WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
środa, 11 czerwca 2008
naczelna nachalna GW
2008-06-11, 11:10:58 http://spitfire.salon24.pl/78737,index.html
Polemika z Wielowieyską argumentami Wielowieyskiej
Tagi:
GW
W dzisiejszej "GW" Dominika Wielowieyska napisała:
"Jak można ocenić kompetencje Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka, którzy piszą książkę o Lechu Wałęsie? Dla mnie jest oczywiste, że Cenckiewicz historykiem nie jest. Jest natomiast osobą związaną z PiS i z Antonim Macierewiczem, a wiele jego prac to swego rodzaju propaganda polityczna, która ma wspierać ideowo te właśnie środowiska". (...)
Parafrazując można by to samo napisać o Wielowieyskiej:
Jak można ocenić kompetencje Dominiki Wielowieyskiej, która pisze o książce Cenckiewicza i Gontarczyka nieznając jej treści? Dla mnie jest oczywiste, że Wielowieyska dziennikarką nie jest. Jest natomiast osobą związaną z "GW" i Adamem Michnikiem, a wiele jej prac to swego rodzaju propaganda polityczna.(...) "I to są te wspaniałe historyczne kompetencje? Czy Chrabota i Lichocka czytali inny tekst niż ja? Nie, ale cały artykuł Jankego został napisany w konwencji: straszliwe męczeństwo bojowników o prawdę. Stąd kłopoty obojga publicystów z przywołaniem cudzych opinii" (...)Cały artykuł Wielowieyskiej został napisany w konwencji: agentów nie ma wśród nas. Stąd kłopoty Wielowieyskiej z obiektywnym postrzeganiem rzeczywistości. Taka polemika jednak nie ma większego sensu. Nie chce mi się wnikać już w szczegóły, ale publicystyka Wielowieyskiej ma z rzetelną publicystyką tyle samo wspólnego co koń z samochodem - to ma cztery nogi, a to cztery koła. Wielowieyską stać jedynie na argumenty ad hominem, które z uwagi na brak jakiejkolwiek wartości merytorycznej nie mogą spełnić oczekiwań inteligentnego czytelnika. Cały tekst Wielowieyskiej szalenie mocno stara się uciekać od meritum i można go pokazywać jako klasyczny przykład tzw. biegunki pióra. Poza tym Wielowieyska przemyślnie korzysta z pewnego rodzaju odmiany argumentu ad hominem, scilicet z przeciwieństwa argumentu z autorytetu ("Cenckiewicz historykiem nie jest. Jest natomiast osobą związaną z PiS i z Antonim Macierewiczem"). Bazując na nagonce medialnej jaką środowisko "GW" urządziło na Antoniego Macierewicza Dominika Wielowieyska próbuje wykazać, że Cenckiewicz nie jest osobą wiarygodną. Polega to na schemacie - Iksiński posiada cechę M (zna tego potwora Macierewicza), więc jego argumenty w kwestii W (sprawie Wałęsy) nie zasługują na uznanie. To nic innego jak jedna z technik erystycznych. Dalszy komentarz na temat pseudopublicystyki Dominiki Wielowieyskiej uważam za zbędny.
GW
W dzisiejszej "GW" Dominika Wielowieyska napisała:
"Jak można ocenić kompetencje Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka, którzy piszą książkę o Lechu Wałęsie? Dla mnie jest oczywiste, że Cenckiewicz historykiem nie jest. Jest natomiast osobą związaną z PiS i z Antonim Macierewiczem, a wiele jego prac to swego rodzaju propaganda polityczna, która ma wspierać ideowo te właśnie środowiska". (...)
Parafrazując można by to samo napisać o Wielowieyskiej:
Jak można ocenić kompetencje Dominiki Wielowieyskiej, która pisze o książce Cenckiewicza i Gontarczyka nieznając jej treści? Dla mnie jest oczywiste, że Wielowieyska dziennikarką nie jest. Jest natomiast osobą związaną z "GW" i Adamem Michnikiem, a wiele jej prac to swego rodzaju propaganda polityczna.(...) "I to są te wspaniałe historyczne kompetencje? Czy Chrabota i Lichocka czytali inny tekst niż ja? Nie, ale cały artykuł Jankego został napisany w konwencji: straszliwe męczeństwo bojowników o prawdę. Stąd kłopoty obojga publicystów z przywołaniem cudzych opinii" (...)Cały artykuł Wielowieyskiej został napisany w konwencji: agentów nie ma wśród nas. Stąd kłopoty Wielowieyskiej z obiektywnym postrzeganiem rzeczywistości. Taka polemika jednak nie ma większego sensu. Nie chce mi się wnikać już w szczegóły, ale publicystyka Wielowieyskiej ma z rzetelną publicystyką tyle samo wspólnego co koń z samochodem - to ma cztery nogi, a to cztery koła. Wielowieyską stać jedynie na argumenty ad hominem, które z uwagi na brak jakiejkolwiek wartości merytorycznej nie mogą spełnić oczekiwań inteligentnego czytelnika. Cały tekst Wielowieyskiej szalenie mocno stara się uciekać od meritum i można go pokazywać jako klasyczny przykład tzw. biegunki pióra. Poza tym Wielowieyska przemyślnie korzysta z pewnego rodzaju odmiany argumentu ad hominem, scilicet z przeciwieństwa argumentu z autorytetu ("Cenckiewicz historykiem nie jest. Jest natomiast osobą związaną z PiS i z Antonim Macierewiczem"). Bazując na nagonce medialnej jaką środowisko "GW" urządziło na Antoniego Macierewicza Dominika Wielowieyska próbuje wykazać, że Cenckiewicz nie jest osobą wiarygodną. Polega to na schemacie - Iksiński posiada cechę M (zna tego potwora Macierewicza), więc jego argumenty w kwestii W (sprawie Wałęsy) nie zasługują na uznanie. To nic innego jak jedna z technik erystycznych. Dalszy komentarz na temat pseudopublicystyki Dominiki Wielowieyskiej uważam za zbędny.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz