o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

czwartek, 24 maja 2012

D z i c z "państwowa" po.pl


Grożą oszukanym przy budowie autostrad przedsiębiorcom, że zaleją ich betonem

wp.pl  | dodane 2012-05-22 (20:10)  
portret użytkownika wilre 

fot. PAP / Tomasz Gzell19 kwietnia 2012 r., przedsiębiorcy poszkodowani przy budowie A2 blokują drogę krajową nr 50

Mój dziadek woził kiedyś dla Niemców, za darmo budował drogi, rowy i okopy, bo byliśmy pod okupacją niemiecką w czasie wojny. Teraz jest 70 lat po wojnie i wnuczek znów ma za darmo budować? To ja pytam: pod czyją jesteśmy okupacją? Podobno komunizmu nie ma, żyjemy w wolnej Polsce, a my dalej mamy reżim i mamy za darmo pracować?
Dariusz Smukowski, przedsiębiorca budujący A2


Groźby "zalania betonem", przypadkowo zbiegające się w czasie liczne kontrole urzędników i ściąganie podatków od nieotrzymanych pieniędzy - takie "przyjemności" spotykają przedsiębiorców, którzy opowiedzieli Wirtualnej Polsce o nieprawidłowościach przy budowie autostrad. Twierdzą, że zostali oszukani przez polityków i przez DSS S.A. - wybranego poza przetargiem wykonawcę odcinka C autostrady A2, który jest im winien kilkadziesiąt mln zł. Jeśli nie dojdzie do porozumienia, zablokują drogi w całej Polsce w czasie Euro 2012. - Będzie afera na całą Europę - mówią. 

Przeczytaj też:
Autostrady nie będą przejezdne na Euro 2012, będzie gigantyczna afera
Otworzyli kluczowy odcinek A2!
 

Marek Szymczak groźbę usłyszał po wywiadzie udzielonym na początku kwietnia Wirtualnej Polsce (zobacz artykuł). Obcy głos w krótkim komunikacie zagroził mu, że zostanie "zalany betonem", jeśli nadal "będzie się wychylał". Szymczak nie wie, kto i dlaczego mu groził, nie skłoniło go to jednak do zmiany stylu retoryki i nadal pojawia się w mediach. - Złożyłem do prokuratury dwa zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa, ponieważ dwukrotnie ktoś do mnie dzwonił i dwukrotnie ktoś mi groził śmiercią. Powiedział, żebym siedział cicho i się nie wychylał. W piśmie do prokuratury podałem numer, z którego dzwonił. Bez problemu mogli ten numer namierzyć. Od pierwszej groźby minęło półtora miesiąca, od drugiej miesiąc, a prokuratura nawet do mnie się nie odezwała. Gdybym zadzwonił z informacją, że mój kolega ma w domu dwa gramy marihuany, to byliby u niego w ciągu 10 minut, a jeśli kogoś chcą zabić, to czekają chyba, aż ktoś mnie sprzątnie na ulicy i dopiero zaczną robić śledztwo - mówi Marek Szymczak, jeden z przedsiębiorców pracujących przy budowie odcinka C autostrady A2, który nie otrzymał zapłaty za wykonaną pracę. Jego firma Mar-Tom zajmowała się budową konstrukcji monolitycznych, teraz czeka na zaległe 2 mln złotych, od których już teraz musi płacić podatek. 

"Serdeczne życzenia" pochodziły od osób, które mają mocną pozycję w środowisku biznesowym, ale na 100% były wyłącznie "listonoszami". To nie są osoby, którym by zależało bezpośrednio, aby wywołać presję. Chodziło o poinformowanie ludzi, których się lubi o tym, że są osoby, które bardzo nie chcą nagłośnienia tej sprawy i kontynuacja tego wątku może skończyć się źleKazimierz Turaliński, specjalista ds. bezpieczeństwa gospodarczego
- Nie mam pojęcia, kto do mnie dzwonił i mówił, że mnie zabije. Nie mam wrogów, popłaciłem ludziom pieniądze, również dlatego mam problemy z urzędami. Nie mam wrogów wśród swoich ludzi, nikomu w drogę nie wszedłem. To było związane stricte z moją pracą, powiedziano mi wyraźnie, żebym się nie wychylał i nie mówił o autostradach - wyjaśnia Szymczak. Kazimierz Turaliński, specjalista ds. bezpieczeństwa gospodarczego, który zaangażował się w wyjaśnienie sprawy nieprawidłowości przy budowie autostrad i reprezentuje poszkodowanych, zaznacza, że takie groźby należy traktować poważnie. - Osoby, wobec których podejmowane są te działania, mają powody do realnych obaw. Dowodem jest m.in. powiązana z tematem tych gróźb interwencja policji przeciwko jednemu z przedsiębiorców. Zlecenie pobicia osoby, czy nawet coś gorszego, to nie są w tej chwili duże koszty. Praktycznie każdy przedsiębiorca, który współpracuje z jakąś "agencją ochrony", jest w stanie załatwić coś takiego w cenie kilku tysięcy złotych. Jeżeli są duże pieniądze, a na autostradach są stosunkowo duże pieniądze - mówimy o dziesiątkach, setkach milionów złotych, to należy się liczyć z tym, że pewne osoby mogą nie chcieć tych pieniędzy oddać - zauważa Kazimierz Turaliński. 

Przedsiębiorcy, również pracujący przy innych odcinkach autostrad, poza bezpośrednimi groźbami, słyszeli także "dobre rady". - "Serdeczne życzenia" pochodziły od osób, które mają mocną pozycję w środowisku biznesowym, ale na 100% były wyłącznie "listonoszami". To nie są osoby, którym by zależało bezpośrednio, aby wywołać presję. Chodziło o poinformowanie ludzi, których się lubi o tym, że są osoby, które bardzo nie chcą nagłośnienia tej sprawy i kontynuacja tego wątku może skończyć się źle - wyjaśnia Kazimierz Turaliński. 

4 kontrole w 14 dni 

Trwająca od ponad miesiąca walka o odzyskanie pieniędzy nie jest jedynym zmartwieniem przedsiębiorcy, w ciągu ostatnich 14 dni firma Marka Szymczaka przeszła trzy kontrole wysłane przez różne instytucje, teraz czeka ją następna. - Dzisiaj mam kontrolę z Państwowej Inspekcji Pracy, a w ubiegłym tygodniu była u mnie Straż Graniczna. Można to wszystko sprawdzić - zaznacza. 

Wobec poszkodowanego przedsiębiorcy państwo okazało się wyjątkowo nieprzyjazne. Mimo, że Marek Szymczak nie otrzymał zapłaty od byłego lidera konsorcjum budującego odcinek C autostrady A2 - Dolnośląskich Surowców Skalnych, musi zapłacić od tych pieniędzy podatek dochodowy i VAT, w sumie ok. 800 tys. zł. - Mam 26 pism z urzędu skarbowego i ZUS, m.in. wezwań do zapłaty, ponagleń i blokad kont - mówi. Zaznacza jednocześnie, że urząd skarbowy w Słupsku poszedł mu na rękę. - Nie mogę powiedzieć, że urząd skarbowy jest nieprzychylny. Powiedziano mi, że "są dla ludzi", nie dostałem na razie kary, a płatność udało się odroczyć - zaznacza. 

W podobnej sytuacji są wszyscy z 59 poszkodowanych przy budowie autostrad, którzy stworzyli wspólny komitet, aby odzyskać pieniądze. 10 maja przyszli do sejmu na spotkanie z komisją infrastruktury. - Służby na nas nasyłacie, urzędy skarbowe, policję. Ja się nie boję, bo ja nie mam, proszę państwa, nic do stracenia. Ja jestem goły i wesoły. Ja wszystkie dokumenty mam, wszystkie faktury i nie zostało mi w tej chwili nic. Jak ja mam teraz do domu wrócić, co powiedzieć żonie i dzieciom?! (...). Teraz pan mówi, żeby za granicę wyjechać?! Tu się urodziłem, tu chcę pracować i tu chcę żyć! - mówił Dariusz Smukowski, jeden z zrozpaczonych przedsiębiorców. W ciągu zaledwie jednego tygodnia nagranie z jego ostrego wystąpienia obejrzało w serwisie YouTube.pl ponad pół miliona osób (zobacz nagranie). W wywiadzie dla Wirtualnej Polski Dariusz Smukowski zwraca uwagę na kuriozalny charakter całej sytuacji. - Mój dziadek woził kiedyś dla Niemców, za darmo budował drogi, rowy i okopy, bo byliśmy pod okupacją niemiecką w czasie wojny. Teraz jest 70 lat po wojnie i wnuczek znów ma za darmo budować? To ja pytam: pod czyją jesteśmy okupacją? Podobno komunizmu nie ma, żyjemy w wolnej Polsce, a my dalej mamy reżim i mamy za darmo pracować? - pyta Smukowski. 

Mięso wyborcze 

Przedsiębiorcy twierdzą, że nie ma szans na odzyskanie pieniędzy na drodze sądowej, jak radziło im wcześniej ministerstwo transportu i GDDKiA. - Przecież to jest kpina, co oni teraz mówią. Na wyrok sądu w sądzie administracyjnym czeka się od dwóch do trzech lat, nierzadko cztery i pięć. Tego rządu już dawno nie będzie, zanim my te wyroki dostaniemy. To jest odkładanie wszystkiego na później, zwodzenie nas. Euro 2012 jest za dwadzieścia dni, dlatego rzucili nam teraz takie mięso wyborcze. Jak mamy iść do sądu? Skąd mam wziąć 100 tys. zł na zapłacenie wpisowego do sądu i 20-30 tys. zł dla radcy prawnego, który ma to poprowadzić? Mojej firmy już nie będzie za dwa lata - deklaruje Marek Szymczak, zwraca też uwagę, że nie może dostać nakazów płatniczych, ponieważ DSS jest w stanie upadłości. 

W pierwszej kolejności pieniądze dostaną urząd skarbowy, ZUS, fundusze pracownicze, banki, ale my nie dostaniemy żadnych pieniędzy. Chcą jeszcze z nas zrobić jeleni, żebyśmy wpłacili 9 mln złMarek Szymczak, przedsiębiorca budujący A2
Również procedura upadłości nie pozwoli poszkodowanym na odzyskanie należności. Jak twierdzą przedsiębiorcy, z którymi DSS próbował się rozliczyć przynajmniej w części, syndyk rozpoczął pracę od domagania się zwrotu pieniędzy. - W ostatniej fazie życia, DSS wyraził chęć i ochotę, żebym w ramach rozliczenia odebrał od nich kruszywo - jedno wahadło kamienia. Musiałem jechać do nich osobiście do Warszawy, wpłacić za transport prawie 100 tys. zł, bo inaczej odebrano by im pieniądze z konta. Odebrałem to wahadło, sprzedałem ze stratą, ale odzyskałem jakąś część pieniędzy. Gdy syndyk wszedł na "stołek" do DSS, pierwsze pismo, jakie wysłał do mnie, to nakaz zapłaty pieniędzy za ten kamień, bo inaczej czeka mnie droga sądowa i egzekucja komornicza. Wszystko zostało załatwione zgodnie z prawem, umowa została sporządzona, w fakturze zaznaczono, że to kompensata za długi wobec mnie, a syndyka nie interesuje to, że jest mi winien 2 mln zł, tylko każe mi oddawać te 100 tys. zł, bo inaczej skieruje sprawę do sądu - opowiada Marek Szymczak. 

Jak twierdzą przedsiębiorcy, ich firmy stojące na skraju bankructwa poproszono o wpłatę dodatkowych pieniędzy na rzecz syndyka. - Syndyk zwrócił się do nas, żebyśmy zapłacili 9 mln zł jako zaliczkę na to, żeby mógł doprowadzić do upadłości DSS. Jako podwykonawcy nie mamy żadnych szans na odzyskanie pieniędzy, bo jesteśmy w czwartej grupie. Jeżeli zadłużenie to 800 mln zł, a my jesteśmy w ostatniej grupie, a wartość majątku to 300 mln zł, to 500 mln zł zostanie braków. W pierwszej kolejności pieniądze dostaną urząd skarbowy, ZUS, fundusze pracownicze, banki, ale my nie dostaniemy żadnych pieniędzy. Chcą jeszcze z nas zrobić jeleni, żebyśmy wpłacili 9 mln zł - mówi Szymczak

DSS w oświadczeniu dla mediów deklaruje, że całkowite zadłużenie firmy wynosi 580 mln zł. Ma też plan na rozwiązanie problemu, chce zmiany upadłości z likwidacyjnej na układową, dzięki temu, mimo horrendalnych długów, firma będzie mogła kontynuować działalność. Jak wynika z oświadczenia, DSS chce skupić się na wydobyciu kruszyw i dostarczaniu ich na place budowy dróg i linii kolejowych. 
1 2
TUTAJ   




 APPENDIX.
Po 2,5-letnim procesie na karę trzech lat więzienia skazał warszawski sąd okręgowy oskarżoną m.in. o korupcję byłą posłankę PO Beatę Sawicką. Byłego burmistrza Helu Mirosława Wądołowskiego za przyjęcie łapówki sąd skazał na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat. - Wymierzając kary, sąd wziął pod uwagę stopień winy oskarżonych i stopień szkodliwości ich czynów - mówił sędzia Hubert Gąsior.
a drogę do inwigilacji

Brak komentarzy: