WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
- Tak to można najkrócej
podsumować, że na terenie Polski bardzo silnie reprezentowane są racje stanu
kilku różnych państw, z których żadne nie jest polskie. Racje stanu różnych
państw są reprezentowane przez zwerbowanych do pracy tubylców i przez
funkcjonariuszy państw obcych.
Jeden przykład – ambasador Niemiec
w Warszawie od lat dwóch czy trzech już prawie, poprzednie jego miejsce pracy to
był Urząd Ochrony Konstytucji BfV, czyli bezpieka niemiecka, i był pan ambasador
poprzednio wiceszefem bezpieki w Niemczech.
To jest bezprecedensowe i to jest
dosyć dla nas spektakularnie lekceważące wysłać takiego ambasadora do Warszawy.
To znaczy, że oni przeszli na ręczne sterowanie, że to się już pociąga za
sznurki właśnie na tym poziomie. Jakichś bardzo ważnych znajomych musi mieć pan
ambasador w Polsce, których – jak można było przeczytać w prasie – zyskał w
latach 80., kiedy bywał w Polsce. Co to za znajomi, kogo on prowadzi, czyim jest
oficerem prowadzącym?
Ale to tylko jedna służba,
niemiecka. Samo państwo niemieckie ma takich służb oczywiście więcej.
Więc to jest Moskwa przede
wszystkim, Berlin, Stany Zjednoczone, Izrael. Państwo Izrael, dla którego, jak
sądzę, establishment warszawski jest przejrzysty, jak sądzę, instancje rządowe
nie stanowią w Warszawie tajemnic dla służb państwa Izrael.
Dłużej można by na ten temat
mówić, ale z tego, że państwo podrzucacie to, to wnioskuję, że jesteście tego
świadomi. Na specjalne życzenie mogę dłużej wywodzić.
Są oczywiście Stany Zjednoczone,
ale Stany Zjednoczone podpisały nie tak dawno umowę z Rosją opiewającą na jakieś
lata współpracy w wydobywaniu surowców cennych spod Arktyki i to będzie
determinować politykę amerykańską. Ameryka idzie na wojnę z Iranem, idzie na
wojnę w imieniu państwa położonego w Palestynie.
Wygląda na to, że my mamy być
także poprowadzeni na tę wojnę jako żyrant sojuszów. Bo chodzi o to, żeby był to
konflikt międzynarodowy, żeby to lepiej wyglądało. I zdaje się, że my jesteśmy
tym frajerem, który ma podżyrować akcję. Są pewne bardzo konkretne przesłanki,
żeby tak przypuszczać.
Usłyszałem, że właśnie w Stanach
Zjednoczonych szkoleni są jacyś specjaliści, jakieś oddziały antyterrorystyczne
polskie akurat w tej chwili. To się rymuje ciekawie z oświadczeniem, opinią
wyrażoną przez wybitnego oficera izraelskich służb specjalnych, który kilka
tygodni temu powiedział łamach polskiej prasy i telewizji warszawskiej: jestem
przekonany, że terroryści szykujący zamach na Euro 2012 są już w Polsce i już
bezpośrednio przygotowują się do swojej akcji.
To jest coś, co mnie napawa
lękiem. Lękam się, że to jest jakaś samospełniająca się przepowiednia. Nasuwa mi
się analogia z akcją sprzed 13 lat w Rosji, kiedy to Rosja szykowała się na
wojnę w Czeczenii. No to zanim tam wjechali, sami musieli sobie wysadzić kilka
budynków mieszkalnych, po to żeby publika krajowa i międzynarodowa wiedziała, że
to jest wojna z terroryzmem.
Napawają mnie lękiem takie
enuncjacje, dlatego że z kolei nie słyszę, żeby do tego pana oficera
izraelskiego się zgłaszała Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego z pytaniami, skąd
to on ma, skąd czerpie takie przekonanie. Gdyż w ogóle nie przypuszczam, żeby
nasze bezpieczeństwo było priorytetem jakiejkolwiek służby. Nasze
bezpieczeństwo, nas, prostego ludu. To, że władza martwi się o swoje
bezpieczeństwo w Warszawie, to jest jasne. Władza obiecała podwyżki służbom
mundurowym, władza lęka się jakichkolwiek demonstracji i w związku z tym z góry
przed nimi przestrzega.
Lech Wałęsa, który jest lizusem
prymusem w tej klasie, zgłasza się pierwszy do odpowiedzi i stara się z góry
uprzedzać oczekiwania władzy, z góry legitymizuje rozwiązanie siłowe.
Sądzę, że przygotowania do stanu
wyjątkowego są bardzo zaawansowane. W ubiegłym sezonie przeprowadzono w
postpeerelu na wniosek kancelarii prezydenta Komorowskiego nowelizację prawa o
stanach wyjątkowych, ponieważ od stanu wojennego, który wprowadzał Jaruzelski,
minęło już parę lat i to i owo trzeba było uaktualnić.
Na przykład te wszystkie rzeczy
związane z nowymi technologiami, z Internetem, z telefonami komórkowymi. Na
centralnych placach i ulicach w Warszawie rozwieszone są drogie urządzenia
elektroniczne, które mają służyć do tłumienia demonstracji za pomocą
nieprzyjemnych dźwięków. Władza robi zatem takie drogie zakupy, to kosztuje. To
nie ja mówię o wojnie pierwszy, tylko powiedział publicznie minister Rostowski,
półtora roku temu już wymówił magiczne słowo wojna. Powiedział: kto rozsądny,
ten rozgląda się za "zieloną kartą".
Władza się boi. Czego się boi? Boi
się, z jednej strony, tego co tam nakradła, a od 10 kwietnia 2010 ta władza
warszawska, to co pan Jarosław Marek Rymkiewicz nazywa rządem telewizyjnym, to
są ludzie odpowiedzialni, współodpowiedzialni, jeśli nie za samą zbrodnię, jeśli
nie za sam zamach smoleński – chociaż muszą wśród nich być ludzie, którzy
współdziałali, którzy przygotowywali wystawienie prezydenta i osób
towarzyszących na ten strzał. Więc tam są ludzie współodpowiedzialni
bezpośrednio w zbrodni, ale oprócz tego są ludzie współodpowiedzialni za
niszczenie dowodów tej zbrodni. I to jest kryminalny, prosty zarzut, czytelny,
prawda?
To jest chyba jasne, że marszałek
Sejmu Kopacz jest współodpowiedzialna za niszczenie dowodów zbrodni, i za to
prostego człowieka wsadzają do więzienia, żeby on sobie czekał na proces. I
dalej, są tam ludzie współodpowiedzialni za utrudnianie śledztwa. To jest
przecież jasne jak słońce, że cała ta operacja propagandowa, to jest utrudnianie
śledztwa.
A zatem, to są ludzie, którzy –
gdyby było normalne państwo polskie, prawdziwe – siedzieliby po więzieniach, a
gdyby było naprawdę prawdziwe państwo polskie, to część z nich stanęłaby przed
plutonem egzekucyjnym, dlatego że nie może być prawdziwego państwa, jeśli
zbrodnia zdrady stanu nie jest zagrożona najwyższym wymiarem kary. Jeśli nie
jest zagrożona karą zdrada stanu, to hulaj dusza, piekła nie ma i w związku z
tym każdy kto żyw się przewerbowuje, jeden na Moskali, drugi na Prusaków, trzeci
na konto tych, których wymienialiśmy.
Taka jest sytuacja, że temu
rządowi telewizyjnemu bardzo potrzebny jest ten stan wyjątkowy, ale żeby go
wprowadzić, trzeba przeprowadzić spektakl, który to zalegitymizuje. Jeden Lech
Wałęsa nie wystarczy. Trzeba zalegitymizować ten stan wyjątkowy. W ostatnich
latach i miesiącach były ćwiczone różne scenariusze. Scenariusz np. niedobrzy
kibole, groźni bandyci.
To jest za mało jak na prawdziwy,
duży stan wyjątkowy, ale to się przyda.
Były "manewry 11 listopada"
ubiegłego roku. Manewry, z jednej strony uliczne, sprawdzanie, jak tutaj taką
prowokację urządzić, a z drugiej strony, to były manewry medialne; próba, czy da
się przedstawić wielką manifestację dziesiątków tysięcy polskich patriotów jako
nieznaczące zamieszki wzniecone przez grupę chuliganów, czy można tak odwrócić
kota ogonem.
I okazuje się, że świetnie można,
doskonale!
Ale jest jeden problem, jest luka
w systemie. Jest dziura, przez którą uchodzi powietrze z balona propagandowego
nadmuchiwanego w III RP bardzo pracowicie, i ta dziura jest w Toruniu.
Dlatego nie ma to tamto, trzeba
nękaniem jeśli nie zamknąć tę rozgłośnię radiową i telewizyjną, no to w każdym
razie nękaniem trzeba przemówić do rozsądku ojcom redaktorom z Torunia, trzeba
machać to kijem, to marchewką, ale to nękanie ma też wpłynąć na obraz tej
telewizji w opinii publicznej.
Uniemożliwienie tej telewizji
przejścia na wyższy poziom technologiczny ma skutecznie ją dalej marginalizować,
po to żeby to była jakaś tam moherowa, z kruchty telewizja, nienowoczesna. Inni
tam hulają gdzieś, satelity, multipleksy, cyfra, a ci to jest taka z łyka
wyplatana, z włóczki dziergana jakaś telewizja. I niech ona tam sobie wtedy
nawet będzie.
Nie wiem, jak się to rozstrzygnie
ostatecznie, bo być może jednak tych ponad 2 mln podpisów zebranych, także – jak
słyszę – przez państwa zbieranych podpisów utrudnia skutecznie takie łatwe
zamknięcie tematu, ale wobec tego, być może, jeśli ma być przyznane to miejsce
na multipleksie, to będzie ten miły akt którego dokona następny premier. Może na
przykład następny premier będzie tym dobrym policjantem, po to żebyśmy się na
niego łatwiej nabrali.
To też może tak być rozegrane.
Może kryzys budowany na sprawie Telewizji "Trwam" i koncesji dla niej może być,
z jednej strony, dalej używany do tego, żeby zaostrzać sytuację, po to żeby być
może nawet doprowadzić do jakiegoś kryterium ulicznego, co może byłoby dobrym
preludium do brania za twarz, właśnie wprowadzania takich ustaw, a z drugiej
strony, to może być dobre przygotowanie takiego wejścia z dużą marchewką, że
pojedzie pan Tusk i jego tam ministrowie Arabscy i inni na ambasady jakieś, do
Strasburga, do Brukseli, do banku w Londynie wróci pan Bielecki, a tu zostanie,
jak mówi pan Stanisław Michalkiewicz, wystrugana z banana następna ekipa, i oni
będą mieli takie fajne wejście, że oni tacy są dobrzy. Nie wiem, co będzie, wiem
tylko, że państwo musicie zachować krytycyzm i musicie się państwo starać nie
dać nabrać na to. Na co nie dać się nabrać?
Ciąg dalszy nastąpi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz