Nie wiem jak to się dzieje, ale banalność i przewidywalność
zachowań pewnych osób jest wprost miażdżąca. Ja na tym blogu ze sześć chyba razy
opisywałem scenę z filmu „W samo południe”. Rzecz idzie tak: mieszkańcy
miasteczka zgromadzili się w kościele i czekają co im pastor powie na temat
nadchodzącego kataklizmu. Oto do miasta jedzie pociągiem pięciu bandytów, którzy
chcą rozprawić się z szeryfem i przejąć kontrolę nad portfelami mieszkańców.
Pastor postrzegany jest jako jeden z ostatnich zwolenników szeryfa. Szeryfa,
który nie chce uciekać, ale będzie walczył. I tenże pastor przez całe kazanie
opowiada o bohaterstwie i poświęceniu, po to by na koniec pochwalić oportunizm i
tchórzostwo. To jest postawa modelowa i znany nam wszystkim ksiądz nazwiskiem
Mądel wpada tę koleinę zawsze kiedy tylko zabiera się do pisania. Napisał kiedyś
na przykład, że są rzeczy gorsze niż donoszenie na bliźnich do tajnej policji,
na przykład powierzchowne traktowanie filozofii. Dzisiaj zaś doradza Cezaremu
Gmyzowi i jeszcze go straszy Hajdarowiczem i zwolnieniem z pracy. Myślę, że
Hajdarowicz prędzej zwolni się sam niż zwolni Gmyza. No chyba, że wyprodukowanie
kolejnego męczennika sprawy smoleńskiej jest komuś na rękę.
Zostawmy jednak
Gmyza. Skupmy się na Mądlu. Kto to jest? To jest taki Popiełuszko a rebours. To
jest ksiądz katolicki z odwróconym wektorem. W zakamarkach Systemu powstała
koncepcja, by znaleźć księdza, który będzie jak najbardziej wtrącał się do
polityki, w sensie znanym nam z czasów komuny. I będzie robił to tak, by dobrzy
ludzie nie wiedzieli co z tym zrobić. A gdyby chcieli protestować to im się
powie, że księża mogą rozprawiać o czym chcą. Samiście tego przecież chcieli.
Mądel zaś odmie się na całym ciele i powie coś o niezrozumieniu filozofii, o
jakości debaty albo jakiejś innej bzdurze, którą zwykle zasłania się chamską
propagandę.
W dzisiejszym tekście pastor Mądel odezwał się tak jak
dziennikarka w reklamie proszku do prania. Mądry profesor mówi, że mikrogranulek
nie widać, na co ona: to skąd wiadomo, że istnieją? Binienda mówi, że brzoza nie
mogła złamać skrzydła, ale nie widział ani brzozy ani skrzydła – tako rzecz
pastor Mądel I powieka mu przy tym nie zadrga, tak jest dobrze umocowany. Pisze
jeszcze Mądel o miękkiej ziemi o którą uderzają kadłuby z prędkością poziomą 300
km/h, a ja nie mogę wyjść z podziwu skąd Mądel wie, że ziemia w sosnowym lesie
pod Katyniem była miękka. Nie widział przecież ani lasu, ani ziemi. To co tam
rośnie od razu zostanie określone przez każdego, nawet nie dyplomowanego leśnika
jako typ siedliskowy zwany borem świeżym. Ziemia tam jest twarda jak kamień, a
nie miękka, poprzerastana korzeniami sosen, o które łamią się nogi i koła
rowerów kiedy ktoś przesadzi z prędkością podczas sobotniej wycieczki w ostępy.
Może więc ten samolot rozwalił się od uderzenia w twardą ziemię a nie miękką?
Czy to pastorowi Mądlowi nie przyszło do głowy?
Jak wiecie jestem ostatnim
człowiekiem, który wiązałby jakieś nadzieje z przeprowadzanym śledztwem. Uważam,
że ono zostanie wykorzystane przeciwko nam, bez względu na to jaki będzie jego
wynik. I przekonuje mnie co do tego każda rewelacja i każda na nią
reakcja.
Smoleńsk był i jest nadal jednym z najważniejszych naszych
doświadczeń wspólnotowych. Oceniamy je jednoznacznie jako zamach na państwo i
próbę zdegradowania jego roli w polityce międzynarodowej. To jest najważniejsze.
Na to powinniśmy zareagować przede wszystkim. Temu służą właśnie miesięcznice,
modlitwy przed pałacem i uroczystości upamiętniające poległych. Śledztwo jest
ważne i ono będzie się toczyć, ale przez cały czas narażone będzie na ataki
propagandowe. Cały czas także podejmowane będą próby obniżenia jakości
wspólnotowego doświadczenia jakim był Smoleńsk. Temu właśnie służą rozważania
Mądla i jemu podobnych. Samolot rozbił się o miękką i zalesioną ziemię z
prędkością poziomą 300 km/h? I co jeszcze? Czy Mądel zbliżając się z prędkością
poziomą 5 km/h do kiosku z gazetami rozwali sobie głowę o szybę czy
nie?
Podsumujmy: propaganda szydząca lub „racjonalizująca” Smoleńsk to zło
największe. Smolar piszący w „Le Monde” o histerii smoleńskiej i populiście
Kaczyńskim, Mądel pouczający Gmyza jak należy pisać artykuły w prasie i
pochylający się z troską nad jego losem. I inne „żywiołki pomniejszego płazu”
jak Józef Moneta czy pantryjota.
Jak na to reagować? W sposób jak najdalszy
od sensacji. Ustalenia śledztwa mogą co najwyżej potwierdzić nasze
najczarniejsze obawy i nic więcej. Do tego służą. Efektem bowiem Tragedii
Smoleńskiej jest obniżenie rangi Polski i zdegradowanie nas wszystkich razem i
każdego z osobna. Wobec tego zajścia powinniśmy się określać, nie wobec
szczegółów dotyczących śledztwa. One będą za każdym razem atakowane przez Mądla
i jego drużynę, a my możemy co najwyżej uwikłać się w jałowe polemiki. Kwestia
czym i w jakich okolicznościach unicestwiono pasażerów i załogę prezydenckiego
samolotu jest ważna, ale nie pierwszorzędna. Najważniejsze jest byśmy odnieśli
wreszcie jakieś zwycięstwo. Nawet małe, nawet nad Mądlem i jego czarnymi
myślami. To już będzie wiele.
Przypominam także, że sprzedajemy ostatnie
egzemplarze „Dzieci peerelu”. Książka jest jeszcze dostępna w hurtowniach na
Kolejowej w Warszawie, w księgarni Wojskowej w Łodzi oraz w sklepie FOTO MAG
przy stacji metra Stokłosy w Warszawie, oraz w księgarni
http://www.ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl/. Już za chwilę jej nie będzie.
Na razie nie planujemy wznowienia. Jeśli ktoś chce mi zarzucić, że lansuję swoje
książki przy pomocy ataków na katolickiego księdza to chciałem od razu
potwierdzić ten zarzut. Tak właśnie jest. Podnoszę sprzedaż sklepu Mądlem, bo
nie wiedzą dlań żadnego innego zastosowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz