o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

wtorek, 24 sierpnia 2010

DZIKIE pola W S I -

"Polskie władze" postanowiły w szczególnie oryginalny sposób uczcić 90 rocznicę Bitwy Warszawskiej. Nie można, bowiem inaczej ocenić pomysłu postawienia na Polach Ossowskich pomnika upamiętniającego poległych bolszewików.

Niechciany pomnik.

ciepielewski_karol
O ile jednak postawa najwyższych czynników Państwowych w ich obecnym kształcie nie powinna nikogo dziwić, o tyle zdumienie musi wywoływać aktywność Burmistrza Wołomina popierającego tę inicjatywę. Zdumiewa mnie również bierność wołomińskiego PiS, które nic w tej sprawie nie ma do powiedzenia. Milczenie to jest tym bardziej wymowne, że na sprzeciw wobec nieoczekiwanego prezentu znanego Przyjaciela Ziemi Wołomińskiej potrafiły się zdobyć nawet lokalne struktury Platformy Obywatelskiej.

Odwracanie kota ogonem, czyli pamięć historyczna według PO.

Pomysł czczenia żołnierzy Armii Czerwonej w wykonaniu PO nie jest w zasadzie niczym nadzwyczajnym. Podejście do Polityki historycznej i do Historii w ogóle PO odziedziczyło, bowiem po swojej poprzedniczce Unii Wolności, która od zarania swych dziejów próbowała napisać historię Polski od nowa. Głównym ideologiem rodzącej się wtedy obłędnej historiozofii był Adam Michnik, a pod strzechy ludowi niosła ją redagowana przez Niego "Gazeta Wyborcza". Fundamentem tej nowej wersji "historii" była absolutna relatywizacja oceny obiektywnie istniejących faktów historycznych i negowanie p o l s k o ś c i, jako w a r t o ś c i. Poczesne miejsce w tej koncepcji miało też kwestionowanie roli Kościoła Katolickiego w dziejach Rzeczypospolitej. Do rangi cnoty podniesiony został natomiast kosmopolityzm i opacznie pojęta polityczna poprawność.

Na efekty nie trzeba było czekać długo. Rychło zaczęliśmy szukać w szeregach Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych antysemitów, zdrajców i wszelkiej maści renegatów. Szybko okazało się też, że komunizm w Polsce nie był wcale taki zły, a postawy ówczesnych ewidentnych kolaborantów nie są moralnie jednoznaczne. Powoli wyłaniał się obraz Polski zacofanej, obskuranckiej i nietolerancyjnej. Obraz Kraju, w którym przez wieki hulał, jakiś dziki i nieokiełznany rasizm krzywdzący, co rusz to kolejnych obcoplemieńców. Ruszyła też wtedy fala ekspiacji. Przepraszaliśmy wszystkich za wszystko. W zasadzie nie udało nam się wówczas przeprosić chyba tylko Szwedów. Zapewne dlatego, że oddziela nas od Nich Bałtyk.

Nie można się dziwić, że nasi sąsiedzi z ukontentowaniem zaczęli przyjmować zmianę polskiego stanowiska wobec historii. Dlatego też Niemcom rychło udało się awansować do roli ofiar II Wojny Światowej, a Rosjaninie znów odkryli, że ich dzieje są wyłącznie historią obrony przed agresją sąsiadów. O ile w przypadku Niemców mogliśmy jeszcze liczyć na jakąś wyrozumiałość, o tyle Rosjanie nie mieli do nas tyle cierpliwości i postanowili organizować swoją pamięć historyczną wokół takich zdarzeń, jak rocznica wyzwolenia Moskwy spod polskiej okupacji w 1612 r. (Święto Państwowe, tzw. Dzień Jedności Narodowej). Zupełną nowością i hitem w rosyjskiej historiografii stało się również dokumentowanie i analizowanie rzekomych zbrodni popełnionych na jeńcach rosyjskich w 1920 r. przez Polaków. Spodziewać się należy, że tegoroczna inicjatywa władz polskich znakomicie ułatwi im to zadanie.

Dobrzy chłopcy żyjący w złych czasach.

Kiedy przegląda się dzieła, co zacniejszych koryfeuszy Nowych Dziejów odnieść można wrażenie, że kołami Historii poruszają jakieś metafizyczne siły, a nie ludzie. Szczególnie ma to miejsce, kiedy mowa o komunizmie. Okazuje się bowiem, że wojny toczył wyłącznie system, a nie jego uczestnicy. W ten sposób powoli zaczyna się rodzić baśń o dobrych chłopcach uczestniczących w złej wojnie. Niestety do narodzin tego mitu przyczynia się również Burmistrz mojego Miasta, który twierdzi, że skoro sowieckich żołnierzy do walki na Polach Ossowa wiódł rozkaz, to musimy im oddawać cześć.

Widać pan Burmistrz i Jego Mocodawcy nigdy nie słyszeli o procesie norymberskim i o stanowisku, jakie wobec tego typu rozkazów zajął Międzynarodowy Trybunał Wojskowy. Zapewne też nieznany jest panu Mikulskiemu fakt, że w czasie wojny 1920 r. Armia Czerwona w dużej mierze składała się z zaciągu ochotniczego i że dosłownie kilka miesięcy wcześniej utopiła we krwi własną ojczyznę. Na kpinę zakrawa również publikowana w mediach koncepcja pomnika, który na stanąć w Ossowie. Co mają symbolizować 22 bagnety wystające zza monumentalnego Krzyża prawosławnego? Czy mamy uznawać, że wojna 1920 r. była prawosławną krucjatą? Przecież bolszewicy wręcz zarżnęli Prawosławie na terenie całego swojego imperium, mordując popów i przekształcając cerkwie w najlepszym razie w magazyny zbożowe.

Powaga śmierci.

Bezspornym jest, że nieszczęśnicy, których do Polski wiódł rozkaz i których w tej Polsce pozostawiła kula naszego Żołnierza powinni być pochowani w godny sposób. Taka jest nasza tradycja. Nie można im również odmówić postawienia krzyża na grobie. Bożemu Miłosierdziu należy pozostawić ocenę ich życia i śmierci. Ale nie można im w żadnym razie stawiać p o m n i k a.

W cywilizacji łacińskiej pomniki stawia się bohaterom. W 1920 r. w Ossowie bohaterem był wyłącznie Żołnierz Polski i Wszyscy, którzy włączyli się w Jego walkę. Stawianie pomników tym, którzy Żołnierza tego zmusili do wysiłku zbrojnego w obronie Ojczyzny i którzy czynili zamach na Jego życie jest nie tylko aktem wandalizmu historycznego, ale i wyrazem nielojalności wobec Wszystkich Tych, którzy kiedykolwiek o Wolną Polskę walczyli.

Nie możemy na to pozwolić.

koment.
"Brawo Panie Karolu - Skandal To Mało Powiedziane.
Pyta Pan co oznacza ją 22 bagnety przy takim okazałym , bogatym i granitowym pomniku - co by Mikulski nie mówił ze to mogiła i że jak smarkacz zwala to na burmistrza Zielonki Łossana. Zwykły człowiek widzący te 22 bagnety powie ze to ci niedobrzy Polacy nadziali te 22 sowieckie ciała dzielnych sałdatów.Tak to można czytać. Mikulski mówi ze on nie ma nic wspólnego z tym pomnikiem że to Łossan- to po ciorta robi około kilometra z setek ton żwiru drogę do tego okazałego pomnika. Wstyd Panie Mikulski chowa sie pan za sukienkę dziekanów i donosi pan na Łossana. A tak dosadnio to
niech burmistrz Mikulski dobrze przeczyta pismo od Rady Ochrony Pamięci z dnia 15 lipca 2010 r. R-IV/ 318/AS 2010 - o co prosi go minister Andrzej Kunert naciskany przez Kancelarię Prezydenta. A prosi o rozważenie możliwości w sprawie przygotowania mogiły bolszewików na potrzeby uroczystości wspólne z Rosjanami. Burmistrz Wołomina zadanie wykonuje jak za Bieruta w 300%."

ANEKS.
Wyborcza i mit Tucholi


Paweł Wroński, w GazWyb zrobił rzecz, w najlepszym przypadku kuriozalną. Starał się zrównać polskich żołnierzy z 1920 r. z ich bolszewickimi przeciwnikami. W jego felietonie czytamy:

"To były okrutne czasy i okrutna wojna, ale nie tylko z jednej, bolszewickiej strony.(...) apewne trudno nam przyjąć do naszej polskiej świadomości opinię, że dla wielu ówczesnych Rosjan wojna z Polską nie była wyłącznie "eksportem rewolucji", ale wojną w obronie ojczyzny zaatakowanej przez Polaków pod Kijowem. Wszak do obrony rodiny wezwał carskich oficerów były głównodowodzący carskiej armii Aleksiej Brusiłow, a ci chętnie zgłaszali się do Tuchaczewskiego, którego przodkowie szli z Paskiewiczem na Warszawę w 1831 roku.

Sześć lat temu wraz z Ireną Lewandowską rozmawiałem z prof. Giennadijem Matwiejewem, autorem zbioru dokumentów na temat jeńców bolszewickich w polskiej niewoli. Dopiero prof. Matwiejew zwrócił mi uwagę m.in. na rozstrzelanie 200-300 bolszewickich jeńców po bitwie pod Mławą. To nie był wybryk, bo wyrok "sądu doraźnego" został zaakceptowany przez gen. Władysława Sikorskiego. (...) Licytowanie się, kto w wojnie 1920 roku był okrutniejszy, zdaje się głupotą piramidalną."

Wroński przytacza jeszcze kilka przykładów polskiego okrucieństwa na wojnie 1920 r. Ponieważ wymienił je bardzo ogólnikowo, skupmy się na opisanym przez niego rozkazie o rozstrzelaniu 300 bolszewickich jeńców pod Mławą. Odsyłam do świetnego artykułu dra Baliszewskiego pt. "Anty-Katyń":

"Polacy bezbronnych jeńców nie mordowali. Poza jednym wyjątkiem. Oto 22 sierpnia dowódca 5. Armii gen. Władysław Sikorski wydał odezwę do żołnierzy bolszewickich z 3. Korpusu Kawalerii: „Każdy przyłapany na rabunku czy walce z bezbronną ludnością będzie na miejscu rozstrzelany". Już dwa dni później, 24 sierpnia, pod Mławą rozstrzelano 200 bojców, którym udowodniono wymordowanie polskich jeńców – całej kompanii z 49. Pułku Piechoty."

Mogę przytoczyć przypadek, którego Wroński nie uwzględnił. Znany polski historyk Władysław Pobóg-Malinowski, w młodości stanął przed sądem wojennym za znęcanie się nad bolszewickimi jeńcami. Jako okoliczność łagodzącą przyjęto przeżycia Poboga w bolszewickiej Rosji przed 1920 r. Było zapewne kilkadziesiąt podobnych casusów - wszak takie rzeczy zawsze się zdarzają na wojnie. Były one ścigane przez sądy jako przestępstwa... A jak wyglądało ogólnie traktowanie Sowietów w polskiej niewoli? Jak bolszewicy traktowali naszych? Jak pisze Baliszewski:

"Bolszewicy jeńców nie brali. W dokumentach wojny 1920 r. zachowały się sowieckie dyrektywy: „W krwi rozgromionej armii polskiej utopić przestępczy rząd Piłsudskiego!”. Zachowały się też polskie wezwania Ligi Antybolszewickiej: „Wszystkie osoby będące świadkami znęcania się bolszewików nad ludźmi, wykłuwania oczu, odrąbywania palców, zdzierania skóry, zakopywania i zamurowywania żywcem itd. [są proszone], aby podały na piśmie opis dokładny tych zbrodni”. Dokładny opis tych zbrodni znajdziemy jeszcze dzisiaj w pamiętnikach i wspomnieniach z tamtych lat, w opracowaniach historycznych. Znajdziemy je u Izaaka Babla, który w swej słynnej książce odwraca wzrok na widok tego, co wyczyniała z polskimi jeńcami Armia Konna. Znajdziemy u gen. Lucjana Żeligowskiego czy u lorda D’Abernona piszącego o 18. bitwie, która odwróciła losy świata. Czy los jeńców bolszewickich był podobny? Gen. Jerzy, a ściślej Jurij Bordziłowski, wówczas dwudziestoletni bolszewik, który do polskiej niewoli trafił już w kwietniu 1920 r., zapisał w swej „Żołnierskiej drodze”: „Nie szykanowano nas, nie znęcano się nad nami”. Co więcej, płacono im nawet żołd w wysokości 10 marek miesięcznie. Jedyne, co wydawało się uciążliwe, to szef kuchni, który uczył ich kultury podczas wydawania posiłku. To cenne wspomnienie, bo zapisane przez człowieka, który z rozkazu Moskwy pełnił w Polsce po wojnie funkcję szefa sztabu generalnego Wojska Polskiego i wiceministra obrony. Co znamienne, o anty-Katyniu milczą nie tylko gen. Bordziłowski czy marszałek Rokossowski, ale także najbardziej plugawe wydawnictwa powojenne typu „Zmowa grabieżców – awantura Piłsudskiego w 1920 r.” (S. Arski, A. Korta, Z. Safian). Gdyby ktokolwiek, czy to w Moskwie, czy w peerelowskiej Warszawie, słyszał w latach 50. o mordowaniu przez Polaków bolszewickich jeńców, to na ten temat powstałyby liczne doktoraty i habilitacje.

(...) W świetle tych badań, z mniej więcej 110 tys. bolszewickich jeńców, którzy znaleźli się w polskiej niewoli, do końca października 1921 r. odesłaliśmy do Rosji 65 797 żołnierzy. Według polskich badań, w obozach zmarło 16-18 tys. żołnierzy. Umierali na krwawą dyzenterię i grypę hiszpankę, która w tych latach w całej Europie pochłonęła ponad 20 mln ofiar. Umierali, bo często już chorzy trafiali do polskiej niewoli. Umierali, bo ich ubranie najczęściej było niekompletne. Nierzadko nie mieli butów ani płaszczy, a nawet spodni. Umierali, bo ich poziom higieny osobistej pozostawiał wiele do życzenia. Na ogół nikt ich nie zabijał, choć zdarzały się wypadki rażących zaniedbań obowiązków, z całą surowością karane przez władze.

(...) Jednak nigdy Rosja nie podnosiła sprawy rzekomych win polskich w sprawie losu swoich jeńców w polskiej niewoli. Nawet w trakcie rozmów gen. Sikorskiego ze Stalinem w grudniu 1941 r. czy gen. Władysława Andersa w marcu 1942 r., kiedy Polacy próbowali dochodzić prawdy o losie polskich oficerów z obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie, nawet wtedy strona sowiecka nie podjęła tematu jeńców w polskiej niewoli. Anty-Katyń pojawił się nagle na początku lat 90. W rosyjskiej argumentacji ostatnich kilku lat przywoływany jest coraz powszechniej jako uzasadnienie i usprawiedliwienie zbrodni katyńskiej. Oto w XXI wieku, w cywilizowanym świecie uporządkowanym przepisami prawa międzynarodowego, kontrolowanym przez międzynarodowe instytucje narodów zjednoczonych, Rosja – w uzasadnieniu swych wiecznych roszczeń i pretensji i w usprawiedliwieniu swych zbrodni – przywołała pojęcie z kodeksu honorowego Iwana Groźnego czy może Wielkiego Mogoła. Pojęcie sprawiedliwej zemsty – tak jakby istniała także formuła zemsty niesprawiedliwej. Być może rację miał prof. Julian Makowski, wielki polski znawca prawa międzynarodowego, gdy w latach 30., podczas swych wykładów w Hadze, stwierdzał: „Rosja nie należy do społeczności państw cywilizowanych, jako że nie podziela z nimi pojęć społecznych, religijnych, etnicznych i prawnych".

Wroński, odwołując się do mitu o anty-Katyniu popełnia straszne draństwo i występuje jako rosyjski lobbysta.

Brak komentarzy: