WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
Po 1990 roku stworzono bowiem hybrydohydrę komunizmu z demokracją, której jedynym pozytywnym elementem dla społeczeństwa była i jest możliwość opuszczenia tego kraju, pozbawionego jakichkolwiek perspektyw. Ten proces – paradoksalnie do zapowiedzi Donalda Tuska, który nawoływał emigrantów do powrotu z przysłowiowej Irlandii (nota bene ogarniętej przez kryzys) – n a s i l i ł się za rządów Tuska.
Dziś już jest ewidentne, że nadchodzący krach gospodarczy, będący rezultatem rządów Tuska i jego „cudu gospodarczego”, polegającego na zatrudnieniu wszystkich kolesi partyjnych w administracji, co wygenerowało ponad 100 mld dolarów dodatkowego długu – wypchnie z Polski kolejne setki tysięcy młodych ludzi, którzy nie znajdą w Polsce zatrudnienia.
Jest to oczywiste, gdyż w dziedzinie „innowacji” Polska spadła na przedostatnie miejsce w Europie, zaś praktycznie zlikwidowany przemysł, nie jest w stanie wchłonąć kolejnych roczników ludzi młodych, kończących edukację. Polski nie opuszczą tylko emeryci, gdyż z polskich emerytur nie dałoby się wyżyć nawet w nie tak dawno wyśmiewanych Chinach.
Rząd Tuska nie robi nic, by temu zjawisku przeciwdziałać, zadowolony z tego, że polski deficyt ratowany jest przekazami z zagranicy. Rząd traktuje te przekazy jak kroplówkę, przed nieuchronną agonią. Bo gdyby nie ona – w Polsce już dawno temu doszło by do rewolucji, gdyż wiele rodzin musiałoby umrzeć z głodu, gdyby nie przekazy z zagranicy.
Gdyby nie praca zagranicą i emigracja, ten rząd już dawno temu byłby wywieziony na taczkach, gdyż skala bezrobocia przekroczyłaby już 25 procent ! Szacuje się bowiem, że zagranicą pracuje 2- 2,5 miliony Polaków, podczas gdy odnotowana w urzędach pracy ilość bezrobotnych w Polsce wyniosła na koniec października 2012r. 1 mln 994,9 tys. osób, tj. 12.5 % ogółu zatrudnionych. Gdyby wszyscy, zatrudnieni zagranicą powrócili do Polski – rewolucja byłaby na 100% ! Rząd więc już tylko liczy, że jeszcze więcej Polaków opuści ten obiecany przez Tuska raj- drugą Irlandię - choć i tak nic nas nie uchroni przed krachem, gdyż przekazy z zagranicy nie uchronią zawalenia się sytemu zdrowia, edukacji i systemu emerytalnego.
Tendencja bowiem jest inna, niż ją przewidział Geniusz z Kaszub: Polacy nie zamierzają wracać z emigracji, skoro systematycznie spada wartość transferów do Polski. Polska stała się krajem zacofanym - drugą Rumunią, w której z transferów zagranicznych, wiele osób – w tym zwłaszcza starszych może zakupić jedzenie i zapłacić za mieszkanie. Polska Tuska stała się dostarczycielem taniej siły roboczej dla Europy, gdyż przez 20 lat transformacji – cały Polski przemysł został rozkradziony a jego „prywatyzacja” stała się dla „liberalnych” rządów jedynym ratunkiem przed krachem ekonomicznym. Na przykład w gospodarce morskiej aż 90 % osób pracuje zagranicą, gdyż ta została (wbrew obietnicom Tuska) praktycznie zlikwidowana !
Nie jest więc w stanie neoPRL zrekompensować własnym eksportem deficytu bilansu handlowego, który w 2010 roku osiągnął wartość 16,6 mld euro, gdy transfery zagraniczne, napływające od Polaków pracujących zagranicą osiągnęły wartość 4,3 mld euro. Ale bez tych pieniędzy polski deficyt wynosiłby już prawie 21 mld euro, ze wszystkimi negatywnymi tego konsekwencjami.
– Transfery od Polaków z zagranicy mają większe znaczenie, niż mogłoby to wynikać tylko z samego porównania liczb – dowodził w 2011 roku Richard Mbewe, główny ekonomista domu kredytowego Notus. – Te pieniądze są przesyłane do banków, ludzie mają tam depozyty. Służy to stabilizacji całego systemu bankowego w Polsce. Przekazane euro czy funty są wymieniane na złotówki, dzięki temu łatwiej zwalczać inflację, polski pieniądz się wzmacnia. Za sprawą środków z zagranicy w kraju rośnie popyt konsumpcyjny, co napędza koniunkturę w wielu dziedzinach.
Dziś,gdy po styczniowych danych GUS jest już wiadomo, że polska gospodarka się zwija, że popyt konsumpcyjny runął, że bezrobocie gwałtownie wzrasta, osiągając na koniec grudnia 2013 r. 13.3 % tj. 0.8% więcej od października 2012r. – Polski nie uratują już transfery zagraniczne, które także maleją. Polacy pracujący zagranicą, nie zamierzają bowiem wracać do kraju, w którym nie ma już żadnych perspektyw, w tym perspektywy na godną emeryturę. To skutek 5 lat rządów Tuska, który poza „cudami” i wojną z PIS-em nie był w stanie Polakom niczego zaoferować. Ten anty-polski nierząd – wypychający Polaków z własnej Ojczyzny - nadal trwa. Bo a nuż jakiś kolejny idiota da się nabrać na czary-mary oszustów, które tylko przedłużą agonię III RP ?
PS.
GWÓŹDŹ DO TRUMNY. KATASTER.
GWÓŹDŹ DO TRUMNY. KATASTER.
Antoni K. Chrzonstowski: Katastrofa nie tylko katastralna!
2012-08-10 13:35, test
Pod płaszczykiem Euro-2012, otrąbionym przez rząd Donalda Tuska jako sukces organizacyjny (bo przecież nie piłkarski), a także w cieniu olimpiady nie będącej już żadnym rodzajem sukcesu – rząd nie przestaje nam szkodzić. Wprowadza cichcem różne ustawy, m. in. o możliwości przymusowych szczepień (jeśli niemiłościwie nam rządzący będą zmuszeni przez międzynarodowe siły do zaczipowania całego naród, to wskazana ustawa posłuży im w tym celu jak znalazł; nie problem bowiem wywołać w naszych czasach światową epidemię). Kuchennymi drzwiami wprowadzany też jest podatek katastralny od nieruchomości. Co to jest kataster? Wszyscy wiemy, ale dla porządku przypomnę – jest to podatek od nieruchomości (własnego mieszkania, domku, działki zabudowanej lub wolnej) stanowiący (według stawki) pewien procent od wartości posiadanego majątku nieruchomego. Kwota, wyliczona jako procent tej wartości (mieszkania, domu) ma być w ciągu roku odprowadzana przez posiadacza majątku do budżetu samorządowego.
Rząd, wprowadzając ustawą ten podatek, umyje ostatecznie ręce, że to nie jego sprawa, lecz gminy. Naciskany bardziej, zawsze może się wyłgać, że to nie jego sprawa, lecz Unii Europejskiej, gdzie tego typu rozwiązanie podatkowe jest standardem i Polska, przystępując do UE, zobowiązała się do jego wprowadzenia. Ma ono wejść w życie od roku 2013... Patrzcie teraz gały, co żeście w referendum akcesyjnym wybrały! A wybrałyście, ni mniej ni więcej, jeno wywłaszczenie Polaków! Wybrałyście wywłaszczenie samych siebie!... Podatek katastralny bowiem o stawce przekraczającej 0,5% wartości rynkowej posiadanej nieruchomości jest podatkiem wywłaszczeniowym! Niemiłościwie nam panujący rząd planuje zaś stawkę tego podatku na poziomie 2% rocznie! Oznacza to, że wywłaszczanie Polaków z posiadanego majątku będzie przebiegało pięć razy szybciej niż miałoby to miejsce przy stawce 0,5%. Będzie ono przebiegało tym bardzie, że rząd nie mając żadnych baz danych o wartości rynkowej poszczególnych, indywidualnych nieruchomości – kombinuje jak osioł pod górę, by podzielić arbitralnie kraj nasz cały na strefy wartościowe i tym sposobem wprowadzić automatyczną maszynkę-gilotynkę do odcinania ludziom pieniędzy: gołębnik znajdujący się na jakiejś posesji w centrum dużego miasta, zaliczanym do najwyższej strefy wartościowej, będzie wyceniony z metra podobnie jak szklany biurowiec wielkiego banku...
Owe przemycane cichcem plany fiskalne gnębiącego nas rządu (nie wiem, czy ktoś jeszcze jest takim naiwniakiem i nazywa PO stronnictwem liberalnym) koniecznie zestawić trzeba z planowanym od roku 2016 otwarciem polskiego rynku nieruchomości na nieograniczoną i niczym już nieskrępowaną penetrację obcego kapitału. Co się stanie, gdy nasi rodacy, jęcząc i zgrzytając zębami i przy tym wciąż głosując na łże-liberałów, nie będą w stanie utrzymać swoich nieruchomości? Szybciutko zaczną sprzedawać je cudzoziemcom, by za część zarobionej kwoty trochę przeżyć i oddać niepopłacone podatki katastralne i wszystkie inne, a za resztę, jaka pozostanie, nabyć lepiankę w nędznej strefie, od której kataster nie będzie już taki dotkliwy... Dlaczego nasze nieruchomości, nieruchomości w posiadaniu średniaków i tych, co są na krawędzi ubóstwa i robią bokami, mieliby wykupić cudzoziemcy, a nie bogaci Polacy, stając się jeszcze bogatszymi? Ano dlatego, że bogaci będą mieli dosyć „biedy” ze swoimi nieruchomościami i katastrem od nich.
Polecą więc na łeb na szyję ceny nieruchomości w Polsce, bo utrzymanie jakiejkolwiek nieruchomości będzie w naszym kraju bardzo drogie przy przeciętnych dochodach i przy niepewności zatrudnienia oraz przy braku perspektyw na szybką poprawę sytuacji materialnej każdego z nas, tzn. każdego przeciętnego zjadacza chleba, wiążącego codziennie z wielkim trudem koniec z końcem...
Cudzoziemcy zaś, przy dochodach osiąganych na zachodzie, łatwiej poradzą sobie z cenami naszych nieruchomości i z naszymi podatkami... Jeśli jednak obcy kapitał nie będzie chciał nabywać naszych nieruchomości, to będą nasze nieruchomości licytować dlań urzędnicy podatkowi w celu wyrwania niezapłaconych podatków katastralnych...
Cudzoziemcy zaś, przy dochodach osiąganych na zachodzie, łatwiej poradzą sobie z cenami naszych nieruchomości i z naszymi podatkami... Jeśli jednak obcy kapitał nie będzie chciał nabywać naszych nieruchomości, to będą nasze nieruchomości licytować dlań urzędnicy podatkowi w celu wyrwania niezapłaconych podatków katastralnych...
Policzmy bowiem: jeśli ktoś miał szczęście i uzyskał kredyt 200.000 zł, i nabył od dewelopera mieszkanko za 300.000 zł, dokładając ze swoich, pozbieranych w rodzinie pieniążków 100.000 zł, a teraz mieszkanko to znajduje się w strefie, gdzie – szacując ostrożnie – wartość metra ustalono na tyle, że jest to owe 300.000 zł, to nasz przykładowy obywatel będzie musiał rocznie zapłacić 6000 zł podatku katastralnego (300.000 2% = 6000), czyli 500 zł miesięcznie dołożone ekstra do raty kredytów i odsetek w wysokości ok. 1.120 zł (otrzymanych, przy założeniu, że jest to stała rata kapitału i odsetek oddawana bankierom od 200.000 zł przez 20 lat z odsetkami w skali roku wynoszącymi 3%, czyli kalkulacja dosyć zaniżona). Do tego musimy dołożyć koszty eksploatacyjne na poziomie minimum 500 zł miesięcznie, więc mamy pytanie: kogo będzie na to wszystko stać? Młode małżeństwa, które mają posiadać i wychowywać dzieci, bo demografia Polski jest katastrofalna, a rzeczywistość ma być katastralna?
Dalej: jeśli ktoś – dorabiając się przez pokolenia – wybudował dawno temu na własnej działce sposobem gospodarskim domek i zasiedla przez to strefę, gdzie podobne nieruchomości sprzedaje się w cenie 1.500.000 zł – będzie musiał teraz zapłacić klasie próżniaczej za zapewnienie sobie i swojej rodzinie tego komfortu dachu nad głową kwotę roczną równą 30.000 zł (1.500.000 2% = 30.000), tj. 2.500 zł miesięcznie dodanych ekstra do kosztów eksploatacyjnych i remontowych oraz kosztów życia, więc pytanie: kogo będzie na to stać? – pozostawiam bez odpowiedzi...
Konkluzja jest jedna: jeśli ludzie żyjący w Polsce nadal się nie obudzą i prześpią knowania pseudo-liberałów, to na wiosnę pechowego roku 2013 przyjdą im do skrzynki pocztowej wezwania do zapłaty katastrofalnych katastrów i wtedy dopiero zacznie się płacz i zgrzytanie zębów...
Część z nas może się zaweźmie i przez rok, dwa albo trzy zapłaci ten horrendalny haracz. Spowoduje to krótkotrwałą poprawę finansów samorządów, lecz w kolejnych latach zacznie się zbywanie nieruchomości – już to dobrowolne, już to pod przymusem za niezapłacone katastry... Wtedy to ceny nieruchomości polecą gwałtownie w dół, bo więcej będzie sprzedających niż chcących kupić... Wtedy to wyjdziemy na ulice naszych miast i miasteczek i będziemy szukać łże-liberałów, by dokonać na nich pomsty... Czarny scenariusz? Nie sądzę... Wtedy to wygra wybory każda partia polityczna, która wiarygodnie obieca i pokaże, że jej liderzy są prawdziwymi facetami i wbrew unijnym biurokratom są w stanie obniżyć i utrzymać obniżone stawki katastru tak, by płacone z jego tytułu sumy nie odbiegały drastycznie od obecnie płaconych kwot podatków od nieruchomości...
Antoni K. Chrzonstowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz