WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
niedziela, 10 czerwca 2012
Tonalda D. żulia dla UBogich * b. Breslau
ZAMIAST WSTĘPU.
Pochwała dziennikarskiego kurestwa, (XIX w.):"Nie ma czegoś takiego jak wolna prasa... Zadaniem dziennikarzy jest zniszczyc prawdę, kłamac w żywe oczy, fałszować, oczerniać, się płaszczyć przed pieniądzem i sprzedawać swój kraj i swą rasę za chleb powszedni....My jestesmy narzędziami i parobkami bogatych poza tą sceną. ... Jesteśmy intelektualnymi prostytutkami."Chomsky5-MÓW DO SPOŁECZEŃSTWA JAK DO MAŁEGO DZIECKA
Świat po/dzie/lony na dwie nierówne części
Pomysłodawcom stref – czytaj obozów przejściowych – numer się udał wyśmienicie.
Wczoraj
siódmy dzień czerwca – Boże Ciało (precesje, nabożne modlitwy i
śpiewy, prószenie kwiatów przed ołtarzami, zapach palonego bursztynu,
gałązki brzozowe) zbiegł się w czasie otwarcia strefy kibica we
Wrocławiu. Zebrałem się w sobie – poszedłem. Wrocławski Rynek ogrodzony
– wiadomo strefa specjalna tylko dla kibiców. Kto nie kibic niech
wypier..papier za ogrodzenie.
Stanąłem
poza strefą opierając się o stalowe poręcze pierwszego –
przeciwsztormowego ogrodzenia ( za nim drugie, z zielonej stylonowej
siatki o oczkach 3x3 cm.) i zastanawiałem się po chuchu ha cały ten
zgiełk, po jaką cholerę tyle zachodu żeby odgradzać doskonale urządzony
Rynek i dzielić na dwie części? Odpowiedź przyszła natychmiast sama
(bez potrzeby dzielenia jej na przydatną i nieprzydatną): kasa misiu,
kasa.
No,
skoro ktoś sobie przećwiczył wariant brania do „niewoli” i osadzania w
„obozach”, do których tak chętnie, tak wielka rzesza ludzi dała się
zamknąć, to widać, że pomysłodawcom stref – czytaj obozów przejściowych –
numer się udał wyśmienicie.
Nie
cierpię na klaustrofobię i nie mam żadnych innych fobii, ale
instynktownie wyczuwam zagrożenie i podstęp. Nie daję się wpuszczać w
maliny pierwszemu lepszemu idiocie, tych zresztą też wyczuwam
instynktownie na 100 yardów pod zawietrzną i również unikam, podobnie
jak dobrowolnemu poddaniu się bez walki, lub wzięcia na inny
socjologiczny trick.
Nie
wrzeszczę, jak chce tego jakaś paniusia z panem na scenie – nie jestem
małpą, aby drzeć mordę za każdym wyrzuconym w tłum hasłem. Tak mam ja –
inni mają inaczej i stąd zapewne, ja wielu mi podobnych, mamy tak, a
nie (właśnie) inaczej.
A jak mamy?
Skoro
zebrałem się w sobie i poszedłem na ten wrocławski przepiękny Rynek
zasłonięty w ¾ przez banery rozwieszone na ogrodzeniach stalagu lub, jak kto woli, oflagu, to postałem sobie i popatrzyłem na ludzi, którzy jak rzeka wpłynęli w wąskie gardło strefy kibica.
I
muszę przyznać, że wielka to była rzeka: skończyłem liczyć na dwóch
tysiącach – palce mi się skończyły, a że nie jestem światowidem to dałem
sobie spokój podglądania Rynku z czterech stron jednocześnie.
Ludzie wyglądali na zaciekawionych, i raczej sprawiali wrażenie zadowolonych. Nie wiem, czy cieszyli się z faktu, że wystąpi dla nich kilku wykonawców, w tym polsko
– ukraiński zespół z Olsztyna Enej, czy z tego, że dali się wepchnąć w
zastawioną pułapkę (strefa kibica) i czuli się, że się wyrażę,
zaopiekowani?
Bądź
co bądź wyglądali, w zdecydowanej swej masie, na takich, co to sobotę
wygrywają kilka baniek w lotka, w poniedziałek spłacają wszystkie swoje
i swojej najbliżej rodziny zobowiązania i długi, we wtorek i środę
podejmują ważne decyzje np. zakup działki i budowa
domu, we czwartek inwestują na giełdzie, w piątek bawią się tańczą i
piją, w sobotę, gdy się okaże, że kasiorka się skończyła znów wygrywają
kilka dużych baniek w lotto.
I
tacy szczęśliwi, i w dobrym zdrowiu i dobrobycie, już niebawem pójdą
glosować na partię miłości lub różowe słoniki w karafce, a potem ktoś
ubierze ich w mundury i każe iść na wojnę i ginąć za jakąś tam sprawę.
Pójdą i zginą. Jak nie pójdą tez zginą – sposobów jest mnóstwo.
No dobrze, czas wracać do domu coś zjeść i poczytać coś i potem się położyć spać, aby wyśnić przebieg meczu
Polska – Grecja. Wróciłem, coś tam zjadłem i coś obejrzałem w
telewizorni, ale że menu na talerzu z ujemną cyfrą było nudne, to
wziąłem się za Internet. Wszędzie prawie to samo. Z prawicy plują na
lewicę i odwrotnie. Kliknąłem na znane mi strony i doszedłem do wniosku,
że w Internecie podobnie jak w Rynku w „odrutowanej” strefie kibica – ludziska dają się nabierać na socjotechniczne sztuczki.
Kliknąłem na pocztę. I! O, tutaj zaszła zamiana.
Sam
Bóg dziś odwiedził mnie, za pomocą dobrej siostry A., która chce mi
darować dwa i pół miliona dolarów – mam tylko podać swoje dane.
List napisany łamaną polszczyzną bez polskich znaków diakrytycznych,
ale z dobrze przyswojoną, poprawną pisownią, i ortografią, trudnego skąd
inąd języka.
Zdaje się, że już wyżej w tym tekście napisałem, że instynktownie wyczuwam
podstęp i zagrożenie. Sprawdziłem adres, kiedy, kto i gdzie założył
skrzynkę pocztową i zanim poszedłem spać stanąłem w oknie. Spojrzałem na
„swoje” cztery przejścia dla pieszych – spokojnie. Tylko pod sklepem z
mrugającym na czerwono napisem 24h jakieś głośne rozmowy i śmiechy.
Zaintrygował
mnie niebieskawy mrugający odblask policyjnych świateł w okolicach
przejścia dla pieszych, którego niestety nie wiedze z okna. Światła
policyjnego wozu odbijały się w zacienionych miejscach przed moimi
oknami. Pierwotnie myślałem, że złapali kogoś do kontroli, ale coś
przydługa ta kontrola. Zauważam,
że ludzie z zainteresowaniem spoglądają w tamtym kierunku. Było po 23.
Sen odpłynął. Wskoczyłem w spodnie na plecy zarzuciłem kurteczkę i
zszedłem na dół.
Otwieram
solidne drzwi od klatki ze schodami i widzę wóz bojowy straży
pożarnej. Ulicę na odcinku 100 metrów rozświetlają światła straży,
policji i karetek pogotowia. Przy schodach po prawej stronie stoi kilka
pięknych motocykli, po lewej jeden, totalnie rozbity. Idę w lewą
stronę. Wszędzie porozrzucane części oznakowane kredą i ponumerowane.
Na prawym pasie, pośrodku, między
torowiskiem a chodnikiem kałuża krwi w kształcie wysp brytyjskich.
Kawałek dalej prawy laczek a po drugiej stronie torowiska lewy: leżą
prawie tak jakby ich posiadacz był wielkoludem, który ponowił usiąść na
nadjeżdżającym tramwaju zostawiając swoje obuwie. Odjechał.
Pytam
co się stało. Pani prokurator mówi, że jakiś pijany, jak mówią
świadkowie, wyskoczył nagle między kolumnę motocykli i zaczął machać
rękoma. Nadział się centralnie na czwarty motocykl – o ten tam – ruchem
głowy wskazuje rozbitą maszyną przy mojej klatce. Lekarze reanimowali
człowieka przez 40 minut. Zszedł. Motocyklista jechał sam – został
przewieziony do szpitala. Nie wiem jaki jest jego stan. Świadkowie
mówili, że ofiara już wcześniej wybiegała pod nadjeżdżające samochody.
Podziękowałem
i odszedłem. Poszedłem na spacer. Kiedy wracałem strażacy „zdejmowali”
czerwoną wyspę brytyjską z polskiego czarnego asfaltu.
Położyłem
się i w końcu zasnąłem. Po stronie Morfeusza nikt nie był
zainteresowany turniejem piłkarskim – nikt nawet słowem nie pisnął.
Zatem na jawie liczę na to, że mecz będzie piękny i zacięty, że zagramy jak nigdy dotąd i nie damy sobie wsadzić więcej niż dwa gole do siatki Szczęsnego.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz