o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

sobota, 28 sierpnia 2010

back in USSR



Piłka jest okrągła, ale bramka jedna
niepoprawni.pl



W ramach bezpośrednich przygotowań do piłkarskich Mistrzostw Europy, które już za niespełna dwa miesiące zostaną rozegrane na stadionach Polski i Ukrainy, w dniu wczorajszym na Stadionie Narodowym w Warszawie, odbył się mecz pomiędzy reprezentacjami Polski i Rosji. Mimo, iż był to jedynie mecz towarzyski, selekcjonerzy obydwu reprezentacji podkreślali, że ich podopieczni i oni sami, traktują to spotkanie śmiertelnie poważnie. „Nie ma mowy o oszczędzaniu się. Moje orły dadzą z siebie wszystko” – zapewniał nasz trener Franciszek Smuda (członek komitetu honorowego Bronisława Komorowskiego z roku 2010 – przyp. redakcji). W podobnym tonie wypowiadał się także trener rywali Walerij Pierduszkin.
Rangę spotkania podniosła z pewnością obecność na stadionie prezydentów i premierów Polski i Rosji: Bronisława Komorowskiego i Dmitrija Miedwiediewa oraz Donalda Tuska i Władimira Putina. Bezpośrednio przed spotkaniem odbyła się miła uroczystość nadania Stadionowi Narodowemu nowej nazwy, która na lata będzie przypominała o więzach, jakie łączą nasze dwa, prastare narody słowiańskie. Ze wzruszeniem informujemy naszych czytelników, że od wczorajszego dnia nasze orły będą reprezentować nasz kraj na „Gazprom Arenie”. Oby ta nazwa dodawała im gazu w każdym spotkaniu.
A spotkanie wczorajsze było wyjątkowe z jeszcze jednego powodu. Po raz pierwszy w historii pojedynków międzypaństwowych głównym arbitrem była kobieta. Do historii Piłki Nożnej przejdzie nazwisko Tatiany Anodiny. Niektórzy z kibiców (a raczej pseudokibiców) wyrażali wątpliwości, czy główna arbiter, pochodząca z kraju naszego przeciwnika (sportowego przeciwnika oczywiście), będzie w stanie obiektywnie oceniać poczynania obu zespołów. Wątpliwości rozwiał jednak nowy prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, pan Ryszard Sobiesiak: „Mamy pełne zaufanie do pani Tatiany. Jesteśmy przekonani, że zapewni ona odpowiedni poziom widowisku. Zresztą pomysł, aby arbitrem tego spotkania była pani Tatiana, jako pierwszy podjął pan premier Tusk. Miałoby to podkreślić nasze pełne zaufanie do narodu rosyjskiego. Mój kolega z Rosyjskiej Federacji Piłkarskiej, pan Konstantin Oszukaniec, przyjął ten pomysł z uznaniem.” Ale wróćmy do samego spotkania…
A rozpoczęło się ono od mocnego uderzenia ekipy rosyjskiej. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem główna arbiter wskazała na „wapno”, czyli punkt odmierzający 11 metrów od naszej bramki. Jak tłumaczyła w przerwie meczu, powodem były słowa kapitana naszej reprezentacji, który miał wyrażać swoje wątpliwości, co do decyzji, że polscy piłkarze, w przeciwieństwie do rosyjskich, będą grali na bosaka. Nawiasem mówiąc, decyzja ta, to efekt nowej strategii naszego selekcjonera, który tłumaczył, że pozwoli to naszym orłom lepiej czuć murawę pod stopami. Jednocześnie na konferencji pomeczowej zaprzeczył on, jakoby pomysł ten był efektem nacisków z kancelarii premiera. Dziennikarzowi „Naszego Dziennika”, który był autorem tych insynuacji, dożywotnio cofnięto akredytację na wszystkie imprezy sportowe w naszym kraju.
Pewnym egzekutorem rzutu karnego okazał się Aleksander Kałasznikow. Nawet polscy kibice (w większości młodzi, wykształceni, z dużych miast) docenili kunszt zawodnika rosyjskiego, czego znakiem były czerwone goździki spadające na murawę „Gazprom Areny”.
Jednak nasi piłkarze nie załamali się szybko straconą bramką. Już w 30 minucie groźnie zaatakowali, czego efektem było przekroczenie linii środkowej boiska. Niestety, na rosyjskich piłkarzy podziałało to, niczym czerwona płachta na byka. Bardzo szybko wyprowadzili kontratak i kiedy wydawało się, że jego efektem będzie kolejna bramka, brzydko sfaulowany w polu karnym został Pietia Mataczenkij. Kilku kibiców (a raczej pseudokibiców) próbowało protestować, że faul miał miejsce co najmniej pięć metrów przed naszym polem karnym, ale osobiście jestem pewien, że główna arbiter nie popełniła błędu. O słuszności jej decyzji z pewnością przekonamy się już za dwa tygodnie, kiedy z Moskwy wróci materiał filmowy z tego spotkania, który Telewizja TVN (mająca wyłączność na wszystkie relacje z meczów naszej reprezentacji), w dowód zaufania, przekazała stronie rosyjskiej do analizy.
Wykonawcą rzutu karnego był sam poszkodowany. Początkowo piłka trafiła w słupek, ale wspaniałą dobitką popisał się nasz bramkarz. Po meczu powiedział, że zdecydował się na ten krok, ponieważ Rosjanom należała się ta bramka. Zostało to przyjęte z uznaniem przez samego premiera Putina, który po meczu uściskał polskiego zawodnika.
Tak więc do przerwy Polska przegrywała z Rosją różnicą dwóch bramek. Atmosfera na trybunach była jednak wspaniała. Zachęceni przez spikera, polscy kibice odśpiewali chóralnie „Kalinkę”, co najwyraźniej zrobiło wrażenie na gościach z Rosji. Niektórzy ukradkiem ocierali nawet łzy wzruszenia. Przed drugą połową udało nam się zamienić kilka słów z Franciszkiem Smudą. Na pytanie, jakie wskazówki przekazał swoim zawodnikom przed drugą połową, odpowiedział: „Mają szanować piłkę. Nie ma co forsować tempa. Wynik nie jest zły. Przed meczem wzięlibyśmy go w ciemno.”
I rzeczywiście. Druga połowa to obraz spokoju i opanowania naszych zawodników. Seria kilkunastu podań pomiędzy naszym stoperem a bramkarzem wywołała prawdziwy aplauz na trybunach. W 68 minucie doszło do niecodziennego wydarzenia. Piłka wybita przez polskiego bramkarza, przeleciawszy całe boisko, zaskoczyła bramkarza rosyjskiego, zajętego udzielaniem wywiadu dla POLSATU, i wpadła do bramki. Konsternację na stadionie przerwał polski selekcjoner, który przekonał arbiter główną, że nasz bramkarz był na ewidentnym spalonym. Trener reprezentacji Rosji, Waleryj Pierduszkin, zapowiedział, że zgłosi postawę swojego polskiego kolegi do nagrody FAIR PLAY.
Kiedy wydawało się, że w meczu nic się już nie zmieni, w doliczonym o 25 minut czasie gry, pięknym strzałem z 70-ciu metrów popisał się Witalij Kłamczuchin. Kompletnie zaskoczony polski bramkarz odprowadził tylko piłkę wzrokiem, a ta zatrzepotała w siatce. Tak więc ostateczny rezultat meczu to trzy bramki dla Rosji i zero dla Polski. Na koniec, zgodnie ze starą tradycją polsko-rosyjską, nasi zawodnicy oddali przeciwnikom swoje koszulki, otrzymując w zamian uścisk dłoni.
Podsumowując, widowisko stworzone przez oba zespoły mogło się podobać. Na pewno był to bardzo wartościowy sprawdzian dla naszych orłów przed EURO 2012, a także wyśmienity spektakl dla kibiców. Niech za komentarz wystarczą słowa pana prezydenta Bronisława Komorowskiego, który, wychodząc ze stadionu, powiedział: „Mecze mają to do siebie, że się je wygrywa lub przegrywa. Czasem remisuje. Grając z Rosją powinniśmy cieszyć się nawet z porażki.”
Tak więc, cieszmy się z tej porażki. Cieszmy się, że mieliśmy zaszczyt przegrać z reprezentacją tak wspaniałego kraju, jakim jest Rosja. I pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno byli w Polsce ludzie, którzy swoją chorą podejrzliwość stawiali ponad przyjaźń naszych narodów. Na szczęście to już przeszłość…
Gazeta Wyborcza - Sport (18 kwietnia 2012)

Prześlij na e-mail

Brak komentarzy: