WPŁATY POLSKI do EU 2014 :
17 mld 700 mln 683 tys. zł.
1 mld 492 mln / mies
sobota, 10 maja 2008
@ Bundesrepublik Tuskland
Niemcy : "Monistyczno-konspiracyjna polityka Kaczyńskich..."Tagi:
"praca na przedpolu"
niemieckie think-tanki
Donald Tusk
bracia Kaczyńscy
Polska
Niemcy
„Monistyczno-konspiracyjna polityka Kaczyńskich została przed 5 miesiącami zastąpiona przez rzeczową i profesjonalną politykę Donalda Tuska „ – taką definicją uraczył zebranych słuchaczy Kai-Olaf Lang, analityk spraw polskich w rządowym think-tanku - Niemieckim Instytucie Polityki Międzynarodowej i Bezpieczeństwa w minioną środę w Berlinie.
„Polska roku 2008: zmiana kursu w stosunkach polsko-niemieckich i współpracy europejskiej?” – taki tytuł (z uprzejmym znakiem zapytania) nosiło spotkanie na podium dyskusyjnym w „Domu Europejskim” zorganizowane przez DGO – Niemieckie Stowarzyszenie d/s Wschodniej Europy (oraz Fundację Wojciecha - o tym przy innej okazji) – jedną z rozlicznych organizacji do sławnej niemieckiej organicznej „pracy na przedpolu”.
W spotkaniu, któremu przewodził Hans Süssmuth, mąż byłej przewodniczącej Bundestagu Rity Süssmuth udział wziął Władysław Bartoszewski, konsekwentnie tytułowany w Niemczech profesorem, oraz jego rządowa partnerka po niemieckiej stronie- koordynatorka wspśłpracy polsko-niemieckiej, rektor uniwersytetu we Frankfurcie nad Odrą, Gesine Schwan. Drugim analitykiem uprawiającym w przeciwieństwie do Kai-Olafa Langa praktykę na miejscu był korespondent dziennika Handelsblatt w Warszawie Reinhold Vetter.
Niezależnie od długich i często zabawnie brzmiących monologów Władysława Bartoszewskiego, w których – jak zwykle – uwypuklał swoje (a nawet przy okazji swojego syna!) zasługi dla wspaniałej współpracy polsko-niemieckiej przerwane jedynie na dwa lata przez „Schreckensregierung” – zatrważające rządy Braci Kaczyńskich warto było posłuchać tego, jak obecny rząd postrzegany jest w Berlinie. A stąd chyba widać wiele spraw ostrzej. I nie pomaga w tym wcale „czerwona linia” pomiędzy kanclerz Angelą Merkel a polskim premierem. Donald Tusk, jak wiadomo, wybraniec namaszczony przez Niemców już podczas swojego startu do fotela prezydenckiego pomimo najlepszych starań i widocznego da każdego oka syndromu „ ucznia na którym można polegać” oceniany jest w Berlinie zdecydowanie negatywnie.
W przeciwieństwie do Jarosława Kaczyńskiego, który przedstawił Polakom jednorodny i zrozumiały i dlatego powszechnie akceptowany „projekt Polski socjalnej” – stwierdził Kai-Olaf Lang – Tusk „zamalgamował wizerunek polityki liberalnej i dlatego jego polityka rozbiła się jak statek na skałach (Schiffbruch)”.
To, co Tusk propagował podczas walki wyborczej, do której przystąpił w ostatnim momencie to był „compassional liberalism” (wypowiedziane po angielsku brzmi to niesłychanie elegancko, po niemiecku i po polsku brzmienie jest raczej groteskowe). Tymczasem pięć miesięcy później obserwować można już tylko niezrównoważony stan pomiędzy zamalgowaniem i profilowaniem.
„Jeżeli jakikolwiek rząd przez pięć miesięcy niczego nie osiągnął, to według naszego (tzn. specjalistów think-tanków) doświadczenia, rząd taki już niczego nie osiągnie. „ – stwierdził jednoznacznie najważniejszy fachowiec do spraw polskich. „Na szczęście nie wszystko stracone – wywodził dalej Kai-Olaf Lang – bo cele średniodystansowe nadal są realne, a opozycja jest obecnie w trakcie samowyniszczania”. Jednak należy liczyć się z niewątpliwą pasywnością wewnątrzpolityczną rządu Tuska. Szczególnie w najistotniejszym obszarze Tuskowej polityki, czyli w gospodarce i finansach nic pozytywnego się nie dzieje. Minister Rostowski nie ma żadnej koncepcji. Pomimo to – z cierpliwością tybetańskiego młynka do mielenia modlitw zarzekał się Kai-Olaf Lang –powrót „Schreckensherrschaft” ( nota bene: to ukochane słowo rządu Niemiec na określenie dwuletniej kadencji Jarosława Kaczyńskiego, odmieniane z lubością i w całej gamie na wszyskich poziomach władzy; w ten sposób nie mówi się tak w Berlinie nawet o 13-letnich rządach nazistów) – powrotu potwornego panowania rządu Kaczyńskiego nie trzeba się obawiać. W końcu Bundesrepublika doznała za swoje zasługi „adwokatowania” Polsce przy wejściu do Unii dwóch lat nieustannej połajanki od Kaczyńskich ( i - domyślamy się - uczyni wszystko, by ten horror się już nie powtórzył). Ale skądinąd zrozumiały częściowo jest „syndrom niemiecki” w Polsce - mówił dalej Kai-Olaf Lang - który wykorzystywali w populistyczny sposób Straszni Bracia Kaczyńscy. Jednak ich polityka typu „non-possumus” nie ma przyszłości. Ich „paradygmat nieustającej konkurencji” nie ma szans.
Reinhold Vetter z "Handelsblatt" , który zastrzegł, że właściwie jest nieprzygotowany, stwierdził, że „my wszyscy pilnie obserwujemy, co się dzieje w Warszawie”. Także jego zdaniem to, co się dzieje w sferze gospodarki i sferze socjalno-politycznej ocenić trzeba jednoznacznie negatywnie. Rząd ten przygotował w zakresie finansów 21 projektów ustaw, jednakże żaden z nich nie dotyka najistotniejszych problemów.
Jaki jest ratunek dla PO? – pytał Kai-Olaf Lang, aby natychmiast podpowiedzieć: albo PO stworzy sobie skrzydła z prawa i lewa w społeczeństwie i stanie się powszechną partią ludową środka, albo skoncentruje się na polityce liberalno-konserwatywnej. Co należałoby zrobić natychmiast? – dopowiadał retorycznie Reinhold Vetter, bo Donald Tusk, pomimo codziennych rekolekcji na „czerwonej linii” z kanclerz Merkel wydaje się nie wiedzieć, gdzie najpierw włożyć ręce – Otóż najpierw należałoby uzdrowić finanse publiczne, obciąć rozmaite „warkocze” (co miał konkretnie na myśli-nie wyjaśnił), ustabilizować budżet, promować gospodarkę i inwestycje (zauważmy, że inwestycje w Polsce są – obok holenderskich - głównie niemieckie), a także rozwijać naukę.
Gesine Schwan, która do mistrzostwa w ciągu swoich długich politycznych lat doprowadziła dialektyczną metodę – maksimum słów, minimum treści - starała się bardzo, aby nazwisko Eryki Steinbach nie padło ani razu. Za to opowiadała z bólem w oczach i głosie, jak usiłowała spotkać się z pełnomocnikiem premiera Kaczyńskiego do spraw polsko-niemieckich Mariuszem Muszyńskim, w ważnych sprawach dotyczących rodzinnych spraw obywateli Polski i Niemiec, a który (co za cynizm!) nie miał dla niej czasu. O czym nawet nie raczył jej na czas zawiadomić i zrezygnowana musiała, biedna, zawracać z lotniska w Warszawie.
Historyjkę tę sprawdził w Warszawie korespondent „Naszego Dziennika” Waldemar Maszewski – prof. Muszyński stanowczo zaprzeczył, by taka sytuacja miała kiedykolwiek miejsce (http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=sw&dat=20080425&id=sw02.txt9
Jaka czeka nas zatem wspólna przyszłość?
Kai-Olaf Lang, ekspert rządu niemieckiego do spraw Polski, chętnie konsultowany i cytowany zarówno przez „Dziennik”, „Gazetę Wyborczą” jak i „Rzeczpospolitą” i na to pytanie zna krótką i węzłowatą odpowiedź: czekają nas „konstruktywne różnice” (dosłownie "konstruktive Diskrepanz" - po niemiecku różnice są bardziej zróżnicowane) i „ko-aktywne”sąsiedztwo. Cokolwiek to dla każdej z sąsiedzkich stron znaczy.
A Władysław Bartoszewski ze swoim znanym powszechnie szczególnym esprit zaproponował, aby przyjrzeć się, jak koordynują zgodną współpracę mafie europejskie i od nich się uczyć. O tym, że trup się w tych szeregach gęsto ściele, „profesor” nie ma najwyraźniej pojęcia. Ale to nie szkodzi, bo chodzi o to, żeby było optymistycznie i żeby się wszyscy śmiali. No i było wesoło.I prawie wszyscy się śmiali.
Jak wesołość zgasła, gdy myślenie życzeniowe skonfrontowano z praktyką – o tym relacjonował na tych stronach Mirosław Kraszewski:
http://miroslawkraszewski.salon24.pl/71916,index.html
"praca na przedpolu"
niemieckie think-tanki
Donald Tusk
bracia Kaczyńscy
Polska
Niemcy
„Monistyczno-konspiracyjna polityka Kaczyńskich została przed 5 miesiącami zastąpiona przez rzeczową i profesjonalną politykę Donalda Tuska „ – taką definicją uraczył zebranych słuchaczy Kai-Olaf Lang, analityk spraw polskich w rządowym think-tanku - Niemieckim Instytucie Polityki Międzynarodowej i Bezpieczeństwa w minioną środę w Berlinie.
„Polska roku 2008: zmiana kursu w stosunkach polsko-niemieckich i współpracy europejskiej?” – taki tytuł (z uprzejmym znakiem zapytania) nosiło spotkanie na podium dyskusyjnym w „Domu Europejskim” zorganizowane przez DGO – Niemieckie Stowarzyszenie d/s Wschodniej Europy (oraz Fundację Wojciecha - o tym przy innej okazji) – jedną z rozlicznych organizacji do sławnej niemieckiej organicznej „pracy na przedpolu”.
W spotkaniu, któremu przewodził Hans Süssmuth, mąż byłej przewodniczącej Bundestagu Rity Süssmuth udział wziął Władysław Bartoszewski, konsekwentnie tytułowany w Niemczech profesorem, oraz jego rządowa partnerka po niemieckiej stronie- koordynatorka wspśłpracy polsko-niemieckiej, rektor uniwersytetu we Frankfurcie nad Odrą, Gesine Schwan. Drugim analitykiem uprawiającym w przeciwieństwie do Kai-Olafa Langa praktykę na miejscu był korespondent dziennika Handelsblatt w Warszawie Reinhold Vetter.
Niezależnie od długich i często zabawnie brzmiących monologów Władysława Bartoszewskiego, w których – jak zwykle – uwypuklał swoje (a nawet przy okazji swojego syna!) zasługi dla wspaniałej współpracy polsko-niemieckiej przerwane jedynie na dwa lata przez „Schreckensregierung” – zatrważające rządy Braci Kaczyńskich warto było posłuchać tego, jak obecny rząd postrzegany jest w Berlinie. A stąd chyba widać wiele spraw ostrzej. I nie pomaga w tym wcale „czerwona linia” pomiędzy kanclerz Angelą Merkel a polskim premierem. Donald Tusk, jak wiadomo, wybraniec namaszczony przez Niemców już podczas swojego startu do fotela prezydenckiego pomimo najlepszych starań i widocznego da każdego oka syndromu „ ucznia na którym można polegać” oceniany jest w Berlinie zdecydowanie negatywnie.
W przeciwieństwie do Jarosława Kaczyńskiego, który przedstawił Polakom jednorodny i zrozumiały i dlatego powszechnie akceptowany „projekt Polski socjalnej” – stwierdził Kai-Olaf Lang – Tusk „zamalgamował wizerunek polityki liberalnej i dlatego jego polityka rozbiła się jak statek na skałach (Schiffbruch)”.
To, co Tusk propagował podczas walki wyborczej, do której przystąpił w ostatnim momencie to był „compassional liberalism” (wypowiedziane po angielsku brzmi to niesłychanie elegancko, po niemiecku i po polsku brzmienie jest raczej groteskowe). Tymczasem pięć miesięcy później obserwować można już tylko niezrównoważony stan pomiędzy zamalgowaniem i profilowaniem.
„Jeżeli jakikolwiek rząd przez pięć miesięcy niczego nie osiągnął, to według naszego (tzn. specjalistów think-tanków) doświadczenia, rząd taki już niczego nie osiągnie. „ – stwierdził jednoznacznie najważniejszy fachowiec do spraw polskich. „Na szczęście nie wszystko stracone – wywodził dalej Kai-Olaf Lang – bo cele średniodystansowe nadal są realne, a opozycja jest obecnie w trakcie samowyniszczania”. Jednak należy liczyć się z niewątpliwą pasywnością wewnątrzpolityczną rządu Tuska. Szczególnie w najistotniejszym obszarze Tuskowej polityki, czyli w gospodarce i finansach nic pozytywnego się nie dzieje. Minister Rostowski nie ma żadnej koncepcji. Pomimo to – z cierpliwością tybetańskiego młynka do mielenia modlitw zarzekał się Kai-Olaf Lang –powrót „Schreckensherrschaft” ( nota bene: to ukochane słowo rządu Niemiec na określenie dwuletniej kadencji Jarosława Kaczyńskiego, odmieniane z lubością i w całej gamie na wszyskich poziomach władzy; w ten sposób nie mówi się tak w Berlinie nawet o 13-letnich rządach nazistów) – powrotu potwornego panowania rządu Kaczyńskiego nie trzeba się obawiać. W końcu Bundesrepublika doznała za swoje zasługi „adwokatowania” Polsce przy wejściu do Unii dwóch lat nieustannej połajanki od Kaczyńskich ( i - domyślamy się - uczyni wszystko, by ten horror się już nie powtórzył). Ale skądinąd zrozumiały częściowo jest „syndrom niemiecki” w Polsce - mówił dalej Kai-Olaf Lang - który wykorzystywali w populistyczny sposób Straszni Bracia Kaczyńscy. Jednak ich polityka typu „non-possumus” nie ma przyszłości. Ich „paradygmat nieustającej konkurencji” nie ma szans.
Reinhold Vetter z "Handelsblatt" , który zastrzegł, że właściwie jest nieprzygotowany, stwierdził, że „my wszyscy pilnie obserwujemy, co się dzieje w Warszawie”. Także jego zdaniem to, co się dzieje w sferze gospodarki i sferze socjalno-politycznej ocenić trzeba jednoznacznie negatywnie. Rząd ten przygotował w zakresie finansów 21 projektów ustaw, jednakże żaden z nich nie dotyka najistotniejszych problemów.
Jaki jest ratunek dla PO? – pytał Kai-Olaf Lang, aby natychmiast podpowiedzieć: albo PO stworzy sobie skrzydła z prawa i lewa w społeczeństwie i stanie się powszechną partią ludową środka, albo skoncentruje się na polityce liberalno-konserwatywnej. Co należałoby zrobić natychmiast? – dopowiadał retorycznie Reinhold Vetter, bo Donald Tusk, pomimo codziennych rekolekcji na „czerwonej linii” z kanclerz Merkel wydaje się nie wiedzieć, gdzie najpierw włożyć ręce – Otóż najpierw należałoby uzdrowić finanse publiczne, obciąć rozmaite „warkocze” (co miał konkretnie na myśli-nie wyjaśnił), ustabilizować budżet, promować gospodarkę i inwestycje (zauważmy, że inwestycje w Polsce są – obok holenderskich - głównie niemieckie), a także rozwijać naukę.
Gesine Schwan, która do mistrzostwa w ciągu swoich długich politycznych lat doprowadziła dialektyczną metodę – maksimum słów, minimum treści - starała się bardzo, aby nazwisko Eryki Steinbach nie padło ani razu. Za to opowiadała z bólem w oczach i głosie, jak usiłowała spotkać się z pełnomocnikiem premiera Kaczyńskiego do spraw polsko-niemieckich Mariuszem Muszyńskim, w ważnych sprawach dotyczących rodzinnych spraw obywateli Polski i Niemiec, a który (co za cynizm!) nie miał dla niej czasu. O czym nawet nie raczył jej na czas zawiadomić i zrezygnowana musiała, biedna, zawracać z lotniska w Warszawie.
Historyjkę tę sprawdził w Warszawie korespondent „Naszego Dziennika” Waldemar Maszewski – prof. Muszyński stanowczo zaprzeczył, by taka sytuacja miała kiedykolwiek miejsce (http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=sw&dat=20080425&id=sw02.txt9
Jaka czeka nas zatem wspólna przyszłość?
Kai-Olaf Lang, ekspert rządu niemieckiego do spraw Polski, chętnie konsultowany i cytowany zarówno przez „Dziennik”, „Gazetę Wyborczą” jak i „Rzeczpospolitą” i na to pytanie zna krótką i węzłowatą odpowiedź: czekają nas „konstruktywne różnice” (dosłownie "konstruktive Diskrepanz" - po niemiecku różnice są bardziej zróżnicowane) i „ko-aktywne”sąsiedztwo. Cokolwiek to dla każdej z sąsiedzkich stron znaczy.
A Władysław Bartoszewski ze swoim znanym powszechnie szczególnym esprit zaproponował, aby przyjrzeć się, jak koordynują zgodną współpracę mafie europejskie i od nich się uczyć. O tym, że trup się w tych szeregach gęsto ściele, „profesor” nie ma najwyraźniej pojęcia. Ale to nie szkodzi, bo chodzi o to, żeby było optymistycznie i żeby się wszyscy śmiali. No i było wesoło.I prawie wszyscy się śmiali.
Jak wesołość zgasła, gdy myślenie życzeniowe skonfrontowano z praktyką – o tym relacjonował na tych stronach Mirosław Kraszewski:
http://miroslawkraszewski.salon24.pl/71916,index.html
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz