WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
środa, 16 listopada 2011
dmuchane "pieniądze", dymane lemmingi
MEGATOMEK
dodał
Cała prawda - czym jest pieniądz i jak staliśmy się jego niewolnikami.
Kto przeczyta - nie pożałuje.
Ludzie w ogóle nie rozumieją istoty pieniądza jako takiego. Gordon Gekko w filmie "Wall Street" powiedział, że ...chodzi o grę, wszystko jest grą! Z punktu widzenia teorii systemów i teorii gier w 100 % ma rację, dlatego, że jak się za to wzięli matematycy, to znaleźli tak zwaną samą istotę pieniądza: pieniądze jako takie, są grą o sumie zerowej. Jeżeli ktoś chce wygrać, ktoś inny musi stracić. Nie ma darmowych obiadków, jak się wyraził Milton Friedman, ekonomista-noblista.
Dlaczego złoto ma wartość? Bo ktoś inny ma chcicę. Brylanty mają wartość, bo dziewczyny dają się pokroić za brylanty. To jest tylko kawałek węgla, troszkę błyszczy, on nie ma wartości sam w sobie, wartość my mu nadajemy, bo my go pożądamy. Przy wzajemnym zaspokajaniu potrzeb stworzyliśmy w pewnym momencie przesunięcie czasowe poprzez wydanie zaświadczenia: ...słuchaj, jestem ci coś winien, ale nie mam równowartości w tej chwili - ja dam ci papierek (rewers), który upoważni cię do pobrania czegoś w tej samej wartości kiedyś w przyszłości... i tak się narodziły pieniądze. Z czasem stało się jasne, że pieniądz musi mieć pokrycie w czymś co dla ludzi ma wartość. Najpierw były to skóry, jedzenie, później było to złoto, z czasem nasza gospodarka stwierdziła, że żywność, produkty, wszystko to co jest materialne musi lub może mieć swoje odwzorowanie w papierkach zwanych pieniędzmi, biletami płatniczymi banku. I wszystko jest w porządku, jeżeli papierek ma pokrycie, czyli jeżeli jest odzwierciedleniem rzeczywistego długu, rzeczywistej chęci, rzeczywistej potrzeby, którą ktoś drugi zaspokaja. Z momentem jak narodziły się banki, narodziło się pożyczanie komuś pieniędzy jako czynność usługowa. Tylko, że z punktu widzenia teorii systemów pieniądz dla ludzi nie jest energią potrzebną do życia - pieniądz jest energią konieczną dla rynku wymiany. Jest zdumiewające, że w jednym momencie jest a w drugim momencie nie jest energią. Kiedy? To jest bardzo ważne. Dla gospodarki pieniądz jest energią, dla człowieka pieniądz jest energią tylko wtedy kiedy ma pokrycie czyli można nim zaspokoić życiową potrzebę. (Czy potrafimy odróżnić potrzebę życiową od chcicy, pragnienie chleba od pragnienia złota?)
Bank jest składowiskiem energii ale tylko dla przemysłu, dla ludzi jest tkanką tłuszczową. To nie jest nic zdrowego ani żywego. Tkanka tłuszczowa, komórki tuczne, kiedy jest głód pierwsze idą pod nóż. Komórki tuczne służą tylko do tego by człowiekowi stworzyć, bufor, rezerwę, zabezpieczenie, ale komórki tłuszczowe nie są komórkami życia, są czasem, czasem, który organizm sobie kupuje. W gospodarce pieniądz jest potrzebny, - dla życia, nie. Powstała specyficzna sytuacja, bo pieniądz pozwala oderwać moment konsumpcji od momentu wytworzenia energii. Mamy energię i mamy ją nagle w baterii. Pytanie: czy w baterii mamy energię? Tak naprawdę energią jest to, co powoduje przesunięcie, zmianę.
Ekonomiści tego nie rozumieją, że bank jest instytucją zwyrodniałą; uważają, że pieniądz jest takim samym "dobrem" jak energia i można go produkować. "Systemowcy" mówią: bank jest instytucją zwyrodniałą, pieniądz (zły) oderwany od dobra zaspokajajacego rzeczywistą potrzebę, wypiera dobry pieniądz (prawo Kopernika). Banki tak naprawdę nie są potrzebne bo cały organizm może udostępnić swe zasoby i pełnić rolę banku w przypadku konieczności rozwoju lub mobilizacji. Ale banki okazały się bardzo użyteczne dla tak zwanego "nieograniczonego rozwoju" i to właśnie dlatego, że są energią dla działalności opartej na wskaźnikach wzrostu, a nie na potrzebach człowieka. I powstała sytuacja, że ten kto chce działać wykazując się zyskiem a nie użytecznością, ma na swe usługi banki. To sprawiło, że banki zaczęły żyć własnym życiem. To jest coś niesamowitego: bank nie jest organizmem ani produkującym, ani przetwarzającym energię. Bank jest rakiem na gospodarce bo rządzi się chęcią wytworzenia jak największego zysku kosztem człowieka. System banków jest jak banda: współpracuje i walczy o zysk, kosztem reszty.
Jest pewne zjawisko, które bardzo trudno zobaczyć, mianowicie kiedy bank pożycza pieniądze według zasobów które ma, jest wszystko w porządku, jest to uczciwa działalność. Tak bank powinien działać, ale banki zauważyły, że jeżeli wszyscy nie zgłoszą się na raz po odbiór swoich depozytów to mogą pożyczyć więcej niż mają. Dlaczego? Bo pieniądz bankowy jest pieniądzem wirtualnym, jest pieniądzem w zapisach. Pieniądz bankowy nigdy nie pojawia się w postaci papieru, banknotu, monety. To jest rewers, który nie ma pokrycia, to jest zapis. Co się stało? Banki zauważyły, że można zarabiać w ten chytry sposób nie tylko udzielając kredytu pojedyńczym ludziom ale wręcz całym państwom. Zrobimy egzemplifikację tego, pokażemy kazus, przypadek kliniczny.
Stany Zjednoczone.
Rotschildowie zauważyli, jeszcze w XIX-tym wieku, że w Stanach Zjednoczonych da się zrobić rewelacyjne interesy. Na początku XX-go wieku powstał zalążek tego co się później stało Rezerwą Federalną. My mamy Bank Narodowy, który emituje pieniądze, i jeżeli jest równowaga między pieniądzem a towarem to wszystko działa dobrze, jeżeli nie ma równowagi to pojawia się inflacja, spadek wartości pieniądza. Fundusz Rezerwy Federalnej powołany do życia w Stanach Zjednoczonych to jest drukarnia pieniędzy (nazwijmy to po imieniu). Ta drukarnia pieniędzy jest własnością banków, które się nazywają Bankami Rezerwy Federalnej. Bank Rezerwy Federalnej drukuje papierki zwane banknotami, ale ponieważ to są banki prywatne, więc te papierki sprzedają rządowi, de facto, jeżeli już mówimy o czystej transakcji - to jeden papierek kosztuje ok. 20 centów - studolarówka, czy tysiącdolarówka kosztuje 20 centów.
Wydawałoby się, że rząd zapłaci Funduszowi i sprawa jest zamknięta. Ale tak nie jest, bo te dolary po wydrukowaniu i po uregulowaniu ich kosztów druku są przekazywane rządowi jako pełnoprawny środek płatniczy. A rząd nie mówi dziękujemy, że wykonaliście dla nas usługę, tylko przekazuje równowartość w obligacjach skarbowych FED-owi za "wypożyczenie" banknotów. Prawdziwych, rzeczywistych obligacji rządowych, które jak akcje czy jak inne papiery pożyczkowe są oprocentowane. Za to, że Amerykanie używają banknoty, facetom, którzy są właścicielami FED-u płacą pieniądze, prawdziwe pieniądze, których w zapisach bankowych jest oczywiście o wiele więcej niż w rzeczywistych dolarów w obiegu. W tej chwili sądzę, że jest około 10 razy więcej dolarów w bankowych odpisach, które nie mają żadnego pokrycia w towarach, są tylko akcjami i innym pieniądzem spekulacyjnym na giełdach. Dziesięć razy więcej dolarów niż towaru to było już osiem lat temu, gdy czytałem o podatku Tobina, i to wszystko już były dolary spekulacyjne, pozwalające przejąć im kontrolę nad żywnością, surowcami i energią całego świata w razie jakiegoś kryzysu politycznego. Gdyby była jakaś zadyma, stać ich na to by wykupić wszystkie surowce, całą żywność i wszystkim innym powiedzieć: teraz jesteście naszymi niewolnikami.
My wszyscy siedzimy na bańce nawet o tym nie wiedząc. Szef FED-u powiedział wprost: ...gdyby problem polegał na dolarze to my możemy je zrzucać z samolotu.
Całkiem niedawno okazało sie, że Chińczycy sobie przypomnieli, iż mają 600 miliardów, które chcieliby na coś przeznaczyć. Oni za frico sprzedawali swoje towary Ameryce i tylko te dolary ciułali, ciułali... . Amerykanie mówią... no tak, ale my teraz obniżymy wartość dolara... Chińczycy mówią: nawet się nie ważcie! I Amerykanie, którzy już byli dawniej przygotowani do wprowadzenia amero, bo chcieli w ogóle "wyłyżeczkować" dolara, przerazili się, że nagle ktoś przypomniał o ich pieniądzach na cudzych kontach... Myśleli: dopóki my mamy pieniądze, mamy możliwość przejęcia wielu rzeczy na zasadzie zakupu, a później jak to już będzie nasze, to się pieniądze wyzeruje. ( Tak zrobiono po wojnie wpowadzając nowy złoty komunistyczny i wszyscy ci, którzy mieli pieniądze w materacach nagle okazało się, że je stracili; tak zrobił również M.Rakowski w latach dziewiędziesiątych. )
Denominacje, czy wymianę pieniędzy można bardzo łatwo przeprowadzić, ale Chińczycy nagle powiedzieli: słuchajcie my mamy broń, która może zestrzeliwać wasze satelity, możemy w tydzień zebrać 10 milionów żołnerzy pod bronią i choćbyście cuda robili, to my was przykryjemy czapkami, a wiecie również, że umiemy się włamywać do komputerów. Chiny są na dzień dzisiejszy bardzo mocne, nie idą w konkurencję z Europą - walczą o dominację nad światem. Chiny mówią: nas w tej chwili ekonomia nie interesuje, my chcemy dyktować warunki, mamy na tyle mocną gospodarkę, że musicie się z nami liczyć.
Amerykanie na dzień dzisiejszy boją się zrobić numer, który nam planowali : unieważnić papierowe dolary i wprowadzić elektroniczną VISĘ. Jeszcze się tego boją zrobić, ale wszyscy nadal siedzimy na bańce. Jednak kiedy i jak ona pęknie, tego nikt nie wie.
Gracze są gdzie indziej niż wszyscy myślą, i o co innego biega. Problem nie polega na interesach kontynentów, czy gospodarek poszczególnych państw. Biznes, właściciele i wojsko to są trzy zupełnie niezależne mocarstwa, które kontrolują. Samo wojsko nic nie znaczy, sama gospodarka, nic, sami faceci, którzy są właścicielami, bankierami itd, nic. Powiązania między nimi są kosmiczne i ...koszmarne. Oni dzisiaj "na dzieńdobry" wywołują tsunami i wojny. Jak chcą i kiedy chcą. Oni to potrafili już 50 lat temu.
Kto przeczyta - nie pożałuje.
Ludzie w ogóle nie rozumieją istoty pieniądza jako takiego. Gordon Gekko w filmie "Wall Street" powiedział, że ...chodzi o grę, wszystko jest grą! Z punktu widzenia teorii systemów i teorii gier w 100 % ma rację, dlatego, że jak się za to wzięli matematycy, to znaleźli tak zwaną samą istotę pieniądza: pieniądze jako takie, są grą o sumie zerowej. Jeżeli ktoś chce wygrać, ktoś inny musi stracić. Nie ma darmowych obiadków, jak się wyraził Milton Friedman, ekonomista-noblista.
Dlaczego złoto ma wartość? Bo ktoś inny ma chcicę. Brylanty mają wartość, bo dziewczyny dają się pokroić za brylanty. To jest tylko kawałek węgla, troszkę błyszczy, on nie ma wartości sam w sobie, wartość my mu nadajemy, bo my go pożądamy. Przy wzajemnym zaspokajaniu potrzeb stworzyliśmy w pewnym momencie przesunięcie czasowe poprzez wydanie zaświadczenia: ...słuchaj, jestem ci coś winien, ale nie mam równowartości w tej chwili - ja dam ci papierek (rewers), który upoważni cię do pobrania czegoś w tej samej wartości kiedyś w przyszłości... i tak się narodziły pieniądze. Z czasem stało się jasne, że pieniądz musi mieć pokrycie w czymś co dla ludzi ma wartość. Najpierw były to skóry, jedzenie, później było to złoto, z czasem nasza gospodarka stwierdziła, że żywność, produkty, wszystko to co jest materialne musi lub może mieć swoje odwzorowanie w papierkach zwanych pieniędzmi, biletami płatniczymi banku. I wszystko jest w porządku, jeżeli papierek ma pokrycie, czyli jeżeli jest odzwierciedleniem rzeczywistego długu, rzeczywistej chęci, rzeczywistej potrzeby, którą ktoś drugi zaspokaja. Z momentem jak narodziły się banki, narodziło się pożyczanie komuś pieniędzy jako czynność usługowa. Tylko, że z punktu widzenia teorii systemów pieniądz dla ludzi nie jest energią potrzebną do życia - pieniądz jest energią konieczną dla rynku wymiany. Jest zdumiewające, że w jednym momencie jest a w drugim momencie nie jest energią. Kiedy? To jest bardzo ważne. Dla gospodarki pieniądz jest energią, dla człowieka pieniądz jest energią tylko wtedy kiedy ma pokrycie czyli można nim zaspokoić życiową potrzebę. (Czy potrafimy odróżnić potrzebę życiową od chcicy, pragnienie chleba od pragnienia złota?)
Bank jest składowiskiem energii ale tylko dla przemysłu, dla ludzi jest tkanką tłuszczową. To nie jest nic zdrowego ani żywego. Tkanka tłuszczowa, komórki tuczne, kiedy jest głód pierwsze idą pod nóż. Komórki tuczne służą tylko do tego by człowiekowi stworzyć, bufor, rezerwę, zabezpieczenie, ale komórki tłuszczowe nie są komórkami życia, są czasem, czasem, który organizm sobie kupuje. W gospodarce pieniądz jest potrzebny, - dla życia, nie. Powstała specyficzna sytuacja, bo pieniądz pozwala oderwać moment konsumpcji od momentu wytworzenia energii. Mamy energię i mamy ją nagle w baterii. Pytanie: czy w baterii mamy energię? Tak naprawdę energią jest to, co powoduje przesunięcie, zmianę.
Ekonomiści tego nie rozumieją, że bank jest instytucją zwyrodniałą; uważają, że pieniądz jest takim samym "dobrem" jak energia i można go produkować. "Systemowcy" mówią: bank jest instytucją zwyrodniałą, pieniądz (zły) oderwany od dobra zaspokajajacego rzeczywistą potrzebę, wypiera dobry pieniądz (prawo Kopernika). Banki tak naprawdę nie są potrzebne bo cały organizm może udostępnić swe zasoby i pełnić rolę banku w przypadku konieczności rozwoju lub mobilizacji. Ale banki okazały się bardzo użyteczne dla tak zwanego "nieograniczonego rozwoju" i to właśnie dlatego, że są energią dla działalności opartej na wskaźnikach wzrostu, a nie na potrzebach człowieka. I powstała sytuacja, że ten kto chce działać wykazując się zyskiem a nie użytecznością, ma na swe usługi banki. To sprawiło, że banki zaczęły żyć własnym życiem. To jest coś niesamowitego: bank nie jest organizmem ani produkującym, ani przetwarzającym energię. Bank jest rakiem na gospodarce bo rządzi się chęcią wytworzenia jak największego zysku kosztem człowieka. System banków jest jak banda: współpracuje i walczy o zysk, kosztem reszty.
Jest pewne zjawisko, które bardzo trudno zobaczyć, mianowicie kiedy bank pożycza pieniądze według zasobów które ma, jest wszystko w porządku, jest to uczciwa działalność. Tak bank powinien działać, ale banki zauważyły, że jeżeli wszyscy nie zgłoszą się na raz po odbiór swoich depozytów to mogą pożyczyć więcej niż mają. Dlaczego? Bo pieniądz bankowy jest pieniądzem wirtualnym, jest pieniądzem w zapisach. Pieniądz bankowy nigdy nie pojawia się w postaci papieru, banknotu, monety. To jest rewers, który nie ma pokrycia, to jest zapis. Co się stało? Banki zauważyły, że można zarabiać w ten chytry sposób nie tylko udzielając kredytu pojedyńczym ludziom ale wręcz całym państwom. Zrobimy egzemplifikację tego, pokażemy kazus, przypadek kliniczny.
Stany Zjednoczone.
Rotschildowie zauważyli, jeszcze w XIX-tym wieku, że w Stanach Zjednoczonych da się zrobić rewelacyjne interesy. Na początku XX-go wieku powstał zalążek tego co się później stało Rezerwą Federalną. My mamy Bank Narodowy, który emituje pieniądze, i jeżeli jest równowaga między pieniądzem a towarem to wszystko działa dobrze, jeżeli nie ma równowagi to pojawia się inflacja, spadek wartości pieniądza. Fundusz Rezerwy Federalnej powołany do życia w Stanach Zjednoczonych to jest drukarnia pieniędzy (nazwijmy to po imieniu). Ta drukarnia pieniędzy jest własnością banków, które się nazywają Bankami Rezerwy Federalnej. Bank Rezerwy Federalnej drukuje papierki zwane banknotami, ale ponieważ to są banki prywatne, więc te papierki sprzedają rządowi, de facto, jeżeli już mówimy o czystej transakcji - to jeden papierek kosztuje ok. 20 centów - studolarówka, czy tysiącdolarówka kosztuje 20 centów.
Wydawałoby się, że rząd zapłaci Funduszowi i sprawa jest zamknięta. Ale tak nie jest, bo te dolary po wydrukowaniu i po uregulowaniu ich kosztów druku są przekazywane rządowi jako pełnoprawny środek płatniczy. A rząd nie mówi dziękujemy, że wykonaliście dla nas usługę, tylko przekazuje równowartość w obligacjach skarbowych FED-owi za "wypożyczenie" banknotów. Prawdziwych, rzeczywistych obligacji rządowych, które jak akcje czy jak inne papiery pożyczkowe są oprocentowane. Za to, że Amerykanie używają banknoty, facetom, którzy są właścicielami FED-u płacą pieniądze, prawdziwe pieniądze, których w zapisach bankowych jest oczywiście o wiele więcej niż w rzeczywistych dolarów w obiegu. W tej chwili sądzę, że jest około 10 razy więcej dolarów w bankowych odpisach, które nie mają żadnego pokrycia w towarach, są tylko akcjami i innym pieniądzem spekulacyjnym na giełdach. Dziesięć razy więcej dolarów niż towaru to było już osiem lat temu, gdy czytałem o podatku Tobina, i to wszystko już były dolary spekulacyjne, pozwalające przejąć im kontrolę nad żywnością, surowcami i energią całego świata w razie jakiegoś kryzysu politycznego. Gdyby była jakaś zadyma, stać ich na to by wykupić wszystkie surowce, całą żywność i wszystkim innym powiedzieć: teraz jesteście naszymi niewolnikami.
My wszyscy siedzimy na bańce nawet o tym nie wiedząc. Szef FED-u powiedział wprost: ...gdyby problem polegał na dolarze to my możemy je zrzucać z samolotu.
Całkiem niedawno okazało sie, że Chińczycy sobie przypomnieli, iż mają 600 miliardów, które chcieliby na coś przeznaczyć. Oni za frico sprzedawali swoje towary Ameryce i tylko te dolary ciułali, ciułali... . Amerykanie mówią... no tak, ale my teraz obniżymy wartość dolara... Chińczycy mówią: nawet się nie ważcie! I Amerykanie, którzy już byli dawniej przygotowani do wprowadzenia amero, bo chcieli w ogóle "wyłyżeczkować" dolara, przerazili się, że nagle ktoś przypomniał o ich pieniądzach na cudzych kontach... Myśleli: dopóki my mamy pieniądze, mamy możliwość przejęcia wielu rzeczy na zasadzie zakupu, a później jak to już będzie nasze, to się pieniądze wyzeruje. ( Tak zrobiono po wojnie wpowadzając nowy złoty komunistyczny i wszyscy ci, którzy mieli pieniądze w materacach nagle okazało się, że je stracili; tak zrobił również M.Rakowski w latach dziewiędziesiątych. )
Denominacje, czy wymianę pieniędzy można bardzo łatwo przeprowadzić, ale Chińczycy nagle powiedzieli: słuchajcie my mamy broń, która może zestrzeliwać wasze satelity, możemy w tydzień zebrać 10 milionów żołnerzy pod bronią i choćbyście cuda robili, to my was przykryjemy czapkami, a wiecie również, że umiemy się włamywać do komputerów. Chiny są na dzień dzisiejszy bardzo mocne, nie idą w konkurencję z Europą - walczą o dominację nad światem. Chiny mówią: nas w tej chwili ekonomia nie interesuje, my chcemy dyktować warunki, mamy na tyle mocną gospodarkę, że musicie się z nami liczyć.
Amerykanie na dzień dzisiejszy boją się zrobić numer, który nam planowali : unieważnić papierowe dolary i wprowadzić elektroniczną VISĘ. Jeszcze się tego boją zrobić, ale wszyscy nadal siedzimy na bańce. Jednak kiedy i jak ona pęknie, tego nikt nie wie.
Gracze są gdzie indziej niż wszyscy myślą, i o co innego biega. Problem nie polega na interesach kontynentów, czy gospodarek poszczególnych państw. Biznes, właściciele i wojsko to są trzy zupełnie niezależne mocarstwa, które kontrolują. Samo wojsko nic nie znaczy, sama gospodarka, nic, sami faceci, którzy są właścicielami, bankierami itd, nic. Powiązania między nimi są kosmiczne i ...koszmarne. Oni dzisiaj "na dzieńdobry" wywołują tsunami i wojny. Jak chcą i kiedy chcą. Oni to potrafili już 50 lat temu.
Pusty pieniądz – jak to jest zrobione ?
Ostatnio byłem uczestnikiem ciekawych warsztatów z ekonomii i obecnego kryzysu. Wykład przeprowadził mój kolega, który patrząc na problem pod kątem procesowym wskazywał na dynamikę zmian, błędy ludzkiej percepcji oraz efekt gotowania żaby. Mówił również o inflacji. Pokazał wszystkim stare banknoty sprzed denominacji. Wszyscy oglądając te banknoty patrzyli na nie, jak na jakiś eksponat z poprzedniej ery. Tymczasem to było u nas raptem 14 lat temu! Historia się nie skończyła. Zastanawiałem się, jak w 3 minuty wytłumaczyć
- czym jest pusty pieniądz, jaka jest jego natura i skąd się bierze ta inflacja,
o której tyle było mowy na tych warsztatach.
- czym jest pusty pieniądz, jaka jest jego natura i skąd się bierze ta inflacja,
o której tyle było mowy na tych warsztatach.
Poprzedni wpis na ten temat dla wielu był niezrozumiały i dlatego stwierdziłem, że trzeba się odnieść do Rothbardowskiej prostoty w pokazywaniu tego fenomenu.
A więc upraszczając mocno sprawę, wyobraźmy sobie, że chce założyć bank. Dla dalszego uproszczenia, załóżmy, że będzie to jedyny bank w kraju. Tak więc zakładam spółkę, która będzie się zajmowała bankowością i wpłacam do niej 500 000 złotych, które będą stanowić kapitał banku. Jak wygląda bilans banku?
Aktywa to majątek spółki (banku), pasywa to źródło pochodzenia tego majątku. Mamy więc 500 000 w środkach pieniężnych w aktywach, a w pasywach zaznaczenie ze pochodzą one z kapitałów własnych, czyli mojego wkładu jako jedynego akcjonariusza banku. Jako, że założyłem bank po to żeby zarabiać, muszę środki pieniężne komuś pożyczyć na procent. Załóżmy, ze przychodzi Kowalski i chce wziąć kredyt na dom. Potrzebuje akurat 500 000 złotych. Ja mówię ok, masz pan pieniądze i kup dom. Bilans banku po udzieleniu kredytu wygląda tak:
Przekazałem środki pieniężne Kowalskiemu i wpisałem w aktywach, że Kowalski jest mi tyle winien. Jest to moja wierzytelność, stąd stanowi aktywo mojego banku. Kowalski zapłacił tymi pieniędzmi deweloperowi za nowy dom. Deweloper jednak nie ma żadnego interesu w tym, żeby trzymać gotówkę w szafie, tym bardziej, że mój bank oferuje mu za przechowywanie pieniędzy oprocentowanie. wpłaca więc te pieniądze do mojego banku. Bilans wygląda następująco:
Deweloper wpłacił pieniądze do banku i ja mam z powrotem środki pieniężne do wykorzystania. W praktyce jednak bank nie daje pieniędzy Kowalskiemu do ręki, tylko od razu przelewa na konto depozytowe, czyli na konto swojego banku (założenie – jeden bank w kraju). Po operacji udzielenia kredytu mój bank posiada wierzytelność Kowalskiego 500 000 złotych i ten majątek jest finansowany moim wkładem własnym, oraz depozytem dewelopera A.
Do banku przychodzi Nowak i chce kredyt. Ja się oczywiście cieszę bo więcej kredytów to więcej odsetek od kredytów. Jako ze Bank posiada 500 000 złotych, to udzielam Nowakowi takiego kredytu. Nowak opłaca dewelopera i przelewa te pieniądze na konto, tym razem dewelopera B. Bilans:
Łatwo dojść do wniosku, że tak można bez końca a bank będzie miał ciągle środki na udzielenie nowego kredytu:
Co to są depozyty w banku? To nasze dzisiejsze pieniądze. Przelewamy je tylko miedzy sobą, płacąc kartą, czy przelewem, jednak one ciągle widnieją w banku na zapisie księgowym jako depozyt. Z pierwotnych pieniędzy jakie miałem wykreowałem 6 000 000 nowych pieniędzy. Z czego? Z niczego. Ot, po prostu piramida finansowa zbudowana na obietnicach spłaty długów.
Udzielanie coraz to więcej nowych kredytów, to nic innego jak ekspansja kredytowa. W gospodarce jest coraz więcej kredytów i pieniędzy. Ekspansje kredytową można zobrazować na wykresie jak przewrócona choinkę:
I widzimy, jak coraz więcej kredytów w gospodarce, to coraz więcej pieniędzy im odpowiadających. Każdy kolejny ząbek to kolejny wzrost zadłużenia, tak samo jak kolejno by brali kredyty Kowalski, Nowak, Iksiński itd. Doskonały przykład międzynarodowej ekspansji kredytowej widać w ostatnich latach kredytowego szaleństwa:
Rysunek przedstawia ekspansje kredytową w kolejnych kwartałach. Jak widać wyszły nam na przestrzeni 10 lat modelowe choinki. To właśnie o tym powinno się rozmawiać na szczytach G20 i tym podobnych. Rysunek co prawda przedstawia kredyty i depozyty zagraniczne, ale w ujęciu krajowym to wygląda tak samo. Reszta wykresów tutaj.
Wracając do banku i ujmując jedno uproszczenie, to należy dodać, że od każdego depozytu, bank jest zmuszony zachować rezerwę obowiązkową i ulokować ja w NBP lub w fizycznych banknotach. Wtedy ekspansja ma pewne granice i bilansu wyglądałby tak:
Zasadniczo jednak NBP wrzuca całą rezerwę obowiązkową z powrotem do systemu bankowego i stara się regulować ilość kredytów poprzez stopę procentową, a nie poprzez stopę rezerw obowiązkowych.
Czy sytuacja wygląda inaczej jezeli jest wiele różnych banków? Nie ma to znaczenia dla zrozumienia istoty sprawy. jezeli bank nie ma wolnych śordków na udzielenie kredytów, to pożycza je najpierw na rynku międzybankowym. Innymi słowy, inny bank składa depozyt w tym banku, który potrzebuje udzielić kredytu. Cały system zachowuje się jednak jakby byl jednym bankiem.
I to cała tajemnica pustego pieniądza… gdyby wszyscy deweloperzy zarządali wypłaty swoich pieniędzy, to ich by po prostu nie było. Bank ma kredyty, a nie pieniądze.
Idąc dalej i już dotykając trochę bardzie natury systemu, to pojawia się pozorny problem odsetek. Kredyt jest oprocentowany i skąd na niego wziąć pieniądze? Tutaj pokutuje pewne przekłamanie z filmu Money as debt, gdzie jakoby system cały czas się musi rozrastać i kreować nowe pieniądze, żeby można było spłacać czymś odsetki. Oczywiście nie ma takie potrzeby. Wracając do naszego banku i Kowalskiego. Kowalski żeby mógł dostać kredyt, musiał gdzieś pracować. Jako, że mamy bardzo uproszczony model, to może pracować albo w moim banku, albo u dewelopera. Dla uproszczenia dajmy na to, że pracuje u dewelopera. Co się dzieje w momencie jego wypłaty i spłaty kredytu? Bilans i ruchy na bilansie:
Deweloper musi zapłacić Kowalskiemu pensje w wysokości 15 000 złoty. Kowalski 5 000 przeznacza na spłatę kredytu, 5 000 na spłatę odsetek a 5 000 zachowuje sobie dla banku. Ogólna podaż pieniądza spadła o 5 000 złotych, dokładnie o tyle, o ile został spłacony kredyt banku. Nastąpiła kontrakcja kredytu, czyli zmniejszenie ilości kredytów w systemie bankowym oraz samych pieniędzy. W takim przypadku, powinniśmy obserwować deflacje, gdyż jest mniej pieniędzy w stosunku do ilości produkowanych dóbr. Bilans po uwzględnieniu powyższych ruchów wygląda tak:
http://www.adamduda.pl/2009/04/24/pusty-pieniadz-jak-to-jest-zrobione/
UZUPEŁNIENIE.
Odpowiedzialność organizatora
14 listopada 2011Komentarzy: 19Relacje jak i wnioski głównych mediów z zamieszek w Warszawie wręcz porażają. Raptem 20 lat po obaleniu komunizmu zapominamy co to wolność i sami wpychamy się w totalitarne myślenie. Nie chodzi o to, czy jeden dziennikarz jest za „lewakami” czy za „prawkami”. Spory tych dzieciaków są kompletnie nierelewantne w stosunku do tego, do czego zmierza …
czytaj dalej »
czytaj dalej »
No właśnie ile kosztował szczyt G20? Szczyt w którym dyskutowano o zaciskaniu pasa i bankructwie krajów południa? Szum w zachodnich mediach wywołał artykuł w angielskim tabloidzie Sun, który opublikował grafikę z kosztami pojedynczego noclegu małego Napoleona z wielkim ego. Szacowany koszt? 37 ooo Euro.
Tyle kosztują apartamenty, w którym dyskutowano o oszczędnościach, a jedynie co uradzono, to określenie które z kolejnych krajów wciągnąć na czarną …
czytaj dalej »
Tyle kosztują apartamenty, w którym dyskutowano o oszczędnościach, a jedynie co uradzono, to określenie które z kolejnych krajów wciągnąć na czarną …
czytaj dalej »
Jerzy Pomianowski swego czasu w książce „Na wschód od zachodu” tak oto scharakteryzował polską politykę wobec Rosji.
…Jak wiadomo, wystarczy wziąć kokoszke i umiejętnie obrócić ją na grzbiet, by kura zastygła na długie godziny. I to wcale nie dlatego, że rzeczywiście ogarnął ją paraliż, ale dlatego, że owo stworzenie rozumuje całkiem nie głupio: chwilowo nic mnie nie boli, choć sytuacja jest nadzwyczajna …
czytaj dalej »
…Jak wiadomo, wystarczy wziąć kokoszke i umiejętnie obrócić ją na grzbiet, by kura zastygła na długie godziny. I to wcale nie dlatego, że rzeczywiście ogarnął ją paraliż, ale dlatego, że owo stworzenie rozumuje całkiem nie głupio: chwilowo nic mnie nie boli, choć sytuacja jest nadzwyczajna …
czytaj dalej »
Straszą tych Greków straszą, aż w końcu przestraszyli i referendum zostało odwołane. Ciekawe jak ulica zareaguje na takie zabawy. To straszenie jednak jest iście ciekawe. To naprawdę fascynujące, jak orędownicy demokracji mogą bez zająknięcia krytykować demokratyczne referendum i jak mogą straszyć argumentami z księżyca. Weźmy taką ekspertkę Europejskiej fundacji Bruegel panią Benedicta Marzinotto.
Gdyby Grecja wyszła z UE, byłaby w Europie …
czytaj dalej »
Gdyby Grecja wyszła z UE, byłaby w Europie …
czytaj dalej »
Greckie referendum widać zasiało panikę wśród liderów fasadowych demokracji.
Francja powtarza, że plan przyjęty w ubiegły czwartek jednomyślnie przez 17. krajów strefy euro jest jedynym sposobem na rozwiązanie problemu greckiego długu. Oddanie głosu ludziom jest zawsze uzasadnione, ale solidarność między krajami może istnieć tylko wtedy jeśli wszyscy zgodzą się w sprawie niezbędnych działań – powiedział wczoraj …
czytaj dalej »
Francja powtarza, że plan przyjęty w ubiegły czwartek jednomyślnie przez 17. krajów strefy euro jest jedynym sposobem na rozwiązanie problemu greckiego długu. Oddanie głosu ludziom jest zawsze uzasadnione, ale solidarność między krajami może istnieć tylko wtedy jeśli wszyscy zgodzą się w sprawie niezbędnych działań – powiedział wczoraj …
czytaj dalej »
Kryzysy mają charakter oczyszczający. Prawie zawsze. W ekonomii występuje pojęcie twórczej destrukcji. Destrukcji, która w czasie kryzysu niszczę stare przedsiębiorstwa o starych modelach biznesowych wykorzystujących przewagi mono i oligopolistyczne, ale destrukcji, która jednocześnie umożliwia powstanie nowych firm, znaczenie bardziej przystosowanych do wymagań rynku. Summa sumarum, po kryzysie mamy firmy bardziej odporne na szoki ekonomiczne, ale co najważniejsze mamy firmy, które bardziej …
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
Prześlij komentarz