o * H e r o i z m i e

Isten, a*ldd meg a Magyart
Patron strony

Zniewolenie jest ceną jaką trzeba płacić za nieznajomość prawdy lub za brak odwagi w jej głoszeniu.* * *

Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków * * *


* "W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie." - Adam Jerzy książę Czartoryski, w. XIX.


*************************

WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
40 mln d z i e n n i e

50%
Dlaczego uważasz, że t a c y nie mieliby cię okłamywać?

W III RP trwa noc zakłamania, obłudy i zgody na wszelkie postacie krzywdy, zbrodni i bluźnierstw. Rządzi państwem zwanym III RP rozbójnicza banda złoczyńców tym różniących się od rządców PRL, iż udają katolików

Ks. Stanisław Małkowski

* * * * * * * * *

sobota, 3 maja 2008

@ 30-40 sekund Danuty B.



38-letni Andrzej N. skazany na dożywotnie więzienie Były sanitariusz o pseudonimach "Koń" i "Doktor Ebrantil". Pięć lat temu dowiedzieliśmy się o jego istnieniu od jednego z kierowców karetek. Tak nam opowiadał: Jest człowiek, który uśmiercał ludzi. Jawnie, na oczach innych. To sanitariusz "doktor Ebrantil". Ebrantil to lek obniżający ciśnienie krwi. Serce staje i koniec.Przykład: "Ebrantil" bierze z domu psychicznie chorego, wsiada do karetki, siada z tyłu z pacjentem i wieziemy go do szpitala. Pacjent był fizycznie zdrowy, braliśmy go, bo chciał przez okno wyskoczyć. Mówił trzeźwo, realnie. Jechałem z doktorem, bardzo porządnym - podczas reanimacji często pot się z niego lał. "Ebrantil" dochodzi do nas z tyłu i mówi: - Ja się na medycynie nie znam, ale on odpala. Nie żyje. Doktor mówi: "Zgrywasz się!". Ale patrzy - faktycznie! Chyba nie żyje! Lekarz skoczył: "Dawaj defibrylator [urządzenie do reanimacji]"! A "Ebrantil" rusza się jak mucha w smole. Mówi do mnie: "Jedź powoli!". Ja - odwrotnie - gaz i do szpitala: na izbę przyjęć i pędem na internę. Przyleciał lekarz, oddziałowi, oddech wrócił. I ten lekarz stwierdził: "On jest czymś naszprycowany, wezwijcie erkę". W erce przyjechał doktor, który ma ksywę "Anioł Śmierci". I mówi do "Ebrantila": "No, jak cię uczyłem? Gdzie ty przywozisz?". Zapakowali go, nie wiem, co się dalej stało. Można sprawdzić w papierach: po dacie, adresie.Później prokuratorom udało się ustalić, kim był psychicznie chory pacjent z opowieści kierowcy. Wiesława Sz. nie udało się uratować, zmarł w szpitalu. Sanitariusz Andrzej N. wstrzyknął mu w karetce pavulon. Lekarz "Anioł Śmierci", jeden z bohaterów naszego reportażu "Łowcy skór", który miał uczyć "Ebrantila", zmarł kilka lat temu.W czerwcu 2003 r. do domu Andrzeja N. zapukali policjanci z CBŚ. Był pijany, nie trzeźwiał zresztą od wielu miesięcy. Rok wcześniej za pijaństwo zwolniono go z pogotowia. Przesłuchiwany przyznał się do zabijania pacjentów pavulonem kradzionym z apteki pogotowia na podstawie sfałszowanych przez siebie recept i sprzedaży zabitych pacjentów zakładowi pogrzebowemu Czarna Róża. "Ebrantil" mówił o wielu swych zabójstwach (co najmniej kilkunastu), ale zacierały mu się w pamięci szczegóły. Cztery zbrodnie odtworzył na tyle, że można było ustalić, o których pacjentów chodzi. Prócz Wiesława Sz. byli to:( Danuta B. Andrzej N. zabił ją pavulonem w marcu 2000 r. Kobieta zasłabła w poradni, trzeba ją było zawieźć do szpitala na obserwację. N. wstrzyknął pacjentce ampułkę śmiercionośnego leku. „Ebrantil” opowiadał na przesłuchaniu: „Minęło 30-40 sekund. Pacjentka zaczęła być niespokojna, coś jakby krzyczała, zaczęła zdzierać założoną na twarz maskę z tlenem”. Zmarła po kilku minutach. Ciało sprzedano do Czarnej Róży. ( Dariusz K. „Ebrantil” zabił go pavulonem we wrześniu 2000 r. Pacjent spadł z wersalki i rozbił głowę. Karetka jedzie do szpitala zawieźć Dariusza K. na obserwację. Andrzej N. jak zwykle zostaje sam z pacjentem z tyłu, wstrzykuje mu 5 mg pavulonu. Lekarz nie próbuje ratować duszącego się pacjenta. Daje komórkę Andrzejowi N., żeby ten wezwał Czarną Różę. ( Janina G. zabita pavulonem przez „Ebrantila” w sierpniu 2001 r. Pacjentka skarżyła się na ból serca, duszności. Lekarz kazał Andrzejowi N. przygotować zastrzyk z hydrocortisonu, ale sanitariusz zmieszał w strzykawce lek z pavulonem. Mijają dwie-trzy minuty. Kobieta mówi, że źle się czuje, lekarz zeznał później, że wręcz „leciała w oczach”. Zmarła. Lekarz krzyczy na sanitariusza, podejrzewa, że Andrzej N. podał pacjentce inny lek, niż kazał. - Pokaż puste ampułki! - rozkazuje. N. pokazuje, ale są to tylko opakowania po zaleconych środkach. Dużo później, gdy o zabijaniu pacjentów zrobiło się głośno, lekarz dojdzie do wniosku, że N. wyrzucił opakowanie po pavulonie, gdy szedł po defibrylator.Andrzej N. po kilku przesłuchaniach zaciął się i zamilkł. Później w śledztwie kilkakrotnie zmieniał zeznania: pomniejszał swoją winę, obciążał innych. W końcu twierdził, że zabijał chorych na polecenie lekarzy. Przed sądem odwołał wszystkie swoje słowa, twierdził, że do składania wyjaśnień przymusił go prokurator.W areszcie Andrzej N. próbował popełnić samobójstwo, wieszając się w toalecie. Uratował go jeden ze współwięźniów, także zaangażowany w handel "skórami". Później, przed sądem, pojawiło się jeszcze kilku innych kolegów z celi "Ebrantila". Zgłosili się na świadków, bo nie mogli wytrzymać opowieści Andrzeja N. Ten, choć w sądzie nie przyznawał się do winy, w celi opowiadał, jak "odpalił" co najmniej 50 pacjentów. Nie tylko pavulonem, także przebijając nieprzytomnemu pacjentowi gardło rurką intubacyjną. Szydził ze swych ofiar: "Nie powinienem siedzieć w więzieniu, tylko od ZUS-u jakiś medal dostać. Bo odpaliłem tyle klekotów [starszych ludzi], że skarb państwa miał niezłe oszczędności".W ostatnim słowie "Ebrantil" twierdził przed sądem, że jest niewinny.40-letni Karol B. skazany na 25 lat więzienia Były sanitariusz, bliski kolega Andrzeja N. Według biegłych bardzo inteligentny. "Ebrantil" tak mówił o nim kolegom z celi: - Ma na koncie dwa razy tyle pacjentów co ja. Wymienialiśmy się doświadczeniami. Żeby przyspieszyć uduszenie, siadaliśmy okrakiem na przeponie pacjenta. Karolowi zawsze się udawało, bo ważył ponad 90 kilo. Ja miałem gorzej, bo jestem lekki. Karol dobijał pacjentów po wypadkach, z obrażeniami głowy, bijąc ich drewnianym trepem. Ja chodziłem w tenisówkach, to nie mogłem. Raz zrobiłem to gaśnicą, ale zabryzgałem krwią całą karetkę. Współwięzień „Ebrantila” nie wierzył w opowieści. Ale gdy spotkał się podczas konwoju do sądu z Karolem B., ten mu potwierdził: „Gdyby »Ebrantil « nie przyznał się prokuratorowi do zabijania, to ch... by nam zrobili. Bo pavulonu nie da się wykryć". To prawda, Karola B. zatrzymano dzięki pierwszym zeznaniom "Ebrantila". Opowiedział on prokuratorowi, że wspólnie z B. opracowali sposób na zwiększenie zysków z handlu "skórami". Od lekarzy dowiedzieli się, że najlepiej robić to pavulonem, bo szybko rozkłada się w organizmie i nie zostawia żadnych śladów. B. też kradł garściami pavulon, kiedy "Ebrantilowi" go brakowało, pożyczał od kolegi. I odwrotnie.51-letni Janusz K., lekarz skazany na sześć lat więzienia. Umyślnie nie ratował (lub robił to źle) dziesięciu pacjentów. Wszyscy zmarli. Na nekrobiznesie zarobił co najmniej 16,7 tys. zł.Jak zeznali współoskarżeni, był szczególnie pazerny na pieniądze za "skóry". Był - co potwierdził sąd - skrajnym ignorantem: bał się np. defibrylatora - myślał, że porazi go prąd. Przed sądem mówił , że nie zna się na ratowaniu, ale mimo to pracował w pogotowiu "żeby zarobić na życie". Często podczas reanimacji podawał pacjentom leki, które mogły tylko pogorszyć ich sytuację. Nigdy nie przyznał się do spowodowania śmierci pacjentów i brania pieniędzy za "skóry". W praktyce, gdy K. był lekarzem w karetce, rządzili w niej sanitariusze - najczęściej Andrzej N.
35-letni Paweł W., lekarz ps. "Don Wasyl" skazany na pięć lat więzienia Umyślnie naraził życie czterech pacjentów, wszyscy zmarli. Na sprzedaży ciał zarobił najmniej 13,3 tys. zł.Nigdy nie przyznał się do winy, twierdził nawet przed sądem, że nie wziął ani grosza pod zakładów pogrzebowych. Ale to właśnie z jego telefonu informowano firmy funeralne o zgonach pacjentów. Jak wynika z zestawienia billingów, Paweł W. robił to nawet, gdy pacjenci jeszcze żyli.Przed sądem - co podkreślono w uzasadnieniu wyroku - butny i hardy do końca. Pouczał biegłych, którzy tłumaczyli jemu i sądowi, jak powinna wyglądać prawidłowa reanimacja pacjenta. Miał zwyczaj - zapamiętali to dokładnie świadkowie - jeżdżenia w karetce z nogami na desce rozdzielczej.Andrzej N. mówił o "Don Wasylu", że ten powtarzał, iż "bycie lekarzem to najlepsza licencja na zabijanie". I że miał specyficzną metodę dobierania leków pacjentom. - Nie dawał tych, które powinien podać, by pacjent przeżył. Robił sobie wyliczankę, używając daty. Jeśli np. był 1 grudnia, doktor podawał 12. lek z pierwszego rzędu w swej walizce.Śledztwo trwaW kolejce na proces czekają dwa kolejne akty oskarżenia dotyczące nekroafery. Kilkudziesięciu pracowników pogotowia i właścicieli firm pogrzebowych odpowie za "handel skórami". Prokuratorzy nadal badają kolejne przypadki tzw. wątpliwych zgonów i rolę byłego rzecznika pogotowia i starszego dyspozytora Tomasza S., organizatora procederu.Wieloletni dyrektor łódzkiego pogotowia, pod okiem którego przez lata kwitł "handel skórami", ma się doskonale - jest dyrektorem wydziału nadzorującego politykę lekową w łódzkim oddziale Narodowego Funduszu Zdrowia.Komentarz najbliższych ofiar ''łowców'': zobacz wideo.
Źródło: Gazeta Wyborcza

Brak komentarzy: