o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

piątek, 15 czerwca 2012

ПОЧЕМУ ЖЕ Artimowitsch ł ż e

ZAMIAST  WSTĘPU.

Russovieci za granicą

Portret użytkownika Godziemba
Wielu mieszkańców Europy Zachodniej i Południowej nie rozumie przyczyn niechęci Polaków do Rosjan. To niezrozumienie wynika między innymi z braku kontaktów z Rosjanami.
Ostatnią podróż na Cypr i do Izraela odbywałem w międzynarodowej grupie, składającej się głównie z Rosjan oraz Brytyjczyków. Poza tym było kilku Polaków, dwóch Czechów oraz niemieckie małżeństwo.
W pierwszej fazie podróży przewodniczką była Rosjanka słabo posługująca się językiem angielskim, która na pytanie jednego z Polaków, zadane po polsku, ostentacyjnie podkreśliła, iż nie zna i nie rozumie po polsku. Zażądała aby pytanie zostało zadane w „normalnym języku”. W tej sytuacji, gdy zwróciła się do mnie po rosyjsku, zdecydowanie zażądałem aby rozmawiała ze mną po angielsku i co uczyniła z wyraźną niechęcią, cedząc, że przecież musiałem uczyć się języka rosyjskiego w szkole.
Po wylądowaniu w Tel-Avivie Rosjanie z przerażeniem patrzyli na robienie zdjęć przez Brytyjczyków i Polaków na lotnisku Ben Guriona, próbując nam wmówić, iż „to nie nada” i zostaniemy aresztowani. Z wyraźnym przestrachem podchodzili do kolejnych kontroli dokonywanych przez przedstawicieli izraelskich służb bezpieczeństwa. Ten strach minął dopiero po zakończeniu odprawy.
Początkowo Brytyjczycy ze zdziwieniem przypatrywali się tym polsko-rosyjskim potyczkom, jednak także oni odetchnęli z ulgą, gdy w Izraelu przejął nie-Rosjan drugi przewodnik – potomek polskich Żydów, emigrantów z 1968 roku. David, bo tak miał na imię, znakomicie posługiwał się zarówno angielskim jak i polskim, traktując wszystkich jednakowo. Okazał się znakomitym przewodnikiem, który z obiektywizmem przybliżał historię oraz współczesność Izraela, nie dążąc do wpłynięcia na nasze stanowisko w konflikcie izraelsko-arabskim. Wskazywał jedynie na europejski charakter Izraela, stanowiący ewenement na Bliskim Wschodzie.
Mimo, iż jeździliśmy dwoma busami, w trakcie zwiedzania Jerozolimy nieustannie natykaliśmy się na „naszych” Rosjan, którzy odnosili się do nas z ostentacyjnym lekceważeniem, starali się także omijać kolejkę do zwiedzanych obiektów. W czasie zwiedzania świątyni grobu Pańskiego zyskali sojusznika w popie, który – wbrew uformowanej kolejce – wpuszczał jedynie Rosjan, wywołując głośne, choć bezskuteczne protesty pozostałych turystów. Fakt ten jeszcze bardziej umocnił przekonanie „naszych” Rosjan, iż świat do nich należy.
Incydenty te jednak otworzyły oczy Brytyjczykom, w efekcie narodził się „sojusz” brytyjsko-polski, do którego przyłączyło się także dwóch Czechów. Jedynie niemieckie małżeństwo trzymało się z boku. W rozmowach Brytyjczycy ( w różnym wieku) przyznawali, iż po raz pierwszy uświadomili sobie bezczelność i arogancję Rosjan, którzy co warto podkreślić, nie posługiwali się żadnym obcym językiem lub nie chcieli w nim rozmawiać. Ten brak znajomości języków obcych wśród Rosjan ujawnił się już na Cyprze, gdzie Rosjanie stanowią liczącą się 50 tysięczną kolonię. W tej sytuacji wielu cypryjskich Greków nauczyło się rosyjskiego, co ugruntowało jeszcze wśród Rosjan przekonanie o braku potrzeby nauki języków obcych.
Podczas powrotu Rosjanie oblegli sklepy wolnocłowe wykupując w masowych ilościach wódkę oraz whisky. Nierzadki był widok Rosjanina wnoszącego do samolotu w torbach 10-15 butelek mocnych trunków. Potem w hotelu upijali się do nieprzytomności wywołując burdy i dewastując meble w pokojach. W jednym przypadku konieczny był przyjazd karetki pogotowia, która odwiozła do szpitala kilku uczestników takiej rosyjskiej libacji.
Te doświadczenia z Cypru i Izraela potwierdziły moje podobne obserwacje z Hiszpanii, Włoch czy Wysp Kanaryjskich, gdzie turyści rosyjscy cieszą się coraz gorszą opinią. Są jednak tolerowali z uwagi na znaczne zasoby gotówki, którą wydają bez opamiętania.
Dzięki coraz częstszym kontaktom z rosyjskimi turystami coraz więcej mieszkańców Europy zmienia swój pozytywny stosunek do Rosji i jej mieszkańców. Możliwe, iż później zrozumieją także przyczyny rezerwy Polaków w stosunku do „nowych” Rosjan.
Jednocześnie chciałbym podkreślić, iż mój tekst nie dotyczy wszystkich Rosjan, tylko tzw. rosyjskich turystów, którzy stanowią dosyć specyficzną grupę. W Rosji zaledwie kilka procent jej mieszkańców, związanych z władzą, służbami specjalnymi oraz mafią, stać na wyjazdy zagraniczne. Pozostali klepią biedę, zagraniczne krajobrazy widząc jedynie w telewizji.

Sowiecka Pyta




Dlaczego Paweł Artymowicz znowu łże?

Najkrócej i standardowo dowcipnie można odpowiedzieć, że tak już ma i inaczej nigdy nie potrafił. Tym razem kłamstwo jest tak ewidentne, że aż mi się Pawła Mikołajewicza zrobiło żal. Inna odpowiedź na tytułowe pytanie brzmi: „bo nie ma wyjścia”. Niestety muszę utrzymać ten pełen szarad wywód, ponieważ nie zamierzam ułatwiać życia zarówno kłamcy, jak i jego protektorom. Na blogu Antybiniendy czytamy takie oto karkołomne wyjaśnienie:

„w prokuraturze rozmawialem glownie, jak sie mozna domyslic, o moich pracach: metodach i zrodlach
danych do nich.

prokuratorzy nie żądali ode mnie utajniania niczego i nie spodziewam sie tego w przyszlosci.

pozdrawiam

ykw”

Zachowałem tę oryginalną i osobliwą pisownię, wraz z jeszcze bardziej oryginalnym formatowaniem, ponieważ forma zdradza ukrytą treść. Stara moskiewska szkoła, przejęta przez wielu Artymowiczów, mówi, że najlepszą formą dezinformacji jest 90% prawdy i 10% kłamstwa. W takich proporcjach można sprzedać każdą blagę i w większości przypadków nie pozostawić po sobie śladów. Tym większa jest desperacja Antybiniendy, bo on doskonale zdaje sobie sprawę, jakie ślady zostawił, co więcej ślady są udokumentowane na piśmie. Paweł Mikołajewicz Artymowicz jako naukowiec zbłaźnił się ostatecznie, z chwilą gdy zdemaskował Nick you know who, ale dotąd nie miał w swoim CV takiego epizodu jaki zaliczył w ostatnich dniach. Jeśli ja wiem i wiem na pewno, w jakich okolicznościach Artymowicz trafił do prokuratury, to on musi wiedzieć tym bardziej. Tymczasem w swoim kolejnym oświadczeniu, Antybinienda łże następująco:

"Nie będę uczestniczył w dzisiejszym posiedzeniu zespołu parlamentarnego, ponieważ w tym czasie jestem zaproszony na rozmowę do prokuratury (...). Nie uchylam się od żadnych merytorycznych dyskusji czy naukowej debaty. Uważam jednak, że posiedzenie zespołu kierowanego przez pana posła Macierewicza, będącego de facto politycznym klubem dyskusyjnym, nie jest najlepszym miejscem na prowadzenie naukowego dyskursu"

Z pełną odpowiedzialnością i wiedzą oświadczam, że NIE BYŁO ŻADNEGO ZAPROSZENIA od NPW, a wręcz przeciwnie. Powód (powody), dla którego Paweł Mikołajewicz Artymowicz znalazł się w NPW są zupełnie inne. W tym miejscu muszę się zachować ostrożnie, ponieważ nie chcę popełnić tak szczeniackiego błędu, który Antybiniendę do NPW zaciągnął. Nie mogę podać rzeczywistych przyczyn, ale inteligentni ludzie skojarzą sobie bez trudu, moje poprzednie wpisy z tym wpisem i wyciągną właściwe wnioski. Chciałbym tylko puścić jeszcze jedno oko. Cała ta „wizyta” jest inscenizacją, nie tylko w wykonaniu Pawła Mikołajewicza Artymowicza. Jemu zależało na przykryciu pewnej krepującej sprawy, stronie przeciwnej zależało na kolejnym „ekspercie” z tytułem, który będzie podtrzymywał legendę MAK. Chodziło też o następny etap dyskredytacji Biniendy, pokazanie, że „organa” nie mają żadnych złych intencji wobec naukowców. Manewr klasycznie moskiewski, 90% prawdy, nie mają…wobec swoich. Innymi słowy, wiecie rozumiecie, my zapomnimy o tym i owym, a wy Artymowicz róbcie swoje. Te klocki naprawdę łatwo poukładać i nie trzeba mieć tajnej wiedzy, wystarczy przejrzeć ogólnodostępne teksty na temat Antybiniendy i oświadczenia Pawła Miłokołajewicza Artymowicza.


Brak komentarzy: