WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
wtorek, 14 lutego 2012
t r a g e d i a bez przedawnienia
GÓRNIK NUMER 1 16 grudnia 1981 roku, podczas pacyfikacji strajku w kopalni "Wujek" w Katowicach, zginęło dziewięciu górników, a dwudziestu jeden zostało rannych. Śmiertelny, jak się później okazało, postrzał w głowę otrzymał Janek Stawisiński z Koszalina. Zmarł 25 stycznia, nie odzyskawszy przytomności.
Janina Stawisińska, matka Janka: "Był bardzo wysoki, miał prawie dwa metry wzrostu. Zapytałam kiedyś: - Jak ty się mieścisz tam, pod ziemią? Odpowiedział: - Nie martw się mamo, mam kask górniczy...". Stanisław Płatek, przewodniczący Komitetu Strajkowego w KWK Wujek: "Nie braliśmy pod uwagę, że będą strzelali, myśleliśmy, że władza wyciągnęła wnioski z tragedii 1970 roku na Wybrzeżu, zresztą generał Jaruzelski w swoim wystąpieniu mówił, żeby nie polała się ani jedna kropla polskiej krwi". Tadeusz Wołyniec z Koszalina, działacz podziemnej Solidarności: "Z tego co wiem, o tym, że w kopalni Wujek zginęli górnicy, pani Stawisińska dowiedziała się z Radia Wolna Europa. Poszła do Urzędu Miejskiego i powiedziała, że musi jechać do Katowic, do chorej matki. Dostała zezwolenie". Relacja Janiny Stawisińskiej z 7 grudnia 1991 r. (Głos Pomorza): "W Katowicach wsiadłyśmy do autobusu do kopalni. Przejeżdża tuż pod nią. Patrzę przez okno - na płocie kopalni postawiony jest krzyż. Kwiaty, palą się świeczki, ludzie stoją. Do głowy mi nie przyszło, że i ja też tam powinnam stać". Gazeta Obywatelska z grudnia 1988 r.: "Janek został przewieziony do drugorzędnego szpitala w Szopienicach. Leżał tam anonimowo pod dość tajemniczym oznaczeniem Górnik nr 1... Milicja nie pozwoliła kopalni powiadomić rodziców... Gdy pani Stawisińska była już w Szopienicach, wówczas przewieziono Janka do kliniki w Ochojcu... Według opinii ordynatora p. Potępy za późno. Natychmiastowa pomoc dawała realną szansę przeżycia. Brak jej skazał Janka na powolną śmierć, która nastąpiła 25 stycznia 1982 r. Tajniacy jechali z nieżyjącym Jankiem z Katowic do Koszalina. Towarzyszącą mu rodzinę kontrolowali dwukrotnie na trasie...". Z karty zgonu Jana Stawisińskiego: "Zawód: górnik. Miejsce zgonu: Katowice. Przyczyna zgonu: rana postrzałowa głowy, powikłania...". Z braku dowodów
Poległo 9 górników: Józef Czekalski - lat 48, Krzysztof Giza - lat 24, Ryszard Gzik - lat 35, Bogusław Kopczak - lat 28, Andrzej Pełka - lat 19, Zbigniew Wilk - lat 30, Zenon Zając - lat 22, Joachim Gnida - lat 28 (zmarł 2 stycznia 1981, nie odzyskawszy przytomności), Jan Stawisiński - lat 21. Rany postrzałowe odniosło 21 górników. Między 19 a 22 grudnia 1981 r. SB zatrzymała siedem osób, które zostały oskarżone o organizowanie i kierowanie strajkiem w Wujku. 20 stycznia 1982 r. Prokuratura Garnizonowa w Gliwicach umorzyła śledztwo w sprawie śmierci górników z Wujka. Jej zdaniem członkowie plutonu specjalnego działali w warunkach obrony koniecznej i użyli broni zgodnie z przepisami. 9 lutego 1982 r. sąd śląskiego Okręgu Wojskowego ogłosił wyrok na przywódców górniczego strajku w KWK Wujek. Stanisław Płatek 4 lata, Jerzy Wartak 3,5 roku, Adam Skwirz i Marian Głuch po 3 lata. Cztery osoby zostały uniewinnione. W grudniu 1991 roku, prokurator skierował do sądu akt oskarżenia przeciwko 24 osobom związanym z pacyfikacją kopalni Wujek. Po ponad sześciu latach, w kwietniu 1997 roku, prokurator wygłosił mowę oskarżycielską, a 21 listopada tego roku zapadło rozstrzygnięcie: 11 zomowców zostało uniewinnionych, wobec pozostałych 11 postępowanie umorzono z braku dowodów. W grudniu 1998 r. Sąd Apelacyjny w Katowicach z przyczyn proceduralnych uchylił wyrok i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia. Ponowny wyrok zapadł w październiku 2001 r.; Sąd Okręgowy orzekł, że materiał dowodowy nie daje jednoznacznej odpowiedzi, kto był winny śmierci górników. W lutym 2003 r. ponownie wniesiono apelację od wyroku. Sprawcy tragedii w kopalni Wujek, do dzisiaj nie zostali ukarani. Uczcić pamięć Janka
Szybko znaleziono radnego, Stefana Romeckiego, robotnika w koszalińskich zakładach Agros i członka Solidarności, który zadeklarował, że przygotuje wniosek i przekona pięciu radnych do jego poparcia, co było koniecznym warunkiem przedłożenia projektu uchwały Radzie Miejskiej. Osoba nieżyjąca Tak też się stało. Wniosek poparli: Artur Wiśniewski (PiS), Czesław Ignaszewski i Jan Bętkowski (Samoobrona), Regina Wasilewska-Kita (Samoobrona, lekarka, obecnie posłanka i kandydatka na wiceministra zdrowia), Tadeusz Gębka (POPiS, też lekarz). Projekt poparło koszalińskie Stowarzyszenie Osób Represjonowanych w Stanie Wojennym oraz walny zjazd Solidarności regionu "Pobrzeże", który zobowiązał ponadto swoich członków do "udzielenia wszechstronnej pomocy osobom zaangażowanym w starania o nadanie tytułu Jankowi Stawisińskiemu". 27 listopada 2003 roku S. Romecki złożył w biurze Rady Miejskiej projekt uchwały wraz z uzasadnieniem. Do tego momentu wszystko szło gładko. Jak się później okazało, zbyt gładko. Bomba wybuchła 12 grudnia, w przeddzień rocznicy wprowadzenia stanu wojennego, kiedy okazało się, że wszyscy wnioskodawcy, z wyjątkiem Stefana Romeckiego, wycofali swoje podpisy pod projektem uchwały. Rejteradzie towarzyszyły oskarżenia pod adresem inicjatorów, że "wprowadzono nas w błąd", "inicjatywa została źle rozegrana", "Jan Stawisiński jako młody człowiek niczym szczególnym nie zasłużył się dla Koszalina", "jest osobą nieżyjącą, a Rada Miasta nieżyjącym nie przyznaje najwyższych tytułów". Najbardziej zaskakiwało wycofanie podpisu przez radnego PiS Artura Wiśniewskiego. Jego postawa w żaden sposób nie dała się pogodzić z głoszonymi przez tą partię hasłami. Początkowo sądzili, że to nieporozumienie, ale wyzbyli się złudzeń, gdy nazwisko Artura Wiśniewskiego znalazło się na listach PiS w wyborach parlamentarnych 2005 roku, a Marcin Sychowski, szef powiatowych struktur PiS, został po wyborach wicewojewodą zachodniopomorskim.Osoba fizyczna W Koszalinie nie jest łatwo zwykłemu obywatelowi przedrzeć się z opiniami do ludzi. Wprawdzie istnieje możliwość pięciominutowego wystąpienia na sesji Rady Miejskiej, w ramach tak zwanej Trybuny Obywatelskiej, ale jak raz na tą chwilę lokalna telewizja kablowa zawiesza transmisję. Władze miasta uznały bowiem, że byłoby zbyt wielu chętnych do "popisów oratorskich" i "występów w telewizji". Nie zrażony tym T. Wołyniec przyszedł 29 grudnia na ostatnią w roku sesję Rady Miejskiej. W swoim wystąpieniu, pełnym słów oburzenia i protestu, zarzucił przewodniczącemu Rady nadużycie kompetencji i zakulisowe działania, które miały doprowadzić do do zablokowania inicjatywy. "Bo cóż tak na prawdę wzbraniało i wzbrania wam radni Koszalina aby spłacić szczególny dług honorowy swojemu mieszkańcowi, z którego Koszalin powinien być dumny po wsze czasy?" - pytał Tadeusz Wołyniec. "Cóż stoi na przeszkodzie, żeby dać dowód uznania za przelaną krew i ofiarę młodego życia, dzięki której po 1989 r. mogliśmy przystąpić do budowania państwa demokratycznego, rządzonego wedle woli jego obywateli?. Przed każdym radnym położył zdjęcie górniczego kasku przestrzelonego pociskiem. Emocje sięgnęły szczytu.Na tej samej sesji Rady Miejskiej pospiesznie zmieniono regulamin nadawania tytułu Honorowego Obywatela Miasta. Różnica polegała na zaakcentowaniu pojęcia "osoba fizyczna", niezbyt ostro wyartykułowanego w regulaminie dotąd obowiązującym. W myśl tej interpretacji, osoba fizyczna, to osoba żyjąca. A Janek od wielu lat już nie żył, więc tytuł mu się nie należał. Pod projektem, który faktycznie uniemożliwiał nadanie tytułu, podpisał się prezydent Mirosław Mikietyński. Kilka dni później Wołyniec otrzymał pismo od przewodniczącego Rady Miejskiej Ryszarda Wiśniewskiego (nie mylić z Arturem Wiśniewskim), który wyjaśniał, że "obywatelstwo to przynależność państwowa osoby fizycznej, łącząca się z uprawnieniami i obowiązkami określonymi przez prawo państwowe". Wniosek obywatelski
Miłosierdzie gminy Na 30 kwietnia wyznaczono kolejne posiedzenie Rady Miejskiej. Punkt 15 porządku sesji zawierał pozycję: "Uchwała zmieniająca regulamin nadania tytułu Honorowy Obywatel Koszalina". Wśród dokumentów znalazł się prezydencki projekt uchwały, z propozycją wprowadzenia poprawki o następującej treści: "Honorowe Obywatelstwo może być w szczególnych przypadkach przyznane pośmiertnie". Wołyniec i jego koledzy byli zadowoleni. Znów wydawało się, że sprawa gładko posuwa się do przodu i znów niebawem miało się okazać, że zbyt gładko. Mało kto zwrócił wówczas uwagę, że punkt ze zmianą uchwały umieszczono w dalszej kolejności porządku dziennego i nie przewidywał on nadania tytułu, a jedynie zmianę regulaminu. Mało kto zwrócił również uwagę, że poprawka prezydencka zakładała podniesienie wymaganej ilości podpisów pod wnioskiem obywatelskim z 500 do 1500.Sesja zakończyła się kolejnym skandalem. Najaktywniejsi byli radni "prawicy". Ryszard Wiśniewski przypomniał sobie nagle, że kiedyś wykupił cegiełkę na budowę pomnika na grobie Janka. Wołyniec, organizator tamtej zbiórki, odesłał mu kilka dni później równowartość wpłaty (Wiśniewski nie przyjął pieniędzy). Radny Eugeniusz Żuber, z tzw. Grupy G-12, frakcji SLD, teraz w składzie "prawicowej" koalicji, przekonywał, że tytuł należy się wielu wybitnym obywatelom miasta, ale nie każdy przecież może go dostać. - Nie żyje, więc co najwyżej można mu nadać tytuł honorowego nieboszczyka Koszalina - kpił eseldowski radny Henryk Sobolewski, prezydent Koszalina poprzedniej kadencji. Obecna na sali Janina Stawisińska, rozpłakała się. - Cóż takiego wam zrobiliśmy, że tak nas upokarzacie? - rzuciła w kierunku koszalińskich władz, po czym wyszła z sali. List Wołyńca Wołyniec był zdruzgotany. Kilka dni później Głos Koszaliński zamieścił jego list.Koalicja POPiS, która potrafi przegłosować każdą bzdurę (np. opodatkowanie zbieraczy runa leśnego) tym razem przegrała głosowanie z kretesem, niemal dwukrotną przewagą głosów (6:13) - pisał Wołyniec. Dwóch radnych "obozu posierpniowego" głosowało przeciwko uhonorowaniu Janka, udowadniając tym samym, gdzie mają ideały Sierpnia. Dwóch innych dało prawdziwy POPiS dwulicowości, uchylając się od głosowania - jeden nie przyszedł, a drugi sobie wyszedł z sali posiedzeń. Reszta co prawda głosowała "za", ale wynik głosowania wcale ich nie zaskoczył. Wszystko przecież było ukartowane. Nie oszczędzał prezydenta: Pan Mikietyński działał w typowy dla siebie sposób: z jednej strony "starał się", a z drugiej robił wszystko, żeby nie wyszło. Pan Mikietyński wie jak zapewnić sobie większość w Radzie Miejskiej, gdy w grę wchodzą jego interesy. W tej dziedzinie jest mistrzem, potrafi na przykład spowodować, że tzw. opozycja (SLD i Samoobrona) zgodnie głosują po jego myśli. Potrafił też doprowadzić do tego, że kilku radnych zaraz po tym jak otrzymało posady i stanowiska w instytucjach miejskich, zmieniło opcję polityczną. W sprawie honorowej - Janka Stawisińskiego - pan Mikietyński okazał się bezradny jak dziecko. Przegrał głosowanie w Radzie, w której dysponuje większością. Zwracał się też bezpośrednio do mieszkańców miasta: Pragnę zapewnić koszalinian, że do sprawy wrócimy po wyborach, za dwa i pół roku. Załatwimy ją, ale już bez obecnych włodarzy miasta. Oni odejdą w niesławie, tak jak wszyscy bezideowcy i karierowicze. Skandal za skandalem Na tym można byłoby zakończyć opowieść, gdyby życie nie dopisało dalszego ciągu. W 25 rocznicę powstania Solidarności, obchodzoną głównie przez polityków, imieniem Janka Stawisińskiego nazwano nowo wybudowaną ulicę, a jedno ze skrzyżowań otrzymało nazwę "rondo Solidarności". Na początku ulicy ustawiono niewielki pomnik - głaz pamiątkowy - i z wielką pompą dokonano odsłonięcia 25 stycznia 2006 roku. Wkrótce okazało się, że zaprojektowana w latach 60-tych ulica, jeszcze bardziej skomplikowała ruch samochodowy w mieście. W prasie i Internecie zaczęły pojawiać się wypowiedzi: "Ulica Stawisińskiego jest do bani", "Co za głupek wymyślił ulicę Stawisińskiego?". Nie to jednak było najgorsze. Trzy miesiące po uruchomieniu ulicy, wybuchł kolejny skandal. Pewnego dnia dziennikarze odkryli, że pomnik Janka Stawisińskiego... zniknął. Pytany o powody urzędnik, skłamał, mówiąc, że chodzi o odnowienie pomnika. Dziennikarze ustalili jednak, że prawdziwym powodem, było niedopełnienie przez ratusz formalności prawnych, które załatwia się... w ratuszu. "Nie rozumiem, jak można było dopuścić do tego, aby w dniu odsłonięcia pomnika był on nielegalny. To brak szacunku dla nas, Janka Stawisińskiego" - skomentował to na łamach Głosu Pomorza Stanisław Płatek. "Jestem bardzo rozczarowana postępowaniem koszalińskich władz"- mówiła ze łzami w oczacj Janina Stawisińska.* * * Komentarz: "Górnik numer 1", nasz koszaliński bohater, na pewno kiedyś zostanie w godny sposób uhonorowany. Bo w ty mieście, większość ludzi wie, że ofiara z własnego życia zasługuje na najwyższy szacunek. Przypominam sobie, że kiedy zbieraliśmy podpisy pod wnioskiem obywatelskim, normalną reakcją ludzi było: "To dla mnie zaszczyt", "Ależ prosze pana, jak mogłabym nie podpisać?" "To ten z kopalni Wujek? A to podpisuję!". Zdarzały się przypadki, że te rodziny, które wybrały się na niedzielny spacer i miały ze sobą aparaty fotograficzne, robiły sobie zdjęcie w trakcie podpisywania listy. Byli świadomi doniosłości tej chwili. Wszyscy z przejęciem i powagą czytali ustawioną przez nas planszę opisującą losy Janka. Są w życiu chwile, kiedy nie trzeba nic mówić, wszystko jest jasne i zrozumiałe. To była taka chwila i przyznać muszę, że było to jedno z najwspanialszych doświadczeń mojego życia.Tadeusz Rębisz | TVN o pomniku Janka Stawisińskiego (Głos Pomorza, 05.05.2006) Pomnik wrócił, niesmak pozostał (Głos Pomorza, 04.05.2006) Zbeszcześcili zamiast uczcić (Głos Pomorza, 01.05.2006) Bo kamień był za mały (Głos Pomorza, 25.04.2006) Murem za matką Janka (Głos Pomorza, 09.08.2005) Moja tragedia nic dla nich nie znaczy (Głos Pomorza, 05-07.08.2005) Tylko dla żyjących (Głos Koszaliński, 27.05.2004) Wystąpienie Tadeusz Wołyńca na sesji Rady Miejskiej (29.12.2003) Kopalnia Wujek Wikipedia Zdjęcia z pogrzebu ofiar tragedii w kopalni Wujek (16.12.1981) IPN |
TVN o pomniku Janka Stawisińskiego (Głos Pomorza, 05.05.2006) Pomnik wrócił, niesmak pozostał (Głos Pomorza, 04.05.2006) Zbeszcześcili zamiast uczcić (Głos Pomorza, 01.05.2006) Bo kamień był za mały (Głos Pomorza, 25.04.2006) Murem za matką Janka (Głos Pomorza, 09.08.2005) Moja tragedia nic dla nich nie znaczy (Głos Pomorza, 05-07.08.2005) Tylko dla żyjących (Głos Koszaliński, 27.05.2004) Wystąpienie Tadeusz Wołyńca na sesji Rady Miejskiej (29.12.2003) Kopalnia Wujek Wikipedia Zdjęcia z pogrzebu ofiar tragedii w kopalni Wujek (16.12.1981) IPN Tadeusz Rębisz | Koszalin | 2006 PS. TVS.pl / Informacje / Nie żyje Janina Stawisińska... Nie żyje matka jednego z dziewięciu górników, którzy zginęli podczas pacyfikacji kopalni Wujek. 3 maja w koszalińskim szpitalu zmarła pani Janina Stawisińska. Jej syn Jan ranny w czasie pacyfikacji kopalni w 1981 roku zmarł po miesiącu w szpitalu. Miał 21 lat. Janina Stawisińska była symbolem walczących o sprawiedliwość rodzin górników z Wujka. Przez kilkanaście lat przyjeżdżała spod Koszalina do Katowic na niemal każdą rozprawę. Od dłuższego czasu chorowała. Jej pogrzeb odbędzie się jutro w koszalińskiej katedrze. |
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz