iranem umożliwi Moskwie kontynuację tej polityki. W najbardziej prawdopodobnym wariancie, USA zajęte będą działaniami wojennymi przeciw Iranowi (najpewniej także Syrii, o ile reżym Assada nie upadnie wcześniej) i wspieraniem sojuszników na Bliskim Wschodzie (Izrael, Arabia Saudyjska, ZEA), natomiast Rosja Sowiecka będzie miała większe pole manewru nie tylko w przestrzeni sowieckiej (o czym pisze Friedman), ale też na odcinku zachodnim. Zresztą – na co wskazuje choćby Friedman – już samo związanie Ameryki wojną z podrzędnym przeciwnikiem jest dla Rosji Sowieckiej korzystne. Moskwa może na przykład – jak to czyniła do tej pory – przedstawiać się jako sojusznik zachodu w walce z wrażym, apokaliptycznym, szyickim fanatyzmem, oferując USA, Izraelowi oraz ich sojusznikom rozmaite koncesje. Drugą ręką będzie wspierać swojego sojusznika w Teheranie – czy to realnie, czy propagandowo, prowadząc np. dezinformację, w której Iran przedstawiony zostanie jako ofiara złych, imperialistycznych USA, a Moskwa – jako rzekomy obrońca suwerenności narodów zagrożonych “amerykańsko-żydowskim globalizmem”; co ciekawe i tragiczne jednocześnie, inspirowany przez sowietów pacyfizm ma swoją, całkiem silną, “prawą nogę”. W tym kontekście, nieprzypadkowy jest fakt zwiększenia aktywności sowieckiej armii na Kaukazie, czy sowieckiej aktywności politycznej w Azji Środkowej.
Trwająca obecnie wojna domowa w Syrii, pomiędzy prosowiecką dyktaturą Bashara Assada a Armią Wolnej Syrii jest dla Rosji Sowieckiej i czerwonych Chin poligonem doświadczalnym (gdzie oba państwa mogą testować wszystkie możliwe metody wojny, zarówno polityczne, wojskowe, jak i propagandowo-dezinformacyjne), a jednocześnie operacją oczyszczenia i zajęcia przedpola przed ewentualną wojną z Iranem. Jest to także wojna per procura pomiędzy Blokiem Kontynentalnym a Zachodem.
Dzięki kolejnej wojnie na Bliskim Wschodzie, sowieciarze mogą także kontynuować politykę finlandyzacji Europy i to niezależnie od tego, czy w zależności od kolejnych już wyborów w Grecji UE rozpadnie się, czy też nasilą się dążenia (najsilniejszych jej graczy) do przymusowej integracji. Po pierwsze, utrzymując pozycję sowieckich korporacji takich jak Gazprom, zwłaszcza w obliczu boomu łupkowego; tu także widzimy, że nieprzypadkowe było zakładanie przez Rosnieft?, TNK i Gazprom spółek joint venture z zachodnimi korporacjami. Po drugie, osłabione kryzysem i wykluczone ze światowej rozgrywki kraje europejskie mogą stać się polem wewnętrznej ingerencji i rozgrywki sowieckiej przy użyciu wolnej gry pomiędzy kontrolowaną przez Czerezwyczajkę lewicą, tzw. “skrajną prawicą” (pierwsza próba – Breivik i jego manifest) a rosnącymi w siłę islamistami – mniej lub bardziej propagandowo wykreowanym “zagrożeniem Eurabią”. Wobec elit Rosja Sowiecka będzie się przedstawiać jako sojusznik w walce o przymusową integrację i zapobieżenie rozpadu Unii. Wobec demoliberałów i socjalistów – jako wzór upadłej demokracji. Z kolei konserwatystom i nacjonalistom – jako “zdrowe, tradycjonalistyczne i autorytarne” remedium na “zgniły demoliberalizm”.
Obecna “demokratyczna” maskirowka zwiększyłaby propagandowy, dezinformacyjny i psychologiczny efekt działań wojennych na Bliskim Wschodzie. Zresztą – uważny obserwator infosfery, w której roi się od sowieckiej agentury wpływu i użytecznych idiotów zauważy, że już sama możliwość wojny jest tak właśnie rozgrywana: “złe/imperialistyczne/masońskie/syjonistyczne” (niepotrzebne skreślić) USA, vs. “dobry/ konserwatywny” (jw.) Iran, a gdzieś w tle “demokratyzująca się/słaba/silna” Rosja Sowiecka.
ChRLowska aktywność na Pacyfiku. Możliwość kolejnej odsłony “sino-soviet split”
Zachodni komentatorzy polityczni wskazują coraz częściej na groźbę światowej hegemonii komunistycznych Chin. Jak pisze bloger Fox Mulder (H. Kozieł) w recenzji książki A. Bruneta i J.P. Guicharda, “[?] Chiny przez ostatnie 20 lat stały się drugą, jeśli nawet nie pierwszą potęgą gospodarczą i polityczną świata. [?]. Udaje im się to osiągać za pomocą ofensywnego protekcjonizmu monetarnego, czyli znacznemu zaniżaniu kursu juana. [?] ChRL posiada jeszcze jeden atut: ogromny rezerwuar niemal niewolniczej siły roboczej [?], utrzymywany w posłuchu przez totalitarny aparat mafijnego państwa. [?] Odkąd Chiny w 2001 r. wstąpiły do WTO, masakrują, za pomocą tej hipernieuczciwej konkurencji gospodarki państw rozwiniętych – przyczyniając się do postępującej ich dezindustrializacji i wzrostu bezrobocia, [?] i potajemnie prowadzą do destabilizacji ich rynków długu. To otwarta wojna gospodarcza, w której rolę V-tej kolumny odgrywają wielkie koncerny masowo przenoszące produkcję do ChRL i jej państw wasalnych, dezindustrializując przy tym Zachód. W planach Chińczyków jest zastąpienie USA w roli światowego hegemona (po zniszczeniu Ameryki), a Europie wyznaczenie roli centrum turystyczno-rozrywkowego [?].“Prócz tego, ChRL jest już faktycznym hegemonem w ramach “Bloku Kontynentu”.
Przed rokiem 1989 Zachód uległ złudzeniu, że można rozgrywać ChRL przeciw ZSRS natomiast obecnie, koncesje Zachodu wobec Moskwy mają osłabić ekspansję chińską. W czasach zimnej wojny wskazywano na sowiecko-chińskie różnice ideologiczne jako przyczynę przyszłego konfliktu, obecnie zaś przewiduje się, że wojnę spowodują dysproporcje demograficzne i gospodarcze. Jednak faktycznie, polityka ta oparta była i jest na fałszywych przesłankach: wszystkie różnice, drugorzędne pola konfliktu czy wręcz zaaranżowane konflikty to dezinformacyjny bluff z pozytywnym dla Moskwy i Pekinu skutkiem.
Strategiczny sojusz i brak konfliktu wynika po pierwsze z geografii, po drugie w strategicznych i bieżących celach politycznych elit obu krajów, które w sensie geopolitycznym stanowią dwie połowy “Heartlandu”. Rosyjska Syberia, Daleki Wschód i Azja Środkowa – teatr spekulowanej wojny sowiecko-chińskiej – to z racji ukształtowania terenu i panującego tam klimatu – strefy buforowe. Demograficznym środkiem ciężkości ChRL nie jest Mandżuria, tylko południowy wschód kraju, stąd parcie na Azję Południowo-Wschodnią, basen Pacyfiku Zachodniego i kolonizacja Afryki, podczas gdy Rosja Sowiecka stara się zreaktywować imperium sowieckie i zhołdować Europę Zachodnią. Oba kraje to państwa wielonarodowe, borykające się z separatyzmami. Wspólnym interesem jest także ograniczenie, a w dalszej kolejności wyparcie wpływów USA z obszaru Eurazji: zarówno z “przestrzeni sowieckiej” i Bliskiego Wschodu, jak i strefy Pacyfiku. Najważniejszym jednak czynnikiem jest długofalowa, światowa strategia polityczna. Oś Moskwa-Pekin jest warunkiem koniecznym dla realizacji globalistycznych ambicji zarówno czekistów z Kremla/Łubianki, jak i towarzyszy z politbiura KC KPCh. Stąd też, sinizacja rosyjskiego Dalekiego Wschodu i Syberii, a finalnie wasalizacja całego obszaru Rosji przez czerwone Chiny to dla sowieciarzy z Kremla koszt konieczny udziału w globalnym podziale łupów. Paradoksalnie, Rosja Sowiecka może być mocarstwem (przede wszystkim hegemonem Europy) tylko jako satelita ChRL.
Póki co, światowy cel towarzyszy z “Nowego Zakazanego Miasta” realizowany jest metodami ekonomicznymi, przez uderzenie w rdzeń zachodnich systemów demoliberalnych. Trzeba być jednak naiwnym, by negować możliwość sięgnięcia przez nich po twarde środki ekspansji. ChRL oficjalnie afiszuje się z doktryną wojenną, w której głównym teatrem wojny jest obszar Zachodniego Pacyfiku, od północy ograniczany Wyspami Japońskimi, poprzez morza Wschodnio- i Południowochińskie, Cieśninę Malakka i Indonezję, po północną Australię i Diego Garcia na Oceanie Indyjskim (stąd też rywalizacja z Indiami o uczynienie z tego oceanu “Mare nostrum”). W chrlowskiej doktrynie wojennej kluczową rolę odgrywają “zewnętrzny łańcuch wysp” i “wewnętrzny łańcuch wysp”; są to odpowiednio: linia Mariany Północne – Guam – Karoliny – Palau i Shikoku – Kyushyu – archipelag Ryukyu – Tajwan. Mariany Pn., Guam, Sfederowane Stany Mikronezji i Republika Palau są de facto częścią amerykańskiego imperium wewnętrznego (choć nie są stanami), natomiast wyspy znajdujące się na drugiej linii bądź pomiędzy tymi liniami należą do sojuszników USA. ChRL przeszły na przestrzeni ostatniego roku do fazy wysuwania roszczeń terytorialnych wobec Filipin, komunistycznego Wietnamu, Japonii i “tradycyjnie” Tajwanu.
Taka właśnie polityka czerwonych Chin nie dziwi, jeśli weźmie się pod uwagę główne potrzeby geostrategiczne i kierunki ekspansji tego kraju: oprócz kontrolą nad Azją Południowo-Wschodnią i ewentualnym “odzyskaniem” Tajwanu, panowanie nad Zachodnim Pacyfikiem zapewniłoby Pekinowi relatywnie swobodny kanał dostępu na Bliski Wschód oraz do krajów Afryki, które de facto są już chrlowskimi koloniami. Na poziomie globalnym – rywalizacji “Bloku Kontynentu” z USA i sojusznikami mielibyśmy wówczas do czynienia z oblężeniem USA ze wszystkich stron. Nie może to zatem pozostać bez reakcji USA, które ogłaszają swoją koncepcję wojny powietrzno-morskiej na Pacyfiku Zachodnim, nawet gdy chińskie groźby to bluff, a “najgorsze” co może się wydarzyć to np. “kolorowe rewolucje” na Filipinach, Indonezji czy w wyspiarskich państwach pacyficznych, w następstwie których chrlowska agentura przepędzi gwałcicieli i pedofili z USMC. Stąd też zapowiedzi wzmocnienia sojuszu z Australią i Nową Zelandią (również zagrożonymi przez ChRL) i próba pozyskania nowych sojuszników: Filipin, Malezji, Indonezji, a nawet ukłony w stronę Wietnamu, który do dziś nie wyjaśnił choćby sprawy amerykańskich POW.
Z czysto geopolitycznego punktu widzenia taka sytuacja oznacza – jak twierdzi choćby Józef Darski – zapowiedź konfrontacji amerykańsko-sowieckiej jako elementu “nowej zimnej wojny” z ChRL, zwłaszcza jeśli wybory prezydenckie jesienią 2012 roku wygra Republikanin. W tej sytuacji obie centrale “Eurazji” zmuszone są do ponownego rozegrania operacji “rozłam i konflikt”, w której tym razem to Moskwa będzie grać “dobrego” (“demokratyzującego się”, “reformatorskiego”) bolszewika, być może oferując Zachodowi koncesje w konflikcie z Chinami, natomiast Pekin – “złego”; taka narracja jest zresztą już rozgłaszana, a “demokratyczna rewolucja” jest jej doskonałym dopełnieniem. Równocześnie jednak Moskwa i Pekin zapewne nie zrezygnują z otwartego manifestowania sojuszu – tak jak było to w przypadku wspierania Libii oraz baathystowskiej Syrii, czy w przypadku ostatnich (oczywiście nic nie znaczących) manewrów wojskowych SCO.
Operacja “śnieżna rewolucja”. Cz.3: Możliwe scenariusze
Jaszczur, 13.07.2012
W zasadzie powinniśmy mówić o kilku wariantach tego samego scenariusza rozgrywających się właśnie wydarzeń w Rosji Sowieckiej: w dającej się przewidzieć perspektywie (20 – 30 lat) nie dojdzie tam raczej do żadnych realnych zmian politycznych. Paradoksalnie, im więcej się rzeczy się zmieni, tym więcej rzeczy pozostanie bez zmian. Niestety, najmniej prawdopodobnym, jeśli w ogóle jakkolwiek możliwym scenariuszem, są realne zmiany, czyli obalenie sowieckiej władzy. I to z kilku powodów.
Po pierwsze, mamy do czynienia z systemem władzy, którego pierwszorzędnym celem jest władza – jej utrzymanie, ekspansja i kontynuacja, który dopuszcza w tym celu wszelkie dostępne i skuteczne środki – od dezinformacji czy dopuszczania pewnego marginesu swobód, po rozwiązania siłowe: jak skonstatował kiedyś (zgodnie z faktami, a nie intelektualistycznymi mrzonkami) Carl Schmitt, suwerenem jest ten, kto ustala zasady gry i jest w mocy je realizować, także środkami ostatecznymi. Nie bez znaczenia jest tutaj długoterminowość neosowieckiej strategii działań politycznych.
Po drugie – na przestrzeni ponad dziewięćdziesięciu minionych lat (czasy carskie to już temat na zupełnie inną dyskusję) sowieciarzom udało się wyhodować w Rosji “nowego człowieka”: ludzi sowieckich, którzy w swojej masie funkcjonują zgodnie z interesami sowieckich elit i którzy nie są w stanie wytworzyć antysowieckiej kontrelity. Wobec tego obojętne jest, czy na demonstrację wyjdzie dziesięć, czy sto tysięcy ludzi (a w skali całej Rosji może circa miliona), skoro pozostali są albo całkowicie bierni (i odurzeni czymkolwiek, co zawiera alkohol), albo (nieważne, czy dobrowolnie czy z “uświadomionej konieczności”) akceptują kagiebowską dyktaturę, nie mówiąc już o członkach kilku-kilkunastomilionowej kasty czekistów.
Jakkolwiek trudno nie czuć sympatii do Rosjan – ofiar sowieciarzy, demonstrujących bunt przeciw nędzy egzystencji, czy też twierdzić, że wszyscy demonstranci z Moskwy, Petersburga i innych rosyjskich miast są agentami KGB-FSB, tak należy analizować rzeczywistość w oparciu o wyżej wymienione, realne i twarde mechanizmy polityki, ze szczególnym uwzględnieniem neosowieckich realiów. Wreszcie, przekonanie o “pokojowej rewolucji” czy “walce bez przemocy” z neobolszewickim totalitaryzmem, jest z gruntu utopijnym politycznym zabobonem. Tak samo jak wiara – skądinąd powszechna – w to, że dokona on cudownej “transformacji” w demokrację wedle jakiegoś wzorcowego modelu. Zwłaszcza, gdy opozycja jest słaba, podzielona i nie ma instrumentów zapewniających możliwość zdobycia i utrzymania władzy; gdy z jednej strony składa się z naiwnych demoliberałów, którzy dążą do naprawy tych elementów systemu władzy, które uznają za “błędy i wypaczenia” i ustalenia wygodnego dla siebie “modus vivendi” z sowieciarzami (podejście to podziela większość zwolenników opozycji), a z drugiej – z nacjonalistycznego, komunistycznego i lewackiego betonu, który może z łatwością posłużyć choćby jako uzasadnienie dla rozwiązania siłowego; “walka z ekstremizmem” to zresztą jedna z ważniejszych narracji propagandowych czekistów. Przykładanie zachodnich pojęć politycznych do analizowania systemu totalitarnego o zupełnie innej racjonalności i “modalności” niż tzw. państwa normalne jest zupełnie pozbawione sensu.
Scenariusz 1 – kontynuacja “demokratycznej dezinformacji”
Bardzo prawdopodobnym scenariuszem rozwoju sytuacji jest zatem kontynuacja dotychczasowej polityki “demokratycznej” dezinformacji, której stare bolszewickie hasło “walki i porozumienia“ nie jest wcale propagandowym sloganem, ale opisem taktyki działania. Z jednej strony bowiem obserwujemy zapowiedzi i przyznawanie (ograniczonych) koncesji wobec opozycji: przywrócenie bezpośrednich wyborów na gubernatorów podmiotów federalnych, poluzowanie zasad rejestracji partii politycznych, zapowiedzi uwolnienia części więźniów (w tym – politycznych). Obserwujemy też towarzyszącą temu “liberalną”, “demokratyczną” i “zachodnią” narrację czekistów: Putin deklaruje poparcie dla reform politycznych, ekonomicznych i socjalnych, jednocześnie ostrzegając (głównie opozycję i jej zwolenników) przed destabilizowaniem państwa. Znamienne w tym kontekście są też wypowiedzi Putina (pułkownika KGB) i wcześniejsza, Siergieja Iwanowa (generała KGB), twierdzących odpowiednio, że uliczne protesty to?”gorące dyskusje typowe dla nowoczesnej demokracji” oraz, że “protesty to dowód na istnienie demokracji w Rosji“.
Władza dokonuje wewnętrznych przetasowań: konsolidacji, a jednocześnie swoistej “decentralizacji”. Mówi się o stworzeniu dwóch “równoległych” rządów: pierwszym jest bezpośrednie otoczenie Putina złożone z kagiebowskiego betonu, drugim zaś – faktycznie podporządkowany pierwszemu – rząd “nowego” premiera Miedwiediewa złożony z “cywilików” i “liberałów”, wcześniej namaszczonych przez czekistów. “Pierwszy”, czekistowski “rząd” ma pełnić funkcję faktycznego ośrodka dyspozycji politycznych, natomiast konstytucyjny organ Miedwiediewa ma je wdrażać; wydaje się, że w razie kryzysu, w razie zaostrzenia sytuacji to właśnie rząd Miedwiediewa może wziąć na siebie jego ciężar, z kolei Putin i kagiebiści mogą odegrać rolę “rozjemców” czy “dobrego cara golącego brody bojarom”. Obecnie władza przechodzi do wdrożenia procesu kooptacji części opozycji do zewnętrznych kręgów władzy: ikona antykremlowskich demonstracji z przełomu 2011 i 2012 roku, bloger Aleksiej Nawalny został wybrany do rady nadzorczej Aerofłotu, głosami czekistowskiego oligarchy Aleksandra Liebiediewa, a “oficjalnie” – głosami akcjonariuszy mniejszościowych. Jednocześnie, w ramach dążenia do pełnego “zabezpieczenia terenu” (i tworzenia możliwości dalszych działań), z inicjatywy bezpieki powstała partia o jakże swojskiej nazwie: Platforma Obywatelska, pod przywództwem komsomolca Michaiła Prochorowa. To inicjatywa mająca skanalizować demoliberalną część aktywnego od ponad pół roku sowieckiego/rosyjskiego “ruchu oburzonych”.
Równolegle wobec opozycji stosuje się “klasyczne” i naturalne dla neosowieckiego systemu, policyjne i bezpieczniackie represje. Przejawem jest nie tylko rozgonienie przez bezpiekę i milicję “marszu milionów” czy o zamianę Moskwy w twierdzę podczas inauguracji “nowego” prezydenta, ale też o wprowadzenie drakońskich kar pieniężnych, administracyjnych i socjalnych za udział w demonstracjach, błyskawiczne uchwalenie ustawy uznającej finansowane z zagranicy NGO za “zagranicznych agentów”, a także kolejne zagranie kartą “ekstremizmu nacjonalistycznego” czy też islamskiego jako jednych z legitymacji sprawowania totalitarnej władzy. W równie błyskawicznym trybie uchwalono kolejną ustawę, która pod przykrywką “ochrony dzieci przed niebezpiecznymi treściami” służy faktycznie kontrolowaniu Internetu. Trwa także (już od 2005 roku) wdrażanie systemu totalnej inwigilacji obywateli (właściwie – sowieckich niewolników), w który wprzęgane są najnowsze technologie: system informatyczny EITKS (“Jednolity System Telekomunikacyjno-Informatyczny”) ma dawać bezpiece szybki dostęp do danych każdego rodzaju o każdej jednostce, w tym: nagrań A/V, zdjęć, linii papilarnych, próbek tekstu pisanego, informacji nt. stanu zdrowia, karalności, a docelowo – nagrań głosowych (oraz identyfikacji na ich podstawie). Pod kontrolą FSB znajduje się każda praktycznie firma zajmująca się dostarczaniem usług teleinformatycznych.
Cel sowieciarzy jest jasny – zmienić wszystko tak, by nie zmienić niczego; zewnętrzna i wewnętrzna dezinformacja (omówione w poprzednich częściach cyklu) jest ściśle połączona z poszerzeniem bazy społeczno-politycznej systemu władzy oraz z neutralizacją elementów, które w czekistowskiej optyce mogłyby zagrozić władzy czy choćby doprowadzić do destabilizacji. “Demokratyczna” dezinformacja to zasłona dymna dla coraz bardziej intensywnej totalizacji wewnętrznej i coraz bardziej agresywnej polityki zewnętrznej neosowieckiego reżymu.
Na poziomie międzynarodowym, w ramach polityki opisanej w poprzedniej części cyklu, “demokratyczna Rosja” pod wodzą “demokraty Putina” z KGB-FSB prowadzi kampanie, w których przedstawia się jako “obrońca pokoju” w zapalnych punktach świata i “obrońca wolności”, zagrożonych nie przez kogo innego, tylko imperialistyczne USA, neonazistowski Izrael czy też krwiopijczych Saudów. Pierwszym przykładem jest kampania syryjska – można tu zaobserwować ewolucję taktyki Moskwy od jawnego i bezczelnego, werbalnego i militarnego wspierania damasceńskiego satrapy, po przyjęcie możliwości jego obalenia i utworzenia “rządu przejściowego” (byleby sowieci zachowali wpływy – jakże zatem “magdalenkowego” i “okrągłostołowego”!). Od agresywnej dynamizacji Moskwy i Pekinu przeciw Zachodowi na polu dyplomacji, po proponowanie wspólnego z Zachodem zakończenia rzezi.
Przykładem drugim jest farsa pod tytułem “Światowy Szczyt Mediów”, gdzie szefem szczytu jest prezes chrlowskiej agencji Xinhua, a Siergiej Naryszkin – pułkownik KGB pełniący obowiązki szefa Dumy – mówi o “bezpieczeństwie informacyjnym obywateli” czy o “przestrzeni informacyjnej”, pokrywającej się z terytoriami państw oraz – co w tym wszystkim najważniejsze – globalną regulację przestrzeni medialnej. Być może w tym kontekście należy widzieć niedawną aktywność “oddolnych” grup hakerskich i pirackich, na czele z Anonymous i Wikileaks: z jednej strony lewactwo (orkiestrowane z Moskwy) ma robić za “obrońców wolności słowa przed zakusami reakcji i imperialistów” (wprzęgając autentycznych wolnościowców), z drugiej – ma skłonić państwa i organizacje międzynarodowe do przyjęcia cenzury i kontroli mediów (w tym Internetu) proponowanej przez Rosję Sowiecką i Chiny (i wdrażanej wewnątrz).
Nawiasem, obalenie Putina w wyniku któregokolwiek z omawianych tu scenariuszy i przy wykorzystaniu opozycji jest możliwe, ale (przynajmniej w perspektywie przynajmniej zaczętej już kadencji) bardzo mało prawdopodobne. Zresztą to, czy Putin pójdzie “w otstawku“, czy też będzie sprawował urząd do 2024 roku, jak zapowiedział w zeszłym roku, jest sprawą drugorzędną. Przede wszystkim ze względu na stałość sowieckich, czekistowskich struktur władzy, a co za tym idzie – stałość kierunków polityki. Niestety, w odniesieniu do “post” sowieckiej Rosji prawdziwy jest aforyzm Leonida Szebarszyna, dawnego szefa PGU:”KGB nigdy nie umrze w Rosji. Tylko jego imiona są śmiertelne“. Putin to po prostu kolejny gensek, stąd paradoksalnie jego usunięcie (w taki czy inny sposób) wzmacniałoby jedynie demokratyczną dezinformację. Wiele jednak wskazuje na to, że Putin może powtórzyć wyczyn Józefa Wissarionowicza (pod względem długości sprawowania władzy). Przede wszystkim, czekistowskie “politbiuro” nie ma żadnej alternatywy, a Putin to jedyny – a w każdym razie najbardziej sprawdzony człowiek – który może realizować politykę (wewnętrzną i zewnętrzną) Kremla oraz firmować ją na poziomie propagandowym i dezinformacyjnym. Nie zmienia się konia w trakcie przeprawy – kontrolowana zmiana genseka w warunkach kryzysu może wymknąć się spod kontroli i zagrozić jej pomysłodawcom (względnie, ewentualnym puczystom).
Scenariusz 2 – rozwiązanie siłowe
W systemie sowieckim i neosowieckim, po odwilży zawsze następuje zaostrzenie reżymu, stąd też możliwe jest rozwiązanie siłowe – masowe użycie bezpieki i armii, represje, zabójstwa polityczne i sprokurowane zamachy. Możliwe też jest nastąpienie scenariusza 1 i 2 albo kolejno po sobie czy też naprzemiennie, albo wręcz jednocześnie; skoro za pierwszych Sowietów udawało się kamuflowanie ich totalitarnego charakteru, tak udaje się teraz. Ostatnia odwilż potrzebna była po to głównie, by zdezinformować Zachód, ale miała też swój wymiar wewnętrzny. Pozwoliła czekistowskiej władzy: po pierwsze na swoiste “rozpoznanie bojem” czy opozycja stanowi dla niej zagrożenie, po drugie – na sformułowanie i wdrożenie adekwatnej w jej optyce strategii i taktyki działania.
Jedną ze zmian, która może być przejawem przygotowania władzy między innymi na rozwiązanie siłowe, jest wspominane już w cyklu “okopanie się” kagiebowskich generałów w formalnie najwyższych instytucjach politycznych.
W artykule “Siłowy scenariusz Putina, Antoni Rybczyński opisuje – eksponowany kanałami nieoficjalnymi – zamiar, który jednoznacznie wskazuje na prawdopodobieństwo rozwiązania siłowego, a w każdym razie na przygotowanie do takiej opcji przez władzę: utworzenia kolejnej formacji bezpieki – “Gwardii Narodowej”:Miałaby się składać w większości z paramilitarnych sił bezpieczeństwa: pododdziałów Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych i Wojsk Wewnętrznych MSW. Wojska Wewnętrzne liczą aż 182 tys. żołnierzy i w ostatnich latach były finansowo faworyzowane przez Putina. Wojsk Lądowych regularnej armii jest jednak prawie 1,5 raza więcej, a przecież w czasach pokoju żadnych funkcji bojowych one nie wypełniają. Stąd pomysł, żeby w skład GN weszła też część sił i środków wojsk powietrzno-desantowych. Powstałyby lekkie spadochroniarskie pododdziały wyposażone w transportery bojowe, górskie brygady strzelców zmotoryzowanych oraz oddziały specnazu GRU. Co więcej, do Gwardii miałaby też być wcielona policja wojskowa (ok. 20 tys. ludzi). W sumie Gwardia Narodowa miałaby liczyć 350?400 tys. etatowych żołnierzy. Przede wszystkim (nawet do 80 proc. składu osobowego) – żołnierze kontraktowi. Gwardia Narodowa miałaby podlegać bezpośrednio prezydentowi [?], a jej zadanie sformułowano podobno bardzo ogólnie: zapewnienie bezpieczeństwa kraju i obrona konstytucyjnego porządku. Ponadto, na przełomie lat 2011/12, czyli w momencie najwyższej dynamiki protestów, władza zwiększyła pensje w bezpiece i wojsku pięciokrotnie, by zapewnić sobie lojalność aparatu terroru. Obserwując sytuację w Rosji Sowieckiej, można wnioskować, że władza gotowa jest praktycznie na każdy scenariusz, w tym także na dynamizację opozycji, masowe zamieszki i powtórkę rewolucji, jakie miały i mają miejsce w części Maghrebu i Syrii, a przygotowania trwają już co najmniej od połowy roku 2011. Już w czasie grudniowych, zeszłorocznych protestów na ulicach Moskwy, w odwodzie stały wojska MWD, których dowódcy liniowi wiedzieli co robić, gdyby protesty wymknęły się spod kontroli?
Pomysłem całkowicie pomijanym przez analityków jest planowane rozśrodkowanie sowieckich ośrodków administracji państwowej i siedzib instytucji politycznych. Do 2014 – 15 roku z centrum Moskwy na Podmoskowie mają być przeniesione: administracja kremlowska, obie izby “parlamentu”, ministerstwa, sądy i inne federalne instytucje sowieckie. Poza tym, niektórzy członkowie sowieckiego establishmentu postulują? przeniesienie stolicy (albo części administracji) Federacji Rosyjskiej całkowicie poza Moskwę – na Syberię albo do Władywostoku. Zarówno zakres planów utworzenia Gwardii Narodowej, jej liczebności i wyposażenia, jak i pomysły rozśrodkowania władz centralnych wskazują na dwie rzeczy. Po pierwsze, podczas rewolucji, rebelii i wojen domowych przyszłości najpewniej obróci się układ walczących sił: stolice i główne miasta mogą zostać opanowane przez rebeliantów, natomiast bastionem władzy będą peryferie i interior. Rosja Sowiecka to – ze względów geograficznych przede wszystkim – idealne miejsce na realizację takiego scenariusza. Po drugie – wyżej wymienione są przygotowaniem nie tylko na ewentualność dynamizacji protestów w stronę rewolucji (czy wręcz wojny domowej), ale także (a może przede wszystkim?) przygotowaniami wojennymi na wypadek zmasowanego kontrataku z zewnątrz.
Tłem dla rozwiązania siłowego może być uderzenie kolejnego światowego kryzysu i skutki obniżki cen surowców energetycznych (na skutek “rewolucji łupkowej”). Zdaniem Igora Mielczuka, antykomunistycznego dysydenta od 1977 r. przebywającego w Kanadzie: jeśli ceny energii dramatycznie spadną, sytuacja wewnętrzna stanie się niebezpieczna. Wątpię jednak, że gniew społeczny będzie wówczas skierowany przeciwko władzom i klasie politycznej. Rosjanie nie są Europejczykami: będą nienawidzić Amerykanów i Europejczyków tak jak zawsze.Obawiam się, że rządzący gang uwolni wówczas kolejną falę “Wielkiego Terroru“przeciwko intelektualistom, Żydom i ludziom Zachodu [?]. Mam jedynie nadzieję, że ta krwawa łaźnia pozostanie w granicach Rosji i nie rozleje się na zewnątrz [...].W najgorszym scenariuszu, Rosjanie (i Rosja) pójdą na współpracę z radykalnym islamem: jest to dokładnie ta ideologia, której potrzebuje przeciętny Rosjanin (nawet, jeśli o tym nie wie). Jakkolwiek udział sowieciarzy w stworzeniu islamskiego radykalizmu jest faktem, tak – w przypadku globalnego kryzysu, wariantu siłowego i kolejnej fali “Wielkiego Terroru” – Rosja Sowiecka skonsoliduje się jeszcze bardziej nie tylko z pro moskiewskim fanatyzmem islamskim, ale także, a w zasadzie przede wszystkim, z komunistycznymi Chinami, być może rezygnując całkowicie z dezinformacji o “konflikcie i rozłamie”.
Scenariusz 3 – transformacja ustrojowa
W zasadzie byłby to wariant wewnętrzny któregoś z powyższych scenariuszy bądź obu z nich. Jest on bardzo mało prawdopodobny, nie jest jednak niemożliwy. Można sobie bowiem wyobrazić sytuację, w której – bądź to na skutek “radykalnej, rewolucyjnej transformacji” bądź “pokojowej rewolucji” zostaną wprowadzone mechanizmy formalnej demokracji, przy których uczciwe, obserwowalne i przejrzyste wybory prezydenckie wygrywa, większością pięćdziesięciu paru procent głosów? tow. płk. Władimir Putin. Albo ktoś przez Putina namaszczony (np. Prochorow), albo tacy demokraci jak tow. dr Giennadij Ziuganow czy Władimir Żyrinowski. Można sobie wyobrazić na sytuację, gdy w Dumie “Jedinaja Rossija” otrzymuje 47% mandatów, a pozostałe miejsca zajmuje KPRF, LDPR i? partia jednocząca tzw. “pozasystemową opozycję”, od dawnych oficjeli kremlowskich, po Kasparowa czy Nawalnego, służąc za swego rodzaju wentyl bezpieczeństwa. Przy obecnym układzie sił w Federacji Rosyjskiej, scenariusze tzw. “radykalnej transformacji” w stronę reżymu oficjalnie demokratyczno-liberalnego, oznacza transformację ustrojową, czyli transformację de facto w ramach ustroju, która polegałaby na tym, że neosowieckie elity zamieniają (pod wpływem głównie dynamiki wydarzeń) władzę bezpośrednią na władzę pośrednią.
Źródła:1. Symposium: Russians vs. Vladimir Putin?,http://frontpagemag.com/2012/02/24/symposium-putin-forever-1/ 2. “Putin deklaruje poparcie dla reform”, “Rzeczpospolita”, 26.VI.2012:http://www.rp.pl/artykul/29,895918-Putin-deklaruje-poparcie-dla-reform.html 3. / – / b.d., “Rosyjscy urzędnicy opuszczą centrum Moskwy”:http://www.rp.pl/artykul/29,859212-Rosyjscy-urzednicy-opuszcza-centrum-Moskwy.html 4. Piotr Kościński, “Rosyjski rząd walczy z ekstremizmem czy z opozycją?”, “Rzeczpospolita”, 25.VI.2012: http://www.rp.pl/artykul/29,898165-Rosyjski-rzad-walczy-z-ekstremizmem-czy-z-opozycja-.html 5. “W Rosji powstała Platforma Obywatelska!”: http://niezalezna.pl/29427-w-rosji-powstala-platforma-obywatelska 6. Andrzej Łomanowski, “Festiwal hipokryzji w Moskwie”: http://niezalezna.pl/30754-festiwal-hipokryzji-w%C2%A0moskwie 7. Lev Navrozov, “A warning to the West”:http://www.newsmax.com/navrozov/Vladimir-Putin-Russia-president/2012/06/29/id/444031 8. Antoni Rybczyński, “Carobójcy ostrzą noże”, “Nowe Państwo”, nr 2(72)/2012:http://www.panstwo.net/2210-carobojcy-ostrza-noze 9. / – / “Siłowy scenariusz Putina”:http://autorzygazetypolskiej.salon24.pl/408117,rosja-silowy-scenariusz-putina10. / – / “Putina pomysł na Syrię”, “Gazeta Polska” nr 26/27.VI.2012:http://www.gazetapolska.pl/19995-putina-pomysl-na-syrie 11. Aleksander Ścios, “Oko wielkiego brata”:http://bezdekretu.blogspot.com/2012/07/oko-wielkiego-brata.html 12. Ciemność ze Wschodu. Wywiad z dr Przemysławem Żurawskim vel Grajewskim, “Magazyn Obywatel”: http://nowyobywatel.pl/2012/03/19/ciemnosc-ze-wschodu/
Po pierwsze, mamy do czynienia z systemem władzy, którego pierwszorzędnym celem jest władza – jej utrzymanie, ekspansja i kontynuacja, który dopuszcza w tym celu wszelkie dostępne i skuteczne środki – od dezinformacji czy dopuszczania pewnego marginesu swobód, po rozwiązania siłowe: jak skonstatował kiedyś (zgodnie z faktami, a nie intelektualistycznymi mrzonkami) Carl Schmitt, suwerenem jest ten, kto ustala zasady gry i jest w mocy je realizować, także środkami ostatecznymi. Nie bez znaczenia jest tutaj długoterminowość neosowieckiej strategii działań politycznych.
Po drugie – na przestrzeni ponad dziewięćdziesięciu minionych lat (czasy carskie to już temat na zupełnie inną dyskusję) sowieciarzom udało się wyhodować w Rosji “nowego człowieka”: ludzi sowieckich, którzy w swojej masie funkcjonują zgodnie z interesami sowieckich elit i którzy nie są w stanie wytworzyć antysowieckiej kontrelity. Wobec tego obojętne jest, czy na demonstrację wyjdzie dziesięć, czy sto tysięcy ludzi (a w skali całej Rosji może circa miliona), skoro pozostali są albo całkowicie bierni (i odurzeni czymkolwiek, co zawiera alkohol), albo (nieważne, czy dobrowolnie czy z “uświadomionej konieczności”) akceptują kagiebowską dyktaturę, nie mówiąc już o członkach kilku-kilkunastomilionowej kasty czekistów.
Jakkolwiek trudno nie czuć sympatii do Rosjan – ofiar sowieciarzy, demonstrujących bunt przeciw nędzy egzystencji, czy też twierdzić, że wszyscy demonstranci z Moskwy, Petersburga i innych rosyjskich miast są agentami KGB-FSB, tak należy analizować rzeczywistość w oparciu o wyżej wymienione, realne i twarde mechanizmy polityki, ze szczególnym uwzględnieniem neosowieckich realiów. Wreszcie, przekonanie o “pokojowej rewolucji” czy “walce bez przemocy” z neobolszewickim totalitaryzmem, jest z gruntu utopijnym politycznym zabobonem. Tak samo jak wiara – skądinąd powszechna – w to, że dokona on cudownej “transformacji” w demokrację wedle jakiegoś wzorcowego modelu. Zwłaszcza, gdy opozycja jest słaba, podzielona i nie ma instrumentów zapewniających możliwość zdobycia i utrzymania władzy; gdy z jednej strony składa się z naiwnych demoliberałów, którzy dążą do naprawy tych elementów systemu władzy, które uznają za “błędy i wypaczenia” i ustalenia wygodnego dla siebie “modus vivendi” z sowieciarzami (podejście to podziela większość zwolenników opozycji), a z drugiej – z nacjonalistycznego, komunistycznego i lewackiego betonu, który może z łatwością posłużyć choćby jako uzasadnienie dla rozwiązania siłowego; “walka z ekstremizmem” to zresztą jedna z ważniejszych narracji propagandowych czekistów. Przykładanie zachodnich pojęć politycznych do analizowania systemu totalitarnego o zupełnie innej racjonalności i “modalności” niż tzw. państwa normalne jest zupełnie pozbawione sensu.
Scenariusz 1 – kontynuacja “demokratycznej dezinformacji”
Bardzo prawdopodobnym scenariuszem rozwoju sytuacji jest zatem kontynuacja dotychczasowej polityki “demokratycznej” dezinformacji, której stare bolszewickie hasło “walki i porozumienia“ nie jest wcale propagandowym sloganem, ale opisem taktyki działania. Z jednej strony bowiem obserwujemy zapowiedzi i przyznawanie (ograniczonych) koncesji wobec opozycji: przywrócenie bezpośrednich wyborów na gubernatorów podmiotów federalnych, poluzowanie zasad rejestracji partii politycznych, zapowiedzi uwolnienia części więźniów (w tym – politycznych). Obserwujemy też towarzyszącą temu “liberalną”, “demokratyczną” i “zachodnią” narrację czekistów: Putin deklaruje poparcie dla reform politycznych, ekonomicznych i socjalnych, jednocześnie ostrzegając (głównie opozycję i jej zwolenników) przed destabilizowaniem państwa. Znamienne w tym kontekście są też wypowiedzi Putina (pułkownika KGB) i wcześniejsza, Siergieja Iwanowa (generała KGB), twierdzących odpowiednio, że uliczne protesty to?”gorące dyskusje typowe dla nowoczesnej demokracji” oraz, że “protesty to dowód na istnienie demokracji w Rosji“.
Władza dokonuje wewnętrznych przetasowań: konsolidacji, a jednocześnie swoistej “decentralizacji”. Mówi się o stworzeniu dwóch “równoległych” rządów: pierwszym jest bezpośrednie otoczenie Putina złożone z kagiebowskiego betonu, drugim zaś – faktycznie podporządkowany pierwszemu – rząd “nowego” premiera Miedwiediewa złożony z “cywilików” i “liberałów”, wcześniej namaszczonych przez czekistów. “Pierwszy”, czekistowski “rząd” ma pełnić funkcję faktycznego ośrodka dyspozycji politycznych, natomiast konstytucyjny organ Miedwiediewa ma je wdrażać; wydaje się, że w razie kryzysu, w razie zaostrzenia sytuacji to właśnie rząd Miedwiediewa może wziąć na siebie jego ciężar, z kolei Putin i kagiebiści mogą odegrać rolę “rozjemców” czy “dobrego cara golącego brody bojarom”. Obecnie władza przechodzi do wdrożenia procesu kooptacji części opozycji do zewnętrznych kręgów władzy: ikona antykremlowskich demonstracji z przełomu 2011 i 2012 roku, bloger Aleksiej Nawalny został wybrany do rady nadzorczej Aerofłotu, głosami czekistowskiego oligarchy Aleksandra Liebiediewa, a “oficjalnie” – głosami akcjonariuszy mniejszościowych. Jednocześnie, w ramach dążenia do pełnego “zabezpieczenia terenu” (i tworzenia możliwości dalszych działań), z inicjatywy bezpieki powstała partia o jakże swojskiej nazwie: Platforma Obywatelska, pod przywództwem komsomolca Michaiła Prochorowa. To inicjatywa mająca skanalizować demoliberalną część aktywnego od ponad pół roku sowieckiego/rosyjskiego “ruchu oburzonych”.
Równolegle wobec opozycji stosuje się “klasyczne” i naturalne dla neosowieckiego systemu, policyjne i bezpieczniackie represje. Przejawem jest nie tylko rozgonienie przez bezpiekę i milicję “marszu milionów” czy o zamianę Moskwy w twierdzę podczas inauguracji “nowego” prezydenta, ale też o wprowadzenie drakońskich kar pieniężnych, administracyjnych i socjalnych za udział w demonstracjach, błyskawiczne uchwalenie ustawy uznającej finansowane z zagranicy NGO za “zagranicznych agentów”, a także kolejne zagranie kartą “ekstremizmu nacjonalistycznego” czy też islamskiego jako jednych z legitymacji sprawowania totalitarnej władzy. W równie błyskawicznym trybie uchwalono kolejną ustawę, która pod przykrywką “ochrony dzieci przed niebezpiecznymi treściami” służy faktycznie kontrolowaniu Internetu. Trwa także (już od 2005 roku) wdrażanie systemu totalnej inwigilacji obywateli (właściwie – sowieckich niewolników), w który wprzęgane są najnowsze technologie: system informatyczny EITKS (“Jednolity System Telekomunikacyjno-Informatyczny”) ma dawać bezpiece szybki dostęp do danych każdego rodzaju o każdej jednostce, w tym: nagrań A/V, zdjęć, linii papilarnych, próbek tekstu pisanego, informacji nt. stanu zdrowia, karalności, a docelowo – nagrań głosowych (oraz identyfikacji na ich podstawie). Pod kontrolą FSB znajduje się każda praktycznie firma zajmująca się dostarczaniem usług teleinformatycznych.
Cel sowieciarzy jest jasny – zmienić wszystko tak, by nie zmienić niczego; zewnętrzna i wewnętrzna dezinformacja (omówione w poprzednich częściach cyklu) jest ściśle połączona z poszerzeniem bazy społeczno-politycznej systemu władzy oraz z neutralizacją elementów, które w czekistowskiej optyce mogłyby zagrozić władzy czy choćby doprowadzić do destabilizacji. “Demokratyczna” dezinformacja to zasłona dymna dla coraz bardziej intensywnej totalizacji wewnętrznej i coraz bardziej agresywnej polityki zewnętrznej neosowieckiego reżymu.
Na poziomie międzynarodowym, w ramach polityki opisanej w poprzedniej części cyklu, “demokratyczna Rosja” pod wodzą “demokraty Putina” z KGB-FSB prowadzi kampanie, w których przedstawia się jako “obrońca pokoju” w zapalnych punktach świata i “obrońca wolności”, zagrożonych nie przez kogo innego, tylko imperialistyczne USA, neonazistowski Izrael czy też krwiopijczych Saudów. Pierwszym przykładem jest kampania syryjska – można tu zaobserwować ewolucję taktyki Moskwy od jawnego i bezczelnego, werbalnego i militarnego wspierania damasceńskiego satrapy, po przyjęcie możliwości jego obalenia i utworzenia “rządu przejściowego” (byleby sowieci zachowali wpływy – jakże zatem “magdalenkowego” i “okrągłostołowego”!). Od agresywnej dynamizacji Moskwy i Pekinu przeciw Zachodowi na polu dyplomacji, po proponowanie wspólnego z Zachodem zakończenia rzezi.
Przykładem drugim jest farsa pod tytułem “Światowy Szczyt Mediów”, gdzie szefem szczytu jest prezes chrlowskiej agencji Xinhua, a Siergiej Naryszkin – pułkownik KGB pełniący obowiązki szefa Dumy – mówi o “bezpieczeństwie informacyjnym obywateli” czy o “przestrzeni informacyjnej”, pokrywającej się z terytoriami państw oraz – co w tym wszystkim najważniejsze – globalną regulację przestrzeni medialnej. Być może w tym kontekście należy widzieć niedawną aktywność “oddolnych” grup hakerskich i pirackich, na czele z Anonymous i Wikileaks: z jednej strony lewactwo (orkiestrowane z Moskwy) ma robić za “obrońców wolności słowa przed zakusami reakcji i imperialistów” (wprzęgając autentycznych wolnościowców), z drugiej – ma skłonić państwa i organizacje międzynarodowe do przyjęcia cenzury i kontroli mediów (w tym Internetu) proponowanej przez Rosję Sowiecką i Chiny (i wdrażanej wewnątrz).
Nawiasem, obalenie Putina w wyniku któregokolwiek z omawianych tu scenariuszy i przy wykorzystaniu opozycji jest możliwe, ale (przynajmniej w perspektywie przynajmniej zaczętej już kadencji) bardzo mało prawdopodobne. Zresztą to, czy Putin pójdzie “w otstawku“, czy też będzie sprawował urząd do 2024 roku, jak zapowiedział w zeszłym roku, jest sprawą drugorzędną. Przede wszystkim ze względu na stałość sowieckich, czekistowskich struktur władzy, a co za tym idzie – stałość kierunków polityki. Niestety, w odniesieniu do “post” sowieckiej Rosji prawdziwy jest aforyzm Leonida Szebarszyna, dawnego szefa PGU:”KGB nigdy nie umrze w Rosji. Tylko jego imiona są śmiertelne“. Putin to po prostu kolejny gensek, stąd paradoksalnie jego usunięcie (w taki czy inny sposób) wzmacniałoby jedynie demokratyczną dezinformację. Wiele jednak wskazuje na to, że Putin może powtórzyć wyczyn Józefa Wissarionowicza (pod względem długości sprawowania władzy). Przede wszystkim, czekistowskie “politbiuro” nie ma żadnej alternatywy, a Putin to jedyny – a w każdym razie najbardziej sprawdzony człowiek – który może realizować politykę (wewnętrzną i zewnętrzną) Kremla oraz firmować ją na poziomie propagandowym i dezinformacyjnym. Nie zmienia się konia w trakcie przeprawy – kontrolowana zmiana genseka w warunkach kryzysu może wymknąć się spod kontroli i zagrozić jej pomysłodawcom (względnie, ewentualnym puczystom).
Scenariusz 2 – rozwiązanie siłowe
W systemie sowieckim i neosowieckim, po odwilży zawsze następuje zaostrzenie reżymu, stąd też możliwe jest rozwiązanie siłowe – masowe użycie bezpieki i armii, represje, zabójstwa polityczne i sprokurowane zamachy. Możliwe też jest nastąpienie scenariusza 1 i 2 albo kolejno po sobie czy też naprzemiennie, albo wręcz jednocześnie; skoro za pierwszych Sowietów udawało się kamuflowanie ich totalitarnego charakteru, tak udaje się teraz. Ostatnia odwilż potrzebna była po to głównie, by zdezinformować Zachód, ale miała też swój wymiar wewnętrzny. Pozwoliła czekistowskiej władzy: po pierwsze na swoiste “rozpoznanie bojem” czy opozycja stanowi dla niej zagrożenie, po drugie – na sformułowanie i wdrożenie adekwatnej w jej optyce strategii i taktyki działania.
Jedną ze zmian, która może być przejawem przygotowania władzy między innymi na rozwiązanie siłowe, jest wspominane już w cyklu “okopanie się” kagiebowskich generałów w formalnie najwyższych instytucjach politycznych.
W artykule “Siłowy scenariusz Putina, Antoni Rybczyński opisuje – eksponowany kanałami nieoficjalnymi – zamiar, który jednoznacznie wskazuje na prawdopodobieństwo rozwiązania siłowego, a w każdym razie na przygotowanie do takiej opcji przez władzę: utworzenia kolejnej formacji bezpieki – “Gwardii Narodowej”:Miałaby się składać w większości z paramilitarnych sił bezpieczeństwa: pododdziałów Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych i Wojsk Wewnętrznych MSW. Wojska Wewnętrzne liczą aż 182 tys. żołnierzy i w ostatnich latach były finansowo faworyzowane przez Putina. Wojsk Lądowych regularnej armii jest jednak prawie 1,5 raza więcej, a przecież w czasach pokoju żadnych funkcji bojowych one nie wypełniają. Stąd pomysł, żeby w skład GN weszła też część sił i środków wojsk powietrzno-desantowych. Powstałyby lekkie spadochroniarskie pododdziały wyposażone w transportery bojowe, górskie brygady strzelców zmotoryzowanych oraz oddziały specnazu GRU. Co więcej, do Gwardii miałaby też być wcielona policja wojskowa (ok. 20 tys. ludzi). W sumie Gwardia Narodowa miałaby liczyć 350?400 tys. etatowych żołnierzy. Przede wszystkim (nawet do 80 proc. składu osobowego) – żołnierze kontraktowi. Gwardia Narodowa miałaby podlegać bezpośrednio prezydentowi [?], a jej zadanie sformułowano podobno bardzo ogólnie: zapewnienie bezpieczeństwa kraju i obrona konstytucyjnego porządku. Ponadto, na przełomie lat 2011/12, czyli w momencie najwyższej dynamiki protestów, władza zwiększyła pensje w bezpiece i wojsku pięciokrotnie, by zapewnić sobie lojalność aparatu terroru. Obserwując sytuację w Rosji Sowieckiej, można wnioskować, że władza gotowa jest praktycznie na każdy scenariusz, w tym także na dynamizację opozycji, masowe zamieszki i powtórkę rewolucji, jakie miały i mają miejsce w części Maghrebu i Syrii, a przygotowania trwają już co najmniej od połowy roku 2011. Już w czasie grudniowych, zeszłorocznych protestów na ulicach Moskwy, w odwodzie stały wojska MWD, których dowódcy liniowi wiedzieli co robić, gdyby protesty wymknęły się spod kontroli?
Pomysłem całkowicie pomijanym przez analityków jest planowane rozśrodkowanie sowieckich ośrodków administracji państwowej i siedzib instytucji politycznych. Do 2014 – 15 roku z centrum Moskwy na Podmoskowie mają być przeniesione: administracja kremlowska, obie izby “parlamentu”, ministerstwa, sądy i inne federalne instytucje sowieckie. Poza tym, niektórzy członkowie sowieckiego establishmentu postulują? przeniesienie stolicy (albo części administracji) Federacji Rosyjskiej całkowicie poza Moskwę – na Syberię albo do Władywostoku. Zarówno zakres planów utworzenia Gwardii Narodowej, jej liczebności i wyposażenia, jak i pomysły rozśrodkowania władz centralnych wskazują na dwie rzeczy. Po pierwsze, podczas rewolucji, rebelii i wojen domowych przyszłości najpewniej obróci się układ walczących sił: stolice i główne miasta mogą zostać opanowane przez rebeliantów, natomiast bastionem władzy będą peryferie i interior. Rosja Sowiecka to – ze względów geograficznych przede wszystkim – idealne miejsce na realizację takiego scenariusza. Po drugie – wyżej wymienione są przygotowaniem nie tylko na ewentualność dynamizacji protestów w stronę rewolucji (czy wręcz wojny domowej), ale także (a może przede wszystkim?) przygotowaniami wojennymi na wypadek zmasowanego kontrataku z zewnątrz.
Tłem dla rozwiązania siłowego może być uderzenie kolejnego światowego kryzysu i skutki obniżki cen surowców energetycznych (na skutek “rewolucji łupkowej”). Zdaniem Igora Mielczuka, antykomunistycznego dysydenta od 1977 r. przebywającego w Kanadzie: jeśli ceny energii dramatycznie spadną, sytuacja wewnętrzna stanie się niebezpieczna. Wątpię jednak, że gniew społeczny będzie wówczas skierowany przeciwko władzom i klasie politycznej. Rosjanie nie są Europejczykami: będą nienawidzić Amerykanów i Europejczyków tak jak zawsze.Obawiam się, że rządzący gang uwolni wówczas kolejną falę “Wielkiego Terroru“przeciwko intelektualistom, Żydom i ludziom Zachodu [?]. Mam jedynie nadzieję, że ta krwawa łaźnia pozostanie w granicach Rosji i nie rozleje się na zewnątrz [...].W najgorszym scenariuszu, Rosjanie (i Rosja) pójdą na współpracę z radykalnym islamem: jest to dokładnie ta ideologia, której potrzebuje przeciętny Rosjanin (nawet, jeśli o tym nie wie). Jakkolwiek udział sowieciarzy w stworzeniu islamskiego radykalizmu jest faktem, tak – w przypadku globalnego kryzysu, wariantu siłowego i kolejnej fali “Wielkiego Terroru” – Rosja Sowiecka skonsoliduje się jeszcze bardziej nie tylko z pro moskiewskim fanatyzmem islamskim, ale także, a w zasadzie przede wszystkim, z komunistycznymi Chinami, być może rezygnując całkowicie z dezinformacji o “konflikcie i rozłamie”.
Scenariusz 3 – transformacja ustrojowa
W zasadzie byłby to wariant wewnętrzny któregoś z powyższych scenariuszy bądź obu z nich. Jest on bardzo mało prawdopodobny, nie jest jednak niemożliwy. Można sobie bowiem wyobrazić sytuację, w której – bądź to na skutek “radykalnej, rewolucyjnej transformacji” bądź “pokojowej rewolucji” zostaną wprowadzone mechanizmy formalnej demokracji, przy których uczciwe, obserwowalne i przejrzyste wybory prezydenckie wygrywa, większością pięćdziesięciu paru procent głosów? tow. płk. Władimir Putin. Albo ktoś przez Putina namaszczony (np. Prochorow), albo tacy demokraci jak tow. dr Giennadij Ziuganow czy Władimir Żyrinowski. Można sobie wyobrazić na sytuację, gdy w Dumie “Jedinaja Rossija” otrzymuje 47% mandatów, a pozostałe miejsca zajmuje KPRF, LDPR i? partia jednocząca tzw. “pozasystemową opozycję”, od dawnych oficjeli kremlowskich, po Kasparowa czy Nawalnego, służąc za swego rodzaju wentyl bezpieczeństwa. Przy obecnym układzie sił w Federacji Rosyjskiej, scenariusze tzw. “radykalnej transformacji” w stronę reżymu oficjalnie demokratyczno-liberalnego, oznacza transformację ustrojową, czyli transformację de facto w ramach ustroju, która polegałaby na tym, że neosowieckie elity zamieniają (pod wpływem głównie dynamiki wydarzeń) władzę bezpośrednią na władzę pośrednią.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz