o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

czwartek, 24 maja 2012

kierunek: b a z a r / b a n k r u t

ZAMIAST  WSTĘPU.

Aktywistka Femen we Lwowie zaatakowały Puchar UEFA Euro 2012

Dzisiaj, 24 kwietnia, ok. godz. 11.15 we Lwowie przy al. Wolności jedna z aktywistek organizacji Femen zrzuciła z podestu Puchar UEFA Euro 2012, który został umieszczony dla prezentacji mieszkańcom miasta przed Operą Lwowską.

Dziewczyna ubrana w suknię podeszła do pucharu, by się z nim sfotografować, a gdy znalazła się w bezpośredniej odległości od niego popchnęła podest wskutek czego trofeum spadło na ziemię. Następnie feministka zdjęła koszulkę i ukazując piersi zaczęła skandować "Fuck Euro 2012". Aktywistkę natychmiast zatrzymała ochrona a puchar UEFA powrócił na swe miejsce.
TUTAJ

Polowanie na mastodonty

Czy można nowy stadion zaorać?  Można, a w pewnych warunkach nawet trzeba…
Wygląda na to że miękka, równiutka murawa na stadionach na Euro2012 będzie mieć po Euro2012  jedno zastosowanie. Miejscowi oficjele będą sobie mogli na niej wygodnie legnąć i gapiąc się w niebo pomedytować co z tym fantem dalej robić. Radosna budowa szeregu mastodontów na wielką imprezę to jedno. Jest częścią programu, apogeum narodowego zastaw się a postaw się. Państwo się zapożycza, wyrzuca tony pieniędzy, chce zabłysnąć i zaszpanować kiedy oczy całej Europy zwrócone będą w jego kierunku. Wprawdzie szpanowanie nowymi stadionami gdy nie ma nawet starych autostrad aby na nie dojechać jest trochę śmieszne, ale co tam. Ważne że kierunek słuszny. W końcu Europa zobaczy w TV stadiony od środka a nie korki na kartofliskach je łączących.
Idzie więc na te mastodonty olbrzymia, jednorazowa i bezzwrotna kasa. O bardziej przyziemnych sprawach, takich jak późniejsze spłacanie tej ekstrawagancji przez dekady przez lud pracujący miast i wsi, w przed imprezowej euforii mówić raczej nie wypada. W końcu trwa ciągle pierwsza faza realizowania wielkich budów państwowych – faza entuzjazmu. Trzy następne – faza szukania winnych, faza karania niewinnych oraz faza nagradzania tych którzy nie mieli z tym nic wspólnego – są dopiero przed nami.
Zupełnie czym innym niż koszty budowy stadionów są koszty ich utrzymania po imprezie. Kiedy jupitery zgasną, kibice wyjadą, wiatr zacznie hulać po pustych trybunach. Kasę na to będzie musiała wyłożyć gmina, i to kasę sporą. Wątpliwe czy państwo, będące w coraz większym finansowym jogurcie, będzie skore do pomocy. Trudno też liczyć na to aby nagłe sukcesy klubów w europejskich rozgrywkach zaczęły szczelnie wypełniać puste mastodonty pomagając gminom je finansować. Wprawdzie kasa na utrzymanie stadionu jest dużo mniejsza niż na budowę nowego ale jest specjalnie uciążliwa. Nie tak  sexy, tyka regularnie rok w rok, turystów nie przyciąga, żadnego dochodu nie generuje. W dodatku nie jest jasne w imię czego gmina miałaby utrzymywać stadion na który jej nie było stać w pierwszym rzędzie i który nie dodaje do lokalnej infrastruktury tak jak dodają choćby wydatki na drogi, szkoły czy kanalizację.  Jest, inaczej mówiąc, bezużyteczną piramidą.
Cenne doświadczenia mają w tej mierze Portugalczycy. Przerastająca siły kraju organizacja mistrzostw Euro2004 zbankrutowała tam państwo. Owszem, dołożyły się też inne przyczyny ale szpanowanie mistrzostwami miało być swoistym zwieńczeniem cywilizacyjnego sukcesu kraju. Bankrutujące w parę lat po tym sukcesie państwo obcięło znacznie finansowanie gminom. A gminy pozbawione szmalu zachodzą teraz w głowę co tu robić z kosztownymi mastodontami, potrzebnymi na rozegranie paru meczów 8 lat temu. Miasta Aveiro i Leiria na przykład zmuszone były do obcięcia dotacji na obiekty publiczne. Drugoligowy klub w Aveiro nie potrzebuje aż 30-tysięcznego, nowoczesnego stadionu zbudowanego tam na Euro2004 kosztem blisko $100m. Koszty jego utrzymania zjadają teraz gminę. To samo ze stadionem w Leiria, który kosztował $120m.
Definitywnym rozwiązaniem problemu utrzymywania kosztownego mastodonta w nieskończoność i związanego z tym bezsensownego upływu krwi, jest spychacz. Przyciśnięte kryzysem do muru gminy portugalskie otwarcie rozważają coś co było jeszcze do niedawna herezją  – zaoranie w czorta supernowoczesnych obiektów użytych raptem kilka razy. W niektórych sytuacjach może to być całkiem rozsądną alternatywą. Grunt przyda się  zawsze.  Ludzie kupią go pod domy, dacze czy ogródki. Albo usadowi się tam jakiś zakład czy supermarket i kasa dla gminy będzie tykać. Ale teren musi być płaski i wolny. Wielka piramida z ziemi i betonu, niezbyt centralnie do tego położona, może nie mieć po prostu żadnego ekonomicznego zastosowania. Okazyjne imprezy i najlepszy marketing,  nawet koncert Madonny raz na dekadę, nie uczynią z tego inwestycji rentownej. Nie dość że sam mastodont z inwestycyjnego punktu widzenia jest stratą. Strata ta wisi kamieniem młyńskim na szyi gminy przez lata, nie rokując żadnego ekonomicznego pożytku na przyszłość.
Przynoszące zysk stadiony, owszem, zdarzają się.  Ale rzadko. Są prędzej rezultatem a nie przyczyną. Buduje się je zwykle wokół klubu już odnoszącego sukces. A i to rzadko od zera lecz modernizując raczej stary obiekt. Być może warto więc doświadczenia Portugalczyków przeanalizować i podejść do sprawy pragmatycznie? Tam gdzie mastodont może zarabiać na siebie po Euro 2012 problemu nie ma. Ale co tam gdzie nie ma na to szansy a kosztuje? Czy czasem zaraz po wyjściu ostatniej ekipy telewizyjnej ze stadionu i ostatniego zawodnika z szatni Euro2012 nie warto aby gmina, oszczędzając sobie wielu lat nieuniknionej agonii,  od razu rozważyła potraktowanie swojego mastodonta buldożerem?  To nie jej w końcu kasa…
Wyjątkiem może być stadion narodowy w Warszawie który buldożerom się nie podda. Wyglądający z daleka jak narodowy namiot cyrkowy obiekt słynące z dalekowzroczności władze Warszawy natychmiast po Euro2012 oddadzą pewnie z powrotem niedawnym handlarzom ze stadionu X-lecia, przywracając deficytowej piramidzie jakiś biznesowy sens.  Wielki bazar X-lecia rozpocznie swoje drugie życie.
——————
dodane 23.05.12:  drogi czytelnik dorzuca fragment wywiadu z E.Obiałą: 
 
„Boję się, że w polskich warunkach stadion [Narodowy - przyp. cynik9] nie będzie rentowny. W ciągu następnych 50 lat jego koszt, a więc koszt zarządzania, organizacji imprez, marketingu, napraw bieżących i remontów kapitalnych wyniesie ok. 3,2 mld zł, co daje przeciętne roczne wydatki około 64 mln zł. Tyle niestety trzeba mieć dochodu, żeby do stadionu nie dopłacać. Oczywiście, w pierwszych kilku latach wydatki roczne będą znacznie niższe niż te 64 mln zł, ale po ok. 20 latach trzeba przeprowadzić remont kapitalny, a to będzie bardzo kosztowne. Wtedy należy wykorzystać fundusz remontowy utworzony przez coroczne „odkładanie” po kilkadziesiąt milionów złotych. Trzeba o tym myśleć już od pierwszych tygodni eksploatacji.”
 
Całość tu: http://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/artykuly/526267,euro_2012_budujemy_najdrozszy_stadion_swiata.html

Brak komentarzy: