WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
czwartek, 22 maja 2008
- ochlokracja Analfabetów
2007-11-30, 10:20:39
Ochlokracja analfabetów
Tagi:
* demokracja
* analfabetyzm
Przed pięćdziesięcioma laty w Polsce, jak wiadomo, panował analfabetyzm. Całą winę zrzucono na stan przedwojennej oświaty. Do tego przyczynił się też, rzecz jasna, okres wojny i okupacji. Postanowiono rozprawić się z tym groźnym zjawiskiem. Uruchamiano na gwałt rozliczne formy walki z analfabetyzmem: specjalne kursy, kilkumiesięczne podstawówki wieczorowe (szóste, siódme klasy) wydające „świstki” ukończenia tej czy innej formy edukacyjnej i w ten sposób sprawę analfabetyzmu likwidowano... Polska stawała się „krajem ludzi kształcących się”.
Dziś analfabetyzmu w takiej formie, na szczęście, nie ma. Jesteśmy w Europie. Ale weszliśmy tam z innego rodzaju analfabetyzmem. Analfabetyzm ten (zwany funkcjonalnym), choć ukryty, objawia się brakiem umiejętności czytania tekstu ze zrozumieniem. Przeprowadzone ponad pięć lat temu międzynarodowe badania na temat czytania tekstu i jego rozumienia dowiodły, że tej umiejętności nie posiada wielu obywateli świata, ale wśród nich prawie najgorzej wypadli Polacy. 42% badanych rodaków nic nie rozumiało z tego co czytało, a dalsze 35% bardzo niewiele. Problem ten, wbrew pozorom, nie dotyka jedynie ludzi słabo wykształconych. Z badań przeprowadzonych pod patronatem OECD wynika, że co szósty magister znad Wisły to analfabeta funkcjonalny. Okazało się, że Polacy gubili się przy odczytywaniu rozkładu jazdy pociągów czy mapki pogody (40%). Trzy czwarte rodaków bezradnie rozkładało ręce przy pytaniu, czy dostrzegają związek między dwoma wykresami (jeden dotyczył sprzedaży petard, drugi - liczby wypadków). W rezultacie na najwyższych (piątym i czwartym) poziomie znalazło się zaledwie 3% Polaków. Do dwóch najsłabszych grup zaliczono natomiast prawie 80% mieszkańców naszego kraju. Co trzeciego z nas uznano za analfabetę wtórnego lub funkcjonalnego.
Problem ten dotyczy również oglądania telewizji będącej dla przeważającej części społeczeństwa głównym źródłem wiedzy o świecie. Przeciętny Polak spędza przed telewizorem około 4 godzin dziennie. Ogląda głównie wiadomości, filmy i seriale, wydarzenia sportowe i publicystykę. Nie znalazłem nigdzie wyników stosownych badań, lecz łatwo się domyślić, że rozumienie słowa mówionego jest na niewiele wyższym poziomie niż tego pisanego. Mam na myśli zwłaszcza programy informacyjne i publicystykę polityczną.
Przygniatająca większość ludzi nie wie zatem o czym mówią do nich politycy. Nie wiedzą co to PKB, lobbing, inflacja czy koncesja albo deficyt budżetowy. Nie odróżniają afirmacji od asymilacji. Reagują niechęcią, gdy słyszą z ust polityka słowo „substrat”, „desygnat”, czy „paradygmat”. Skoro nie rozumieją słów, to cóż dopiero mówić o rozumieniu procesów. Zmniejszanie deficytu, polityka prorodzinna, redukcja kosztów pracy, integracja europejska, trwanie przy judeochrześcijańskich wartościach – kto wie o czym mowa?
Co decyduje więc o sympatiach politycznych tych ludzi? Wrażenia i emocje. I nic więcej. Może jeszcze tzw. styl. Sympatyczni to ładnie wyglądający, sprawiający wrażenie umiarkowanie rozluźnionych i uśmiechniętych. Nie zapowiadający radykalnych zmian i gruntownych reform, a obiecujący powszechne szczęście i dobrobyt. Sprawiający wrażenie kompetentnych. Niekonfliktowi - polskie społeczeństwo nie lubi konfliktów. Mający dobrze skrojone garnitury, ładne koszule i właściwie dobrane krawaty. Lekko opaleni i z ładnymi zębami. Z ładnymi żonami. Chwaleni za granicą, rubasznie poklepywani tam po plechach „Światowi” i „europejscy”. Koncyliacyjni. Znający ceny z supermarketu. Tak łatwo ukoić przy nich nasze kompleksy..
A ci niesympatyczni? Tym widać owłosione golenie wystające spod nogawek przykrótkich spodni i nierówne zęby. Twarze ich blade a spojrzenia zacięte. Burczą wciąż pod nosem o rozliczeniach i niesprawiedliwościach. Mamroczą coś nieustannie o Polsce. I o wartościach. Czoła ich często zrasza pot a ręce się trzęsą, co widzimy w dużych zbliżeniach. Wciąż kłócą się o coś ze wszystkimi. Obrażają się za byle co. Kanapki wnoszą do samolotów w reklamówkach. Zachód (i Wschód) ich wyszydza. Wyniośli i zamknięci w sobie. Żon nie mają, a jeśli mają to nieładne. Jednym słowem: obciachowe, zakompleksione gnojki. Wstydzimy się ich; nasze kompleksy przy nich zdają się być wielkie jak Czomolungma.
Kiedyś świat był znacznie prostszy. Należało z wysiłkiem uprawiać ziemię i skrupulatnie zbierać jej plony. Dobrym panem był ten, który umiarkowanie uciskał i nie wymierzał pochopnie zbyt wielu batów pozwalając czasem wypasać na wspólnym pastwisku. Dobry Żyd dawał gorzałkę na kredyt i sprzedawał łachmany i złom po nie wygórowanej cenie.. Prusak i Moskal byli wrogami, do walki z którymi trzeba było oddawać synów. Dzisiaj świat się zmniejszył i skomplikował. Tylko postrzeganie rzeczywistości pozostało w większości bez mała równie proste. Acha.. I nastała demokracja..
Aż żal, że w tym kraju nigdy nie zrobiono nawet jednej porządnej rewolucji..
komentarze (27)
http://kasandra.salon24.pl/49608,index.html
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz